Strona Główna

poniedziałek, 4 stycznia 2021

,,Księżycowa baśń '' 1

  

  Rozdział 1

Gwiazdy skrzą się nad jej głową niczym srebrzysty pył. Zimne światło księżyca zanurza się w czarnej wodzie. Wiatr wprawia w ruch czerwone liście, które wirując opadają na jezioro. Płyną wzdłuż omijając niewielki wieniec z polnych kwiatów. Dziewczyna przykuca w różowej, brudnej sukience i roni przejrzyste łzy. Zanurza dłoń w lodowatej toni. Mrok spowija okolice. Dzikie zwierze przebiega drogę. Pisk opon i światło reflektorów zmusza dziewczynę do ucieczki. Szumiące drzewa przyprawiają dziewczynę o dreszcze. Podczas ucieczki suknia zaplątuje się w kolczaste krzaki, rozrywając materiał na dwie części. Światła gasną, a z samochodu wychodzi wysoka postać. Dziewczyna przykłada sobie dłoń do ust, żeby nie pisnąć. Z rozciętej rany zaczyna sączyć krew. Mocne kroki uderzają o drewniany pomost. Ona mnie nie zważając na nic przez zarośla drzew, nie zatrzymując. Szpilka w jednym bucie łamie się i dziewczyna traci równowagę wpadając w mrowisko. Przerażona otrzepuje się i usiłuje dostrzec cokolwiek pośród mroku, czarnych konturów drzew. Czuje się jak w horrorze, każdy szelest przyprawia ją o mocniejsze uderzenie serca. W plątanych włosach znajdują się malutkie gałązki i liście. Spłoszone zwierze przebiegło tuż przed nią. Zaskoczona chwyciła się drzewa i oparła o nie. Odchyliła głowę spoglądając w sufit z koron drzew i skrawek hebanowego nieba. Zdjęła szpilki i usiadła na mokrym mchu. Słyszała nawoływania mężczyzny, lecz zachowywała się najciszej jak potrafiła. Znalazła się w nieodpowiednim miejscu, tylko, dlatego, że zaproszenie na jubileusz wręczył jej przystojny mężczyzna. Zamiast odmówić skinęła głową strojąc się, dobierając dodatki i przyglądając się przed zwierciadłem. Po raz pierwszy zrzucając zniszczone łachmany by przyodziać się w długą suknie podarowaną w prezencie na dwudzieste urodziny od nieżyjącej już babci. Okazja do założenia jej nadarzyła się dopiero teraz i dziewczyna ją wykorzystała.

 Wchodząc do ślicznej sali z błyszczącą granatową podłogą, szklanym żyrandolem wiszącym na środku. Kryształki przypominały przejrzyste łezki. Oczy ludzi skierowały się na dziewczynę w różowej sukience z długimi do pasa włosami. Brunetka ścisnęła kieliszek z szampanem, aż zbielały jej knykcie i posłała mordercze spojrzenie mężczyźnie w czarnym garniturze. Ich oczy się spotkały na ułamek sekundy, po czym speszona spuściła głowę i wycofała się do ogrodu. Nieznajomy podał jej kieliszek z musującym płynem. Wzięła od niego kieliszek, ukradkiem przyglądając się rysom twarzy i szczęce, którą pokrywał lekki zarost.
- Nie boisz się?- Zagadnął.
- Czego? Ciebie? Nie jesteś wilkiem, chyba mnie nie zjesz, czyż się mylę?- Wychyliła duszkiem trunek, krztusząc się. Poklepał ją lekko po plecach i uśmiechnął się ze współczuciem. Długowłosa nie była bywalczynią takich imprez. Wyglądała jakby znalazła się tu przypadkiem, z zupełnie innego świata. Sugerowały to jej rumieńce, niepewność w głosie i spuszczony wzrok.
- Czy pozbawiłby pan życia kogoś, kto jednocześnie uchronił pana przed śmiercią?
- Naraziła pani swoje życie… nie, każdy postąpiłby w ten sposób. A właściwie nie znam osoby, która przybiegłaby mi na ratunek i Nie zważając na niebezpieczeństwo, utratę własnego zdrowia ratowała obcego człowieka. Bezinteresownie- mówił będąc wdzięczny tej dziewczynie, za ten szlachetny czyn. 

- Nie zrobiłam tego bezinteresownie- odpowiedziała po chwili podnosząc głowę, napotykając jego zdziwione oczy.
- Jaki był, więc powód, dla którego odważyła się pani, skoczyć w ogień’’?
Zacisnęła szczupłe palce na nóżce kieliszka, uciekając spojrzeniem. Długie włosy niczym firanka zasłoniły jej twarz.
- Proszę mi powiedzieć- nalegał. – Kim pani jest?
- Mieszkam w niewielkiej miejscowości, wychowałam się z dala od świata bogatych i usytuowanych ludzi, ale nie powiem…- spieszona zamilkła.- Przepraszam za dużo mówię. Do widzenia.
Odstawiła szampankę na betonowy murek i ruszyła żwirową ścieżką, w której zapadały się jej wysokie ciemno-różowe obcasy. Nie obejrzała się, ale czuła jego spojrzenie na sobie. Mężczyzna miał dużo uroku osobistego. Po raz pierwszy rozmawiała tak długo z obcym mężczyzną. Podbiegł do jej chwytając za nadgarstek.
- Pani…
- Hiacynto- podpowiedziała.
- Twoje prawdziwe imię?- Wypalił bez zastanowienia.
- N- nie- zająknęła się. – Pan mnie nie sprawdził? Myślałam, że wie pan jak się nazywam.
- Niestety- mruknął. – Dotąd nie mieliśmy okazji się spotkać nie licząc tego przykrego incydentu i pani wizyty w moim miejscu pracy- powiedział, puszczając jej rękę.- A więc?
– Od paru miesięcy bezskutecznie szukam zatrudnienia. Praca u pana ojca wydawała się szczytem marzeń, przeceniłam swoje możliwości i wylądowałam na bruku- zacisnęła szczupłe palce na nóżce kieliszka.- Zależało mi na tej pracy.
- Nie podała pani powodu, dla którego miałbym panią zatrudniać. Szukamy kompetentnych ludzi znających się na tym fachu. Nie ukrywam, że pani na taką nie wygląda.
Urażona wydęła usta, a jej tęczówki pociemniały z gniewu.
-, Kim pan jest, żeby mnie osądzać?- Zdenerwowała się. – Nie jestem głupią gąską, jeśli o to panu chodzi. Skończyłam odpowiednie studia, aby ubiegać się o stanowisko asystentki w prestiżowej odzieżowej firmie. Nie przypuszczałam, że okaże się pan takim chamem.   
- Uratowała mnie pani, tylko, dlatego, że chce pani pracować?- Z osłupieniem przyglądać się dziewczynie.
- Skądże- zaprzeczyła, umykając spojrzeniem. - Niepotrzebnie pan się trudzi. Nigdy się więcej się nie spotkamy- wyszeptała z dziwnym ukłuciem w sercu.
Nagie ramiona pokryła gęsia skórka, a ktoś stojąc na szerokich schodach nawoływał mężczyznę. Nieznajoma spostrzegła, że usta ciemnowłosej układając się w grymas, a kieliszek rozbija się o kamienne schody.
Zimno przeszyło ją na wskroś nieporadnie podciągnęła się do pionu. Rzuciła się do ucieczki, biegnąc po mokrej leśnej ściółce, natrafiając na coś obślizgłego. Wzdrygnęła się z obrzydzenie szukając wyjścia z lasu. W ciemności wszystko wyglądało jednakowo. Nic nie chroniło ją przed ciepłem, zwłaszcza postrzępiona sukienka. Podążała za światłem księżyca, nieruchomiejąc, na dźwięk trzasku gałązki lub hałasu dobiegającego gdzieś z oddali. Modliła się w duchu, żeby nie padało i odnalazła drogę do domu. Liczyła się z tym, że musi być grubo po północy, choć nie jak tego sprawdzić. Na środek ścieżki wbiegł wilk warcząc groźnie. Cofała się powoli drżąc z przerażenia. Uwagę zwierzęcia odwrócił niewielki strumień światła. Wilk uciekł, a dziewczyny skryła się zza gęstymi krzewami. 
Co za paradoks? Uratowałam życie komuś, sama obecnie potrzebując, żeby ktoś mnie uratował.
                                                ****
Mężczyzna w ubraniu w moro wycelował broń w nieruchomy obiekt. Obserwował teren spod przymrużonych powiek starając się nie robić hałasu. Drgnął, gdy coś się poruszyło. Niepewnie z uniesioną bronią podszedł bliżej, ale opuścił ją zauważając, że to jakaś dziewczyna. Zamrugała gwałtownie wpatrując się w myśliwego. Podejrzewała, że nim jest spoglądając na ubranie. Czapka nasunęła mu się lekko na czoło ukrywając przydługie brązowe loki. Brązowe oczy wciąż patrzyły na nią badawczo.
-, Co tu robi?- Wysyczał.- Umie mówić?
Ujęła się pod boki chwiejąc się i zanosząc kaszlem. Płuca paliły żywym ogniem, utrudniając oddychanie. Przetarła twarz brudna ręką.
- Ja? Uciekłam z balu- odparła i uniosła suknie gnając z dala od myśliwego, lasu. Gałązki trzeszczały pod jej nogami, świst wiatru sprawił, że nic nie słyszała poza łomotem swojego serca. Odnalazła drogę z niewielkim mostem. Oślepił ją blask reflektorów. Przywarła do barierki, zakrywając obiema rękoma pobladłą ze strachu twarz. Samochód zatrzymał się na poboczu jezdni, a z niej wysiadł mężczyzna.  
Zamarła słysząc echo kroków i podskoczyła rzucając się do biegu, ale silne ramiona oleiły ją mocno.
- Spokojnie- wyszeptał w jej włosy. Rozpoznał w niej dziewczynę z balu. Wyruszył w miasto z planem uporządkowania swoich myśli. Nieznajoma je zburzyła, oczarowała, przyciągając jak magnes.
- To ty- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- To ja- potwierdził.- Hiacynto…
- Nie znasz mnie- uśmiechnęła się triumfująco.- I nie poznasz.
- Nie bardzo rozumiem- wypuścił ją ze swych objęć.
W ciemności nie widział wyrazu jej twarzy. Zza czarnych chmur wyłonił się na nowo księżyc oświetlając twarze obojga. Jej mleczna skóra usiana była drobnymi piegami, a niebotycznie błękitne oczy skrzyły się niezwykłym blaskiem. Włosy powiewały na wietrze, a w wodzie odbijała łuna księżyca. Długowłosa oparła się o barierkę spoglądając w dół. Przystanął tuż przy niej z podziwem patrząc na nią i czar nocy. Miasto stało się odległe jak i kobieta, która niby jest mu przeznaczona. Nie wierzył w słowa rodziców, poszukując pełni prawdziwego szczęścia, a narzeczona, praca nie dawali Markowi radości, ani spełnienia.
- Wróci pani ze mną na jubileusz?
- Pańska narzeczona upokorzyła mnie na oczach fotoreporterów, dziennikarzy robiących nieustannie zdjęcia. Zepchnęła z przedostatniego schodka, upadłam na żwir – odparła wzburzona. – Piekła mnie skóra i bolał łokieć, nikt nie pomógł mi wstać. Wszyscy tylko patrzyli- żaliła się Dobrzańskiemu.
- Przepraszam. Powinien zareagować, podejść do pani i…
- Nie, pan nic nie powinien- zaprzeczyła. – Pan tam był?
- Owszem. Widziałem całe zajście. Dlatego musiałem panią odnaleźć i przeprosić.
- Nie, pan, a pana narzeczona jest winna mi przeprosiny- skorygowała. – Nie wraca pan na jubileusz?
- Bez pani nie.
- Hiacynta to wymyślone imię- rzekła cicho.
- Tak przypuszczałem. A prawdziwe?
- Wyjawię podczas następnego spotkania- obwieściła.
- Następnego? 
- Jeśli mamy się spotkać to jeszcze się spotkamy - odparła jakby to było dla niej najnormalniejszą rzeczą na świecie.- Wierzysz w przeznaczenie ? 
- Przeznaczenie ?- Oniemiał.
- Dokładnie.
- Ale…
- Cśii- uciszyła bruneta.- Marku bądź cierpliwy. To mój warunek.
- W porządku ,ale gdzie mam cię szukać ?
- Ja  ciebie odnajdę - wyszeptała patrząc w nocne niebo. - Numer twój znam,dałeś mi pamiętasz?
- A tak. 
Uderzył ręką w kierownicę żałując ,że nie zabrał ją z sobą. Siedział nie odjeżdżając w zamkniętym samochodzie.
Szła spory kawałek drogi pieszo po czym jako autostopowiczka wróciła do domu. Jednak czy na pewno dotarła szczęśliwie do domu?  

6 komentarzy:

  1. Opowiadanie zaczyna się dość tajemniczo aby nie powiedzieć mrocznie. Ale tylko Ty potrafisz stworzyć taki nastrój. Na usta ciśnie się wiele pytań, jak zawsze z pierwszą częścią. Jednym z takich jest czy Hiacynta to Ula? Inne to czy Marek rzeczywiście ponownie spotkał tajemniczą kobietę?
    Dziękuję ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy tylko ja ,ale niech Ci będzie. Nic nie mogę zdradzić, ale tak Hiacynta to Ula. Powiedziala tak ze strachu ,bo ona się go boi. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Opowiadanie zupełni w Twoim stylu aż ciarki przechodzą. Pierwsza cześć intrygująca chociaż ja chciałabym wiedzieć czyj to był jubileusz. Może rocznica ślubu seniorów Dobrzańskich? Do końca też nie jest wyjaśniona sprawa obecności Uli na tym przyjęciu. Wiemy, że Marek zaprosił ją z wdzięczności za uratowanie życia. Kojarzę to ze sceną z pierwszej części BrzydUli, kiedy to samochód Marka trzasnął w amorka i się zapalił a Ula wyciągnęła go z płomieni. Nie rozumiem także dlaczego przed nim uciekała. Wyglądało to tak jakby się go obawiała a jej ucieczka była bardzo desperacka skoro połamała szpilki i podarła sukienkę. Czyżby ze strony Marka coś jej groziło? Wiele niewiadomych, ale mam nadzieję zaspokoisz moją ciekawość w następnych częściach.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jubileusz firmy połączony z rocznicą,tak Ula została zaproszona,lecz miała pełnić inną fukcje tylko Marek zapomniał jej o tym wspomnieć i była na przyjęciu ,ale do tego wrócę później. O Marku znanych jest kilka strasznych nie końca potwierdzonych faktów Ula jest zdesperowana i dlatego tam poszła. Myślała, że ktoś ją zauwazy i dostanie ona prace ponieważ tam pracuje jej przyjaciólka ze studiów Dorota. Czy ze strony Marka jej coś grozi nie mogę zdradzić. Dziekuje za komentarz .pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. To prawda co pisze Małgosia. Na razie wszystko pogmatwane i wiemy, że jest Marek i narzeczona Paulina. Tym samym prawdopodobnie jest i Ula. Ja sama nie chciałabym być na miejscu Uli, bo ciemna noc nie jest porą, którą lubię. Oby kolejne spotkanie tych dwojga było w bardziej przystępnych okolicznościach.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do spotkania tej dwójki dojdzie, ale kiedy i w jakich okolicznościach tego zdradzić nie mogę. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń