Strona Główna

czwartek, 14 lutego 2019

,,Walentynki'' Miniaturka



Marek zatrzymał srebrnego lexusa przed kwiaciarnią. Energicznym krokiem udał się do środka uśmiechając się do starszej pary mówiąc ,dzień dobry’’. W doskonałym humorze kupił sporych rozmiarów bukiet czerwonych róż poprosił o przyozdobienie i pognał do sklepu obok kupując czekoladki. Wybrał  pudełko w serduszko. Jej ulubione łakocie. W pierwsze walentynki spędzili w palmiarni wśród krzewów i w nerwowej atmosferze ,bo narzeczona wydzwaniała węsząc zdradę .W każdej znajomej narzeczonego widziała zagrożenie. Nie chciała być na straconej pozycji ani aby Marek stracił nią zainteresowanie. Brunetka z dumą oznajmiała wszystkim ,iż wkrótce poślubi Dobrzańskiego.
- Marek nie odwoła ślubu przez  prowincjuszkę- mówiła ze wzburzeniem.- Pozbawioną kompletnie urody.
- Miłość jest ślepa- odpowiadała jej Violetta.- Marek może tylko udaje miłość do niej. Wiesz ona jest naiwna ,a twój narzeczony potrafi czarować kobiety.
- Marek nie jest flirciarzem ani tanim podrywaczem jak twój Sebastian- odrzekła wyniośle Paula.- Lepiej daj sobie spokój z tym błaznem. Olszański do ciebie nie pasuje. Nie stać cię na kogoś lepszego?
- Aleksa też mi odradzałaś. Nic ci się nie podoba.  Nie obrażaj Seby. On jest inny niż myślisz.
- On cię naprawdę omotał- wywróciła oczami.
- To ty masz japonki na oczach i serce z żelaza.
- Kamienia- poprawiła ją.- Zajmij się lepiej śledzeniem Marka. On musi kogoś mieć. Wiem to.
- Mam go szpiegować?
- Tak. Zapisywać gdzie wychodzi i z kim. Informuj mnie o wszystkim. Muszę dowiedzieć się kto chce zniszczyć naszą przyszłość.
Ula po spotkaniu z dziewczynami w bufecie przyszła do sekretariatu zastając naburmuszoną Paulinę i nieco zszokowaną Violettę. Zajęła miejsce i włączyła komputer. Zalogowała się do poczty. Sprawdziła dane przesłane przez Marka z nikłym uśmiechem na ustach. Paula energicznym krokiem odeszła ,a w oddali słychać było stukot jej butów na obcasach.
- Ulka ,zajrzysz do mnie?- Marek uchylił drzwi i rzucił w stronę Uli z uśmiechem. Poprawiła ciemno-różową bluzeczkę i poszła do gabinetu. Usiadła na kanapie. Prezes odebrał od niej dokumenty i zatrzymując się na środku gabinetu przypomniał sobie o czymś. Wręczył jej drobny upominek.
- Naprawdę nie musiałeś- odezwała się speszona.
- Chciałem sprawić ci po prostu przyjemność- rzekł przysiadając się i z iskierką w oczach przyglądał jej się jak z entuzjazmem odpakowuje prezent. W środku świecznik z aniołkiem. Pocałowała go w policzek.
- Dziękuję.
- To ja ci dziękuję za walentynkę, niestety jeszcze nie czytałem ,bo przed chwilą była u mnie Paula…
- Rozumiem…- spuściła głowę.
- Ulka nie martw się. Coś wymyślę byśmy spędzili dzisiejszy dzień razem.
- Naprawdę?- ucieszyła się.- A Twoja narzeczona?
- Paula nigdy nie obchodziła święta zakochanych.
Temat zeszedł na sprawy firmowe. Pokaz zbliżał się wielkimi krokami. Pshemko z nowym asystentem doszedł do konsensusu. Chłopak znosił dzielnie fochy mistrza. Słuchał go uważając go za autorytet. W przyszłości chciał być tak samo sławnym projektantem jak Pshemko. Liczył ,że osiągnie sukces i nie wypali się po jakimś czasie.  Kreatywności mistrzowi nie można było odmówić. Dzień zakochanych sprawił ,że dostał jakąś nową energię ,a pomysły wciąż napływały do jego głowy.
Marek z Ulą spędzali czas w zaciszu gabinetu rozmawiając na różne tematy. Na chwilę zapomnieli o pracy. Tak zastała ich Viola. Ula niechętnie wróciła do swoich obowiązków.

                            ****
Dalej tak kolorowo między asystentką a prezesem nie było. Pochłonięci pracą , Marek wysłuchiwał żali Pauli. W ich domu zamontowała pod jego nieobecność kamery ,żeby sprawdzić czy nie sprowadza on pod ich dach jakiś ladacznic. Odkąd skradziono mu auto uważała ,że jej narzeczony w coś się wpakował. Sprawdzała bilingi z rozmów, grzebała w jego rzeczach.
- Paula co ty wyprawiasz?- zapytał pewnego razu przyłapując ją jak coś szuka w jego marynarce.
- Idę do pralni i sprawdzałam kieszenie- gładko skłamała.
- Na pewno sprawdzałaś tylko czy nie mam drobnych w kieszeniach czy przypadkiem nie szukałaś dowodu na moje zdrady?- spytał nieco ironicznym głosem.- Przypominam ci ,że dwa dni temu oddawałem rzeczy do pralni swoją drogą czasem mogłabyś zrobić coś sama ,a nie korzystać z usług. Chciałbym na przykład zjeść domowy obiad albo raz ujrzeć jak moja narzeczona  podlewa kwiaty. To nie jest wyjątkowe trudne.
- Marek nie tak się umawialiśmy. Nie będą twoją praczką ,sprzątaczką i ogrodniczką- podniosła ton.- Od tego są inni.
- Rozumiem ,że gdybyś miała dziecko także oddałabyś je pod opiekę komuś innemu?
- Wynajęłabym opiekunkę – odparła dumna ze swojej odpowiedzi.- A z resztą chcę nacieszyć się szczupłą sylwetką. Nie urodzę ci dziecka. 
- Co? Dobrze wiesz ,że zawsze marzyłem o dzieciach- odparł urażony i rozczarowany jej postawą.- Mówiłaś ,że też tego chcesz.
- Nie powiedziałam ,że nie chcę. Tylko ich nie urodzę. Wynajmę
surogatkę- dodała nieustępliwym tonem.
- Nie zgadzam się na żadną surogatkę i zabieg In vitro. To jest przeznaczone dla osób nie mogących mieć dzieci ,ale w takim przypadku podjąłbym decyzje o adopcji.
- Chcesz wychowywać cudze dzieci ,proszę bardzo ,ale beze mnie- fuknęła trzaskając drzwiami od sypialni. Został sam. Kłótnie z Paulą zdarzały się coraz częściej, w pracy nowe kłopoty ,jedynym powodem dla ,którego nie zwariował i wszystko znosił była Ula. To ona wspierała go ,podnosiła na duchu, pomagała. Wykorzystywał jej naiwność. Okłamywał i wplątywał w swoje sprawy. Ratowała go z opresji. Dzięki niej upadki nie były ,aż tak bolesne.

                                             ****

Wspomnieniami wrócił do wydarzeń z pokazu FD Gusto to wtedy odzyskał ją i wyznał jej miłość. Po wzruszającym wyznaniu odbył się bankiet ,długa rozmowa ,którą odbyli spacerując z kieliszkami wina po dworze. Usiedli na ławce wsłuchując się w szelest liści i cykadę świerszczy.  Odbyli długą rozmowę nad nimi niebo usłane milionem gwiazd. To tam Ula przyznała się ,co czuła ,gdy ją oszukał.
- Czułam się okropnie z myślą ,że twoje uczucie tylko ja sobie wymyśliłam. Manipulowałeś mną i grałeś tak bym nie połapała się ,że to gra. Nie kochałeś mnie. Przynajmniej do pewnego momentu…
- Nie kochałem- przyznał z żalem i bólem.- Skrzywdziłem cię, mówiłem ci to Sebastian wymyślił tą intrygę.
- To cię nie usprawiedliwia , Marek. Jesteś dorosły i nie musisz słuchać wszystkiego ,co mówią inni- spojrzała mu w oczy.- Niepotrzebnie   się na to godziłeś. Jak można tak bawić się uczuciami?- głos jej lekko zadrżał.
Markowi było wstyd ,że postępował tak głupio. Nic nie tłumaczyło jego postępowania. Nie tak miało się wszystko potoczyć. Pobłądził i cieszył się ,że zyskał od Uli przebaczenie i szansę na udowodnienie jej siły prawdziwego uczucia.
- Postaram się nie zawieść więcej twojego zaufania ,kochanie. Nie skrzywdzę cię więcej ,bo jesteś moim skarbem. Moim słodkim kochaniem. Nie pozwolę ci odejść ,bo bardzo cię kocham i jak żyć to tylko z tobą.
Ujęła jego twarz w dłonie musnęła usta i przytuliła się uśmiechając się pod nosem. – Kocham cię najmocniej na świecie. Dowiadując się o wypadku zrozumiałam ,że nie mogę cię stracić i jesteś tym jedynym. Nikt cię nie zastąpi.
Marek prze szczęśliwy przytulił ją do swego boku po czym wrócili na bankiet dobrze się bawiąc. Nad ranem odwiózł ją do domu ,a następnego dnia umówili się do kina.
                     ********

Z bukietem róż czekał na zjawienie się w lokalu Uli. Zerknął na zegarek podenerwowany. W kawiarence paliły się kolorowe świeczki i wszędzie wisiały serduszka. Uznał ,iż nieco przesadzili z tą romantycznym zalatującym  kiczem wystrojem ,ale niektóre kobiety kochały takie miejsca ,a szczególnie Ula. Czekał z zamówieniem rozglądając się. Ula zjawiła się z lekkim opóźnieniem. Po zajęciu miejsca zamówił dla nich nietypowo ,bo zaczął od deseru. Po prostu bał się jej odpowiedzi i postanowił dłużej nie zwlekać .
- Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek- wręczył jej kwiaty i czekoladki.
- Dziękuję- pocałowali się namiętnie.- Ja też dla ciebie mam.
Podała mu papierową torbę. W środku było granatowe pudełko z wstążką i jeszcze jedno mniejsze. Ręce zaczęły jej się strząść.
 Chyba nie chcę ze mną zerwać. Pobladła ze strachu. Poczuła falę mdłości.
Razem byli od pamiętnego pokazu. We wrześniu mijało dwa lata. Od roku mieszkali razem ,co nie podobało się Józefowi człowiekowi starszej daty uznający ,że wspólne mieszkanie to po ślubie. Lubił Marka i chciał takiego zięcia ,ale dotąd temat ślubu nie padł zarówno z ust Uli jak i Marka.
Ojciec Uli wiedział ,iż ten miał już narzeczoną i do ślubu nie doszło ,ale po cichu liczył ,że Dobrzański wkrótce oświadczy się jego  córce Urszuli.
- Kochanie ,co ci jest- Marek z niepokojem obserwował twarz Uli.
- Przepraszam – rzuciła i na chwilę wyszła zostawiając zdezorientowanego Marka przy stoliku.
Wróciła nadal blada. Dobrzański nie odpakował mniejszego prezentu czekając na Ulę. Zauważył ślady po łzach. Miała lekko zaczerwienione oczy. Gdy usiadła złapał ją za dłoń i pogładził ją lekko. Kelner przyniósł im danie główne. Marek jadł. Ula nie miała apetytu. Po cielęcinie zamówił ciastko z kremem ustrojone serduszkami. Ukląkł nagle padając na jedno kolano. W tle leciała jakaś ckliwa piosenka.

- Jesteś moim największym szczęściem, moją iskierką , radością i smutkiem.  Moją połówką serca  dlatego chcę cię zapytać…- spojrzał jej głęboko w oczy. Otarł zabłąkaną na policzku łzy i zapytał szeptem.- Skarbie, wyjdziesz za mnie?
Zamrugała oczami ,po czym spojrzała na pierścionek z błękitnym oczkiem w kształcie serca i rozpromieniła się.
- Kocham cię ,tak zostanę twoją żoną- pocałowała go.
- Otwórz- poprosiła cicho.- Wiem ,że nie to może wszystko zmienić między nami ,ale…
Marek spojrzał na nią wystraszony. Odpakował pudełko i znalazł w nim test ciążowy i  białe buciki.
- Jesteś w ciąży?
- Tak- mruknęła.
Wstał i przyciągnął ją do siebie ,a ona utonęła w jego objęciach. Całował po włosach ,twarzy nie zważając na ludzi w lokalu.
- Cudownie ,tak się cieszę. Będziemy mieli dziecko- roześmiał się.
Zgodnie ustalili nikomu na razie nie mówić. Nie chcieli zapeszać. Marek był szczęśliwy. Pospieszyli z przygotowaniami ślubnymi. Zaprosili tylko najbliższych. Wesele odbyło się w kościele w Rysiowie.



Parę miesięcy po ślubie na sali porodowej szczęśliwa i zmęczona Ula usłyszała pierwszy płacz swojej malutkiej córeczki. Marek ujrzawszy małą od razu ją pokochał. Nazwali córkę Róża. Po babci Marka mieszkającej poza Warszawą. Zaproszona była na ich ślub. Uli i Markowi w pierwszych dniach i tygodniach pomagała w opiece nad dzieckiem ,Helena. Gdy Różyczka skończyła trzy miesiące Marek wraz z żoną przeprowadził się do nowego mieszkania ,które kupił po narodzinach córki. Rodzice mimo bezsennych nocy byli bardzo szczęśliwi ,zakochani w sobie bez pamięci i z miłością patrząc na rosnącą pociechę. U Violi i Sebastiana podobnie ,bo miesiąc po chrzcie Różyczki, której byli chrzestnymi stanęli na ślubnym kobiercu ,a zaokrąglonego ciążowego brzuszka  Violi nie dało się ukryć pod żadną warstwą ubrania. Maciej poprosił o rękę Anie ,a Józef dzielił życie z żoną Ala ,zaś Aleks dostał drugą szansę od Julii i szykował zaręczyny ,a Paula wyjechała i słuch o niej zaginął.

KONIEC!