Marek zatrzymał srebrnego lexusa przed
kwiaciarnią. Energicznym krokiem udał się do środka uśmiechając się do starszej
pary mówiąc ,dzień dobry’’. W doskonałym humorze kupił sporych rozmiarów bukiet
czerwonych róż poprosił o przyozdobienie i pognał do sklepu obok kupując
czekoladki. Wybrał pudełko w serduszko. Jej ulubione łakocie. W pierwsze walentynki spędzili w palmiarni wśród krzewów i w nerwowej atmosferze ,bo
narzeczona wydzwaniała węsząc zdradę .W każdej znajomej narzeczonego widziała
zagrożenie. Nie chciała być na straconej pozycji ani aby Marek stracił nią
zainteresowanie. Brunetka z dumą oznajmiała wszystkim ,iż wkrótce poślubi
Dobrzańskiego.
- Marek nie odwoła ślubu przez prowincjuszkę- mówiła ze wzburzeniem.- Pozbawioną
kompletnie urody.
- Miłość jest ślepa- odpowiadała jej
Violetta.- Marek może tylko udaje miłość do niej. Wiesz ona jest naiwna ,a twój
narzeczony potrafi czarować kobiety.
- Marek nie jest flirciarzem ani tanim podrywaczem
jak twój Sebastian- odrzekła wyniośle Paula.- Lepiej daj sobie spokój z tym
błaznem. Olszański do ciebie nie pasuje. Nie stać cię na kogoś lepszego?
- Aleksa też mi odradzałaś. Nic ci się nie
podoba. Nie obrażaj Seby. On jest inny
niż myślisz.
- On cię naprawdę omotał- wywróciła oczami.
- To ty masz japonki na oczach i serce z
żelaza.
- Kamienia- poprawiła ją.- Zajmij się
lepiej śledzeniem Marka. On musi kogoś mieć. Wiem to.
- Mam go szpiegować?
- Tak. Zapisywać gdzie wychodzi i z kim.
Informuj mnie o wszystkim. Muszę dowiedzieć się kto chce zniszczyć naszą przyszłość.
Ula po spotkaniu z dziewczynami w bufecie
przyszła do sekretariatu zastając naburmuszoną Paulinę i nieco zszokowaną
Violettę. Zajęła miejsce i włączyła komputer. Zalogowała się do poczty.
Sprawdziła dane przesłane przez Marka z nikłym uśmiechem na ustach. Paula
energicznym krokiem odeszła ,a w oddali słychać było stukot jej butów na
obcasach.
- Ulka ,zajrzysz do mnie?- Marek uchylił drzwi
i rzucił w stronę Uli z uśmiechem. Poprawiła ciemno-różową bluzeczkę i poszła do
gabinetu. Usiadła na kanapie. Prezes odebrał od niej dokumenty i zatrzymując
się na środku gabinetu przypomniał sobie o czymś. Wręczył jej drobny upominek.
- Naprawdę nie musiałeś- odezwała się speszona.
- Chciałem sprawić ci po prostu
przyjemność- rzekł przysiadając się i z iskierką w oczach przyglądał jej się
jak z entuzjazmem odpakowuje prezent. W środku świecznik z aniołkiem.
Pocałowała go w policzek.
- Dziękuję.
- To ja ci dziękuję za walentynkę, niestety
jeszcze nie czytałem ,bo przed chwilą była u mnie Paula…
- Rozumiem…- spuściła głowę.
- Ulka nie martw się. Coś wymyślę byśmy
spędzili dzisiejszy dzień razem.
- Naprawdę?- ucieszyła się.- A Twoja
narzeczona?
- Paula nigdy nie obchodziła święta
zakochanych.
Temat zeszedł na sprawy firmowe. Pokaz
zbliżał się wielkimi krokami. Pshemko z nowym asystentem doszedł do konsensusu.
Chłopak znosił dzielnie fochy mistrza. Słuchał go uważając go za autorytet. W
przyszłości chciał być tak samo sławnym projektantem jak Pshemko. Liczył ,że
osiągnie sukces i nie wypali się po jakimś czasie. Kreatywności mistrzowi nie można było odmówić.
Dzień zakochanych sprawił ,że dostał jakąś nową energię ,a pomysły wciąż napływały
do jego głowy.
Marek z Ulą spędzali czas w zaciszu
gabinetu rozmawiając na różne tematy. Na chwilę zapomnieli o pracy. Tak zastała
ich Viola. Ula niechętnie wróciła do swoich obowiązków.
****
Dalej tak kolorowo między asystentką a
prezesem nie było. Pochłonięci pracą , Marek wysłuchiwał żali Pauli. W ich domu
zamontowała pod jego nieobecność kamery ,żeby sprawdzić czy nie sprowadza on
pod ich dach jakiś ladacznic. Odkąd skradziono mu auto uważała ,że jej
narzeczony w coś się wpakował. Sprawdzała bilingi z rozmów, grzebała w jego
rzeczach.
- Paula co ty wyprawiasz?- zapytał pewnego
razu przyłapując ją jak coś szuka w jego marynarce.
- Idę do pralni i sprawdzałam kieszenie-
gładko skłamała.
- Na pewno sprawdzałaś tylko czy nie mam
drobnych w kieszeniach czy przypadkiem nie szukałaś dowodu na moje zdrady?-
spytał nieco ironicznym głosem.- Przypominam ci ,że dwa dni temu oddawałem
rzeczy do pralni swoją drogą czasem mogłabyś zrobić coś sama ,a nie korzystać z
usług. Chciałbym na przykład zjeść domowy obiad albo raz ujrzeć jak moja
narzeczona podlewa kwiaty. To nie jest
wyjątkowe trudne.
- Marek nie tak się umawialiśmy. Nie będą
twoją praczką ,sprzątaczką i ogrodniczką- podniosła ton.- Od tego są inni.
- Rozumiem ,że gdybyś miała dziecko także
oddałabyś je pod opiekę komuś innemu?
- Wynajęłabym opiekunkę – odparła dumna ze
swojej odpowiedzi.- A z resztą chcę nacieszyć się szczupłą sylwetką. Nie urodzę
ci dziecka.
- Co? Dobrze wiesz ,że zawsze marzyłem o
dzieciach- odparł urażony i rozczarowany jej postawą.- Mówiłaś ,że też tego
chcesz.
- Nie powiedziałam ,że nie chcę. Tylko ich
nie urodzę. Wynajmę
surogatkę- dodała nieustępliwym tonem.
- Nie zgadzam się na żadną surogatkę i
zabieg In vitro. To jest przeznaczone dla osób nie mogących mieć dzieci ,ale w
takim przypadku podjąłbym decyzje o adopcji.
- Chcesz wychowywać cudze dzieci ,proszę
bardzo ,ale beze mnie- fuknęła trzaskając drzwiami od sypialni. Został sam.
Kłótnie z Paulą zdarzały się coraz częściej, w pracy nowe kłopoty ,jedynym
powodem dla ,którego nie zwariował i wszystko znosił była Ula. To ona wspierała
go ,podnosiła na duchu, pomagała. Wykorzystywał jej naiwność. Okłamywał i wplątywał
w swoje sprawy. Ratowała go z opresji. Dzięki niej upadki nie były ,aż tak
bolesne.
****
Wspomnieniami wrócił do wydarzeń z pokazu
FD Gusto to wtedy odzyskał ją i wyznał jej miłość. Po wzruszającym wyznaniu
odbył się bankiet ,długa rozmowa ,którą odbyli spacerując z kieliszkami wina po
dworze. Usiedli na ławce wsłuchując się w szelest liści i cykadę świerszczy. Odbyli długą rozmowę nad nimi niebo usłane
milionem gwiazd. To tam Ula przyznała się ,co czuła ,gdy ją oszukał.
- Czułam się okropnie z myślą ,że twoje
uczucie tylko ja sobie wymyśliłam. Manipulowałeś mną i grałeś tak bym nie
połapała się ,że to gra. Nie kochałeś mnie. Przynajmniej do pewnego momentu…
- Nie kochałem- przyznał z żalem i bólem.-
Skrzywdziłem cię, mówiłem ci to Sebastian wymyślił tą intrygę.
- To cię nie usprawiedliwia , Marek. Jesteś
dorosły i nie musisz słuchać wszystkiego ,co mówią inni- spojrzała mu w oczy.-
Niepotrzebnie się na to godziłeś. Jak można tak bawić się
uczuciami?- głos jej lekko zadrżał.
Markowi było wstyd ,że postępował tak
głupio. Nic nie tłumaczyło jego postępowania. Nie tak miało się wszystko
potoczyć. Pobłądził i cieszył się ,że zyskał od Uli przebaczenie i szansę na
udowodnienie jej siły prawdziwego uczucia.
- Postaram się nie zawieść więcej twojego
zaufania ,kochanie. Nie skrzywdzę cię więcej ,bo jesteś moim skarbem. Moim
słodkim kochaniem. Nie pozwolę ci odejść ,bo bardzo cię kocham i jak żyć to
tylko z tobą.
Ujęła jego twarz w dłonie musnęła usta i
przytuliła się uśmiechając się pod nosem. – Kocham cię najmocniej na świecie. Dowiadując
się o wypadku zrozumiałam ,że nie mogę cię stracić i jesteś tym jedynym. Nikt
cię nie zastąpi.
Marek prze szczęśliwy przytulił ją do swego
boku po czym wrócili na bankiet dobrze się bawiąc. Nad ranem odwiózł ją do domu
,a następnego dnia umówili się do kina.
********
Z bukietem róż czekał na zjawienie się w
lokalu Uli. Zerknął na zegarek podenerwowany. W kawiarence paliły się kolorowe
świeczki i wszędzie wisiały serduszka. Uznał ,iż nieco przesadzili z tą
romantycznym zalatującym kiczem
wystrojem ,ale niektóre kobiety kochały takie miejsca ,a szczególnie Ula.
Czekał z zamówieniem rozglądając się. Ula zjawiła się z lekkim opóźnieniem. Po
zajęciu miejsca zamówił dla nich nietypowo ,bo zaczął od deseru. Po prostu bał
się jej odpowiedzi i postanowił dłużej nie zwlekać .
- Wszystkiego najlepszego z okazji
walentynek- wręczył jej kwiaty i czekoladki.
- Dziękuję- pocałowali się namiętnie.- Ja
też dla ciebie mam.
Podała mu papierową torbę. W środku było
granatowe pudełko z wstążką i jeszcze jedno mniejsze. Ręce zaczęły jej się strząść.
Chyba nie chcę ze mną
zerwać. Pobladła ze strachu. Poczuła falę mdłości.
Razem byli od pamiętnego pokazu. We
wrześniu mijało dwa lata. Od roku mieszkali razem ,co nie podobało się Józefowi
człowiekowi starszej daty uznający ,że wspólne mieszkanie to po ślubie. Lubił
Marka i chciał takiego zięcia ,ale dotąd temat ślubu nie padł zarówno z ust Uli
jak i Marka.
Ojciec Uli wiedział ,iż ten miał już
narzeczoną i do ślubu nie doszło ,ale po cichu liczył ,że Dobrzański wkrótce
oświadczy się jego córce Urszuli.
- Kochanie ,co ci jest- Marek z niepokojem
obserwował twarz Uli.
- Przepraszam – rzuciła i na chwilę wyszła
zostawiając zdezorientowanego Marka przy stoliku.
Wróciła nadal blada. Dobrzański nie
odpakował mniejszego prezentu czekając na Ulę. Zauważył ślady po łzach. Miała
lekko zaczerwienione oczy. Gdy usiadła złapał ją za dłoń i pogładził ją lekko.
Kelner przyniósł im danie główne. Marek jadł. Ula nie miała apetytu. Po
cielęcinie zamówił ciastko z kremem ustrojone serduszkami. Ukląkł nagle padając
na jedno kolano. W tle leciała jakaś ckliwa piosenka.
- Jesteś moim największym szczęściem, moją
iskierką , radością i smutkiem. Moją
połówką serca dlatego chcę cię zapytać…-
spojrzał jej głęboko w oczy. Otarł zabłąkaną na policzku łzy i zapytał
szeptem.- Skarbie, wyjdziesz za mnie?
Zamrugała oczami ,po czym spojrzała na
pierścionek z błękitnym oczkiem w kształcie serca i rozpromieniła się.
- Kocham cię ,tak zostanę twoją żoną- pocałowała
go.
- Otwórz- poprosiła cicho.- Wiem ,że nie to
może wszystko zmienić między nami ,ale…
Marek spojrzał na nią wystraszony.
Odpakował pudełko i znalazł w nim test ciążowy i białe buciki.
- Jesteś w ciąży?
- Tak- mruknęła.
Wstał i przyciągnął ją do siebie ,a ona
utonęła w jego objęciach. Całował po włosach ,twarzy nie zważając na ludzi w
lokalu.
- Cudownie ,tak się cieszę. Będziemy mieli
dziecko- roześmiał się.
Zgodnie ustalili nikomu na razie nie mówić.
Nie chcieli zapeszać. Marek był szczęśliwy. Pospieszyli z przygotowaniami
ślubnymi. Zaprosili tylko najbliższych. Wesele odbyło się w kościele w
Rysiowie.
Parę miesięcy po ślubie na sali porodowej
szczęśliwa i zmęczona Ula usłyszała pierwszy płacz swojej malutkiej córeczki.
Marek ujrzawszy małą od razu ją pokochał. Nazwali córkę Róża. Po babci Marka
mieszkającej poza Warszawą. Zaproszona była na ich ślub. Uli i Markowi w
pierwszych dniach i tygodniach pomagała w opiece nad dzieckiem ,Helena. Gdy
Różyczka skończyła trzy miesiące Marek wraz z żoną przeprowadził się do nowego
mieszkania ,które kupił po narodzinach córki. Rodzice mimo bezsennych nocy byli
bardzo szczęśliwi ,zakochani w sobie bez pamięci i z miłością patrząc na
rosnącą pociechę. U Violi i Sebastiana podobnie ,bo miesiąc po chrzcie Różyczki,
której byli chrzestnymi stanęli na ślubnym kobiercu ,a zaokrąglonego ciążowego
brzuszka Violi nie dało się ukryć pod
żadną warstwą ubrania. Maciej poprosił o rękę Anie ,a Józef dzielił życie z
żoną Ala ,zaś Aleks dostał drugą szansę od Julii i szykował zaręczyny ,a Paula
wyjechała i słuch o niej zaginął.
KONIEC!