Strona Główna

poniedziałek, 25 marca 2019

,,Pokochaj mnie'' 4


,,Pokochaj mnie’’
Rozdział 4

Poprzedni dzień obfitował w wydarzenia i to te niezbyt przyjemne. Zaginionego rodzeństwa nikt nie widział lub składał fałszywe zeznania nie chcąc mieszać się w cudze sprawy. Wiele ludzi woli stać z boku niż brać w czymś czynny udział. Cieplak ,żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia zaszyła się w hotelowym pokoju słuchając głośno muzyki i kładąc się na łóżku. Po paru sekundach wstała rozchyliła zasłony dostrzegając kręcących się pod hotelem ludzi. Trwały poszukiwania. Domyśliła się koło. Nie było to trudne zważając na brak informacji o Beacie i Janku. Przymknęła oczy czując nagły ból głowy.
Zebrała się do wyjścia. Problemy przytłoczyły ją. Błąkała się po plaży w nocy otulając ramiona grubym swetrem należącym do mężczyzny poznanym przypadkiem przy barze. Rozmawiali do późnej nocy. Mężczyzna był dobrze zbudowanym ciemnowłosym mężczyzną o ciemnoniebieskich oczach.
- Te zaginione dzieci poszukiwane przez policję to naprawdę twoje rodzeństwo? Nie wyglądasz na przejętą ani załamaną.
- Nie jestem z nimi zżyta- odparła obojętnie.- Mama umarła wydając na świat moją siostrę. Zaprzestała leczenia ,żeby gówniarz mógł przyjść na świat jednocześnie rozpieprzając mój. Schrzaniła wszystko.
- Zbyt surową ją oceniasz. Twoja siostra nie zabiła twojej matki- wyraził swoje zdanie.- Nigdy nie potępiałbym rodzeństwa za śmierć swoich rodziców ,chyba ,że mój brat prowadziłby samochód ,w którym rzekomo zginąłby mój ojciec. Wtedy być może tak ,ale chciałbym poznać okoliczności i czy rzeczywiście on ponosi winę czy nie był to zwykły nieszczęśliwy wypadek.
Przyjrzała mu się badawczo. W jej głowie zaczęła kiełkować pewna myśl.
- Prawnik?
- Skąd założenie ,że jestem prawnikiem?
- Tak przyszło mi do głowy- rzuciła mimochodem kierując się w kierunku wyjścia z plaży.- Powinnam chyba już wracać i ponownie zadzwonić do domu i dowiedzieć się jak postępowanie.
- Nie jestem prawnikiem- odezwał się po chwili.- Jestem menażerem hotelu ,a tu wyjechałem odpocząć od pracy.
- Aha- mruknęła i pożegnała się z nieznajomym żałując ,że nie zapytała o nazwę hotelu ani nawet o imię.

                                       ****

- Rysiów – powiedział pod nosem.- Jasiek pod jakim numerem mieszkasz z siostrą?
- Osiem- odparł przebudzając się.- Jesteśmy w Rysiowie?
- Tak. Wyspałeś się ?- chłopiec potwierdził i spojrzał na przytuloną do jego ramienia siostrzyczkę. Jasiek ziewnął.
- To chyba tu- Dobrzański zatrzymał się przed domem otoczonym zielenią. Na furtce widniał numer 8. Wypuścił chłopca i obudził małą biorąc ją za rękę. Beatka chwyciła dłoń mężczyzny zaspana nie bardzo orientując co się dzieje wokół niej.

- Dzień dobry ,kim pan jest- na twarzy Cieplaka malowało się zdumienie pomieszane ze strachem. – Dlaczego moje dzieci przyjechali z panem?
- Dzień dobry- przywitał się.- Wszystko panu wyjaśnię jeśli mi pan pozwoli i proszę nie wzywać policji. Nie jestem pedofilem ani porywaczem- mówił opanowany.
- Dobrze. Jasiek zabierz Betti do domu ,a ja porozmawiam z panem na osobności- powiedział zdecydowanym głosem.
Marek udał się za mężczyzną do ogrodu siadając na krześle zaczął się denerwować. Rozejrzał się po pięknym ,zadbanym ogrodzie. Kwitnących krzewach. Pnących się po murze różach w różnych odcieniach ,kwitnących cyniach ,lakach, piwoniach, Malezjach i innych kwiatach.
- Napiję się pan kawy?
- Chętnie.
Pod stolikiem chodził mały bury kot. Marek pogłaskał go czekając ,aż Józef przyniesie kawę. Chwilę to trwało.
- Dobrze to zamieniam się w słuch.
- Zacznę od początku. Nazywam się Marek Dobrzański jestem prezesem firmy odzieżowej przy Lwowskiej.
- Moja córka czytała o panu artykuł i rozważała podjęcie pracy w pana firmie.
- Poważnie? Nic mi o tym nie wiadomo. Pana dzieci spotkałem na stacji benzynowej uratowałem przed niezrównoważonym psychicznie człowiekiem. Zrobiło mi się ich żal ,a później odkryłem ,iż zakradli się do mojego auta więc kupiłem im po drodze parę rzeczy i odwiozłem do domu. To są naprawdę świetne dzieciaki. A szczególnie Jasiek to mądry, odważny chłopiec i niezwykle opiekuńczy w stosunku do siostry. Powinien pan być dumny z syna. Ja na pana miejscu bym był.
Józef zszokowany słuchał tego i nie dowierzał ,że dzieci trafiły na uczciwego i normalnego człowieka a nie pedofila czy jakiegoś zboczeńca.
- Panie Marku ,zastanawia mnie jedna sprawa.
- Tak?- ostawił filiżankę patrząc wprost na mężczyznę.
- Jak dzieci znalazły się w tamtym miejscu i dlaczego nie były z moją starszą córką Ulą.
- Nie wiem. Nie miałem okazji poznać Uli. Wykazała się sporą nie odpowiedzialnością ,żeby nie nazwaćgłupotą  dzieci bez opieki ,które błąkają się po nieciekawych miejscach.
- Ula zabrała je nad morze. Miała się nimi zajmować i zadbać ,żeby niczego im nie brakowało. W końcu jest dorosła i sądziłem ,że ma tyle rozsądku… Naprawdę mi za nią wstyd.
- Nie słusznie- uśmiechnął się lekko.- Dzieci są całe i zdrowe. A pana córka niech się tłumaczy.
- Oj będzie musiała. Ja muszę wiedzieć co tam się stało- odparł hardo.- Nigdzie nie pozwolę jej już z nimi jechać.
- I słusznie- poparł go Marek.- Nie powinienem się mieszać ,ale może ,gdy do pana córki dotrze jak postąpiła to coś zrozumie.
- Wątpię. Nie akceptuje małej odkąd się urodziła.
- Niedorzeczne. Dlaczego?
- Mama Uli była ciężko chora. Przerwała leczenie ,żeby urodzić zdrowe dziecko ,a Ula uważa ,że Betti…- przepraszam- uciął zmieszany i jednocześnie załamany.- Zwierzam się obcemu człowiekowi, ale nie mam z kim o tym rozmawiać.
Marek wysłuchał opowieści Józefa. Po czym pożegnał się z nim zostawiając na wszelki wypadek wizytówkę z numerem. Cieplak był miło zaskoczony tym kulturalnym i miłym gościem. Z miejsca go polubił i podziękował mu za opiekę nad dziećmi. Marek uśmiechnął się mówiąc ,że to fajne dzieciaki i dla niego to żaden problem. Zapytany o partnerkę lekko się spiął i odrzekł ,że jest sam. Pominął fakt ,bo przez tą dziwną sytuacje z Beatką i Jaśkiem całkiem o niej zapomniał i zauważył to dopiero w drodze powrotnej ,gdy włączył telefon i ujrzał dziesięć nieodebranych połączeń.

                                    *****

Rok później…
Wyprostowała nogi i lekko pomasowała sobie lekko lewą. Bolały ją strasznie plecy i ciągle czuła się głodna. Dziecko w jej brzuchu wierciło się ,bo nic dzisiaj jeszcze nie miała w ustach. Prycz nie należała do wygodnych. W nocy nie spała obawiając  się  ataku furii nowej więźniarki dzielącej z nią celę. Po policzkach spływały łzy ,otarła je i ułożyła się plecami do ściany drżąc lekko z zimna. Baśka rzucała kąśliwe uwagi dotyczące jej wyglądu. Nasłuchała się wygląda jak wieloryb i wiele gorszych rzeczy ,że jest puszczalską kurwą ,suką itp.
Załamany Józef nie wiedział jak wyciągnąć najstarszą córkę z aresztu. Sprawa aresztowania błyskawicznie rozeszła się po Rysiowie ,a Dąbrowska prawie nie opuszczała domu Cieplaków. Przynosiła obiady, proponowała pomoc w opiece nad Betti. W ciągu trzech miesięcy od aresztowania Uli, Marek był u nich kilka razy. Przywiózł  odrobinę słodyczy dla małej i Jaśka oraz kawę dla pana Cieplaka.
- Powiem ,że mam do pana dość nietypową prośbę- zaczął niepewnie Józef.
Marek spojrzał na niego i zwrócił się do Jaśka.
- Zabierz Betti do pokoju- dziewczynka niechętnie zeszła z kolan Marka. – A psyjdzie pan do pokoiku?
- Tak ,przyjdę jak będę odjeżdżał- powiedział z ciepłym uśmiechem.
- Ulę niesłusznie posądzili o handel narkotykami. To ten jej nowy chłopak z hotelu czy skądś. Znaleziono u niej w pokoju i zgarnęła ją policja. Ja wiem ,że to on jej podrzucił.
- panie Józefie to tylko pana przypuszczenia. Nie jest pan w stu procentach przekonany o niewinności Uli.
- Panie Marku…
- Mówiłem już proszę mi mówić po imieniu.
- Marku czy zawiózł by pan jej parę najpotrzebniejszych rzeczy? Ja pojechałbym ,ale Maciej nasz sąsiad jest w pracy ,a z dziećmi….
- Rozumiem. Niech pan powie tylko co ,a ja zawiozę akurat po pracy nie mam nic do roboty.
Paulina wyjechała do Włoch nie wspominając nic o powrocie. Pojechała do brata ,który otworzył tam własny biznes. Powiedziała ,że ich związek potrzebuje przerwy. Dobrzański nie chciał jej słuchać i znów wysłuchiwać o jej cudownym bracie ,który wbijał mu za ,każdym razem szpilę. Zwiesił głowę zastanawiając się jak powiedzieć rodzicom ,że nie są razem skoro naopowiadała im o przyszłym ślubie ,chociaż nawet się jej nie oświadczył.
Zatrzymał auto przed wielką więzienną bramą. Przyjechał tu wczoraj ,ale wrócił dziś otrzymując w końcu zgodę na widzenie. Chciał osobiście przekazać jej rzeczy z domu i ją poznać. Dla nich obojga miało to być pierwsze spotkanie i dość niezręczne.

Wysoki mężczyzna wprowadził ją w kajdankach i kazał usiąść przy stoliku. Marek już na nią czekał. Ojciec nie znał całej prawdy o aresztowaniu. Siedziała także za jazdę po spożyciu alkoholu w którym ucierpiał młody chłopak i jego matka. Chłopak ponoć nie ma czucia w nogach. Ula kryła swojego chłopaka mówiąc ,że to ona prowadziła ,a prawdą było ,że wystraszony tuż przed przyjazdem radiowozu policyjnego kazał jej się przesiąść niby ,że ona prowadziła. Złożyła fałszywe zeznania chroniąc chłopaka ,który był zwykłym oszustem. Pod kurtką ciąża nie była widoczna. Sławek okazał się zwykłym kryminalistą i gnidą. Zrobiła by dla niego wszystko. Myślała o wspólnej przyszłości. Porzucił ją dowiadując się o ciąży i wpakował  za kratki. W celi zrozumiała ile straciła i zatęskniła za wolnością aby wychować dziecko z dala od tego ohydnego miejsca. Nie usunęła ,nie przyjęła pieniędzy na zabieg od Sławka. Nie dal jej całej sumy tylko jej znaczną część ,ale oburzona powiedziała ,że tego nie zrobi. Nie przepadała za dziećmi ,lecz wolała je oddać niż zabić. Ostatnio rozważała ,iż gdyby była wolna wychowałaby by je jakoś  z czyjąś pomocą czy bez . Starałaby się by niczego jej lub mu nie brakowało. Nie znała płci. Nie chciała pomimo siódmego miesiąca.

- Dzień dobry- rzekł zajmując miejsce po jej przeciwnej stronie.- Jestem …
- Wiem kim pan jest. Rozmawiałam z ojcem. Proszę zostawić rzeczy i …
- Już to zrobiłem przed wejściem ,ale chciałem panią poznać- odparł nie zrażony jej ostrym tonem. Jego spojrzenie zatrzymało się na jej splecionych na brzuchu dłoniach.
- Pani ojciec nic nie…
- On nie wiem o ciąży i się nie dowie.
- Jak pani zamierza to  ukryć ?
- Nie wiem- zerknęła na swoją rękę .- Myślałam ,że moje życie potoczy się zupełnie inaczej. Sławek wydawał się porządnym człowiekiem. Nie poznałam jego rodziny i miał sekrety …
- Sławek to ten co wpakował panią do więzienia? Pani ojciec podejrzewa go o podrzucenie narkotyków do tego pokoju hotelowego. Znam świetnego adwokata on może panią stąd wyciągnąć tylko musi znać prawdę. Osoba z obsługi hotelowej zdecydowała się zeznawać. Ja chcę pani pomóc ze względu na pani ojca. Tak się składa ,że dziwnym zbiegiem okoliczności pan Józef jest dawnym przyjacielem mojego taty. Poznali się na jakimś obozie harcerskim.
- Harcerskim? Faktycznie są w albumie jakieś zdjęcia z obozu… zapomniałam o tym i nigdy o to nie pytałam.
- Ja też- przyznał Marek.- To zgodzi się pani wszystko opowiedzieć? Jutro mojemu koledze? Tu pani ma wizytówkę i proszę się nie stresować. Wyciągnę stąd panią. Więzienie to nie najlepsze miejsce na urodzenie i wychowanie dziecka.
- Dziękuję. To nie ja prowadziłam to auto tylko Sławek i do niego należały narkotyki znalezione w hotelowym pokoju. Przyjechałam do niego ,bo chciał się spotkać . Miałam nadzieję na jego  powrót do nas. Do mnie i dziecka. Byłam głupia. W samochodzie znaleźli prochy i wtedy przeszukali również mój pokój. Jemu udało się zwiać ,a ja nie miałam szans.
Opowiedziała mu prawdę pomimo ,iż go nie znała ,ale słyszała wiele o nim od jej ojca. Wzbudzał zaufanie i nie oceniał jej ,nie krytykował. Był opanowany ,nie podnosił głosu.
-Dlaczego nie wróciłaś po prostu do domu, gdy cię rzucił? Nie powiedziałaś o ciąży?
- Bałam się.  
Ps. Trudno było mi wrócić po dość długiej przerwie. Wypadłam z rytmu pisania opowiadań. Wiem ,że wspomniałam ,iż ze względu na niedawną  śmierć dziadka i brak czasu ni nie wstawię ,ale  naprawdę zatęskniłam za pisaniem.