Strona Główna

poniedziałek, 13 stycznia 2020

,, Pokochaj mnie'' 8 ostatni.

, Pokochaj mnie ‘’ 
Rozdział 8

UWAGA ! Treść dla ludzi o mocnych nerwach ,nie polecam wrażliwym ze względu na brutalne opisy. Na komentarze odpiszę później,bo jutro po południu
 jestem na badaniach w szpitalu.

Odrzuciła połączenie zastanawiając czy dobrze robi ignorując jego próby nawiązania z nią kontaktu. Odsłuchała wiadomość ,którą jej nagrał. W głowie wciąż miała wiele obaw dotyczących spraw ze Sławkiem. Obawiała się, że nie odpuści i będzie walczył w sądzie o wyłączną opiekę nad dzieckiem, o którym nagle sobie przypomniał, a wcześniej pragnął jak to się przeważnie mówi ,,pozbyć problemu’’. Nie zamierzała oddać mu małej, bo on nie nadawał się na ojca. Przehandlował własne dziecko oddać ją jakimś obcym ludziom, który nie sprostali zadaniu sprawowania opieki nad niemowlęciem zwłaszcza po ciężkim zabiegu i okazało się, iż nie nadają się na potencjalnych rodziców małej. Usłyszała płacz córeczki, który po minucie ustał. Jej oczy stały się wielkie, gdy ujrzała Beatkę siedzącą na tapczanie bawiącą się nową lalką, a Marek trzymał w ramionach uśmiechającą się do niego Zosię i dał jej do rączek pluszowego szarego króliczka z bardzo długimi uszami. Mała wydała z siebie radosny okrzyk. Marek  tak był pochłonięty zabawą z dzieckiem, że nie zauważył przyglądającej się mu Uli. Nie zorientowała się, że od czasu telefonu Marka minęła co najmniej godzina. 
- Co tu robisz? - Spytała. 
- Zadajesz to pytanie za każdym razem, gdy mnie widzisz. Bawię z twoją córeczką- odparł z uśmiechem. - Nie rozumiem, dlaczego zwlekasz by zakończyć wszystkie sprawy z Sławkiem. Ula coś musisz postanowić. 
- Betti idź sobie co tata robi, dobrze? 
- Marek a mogę narysować ci taką kartkę …na drogę? 
- Kolejną laurkę oczywiście – odparł Marek. - Narysuj też Ulę, bo będzie jej smutno. 
- Dobrze- wybiegła z pokoju, a brunet spojrzał na Ulę siedzącą na brzegu tapczanu.  
- Wiem. Sławek raczej nie odpuści, ale w sumie nie wiem na czym mu zależy, bo na pewno nie na dziecku.  
- Wystąp o prawo wyłącznej opieki nad małą – wstałby odłożyć Zosię do łóżeczka i położył obok niej zabawkę.
- Sławek jest potworem, ale jednocześnie ojcem małej. Marek jestem rozdarta, nie wiem co mam zrobić, bo pragnęłabym, żeby on nie okazał się podłym draniem I kryminalistą. 
- Ula… 
- Milcz. Zosia jest jeszcze malutka, ale szybko urośnie, a ja muszę myśleć o jej przyszłości. 
- Zapomniałaś, że twoje życie też jest ważne, a ja chciałbym być częścią tego życia- odważnie spojrzał w jej oczy, które na moment się za szkliły. 
- Bardzo piękne, ale to tylko słowa. 
- Wiesz, że mi na tobie bardzo zależy i będę o ciebie walczył- wziął jej ręce w swoje.
 - Kocham cię i pokochałem również twoją słodką córeczkę. Ona jest wspaniała i chciałbym być obecny w życiu was obojga. 
- Marek ja nie jest na to gotowa- rzekła nagle wstając.  
Kazała mu wyjść, gdy kładła małą na przewijak, ale nie wyszedł. Chciał dokończyć tą rozmowę, ale Ula najchętniej uciekłaby jak najdalej. W głowie miała istny mętlik. Co ja mam zrobić? Dać szansę Markowi, którego nie darzę uczuciem czy poczekać na drania Sławka licząc naiwnie na jego przemianę i chęć stworzenia ze mną I córką rodziny? Marek nie ma wątpliwości, on wie czego chce w przeciwieństwie do mnie. A co, jeśli po jakimś czasie uświadomi sobie, że nie chcę opiekować się małą, bo to nie krew z jego krwi? Chociaż są pary, które adoptują dzieci I są w stanie pokochać je jak własne. Ja nie wiem czy bym potrafiła, a Marek to potrafi, bo pokochał Zosię. Widywał ją wcześniej w szpitalu, nawet wtedy, gdy ja byłam jeszcze za słaba by wstać z łóżka.  
- Kochanie… 
- Nie jestem twoim kochaniem- odpowiedziała trochę zbyt szorstko.   Poczuła suchość w gardle i musiała napić się szklanki wody. Przez nieuwagę zbiła naczynie ,a szkło wbiło się w rękę ,a krew spływa po jej ręce skórze tworząc bordowe plamy. Marek przerażony pobiegł po apteczkę i owinął jej rękę. Nie chciała do szpitala, chociaż bandaż przesiąkał. Przemyła jeszcze raz ranę pod bieżącą wodą i założyła drugi.
- Powinniśmy jechać do szpitala.
- Nic mi nie będzie. Kiedyś się strułam ,wczoraj leciała mi krew z nosa ,a dziś przecięłam u mnie to norma.
- To nie jest normalne. Jak zatrułaś?
- Przepraszam, ale to silniejsze ode mnie.  
- Marek, proszę cię nie poruszajmy tego tematu. Uważam, że powinieneś już pójść. Ktoś pewnie na ciebie czeka. Dziś wigilia. 
- Nie. Mama z ojcem pojechała odwiedzić siostrę z mężem do Malborka tam zostaną na święta, a ja nie mam z kim ich spędzić. 
- W takim razie zostań z nami na wigilii- do rozmowy włączył się Józef wchodzący akurat do pokoju najstarszej córki. 
- Tato…-usiłowała zaprotestować. - W sumie to dobry pomysł- dodała z namysłem. 
- Naprawdę? 
- Tak. 
- To ja zostawię was samych- wycofał się z pokoju.  
- Dziękuję- spojrzał na Ulę z wdzięcznością, a ona jakby się zawiesiła wpatrując się w jego szare tęczówki I przenosząc wzrok na jego nos, potem usta, które się do niej uśmiechały, a w policzkach ukazały się dwa słodkie dołki, od których zrobiło jej się gorąco. Ma czarujący uśmiech i te oczy… w dodatku jest cholernie przystojny. Stop o czym jak myślę? A Sławek to parszywa menda, która mnie wykorzystała, porzuciła I pragnęła zniszczyć. Przez niego straciłam prawie dziecko, odebrał mi ją, wsadził do więzienia. Nie mogę tak tego zostawić.  
- Ula wszystko w porządku? 
- Pomożesz mi zyskać wyłączną opiekę nad małą. Chcę też wystąpić o zakaz zbliżania się do mnie. Chcę by nigdy nie wyszedł z więzienia za krzywdy mi zrobione. Zasłużył na to co najgorsze. 
- Czyli chcesz zemsty? 
- Owszem. Nie puszczę mu tego płazem. Na żadne ugody z nim nie idę.  Nici porozumienia nie będzie. 
- Waleczna Ula tego chyba jeszcze nie było- zaśmiał się, a kobieta mu zawtórowała. Dotknęła jego ramieniu i przysunęła się bliżej patrząc na niego, a on musnął jej usta. Tą intymną chwilę należących tylko do nich przerwało wtargnięcie Betti z rysunkiem i zaczęła opowiadać co znajduje się na obrazku. Marek posadził sobie ją na kolana i uważnie słuchał czasem zadając pytania, a później rysowali razem przy stole, a Ula tymczasem zajęła się gotowaniem. Szukała pretekstu by opuścić to pomieszczenie i nie musieli poruszać tego tematu. Trochę ją zaskoczyło to, że pocałunek wywołał tak gwałtowne emocje zupełnie inne ni te ze Sławkiem, a całując się z Markiem czuła, jak unosi się nad ziemią. W jego objęciach poczuła chwilowe szczęście.    tego coś być, ale bała się ponownie zaufać mężczyźnie. Lepiąc pierogi zaczęła wszystko analizować i doszła do wniosku, że Sławek był palantem, szują, oszustem, manipulatorem i nie potrzebnie zaczynała z nim znajomość, a najbardziej żałowała, że z nim sypiała. Tylko jednego nie żałowała, że ma córkę, którą kocha. Tylko o młodszą siostrę traktowała z dystansem. Uświadomiła sobie, iż nie kocha Wrońskiego. Uczuć do Marka nie umiała określić. Ręka mocno ją bolała. Woda w zlewozmywaku zrobiła się ciemnoczerwona. Słysząc kroki wylała ją i poszła do łazienki gdzie ponownie zawinęła rękę. Zrobiło jej się słabo i upadło. Józef wieszał lampki na zewnątrz . Jasiek gdzieś poszedł ,a Marek pilnował Beatki. W końcu znalazł ją w kuchni. Miała bladą twarz. 

-Pomóc ci w czymś ?- zapytał stojąc w progu. Uważnie się jej przyglądał. 
- Nie, doskonale sobie radzę i nie musisz mnie wyręczać. Zgodziłam się, żebyś został na wigilii tylko wyłącznie z powodu mojego ojca. Sama bym cię nie zaprosiła i proszę nie przychodź tu więcej. Mała nie jest twoja tylko moja i Sławka. To jemu przysługują prawa rodzicielskie nie tobie.  Znaczy niedługo nie będą, bo mu je odbiorę. Zosia się do ciebie przyzwyczai i jeszcze błędnie stwierdzi, że jesteś jej ojcem, a ja tak nie chcę. Ona już nie ma ojca.
 -On się nią nie zajmie. Nie zapewni jej bezpieczeństwa. 
-To akurat mogę zrobić ja, bo jestem jej matką.  
-Nie dasz mi szansy? Nie- pokręciła głową i spojrzała mu w oczy. - Między nami nic nie ma.  
Moje uczucia w tym momencie są najmniej ważne liczy się dobro dziecka. Nie chcę podjąć znów złej decyzji. Już się sparzyłam i nie zamierzam zrobić tego po raz kolejny. Teraz wydaje się mu, że jest w stanie traktować ją jak swoją córkę, ale później może mówić ,że nic go nie obchodzi ,bo to nie jego dziecko.  
- Ty do niego nadal coś czujesz? - Ni to zapytał ni to stwierdził. 
-Tak- skłamała uciekając wzrokiem gdzieś w bok. 
Pomógł jej przy przygotowaniach do kolacji wigilijnej. Beatka stała w oknie wypatrując pierwszej gwiazdki, lecz na dworze padał deszcz i na próżno by jej szukać na zachmurzonym niebie. W końcu zasiedli do stołu. Józef przeczytał fragment pisma Świętego jak to mieli w zwyczaju i przystąpili do dzielenia się opłatkiem 
-Życzę ci byś znalazła męża, który pokocha Zosię jak swoją córkę- powiedział do najstarszej latorośli dyskretnie zerkając na Dobrzańskiego.  
-A ja życzę ci tato, abyś nie chorował i zawsze miał czas dla bliskich. Mógłbyś też pomyśleć jeszcze o kimś z kim byłbyś, aż do ostatnich chwil życia. 
-Córcia ja już za stary jestem na randki i poznawanie kogoś- odparł zawstydzony. - Kto zechce wdowca z trójką dzieci w tym dwoje jest niepełnoletnich.  
Do Uli niepewnie podszedł Marek. Spojrzał na nią dopiero znajdując się blisko niej. Stali naprzeciwko siebie w ciszy. Józef dzieląc się opłatkiem z Beatką zerkał na tą dwójkę. 
-Bądź szczęśliwa tego ci życzę z całego serca byś znalazła swoją miłość i stworzyła dla małej prawdziwą rodzinę. Jeśli byłaby szansa chciałbym, abym to ja był twoim księciem z bajki. 
- Nie jesteś nim i nie będziesz. Nigdy nim nie będziesz. Jest wigilia i nie wypada życzyć niczego złego, ale chcę byś zapomniał o mnie i znalazł sobie wreszcie kobietę i ułożył sobie życie.  
Przełamali opłatek i zasiedli do stołu nie odzywając się do siebie. Kolacja mijała w kompletnej ciszy, dopóki Józef nie wstał od stołu i nie włączył kolęd. Betti śpiewała trochę fałszując, a reszta nie była w nastroju do świętowania. Markowi bardzo smakowały potrawy, ale widząc chłodny wzrok Uli pożegnał się szybko uściskał Beatkę i na koniec zajrzał do maleńkiej Zosi. Na schodach zatrzymał go jeszcze Jasiek. Kazał mu wracać do domu, bo się przeziębi i by był grzeczny.  
- Dobrych świąt malutka. Mam nadzieję, że twoja mamusia zmieni zdanie i będę mógł ciebie i twoją mamę zabierać na spacery, a tym czasem bądź zdrowa i kochaj rodzinę, bo ona jest najważniejsza- wyszeptał stojąc przy łóżeczku. Dziecko wpatrywało się w jego twarz zbyt małe by zrozumieć jego słowa, ale małej przypadł do gustu łagodny głos ,którego w ogóle się nie bała. Słyszała go już kila razy.  Późno dotarł do rodziców. Przywitała go gospodyni. Na kolację już nie zdążył, ale matka z ojcem jeszcze nie spali siedząc przy kominku i wręczając sobie nawzajem prezenty.  
-O Marek, a co ty tu robisz? Miałeś być dopiero po świętach. Mówiłeś ,że wyjeżdżasz.
- Wyjeżdżam ,ale na sylwestra i nie sam.
- A z kim ?
- Ulą.
- Nie mówiłeś o niej.
Marek opowiedział rodzicom jak ją poznał i nie ukrywał również tego ,że ma ona córkę. Byli trochę zaskoczeni ,ale uznali ,że sam wybierze. Raz już wtrącali się do jego związku i na dobre to nie wyszło. Chcieli ją poznać i jej córkę także.
-Przyjechałem trochę wcześniej. Nie cieszycie się? 
-Oczywiście, że cieszymy- matka pocałowała go w policzek i uściskała. - Zostaniesz na noc nie ma mowy byś jeździł o tej porze. 
-A właśnie o to miałem pytać. Mam dla was prezenty. Dlaczego nie pojechaliście do rodziny do Malborka?
- Mają jelitówkę i nie chcą nikogo zarazić. 
- Aha 
- Nie musiałeś przywozić prezentów- rzekł ojciec, gdy podawał mu starannie zapakowaną paczkę.
- Chciałem wam je zostawić ,bo nie wiedziałem ,że was zastanę.  
Odwinął ją i wyjął z pudełka piękny zegarek. Podziękował synowi i jemu również wręczył prezent. Zestaw głośno mówiący. Przydatna rzecz, jeśli prowadząc auto odbiera się telefon. Helena dostała od męża komplet ładnych szmaragdowych kolczyków, a od syna dwa bilety do teatru na spektakl, na który dawno chciała pójść z mężem i biografie ulubionej wokalistki.  
      ***** 
Ula cieszyła się z prezentu jaki dostała. Od ojca książkę ulubionego autora i coś słodkiego. Beatka dostała od Marka nową lalkę, która mówi, pije i sika i wielką czekoladę. Od siostry otrzymała pluszowego misia, a od taty nowe kredki i kolorowankę. Ulę zaskoczyło, że Marek miał prezent nawet dla małej pluszowego niedźwiadka i błękitną sukieneczkę, która była jeszcze za duża. Józefowi wręczył butelkę alkoholu, a Uli kwiaty i piękną bransoletkę. Jasiek bardzo ucieszył się sterowanego samochodu, który dostał od Dobrzańskiego, nowej bluzy od Uli i komiksu otrzymanego od ojca. 
Ula posprzątała po kolacji zajrzała do małej. Nakarmiła ją i przewinęła umieszczając w nosidełku, które postawiła na podłodze w kuchni i zabrała się za zmywanie naczyń. Jasiek czytał w swoim pokoju nowy komiks, a Beatka oglądała bajkę o Bożym Narodzeniu. Na dwunastą mieli iść na pasterkę całą rodziną. Obawiała się tylko, że Zosia będzie płakać w kościele. 
Kilka dni po wigilii Dobrzański odwiedził rodzinę Cieplaków. Niespodziewanie zaproponował Uli wyjazd w góry. Jutro przypadał sylwester Ula zdążyła już mu wyjaśnić ,że okłamała go mówiąc ,że nadal kocha Sławka.
-Marek ja nie wiem czy to dobry pomysł- wahała się. - Nie byłam w górach od czasów licealnych. Nie jeżdżę na nartach, aż tak dobrze. 
-Nie żartuj. Możemy podziwiać okolice, uczestniczyć w góralskiej zabawie sylwestrowej. Przywitać w pięknych okolicznościach przyrody Nowy rok.  
A kto zajmie się małą? 
- Twój tata? 
-Okey jedziemy tam przecież tylko na weekend.  
-Zgadza się. Naprawdę się zgadzasz? - Zapytał. 
-Tak- musnęła jego usta zawieszając ręce na jego szyj. - Pojadę tam z tobą - dodała co ucieszyło jeszcze bardziej Marka. Nie wiedzieli niestety, że los bywa okrutny i wcale nie ma ich w swoich planach. 
Ula spakowała niewiele rzeczy tylko najpotrzebniejsze. Bardzo cieszyła się na ten wyjazd w Bieszczady. Józef dawno jej takiej nie widział. Nie pamiętał czy kiedykolwiek chodziła z tak wielkim uśmiechem na ustach. Tęskniła za nim, gdy nie widzieli się przez te parę dni. W nocy nie mogła spać. Wymienili między czasie sporo wiadomości, w których on pisał jak bardzo ją kocha i chce z nią być. Uwierzyła mu i postanowiła dać tą szansę. Sama nie wiedziała co czuję, ale nie był jej obojętny.  
Zjawił się punktualnie. Ubrała się ciepło i przywitała go pocałunkiem długim i namiętnym, aż Józef wychodząc z kuchni chrząknął.  
-Przepraszam - wyszeptał Marek pewien, że nie powiedziała o niczym ojcu, a wyjazd nazwała przyjacielskim.  
-Spokojnie Marek. Powiedziałam tacie co do mnie czujesz i o tym, że postanowiłam zaryzykować i dać ci szansę, bo nie jesteś mi obojętny. 
- Doprawdy. 
-Tak, to co czuję...ja... 
-Ula przywieziesz mi ciupagę? 
- A po co ci? - spytała brata. 
- Na pamiątkę. 
 -Nie wiem. Może przywiozę ci co innego.  
-Uważaj tam na siebie i ty Marku również- zwrócił się do nich obojga senior Cieplak. 
-Dobrze. 
Dojechali na miejsce na czas. Nie mieli opóźnień. Marek jako dżentelmen pomógł jej z walizką i weszli do górskiego pensjonatu, gdzie mieli zarezerwowany pokój. Ula zdziwiła się, że wziął dwuosobowy zamiast dwóch pojedynczych. Zjedli grochówkę po czym rozpakowali się, odświeżyli i położyli na jednym łóżku nie mogąc zasnąć. Ula przysunęła się do niego, gdy już spał i patrzyła na jego twarz pogrążoną w głębokim śnie. Podparła się na łokciu przyglądając się mu. Wyglądał tak bezbronnie i był przystojny. Jego długie ciemne rzęsy rzucały lekkie cienie na policzki, a włosy opadły na czoło. Odgarnęła je delikatnie. Coś zamruczał pod nosem. Nie zrozumiała. W końcu i ona zasnęła. Obudziła się przytulona do jego ramienia, a rękę miała na jego brzuchu, a drugą na klatce piersiowej.  
Po długich wędrówkach bolały ich nogi i nie mieli na nic siły. Wcześnie położyli się spać. To tam w górach Ula zaczęła podejrzewać, że zakochuje się w nim. Wrócili z weekendu zadowoleni. Mieli wspólny pokój i łóżko, ale do niczego między nimi nie doszło. Dla Uli było to za wcześnie.
 Od tamtej pory spotykali się regularnie. Ula zakochała się w Marku i planowali wkrótce zamieszkać w trójkę. Marek, Ula i Zosia. Dobrzański dużo czasu spędzał z córeczką Uli i nie przeszkadzało mu, że nie jest to jego biologiczna córka, chociaż czasami miewał chwilę, że pragnął by tak było. Wiedział, że niestety nie będzie. Pewnego dnia Ula źle się czuła. Wysłał ją do lekarza. Przestraszył się, że może być chora. Lekarz wykluczył ciążę, a badań dalszych nie robiła. Ona myślała, że jest w ciąży, ale nie była.  Zaś Marek postanowił zrobić badania okazało się, że ogólnie jest zdrowy ,ale okazało się ,że jedne wyniki go zaniepokoiły. Okazało się, że jest całkowicie bezpłodny. Ukrył ten fakt przed Ulą. Nie wierzył w tą diagnozę.   
 Mimo wszystko pragnął z nią zamieszkać, później sformalizować ich związek.
  
Rok później... Sylwester.  

Po śniadaniu wyszli na stok narciarski pojeździli trochę, następnie zjedli obiad i nim się obejrzeli, a zrobiło się późno. O północy stali z kilkoma ludźmi w otoczeniu pięknych szczytów górskich pokrytych śniegiem. Ktoś podał im kieliszki z szampanem.
  
-Wszystkiego najlepszego kochanie- rzekł Marek i złożył na ustach Uli delikatny pocałunek. - Wszystkiego najlepszego w Nowym roku- powiedziała, gdy na niebie rozbłysły fajerwerki. 
- Kocham cię - wyszeptała mu wprost do ucha. 
-Ja ciebie też kocham, dlatego - podał jej swój kieliszek. 
- Marek co ty robisz? 

Ukląkł przed nią na kolano i zaczął swój monolog.
-Kocham twoje oczy, gdy się do mnie śmieją, kocham twoje dłonie, gdy mnie czule dotykają, kocham twe cudowne usta, kocham twoje humorki po prostu całą ciebie. Pokochałem również twoją córeczkę i wiem, że nie jestem jej ojcem, ale chciałbym ją wspólnie z tobą wychować na mądrą i pękną kobietę taką jak ty.  
Ula była wzruszona tą przemową Marka. Ludzie na nich patrzyli.  
-Marek wstań.
-Czy zostaniesz moją żoną? - zapytał poważnym tonem. Klęczał na śniegu czekając na jej odpowiedź.  
-Tak- odrzekła nim się zorientowała na jej dłoni znajdował się śliczny pierścionek z białym oczkiem.
Po zabawie sylwestrowej obudziła się dopiero w południe. Marka nie było w pokoju. Zeszła na dół, ale tam też go nie zastała. Od górala dowiedziała się, że parę osób wyruszyło z przewodnikiem w góry. Nie miała pojęcia, że Dobrzański umie się wspinać. Dochodziła osiemnasta, a ona nie dostała żadnej wiadomości od narzeczonego. Zaręczyny były sporym zaskoczeniem dla Uli, ale bez wahania zgodziła się. Nastała noc, a Marek nie wrócił.  
Zrozpaczona czekała na niego, ale ludzie, którzy poszli w góry także nie wrócili. W radiu mówili o złej pogodzie i lawinach. Potem coś zerwało sygnał. W pensjonacie nastała całkowita ciemność. Zapaliła świeczki i czekała na wieści o ukochanym umierając z niepokoju. Rano strasznie bolała ją głowa ledwie doszła do łazienki. Znów męczyły ją te cholerne mdłości. Siedziała  tak przy toalecie z przyklejonymi do twarzy włosami, blada jak ściana. Rozpłakała się i szarpnęła za włosy ,a kępka ich została jej w dłoni. Przeraziła się ,ale w tym momencie nie zastanawiała się nad przyczyną ich wypadania. Nie zauważyła też ,że jej waga drastycznie spadła. Co prawda miała lekko większy brzuch i myślała ,że to normalne będąc w ciąży ,bo test ,który robiła wyszedł pozytywnie. Z informacją tą postanowiła poczekać ,aż pójdzie do lekarza i dopiero wtedy zamierzała powiedzieć Markowi.  
Następnego wieczoru znaleźli sine ciało przysypane grubą warstwą śniegu. Mężczyzna nie miał przy sobie dokumentów na szczęście nie był to Marek, ale nagle obok zauważyli fragment ubrania przysypanego białym puchem. Człowiek ten miał złamany nos, odmrożone ciało i pogryziony brzuch skrawki skóry znajdowały się na śniegu. Ratownik górski ,który widział wiele nie mógł znieść widoku wnętrzności na wierzchu i zwymiotował. Widok był okropny.  Pełno krwi, pogryzione ciała ,niektóre były całe,ale krążyły wygłodniałe zwierzęta ,które rozszarpywały ludzi ,znajdowały pod śniegiem ciała i je uszkadzały.zmarznięte i martwe. Nikt nie przeżył w dodatku w górach    zajęli się odgarnianiem śniegu by sprawdzić kto to jest. Gdy Ula ujrzała twarz z sinymi ustami i podobny szalik, który kupiła Markowi pod choinkę zrobiło się jej ciemno pod oczami i zachwiała się. Podeszła i wtedy rozpoznała, że to nie on.  
Mimo to nie sądziła by przeżył i gdzieś tam pod śniegiem znajduje się jego martwe ciało. 
- Kocham cię i zawsze będę- Wiatr niósł jej słowa. 
Wiedziała, że nigdy jej już nie odpowie przekonana, że on leży gdzieś pod śniegiem. Nie zostanie jej mężem, a Zosia nawet nie będzie go pamiętać. Tak dobrze zastępował jej prawdziwego ojca. Byli razem szczęśliwi mieli plany i marzenia do spełnienia. Marzyła o założeniu białej sukni. Ledwie została jego narzeczoną, a już musi go żegnać. Zamiast białej sukni założy czarną na tą myśl zrobiło się jej niedobrze. Odeszła kawałek i zwymiotowała. Wtedy zawitała w jej głowie myśl, że może być w ciąży. Miesiączka jej się mocno spóniała. Tak skupiła się na wyborze mieszkania, że nie domyśliła się wcześniej, że może być znów przy nadziei. Została, dopóki nie znaleziona wszystkich ciał osób, które tamtego feralnego dnia wyruszyli w góry.  Następnego ranka znaleźli jego martwe ciało. Przerażająco białą twarz z sinym nosem, ustami i cieniami pod oczami. Na czole miał przyschniętą krew, we włosach również. Gdy zapakowywali go w czarny worek na śniegu tam, gdzie się znajdowało wcześniej jego ciało była wielka bordowo- czarna plama. Na głowie miał wielką ranę.  
 Z jednej nogi wystawała kość. Ktoś odwrócił wzrok na ten widok. 
 Jego ciało znajdowało się poza szlakiem między skałami. But utkwił musieli użyć specjalnych narzędzi by skuć fragment skały i lód.   U jednej ręki brakowało dwóch palców wyglądały jak odgryzione przez dzikie zwierzę. Rana na nodze rana była poszarpana. A na jednym policzku miał dwie mocne rysy. Nie mogła patrzeć na niego w takim stanie. Poczuła silne torsje.   

         ***** 
Po powrocie z gór udała się do lekarza, który nie potwierdził jej obaw. Nie była w ciąży. To co usłyszała sprawiło, że niemal upadła. Nigdy nie pomyślałaby, że te dolegliwości to sygnał poważnej choroby. Dowiedziała się, że ma raka. Czwarte stadium jelita grubego. Faktycznie bolał ją brzuch, ciągle wymiotowała, kręciło jej się w głowie, nie mogła nic jeść i czuła silne zmęczenie.  Narzekała też na zapachy i bóle stawów, ale nie uważała tego za coś niepokojącego, a właśnie ciążę. Zmarła cztery i pół miesiąca po usłyszeniu diagnozy. Nie było dla niej ratunku. Pochowana była w grobie obok Marka. Nie zdążyła zostać jego żoną, ale takie miała ostatnie życzenie, a ojciec je spełnił.  
 - Zosia w wieku siedmiu lat trafiła pod opiekę Heleny i Krzysztofa wraz z Beatką. Zaopiekowali się nimi jak niegdyś Pauliną i Aleksem znajdującymi się obecnie we Włoszech. Bardzo przeżyli śmierć Marka.  
Jasiek po maturze wyjechał do Anglii tam znalazł dziewczynę i z nią zamieszkał, a Józef zmarł na serce. Zosia nie pamiętała mamy, ale dziadek zdążył jej nieco o niej opowiedzieć. Nie znała też biologicznego ojca, bo wciąż siedział w więzieniu, a Marka również nie pamiętała, bo zmarł kilka miesięcy przed Ulą. Zofia, mimo że nie miała żadnych zachowanych wspomnień z Markiem uważała go za ojca, a Helenę i Krzysztofa za dziadków. Polubiła też bardzo opiekunkę, a Beatkę taktowała jak siostrę. Często przychodziła na grób Uli i Marka i opowiadała im o swoim życiu mając nadzieję, że patrzą na nią z góry i są z niej dumni. Po studiach planowała zacząć pracę w firmie Febo&Dobrzański. Ula pokochała Marka, lecz za szybko oboje musieli odejść. Zosia ukończyła studia z wyróżnieniem i Krzysztof po zawale musiał się oszczędzać przejęła fotel prezesa. Tam poznała miłość swojego życia. Dyrektora finansowego blondyna o jasnoniebieskich oczach. Mateusz odwzajemnił jej uczucie i byli szczęśliwi razem rządząc firmą.  
Koniec!    

11 komentarzy:

  1. Oj, takiej smutnej wersji losów Uli i Marka to chyba nie było. Justynko mam wrażenie, że kończyłas to bardzo szybko. Z poprzedniej części nie wynikało, że będzie koniec. No ale jest. Bardzo smutne, ale piękne. Odeszli oboje, jedno za drugim w momencie gdy ich miłość rozkwitla i całe życie było przed nimi. Cudowna postawa seniorów Dobrzanskich. Zaopiekowali się maleńką Zosia, choć nie była ich rodzona wnuczka. Wychowali ją na piekna i mądrą kobietę i na koniec oddali w Jej ręce dorobek swojego życia, firmę. A Ona w niej znalazła miłość. Choć poryczalam się jak bóbr to bardzo dzidziusia i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ups ,w ostatnie zdanie wkradł się chochlik, ma być - choć poryczalam się jak bóbr to bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie. 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończyłam to faktycznie szybciej niż zamierzałam,a to dlatego ,że po tym jak padł mi komputer zniknęła mi rozpiska i fragmenty scen , które miały pojawić się w tym opowiadaniu. Utraciłam po prostu wiele danych. Nagle poczułam znużenie tą historią. Zakończenie nie jest takie jakiego by się wszyscy spodziewali. Odeszli jedno po drugim ,ale to dlatego, że Ula była śmiertelnie chora i zdiagnozowana była bardzo późno. Istnieją przypadki gdy lekarze stawiają nietrafne diagnozy ,a człowiek opada coraz bardziej z sił i gdy odkrywają przyczynę takiego stanu jest już za późno.Z Markiem obeszlam się dość brutalnie,ale ten pomysł był nagły nie planowałam wcześniej w ten sposób go uśmiercić,bo początkowo miał tylko zaginąć , chociaż na końcu i tak miał umrzeć. Historia nie wesoła,ale definitywnie zakończone. Teraz w planach zakończenie opowiadania o singielce.Pozdrawiam i dziękuję za wpis.😘🌸

      Usuń
    2. Cieszę się, że wracasz do Singielki. Ja z przyczyn losowych zaczynałam od Singielki i totalnie sfiksowalam na punkcie głównej czwórki (reszta też odjazdowa). Brzydule zobaczyłam dopiero jakieś 3-4 lata temu jak była powtórka po tej dłuższej przerwie. No i odleciałam do grona brzydulomaniakow😊 Blogi odkryłam też stosunkowo późno (czego bardzo żałuję)Teraz staram się być na bieżąco i nadrabiam zaległości. Te opowiadania o Uli i Marku (bo głównie na nich się skupiam) są cudowne. Wasza pomysłowość i finezaja nie zna granic. Z jaką czułością, a czasami pikanteria (ale nie wulgarnie) opisujecie ich miłosne uniesienia, aż człowiekowi żal, że przewinęło z wiatrem 🤗 Dziewczyny czapki z głów za waszą radosną twórczość i tylko mi żal, że nie mogę komentować tych zaległych opowiadań ☹️ No cóż moja wina, gapa że mnie 😊Pozdrawiam serdecznie i życzę twórczej weny na dalsze opowiadania 😘

      Usuń
    3. Wielka szkoda,że usunęli blogi na Onecie i do niektórych opowiadań nie można już wrócić, mam na myśli te o brzyduli ,ale nie tylko. Ja brzydulę zobaczyłam dopiero w 2011 roku i dopiero od jakiegoś tam odcinka i dopiero w wakacje i wtedy to ogòlnie nie był najlepszy czas na oglądanie takich seriali. Rok później obejrzałam w całości w internecie.Blogi odkryłam jakoś mniej więcej właśnie w tym czasie i zaczęłam najpierw tworzyć videoklipy na YouTube ,a dopiero później pisać bloga. pisanie bardzo mnie wciągnęło już w zasadzie zaczynałam od pamiętnika i pisania do szuflady. Niektórzy pięknie piszą nawet o zwykłej codzienności mi to nie zawsze wychodzi.A do Singielki przekonałam się ,gdy obejrzałam ja raz jeszcze z siostrą. Bardzo polubiłam serial tylko jedynie szkoda ,że Natalia i Mikołaj mieli tylko kilka scen i nie tworzyli w serialu pary ,ale u mnie na blogu jest inaczej. Ostatnio moje zdrowie trochę podupadło ,ale nie zamierzam na razie całkowicie rezygnować z pisania. Mam nadzieję,że nie będzie takiego momentu gdy będę musiałam zamknąć bloga. Takie komentarze jak twój dają pozytywnego kopa do działania, motywują. Tak w opowiadaniu w Singielce stworzyła się główna czwòrka.Bardzo dziękuję za wpis.😘

      Usuń
  3. Cóż, szkoda,że już koniec. Smutny i wzruszający rozdział. W końcu Ula zrozumiała, jak ważną częścią jej życia był Marek. Oboje odeszli, choć mogli wieść piękne życie.Dobrze chociaż, że Zosia i Beatka doznały więcej szczęścia. Dobrzańscy seniorzy zaopiekowali się nimi wspaniale.
    Dziękuję i pozdrawiam serdecznie, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,cudowna postawa seniorów Dobrzańskich.Makowi nie dane było zaznać szczęścia przy boku Uli byli razem ,ale dość krótko,bo życie ich brutalnie rozdzieliło . Obawiam się hejtow po takim zakończeniu zwłaszcza,że nie oszczędziłem głòwnych bohaterów.Na szczęście miała szansę Zosia córka Uli.Biologiczny ojciec nigdy się nią nie zainteresował zaś Helena i Krzysztof traktowali ją jak rodzoną wnuczkę. Ula wreszcie pokochała Marka tylko dla niej było za późno,a on zginął tragicznie. Dzięki za komentarz.Pozdrawiam serdecznie 😉

      Usuń
  4. Wstrząsające zakończenie tej historii, którego chyba nikt się nie spodziewał. Pozostał tylko żal i wielkie rozczarowanie, że taka piękna miłość zakończyła się w tak tragiczny sposób. Marek zatracił instynkt samozachowawczy idąc w góry podczas tak niesprzyjających warunków pogodowych. Nie pomyślał jak bardzo wówczas zwiększa się ryzyko a maleje szansa szczęśliwego powrotu. Nie powinien był iść. Zaręczył się i miał plany. Powinien był zostać przy Uli a nie pchać się w śmiertelną, górską pułapkę. Ulę zwiodła zbytnia pewność siebie, że jest w ciąży i przez to nie szła do lekarza. Gdyby nie zbagatelizowała objawów, być może udałoby się jeszcze coś zrobić a mała Zosia nie straciłaby matki. Dobrzańscy zachowali się wspaniale wobec osieroconych Cieplaków a Zosię wykształcili i scedowali na nią firmę.
    Ula i Marek chcieli żyć razem a tymczasem leżą obok siebie we wspólnej mogile. Dramatyczny finał.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie czytając to długo nie mogłaś się otrząsnąć po tych dramatycznych wydarzeniach, które spotkały dwòjkę głòwnych bohaterów,a najbardziej Marka. Nie zachował on instynktu samozachowawczego i zginął ,ale sądził ,że zginie. Ktoś go namówił na wyprawę on posłuchał i źle skończył swój żywot.Mieli wiele planów i marzeń , które się nie spełnią ,ale czasami życie jest bardzo okrutne. Dla nich takie się właśnie okazało. Nie zawsze kończę happy endem.Ja wiem ,że to opowiadanie i mogłam dać im szansę na bycie razem w szczęściu i dobrobycie. Mogli wiele przeżyć, zobaczyć, osiągnąć. Dziękuję, że mimo wszystko przeczytałaś i skomentowałaś ten rozdział.pozdrawiam 😉

      Usuń
  5. Życie jak widać potrafi doświadczyć nas bardzo okrutnie. Najpierw Cieplak stracił żonę a dzieci matkę. W pewnym momencie historia zatoczyła koło również Ula umiera jak jej mama na raka.
    Ale i przedstawiasz coś bardzo ważnego, że powinno się iść za głosem serca od początku. Ula tak długo broniła się przed uczuciem do Marka, że w końcu nie nacieszyli się sobą.
    Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie i czekam na kolejne.
    Cieplutko pozdrawiam we wtorkowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto posłuchać głosu serca. ,,Śpieszmy się kochać ludzi oni tak szybko odchodzą '' .Ten cytat doskonale tu pasuje. Ula i Marek nie zdążyli nacieszyć się swoim szczęściem ,a malutka Zosia nie zdążyła dobrze poznać swojej mamy ani swojego ,,nowego tatę'' ,którym Marek dla niej miał być w sumie zastępował ,ale bardzo kròtko nie dane było mu dłużej ,a pokochał Zosie jak swoją córkę. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam cię serdecznie 😉

      Usuń