Przepraszam za dłuuugą przerwę i mam nadzieję ,iż ta mini się przypadnie komuś do gustu. Pozdrawiam 😊
Kwiaciarka
wykazała się sporą życzliwością wobec kobiety zamawiającej na ostatnią chwilę
bukiet ślubny. Zestresowana przyszła panna młoda zadzwoniła do matki przyjaciela pytając o
postępy w przygotowaniu menu na wesele. Nie planowała hucznej imprezy liczącej
sto czy dwieście osób ,a kameralne przyjęcie
w ogrodzie. Pogoda sprzyjała zabawie na dworze , w razie nagłej jej
zmiany mogli przenieść się do sporego salonu. Po remoncie dom stał się
przytulniejszy i piękniejszy. Wszędzie królowały ciepłe barwy jakie uwielbiał
jej ojciec. Po ślubie miała przeprowadzić się do mieszkania męża w Warszawie. Ojciec zmarł trzy lata temu na rozległy zawał.
Bardzo przeżyła jego śmierć i trafiła do szpitala. Brat opuścił się w nauce i
musiał poprawiać z dwóch przedmiotów ,a siostra płakała i straciła apetyt.
Piotra Sosnowskiego poznała ,gdy wykryto u niej poważną wadę serca. Błyskawicznie ukazał swe oblicze i
skutecznie zniechęcił ją do siebie. Wkrótce poznała miłość swojego życia i
czuła ,że to właściwy wybór.
Codzienne czynności sprawiały jej trudność.
Zdarzały jej wcześniej zasłabnięcia ,lecz zrzucała na karb zmęczenia. Nie
podejrzewała ,iż ma chore serce. Zaniepokoiła się dopiero czując ból w klatce
piersiowej i ciągłe zmęczenie. Schody stanowiły dla niej nie lada wyzwaniem.
Piotr jawił się jako ideał. Pielęgniarki go
chwaliły ,lecz Ula nie podzielała ich zdania. W stosunku do niego długo
pozostawała nieufna. Bezpośredni , chamski typ na pierwszym spotkaniu po jej wypisie ze szpitala wciskający
wizytówkę z numerem. Musiała przychodzić na wizyty kontrolne.
Wsunęła ją w kieszeń dżinsów z obojętną miną .
- Co
z moimi wynikami?
-
Nie powinna pani ciągnąć dziecka po szpitalach. Dlaczego nie zostawiła jej pani
z którymś z rodziców?
-
Mówiłam panu. Ojciec zmarł trzy temu ,a mama podczas wydawania mojej siostry na
świat- człowiek stojący w białym kitlu przed nią działał jej strasznie na
nerwy. Zachowywał się jak niepełnosprawny umysłowo. Ilekroć coś mu mówiła udawał ,że nie wie i
brnął dalej zadając durne pytania na ,które nie miała najmniejszej ochoty odpowiadać.
Liczyło się jej własne zdrowie ,a nie prowadzić bezsensowne dyskusje o jej
historii rodzinnej czy jeszcze nie wiadomo o czym. Nie mogła się denerwować po
tak poważnym zabiegu jakim jest przeszczep serca.
- Za
rogiem podają wyśmienitą kawę pani
proponuję herbatę lub sok. Akurat kończę
dyżur…
-
Nie pójdę z panem na kawę- przerwała ostro Sosnowskiemu.- Nie rozumie pan ,że nie
znaczy nie?
-
Nic złego nie robię. Proponuje pani tylko kawę a nie iście do łóżka- zabrzmiało
to złośliwie.- Z pani podejściem to męża
pani prędko nie znajdzie.
- Z
pańskim charakterem żadna kobieta pana nie chce- odgryzła się.
-
Wariatka- wysyczał przez zęby.
Kobietę
oburzało jego impertynenckiego zachowanie.
Bezczelny
typ – pomyślała
rozeźlona.
Wyminęła
go nie zważając na zaciekawione spojrzenia personelu medycznego.
-
Udało się pani porozmawiać z doktorem Sosnowskim?- spytał brunet unosząc wzrok
na kobietę . Przysiadła się nie zauważając go. Czekała na swoje wyniki. Beatka wystraszona nie odzywała
się lustrując uważnie nieznajomego. Z powodu panującej w jej klasie ospy
odwołali dzisiaj zajęcia i nie miała jej z kim zostawić. Markowi nie
przeszkadzało wcale przyglądające się mu dziecko. Jan studiował architekturę.
Marzył o zostaniu świetnym architektem. Wiązał z tym swoją przyszłość.
- Nie
nazwałabym tego rozmową- mruknęła bardziej do siebie aniżeli do siedzącego
w jasnej koszuli mężczyzny z nałożonym jedynie na ramiona
zielonym płaszczem ochronnym. W jego
srebrnych oczach mignęło coś na kształt zrozumienia. Rozpoznała go.
Firma Febo & Dobrzański przechodziła kryzys finansowy i zaciągnęli w banku
kredyt. Pamiętała eleganckiego mężczyznę w szarym garniturze podobnego do
młodego człowieka z którym aktualnie prowadziła konwersację. Nazwała to dziwnym
zbiegiem okoliczności ,bo od skończeniu studiów pracowała w tymże banku. O
Marku Dobrzańskim słyszała niewiele i to głównie z brukowców ,a w wyczytane z
nich informacje nie wierzyła. Nie ufała plotkom zwłaszcza nie znając człowieka.
W późniejszym czasie spotkała go na szpitalnym korytarzu nie od razu uświadamiając sobie kim jest ów facet.
-
Niech się pani nie martwi. Wyleczą ją. To dobry szpital- rzekł po minucie
przerwy.
-
Moja siostra nie jest chora- wyjaśniła.- Pan Sosnowski jest marnym kardiologiem
nie transpatologiem. Nie dokonał on
przeszczepu i śmiem sądzić ,że nie uczestniczył przy zabiegu. Przepraszam
bardzo ,a co pana to obchodzi.
-
Słyszałem wyraźnie o przeszczepie serca- kontynuował niezrażony jej szorstkim
tonem.- Moja dziewczyna nie chorowała na serce ,ale miała problemy z nerkami. Czekała na przeszczep. Lista stale
się wydłużała . Stan się jej pogarszał z każdą godziną- mówił z trudnością.
Wziął głęboki oddech spoglądając na szpitalną podłogę. – Chciała żyć pełnią życia. Wybrała się z kimś na motocykl i zginęła.
-
Przykro mi- wyszeptała chcąc go dotknął ,ale uznała ,iż nie wypada. Nie znają
się . Zrobiło się jej żal tego człowieka. Szczerze mu współczuła. Kilka lat
wstecz straciła matkę ,a po niej ojca.
-
Ulcia miała operację ,bo jej serduszko było zepsute tak jak taty- wypaliła
dziewczynka.- Tatuś umarł ,ale ty Ulcia mnie nie zostawisz ?- zwróciła się do
siostry.
Ta
ucałowała jej jasne włoski.
-
Oczywiście ,że nie skarbie- zapewniła Ula speszona nieco ,że Marek jej się
przygląda.
- Dawno temu miała pani przeszczep? I wybaczy pani moje wścibstwo...
Zainteresowanie Marka nie budziło w niej niepokoju. Znalazła wreszcie kogoś komu może się wygadać bez ryzyka ,że będzie musiała widywać tą osobę codziennie. Nie wiedziała wtedy jak bardzo się myli.
Zainteresowanie Marka nie budziło w niej niepokoju. Znalazła wreszcie kogoś komu może się wygadać bez ryzyka ,że będzie musiała widywać tą osobę codziennie. Nie wiedziała wtedy jak bardzo się myli.
-
Niedługo będzie rok. Wiem ,że dawcą była młoda kobieta ,którą potrącił samochód
i zapadła w śpiączkę po czym w niedługim
czasie zmarła ,a rodzina podpisała dokumenty zgadzając się pobranie organów. Anastazja
Bilecka.
Beatka
nudziła się machając nogami i mrucząc
pod nosem słowa piosenki z zerówki.
- Mój
ojciec leży w tamtej sali- ruchem głowy wskazał drzwi.
-
Coś poważnego ?- zaciekawiła się odwracając się w jego stronę. – Przepraszam
nie powinnam pytać. To osobiste- bąknęła próbując ukryć zmieszanie.
Brunet
zmarszczył brwi przyglądając się jej wnikliwie. Nie wyróżniała się strojem ani
makijażem. Jednak było w niej coś intrygującego. Mówiła spokojnym głosem , nie
usiłowała zwrócić na siebie jego uwagi ,a większość kobiet ,które znał właśnie
takie były. Na ich tle wyglądała blado ,ale to mu zupełnie nie przeszkadzało.
Widział ją już kilka razy podczas wizyt w szpitalu u ojca. Okazja do rozmowy
jakoś się nie nadarzała. Nie chciał wyjść na desperata lub natręta. Spodobała
mu się ,ale obecnie nie był zainteresowany poszukiwaniem nowej miłości.
****
-
Zawał. Ojciec od kilku lat ma poważne problemy z sercem. To moja wina ,że
znalazł się w szpitalu. Ja się do tego przyczyniłem obciążając go. Harował jak wół i jego serce
nie wytrzymało ,a ja się obijałem zamiast mu pomóc. - poruszył się
niespokojnie. – Mama pojechała przywieść mu parę najpotrzebniejszych rzeczy ,a
ja wciąż czekam na jakieś wieści o
stanie jego zdrowia. Z tym lekarzem nie sposób się porozumieć.
-
Dokładnie takie odniosłam wrażenie rozmawiając z nim o Beatce. Mojej siostrze-
wyjaśniła ja dla ścisłości.
-
Miło ,że pani się ze mną zgadza- uśmiechnął się prezentując dołeczki w
policzkach.
Odwzajemniła
uśmiech ,poważniejąc nagle.
-
Ale ze mnie gapa- dotknęła ręką czoło.- Nie przestawiłam się i zanudzam pana
swoim gadaniem.
-
Wcale pani nie zanudza- nie zgodził się z nią. - Marek Dobrzański.
-
Urszula Cieplak- przyciągnęła dłoń ,którą on z atencją ucałował. Zarumieniła
się lekko. Przytrzymał jej dłoń dłużej niż to konieczne.
Dwa
dni później natknęła się na Marka przy automacie do kawy. Rozpromieniła się na
jego widok. On jej zawtórował. Szukała uporczywie drobnych ,aby kupić sobie
batonika . Z odsieczą przyszedł jej Dobrzański ,który wrzucił pieniądz i podał
jej batona.
-
Dziękuję. Miło z pana strony- zaczęła nieco skrępowana.
Wrodzona
nieśmiałość utrudniała jej nawiązywać kontakty z ludźmi. Zwłaszcza płcią
przeciwną. Często się denerwowała i mówiła wtedy jak najęta. Wielu osobom się
to nie spodobało i nie byli zainteresowani kontynuowaniem znajomości. Jej
randki też często okazywały się porażką.
-
Mów mi po imieniu. Marek.
- A
mi Ula.
-
Nikt nie nazywa cię Urszulą?- spytał z półuśmiechem upijając łyk kawy.
- W
pracy owszem. Urszula brzmi tak oficjalnie. Dla przyjaciół jestem po prostu Ula
lub Ulką , a młodszej siostry Ulcią.
-
Zawsze tak dużo mówisz?- zainteresował się nie spuszczając z niej wzroku.
Intrygowało go czy kolor jej oczu jest naturalny czy nosi soczewki ,bo nigdy
nie spotkał się takim odcieniem niebieskich tęczówek. Wprost go urzekały i nie
mógł oderwać od nich oczu. Podobały mu się również drobne piegi na nosie , jej
brak makijażu nie licząc błyszczyka na ustach.
Wyniki
badań nie wykazały niczego niepokojącego więc Ula nie zamartwiała się na zapas
i skorzystała z zaproszenia Marka na ciastko w uroczej kawiarence całkiem
niedaleko od szpitala. Rozmawiało im się wspaniale. Dwie godziny były dla nich
zaledwie kwadransem. Opowiadał jej o Paulinie uchodząca za kobietę z klasą ,co
nie pokrywało się w rzeczywistości. Ich związek przeżywał nieustannie kryzys.
Największą wartością dla Pauli stanowiły pieniądze. Dowiadując się o zawale
Krzysztofa zarzucała Markowi brak poświęcania jej czasu. Twierdziła ,że tylko
jej zależy na tym związku ,a jemu nie. Nie angażował się w przygotowania
ślubne. Wynajęła organizatorkę chcąc
mieć perfekcyjne przyjęcie weselne z setką ludzi. Marek nie podzielał jej
zdania ,co doprowadzało do częstych awantur. Męczyło go to i uciekał od niej
spędzając czas na upijaniu się w klubie.
W
wypadach towarzyszył mu zawsze wieloletni przyjaciel. Nie podrywali panienek jak w młodości.
Przy
alkoholu lepiej im się rozmawiało. Marek żalił się przyjacielowi ,a ten
proponował mu zostawienie panny Febo.
Nie przepadał za nią. Po swoich doświadczenia wiedział ,że nie warto tkwić w
czymś ,co nie ma przyszłości. Jak jego małżeństwo z Karoliną. Dziewczyną
poznaną na sylwestrze u znajomych ze studiów.
Kawaler z odzysku. Ożenił się z pustą lalką
,która zdradziła go z jego kuzynem w ich łóżku. Wyrzucił ją z mieszkania nie
zwlekając z złożeniem pozwu rozwodowego.
Rozwód z orzeczeniem o winie. Marek zrezygnował z klubu poznając
Agnieszkę. Ładną brunetkę o łagodnych rysach twarzy. Pełną życia, optymizmu
studiującą prawo. Wyglądała bardziej na artystkę chodząc w kolorowych apaszkach, tunikach i
mając długie włosy do pasa. Czarne z
brązowo- rudymi pasemkami. Kierunek studiów zupełnie do niej nie pasował. Właśnie
kończyła będąc na ostatnim roku. Spontaniczna, wesoła z miejsca go oczarowała.
Szybko zostali parą. Umarła ,a on po jej śmierci
zaczął znów zaglądać do klubu ,lecz na nowe znajomości nie miał ochoty. Zdążył
poprosić ją o rękę wiążąc z nią plany na przyszłość. Minęły cztery lata odkąd
umarła. Czasami ją wspominał.
Lato
dobiegało końca ustępując bardzo powoli jesieni. Marek spotykał się z Ulą od
wielu tygodni ,lecz byli jedynie przyjaciółmi. Dobrzański wiedząc ,iż jest
nieufna i trochę nieśmiała nie popędzał jej. Dzięki temu mógł lepiej ją poznać.
Chętnie przystała na spacer w pobliżu
firmy F&D. Sosnowski rozpowiadał o niej nieprawdopodobne rzeczy. Straciła
pracę w banku ,a znajomi z pracy się od niej odwrócili. Załamana zwierzyła się
Markowi . Zasugerował jej ,że mogłaby podjąć pracę u niego w firmie. Co prawda miał
asystentkę ,ale Aleks złożył rezygnacje i nie znalazł nikogo na jego miejsce.
Dał ogłoszenie do prasy i Internetu ,ale jak dotąd zgłosiły się dwie osoby nie
nadające się zbytnio na to stanowisko.
-
Rozważę twoją propozycję i ci powiem- rzekła zajmując miejsce na ławeczce w
otoczeniu zieleni.
-
Trudno będzie ci znaleźć coś na szybko – stwierdził. – Wiesz jak jest na rynku
pracy.
-
Wiem- przytaknęła.- Mój przyjaciel nadal poszukuje czegoś dla siebie w swoim
zawodzie.
-
Maciej Szymczyk?- spytał przypominając sobie ich rozmowę sprzed dwóch tygodni.
-
Tak. Pracuję w barze u Ryśka. Marna płaca ,ale co ma zrobić?- uśmiechnęła się
kwaśno.
-
Może mógłbym coś na to poradzić.
Po drodze kupili po gałce lodów idąc w
milczeniu słuchając w śpiew ptaków. Dookoła otaczały ich kwietniki i szumiące
zielone drzewa przez ,które świeciło słońce. W obrębie paru metrów
zaobserwowali całującą się parę na kocu.
Uszli
kawałek przystając przy stawku blisko siebie. Czuła wyraźnie jego perfumy. Jej
myśli biegły w zaskakującym kierunku.
- W
piątek wypadają moje urodziny. Byłoby miło ,gdybyś wpadła.
- Ty
zapraszasz mnie na urodziny?
Przytaknął
i odważył się dotknąć jej policzka.
-
Zależy mi ,żebyś tam była- szepnął pocierając leciutko kciukiem jej miękką skórę. Zmrużyła oczy . Dotyk Marka był fantastycznym doznaniem.
Zapragnęła więcej. Spojrzała na niego spod rzęs. Wplótł rękę w jej włosy
wpijając się namiętnie w jej usta.
Rozpromieniła
się odzyskując oddech i jej spojrzenie zatrzymało
się na jego roziskrzonych oczach z zachwytem wpatrujących się w nią.
***
- Cześć, kochanie- cmoknął narzeczoną w policzek i zerknął na porozkładane na stole zaproszenia ślubne.- Co robisz?
- Zastanawiam się nie zapomniałam o kimś. Wiesz głupio będzie jak się okażę ,że kogoś pominęłam. Niechcący ,ale jednak.
- Nie, sprawdzałaś już kilka razy.
- Na wszelki wypadek sprawdzę jeszcze raz. Nie lubię wtop.
Marek roześmiał się.
- Niezła z ciebie organizatorka może ty minęłaś się z powołaniem ,co?
Jej brwi poszybowały ku górze.
- Jestem ekonomistką nie organizatorką ślubną. Chcę tylko mieć piękny ślub. Każda kobieta marzy...
- O sukni księżniczki i ślubie jak z bajki?- wtrącił Dobrzański nie tracąc dobrego nastroju i przyciągnął ją do siebie. Z zaskoczenia upuściła koperty.
- Kocham cię- powiedział gdzieś pomiędzy pocałunkami.- Ja ciebie też bardzo kocham- odparła odzyskując oddech.
Przeszczep serca oferował jej nowe życie ,a szpital z którym łączyły ją wyłącznie złe wspomnienia stał się początkiem wielkiej miłości. Dostała prezent od losu w postaci długiego życia u boku fantastycznego faceta kochającego ją do szaleństwa.
KONIEC!
***
- Cześć, kochanie- cmoknął narzeczoną w policzek i zerknął na porozkładane na stole zaproszenia ślubne.- Co robisz?
- Zastanawiam się nie zapomniałam o kimś. Wiesz głupio będzie jak się okażę ,że kogoś pominęłam. Niechcący ,ale jednak.
- Nie, sprawdzałaś już kilka razy.
- Na wszelki wypadek sprawdzę jeszcze raz. Nie lubię wtop.
Marek roześmiał się.
- Niezła z ciebie organizatorka może ty minęłaś się z powołaniem ,co?
Jej brwi poszybowały ku górze.
- Jestem ekonomistką nie organizatorką ślubną. Chcę tylko mieć piękny ślub. Każda kobieta marzy...
- O sukni księżniczki i ślubie jak z bajki?- wtrącił Dobrzański nie tracąc dobrego nastroju i przyciągnął ją do siebie. Z zaskoczenia upuściła koperty.
- Kocham cię- powiedział gdzieś pomiędzy pocałunkami.- Ja ciebie też bardzo kocham- odparła odzyskując oddech.
Przeszczep serca oferował jej nowe życie ,a szpital z którym łączyły ją wyłącznie złe wspomnienia stał się początkiem wielkiej miłości. Dostała prezent od losu w postaci długiego życia u boku fantastycznego faceta kochającego ją do szaleństwa.
Wsunął na jej palec złoty krążek i ucałował usta świeżo poślubionej żony. Goście rozpromienieni życzyli im długich szczęśliwych dni rzucając płatkami róż. Uniosła lekko długą biała suknię i odwróciła się rzucając ślicznym bukietem. Złapała druhna i dyskretnie spojrzała na mężczyznę stojącego tuż obok. Pan młody podał Uli dłoń pomagając wsiąść do bryczki konnej i odjechali zostawiając za sobą spory tłum ludzi zgromadzonych pod kościołem.
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE.KONIEC!
Wspaniała mini. Ula po stracie rodziców, po długich perypetiach ze zdrowiem poznaje w końcu miłość swojego życia.
OdpowiedzUsuńA Sosnowski powinien dostać po twarzy za swoje zachowanie. Osobiście nawet w serialu a bardzo go nie lubiłam. Ale fajnie, że oprócz głównych postaci są jeszcze inne nie związane z serialem.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Zbieg okoliczności sprawił ,iż ich losy się połączyły na wieki ,a Ula zyskała drugą szansę od życia i w pełni je wykorzystają odnajdując kogoś takiego jak Marek na resztę dni upływających w szczęściu i miłości.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
CUDO! Wspaniała, romantyczna historia. Jak to czasem kosem rządzi szczęśliwy przypadek. Ula wyrwała się z łap śmierci dzięki komuś, kto jednak przeszedł na tamtą stronę. Teraz zdrowieje i może żyć pełną piersią. Poznany w szpitalu Marek okazuje się jej wielką miłością, natomiast Sosnowskiemu powinni zabrać uprawnienia, bo nie nadaje się do leczenia ludzi. Jest drażniący i niemiły. Denerwuje pacjentów, którzy potrzebują spokoju. To na pewno nie jest lekarz z powołania. Ale historia Marka i Uli jest cudowna. Ula przy Marku rozkwita. Nie myśli o przebytym przeszczepie i korzysta z szansy na drugie życie. Ślub to wisienka na torcie. Pięknie, romantycznie, szczęśliwie...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Romantyczna historia ,bo los okazał się Ulki bardzo łaskawy i dla Marka też ,bo pomimo ,że kiedyś ktoś był w jego życiu i niespodziewanie odszedł to właśnie Ula okazał się być tą drugą połówką i kimś na całe życie. Piotr nie popisał się swym zachowaniem , zachował się buc, nachalny dupek , zbyt pewny siebie ,a podejście do pacjentów fatalne i cud ,że nikt nie zaskarżył go i nie został wyrzucony. ( szkoda ,że umknęło mi to podczas pisania mini) lubię zostawiać go na lodzie lub gdy ponosi odpowiedzialność za swoje czyny.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Teraz widzę, że strzeliłam niezłego byczka. Zamiast napisać "losem" Napisałam "kosem". Zdecydowanie za blisko L i K na klawiaturze. Sorry. :)
UsuńAle fajna mini. Przyjemnie się ją czytało ;) Sosnowski jak zwykle nie umiał się zachować. Nawet w szpitalu można znaleźć miłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Sosnowski to niereformowalny typ spod ciemnej gwiazdy , myślący o sobie i z kiepskim podejściem do pacjentów ,a Ula i marek mieli farta. Spotkali się , zakochali i są szczęśliwi.dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Usuń