Józef odszedł z Markiem od stołu i zniknęli w pokoju. Ula zaniepokoiła się tajemną rozmową odbywającą się za zamkniętymi drzwiami. Niepokój w niej narastał. Pogładziła jasne włoski siostry i przysiadła przy stole bawiąc się cukierniczką. Posłodziła herbatę po raz setny nie zauważywszy tego i upijając łyk była zaskoczona jej słodkością.
- Magda zmarła tuż po
porodzie Beatki- zaczął przygaszony Józef ściskając w dłoniach ramkę ze
zdjęciem ukochanej żony.
- Ula nie podzieli jej
losu ,jeżeli o to panu chodzi. Była u lekarza i zapewnia ,iż wszystko jest w
porządku. Na następne badanie idę z Ulą i nie mogę się już doczekać ,aż zobaczę te dwa małe szkraby. Zadbam o jej bezpieczeństwo. Nie musi
się pan martwić. Kocham pańską córkę.
- Trudno mi wierzyć w
pana przemianę po przykrościach i cierpieniach ,których doznała przez ciebie ,Ula. Rozumiesz Marku ,że zaręczyny ,ciąża zaraz po rozwodzie…- stał
wyprostowany koło starej komody ,zachowując w rozmowie z ukochanym córki zauważalny dystans. Mierzył bruneta uważnym spojrzeniem ,chcąc mu wierzyć ,lecz odczuwał
wątpliwości odnoście ślubu najstarszej latorośli. – Ufam ,że nie skażesz Ulki na
tułaczkę i cierpienie. Widzę jak patrzysz na nią ,a Beatka jest panem...znaczy tobą...zachwycona
,bardzo cię polubiła.
- Zauważyłem. Betti to
bystra, żywiołowa , radosna dziewczynka z dziecięcą ciekawością świata.
- Dbaj o moją córkę i
wasze dzieci- poklepał przyjacielsko go po ramieniu.
- Obiecuję zaopiekować
się nimi najlepiej jak umiem.
- Tato , nie zadręczaj
Marka. Jestem z nim bardzo szczęśliwa. Uwolnił mnie od amerykańskiego koszmaru,
pomógł pozbierać się po rozwodzie dając oparcie. Wspierał ,opiekował się i nie
zrobiłby mi krzywdy. Ludzie czasami się zmieniają. Miłość ich odmienia. Nie
pamiętasz jak było z tobą i mamą?- spojrzała znacząco.- Marek nie jest takim wstrętnym człowiek jak Piotr. Popełnił błędy ,ale każdy je popełnia- Z całych sił go broniła. Józef pokiwał głową uznając za słuszne to ,co mówi córka. Postanowił jednak patrzeć od czasu ,do czasu mu na ręce.
Nieustępliwość ,upartość i romantyczność. Cechy odziedziczone po matce nad wyraz stały się teraz widoczne. Podparła się po boki w wojowniczej pozie ,gdyż żaden z mężczyzn się nie odezwał. – Piotr okazał się kimś nie godnym zaufania, zamieszał mi w głowie- przyznała niechętnie. – Nie w sercu- sprostowała pośpiesznie. – Małżeństwo było czymś w rodzaju zemsty.
Nieustępliwość ,upartość i romantyczność. Cechy odziedziczone po matce nad wyraz stały się teraz widoczne. Podparła się po boki w wojowniczej pozie ,gdyż żaden z mężczyzn się nie odezwał. – Piotr okazał się kimś nie godnym zaufania, zamieszał mi w głowie- przyznała niechętnie. – Nie w sercu- sprostowała pośpiesznie. – Małżeństwo było czymś w rodzaju zemsty.
- Nie należysz do
mściwych- mruknął z kamiennym wyrazem twarzy. – Ty masz serce na dłoni.
- Facetom się wydaję
,że kobieta zakochana zrobi dla faceta wszystko. Płytkie rozumowanie. Wy
staracie się jak chcecie zdobyć kobietę ,a po zdobyciu sobie odpuszczacie. Mylicie
kobietę z trofeum ,które trzeba zdobyć ,a potem się na niego kurzy. Kobieta
chce poczuć się doceniana, kochana ,rozumiana. Po ślubie mąż okazuje się obcym
człowiekiem i przestaje zależeć mu na żonie. Ludzie oddalają się od siebie i następuje
rozpad pożycia małżeńskiego. Przynajmniej prawnicy się nie nudzą. Rozwodów z
roku na rok przybywa – Marek na próżno usiłował jej przerwać. – Zapominają o
rocznicach ,urodzinach , występach dzieci i żonie w domu także. Szukają
rozrywek ,bo przecież kura domowa ich nie interesuje- zamrugała siląc się na
słaby uśmiech zamiast tego rozpłakała się. Przywołała w pamięci obraz krótkiego związku zarówno przed jak i po ślubie. Nieprzyjemne wspomnienia powróciły w najmniej oczekiwanym momencie.
Zdezorientowany Dobrzański
przytulił roztrzęsioną kobietę i pogładził najczulej jak to możliwe po włosach
i plecach. – Kochanie ,wiem o Piotrze i tobie- nie owijał w bawełnę. – My jesteśmy
przeznaczeni, rozumiesz? Nie grozi nam rozstanie. Nie zapomnę o tobie ,dzieciach. Nie ,płacz. Zobaczę twój śliczny uśmiech? Spotkało nas wielkie ,szczęście ,kochanie i nie pozwolę go zniszczyć.
- Wierzę ci. Tak pięknie mówisz...- rzekła wzruszona. - Jak dobrze mieć ciebie blisko.
- Wierzę ci. Tak pięknie mówisz...- rzekła wzruszona. - Jak dobrze mieć ciebie blisko.
Józef wymknął się z
pokoju i ukroił małej kawałek ciasta.
- Mareczek już
poszedł?- wyraźnie posmutniała. – Nie opowiedziałam mu o przestawieniu w szkole
i konkursie plastycznym. Obiecał zabrać mnie do Zoo.
- Byliście w Zoo niedawno.
Nie pamiętasz?
- Tak ,ale chcę
jeszcze. Mareczek jest super- zachwalała mała.- Chcę zwierzątko.
- Mowy nie ma-
zaprotestował.
- Obiecałeś. Chcę
pieska i koniec- rzekła z zawziętością. – Tatusiu ,proszę – złożyła ręce jak do
modlitwy .
- Nie kupię ci psa.
Mamy kota i wystarczy- powiedział stanowczo.- Jasiek!- zawołał widząc syna wracającego do domu.
- Opowiem Ulci i Markowi o piesku.
- Nie licz młoda ,że ojciec się zgodzi!- krzyknął brat Beatki rzucając kurtkę na schody zamiast powiesić na wieszaku.
- Opowiem Ulci i Markowi o piesku.
- Nie licz młoda ,że ojciec się zgodzi!- krzyknął brat Beatki rzucając kurtkę na schody zamiast powiesić na wieszaku.
&
Wyślizgnęła się z
objęć Marka napotykając jego czuły wzrok.
- Jeśli źle się czujesz
odwołamy podróż do Włoch. Lot samolotem może zaszkodzić maluchom. Nie chcę
narażać ciebie i maleństw- pocałował ją w czubek nosa.
- Nic mi nie będzie-
rzuciła beztrosko.- Czuję się świetnie. Mdłości ustąpiły, migreny mi nie
dokuczają, piersi nie bolą , zawrotów głowy nie mam- wymieniała.- Uciążliwe są
inne objawy.
- Jakie?
- Parę ich jest. Drażnią mnie wody perfumowane i twoje nowe perfumy z nutą trawy cytrynowej.
- Zmienię je obiecuję.
Coś jeszcze?
- Bywam senna ,ale
proszę nie przekładajmy wyjazdu ,błagam. Paulinie to by się nie spodobało. I
nie mów na razie nikomu o ciąży. Nie chcę zapeszać.
- Skarbie ,musisz się
oszczędzać- położył dłoń na brzuchu.- Niebawem ciąża stanie się widoczna , nie
da się jej ukryć- uniósł wzrok. - Już jest.
- Wiem ,wiem . Sami
powiemy im po przyjeździe z Mediolanu ,dobrze?
- Dobrze- odpowiedział
przytulając ją i cmokając w czoło.- Ulka ,ty nie wątpisz chyba w moje uczucia?
- Ja? Nie. Skąd takie
pytanie?- zdziwiła się.
- Twój tata boi się o
naszą wspólną przyszłość. Wspominał mi o twojej mamie i Piotrze- z trudem
wymówił znienawidzone imię.
- Marek znacznie
różnisz się od Piotra.
- To dobrze czy źle?
- Wspaniale. Będziesz
najcudowniejszym tatą i mężem. Betti cię uwielbia.
- Poważnie?- jego brwi
poszybowały w górę.- W niedalekiej przyszłości weźmiemy ślub, urodzisz bobaski
i będziemy bardzo, bardzo szczęśliwi.
- Kupisz mi maliny i
pączki z nadzieniem różanym?- zapytała.
- Zachcianki?
- Umh.
- Kocham cię-
pocałował w usta.
– Ja ciebie też-
dodała po oderwaniu się od ust narzeczonego.- Marek może zostaniemy na noc?
- W Rysiowie?
- Prześpimy się w moim
dawnym pokoju- odparła.- Nie warto tłuc się po nocach jeszcze zdarzy się jakieś
nieszczęście.
- Ulka ,nic się nie
stanie- odrzekł ponownie sięgając do ust Uli.
- Ulci..a pocz..tasz
mi- mówiła myjąc zęby.- Albo nie. Mareczek mi poczyta.
- Marek- odruchowo
poprawiła kobieta.
- Owinęła cię wokół palca-
szepnęła mu na ucho, Ula.
&
Z wielkiej limuzyny
wysiadła wysoka brunetka w koronkowej ,białej sukni z do ziemi welonem. W dłoniach
trzymała bukiet z krwistych frezji i kremowych róż.
Paulina z przyszłym mężem przykuwała wzrok zgromadzonych gości oprócz zakochanej pary ,która pochłonięta była sobą. Biła od nich pozytywna energia. Bladoróżowa suknia z wycięciem na plecach podkreślała świetną figurę młodej kobiety,a z przodu opadał luźno materiał maskując lekko zaokrąglony ciążowy brzuszek. Finezyjnie upięty kok dodawał uroku ,a pan w białej koszuli i muszce prezentował się niezwykle elegancko. Mężczyzna odkleił się od niej wodząc okiem po byłej narzeczonej oraz jej przyszłym mężu.
Paulina z przyszłym mężem przykuwała wzrok zgromadzonych gości oprócz zakochanej pary ,która pochłonięta była sobą. Biła od nich pozytywna energia. Bladoróżowa suknia z wycięciem na plecach podkreślała świetną figurę młodej kobiety,a z przodu opadał luźno materiał maskując lekko zaokrąglony ciążowy brzuszek. Finezyjnie upięty kok dodawał uroku ,a pan w białej koszuli i muszce prezentował się niezwykle elegancko. Mężczyzna odkleił się od niej wodząc okiem po byłej narzeczonej oraz jej przyszłym mężu.
- Za miesiąc – zaczął
,szepcząc jej do ucha.
- Będziemy na ich
miejscu- dokończyła za niego. – Podzielimy los wielu szczęśliwców i staniemy
się prawdziwą rodziną- powiedziała ,uśmiechając się promiennie.
- Jesteś moim skarbem-
nachylił się i musnął jej słodkie wargi. – Jesteście- poprawił ,bardzo cicho.
Rozczulała ją czułość
i opiekuńczość Marka. Zwłaszcza po oświadczeniu ,że spodziewa się bliźniaków.
Szok malujący się na jego twarzy błyskawicznie zamienił się w szczęśliwy
uśmiech. Ciąża w dodatku mnoga okazała się prawdziwą niespodzianką. Żyła w
przeświadczeniu ,że nigdy nie zostanie mamą ,a tu bliźniaki. Po zaledwie kilku
tygodniach powrotu do kraju i z człowiekiem ,który był ,jest i będzie zawsze
drugą połówką. Największą miłością.
Ludzie zmierzali ku
metalowej bramie ,a za nią ukazała się wielka katedra o drobnych wieżyczkach z
ostrymi zakończeniami. Mnóstwo malutkich okienek , drzwi ,wnęk w kolorze kości
słoniowej i rzeźb.
Ceremonia rozpoczęła
się na dobre. Wnętrze przykuwało uwagę gości, którzy dyskretnie rozglądali się
po bogatych zdobieniach ,kolorowych witrażach przez ,które wpadały promyki
słońca tworząc barwą tęczę. Dźwięk harfy i skrzypiec wypełniał katedrę.
Ula zachwycona ułożyła
głowę na ramieniu Marka i wsłuchała się w melodie i słowa ,choć włoskiego
niestety nie znała.
Nastąpił wyjątkowy
moment. Z oczu Uli trysnęły łzy i ścisnęła dłoń bruneta. Paulina i Antonio
zostali połączeni węzłem małżeńskim. Głośny aplauz zagłuszył słowa duchownego.
Korzystając z okazji
,że inni skupili się na całującej parze młodej ,Marek pociągnął dłoń Uli.
- Ucieknijmy- rzucił
szeptem.
- Co?- zamrugała
zaskoczona i pobladła.
- Wychodzimy- oznajmił
. – Ulka?
Sufit zatańczył jej
przed oczami i zachwiała się uczepiwszy ramienia Dobrzańskiego.
Porwał ją na ręce
wprawiając w zdumienie ludzi z ostatnich ławek.
- Co ty wyprawiasz?-
spytała słabym głosem ,ocknąwszy się. – Postaw mnie. Jestem ciężka!
- Kochanie ,nie mogę-
odrzekł, nie chcąc ryzykować jej upadku.
Wybiegł z katedry
niosąc ją na rękach i postawił dopiero przy ogromnej fontannie.
- Nie przypuszczałam
,że mój narzeczony jest takim wariatem. Aż boję się brać ślub- dała mu sójkę w
bok.- Nie nosi się kobiety w ciąży na rękach. I co z tego ,że pod tą suknia maskuje ... Za wolno tyję.
- Z ślubu nie wykręcisz się-
zabawnie pogroził jej palcem.
– Ani myślę- odparła i zerwała krwistoczerwoną różę z krzaka umiejscowionego nieopodal fontanny. Wsunęła kwiat w upięcie i przysiadła na szarej krawędzi. Gołębie pijące wodę poderwały się do lotu. - Inne cieszyłyby się ,że nie tyją ,a ty się martwisz?
- Nie. Chciałabym po prostu móc przytulić maleństwa ,wziąć na ręce.
– Ani myślę- odparła i zerwała krwistoczerwoną różę z krzaka umiejscowionego nieopodal fontanny. Wsunęła kwiat w upięcie i przysiadła na szarej krawędzi. Gołębie pijące wodę poderwały się do lotu. - Inne cieszyłyby się ,że nie tyją ,a ty się martwisz?
- Nie. Chciałabym po prostu móc przytulić maleństwa ,wziąć na ręce.
- Czas szybko płynie.Uważaj ,bo wpadniesz
– ostrzegł ją.
- Boisz się ,że
zamienię się w syrenę?- spytała rozbawiona ,zsuwając z nóg wysokie szpilki. –
Pomasujesz mi ,nogi?
- Tutaj?- zajął
miejsce obok dziewczyny.
- Uhm. Inaczej
będziesz musiał mnie nieść – odparła ,lekko się krzywiąc.
- Mówiłem ,żebyś ich
nie zakładała ,ale ty wiesz lepiej- burknął. – Idziemy?
- Daj mi chwilę-
odparła. – Na wesele zdążymy ,a ja ledwo żyję.
- Podróż samolotem w
twoim stanie ,to nie najlepszy pomysł- stwierdził. – Powinnaś się oszczędzać ,a
ja ciągnę cię ,aż tak daleko.
- Bardzo zależało mi
,żeby tu być. Nigdy nie byłam w Mediolanie . Zwłaszcza na ceremonii zaślubin.
Naszym szkrabom nic nie będzie- zapewniła. – Nasz ślub odbędzie się w Warszawie
,a podróż poślubną …
- Udamy się do Gdyni –
dodała .
- Kochanie , mój plan
na podroż poślubną różni się od twojego- powiedział z rozbrajającą szczerością.
– Nie Gdynia ,a południowa Dalmacja i pojedziemy tam po porodzie. W tym roku
udamy się do Kołobrzegu o ile lekarz nie zaleci ci leżeć.
- Zaplanowałeś całe
nasze życie ?
- Nie ,kochanie.
Wakacje i podróż poślubną nic poza tym.
- A Darmacji.
- Dalmacji- poprawił
Ulę.
- Nie każesz mi jeść
krabów i pływać w stroju nurka?
Pokręcił głową
rozbawiony i chwycił ją w talii. Roześmiała się wyrywając się i ruszyła przed siebie.
*****
Narzeczeni taksówką
udali się do luksusowego hotelu ,gdzie odbywało się wesele . Ulę przytłoczyło
bogactwo i ilość miejsc przy udekorowanym ,długim stole. Dominowały trzy kolory.
Biały ,kremowy i karminowy. Usta panny młodej wykrzywiły się w grymas
zauważając spóźnioną parę . Ominął ich toast i życzenia. Większość obecnych
osób dla Urszuli była obca. Nie bawiła się dobrze na weselu ,ale postanowiła
wytrzymać ,chociaż do dwudziestej ,a potem wymknąć się z Markiem ukradkiem. Na widok potraw buntował się jej żołądek ,a z rozmów nic nie
rozumiała . Marek prowadził ożywioną rozmowę z jakimś dawnym znajomym. Antonio wydawał się miłym człowiekiem. Paulina zdjęła maskę uprzejmości i zwróciła
uwagę gościom ,którzy się przesiedli.
Paulina w tańcu
pomyliła kroki i nakrzyczała po włosku
na operatora kamery ,że ją nagrywa. Zrobił się czerwony ze wstydu i
rozejrzał się po sali. Jąkając się przeprosił . Spiorunowała męża wzrokiem
obarczając go winą za błąd w tańcu. W końcu zatańczyli tak jak należało. Z
uprzejmości seniorzy Dobrzańscy , Marek ,Ula oraz świadkowie głośno klaskali.
Pozostali milczeli.
- My zrobimy to
lepiej- powiedział Marek z chytrym uśmieszkiem. Na szczęście słyszała go tylko
Ula.
- Tak?- popatrzyła na
narzeczonego. – Udowodnij.
Zachęcony ,pociągnął
dziewczynę na środek parkietu kładąc
jedną rękę na talii ,drugą ujął jej dłoń i rozpoczął taniec. Przybliżali
się i oddawali ,Ula zrobiła obrót ,a różowa suknia zawirowała. Tańczyli i
tańczyli. Nikt nie potrafił oderwać od nich wzroku. Mała dziewczynka i
chłopczyk zaczęli podskakiwać do muzyki obok nich. Marek podał dłoń jednemu
dziecku ,a drugiemu Ula i tworząc niewielkie kółko . Małe dzieci miały dużo
radości. Przyłączyli się do nich goście ,co na dobre zepsuło humor Paulinie
Febo- Coletti. Zazdrość ją zżerała od środka z powodu tańca byłego narzeczonego i jego narzeczonej i dzieciaków do nich lgnących. Od niej trzymały się jakoś z daleka.
Wieśniaczka nie może
tańczyć lepiej ode mnie i rzuciła czar na te dzieciaki.
Pragnąc udowodnić ,że
jest lepsza postanowiła ponownie zatańczyć
z mężem. Ulę naszło na coś słodkiego i nałożyła sobie migdałowego
ciasta. Parę minut później tego pożałowała klęcząc w eleganckiej sukni przy
sedesie.
- Zabierz mnie stąd
,błagam- wykrztusiła po ponad kwadransie ,otwierając drzwi toalety. – To
najgorszy ślub na jakim byłam.
- Ja też – przyznał
Marek.
Przeszli przez długi
korytarz i wyszli z wielkiej sali oświetlonej milionem światełek. Na zewnątrz
był imponujący widok ,ale postanowili udać się do hotelowego pokoju i odpocząć.
- Bawić trzeba się
umieć. Paulina widocznie potrafi rozstawiać jedynie wszystkich po kątach. Perfekcja
to jej drugie imię. Nie znosi konkurencji ,a my w tańcu okazaliśmy się lepsi.
- My chodzimy na
nauki- przypomniała mu. – Ale przypadkiem Paulina nie uczyła się tańca
wcześniej?
- Owszem. Zaraz po
otrzymaniu pierścionka. Raz zastąpiłem jej narzeczonego i do dziś żałuję.
- Było ,aż tak źle?-
dopytywała.
- Fatalnie. Podeptała
mi nogi i wywróciła się z trzy razy zaplątując się w suknie.
- Tańczyła w długiej
sukni?
- Tak. Czerwonej .
Chyba z trudem oddychała ,ale mimo to uniosła się dumą i tańczyła dalej.
- Idziemy spać?-
spytała ziewając.
Po wspólnej kąpieli
ułożyli się w małżeńskim łożu i przytuleni zasnęli. O piątej Ulę zbudziło
burczenie w brzuchu. Pogładziła go lekko, podnosząc rękę Marka na nim
spoczywającą. Zamruczał coś i przytulił się do niej mocniej.
- Marek – szepnęła próbując
się podnieść.
- Nie umiem pleść
warkoczyków- zamruczał.
- Marek- powtórzyła
głośniej. – Obudź się.
- Idź do mamy.
- Marek
- Pójdę po
jagodzianki- wymamrotał.- I maliny do ciasta.
- Kochanie!-
wrzasnęła.
Zerwał się z łóżka
omal z niego nie spadając wraz z Ulą. Przetarł zaspane oczy. – Coś się stało? Dzwonić po karetkę?!- zaniepokoił się.
- Chciałam zjeść
śniadanie- oznajmiła cicho.- Spokojnie.
- Na tarasie czy schodzimy do restauracji?- spytał wkładając spodnie.
- Tarasie.
- Na tarasie czy schodzimy do restauracji?- spytał wkładając spodnie.
- Tarasie.
Józef martwi się o Ule ale po rozmowie z Markiem powinno być lepiej. Ulka także mu wszystko wytłumaczyła więc niech teraz się tak nie przejmuje. Ten ślub i wesele było okropne. Jak taka wielka dama jak Paulina może mieć taki słaby ślub. Jednym słowem kompromitacja! Dzieci lgną do Uli i Marka bo one są mądre i wiedzą kto jest miły a kto wredny. Ostatnia scena trochę śmieszna. Marek będzie musiał się nauczyć pleść warkocze. G :-D
OdpowiedzUsuńMarek będzie miał wystarczająco czasu na naukę robienia dziecięcych fryzur, przyda się mu w przyszłości ,a na razie może poćwiczyć na Betti lub jej lalkach = D. A poważnie Pauliny ślub to prawdziwa katastrofa o której nikt szybko nie zapomni.A Ula i Marek pamiętać będą naprawdę długo.Dzieciaki wyczuły ,iż Paulina to wredne babsko.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńSuper rozdział. Bardzo mi się podoba. Masz do tego talent. Ula zasługuje na Marka. Prze piękne. Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńDzięki. Marek zmienił się dla Uli i oni pasują do siebie jak nikt ,bo są dwoma połówkami jabłka. i to Piotr w ogóle nie zasługiwał na Ulę ,ale ten etap ona ma za sobą. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńCieplak ma uzasadnione obawy co do Marka i trudno mu się dziwić. On jeszcze chyba nie przyjmuje do wiadomości, że Dobrzański jednak się zmienił i to na korzyść. Dba o Ulę, chroni ją i stara się dbać o jej wygodę. Martwi się o dzieci. To wszystko jest bardzo miłe i urocze.
OdpowiedzUsuńUla bardzo chciała pojechać na ślub Pauliny, ale gdyby wiedziała, że nie będzie się dobrze bawić na tym weselu, pewnie zrezygnowałaby. Febo nic się nie zmieniła. To nadal paskudna suka z zaciśniętymi ustami i tylko należy współczuć jej świeżo poślubionemu mężowi, bo łatwego życia mieć z nią nie będzie.
Teraz czekam na ślub Uli i Marka z nadzieją, że wszystko przebiegnie ta jak trzeba bez niemiłych niespodzianek.
Pozdrawiam. :)
PS. Idziesz strasznie nierówno. Poprzednia mini idealna, a ten rozdział obarczony dużą ilością literówek i pominiętych wyrazów. Do treści nic nie mam, ale błędów w niej sporo, a przecinki szaleją jak opętane w miejscach, w których w ogóle nie powinno ich być.
Sprowadziłam Cię na ziemię.Nie zawsze czytam rozdziały po ich napisaniu.Ponieważ dochodzę wtedy do wniosku,że dany tekst jest beznadziejny i mam ochotę go skasować.Chociaż ja najpierw planuję,potem piszę. Bez planu czasem piszę mini ,ale nie dłuższe opowiadania.
UsuńDobrzański pomimo obaw ojca Uli naprawdę się zmienił i zależy mu na uszczęśliwianiu swojej przyszłej żony i rozpieszczaniu,otoczeniu opieką maluchów.Tempo ma szybkie ,ale czekał wystarczająco długo ,gdy trwała ona w toksycznym związku z Sosnowskim. Teraz działa i dąży do spełnienia swojego i jej marzenia o szczęśliwym życia. Nie,ślubu Pauliny nic nie przebije i nawet Sebastian i Violetta mieli lepszy. Nie mam w planach zepsuć ceremonie U&M.
Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Paulina jak zawsze dumna i wyniosła. Za to u Uli i Marka wszystko chyba wychodzić na prostą. Nawet Ula jest chyba bardziej wyciszona i spokojniejsza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Na prostą powiadasz? Co dalej przekonasz się w następnych częściach.A Paulina zapatrzona w siebie,zimna suka i tyle.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
To w kolejnej części ślub ten najważniejszy i spontaniczny, gdzie nie będzie nic na pokaz a jakiekolwiek wpadki będą oznaką udanego życia.
OdpowiedzUsuńA te marudzenia Uli o kurach domowych to jak mniemam z powodu ciąży i że po ślubie czegoś takiego nie będzie miło miejsca.
Pozdrawiam miło.
Ślub Marka i Uli będzie musiał odwołany z pewnych powodów,ale kiedyś ślub się odbędzie. Dzięki za wpis. Pozdrawiam
UsuńJak dobrze że Marek rozwiał obawy Uli i Józefa. A co do wesela Pauliny to można się było spodziewać że coś się złego wydarzy. Paula chyba nigdy się nie zmieni. Dobrze że Marek i Ulka poszli stamtąd wcześniej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Na przemianę Pauliny bym nie liczyła ,zaś u Uli i Marka...na razie nic nie zdradzę ,ale do ślubu daleko.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Cz ty tymi katorgami chcesz stracić czytelniczki. Ja sama często zastanawiam się czy jest sens czytać wpis i sugeruję się komentarzami.
UsuńIwona.
Nie, Prędzej odstraszę wszystkich ,,Bolesną stratą''.
Usuń