Uwaga: Niezbyt udana mini,ale postanowiłam wstawić ,jest z perspektywy dwóch osób !
Z perspektywy Uli
Naiwnie wypatruję w tłumie jego
twarzy. Zaciskając dłoń na rączce walizki kieruje się do sali odlotów. Do moich
uszu docierają szmery, urwane słowa. Przyglądam się przez krótką chwilę parze
tonącej w swoich objęciach i spuszczam wzrok. W sercu czuję skurcz.
Spoglądam ukradkiem na Piotra. Mówi do mnie, ale go nie słucham. Uciekam
myślami z dala od tego miejsca. Niedługo znajdę się na pokładzie samolotu
lecącego do Bostonu. Czy, aby na pewno tego chcę? Zatrzymałby mnie, gdyby
chciał’’ – przemyka mi przez umysł. Nadzieja gaśnie, jak płomyk świecy z
podmuchem wiatru. Świadomość, że szczęście jest ulotne niczym liść na wietrze
czy płomyk napełnia mnie pesymizmem.
- Ula – wymawia moje imię, a ja
stoję i głupia wciąż wypatruje Marka. Nie zjawi się. Zmarnowaliśmy
szansę, którą dawał nam los. Odrzuciłam jego miłość. A teraz liczę, że zatrzyma
mnie i znów będziemy razem. Piotr nie puszcza mojej dłoni. Wyrywam ją i
przykładam do ust czując, że zaraz się rozpłaczę. Tak po prostu. Z
bezsilności i własnej naiwności. Uwierzyłam w szczęśliwe zakończenie, ale
zderzyłam się boleśnie z szarą rzeczywistością.
To nie powinno się nigdy
wydarzyć. On był płomieniem, który rozpalał moje serce, a ja byłam wodą
gaszącą to pragnienie. Ukrywaliśmy się przed światem otuleni miłością. Nie
miałam pojęcia o jego oszustwach. Ot zakazana miłość niemająca prawa
bytu. Każdego dnia utwierdzałam się w przekonaniu, że pośle narzeczoną w
diabły, a my skończymy na ślubnym kobiercu. Nie przewidziałam innego
zakończenia. Ukrywał przede mną zbyt wiele. Ufałam mu bezgranicznie. Krótkie
chwile spędzone razem wspominałam, co wieczór ,w bezsenną noc, a on
przytulał się do swojej narzeczonej i pewnie szeptał czułe słówka. Mi nigdy nie
powiedział tych dwóch, jakże znaczących słów. Niegdyś próbował, ale wtedy już
mu nie wierzyłam. Jak wierzyć komuś takiemu? Niby jak? Oszust i tyle.
Zrobiło mi niespodziewanie
słabo. Przysiadłam na plastikowym krześle i układam dłonie na kolanach.
Wpatrywałam się w granatowe paznokcie od swych dłoni i bladoróżowe spodnie.
- Dobrze się pani czuje?-
Zapytał mnie nieznajomy.
- Tak- odparłam lakonicznie nie
podnosząc nawet wzroku.
W głowie zapaliła mi się
czerwona lampka. Wyciągnęłam z walizki kalendarzyk i uspokajam się. Wszystko jest w
należytym porządku. To tylko nerwy. Nic więcej. Oddycham spokojnie. Boli myśl o
braku obok siebie bliskiej osoby. Szczególnie ,którą się kocha bez pamięci i wzajemności.
- Przepadło. Czas minął. – wyszeptałam
zdumiona zakrywając usta, tłumiąc szloch. Nie umiem nie płakać. Tak strasznie
tęsknie za nim. Wszystko kojarzy mi się z tym jednym człowiekiem. Samolot wraz z
Sosnowskim odleciał. Zostałam zupełnie sama. Z burzą myśli i złamanym sercem
,niespełnioną miłością. Kolejny raz wściekła na siebie zacisnęłam dłonie na
spodniach.
****
Z perspektywy Marka
Stado szarych gołębi poderwało
się do lotu, gdy biegłem próbując zatrzymać taksówkę. Zerknąłem przelotnie na
zegarek i zakląłem siarczyście. Za dwadzieścia odjeżdżałaś. Być może i na
zawsze. Stałem na rogu
ulicy w czarnym garniturze i białej koszuli. Przed kwadransem wynegocjowałem z
Turkami dobry kontrakt. Uzgodniliśmy szczegóły i możemy działać. Zebranie w
konferencyjnej miało zakończyć pół godziny wcześniej, ale przeciągnęło
się. Nerwowo rozejrzałem się po ulicy, po której mknęły samochody,
autobusy, rowerzyści. Tyle, że żadna taksówka nie zatrzymała się. Westchnąłem
poirytowany. Samochód oddałem wczoraj do warsztatu. Akurat teraz, gdy jest mi potrzebny’’. Jakieś
głupie babsko cofając zahaczyło o moje auto i je zarysowało. Nawrzeszczałem na
nią, ale potem zrobiło mi się głupio i przeprosiłem. W duchu prosiłem, by
lot został opóźniony. Musiałem ją przecież powstrzymać przed wylotem z tym
kardiologiem do Bostonu. Wróciłem, bo mnie o to prosiła, a teraz?
Wyjeżdża z nim?
Siedząc w taksówce od razu
rzuciłem nazwę lotniska i pośpieszałem go by jechał. Obawiałem się spóźnić. Nie
mogłaś wyjechać. Nie z Piotrem. To ze mną powinnaś być.
- Jedź, pań szybciej!-
Krzyknąłem na taksówkarza.
- Spokojnie, jest korek-
oznajmił mi ze spokojem gruby mężczyzna.
Poruszyłem się niespokojnie. We
mnie szalały emocje. Serce tłukło się w piersi i wyrywało do niej. Pragnąłem ją
już zobaczyć, zamknąć w ramionach, by nic nas już nie rozdzieliło. Powiedzieć
jej to, co chciałem od tylu miesięcy. Próbowałem z tym walczyć wmawiając sobie
różne rzeczy. Przy jej boku był inny mężczyzna. Na pewno o nią dba i jest ona z
nim szczęśliwa.Ale czy na pewno?
Wbiegając na lotnisko zauważam
ją. Siedzi na jednym z plastikowych pomarańczowych krzeseł ze spuszczoną głową. Nie odleciała. Została.
Biegnę przeciskając się przez
tłum ludzi gdzieś śpieszących. Nie potrafię ukryć malującego się na mojej
twarzy szerokiego uśmiechu. Nie dowierzam. Łudzę się, że mi wybaczy. Pragnę skosztować
jej ust. Poczuć jej perfumy i tulić w ramionach. To jedyne, czego pragnę w tej
chwili.
Podnosi wzrok. Nasze spojrzenia
się krzyżują. Twarz Uli pozostaje bez wyrazu. Zbliżam się pomału.
- Marek?- Pyta z
niedowierzaniem i nutką radości.
- Myślałem… Nie wyleciałaś.
- Nie – odpowiada. –
Piotr poleciał do Bostonu- ciągnie dalej.
- A ty?- Pytam tonąc w
niebieskich tęczówkach.
- Zostałam – oznajmia. – Piotra
nie kochałam i nie pokocham.
W tych słowach jest ukryty
sens, ale na próżno usiłuję go odnaleźć. Tysiąc razy układałem w myślach
przebiegł rozmowy i nic. Widzę w jej oczach czający się strach,
niepewność i nadzieje.
Milczymy.
Zdobywam się na ryzykowny krok.
Zbliżam się do niej na odległość zaledwie kilku centymetrów. Odgarniam z jej
policzka ciemny kosmyk i nie odrywam spojrzenie od karminowych ust. W
niebieskich tęczówkach pojawia się tajemniczy błysk. Nachylam się i już prawie
stykamy się ustami, gdy potrąca nas ktoś. Czar pryska. Ula odsuwa się i ucieka
spojrzeniem.
Ponownie milczymy.
*****
Z perspektywy Uli
Woń wody kolońskiej wraz z
drogimi perfumami otula mnie niczym mgiełka. W szarych tęczówkach
tańczące iskierki mieszają się z lękiem. Oboje jesteśmy świadomi swoich uczuć,
lecz boimy się mówić o nich głośno. Ukrywamy je w zakamarkach duszy i na sercach dnie.
Znajdujemy się na rozdrożach dróg. Wahając się nad wyborem jednej z
ścieżek. By z upływem czasu nie żałować. Niepodjętych prób,
zaprzepaszczonych szans i destrukcyjnych uczuć. Wiemy, co oznacza żyć
osobno. Miłość bez wzajemności jest trucizną. Niszczącą, rzucającą w przepaść.
Ukojenie może przynieść tylko zapomnienie lub odwzajemnione uczucie.
Kątem oka zerknęłam na
walizkę. Marek wpatrywał się we mnie wnikliwie starając się wyczytać coś
z mojej twarzy. Nadaremnie.
- Los z nas zakpił – mówię,
choć nie to chciałam powiedzieć.
-Co, masz na myśli?
- Nigdy nie potrafiliśmy
rozmawiać – odpowiadam bez namysłu. – Pisaliśmy listy nie umiejąc się
porozumieć. Liczyłam ,że wyjaśnimy sobie wszelkie niejasności dużo wcześniej. Nie uważasz ,że trochę za późno na takie rozmowy?
Zagryzam karminowe wargi czując
gromadzące się pod powiekami łzy.
- Chyba nie jest za późno jeśli ty...Dałem ci upragnioną wolność.
Nie mogliśmy być razem, więc… Dni upływały mi na wspominaniu chwil spędzanych z
tobą. Miejsce przy tobie zajął ktoś inny. Do mnie żywiłaś urazę i żal.
Cokolwiek bym nie zrobił... żadne słowa…-
głos mu się łamał.
Niezauważalnie zacierała się
między nami cienka granica. Mury, które nas odgradzały powoli się kruszyły.
- Marek...- zaczęłam.
Przerwał mi gwałtownie.
Przesunęłam się w bok przepuszczając jakąś staruszkę.
- Posłuchaj…
- Znasz fajne, spokojne
miejsce?- wypaliłam nagle.
Zastanowił się przez chwilę.
Ujął rączkę walizki jedną ręką,
a drugą ujął moją splatając nasze palce.
W małej kafejce siedzimy bez słowa. Obserwuję zdenerwowanego i niepewnego Marka. Zaskakuje mnie to. Zawsze był taki pewny siebie ,gdy pracowałam w jego firmie ,a teraz?
- Nie byłem z tobą szczery- zaczyna. - Okłamywałem cię i uwodziłem . Nie kochałem cię.
Porażona słowami Marka ,ronię łzy ocierając je dłonią. Jak on może mi mówić ,że...
- Naprawdę nic nie czułeś?- czepiam się ostatniej iskierki nadziei.
- Pogubiłem się. Z początku nie rozumiałem uczuć do ciebie. Dotarło do mnie to dopiero jakiś czas temu. Ula uwierz żałuję tego i zrobiłbym wiele ,aby cofnąć czas. Postąpiłbym inaczej. Z Pauliną stchórzyłem miałem odwołać ślub...zrobiłem to ,ale ty przestałaś kochać.
Milczę nie wyprowadzając go z błędu. Nie przestałam. Kocham dziś i kochać będę jutro.
Marek ciągnie dalej mówiąc jak na spowiedzi jak to wyglądało z jego strony. Zapewnia o gorącym uczuciu. Mam wątpliwości czy zaufać. Co jeśli on znów zawiedzie moje zaufanie? Daje mi czas do namysłu. Ustalamy ,że spotkamy się w tym samym miejscu i godzinie za miesiąc. Bardzo długo. Brzmi dla mnie jak rok. Nie wytrzymam tyle. Ale nie złamie się teraz. Muszę być silna.
*****
Z Perspektywy Marka
Miesiąc później spotykamy się. Czeka w umówionym miejscu i wygląda wprost olśniewająco. Serce mi szybciej bije i przyspieszam kroku. Obawiam się podjętej przez nią decyzji. Czy mi wybaczy? Pozwoli być obecnym w jej życiu?
Niewinność. Tym słowem określałem Ulę. Z ufnością małego dziecka wtulała się we mnie. Kochała, a ja kłamałem. Mamiłem obietnicami bez pokrycia. Wyjechałem, bo nie mogłem znieść obecności Sosnowskiego. Trwało to niezbyt długo, a ona znosiła mnie w ramionach modelek, narzeczonej. Wielokrotnie widywała nas całujących się na korytarzu, przed firmą.
Niewinność. Tym słowem określałem Ulę. Z ufnością małego dziecka wtulała się we mnie. Kochała, a ja kłamałem. Mamiłem obietnicami bez pokrycia. Wyjechałem, bo nie mogłem znieść obecności Sosnowskiego. Trwało to niezbyt długo, a ona znosiła mnie w ramionach modelek, narzeczonej. Wielokrotnie widywała nas całujących się na korytarzu, przed firmą.
- Wyczerpaliśmy limit szans –
głos Uli wyrywa mnie z zamyślenia.
- A to, że tu jesteśmy?-
dopytuję. – Nic nie znaczy?
Obserwuje zmieniające się
emocje na jej ślicznej twarzy. Dostrzegam zakłopotanie i zmieszanie w jej niebieskich oczach.
- Znaczy- posyła mi lekki
uśmiech, nie wypuszczając ręki z uścisku.
Zatrzymujemy się przy małym
stoliku. Nie spuszczając z niej wzroku biorę kartę menu, lustruje ją i zamawiam
dwie kawy, ale jej słowa zatrzymują mnie.
- Dla mnie herbata- wtrąciła.-
Wypiłam już dwie kawy,czekając - wyjaśnia.
- Przepraszam ,że musiałaś czekać- mówię.
Upijam łyk kawy, a Ula miesza
łyżeczką w bursztynowej cieczy i unika mojego przenikliwego spojrzenia.
- Ula...- szepczę spoglądając na nią spod przymrużonych
powiek. – Nie najlepiej zaczęliśmy. Pochrzaniło się ,poplątało. Byłem
głupi godząc się na intrygę wymyśloną przez Sebę. Przekonał mnie wmawiać ,że
zechcesz z Maćkiem przejąć firmę i tak to się zaczęło. W między czasie
uświadomiłem sobie ile dla mnie znaczysz i ,że nie udaje ,a naprawdę chcę
spotykać się z tobą ,umawiać na randki, całować.Późno zerwałem z Pauliną , odwołałem ślub nie mogąc z nią być. Związek oparty na kłamstwie nie może przetrwać. Dzięki tobie ,Ula to zrozumiałem.
- Ty odwołałeś ślub nie Paulina?
- Nie , ja odwołałem. Pisałem ci w liście.
- Nie czytałam listu- odpowiada. - Żadnego listu nie otrzymałam.
- Ale...- ucinam zaskoczony jej odpowiedzią. - Gdy wyjechałaś na Mazury napisałem list .
- Nie dostałam listu- powtarza z naciskiem. - Pamiętasz jego treść?
- Częściowo tak. Wierzę ,że jeśli pozwolisz mi powiedzieć coś prosto w oczy,to powiem ci ,że dzięki tobie zrozumiałem ,co to jest miłość i ,że nie to łączy mnie z Pauliną i jej nie poślubię. I ,że cię kocham. Czekałem nad Wisłą ,ale nie przyszłaś . Teraz wiem ,iż o niczym nie wiedziałaś.
W Spa przeżyłem coś wspaniałego. Ty byłaś cudowna. Tam nie udawałem.
- Ty odwołałeś ślub nie Paulina?
- Nie , ja odwołałem. Pisałem ci w liście.
- Nie czytałam listu- odpowiada. - Żadnego listu nie otrzymałam.
- Ale...- ucinam zaskoczony jej odpowiedzią. - Gdy wyjechałaś na Mazury napisałem list .
- Nie dostałam listu- powtarza z naciskiem. - Pamiętasz jego treść?
- Częściowo tak. Wierzę ,że jeśli pozwolisz mi powiedzieć coś prosto w oczy,to powiem ci ,że dzięki tobie zrozumiałem ,co to jest miłość i ,że nie to łączy mnie z Pauliną i jej nie poślubię. I ,że cię kocham. Czekałem nad Wisłą ,ale nie przyszłaś . Teraz wiem ,iż o niczym nie wiedziałaś.
W Spa przeżyłem coś wspaniałego. Ty byłaś cudowna. Tam nie udawałem.
- A wcześniej?- zapytała. – Nad
Wisłą również udawałeś?
- Nie , tam dotarła do mnie
prawda ,że cię kocham.
Mruży powieki powstrzymując się
,aby wstać . Widzę to w jej oczach. Chcę dać mi szansę ,lecz boi się.
- Nie wyczerpałem limitu szans.
Zmarnowałem jedną ,dlaczego nie dasz mi drugiej? Nie zasługuję na nią?
- Hm…- zastanawia się. –
Zasługujesz. Serio mnie kochasz?
- Też cię kocham- wypowiada
wolno i ufnie wtula się w moje ramiona. Jestem szczęśliwy . Naprawdę szczęśliwy.
Wybaczyła mi i jesteśmy razem. Przywieram ustami do jej ust ,a ona odwzajemnia
moją pieszczotę ,zakładając ręce na szyję. Podnoszę ją lekko ciesząc się ,że ją odzyskałem. Zanosi się głośnym śmiechem i
znowu się całujemy.
Z perspektywy Uli
Spotkanie Marka po miesiącu uświadomiło mi siłę moich uczuć. Nie marzyłam o niczym innym jak wtuleniem się w jego ramiona i zatraceniu w słodkich pocałunkach. Wybaczyłam mu ,czując ,iż nie mógłby mnie okłamywać. W jego oczach widziałam wszystko ,czego pragnęłam. Starał się , czekał na nasze spotkanie . Nie chcę bronić się przed uczuciem. Tkwi wewnątrz mnie nieuzasadniona obawa ,że nie uda się nam. Zaufam jednak intuicji i sercu. Ono mnie nie zawiedzie. Poprowadzi wprost do niego. Nie skrzywdzi po raz kolejny. Wie ,co znaczy życie bez ukochanej osoby. Nie zdecyduje się ponownie na krok zaprzepaszczenia otrzymanej szansy. Limity w miłości nie istnieją. Ważniejsze są uczucia. Prowadzimy krótką konwersację. Słowo ,,kocham''jest balsamem na niegdyś złamane serce ,dzięki Markowi zostało uleczone. Jestem szczęśliwa.
W ramionach znajduje poczucie bezpieczeństwa ,a moje usta same odnajdują jego ciepłe wargi spragnione pocałunków. Zajmuję miejsce przy stoliku zamawiając na deser biszkoptowe małe ciastko z malinami. Marek uśmiecha się ,opierając plecami o krzesło. Kroje deser i wkładam do ust. Jest dokładnie taki jak lubię. Słodko-kwaśny.
- Poproszę ciasto z wiśniami takie jak tej pani- mówi do kelnerki ,zabierającej puste filiżanki.
Kelnerka oddala się kołysząc lekko biodrami. Wywracam oczami i przenoszę wzrok na ukochanego zauważając ,że nie zwrócił na nią uwagi. A jednak zmienił się i nie pożałuję dając mu szansę. Jemy deser i mamy wrażenie innej rzeczywistości. Nierealnej. Brunet sięga po serwetkę i ściera z kącika mych ust ,odrobinę kremu.
- Jesteś kochany- szepczę z miłym uśmiechem.
- No,mam nadzieję,skarbie- odpowiada żartobliwym tonem.
- Nam nadzieję skarbie- przedrzeźniam go poważniejąc w jednej chwili.- kocham cię- dodaję przykrywając jego dłoń ,swoją.
KONIEC!
- Poproszę ciasto z wiśniami takie jak tej pani- mówi do kelnerki ,zabierającej puste filiżanki.
Kelnerka oddala się kołysząc lekko biodrami. Wywracam oczami i przenoszę wzrok na ukochanego zauważając ,że nie zwrócił na nią uwagi. A jednak zmienił się i nie pożałuję dając mu szansę. Jemy deser i mamy wrażenie innej rzeczywistości. Nierealnej. Brunet sięga po serwetkę i ściera z kącika mych ust ,odrobinę kremu.
- Jesteś kochany- szepczę z miłym uśmiechem.
- No,mam nadzieję,skarbie- odpowiada żartobliwym tonem.
- Nam nadzieję skarbie- przedrzeźniam go poważniejąc w jednej chwili.- kocham cię- dodaję przykrywając jego dłoń ,swoją.
KONIEC!
Pięknie cudownie.
OdpowiedzUsuńNapisze jeszcze raz bo nie mialam czasu więcej pisać Miniaturka jest cudowna. Ula zrobiła dobrze że nie poleciala z Piotrem.a Marek zrobił dobrze ze pojechał na lotnisko żeby się z nią zobaczyć. Masz do tego talent. Powiem ci szczerze że ja codziennie sprawdzam czy coś dodałaś. Uwielbiam wszystkie powiadania o Uli i Marku. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńCodziennie?Aż tak podobają Ci się moje bazgroły? Dziękuję =D.
UsuńLecąc z Piotrem utraciłaby coś ważnego. Najważniejszego. Marka. I szansę na pojednanie i bycie razem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Tak codziennie.:-)
UsuńJustyna jak możesz pisać, że ta mini jest nieudana? To jedna z najpiękniejszych miniatur jakie ostatnio przeczytałam. Jest tak naładowana emocjami, że aż trudno oddychać przy czytaniu. Mam wrażenie, że nie pominęłaś absolutnie niczego, bo są tu obawy i niepokoje ich obojga, strach przed ponownym wyznaniem tego co czują, niepewność, czy jedno drugiemu zdoła wybaczyć, czy będzie na tyle silne i pełne miłości, że zapomni o tym, co było kiedyś. To wszystko ma głęboki i uzasadniony sens, bo rozmowa początkowo nieklejąca się i niezbyt trzymająca się kupy powoli zaczyna nabierać rumieńców. Jej kontynuacja podczas drugiego spotkania jest ogromnie ważna, bo uświadamia im obojgu siłę ich wielkiej miłości, która zdolna jest wybaczyć wszystko i po prostu zapomnieć po to, by zacząć od nowa z czystą kartą. To ta miłość właśnie nie pozwoliła Uli odlecieć z człowiekiem, do którego nic nie czuła i to ta miłość gnała Marka na lotnisko.
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie to opisałaś. Wzruszająco i niezwykle realistycznie do tego stopnia, że czytelnik nie pozostaje w żadnym zawieszeniu i niepewności co do ich dalszych losów, bo wie, że już zawsze będą razem.
Chylę czoła. Świetny pomysł, doskonale opisany. BRAWO.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Omg! Przesadziłaś z tymi pochwałami ,aż się wzruszyłam.O siłę uczucia właśnie tu chodziło i miłość pokonującą ,każdą przeszkodę.Po ,,bolesnej stracie'' uznałam ,że należy się ,coś na osłodę więc napisałam tą mini.Trochę szalony pomysł by pisać z dwóch stron.W trzecioosobowej narracji czuję się pewniej zupełnie odwrotnie niż ,kiedyś zanim pisałam tego bloga.Tylko wspomnienia z tamtego okresu się zatarły.
UsuńNapisałam w sposób ,by nie kontynuować tej historii ponieważ ,za dużo piszę naraz i pogubiłabym się.
Dziękuję za bardzo za pochwały i pozdrawiam Cię serdecznie :).
Justyna
UsuńNie przesadziłam ani trochę. Natomiast w treści widzę użycie obu narracji: pierwszoosobowej i trzecioosobowej. O ile często to się nie sprawdza tak tu wyszło idealnie. W dodatku nie dopatrzyłam się żadnych błędów i z tego powodu prawie lewitowałam z radości. Tak trzymaj. Wyszło genialnie. :)
Użyłam obu narracji i bałam się ich pomieszać ,na szczęście nie wyszło tak źle.Komentarze poprawiły mi humor,bo pogoda za oknem wstrętna i jeszcze ta angina.:(. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńOna jest nieudana? Jest świetna. Chociaż ja wolę dialogi itd ale ta mini bardzo mi się podoba. Najważniejsze że ich miłość nie wygasła i mogli sobie wszystko wytłumaczyć. G
OdpowiedzUsuńJa wolę opisy niż dialogi. Nigdy nie skupiałam się tak na nich oprócz kółka teatralnego( na które ,kiedyś chodziłam) i imprez związanych z jakimś czytaniem danego autora.Wtedy dialogi są bardzo ważne.
UsuńWracając do miniaturki. Miłość zwyciężyła.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Super świetna mini. Czegoś takiego jeszcze nie było. To tak jakby czytać pamiętnik ale nie tylko Uli ale i Marka.
OdpowiedzUsuńCały czas trzymasz w napięciu i każdy kto czyta zastanawia się co dalej.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Obawiałam się pisać z perspektywy mężczyzny ,ale jak widać niepotrzebnie.Przyznam ,że pamiętnik ,kiedyś pisałam.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńCo ty gadasz? Jak zaraz do Ciebie pójdę?! Jaka nieudana???!!!!
OdpowiedzUsuńTo najpiękniejsza miniaturka jaką w życiu czytałam. Taka romantyczna, inna, pełna uczuć i wahań. Ula nie jest pewna miłości Marka, on nie jest pewien czy ona mu wybaczy. Po wielu wyjaśnieniach dalej nie była pewna. Dopiero to uczucie, że tęskni za Markiem, że bez niego nie potrafi żyć uświadomiło jej jak ogromna jest jej miłość. Pięknie opisane ich uczucia. WOW!
Pozdrawiam serdecznie
Andziok :)
Stworzyć klimat,nadać opowiadaniu kształtów poprzez tło,zaciekawić i najważniejsze wywołać w czytelniku emocji to trudne zadanie.Tutaj skupiłam się na odczuciach ,emocjach Uli i Marka i starałam się jak najlepiej to opisać i chyba mi się udało skoro nie szczędzisz mi pochwał. Dziękuję za wpis i piękne słowa. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńPrzeczytałam na jednym oddechu! Cudowna mini!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Usuń