Strona Główna

piątek, 21 listopada 2025

W blasku nocy Rozdział 2

 






Trzymał w dłoniach ramkę ze zdjęciem narzeczonej. Odłożył je tak by na nie patrzeć i wrócił do pracy. Jednak coś nie dawało mu spokoju. Asystentka wzięła sobie nagle wolny dzień z pracy twierdząc ,że jest chora. Wczoraj ,gdy wracali z restauracji zauważył zmianę w jej nastroju. Milczała niemal całą kolację co było do niej nieprawdopodobne. Zawsze mieli o czym rozmawiać. Znali się już trochę i wiedział ,że czymś się martwi ,lecz nie chciała mu nic powiedzieć tylko poprosiła by podwiózł ją do domu.

— Mogę iść już do domu?

— Już?

— Zrobiłam wszystko o co mnie prosiłeś . Skoro Uli nie ma to może ...a właściwie czemu jej nie ma?— spytała jakby podejrzliwie Violetta bacznie przeglądając się Dobrzańskiemu.

— Dobrze idź — zgodził się .

Zostając sam przetarł dłonią zmęczoną twarz. Zadzwonił do Uli ,ale ta nie odebrała co go zaniepokoiło. Chciał do niej jechać ,ale przypomniał sobie ,że jej rodzina przecież nic o nich nie wie.

Ula napuściła sobie wody do wanny i zanurzyła się w miękkiej pianie. Po jakimś czasie usłyszała pukanie. Myślała ,że to tylko sąsiadka i zaraz sobie pójdzie jak nikt nie będzie otwierał. Niestety pukanie się nasilało. Ktoś nie zamierzał odpuścić. 


Nie mogła otworzyć. Szybko owinęła się ręcznikiem i wsunęła mokre nogi w puchowe kapcie. Z mocno bijącym sercem i potarganymi ,mokrymi włosami poszła otworzyć. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Patrzył na każdy centymetr jej ciała ,a z włosów skapywały drobne kropelki wody na nagie ramiona. Oddychała szybciej niż normalnie. W jego oczach widziała zachwyt i pożądanie. Chciała już zamknąć drzwi ,bo zrobiło się jej zimno ,ale on nie pozwolił. Położył rękę na klamce i nim się zorientowała znajdował się w środku. Odsunęła się nieco czując oszałamiający zapach jego perfum. Spojrzała mu w oczy z lekką obawą przełykając ślinę. Napięcie rosło. Niemal siłą się powstrzymywał by się na nią nie rzucić i nie obsypać jej ciała pocałunkami. 


- Trochę za późno na wizyty- wyksztusiła ,gdy jego zimna ręka dotknęła jej policzka. Po chwili odzyskała jednak pewność siebie.


- Nie dotykaj mnie- powiedziała ostrym tonem.- Powinien już pójść. 


- Nie mogę dopóki nie porozmawiamy. Musimy sobie coś wyjaśnić. 


- Nie Marek. Między nami wszystko skończone. 


- Mylisz się. Nie znasz całej prawdy. 


- Doskonale ją znam. Bierzesz ślub z Pauliną i nic tego nie zmieni ,a ja głupia myślałam ,ze ty i ja...


- Ula- wymówił miękko jej imię podnosząc podbródek zmuszając ją tym sposobem by na niego spojrzała. Zobaczył w jej oczach lęk i coś jeszcze czego nie umiał nazwać. Minęła go i uciekła do pokoju zamykając za sobą drzwi ,a na korytarzu pojawił się Józef z nieprzyzną miną. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz