,,
Sekret morza’’ 2
Doktor
przyszedł dopiero o siódmej. Do tego czasu dziewczyna schładzała
czoło nieznajomego by spadła gorączka. Kilkukrotnie podczas snu i
majaczeń wypowiedział imię Paula. Nikt
z odwiedzających mężczyznę nie znał nikogo o tym imieniu. Na tej
części wyspy rzadko
można było kogoś spotkać ,bo tu po prostu nic nie było. Jedynie
mały pensjonacik, jedna knajpka ,sklepik i dwa kilometry dalej
mieszkał lekarz chodzący z wizytami. Nie znajdował się tu żaden
szpital gdzie mogliby leczyć się pacjenci. A leki przywoziła dwa
razy w miesiącu łódź. W
tej okolicy najwięcej było rybaków. Mieszkała tu też pewna młoda
mieszkanka z bratem. Odcięła się od przeszłości. Spojrzała na
mężczyznę. Powoli się budził. Lekarz już poszedł i dokładnie
powiedział jej co ma robić ,a ona nawet bez wskazówek doskonale
wiedziała jak postępować z chorym.
-
Proszę zostawić- chwycił jej dłoń ,gdy mokrą ściereczką
przemywała jego tors. - Nie chcę by pani mnie dotykała- zareagował
dość ostro i uderzył w miskę z wodą ,którą postawiła na małym
stoliczku obok łóżka.
-
Przepraszam- szybko się zreflektować.- Ja nie chciałem...ja po
prostu nie lubię...powiem inaczej w tym stanie może mnie widzieć
tylko małżonka i proszę ją
wezwać .
-
Przepraszam bardzo, ale ja nie znam pana żony i nie wiem gdzie
przebywała.
-
W takim razie proszę ją odnaleźć i do mnie przyprowadzi...ć-
zaczął kaszleć.
-
Proszę odpoczywać i nie nadwerężać głosu. Słona woda sprawiła
,że ma pan problemy z gardłem ,ale podam lekarstwo i to szybko
minie. Na noc przygotuję panu rozgrzewającą kąpiel.
-
Pewnie z jakimś zielskiem?
-
Wiem co robię. Znam się na tym.
-
Nie wierzę w to- odparł patrząc się w sufit.
Dziewczyna
wyszła z miską by ponownie napełnić ją wodą. Nie chciała się
zniechęcać po tym jak ją potraktował. Patrzył wciąż na nią
wrogo. Nawet nie podziękował za uratowanie życia. Powoli dochodził
do siebie tylko jeszcze był za słaby by sam wstać z łóżka więc
w tym wyręczał ją jej brat. Brunet miał problemy z nogą.
Wybawicielka chętnie się nim zajmowała. Miała doświadczenie
zajmując się wiele lat chorą matką. Z tego też powodu porzuciła
kierunek medyczny i skupiła się na innym. Po trzech latach musiała
zaczynać od początku. Studia medyczne wybrała ,bo pragnęła
leczyć ludzi, pomagać ,mieć z nimi stały kontakt. Choroba matki
sprawiła ,że nie dawała rady i wybrała ekonomię.
Pokój
w którym się znajdował miał żółto-zieloną tapetę w jakieś
liście. W kącie stała duża stara szafa ,pod oknem łóżko ,a po
prawej stronie mały stolik z mokrym ręcznikiem ,miską z wodą
,ściereczką i parę lekarstw. Mężczyzna wystraszył się widząc
pustą strzykawkę.
-
Co mi zrobiłaś?!- ponownie
zaniósł się kaszlem.
Wybiegła
z pokoju przestraszona ,że z nim jest gorzej. Na korytarzu spotkała
pulchną kobieta ta poszła po dodatkowy kosz ,bo mężczyzna znów
dostał wysokiej gorączki i majaczył.
-
Proszę dać sobie pomóc i wypić to. Ma pan zapalenie płuc.
-
Nie obchodzi mnie to. Znajdę ją.
-
Może powiadomię pana rodzinę tylko właściwie jak ma pan na imię.
-
Nie pani sprawa jak się nazywam- burknął chcąc wstać z łóżka.
Próbowała
by położył się ponownie. Siłowała
się z nim. W końcu zrezygnował z próby ucieczki i położył się.
-
Nikt nie może się dowiedzieć- wyszeptał nagle.
Usiadła
na brzegu łóżku podwijając długą ciemnozieloną suknie trochę
już znoszoną. Dziś jej włosy były zaplecione w długi warkocz.
-
O kim pan mówi?
-
O nich- odparł.
-
Nie rozumiem- uniosła brwi i zadumała się na moment.- Czyżby pan
naraził się komuś?
-
Tak- odwrócił od niej wzrok.
-
Powie może pan coś więcej- przyglądała się jego twarzy z
zainteresowaniem. Nie wyglądał według niej na człowieka o
niecnych zamiarach ,z diabelnym charakterem. Niewątpliwie wpadał w
złość ,ale potrafiła go zrozumieć stracił ukochaną ,a ona
wiedziała co znaczy śmierć bliskiej osoby. Usprawiedliwiała go.
Po
upływie trzech tygodni mężczyzna nie potrzebował już opieki
medycznej ,lecz nie wiedział jak wrócić na drugą stronę wyspy
poza tym obawiał się ludzi ,którzy jedynie czego pragną to jego
śmierci. Poznanie brunetki przysporzyło mu mnóstwo problemów. Nie
mógł normalnie żyć. Teraz nie miał nic. Był nikim. Sam na
wyspie. Goście ,których niezbyt znał wyjechali. Na słowo żona
Paula wszyscy milkli. Niestety nie miał jej zdjęcia przy sobie.
-
Przepraszam nie widział pan wysokiej brunetki w sukni ślubnej ?
Staruszek
nie zrozumiał języka angielskiego. Znał tylko szwedzki i trochę
niemiecki.
Mijał
ludzi ,lecz nikt nie potrafił mu pomóc.
-
Co za miłe spotkanie.
-
Kim wy jesteście?
-
Jak to straciłeś pamięć?- spytał facet z czarnym wąsem ,a drugi
gruby skrzyżował ręce. Po chwili zjawił się trzeci z bronią.
-
Paulina obiecała mi ,że za
mnie wyjdzie ,ale zakochała się i zerwała ze mną. Przez ciebie-
oskarżycielsko wbił mu palec w brzuch by po chwili go w niego
walnąć.
-
Paulina nie wspominała o was- odrzekł.
Zaśmiali
się fałszywie po czym skopali go i mocno pobili. W takim stanie
zastała go Urszula i z pomocą brata i jeszcze jednej osoby
ulokowali go w pokoju w pensjonacie. Medyk zbadał pobitego. Brat
Urszuli zakazał jej bliższych kontaktów z nieznajomym mężczyzną.
Jan powtarzał jej ,że to bandzior. Ona zaprzeczała stając w jego
obronie. Trzymała jego dłoń czekając ,aż się obudzi. Ze łzami
w oczach spoglądała
na jego posiniaczoną twarz.
Idąc
po owoce i zioła do sąsiadki wzięła wielki kosz i zakładając na
głowę chustę ruszyła przed siebie mijając rybakom. Wszyscy ją
tu znali. Poszła zaczerpnąć
informacji na temat nieznajomego. Dowiedziała się ,że jego żona
wcześniej związana była ze złym człowiekiem ,który ściga
Dobrzańskiego pragnąc zemsty ,iż ten wziął ślub z Pauliną.
Wchodząc
do sklepiku dowiedziała się nowych faktów. Jakiś czas temu
zostało znaleziona ciało młodej kobiety z raną postrzałową.
Znalazł ją starszy rybak w białej poświacie księżyca. Jej
zakrwawiona ślubna suknia zaczepiła się o skałę gdzie leżało
ciało.
-
Dlaczego zdecydowali się na ślub na wyspie?
-
Nie wiem.
-
Dziękuję za informację.
Po
drodze pozbierała trochę muszelek by potem zrobić parę
naszyjników i sprzedać je turystom. Nie miała dużego chodu ,ale
jakoś na życie jej starczało. Brat pomagał przy rybach. Ona
robiła to zanim zajęła się turystami. Znała się na kuchni,
cyferkach i medycynie. Tylko uczucia lokowała źle. Miała chłopaki
co przynosił jej codziennie malutkie bukieciki bratków lub
stokrotek. Zapraszał na spacer ,lecz później słuchając matki
poślubił inną. Została ze złamanym sercem. Skupiła
się na nauce i rodzinie. Dla rodziny była w stanie poświęcić
wszystko dlatego opuściła rodzinną miejscowość pragnąc by
ojciec spełniał marzenia. Zabrała brata i wyjechała.
Z
mieszanymi uczuciami powróciła do pensjonatu. To co usłyszała
przeraziło ją. Nie znała ,aż tak złych ludzi zwłaszcza
pragnących zemsty. W dodatku podejrzewała ,że to były maczał w
tym palce i jest winny śmierci Pauliny. Bała ,że tamten uniknie
kary i zacznie mścić się na nieznajomym ,ale nie wiedziała w jaki
sposób.
-
Dlaczego pani milczy stało się coś?
-
Nie- skłamała gładko nie chciała mu mówić o swoich
podejrzeniach ani czego dowiedziała się miejscowych. Spojrzał na
nią unosząc lekko brwi. Oczekiwał ,że się odezwie ,lecz ona
milczała jak grób podając mu szklankę wody.
-
Dziękuję- posłał jej słaby uśmiech.
-
Jak się czujesz ?- poprawiła
mu poduszkę.
-
Lepiej,lepiej- oddał jej pustą szklankę.- Mam na imię Marek-
leciutko dotknął jej dłoni.
-
Ula- odparła z delikatnym uśmiechem.- Opowiesz mi co wydarzyło się
tam na morzu? Dlaczego znalazłeś się na piasku ledwo żywy i skąd
pomysł by przyjechać na wyspę?
-
Paulina mnie namówiła na wyjazd. Moi rodzice nie popierali tego
związku więc postanowiliśmy pobrać się w tajemnicy przed nimi ,a
gośćmi byli tylko parę moich znajomych i jej dalsza rodzina.
-
Ślub w tajemnicy ?- pytała nie dowierzając.
-
Tak. Brzmi nie prawdopodobnie
,prawda?
-
Owszem jak z jakieś powieści- rzekła lekko się rumieniąc
,gdy tak odważnie patrzył jej w oczy. Trochę ją to peszyło.
Nigdy nie uchodziła za duszę towarzystwa ,a będąc na wyspie
spotykała codziennie niewiele osób.
-
Jesteś tu tylko z bratem ?
-
Aktualnie tak. Ojciec jest na morzu jest marynarzem ,a brat pracuje w
smażalni ryb. Pomaga mi też w prowadzeniu pensjonatu.
-
A matka gdzie jest ?
-
Zmarła- szepnęła spuszczając wzrok.- Zabrała ją choroba. Nie
chcę o tym mówić.
-
W porządku – rzekł przymykając oczy.
-
Wypoczywaj przyjdę później.
Z
kucharką ustaliła jadłospis dla chorego na parę następnych dni
,bo nic nie zapowiadało ,że prędko opuści to miejsce. Postanowiła
nie zamykać w najbliższym czasie pensjonatu tylko dopilnować by
nieznajomy mężczyzna doszedł do zdrowia. Zainteresowała ją jego
historia. Przyczyna emigracji z kraju. Wiedziała już albowiem ,że
jest polakiem ,który pochodzi z Warszawy.
Dobrzański
myślał o jak najszybszym opuszczeniu wyspy. Nie widział tu dla
siebie przyszłości pośród obcych ludzi i kobiety ,która patrzyła
na niego ze współczuciem wciąż powtarzając ,że jest jej przykro
z powodu śmierci jego żony. Nikt nie pochwalał tego związku ,ale
prawdziwego powodu dlaczego rodzice oraz Aleks zabraniają mu wiązać
się z nią nie znał. Zdaniem innych się nie przejmował. Wziął
ślub w tajemnicy na wyspie. Zaprosili tylko dalszych znajomych.
Markowi było ciężko uczestniczyć w ceremonii zaślubin bez
obecności rodziców.
Odkąd
zaczął spotykać się z Paulą jego relacje z rodzicami się
znacznie ochłodziły. Nie wpadał do nich już na niedzielne obiady.
Próbowali go nawet zniechęcić do niej ,lecz on ich nie słuchał i
dalej się z nią umawiał. Miłość nie przyszła nagle.
Przychodziła powoli i tylko ona czasami dystansowała się
,izolowała zamykając w łazience. Nie wiedział o co chodzi.
-
O tu jesteś- rzekła z uśmiechem Urszula. - Powinieneś się
położyć i odpoczywać. Rana może na nowo się otworzyć i będzie
trzeba zszywać.
-
Jesteś lekarką?
-
Studiowałam medycynę ,lecz porzuciłam ją ,gdy wydarzyło się coś
wyjątkowo wstrząsającego w moim życiu.
-
Niech zgadnę czyjaś śmierć? To miało wpływ na zmianę kierunku
studiów?- zapytał ot tak.
-
Widać ,że nie szanuje pan kobiet- stwierdziła.- Ja nie zamierzam
mówić do pana pleców i proszę zgasić tego papierosa.
Kobieta
stała na schodkach prowadzących do pensjonatu , a Marek patrzył
gdzieś przed siebie. Pet wdeptał w trawę i w końcu odwrócił się
w jej stronę.
-
Nie zna mnie pani więc proszę nie oceniać. Szanowałem w życiu
dwie kobiety. Żonę ,lecz jak wiadomo ona nie żyje oraz matkę ,ale
jej tu nie ma. A pani jestem wdzięczny za uratowanie zdrowia i życia
. Jednak proszę nie oczekiwać ode mnie niemożliwego. Niedługo
opuszczam wyspę. Muszę się stąd wydostać.
-
Nie – zaprotestowała.- Podróż nie jest wskazana w pana stanie
zwłaszcza ,że środki transportu są tu bardzo ograniczone. W 1831
roku wybudowano pierwszą latarnie.
-
Latarnicy nadal tu pracują ?
-
Nie. Od 1973 roku nie pracują już tu latarnicy. Interesuję cię
latarnia?
-
Tu chyba znajduję się więcej niż jedna ,zgadza się ?
-
Tak
-
Jak wyjadę może wyślę ci później pocztówkę.
-
Dobrze. Możesz napisać krótki list co u ciebie.
-
Nie podoba ci się tu? Czerwone drewniane domki, cisza, czyste
powietrze i brak zgiełku. Można podziwiać ładne krajobrazy i
architekturę. W tym miejscu jakby czas się zatrzymał. Ta wyspa i
ogólnie Szwecja, Sztokholm mają swój klimat. Mi się tu
podoba, chociaż sama do niedawna chciałam stąd wyjechać ,ale wciąż
się waham.
-
Lubisz bułeczki cynamonowe ,bo ja je uwielbiam ,a tu je się
wyjątkowo często.
-
Nigdy nie jadłem ,ale chętnie spróbuję- z Urszulą o dziwo
świetnie mu się rozmawiało. Znała się na wielu rzeczach na
medycynie ,znała historię wyspy vinga i zdawało mu się ,że
jeszcze czymś go zaskoczy.
Bułeczki
pachniały cudownie. Markowi z zapachem cynamonu kojarzyły się
święta w dzieciństwie wtedy jeszcze ,gdy żyła jego babcia. Ona
robiła pyszną szarlotkę. On nigdy nie mógł się doczekać ,aż
się upiecze. Babcia zawsze dawała mu ścierką po rękach i mówiła
na niego łakomczuch. Usiadł przy dużym drewnianym stole na ,którym
leżał haftowany w kwiaty obrus i stał mały zielonkawy wazon z
żółtymi kwiatami ,których nazwy nie znał. W ogóle nie znał się
na roślinach i nie miał do nich ręki. Zawsze mimo że niby
podlewał coś było nie tak i usychały.
-
Proszę się częstować. Świeżutkie dziś piekłam z samego rana z
Urszulą.
Marek
wziął z koszyczka bułeczkę i spróbował.
-
Przepyszna miała pani racje- zwrócił się do pulchnej kobiety. - A
Mógłbym poprosić o filiżankę kawy ?
-
Oczywiście.
Marek
i Ula zostali sami przy stole. Do pomieszczenia po chwili wpadł
nieduży pies biało, szaro- czarny. Wyglądem trochę przypominał
dalmatyńczyka tyle że nim nie był.
-
Spokojnie nie bój się on nie gryzie- powiedziała uspokajająco
widząc reakcje Marka. Pogłaskała go ,potargała za uszy ,a pies
polizał ją po ręce. Odłamała kawałek bułki i mu dala.
-
Ula ,a co jest tu tutejszą specjalnością ?
-
Janssons Frestelse czyli zapiekanka ziemniaczana z marynowanymi
szprotami i cebulą zwaną też pokusą Janssona.
-
Brzmi świetnie.
-
Następnie köttbullar-
odpowiedziała wypowiadając słowo po szwedzku.
Obcy język nie stanowił dla niej żadnego problemu. Rozumiała ten
język i w nim mówiła.
-
Co to takiego ?
-
Po prostu klopsiki.
-
A
próbowałeś inlagd
sill?
-
To
marynowany śledź tak ? Jadłem. Naprawdę był dobry i ten barek
krewetkowy na statku jak brałem ślub.
-
Proszę oto kawa- gospodyni postawiła tace z dzbankiem kawy i
filiżankami. Pójdę jeszcze po cukier ,bo pewnie pan słodzi?
-
Wystarczy Marek. Tak słodzę.
Na
tacy Marek dostrzegł jeszcze cukierki.
-
Uprzedzając twoje pytanie to knäck
,śmietankowe
cukierki. Tutejszy deser tak ryż na mleku czy na święta pralinki z
bombonierek albo piankowe mikołaje. Są też szafranowe bułeczki i
julmust świąteczny słodki ,gazowany napój jeśli
zostaniesz dłużej na wyspie poznasz tutejsze smaki.
-
Moje życie jest w stolicy Polski. Co prawda musiałbym szukać
pracy i zaczynać od początku ,bo na nikogo już z stamtąd nie mogę
liczyć. Nie mam nawet przyjaciół. Kiedyś miałem przyjaciela ,ale
bardzo chcę o tym teraz mówić może ,kiedyś.
-
Rozumiem. Czujesz się pewnie bardzo samotny- położyła mu dłoń
na ramieniu.
-
Nie chcę współczucia ani litości- dziewczyna spuściła wzrok i
ułożyła ręce na podołku szarej długiej do kostek spódnicy.
Na włosach miała opaskę materiałową ,a górą luźny różowy
sweterek.
Na początku taka mała prośba powiększ czcionkę, bo trudno się czyta taką małą.
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie wiadomość, że rodzice Marka byli przeciwni związkowi z Febo, bo to że Aleks jest przeciwny to nic nowego. Zastanawia mnie co Paulina takiego zrobiła.
Dziękuję za tę część oraz że wróciłaś.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Czcionkę poprawię. Przyznam ,że w starym Wordzie lepiej mi się pisało niż teraz w innym programie ,ale do Worda w systemie 10 jakoś nie umiem się przyzwyczaić. Aleks słusznie ,że był przeciwny. Nikt by nie popierał tego związku ,gdy wszyscy znali fakty o Paulinie. Niestety znali je inni lecz nie Marek. Ukrywali wiele rzeczy przed nim. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie
UsuńPopieram Julitę. Kupiła raz maczku paczkę, by pisać list drobnym maczkiem. Tak przypomniało mi się w wiersza.
OdpowiedzUsuńMarka i Paulinę musiała naprawdę łączyć miłość, skoro wzięli ślub w tajemnicy i uciekli do innego kraju. W dodatku jego rodzice byli przeciwko związkowi. Może coś wiedzieli o Febo a czego Marek nie wiedział i kiedyś może okaże się, że miłość Pauliny prawdziwa nie była. Były narzeczony czasu nie marnuje i chyba ich śladem podążał skoro znalazł się w tym samym miejscu o Dobrzański. . Ciekawa jestem czy Paulina odnajdzie się, bo jeśli tak to związek z Ulą stoi pod znakiem zapytania.
Pozdrawiam miło.
Ze strony Marka owszem to była miłość ,ale z Pauliny niekoniecznie. Jak to się mówi ,,To zła kobieta była ''. Paulina się nie odnajdzie i nie wróci no chyba ,że jako duch i będzie straszyć Marka po nocach ,aż wpędzi go do grobu? Po niej można spodziewać się wszystkiego. Pozdrawiam serdecznie
UsuńOpisujesz niesamowicie intrygującą historię, która ma wiele znaków zapytania. Zaskoczeniem jest to, że Marek zabiegał o Paulinę. Najwyraźniej się w niej zakochał. Zagadką jest niechęć do tego związku Alexa i Dobrzańskich. Myślę, że coś przed Markiem ukrywają. Być może to Krzysztof jest biologicznym ojcem Pauli a tym samym ona i Marek byli przyrodnim rodzeństwem? To tylko domysły, które kłócą mi się z obrazkiem oprychów, którzy napadli i pobili juniora. Czy to ludzie nasłani przez Alexa, czy też tak jak podejrzewa Ula są znajomkami jej byłego chłopaka? To dopiero druga część a rodzi mnóstwo pytań. Czy Marek zostanie na wyspie? A jeśli wyjedzie, to czy Ula pojedzie wraz z nim? Czy Marek będzie żywił do niej cieplejsze uczucia skoro tak bardzo kochał Paulinę? Kim są te bandziory, które go skatowały i dlaczego Dobrzańscy byli przeciwni małżeństwu ich syna z Febo? Z każdym pytaniem rodzi się kilka następnych a ja nie mogę się już doczekać dalszego ciągu. Wspaniały miałaś pomysł na opowiadanie jak zwykle zresztą. Popraw tylko te kilka błędów i potem wykasuj korektę. Powiększ też czcionkę, bo źle się czyta. Mam nadzieję, że na dalszy ciąg nie każesz długo czekać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Trafiłaś ,ale nie powiem z czym. Marek nadal kocha Paulinę i nie może o niej zapomnieć ,chociaż jej już nie ma. Jest wiele pytań ,lecz na nie odpowiem. Napiszę tylko ,że rodzice dobrze uważali ,że Marek nie powinien brać ślubu z Pauliną i przez tą ślepą miłość wszystko stracił. Dlaczego Ula miała by wyjechać z nim ? Na chwilę obecną jeśli chciałaby wyjechać to z bratem. Czy wspaniały to się okaże. Marek jeszcze długo będzie rozpaczał po Paulinie. Pozdrawiam serdecznie
Usuń