,,Sekret
morza’’
Obierając
jabłka na szarlotkę przypomniała sobie rozmowę z Markiem sprzed
kilku dni. Wczoraj widziała nad wodą jak spacerował i kopał małe
kamyki. Później przykucnął i popatrzył na wodę. Nie chcąc mu
przeszkadzać ,zakłócać ciszy obrała inny kierunek. Trochę było
jej go żal ,że nie ma tu nikogo. Współczuła mu chociaż on
wyraźnie powiedział jej ,że tego nie oczekuje.
-
Martwisz się czymś?- zagadnęła kucharka.
-
Nie, wydaje ci się. Wszystko jest w porządku.
-
Kogo ty próbujesz oszukać ? Przejmujesz się tym nowym na wyspie
,ale on jakiś dziwny jest. Lepiej na niego uważaj ,bo może to szef
jakiegoś gangu albo coś.
-
Wiele o takich słyszałam. Tutaj do tej pory było spokojnie ,a
teraz? Ponoć jego żona…Ula odłożyła scyzoryk i jabłko
opuszczając kuchnię. Nie chciała słuchać dłużej tych bzdur
wymyślonych przez dwie kobiety pracujące w pensjonacie.
-
Cześć, mogę poprosić kawę?- Gdy wychodziła w progu natknęła
się na Dobrzańskiego. - Ahne przynieś dwie kawy, mały dzbanek
mleka i cukier.
-
Dobrze.
-
Nie pamiętam jej.
-
Pokojówka ma skończony kurs ratowniczy. Opatrywała ci rany ,gdy
byłeś nieprzytomny. Nadal masz zaniki pamięci ?
-
Chyba tak- odparł niepewnie.
Wpuściła
go do środka wbrew temu co inni o nim mówili ona się go nie bała.
Dobrze mu z oczu się patrzyło i nie sądziła by był w coś złego
zamieszany.
-
Dowiedziałeś się czegoś nowego ?
-
Nie ,ale pamiętam ,że gdy po wymienieniu obrączek za nami pojawili
się dziwni ludzie.
-
Pamiętasz coś jeszcze? Kim byli?- Ula zajmowała miejsce po
przeciwnej stronie i wpatrywała się uważnie w twarz Marka.
Zaniepokojona była faktem ,że on wciąż nie może przypomnieć
sobie co wydarzyło się przed odnalezieniem go na plaży w środku
nocy.
-
Nie wiem – westchnął bezradnie.
Ahne
przyniosła w końcu tace z kawą. Zamieniła kilka słów z Ulą po
czym opuściła pomieszczenie i zostali sami. Zapadła krępująca
cisza. Marek wsypał do filiżanki dwie łyżeczki cukru ,wlał mleko
po czym upił kawę i skrzywił się prawie ją wypluwając.
-
Co się stało?
-
Niedobra. Mleko jest niedobre.
-
Ach. Pewnie podała nie to co trzeba. Przyniosę ci normalne. Leif
dostarcza produkty ...idę sprawdzić co tam się dzieję.
-
Takie pomyłki nie powinny się zdarzać . Muszę ją zwolnić. To
nie pierwsza jej pomyłka ,gdy to był klient to mógłby złożyć
skargę.
-
Nie zwalniaj tej dziewczyny.
-
Dlaczego ?- Spojrzała spod przymrużonych powiek. - O co ci chodzi ?
-
Muszę się uspokoić przecież nie mogę być zazdrosna o prawie
obcego człowieka- powiedziała pod nosem.
-
Co mówisz?- Dopytywał Marek.
Piach
chrzęścił pod butami szedł wzdłuż klifu. Zatrzymał się
by złapać na chwilę oddech. Spojrzał na piękne czerwono-pomarańczowe niebo po zachodzie słońca. Lubił zachody . Od zawsze był typem romantyka. Lubił kupować dla kobiety kwiaty, zabierać w fajne miejsca tylko nie zawsze druga osoba była chętna. Tutaj planował zabrać Paulę po ich
wspólnym rejsie i nocy poślubnej, która się nie odbyła.
Podziwiali widoki płynąc łódką ,aż na jeziorze dostrzegli
statek i jedną małą łódkę. Ktoś zaczął do nich krzyczeć.
Marek czuł narastający strach. Zza pachy ktoś wyciągnął broń i
przestrzelił dno łodzi. Woda wlewała się do środka
zastraszającym tempie. Dodatkowo niebo przybrało odcień granatu.
Wiatr wiał coraz silniejszy. Wzbijały się fale. Przerażenie
rosło. Nieznani ludzie wciągnęli ich na statek. Marek myślał ,że
jest uratowany ,ale dostał czymś w tył głowy i wpadł do wody.
Fale go niosły ,aż ocknął się i był w całkiem w nieznanym
miejscu. Na środku jeziora. Sztorm powoli mijał. Płynął przed
siebie ile miał sił. Po czym stracił przytomność ,a niebo znów
zgromadziło ciemne chmury. Zaczęło padać ,a fale wyrzuciły go na
brzeg nieprzytomnego i wycieńczonego. Niedługo później został
odnaleziony przez Urszulę ,która wezwała pomoc i uratowała mu
życie.
Niestety
Marek nie wiedział co
stało się z Paulą. Bardzo za nią tęsknił. Pamiętał ,gdy
czekał na nią pod uczelnią ,a ona zawsze mówiła ,że jest już
umówiona z koleżankami. Nie chciał dać po sobie tego poznać ,ale
było mu przykro. Przynosił jej pączki z ulubionej cukierni ,lecz
wkurzyła się ponieważ akurat teraz przeszła na dietę i nie jada
takich syfów jak się wyraziła.
Kombinował
jak mógł ,ale łatwo nie było ,a rodzice zabronili mu wiązania
się z nią. Ojciec powiedział nawet po jego trupie.
Usiadł
na skale wspominając wspólne chwilę z Pauliną. Brakowało mu jej.
Nie mógł sobie poradzić z tym ,że jej nie. Nie spełnił wiele
marzeń ani planów i wiedział ,iż ich więcej nie spełni ,bo
życie zabrało mu kobietę ,którą kochał i nadal kocha.
Nie
wierzył w to co dowiedział się o niej na wyspie. Niebo przybrało odcień niemal hebanu więc pomyślał ,że czas by się zbierać.
Do
pensjonatu dotarł jednak dość późno ponieważ nie czuł
zmęczenia i poszedł jeszcze w jedno miejsce. Chciał dowiedzieć
się jak najwięcej o tym co stało się na łodzi.
Na
drewnianych schodach prowadzących do pensjonatu zjawiło się dwóch
szeregowych wojsk lądowych i jeden z piechoty morskiej byli w
galowych garniturach.
Zapukali
kołatką do drzwi. Zdziwiona Ula otworzyła ostrożnie drzwi.
Zasalutowali ,zdjęli czapki z głów. Jeden z nich podał jej
kopertę. Otworzyła ją niepewnym ruchem przeczytała i ze łzami w
oczach spojrzała na nich.
-
Przykro mi- powiedział jeden z nich.
-
Jak to możliwe?- zapytała.
W
środku znajdował się list kondolencyjny. Właśnie dowiedziała
się ,że jej ojciec zginął. Zakryła usta dłonią ,usiłując
stłumić rozdzierający płacz. Zamknęła szybko drzwi i upadła w
kuchni na kolana. Brat stanął w progu i bez słowa instynktownie
objął ją ramionami. Domyślił się ,że stało się coś bardzo
złego ,ale w tej chwili Ula nie była wykrztusić z siebie żadnego
słowa.
Tak
zastał ich Marek ,ale szybko się wycofał. Nic nie pytał. To nie
były jego sprawy ,lecz sam rozumiał co znaczy ból po czyjeś
stracie ,a widząc rozpaczliwy płacz nie miał wątpliwości ,że
ktoś umarł. Słyszał ,że płacz oczyszcza ,lecz on jako facet żył
w przekonaniu ,iż jemu nie wypada uronić ani jednej łzy. Ojciec w
tej kwestii był od zawsze bardzo krytyczny. Nie lubił mazgajów
więc jako dziecko Marek bał się okazywać uczucia ,lecz ,gdy się
zakochał stało się to dla niego nieważne. Wiedział ,iż takie
uczucie zdarza się tylko raz w życiu.
Ula
po usłyszeniu o śmierci ojca nie mogła znaleźć sobie nigdzie
miejsca. Powiedziała o tym Jankowi. Musieli teraz myśleć o
pogrzebie. Stypy nie zamierzała robić ,bo nie bardzo miała kogo
zaprosić chociaż jej ojciec znał dużo osób. Nie sądziła ,że
tak szybko go straci. Został jej teraz tylko brat ,bo Marek ,którego
polubiła ostatnio zamknął się w sobie . Stał się jakiś dziwny.
Zaczął się izolować i unikał jej ,a przecież nic mu nie
zrobiła. Domyśliła się ,że coś niedobrego dowiedział się o
swojej żonie. Dała mu czas by mógł pobyć z własnymi myślami.
Nie szukała z nim kontaktu ,ale na myśl ,że wyjedzie robiło się
jej jakoś smutno. Wolałaby by został na wyspie ,chociaż życie
tutaj znacznie różni się od tego w Warszawie. Tęskniła za krajem
,ale nie wiedziała jeszcze ,kiedy tam wraca i czy nie zostanie tu na
zawsze?
-
O tu jesteś siostra- zagadnął. - Wciąż znajduję cię w kuchni.
-
Lubię tu siedzieć. Gotowanie i pieczenie mnie uspokaja. Robię
właśnie ciasto z migdałami.
-
Świetnie. Moje ulubione ,ale mamy od tego kucharkę i ta młoda też
pomaga.
-
Wiem ,ale ja lubię poza tym muszę zająć czymś myśli. Siadaj.
Nie lubię jak ktoś tak stoi nade mną.
-
Dobrze. Rozmawiałaś dziś z tym Markiem?
-
Nie ,a powinnam?
-
Uważam ,że tak ,bo zachowuje się dzisiaj inaczej . Nerwowo chodzi
po dworze i palił dziś cygara.
-
Co ? - Ula przełożyła ciasto do formy.
-
Strasznie kaszlał. Widać ,że nigdy wcześniej nie palił.
Powiedział mi ,że fakty o jego żonie są szokujące i nic tylko
walnąć sobie kulą w łeb.
-
Nie mówił chyba poważnie?
-
Nie wiem ,ale pytał czy mam broń ,a jak nie czy wiem kto ją
posiada.
-
Rzeczywiście dziwne. O co chodzi z tą jego żoną? Wiem tylko ,że
znała jakiś bandziorów , zginęła i tyle. Ponoć nie była też
wobec Marka tak słyszałam ,ale ja tam w plotki nie wierzę.
-
Jednak to bardzo niepokojące.
-
Zgadzam się z tobą. Teraz jestem zajęta ,ale później zajrzę do
niego ,bo jeszcze chyba nie wrócił do swojego pokoju. A nie bardzo
wiem gdzie go szukać.
Janek
zaniósł dżemy do piwniczki i schował kiszone śledzie by nie
leżały na wierzchu. Poszedł wcześnie spać ,bo rano musiał
wyjść by pomóc rozładować łódź z towaru. Przywieźli właśnie
świeże ryby do smażalni. Jan na wyspie miał dużo pracy. Dla
siostry był ogromnym wsparciem. Teraz mieli tylko siebie.
W
nocy słyszał jak Ula chodzi po korytarzu. Później jak wychodzi na
zewnątrz. Zszokowało go to ponieważ był środek nocy. Włożył
szybko spodnie ,a kurtkę ubrał na piżamę ,założył buty w
pośpiechu i wyszedł za nią. Pomyślał ,że to niebezpiecznie
chodzić po plaży o tej porze. Szła przy klifach po skalnej drodze
po czym skręciła w polną ścieżkę i zatrzymała się przy
latarni. Ukrył się za skałami by go nie zauważyła ,gdy odwróciła
się. Światło księżyca oświetlało drogę.
-
Dobry wieczór- żołnierz ruszył w stronę Marka ,który stał
teraz przy klifie. Ula zniknęła już mu z pola widzenia.
-
To prawdopodobnie należało do Paulino Febo- Dobrzańskiej.
-
Co to ?
Spojrzał
na świstek papieru i zrobił wielkie oczy.
-
Umowa podpisana z jakimś nieznanym mi człowiekiem ?
-
To zlecenie morderstwa. Podpisała dokument by pana zabili tylko ze
zeznań jednego świadka wynika ,że pan zasłonił ją swoim ciałem
,dostał w głowę w wyniku czego stracił pan częściowo pamięć
,a pani Paulina nie spłaciła widocznie długów i poniosła
najwyższą cenę.
-
Nie bardzo rozumiem.
-
Paula mnie kochała.
-
Nieprawda. Chciała się pana pozbyć ,a ślub był przykrywką by
dotrzeć do spadku. Pragnęła pana wyeliminować. Paulina miała
prawo do dziedziczenia zanim jeszcze została żoną.
-
Dlaczego?
-
Ponieważ jest z panem spokrewniona.
-
Nie to niemożliwe.
Ruszył
przed siebie. Nie chciał słuchać. Owszem wieczorem policja
powiedziała mu to samo ,ale do niego ta prawda nie docierała. Miał
ochotę włosy rwać sobie z głowy. Nie wiedział co robić.
Zupełnie nic.
Poszedł
tam gdzie zacumowane były łódki. Znalazł w jednej z nich nóż.
Odciął linę i kawałek sznura zabrał ze sobą.
Zatrzymał
się przed latarnią z obmyślanym już planem na zakończenie
swojego życia. Pragnął już tylko śmierci. Świadomość ,że był
w związku i to w dodatku małżeńskim z przyrodnią siostrą
przerosło go. Spojrzał na latarnie i przeżegnał się . Latarnia
nie była zamknięta wszedł powoli po schodach przerzucając sobie
przez ramię linę. Gdy znalazł się na samej górze i wszedł na
murek. Owinął sobie nogi liną i poczuł szarpnięcie. Upadł do
tyłu. Dotknął głowy z rany sączyła krew.
-
Ty walnięta debilko! Ty ...ty...coś ty zrobiła? No co?!- Krzyknął
,a Ula trzęsła się przerażona po chwili skrzywił się.
-
Idioto ratuję ci życie. Rzucenie się z latarni nie pomoże ci się
uporać z problemami.
-
Nikt mi nie pomoże.
Uklękła
przytrzymując jego głowę. Zdjęła apaszkę i owinęła nią
głowę.
-
Nie ruszaj się muszę zawiązać ,żeby nie spadła. Potem lepiej
cię opatrzę. Nie rób więcej takich rzeczy.
-
Paula...ona była moją siostrą- Ula otworzyła oczy ze zdumienia. -
Ja nic nie wiedziałem. Zupełnie nic poza tym ponoć mnie wcale nie
kochała ...tylko...nienawidziła- wykrztusił.- Ał.
-
Spokojnie. Już zrobione.
-
A ty co tu robiłaś?
-
Przychodziłam tu od jakiegoś czasu z ojcem. Właśnie zmarł ,a ja
nie mogę się z tym pogodzić. Przyszłam powspominać.
-
Przepraszam napędziłem ci pewnie stracha?
-
Trochę tak.
Rozmawiali
spacerując ,ale Marek po jakimś czasie całkowicie się wyłączył
i nie słuchał Uli. Myślał o Pauli. Mimo tego co usłyszał wciąż
ją wspominał. Te rany były nadal świeże.
- Jak dojdziesz do siebie i rana na głowie się zagoi to wyruszmy do Sztokholmu.
- My?
-Porozmawiamy po prostu tutaj będziesz ciągle myślał o byłej żonie.
- To nie twoja strawa- burknął.- Ty nie wiesz co to miłość.
Milczała. Pod powiekami zgromadziły się łzy. Otarła je tak by nie zauważył. I tak nie zwracał zbytnio na nią uwagi. Przyzwyczaiła się ,że chociaż czasami by ktoś pojrzał na nią jak na kobietę. Nosiła długie spódnice do kostek, luźne swetry, nigdy się nie malowała. Faceci traktowali ją jak kumpelę ,przyjaciółkę, a starsi trochę jak córkę albo wnuczkę.
- Nie jestem psychologiem ,ale polubiłam cię i nie mogę pozwolić ,żebyś zrobił największą głupotę w swoim życiu.
- Jak nie ty to twój brat. Stale ktoś chce abym żył ,a jak mam żyć po czymś takim? Wszyscy mnie oszukiwali. Byłem z siostrą...to obrzydliwe...czuje się z tym fatalnie.
- Marek ,ale samobójstwo ?
- Nic nie rozumiesz. Ja czuję obrzydzenie do samego siebie poza tym ona chciała się mnie pozbyć...liczyła na spadek...mój ojciec jest jej ojcem...boże jakie to poplątane jak kurde...jakaś brazylijska telenowela.
- Możliwe ,ale zaczniesz wszystko od nowa. Wiem ,że jesteś na wszystkich wściekły.
- Ojca uważałem za autorytet . Chciałem być ,kiedyś taki jak on...myślałem ,że on kocha moją matkę...a on ją zdradził ,bo przecież Paulina była dwa lata ode mnie młodsza.
- Będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze- odrzekł i zostawił ją samą wybierając inną drogę do pensjonatu.
- Jak dojdziesz do siebie i rana na głowie się zagoi to wyruszmy do Sztokholmu.
- My?
-Porozmawiamy po prostu tutaj będziesz ciągle myślał o byłej żonie.
- To nie twoja strawa- burknął.- Ty nie wiesz co to miłość.
Milczała. Pod powiekami zgromadziły się łzy. Otarła je tak by nie zauważył. I tak nie zwracał zbytnio na nią uwagi. Przyzwyczaiła się ,że chociaż czasami by ktoś pojrzał na nią jak na kobietę. Nosiła długie spódnice do kostek, luźne swetry, nigdy się nie malowała. Faceci traktowali ją jak kumpelę ,przyjaciółkę, a starsi trochę jak córkę albo wnuczkę.
- Nie jestem psychologiem ,ale polubiłam cię i nie mogę pozwolić ,żebyś zrobił największą głupotę w swoim życiu.
- Jak nie ty to twój brat. Stale ktoś chce abym żył ,a jak mam żyć po czymś takim? Wszyscy mnie oszukiwali. Byłem z siostrą...to obrzydliwe...czuje się z tym fatalnie.
- Marek ,ale samobójstwo ?
- Nic nie rozumiesz. Ja czuję obrzydzenie do samego siebie poza tym ona chciała się mnie pozbyć...liczyła na spadek...mój ojciec jest jej ojcem...boże jakie to poplątane jak kurde...jakaś brazylijska telenowela.
- Możliwe ,ale zaczniesz wszystko od nowa. Wiem ,że jesteś na wszystkich wściekły.
- Ojca uważałem za autorytet . Chciałem być ,kiedyś taki jak on...myślałem ,że on kocha moją matkę...a on ją zdradził ,bo przecież Paulina była dwa lata ode mnie młodsza.
- Będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze- odrzekł i zostawił ją samą wybierając inną drogę do pensjonatu.
A moze ula sie w nim zakocha
OdpowiedzUsuńTak właśnie będzie. Pozdrawiam
UsuńMarka zawiodły dwie ważne dla niego osoby. Trudno będzie mu się z czegoś takiego podnieść.A w przyszłości zaufać kobiecie (czytaj Uli) Zastanawiam się czy Paulina wiedziała, że Marek jest jej przyrodnim bratem i nie miała w planach pozbyć się go przed nocą poślubną. Skoro była zdolna zabić, to mogła i to wiedzieć. Ale pazerność ją zgubiła. Teraz Ulę i Marka może złączyć tragedia. Ula straciła ojca, a Marek został przez los okrutnie potraktowany i nie mam na myśli śmierci Pauliny. Jego stan psychiczny musi być bardzo kiepski skoro chciał popełnić samobójstwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Losy Uli i Marka faktycznie połączą się ze sobą ,ale czy na zawsze? Czy ciało Pauliny zostanie odnalezione o tym w kolejnych częściach. Pozdrawiam
UsuńAle się porobiło. To jest istny kryminał, trzyma w napięciu jak Hitchcock. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńObiecuję ,że będzie się działo. Naprawdę jeszcze wiele się wydarzy. Wątek miłosny też będzie. Pozdrawiam
UsuńMyślałam, że Paulina zrobiła w przeszłości coś co nie pozwalało być im razem. A tu taka niespodzianka oni są rodzeństwem. Lecz próba samobójcza nie jest żadnym rozwiązaniem. Sama coś o tym wiem. Ale obawiam się czy oby Marek nie ściągnął jakiegoś niebezpieczeństwa na Cieplaków. Oprychy wiedząc, że nie udało się za pierwszym razem będą próbować dokończyć to co im zleciła Febo.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam wieczorową porą.
Julita
Na razie jest cisza ,ale zdradzę ,że to cisza przed burzą. Marek chciał się zabić ,ale mu się nie udało. Trochę jest zły ,ale sam dojdzie potem do wniosku ,że to tchórzostwo. Pozdrawiam serdecznie
UsuńJednak dobrze podejrzewałam, że Marek i Paulina mogą być rodzeństwem, ale nie sądziłam, że panna Febo okaże się tak podła i w dodatku z morderczymi ciągotami. Zlecając zabójstwo Marka chciała go chyba wyeliminować ze spadku, bo innego powodu nie dostrzegam. Uknuła precyzyjny plan. Najpierw rozkochała go w sobie, wyszła za niego za mąż a następnym krokiem miało być morderstwo. W tym planie nie przewidziała jednak, że sama poniesie najwyższą cenę. A może jednak ona żyje i jej śmierć to tylko mistyfikacja? Marek nie jest odporny na takie wieści a jego psychika najwyraźniej siada. Jest wściekły na Ulę, że udaremnia jego samobójstwo ale myślę, że któregoś dnia, jak wreszcie dojdzie do ładu sam ze sobą, podziękuje jej za to.
OdpowiedzUsuńŚwietna część. Pozdrawiam. :)
Marek i Ula zbliżą się do siebie i nawet bardzo ,ale zanim on dojdzie do całkowitego ładu ze sobą trochę potrwa choć pozornie będzie się mogło wydawać ,że jest już w porządku . Co z Pauliną nic na razie nie mogę powiedzieć. mam na nią ułożony plan i go się trzymam i nic na ten moment nie mogę zdradzić. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń