Strona Główna

sobota, 8 sierpnia 2020

,,Sekret morza'' 7

 Przepraszam za tamten wątek to miało być w retrospekcji. Wystarczy się cofnąć jeden rozdział tam wyraźnie jest napisane ,że Ula sypia z Markiem. Stąd podejrzenia Cieplakówny i reakcja Dobrzańskiego. 

,,Sekret morza’’

7

Marek wyszedł zanim się całkiem ściemniło. Nie mówił nic Uli ,bo spała. Poszedł w poszukiwaniu jakiegoś jedzenia dla nich. Trafił na człowieka ,który po poznaniu w jakim znaleźli się położeniu dał im jedzenie i wskazał miejsce gdzie jest dostęp do świeżej wody. Dał mu nawet pięciolitrową butelkę. Dobrzański ucieszył się ,że wreszcie nie będą głodni. Dzisiaj nie pamiętał tak naprawdę czy jadł czy nie. Nie bardzo wiedział jaka jest pora dnia. Na wyspie nie liczył czasu. Dziś dodatkowo bolała go głowa i czuł się trochę dziwnie. Niepokoił go fakt ,że Ula jest jakaś senna i w ogóle bez chęci do życia. Wcześniej się tak nie zachowywała.

Przez kilka dni Ula chodziła zmęczona ,z brakiem apetytu, nie chciała rozmawiać ani na nic nie miała ochoty. Brakowało jej kompletnie siły. Dobrzański niepokojony kładł się obok i próbował ją o coś zapytać ,ale ignorowała go. Unikała go ,a jak się zbliżył odsuwała się od niego. Nie rozumiał tego ,bo parę tygodni temu było im tak dobrze razem. Uwielbiał się z nią kochać w jeziorze ,gdy było lato, zasypiać obok niej i się budzić. Nie zawsze miała ochotę na seks ,ale teraz wyjątkowo zaczęła zachowywać dystans. Kompletnie tego nie pojmował. Co się zmieniło? Coś ze mną nie tak,że unika zbliżeń? Uraziłem ją czymś? Przecież nigdy nie narzekała na to. Przecież chyba nie udawała orgazmu. Chociaż kobiety czasami tak robią. Ale po co miałaby to robić?

Przenieśli się w inne miejsce. Niestety nagła nawałnica zniszczyła ich poprzedni namiot. Znów nie mieli gdzie się podziać.

Znaleźli ustronne miejsce pośród drzew. Z materiałów ,które mieli przy sobie zrobili prowizoryczny namiot. Spotkali rybaka ,który dał im coś do jedzenia i dwa duże koce oraz plandekę przeciwdeszczową ,którą przymocowali za pomocą sznura ,który znaleźli pod jakimś drzewem nie tracąc czasu nad zastanawianiem co tam on robił. Tak mieli spędzić noc. Marek i Ula postanowili uciąć sobie popołudniową drzemkę. Zasnęli przytuleni do siebie. Pierwszy rozbudził się Marek. Zauważył ,że zrobił się wieczór. Wyszedł z namiotu i przeciągnął się. Zapatrzył się na piękne niebo. Ula cichutko stanęła za nim. Odwrócił lekko wzrok napotykając jej czułe spojrzenie. Patrzyła na niego z miłością. Nie umiała ukrywać uczuć. Chciał dotknąć jej policzka ,ale ona zniknęła mu już z oczu. Nie zauważył ,kiedy. Przed sekundą jeszcze tam stała. Ujrzał ją po chwili jak wychodzi zza drzewa z naręczem chrustu. Pomógł jej z noszeniem drewna i rozpalił ognisko. Usiedli przy nim wyjmując wcześniej przyniesione przez rybaka ryby oraz chleb.

- Zimno ci?

Nie odpowiedziała. Cała drżała. Po jej ciele spływały kropelki potu. Spanikowany Marek pobiegł po koc. Zaprowadził ją bliżej ogniska. Posadził ją na kamieniu obok siebie. Wziął jej dłonie w swoje i zaczął je energicznie pocierać. Jednak jej wciąż było zimno. Usta zaczęły jej sinieć. Poszedł na chwilę po wodę. Zniknęła mu z oczu. Nie było w pobliżu nikogo. Gdy słońce zaszło, a nad okolicą zapadł zmrok Ula czuła się jeszcze gorzej. Marek zjadł kolację. Zgasił ognisko ,bo dziewczyna poszła się położyć do namiotu. Po czym wybiegła z namiotu oparła się o drzewo i targnęły ją straszne torsje. Dobrzański szukał ludzi bojąc się coraz bardziej o Ulę. Stan Uli nie ulegał poprawie. Wymiotowała całą noc.

- Może to ciąża?- odważyła wypowiedzieć coś na głos. Wyraz twarzy Marka natychmiast się zmienił.

- Jaka ciąża co ty pieprzysz? Nie jesteś w żadnej ciąży ! To zatrucie!- wykrzyczał jej w twarz.- Upadłaś na głowę jak mogłaś tak pomyśleć?! Żadnego dziecka nigdy nie będzie! I skończ ten durny temat. Nie chcę więcej o tym słyszeć!


- Ma..Marek- wykrztusiła przerażona.- Co ty mówisz? Ja myślałam ,że może nie teraz ,ale kiedyś…będziesz chciał...

- Nie! Nic o mnie nie wiesz. Nie będzie żadnych dzieci- wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Nawet ,gdybym je chciał- mruknął do siebie już ciszej. Wziął kilka wdechów by uspokoić. Oparł się o drzewo i przyłożył pięść do czoła. Ula stała nie ruchomo obserwując go. Wiedziała ,że skrywa jakiś sekret ,bo normalnie się tak nie zachowywał. Nie był nigdy tak wściekły jak teraz. Chciała podejść ,ale bała się jak  zareaguje.

Ku jej zaskoczeniu po chwili uspokoił się i objął ją mocno swoimi ramionami.- Przepraszam. Poniosło mnie.

Odsunęła się niepewnie czy mu wierzyć czy nie.

- Marek ja się boję ciebie takiego. Nie rób tak więcej. Myślałam ,że mnie uderzysz.

- Nie jestem damskim bokserem. Przepraszam za moje zachowanie.

Niepewnie na niego spoglądała. Nie spodziewała się ,że tak zareaguje.

- Będąc z Pauliną nie byłem jej wierny- zaczął.- Na początku owszem. Nie zdradzałem jej ,ale później się to zmieniło. Pewnego dnia w firmie pojawiła się moja była kochanka z dzieckiem na ręku. Powiedziała ,że dziecko jest moje. Odeszła z pracy ,bo pracowała wcześniej jako modelka i nie widziałem jej od tamtej pory. Nie uwierzyłem jej na słowo. Zrobiłem badania DNA. Dziecko było nie moje. W dodatku dowiedziałem się ,że jestem całkowicie bezpłodny. Badania powtarzałem trzy razy w różnych klinikach. Niewielki procent szans na potomstwo. Nawet zabieg in vitro nic nie da.

- To stąd ta reakcja?

- Chyba tak. Dwa lata temu w dodatku byłem chory i tak z jednego procenta szans zostało zero. Jeśli marzysz o dzieciach to ja nie będę mógł spełnić tego marzenia. Wiem ,że mnie rzucisz na co ci taki facet co nie może spłodzić ani jednego dziecka.

- Marek nie mów tak. Ja cię ...kocham- mówiąc to stała blisko patrząc na niego ,lecz on nie patrzył na nią . Spuścił wzrok.- Marek spójrz na mnie. Kocham cię.

- Ja też cię kocham- przytulił ją do siebie ,lecz wiedział ,że ta ich relacja nie przetrwa. - Kiedyś na pewno zapragniesz założyć rodzinę – wyszeptał.

- Nie myśmy o tym teraz.

Marek znalazł na wyspie lekarza i zaniósł tam Ulę. Po przepisanych ziołach leczniczych Ula wreszcie wyzdrowiała. Markowi też zażył lekarstwo,bo od dwóch dni bolał go brzuch. Po odzyskaniu sił zabrali najpotrzebniejsze rzeczy dla siebie. W schronisku dla bezdomnych wykąpali się i dostali obiad. Po posiłku zaczepiła ich staruszka i zapytała czy nie potrzebują pomocy. Spojrzeli niepewnie po sobie po czym po cichu przyznali ,że potrzebują. Kobieta szukała kogoś kto pomoże jej prowadzić sklep,a w okolicy więcej było przejezdnych niż mieszkańców wyspy. Nie miał kto sprzedawać ani przywozić towaru.

Opowiedziała im ,że jej pracownik miał właśnie zawał serca i ona została bez pomocy ,a dziewczyna sprzedająca za ladą zakochała się i pojechała do ukochanego ,który mnie był stąd. Dobrzański nie mając żadnych innych perspektyw na życie ,bo stracił prawie wszystko. Niegdyś bogaty przyszły prezes firmy dziś z dawnego życia zostało tylko imię i nazwisko. Rodzice nie chcieli go znać odkąd poprosił Paulinę o rękę i wziął z nią ślub. Ojciec obiecał przepisać firmę na biednych. Markowi nie zostało nic. Nie miał rodziny ,przyjaciół ,bo gdy kasa się skończyła to i przyjaciel się od niego odwrócił. Kobiety straciły zainteresowanie. Gdy wyjeżdżał na wyspę miał przed dłuższy czas dostęp do swoich kont niestety niedawno wszystkie zostały zablokowane. Część rzeczy mu zginęła. Przy nim trwała tylko Ula i po cichu był jej za to wdzięczny ,że nie zostawiła go w tak trudnych chwilach i jest. Marek zgodził się dostarczać artykuły spożywcze do niewielkiego sklepu ,a Ula w nim sprzedawać.

- Marek ,a gdzie się zatrzymamy?

- Nie wiem. Kupimy namiot.

- Za co niby ,kupimy?

- Sprzedałem aparat ,którego mi nie ukradli ,bo był na dnie w plecaku. Ula poradzimy sobie jakoś. Razem.

- Razem?

- Tak. Jak dostaniemy tylko pierwszą wypłatę to wynajmiemy pokój i zamieszkamy razem. No chyba ,że nie chcesz?

- Chcę- uśmiechnęła się szczęśliwa.- Chwila ,ale jako kto?

- No...para- odparł.- Chcę być z tobą Ula.

- Myślałam ,że ty nie chcesz…

A jednak to nie tylko romans. Będę jego dziewczyną ,a nie tylko kochanką.

Ula nie dowierzając wpatrywała się na Marka po czym z piskiem rzuciła mu się na szyję. Tulił ją do siebie jak najcenniejszy skarb. To właśnie w takich warunkach jak te z dala od cywilizacji gdzie mogą polegać jedynie na sobie uświadomił sobie jak ważna stała się w ostatnim czasie dla niego Ula. Nie myślał już o innych . Chciał być z nią.

Pocałunek był leniwy i delikatny. Oderwali się od siebie uśmiechając się do siebie.

- Cudownie całujesz. Chciałbym to robić bez końca.

Ula lekko się zarumieniła. Przypomniała sobie pierwsze pocałunki z chłopakiem ,ale to szybko minęło on wyjechał ,a ona została. Zauroczenie nie przemieniło się w nic poważniejszego.

- W tym pokoju będzie jedno łóżko?- zapytała patrząc mu odważnie w oczy.

- Jedno.

- To dobrze ,bo chcę mieć cię blisko siebie.

Cieszył się ,że będą mieli wspólne łóżko i będą mogli cieszyć się bliskością. Ula wspominała ich pierwsze wspólne chwile ,gdy byli nad wodą. Nie chciał by było jak z dziewczyną z pensjonatu dlatego zaproponował jej związek ,a nie tylko seks.

Po pierwszej wypłacie wynajęli sobie pokój z malutką kuchnią i łazienką. Tyle im na razie wystarczało. Chodzili codziennie do pracy. Spędzali czas na wyspie coraz rzadziej myśląc o powrocie na drugą wyspę Vinga.

****

Marek zrezygnował z pracy w sklepie. Wraz z Ulą kupili sobie nowe ubrania ,suchy prowiant za zarobione pieniądze i zegarek. Dodatkowo Markowi wpadł w oko ładny łańcuszek sprzedawczyni obniżyła cenę. Kupił go specjalnie dla Uli zapinając go na szyj.

- Dziękuję – pocałowała go w policzek.


Po południu przed zachodem słońca wsiedli na prom i popłynęli na wyspę. Pogoda była piękna. Ula podziwiała widoki. Białe chmury snuły po niebieskim nieboskłonie. Zapatrzyła się w horyzont. Poczuła jego ręce na talii. Przytulił się do jej szyj. - Pamiętasz scenę z Titanica?- zagadnęła.

- Niestety tak ,bo to ulubiony film mojej matki.

- Odtworzymy tą scenę. Chcę poczuć wiatr we włosach.

- Nie boisz się?

- Nie przecież będziesz mnie trzymał. Po za tym już czuję się dobrze.

Dotarli na wyspę vinga dość późno. Postanowili przed pójściem spać przejść się i jeszcze porozmawiać.

****

Parę tygodni wcześniej Janek zgłosił pobicie ,lecz nie znaleźli opisanej przez niego kobiety. Został sporządzony nawet rysopis ,ale zgłaszający nie znał imienia ani nazwiska kobiety. Nie wiedział czy ktoś z nią był przy tym czy nie. Nie pamiętał. Najgorsze było to ,iż nie pamiętam kompletnie nic oprócz jakiś przebłysków z feralnej nocy. Pamiętał samo pobicie i ten ból. W pensjonacie wspominali mu o siostrze . Odpowiadał wtedy ,że nie ma rodzeństwa. Po prostu stracił pamięć. Nie wiedział ,że Ula wyjechała za Markiem. Tam żyją jako biedni ludzie ,ale szczęśliwi ,że mają siebie.

- Przypomniałeś sobie coś? Wiesz już kim jest Ula?

Jan pokręcił głową.

- Nie mam zielonego pojęcia. To była pracownica pensjonatu?

- Twoja siostra. Ojciec zginął na morzu. Jakiś czas temu odbył się jego pogrzeb.

- Nic nie pamiętam.

- Nie dziwię się. Wróciłeś w takim stanie ,że omal nie przeszedłeś na tamtą stronę.

- Może po tamtej stronie jest lepiej?

- Co ty za głupoty gadasz.

Młoda dziewczyna ,która pracowała jako pokojówka w pensjonacie. Romans z Dobrzańskim dawno poszedł w zapomnienie. Teraz podobał się jej Janek chociaż był od niej młodszy. Dla niego zaś była jak przyjaciółka lub kuzynka.

Janek otworzył usta ,żeby coś jeszcze dodać ,ale zanim zdołał to zrobić odezwała się dziewczyna.

- Tylko nie użalaj się nad sobą. Weź się w garść. W końcu coś sobie przypomnisz ,a tamci co cię tak urządzili powinni zgnić za kratkami. Dosięgnie w końcu tych bandziorów sprawiedliwość.

****

Paulina i Aleks byli na chwilę pojawili się na wyspie. Panna Febo wpadła w panikę ,gdy zauważyła jak parę metrów od niej stoi policja i wkłada w czarny worek zwłoki. Jeden coś spisywał. Nieoczekiwanie starszy mężczyzna wskazał na nich. Chcieli uciec ,ale gliniarze udali się w pogoń za nimi. Aleks wyciągnął broń i zaczął strzelać na oślep. Paulinę kula trafiła w brzuch i w klatkę piersiową. Upadła ,a spod niej wypłynęła kałuża krwi ,która zabarwiła piasek na bordowo. Marek stał nieruchomo ściskając Ulę za rękę. Był w głębokim szoku. Aleks z zaciętością na twarzy postrzelił funkcjonariusza. Marek chciał podejść do Pauliny sprawdzić czy żyje. Lecz wtedy padł strzał ,a bezwładne ciało Dobrzańskiego osunęło się na piasek. Ula rzuciła się do niego i zaczęła krzyczeć i nim potrząsać.

- Marek nie rób mi tego nie umieraj. Marek- po jej bladych policzkach spływały strumieniem łzy. Podarła apaszkę i opatrzyła nogę Marka. Sprawdziła puls tylko rana na żebrach ją bardzo zaniepokoiła. Stracił dużo krwi.

- Boże co ja zrobiłem- powiedział Aleks.

Policja go trzymała próbując mu wytrącić broń. W końcu skuli go i zabrali go z stamtąd ,a po Marka przyleciał samolot i przetransportował go w stanie krytycznym do szpitala w Sztokholmie. Po Ulę też wrócili ponieważ rana na jej ramieniu mocno krwawiła mimo że ktoś zawiązał jej opaskę uciskową. Trafiła do tego samego szpitala co Marek. Obudziła się w biało-zielonej sali i pytała o Dobrzańskiego ,ale nie chcieli jej udzielić żadnej informacji. Czuła niepokój. Nie wiedziała co z Markiem. Bała się ,że zginął. Łzy napłynęły jej do oczu.


Marek obudził się ,ale jego stan zdrowia nie był najlepszy. Ula w szpitalnej koszuli stanęła drzwiach i nagle przeraził ją jego widok mimo że studiowała medycynę to ta ilość krwi była dla niej przerażająca.

- Marek- wykrztusiła z trudem powstrzymując łzy. Nie wiedziała tylko skąd rana na jego głowie ,ale domyśliła się ,że po upadku ,gdy został postrzelony.

 Lekarka coś jej mówiła . Kazała wrócić do łóżka ,a ona stała ze stojakiem z kroplówką i patrzyła na mężczyznę, który ledwo oddychał. Gdy zaczęła pikać maszyna. Zbiegli się ludzie ,a ją lekarka odprowadziła do sali.

sobota, 1 sierpnia 2020

Czekam na ciebie'' - Miniaturka

Znalazłam tą miniaturkę przypadkiem. Napisałam ją kilka tygodni temu. Zapraszam do czytania. 
                                 ,, Czekam na ciebie''
                                    One shot

,, Na Ciebie czekam kolejny dzień
Dni zlewają się w jedną rzekę.
Tą rzeką czasem popłynąć chcę
Nie czekać wciąż.

I kolejny raz uratuje Nas
Kochać teraz muszę za Ciebie.
Nikt nie zabierze mocy,
Którą w sobie mam" frag.Naucze Cię żyć. 
,,

Serce biło tak jakby chciało wyskoczyć jej z piersi. Biegła szpitalnym korytarzem zaciskając usta powstrzymując szloch. Czuła ,że brakuje jej tchu i jak najszybciej musi opuścić to miejsce. Paulina dała jej do zrozumienia ,iż nie ma tu dla niej miejsca. Nie wiedziała jak to się stało ,że wystarczyło na chwilę stracić czujność,odwrócić wzrok i w jego życiu na nowo zagościła panna Febo. Myślami wróciła do wcześniejszych wydarzeń.
Przymknęła powieki i zatrzymała się na środku korytarza. Miała wrażenie ,że świat wiruje. Nie czuła się najlepiej ,bo na samą myśl o nim i Paulinie czuła zawroty głowy ,dodatkowo jeszcze nogi bolały ją szpilek.
Poprzedniej nocy dużo pracowała z Markiem ,aż zmorzył ją sen ,lecz nie spała tak długo. Obudziła się i rozejrzała jego nie było. Przyszła sprzątaczka więc zebrała się do wyjścia . Prawie nikogo jeszcze w firmie nie było. Na recepcji zostawiła ,krotką wiadomość do Dobrzańskiego i wsiadła do windy mijając się z Maćkiem.
- Maciek ,a co ty tu robisz?
- Chciałem pogadać z Anią przed pracą ,bo nie odbiera ode mnie telefonu i się niepokoje o nią.
- Nie widziałeś Marka?
- Nie ,mieliście przecież pracować razem - odparł jakby zastanawiał się nad czymś. Stali na dole niedaleko wind. -  Wcale nie podoba mi się ,że znowu spędzasz z nim tyle czasu.
- Zachowujesz się jak chłopak zazdrosny o dziewczynę .Lepiej skup się na Ani ,a mi daj spokój. Marek to tylko przyjaciel. Pracujemy razem ,a tamto to przeszłość.
- Nie mów ,że ci przeszło.
- Przeszło mi - odrzekła patrząc gdzieś w bok. - Naprawdę- dodała mało przekonująco.
- Jesteś na ,każde jego kiwnięcie palcem. Powinniście sobie wszystko wyjaśnić ,bo oboje cierpicie. Męczycie się niepotrzebnie. Zrób pierwszy krok ,bo on chyba go nie zrobi.
- Nie, to tylko praca. Uodporniłam się na niego ,jego urok osobisty.
Ma tonę uroku osobistego,może on jednak coś do mnie czuje? Nie ,przecież powiedział ,że on nic. Tylko ,że nie mówił chyba tego szczerze ,bo dziwnie się zachowywał mówiąc to jakby się denerwował? Czyżby kłamał obawiając się mojej reakcji?Nie ,stop. Marek to drań. Wykorzystał mnie i tyle ,a teraz jest z Pauliną. Oszust jeden.
Ula ziemia do ciebie?- machnął jej ręką przed oczami.
- Muszę już iść
- Ula dokąd poczekaj odwiozę cię.
- Nie wracam do domu. Wczoraj umówiłam się z Piotrem.
- Jeśli tak to okej.
- A co z Markiem ?
- A co ma być?- rzuciła obojętnie .
- Ula kogo ty chcesz oszukać. Możesz innych oszukiwać, mnie ,ale własnego serca nie dasz rady. Nie sprawisz ,że wielką miłość do Marka przejdzie do Piotra ,bo tak to nie działa. Marek czuję to samo.
- Marek tylko udawał.
- Nieprawda ,a list ?
- Co list ?
- Czytałaś go ?- nie zwracał uwagi ,że ludzie na nich się patrzą. O tej porze za wiele ich nie było oprócz sprzątaczek i ochroniarzy. Do pracy przychodzili na ósmą trzydzieści ,a było po siódmej.
- Pojedziesz do domu ,odświeżysz się ,a później zawiozę cię na spotkanie z Piotrem i tak mam coś do załatwienia na mieście.
- No ,dobrze-  przystała na jego propozycję.
W drodze do domu sprawdziła wiadomości w telefonie i nagle zauważyła wypadek. Samochód miał zgnieciony cały przód . Przerażona patrzyła na karetkę i kręcących się 

ludzi. Stanęli w korku nagle dostrzegła nosze. I zamarła upuściła telefon.
- Marek- wyszeptała zakrywając usta ręką powstrzymując szloch.- Marek - przyjaciel nie mógł zrozumieć jej płaczliwego tonu ,ale spojrzał w bok i zrozumiał.
- Ula to nie jest auto Dobrzańskiego?- zapytał w chwili ,gdy ratownicy stali przy  drzwiach karetki. Ula błyskawicznie nie odpowiadając odpięła pas i wybiegła z samochodu.
- Ula dokąd idziesz?!Ulaaaa!
Biegła ile sił w nogach między autami ,aż dotarła w ostatniej chwili na miejsce zdarzenia. 
- Mareeeeeeek- krzyczała uderzając w drzwi karetki.
- Proszę się uspokoić, kim pani jest?
- Ula Cieplak to mój...narzeczony. proszę mi pozwolić z nim jechać.
- Niestety, nie mogę. Pacjent musi być jak najszybciej być przetransportowany do szpitala.
- Dokąd go zabieracie?- zapytała mając w oczach łzy.
- Ał- złapała się za brzuch.- Strasznie boli-zmyśliła na miejscu.
- Dobrze się pani czuję?
- To stres. Mam zagrożoną ciążę- odparła bez zająknięcia nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego kłamstwa.
- Pojedzie pani z nami.
Maciej dostał później sms ,że jest w szpitalu u Marka. Nie wspomniała tylko o tym ,że sama została pacjentką.
W szpitalnej piżamie chodziła po korytarzu i czekała ,aż Paulina opuści szpital. Tylko niestety kłamstwo okazało się nie do końca kłamstwem. Pod sercem nosiła dziecko. Zastanawiała się jak to będzie i była przerażona na myśl ,że przyjdzie jej samej zajmować się maleństwem ,bo stan Marka jest nie najlepszy. Usunęli krwiaka mózgu ,ale w czasie operacji doszło do zatrzymania akcji serca. Defibrylator spełnił swoją funkcję i Marek dzięki temu wrócił do żywych ,ale niestety zapadł w śpiączkę i nikt nie był w stanie powiedzieć na jak długo. Oddychał samodzielnie ,ale nie obudził się po operacji. Ula po wyjściu Febo usiadła na brzegu łóżka.
- Kochanie jesteś mi,nam potrzebny. Tak nie pomyliłam się . Nie wiem czy ucieszyłaby cię ta wiadomość ,mnie zszokowała. Jednak bardzo się cieszę ,że będziemy mieć dziecko. Cudowne ,kochane maleństwo z odziedziczonymi po tobie dołeczkami w policzkach. Może będzie miało czarne włosy ? A może będzie miało moje oczy ? Kocham cię w chwili ,gdy ujrzałam ciebie na noszach podłączonego pod te kable. Pod maskę tlenową omal nie serce nie pękło z rozpaczy. Wiem ,że nie możesz mi nic odpowiedzieć. Zupełnie nic. Wybaczyłam ci ,bo nie umiem bez ciebie żyć. Marek obudź się . Żyj dla mnie ,naszego dziecka i naszej przyszłości. Proszę cię żyj. Jesteś całym moim światem. Nie poradzę sobie bez ciebie - słone krople spadły na jego dłoń .
- Proszę wracać do łóżka- rzekła do niej lekarka zjawiający się w sali.
- Pamiętaj ,że cię kocham - pocałowała go w czoło. Na głowie miał biały bandaż ,a twarz bladą z cieniami pod oczami. Wyglądał jakby nie żył ,ale on tylko spał.

Wróciła do swojej sali. Wyniki krwi wykazały ,że ma spory niedobór żelaza,potasu, cynku, magnezu i wapnia. Brakowało jej też paru witamin przez co podali jej kroplówkę na wzmocnienie po czym uzupełnili jej niedobory witamin i zatrzymali na obserwacji. Badania wykazały ,że ma w ciąży anemię przez co czuła ciągle zmęczenie, rozdrażnienie i zawroty głowy. Raz nawet było jej niedobrze. Jednak nie połączyła tych faktów w całość. Bardzo dużo pracowała i nic niepokojącego nie zauważyła. Widząc Marka w takim stanie chciała być przy nim i wymyśliła historię o ciąży ,która okazała się prawdziwa i z tym zagrożeniem też ponieważ lekarze wykryli mocną anemię. Tylko ból brzucha udawała na początku później faktycznie zaczął ją pobolewać tuż przed szpitalem z powodu głodu.
Następnego dnia otrzymała wypis ze szpitala. Jej serce krwawiło na myśl ,że on leży tam nieprzytomny. Paulinie po dwóch dniach znudziło się odwiedzanie Marka ,gdy lekarze nie potrafili odpowiedzieć na zadane im przez nią pytanie . Kiedy Marek wybudzi się że śpiączki czy to w ogóle nastąpi. Lekarze byli dobrej myśli ,ale Paulinie nie chciało się czekać . Opuściła mury szpitalne oddając pierścionek ,który kiedyś od niego dostała. Kupiła sobie bilet na najbliższy lot do Włoch.
Ula po powrocie do domu musiała wyjawić sekret ojcu o ciąży i opowiedziała o stanie Marka. Codziennie do niego jeździła i siedziała tam po kilka godzin.

- Marek kochanie ,kiedy do mnie wrócisz?- pytała pewnego dnia rozpinając nieco przyciasny sweterek. Pogładziła z czułością jego policzek .- Ile jeszcze mam na ciebie czekać. Kocham cię i chcę byś był przy mnie ,gdy na świat przyjdzie nasz synek. Nazwę go Leon. Pragnę by miał twoje nazwisko. Marek tak bardzo mi ciebie brakuje.
- Pani Urszulo może powinna pani odpocząć? Przychodzi tu pani codziennie.
- Nigdy go nie zostawię panie Krzysztofie. Naprawdę chcę by otworzył w końcu oczy.
- Wiem i ja też bym tego chciała. Nie rozumiem zachowania Pauliny jak mogła wyjechać jak jest w takim stanie.
- Aleks również wyjechał - dodała Ula.
- Ula ,a wiesz już jak będzie nazywał albo nazywała nasza wnuczka?- spytała Helena.
- Leon. Chłopiec. Marek będzie miał syna szkoda ,że nie będzie mógł go poznać.
- Może jeszcze będzie mógł.
- Wiem ,że może uznasz to za niestosowne i nie zgodzisz się ,ale z mężem pomyśleliśmy skoro codziennie od miesięcy tu przychodzisz.
- Ostatnio Marek poruszył lekko ręką jak go myłam.
- Te obowiązki należą do pielęgniarki - rzekł Krzysztof.
- Nie szkodzi. Ja mogę się nim opiekować.
- To specjalistyczna klinika i wiedzą jak się nim zajmować.
- Krzysztof odpuść jej trochę. W końcu to nasza rodzina. Urodzi naszego wnuka. I naprawdę kocha naszego syna. Spójrz jak poświęca się dla niego .
Po wyjściu rodziców Marka została jeszcze trochę przemawiając do niego.
- Chcesz poczuć jak kopie nasz synek?- wzięła jego dłoń i usiadła tak by móc ją położyć ją na swoim brzuchu. Dostrzegła lekki uśmiech na twarzy Marka ,lecz wciąż nie otworzył oczu. Widziała codziennie nowe oznaki sugerujące ,że być może niedługo się wybudzi. Miał zapewnioną rehabilitacje w czasie śpiączki. Wierzyła, że jeszcze otworzy oczy i będą szczęśliwi.

- Marek ja Ci wybaczyłam tylko błagam otwórz oczy. Tak bardzo cię kocham. 

                                         💕💕💕💕

,,Będę wierzyć, że nie spóźnisz się
W moim sercu miejsce jest.
Ja czekam na znak,
Kiedy gotowy będziesz już" frag. Pios. Naucze Cię żyć. 


Nastała wiosna przyniosła świeże kwiaty. Wstawiła różowe tulipany do szklanego wazonu . Przysiadła na chwilę poprawiając mu poduszkę. Dzwonili do niej wcześniej z kliniki. Nie odebrała ,bo karmiła synka ,ale przyjechała najszybciej jak się dało. Marek nie był dziś już tak blady i miała wrażenie ,że coś się zmieniło. Reagował na jej dotyk. Oczy miał jednak zamknięte. Dwa tygodnie była w Rysiowie. Ojciec gorzej się czuł i musiała zająć się Beatką. Wyszła na korytarz odbierając z rąk Heleny dziecko. Mieszkała teraz u seniorów Dobrzańskich wraz z synkiem. Helena i Krzysztof od razu pokochali małego tylko jej przyjaciółki odwróciły się od niej. Rozmawiała z nią tylko Violetta i Ania ,która zaręczyła się z Maćkiem i w czerwcu mieli się pobrać. Ula weszła do sali trzymając małego na rękach. 

- Ula

- Ulaaaa- usłyszała cichy głos ukochanego.
- Marek obudziłeś się- powiedziała nie powstrzymując się od łez. - To prawdziwy cud.
W ręce coś ściskał . Położyła malca łóżku i ostrożnie wzięła od niego zgięty kawałek papieru. Okazało się ,że to dawne USG.
- Obudził się tydzień temu- poinformował lekarz prowadzący . - Nikt nie mógł się do pani dodzwonić. Mylą mu się dni i miesiące ,ale pamięci nie stracił. Wszystko rozumie ,tylko musi poddać się dalszej rehabilitacji. Ma problemy z mową,ale to minie.
- Czyli wraca do zdrowia - spytała ,a jej serce chciało śpiewać z radości. - Rodzice powiedzieli mu już o pani dziecku. Także wszystko wie.
- U- la - wykrztusił .- On jest mój wskazał na dziecko ,które teraz trzymała na kolanach.
- Tak, to Leon twój syn.
Dotknął delikatnie jego główki i się uśmiechnął.
- Cały czas słyszałem twój głoss- powiedział powoli.
- Kocham cię i nigdy nie przestanę.

Mijały tygodnie ,a Marek wracał do zdrowia. Wyszedł wreszcie z kliniki ,a czas poświęcał Uli z którą tworzył teraz rodzinę wraz z ich synkiem. Krzysztof zastępował teraz Marka w firmie ,a Paulina więcej nie pojawiła się w firmie. Ula przeprowadziła się z dzieckiem do Marka. Szczerze miała już dość przeprowadzek ,ale chciała mieszkać z ojcem swojego dziecka. Rekonwalescencja Marka była długa, ale Ula walczyła o niego.
***
- Jesteś moją wielką miłością ,mogę tobie powierzyć sekrety ,jesteś świetną mamą. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i naszego syna. Kochanie ,a więc zostaniesz moją żoną ?- zapytał wpatrując się w jej niebieskie oczy.
- Tak, kocham cię - zarzuciła mu ręce na szyję.
Zasiedli do uroczystej kolacji przy świecach. Ula co chwilę spoglądała szczęśliwa na pierścionek z pięknym oczkiem.
Kolacje przerwał płacz dziecka . Marek uprzedzając narzeczoną poszedł do synka. Czasem tylko żałował ,że nie widział go ,gdy przyszedł na świat. Wkrótce pobrali się ,a gdy Leon poszedł do przedszkola ,w Wielkanoc Ula urodziła drugie dziecko. Drugiego chłopca.
To były dla nich najpiękniejsze święta. Gdy Leon skończył sześć ,a Staś dwa i pòł .Życie ich zaskoczyło. Ula dowiedziała się o trzeciej ciąży i poinformowała o tym męża.
Kolejne święta spędzali już w większym gronie. Leon ucieszył się ,że ma małą siostrę ,a Staś jeszcze niewiele rozumiał.
Ula właśnie postawiła na stole potrawy. Nałożyła sobie sałatki i podała mężowi. Wszyscy siedzieli razem przy stole tylko Marysia spała w łóżeczku.
- Mamo możemy iść się pobawić?
- Tak ,a kochacie mamusie i tatusia?
- tak - odpowiedzieli jednocześnie i pocałowali w przelocie mamę i tatę w policzek po czym pobiegli się bawić.
- Ją też cię kocham i zawsze będę - rzekł ,gdy stała przy zlewie myjąc naczynia. Stał tuż za nią i oplatał lekko jej talię. Obrócił ją w swoją stronę. Musnął jej usta.
- Też cię kocham.