Rozdział 7
Przeszłość
Przechodząc pod oknami sąsiadów z bloku, zwalniała kroku. Nieustannie jej myśli krążyły wokół Marka. Nie miała pojęcia co działo się w firmie podczas jej nieobecności. Józef niestety pojawił się w Warszawie robiąc jej awanturę. Zabrał do domu Beatkę za to Ula dalej pomieszkiwała u przyjaciół. Nie powinna nigdzie wychodzić w tych ostatnich dniach przed narodzinami ,lecz nie mogła usiedzieć w domu. Nie lubiła być sama. Zwłaszcza będąc w zaawansowanej ciąży. Zawsze sądziła ,że jej życie potoczy się zupełnie inaczej.
Po południu spędzała czas na niebieskim portalu, z ciekawością zaglądając do wirtualnych żyć bliższych lub dalszych znajomych. Normalnych widywała wieczorami o ile nie byli zajęci sobą i nie zamykali się w swojej sypialni. Czasami oglądali też coś na kanapie w salonie wtedy do nich dołączała jeśli sami proponowali. Jak nie zaproponowali zajmowała się czymś innym. Czasem delektowała się wielogodzinną konwersacją w małym bocznym okienku, będącym jej oknem na zewnętrzny świat. Początkowo pełniło ono dla niej jedynie funkcję narzędzia służącego sprawnej komunikacji, jednak szybko stało się silnym narkotykiem, lecz mimo to cieszyła się ,że ma w realu przyjaciół ,lecz jeśli chodzi o życie uczuciowe wszystko poszło nie tak. Marzyła o poznaniu fajnego faceta ,który któregoś pięknego dnia poprosi ją o rękę ,później razem będą planować ślub i wesele ,a następnie przyjdzie kolei na dzieci. Niestety u niej wszystko potoczyło się inaczej. Kocha faceta ,który należy do innej kobiety. Nie ją wybrał tylko Paulinę i to ją najbardziej bolało. Nie radziła sobie z uczuciami. Ostatnio zaniepokoiło ją ,że Marek wcale nie pojawia się u Seby. Nie wierzyła ,że nagle się pokłócili ,bo przyjaźnili się od lat i starali się na bieżąco wszystko wyjaśniać i załagadzać zanim pójdzie za daleko. Rzadko się zdarzało ,że mieli konflikt. Ula nie pamiętała by ,kiedyś Marek opowiadał jej ,że pokłócił się z Sebastianem. Szybko się pogodzili.
Posiadając trochę wolnego czasu przejrzała kolorowe czasopisma ,które leżały na półeczce pod stolikiem do kawy. W Rysiowie miała mnóstwo książek. Kiedyś chodziła do biblioteki i wypożyczała książki. Później kupiła parę klasyków , romansów i czytywała je czasami ,gdy nie mogła zasnąć. W czasie ciąży przeczytała jedynie kilka poradników ,które wypożyczyła z miejskiej biblioteki ,ale później zrezygnowała po odejściu z firmy. Nie wiedziała czy często będzie bywać w mieście i czy na czas je odda. Wolała posiadać własne egzemplarze ,ale nie było jej w obecnej sytuacji na to stać. Nie miała rzeczy dla dziecka ani nie wiedziała jak będzie wyglądać jej przyszłość. Na razie widziała ją w ciemnych kolorach. Żądnych pozytywów. Nie chciała jednak by czegoś brakowało dziecku. Pragnęła by jej synek miał wspaniałe dzieciństwo i pragnęła ,żeby został przy niej. Nie zniosła by rozłąki z własnym dzieckiem. Pękło by jej wtedy serce tak jak wtedy ,gdy dowiedziała się o ślubie Marka z Paulina. To był dla niej prawdziwy cios. Czuła jakby umierała od środka. Wcześniej miała wrażenie ,że Marek to jej druga połówka. Osoba bez której nie potrafiła żyć. Czuła jakby był jej tlenem ,a teraz dusiła się. Bez niego nie potrafiła istnieć. Starała się być silna dla dziecka ,ale wciąż żyła nadzieją ,iż Marek ją pokocha i stworzą kochający dom.
Teraźniejszość
- Marek to tak strasznie boli - mówiła ,gdy wysiedli z windy kierując się w stronę szpitalnego korytarza.
Dobrzański spojrzał na nią po czym nic nie odpowiedział. Nie bardzo wiedział co powiedzieć w takiej sytuacji by jej nie zdenerwować. Słyszał ,że kobiety są wtedy drażliwe. Iza opowiadała w bufecie Eli jak to było w jej przypadku ,a on niechcąco usłyszał fragment rozmowy. Zamówił kawę i kanapkę, bo nie zdążył zjeść śniadania w domu. Bufetowa dalej rozmawiała z krawcową nie zwracając na niego kompletnie uwagi. Poza nim był jeszcze asystent projektanta ,ale siedział tuż przy drzwiach i prawdopodobnie nic nie słyszał skupiony na własnych myślach.
- Usiądź tu ,a ja pójdę po lekarza. Oddychaj spokojnie ,zaraz przyjdę - mówił to klęcząc przed nią na kolanach co zwróciło uwagę jakieś pary.
- Jak mam być spokojna ? - powiedziała przez zaciśnięte jej zęby.
- Zaraz wracam ,obiecuję - pocałował ją w czoło.
- Nie zostawiaj mnie - w akcie desperacji złapała go za rękę . Ścisnęła ją mocniej ,gdy nadeszła kolejna fala bólu. Zacisnęła mocno zęby. Markowi udało się uwolnić rękę z jej uścisku i poszedł po lekarza. Obawiał się jeśli natychmiast po kogoś nie pójdzie Ula urodzi na korytarzu ,a tego wolałby uniknąć.
Wyjaśnił wszystko lekarzowi po czym przyszła pielęgniarka i posadziła Ulę na wózek. Lekarz sprawdził rozwarcie następnie podali jej środek znieczulający i poczekali chwilę. Gdy skurcze się nasiliły i stały się częstsze zabrali ją na porodówkę.
- A pani mąż chcę uczestniczyć przy porodzie ? - lekarz zwrócił się z tym pytaniem do pacjentki.
Ula spojrzała na Marka ,który cały czas przy niej był. Pokiwał głową na znak akrobaty. Nie poprawił lekarza ,że Ula to nie jego żona. Nagle obrączka na palcu zaczęła go uwierać. Zorientował się dopiero w szpitalu ,że cały czas ją nosi, a przecież postanowił rozwieść się z Pauliną. Formalnie wciąż był jej mężem ,ale już nie chciał nim być.
♡♡♡♡♡♡
Poród trwał kilka długich godzin.
Marek kompresem wycierał Uli kropelki potu z czoła. Powtarzał jej cały czas ,że da radę. Wspierał w najtrudniejszych chwilach jej życia. Ula zmęczona opadała już z sił. Chciała już ,żeby było po wszystkim. Trwało to dla niej wieczność. Nie mogła się doczekać ,aż ujrzy po raz pierwszy synka. Marzyła o tym. Nie miała siły już przeć . Marek patrzył na jej zmęczoną twarz. Również nie mógł się doczekać pierwszego krzyku dziecka. W końcu nadszedł ten moment. Na świat przyszedł mały chłopczyk. Chwilkę nie płakał. Ula przerażona myślała ,że coś się stało. Tysiące myśli przeszło jej przez głowę ,ale uspokoiła się, gdy mały głośno zapłakał. Dowiedziała się, że malec owinięte miał lekko szyję pępowiną. Gdy lekarka owinęła chłopczyka i położyła na piersi Uli ta czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Marek stał i przyglądał się temu obrazkowi. Wiedział bowiem już ,że jego miejsce jest przy Uli i dziecku. Postanowił jak najszybciej rozwieść się z Pauliną by móc związać się z Ulą i by mogli stać się prawdziwą rodziną. O niczym teraz innym nie marzył. Musiał znaleźć jeszcze mieszkanie ,ale tym postanowił zająć się trochę później. Za zgodą lekarki wziął małego na ręce.
- Witaj synku. To ja twój tata- przemówił do niego łagodnie dotykając jego rączki ,którą chłopczyk zaciskał w piąstkę.
- Jesteś dla mnie i mamusi cudowną niespodzianką ,wiesz Leosiu ?
- Marek on miał mieć na imię Franek- powiedziała Ula słabym głosem.
- Mi bardziej podoba się Leon i chyba mu się podoba ,bo nie płaczę - stwierdził Marek.
- Może po prostu lubi twój głos.
Tak jak ja - dodała w myślach.
- Być może. A jak go nazwiemy ?
- Ja miałam wybrane Franek ,ale Leon też jest fajne.
- A może Leon Franciszek Dobrzański?
- Pasuję - zgodziła się Ula. - Chwila. Dobrzański? Jesteś pewien ,że chcesz mu dać swoje nazwisko ?
- Oczywiście to mój syn. A co z...
- Obiecuję ,że o wszystkim porozmawiamy później. Teraz odpocznij.
Pielęgniarka zabrała małego do umycia. Marek wyszedł, bo musieli Ulę przygotować do przewiezienia na sale poporodową. Ich dziecko było zdrowe i dostało dziesięć punktów w skali Abgar.
Marek zadzwonił do Sebastiana i przekazał mu radosną nowinę o narodzinach syna. Postanowił, że musi zrobić wszystko by mieć Ulę i Leosia przy sobie. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieję się naprawdę.