Strona Główna

piątek, 26 sierpnia 2022

,, Aniołek " Miniaturka

 



perspektywy Marka
Przychodzę tu codziennie po pracy. Dobrze nie dzień w dzień ,ale gdy tylko mam czas. Parę razy w tygodniu. Zazwyczaj przychodzę tu sam. Mimo że minęły już dwa lata to nadal mam wrażenie jakby wszystko wydarzyło się wczoraj.
Siedzimy z Ulą na korytarzu czekając na ostatnie już USG. Ulka czuje ,że jest coś nie tak. Uspokajam ją mówiąc, że wszystko będzie dobrze i trzymam ją za dłoń. Ona jednak mi nie wierzy. Nie patrzy na mnie tylko na podłogę i przygląda się jasnym kafelkom. Ściska mocniej moją dłoń. Widzę jej zdenerwowanie. Lekarka wyczytuje jej dane. Wchodzę z żoną. Ula niepewnie kładzie się na kozetce. Stoję czekając ,aż lekarka się odezwie ,bo dziś dziwnie Długo milczy po czym słyszymy tą straszną informacje. Nasze dziecko jest martwe. Serduszko się zatrzymało. Jestem w szoku. Do tej pory nie było większych problemów oprócz małej wagi płodu na początku. Wiem ,że Ula miała problem z zajściem w ciążę. Czuję jak nogi robią mi się jak z waty. Siadam na krzesło, które podsuwa mi lekarka. Ula siedzi na kozetce i płaczę .
To nie może być prawda - pierwsze słowa jakie zdołałem powiedzieć. - Nasze dziecko żyję. Musiała się pani pomylić - zbiera się we mnie powoli złość.
Moje maleństwo - Ula wciąż niedowierza kłaszcząc swój duży brzuch. — Pani kłamię . Moja córeczka żyję — wykrzykuje Ula.
Przykro mi — odpowiada lekarka. - Dam państwu skierowanie do szpitala. Trzeba jechać natychmiast.
przykro pani
—prycham . — Nie żyje nasza ukochana córeczka- z nerwów łapię lekarkę za biały kitel.
Marek uspokój się. To nie ma sensu- mówi cicho Ula. Puszczam lekarkę i wychodzę stamtąd z Ulą. Mam dość tego miejsca. Właśnie straciłem coś czego nie miałem okazji jeszcze poznać. Kochałem to makeństwo i zawsze będę kochał. Nasza malutka Oliwka. Zawsze będę o niej pamiętał.
Wychodzę na zewnątrz. Czuję powiew świeżego powietrza. Spoglądam na żonę ,która ma zaczerwienione oczy od płaczu. Patrzy przez moment na mnie ,gdy stoję przy aucie po czym wtula się w moje ramiona i płaczę. Chciałbym ukoić hej ból by była szczęśliwa,ale nie potrafię. Samemu mi chcę się wyć z rozpaczy. To niesprawiedliwe ,że niektórzy nie chcą dzieci to mają ,a my bardzo chcemy i nie możemy. Wiem ,że to bardzo odbije się na naszym związku. Ula jest wrażliwa i długo będzie się podnosić po stracie dziecka. Ja też nigdy nie będę już tym samym Markiem co ,kiedyś.

Na cmentarzu robi się coraz zimniej. Nie zważam to wpatrując się wygrawerowane na nagrobku litery. Bardzo chciałbym cofnąć czas ,aby ten dzień ,gdy oboje z Ulą usłyszeliśmy tą straszną diagnozę nie nastał. Żoną odcięła kompletnie od rzeczywistości. Żyje w swoim świecie. Nie potrafię do niej dotrzeć. Chciałbym wiedzieć co myśli, co czuję. Masz związek wisi na włosku. Kiedyś byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Podróżowaliśmy,jeździliśmy razem na wakacje.
Snuliśmy plany, a teraz każdy z nas snuje się po domu jak cień. Nie rozmawiamy że sobą. Unikamy się. Wyniosłem się z sypialni ,bo Ula na początku nie mogła znieść mojego widoku. Nie wiem dlaczego to jest. Przecież to nie jest moją ani jej wina. Tak się po prostu stało. Unikamy tego tematu ,bo nie mogę patrzeć nacjej łzy. Pokoik przygotowany dla dziecka stoi nadal nie ruszony. Ula tam nie chodzi ,bo budzi w niej to przykre wspomnienia. Byłem z nią u specjalisty. Stwierdził depresje ,ale Ula nie chce przyjmować za bardzo leków. Udaje przede mną, że bierze ,lecz to nie prawda. Coraz częściej kłamie. Łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Ja już nie daję rady żyć w tym domu. Nie wiem co robić,bo nie chcę jej zostawiać. Kocham ją nad życie. Nie ważne czy jeszcze będziemy mogli mieć dzieci czy nie i tak chcę przy niej być.

Postawiłem znicz na pomniku. Pomodliłem się chwilę i ruszyłem wąską alejką zauważając pierwsze oznaki jesieni. W powietrzu było już czuć ,że lato dobiega końca.

💙💙💙
Po powrocie do domu zajrzałem do wszystkich pomieszczeń ,ale nigdzie nie mogłem znaleźć Uli. Bałem się już, że coś sobie zrobiła. Zwłaszcza, że jej nastrój zmieniał się ostatnio bardzo szybko. Uchylił drzwi od sypialni i odetchnął z ulgą. Leżała tam w pozycji embrionalnej trzymając zabawkę.




Stałem tak bez słowa nie do końca wiedząc co zrobić. Wyszedłem niezauważony cicho zamykając drzwi.

Z perspektywy Uli
Pragnę odzyskać dawne życie, ale nie wiem jak. Nie potrafię. Mówią ,że tragedię zbliżają ludzi. Ta nas odddaliła. Oboje cierpimy. On stara się być silny i tego nie pokazywać, ale wiem ,że w środku cierpi. Chciałabym podejść do niego pocałować, przytulić, ale zupełnie nie wiem jak zareaguje. Boję się. Każdego dnia budzę się ze strachem. Nie wiem na czym stoję. Wydaje mi się, że zapadam się. Oddalamy się os siebie coraz bardziej. Nie umiem tego powstrzymać. Nie wiem co się z nami stało. Gdzie ta wielka miłość? Wsparcie ? Tyle lat staraliśmy się o dziecko ,a gdy w końcu się udało...straciliśmy je. Boję się porozmawiać z Markiem. Co jeśli on zdecyduje się odejść? Kocham go i nie chcę by odchodził. Tak bardzo tego nie chcę. Jestem wybrakowanym towarem. Nie potrafię dać mu upragnionego dziecka czy on zechce z kimś takim nadal być ? Jeśli zostanie że mną będzie nieszczęśliwy. Marzył o rodzinie. On zawsze lubił dzieci. Dlaczego nie mogę urodzić zdrowego dziecka ?
— Oliwko jeśli mnie słyszysz to wiedz ,że mamusia i tatuś zawsze będą cię kochać. Jesteś naszym aniołkiem. Zawsze nim będziesz. Nigdy o tobie nie zapomnimy - często prowadziłam takie monologi ,gdy nikt mnie nie słyszał.
W momencie ,gdy usłyszałam, że serduszko mojej córeczki nie bije. To moje automatycznie pękło na pół. Nie ma słów by opisać ci czuję rodzic tracąc swoje maleństwo. Zwłaszcza matką, która nosi pod sercem ,a potem musi urodzić martwe dziecko. Mi dali Oliwke tylko na chwilkę bym mogła się z nią pożegnać. Płakałam dotykając jej malutkiej sinej rączki. Miała czarne włoski. Nigdy nie dowiem się jakiego koloru miała oczy ani nie usłyszę jej płaczu ,śmiechu nie wezmę na ręce. To tak strasznie boli. Gdy Marek ją ujrzał powiedział,,zawsze będziemy cię kochać aniolku" . Wtedy po mej twarzy spłynęły łzy. Drugi raz w życiu ujrzałam u mojego męża łzy. Pierwszy, gdy umarli jego rodzice. Zginęli w wypadku. Byliśmy już wtedy po ślubie. Ślub wzięliśmy parę miesięcy po pokazie Fd Gusto ,gdy zdecydowaliśmy się być razem. Wybaczyłam mu jego wcześniejsze przewinienia. Za to on mi wybaczył, moje zachowanie. Piotr wyjechał do Bostonu i więcej go już nie widziałam. Dorota ,która po latach życia w Stanach wróciła do Polski po operacji serca. Okazało się, że operował ją mój dawny znajomy Piotr ,który ma teraz żonę i córkę.
Dorota zaczynała życie od nowa. Rozwiodła się i postanowiła skupić teraz na sobie. Nie mieli dzieci. Tylko ona mogła zrozumieć mój problem ,ale nie rozmawialiśmy na ten temat. Dla mnie chyba było to za wcześnie. Teraz muszę skupić się na ratowaniu mojego małżeństwa. Nie mogę stracić Marka. Potrzebuję go.
Wstałam z łóżka i poszłam poszukać męża. Zastałam niecodzienny widok. Marek siedział w kącie i płakał. Nie wiem jaki był tego powód, ale bardzo chciałam się dowiedzieć ponieważ to rzadki widok.

Marek zwykle udawał twardego i nie okazywał słabości. A bynajmniej nie przy mnie.
— Marek — szepnęłam nie chcąc go wystraszyć. Podeszłam powoli i położy

łam mu rękę na plecach. Wzdrygnął się.
—Marek — powiedziałam lekko głośniej. —Co się stało? Porozmawiamy ?
Spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie. Jakby nie dowierzał, że ja tu stoję przed nim i proszę o rozmowę.
— Dla nas obojga to jest trudne - rzekłam. — Sama nie daję rady. Marek potrzebuję cię. Tylko razem możemy to przetrwa




ć. Pamiętasz jak mnie pocieszałeś ,gdy kolejny raz patrzyłam na test ciążowy z negatywnym wynikiem ?
— Pamiętam.
— Nie chciałeś, żebym się załamywała.
— Ula ,ale...




— Cii— powiedziałam patrząc w jego zapłakane oczy. - Bądź przy mnie. Dajmy sobie szansę . Chyba ,że ty mnie już nie...
—Kocham cię. Nigdy nie przestałem cię kochać tylko nie wiedziałem jak...zacząć ten bolesny dla nas temat. Ty od razu uciekłaś do sypialni albo zamykalas się w łazience i słyszałem twój szloch. Twoje monologi.
— Słyszałeś je ?
—Tak tylko nie wiedziałem czy tam wejść czy nie. Za każdym razem opuszczała mnie odwaga. Tyle razy próbowałem coś zrobić, ale...
Patrzyłam w jego oczy przelnione bólem ,strachem o jutro i ogromną tęsknotą. Doskonale znałam te uczucia ,bo czułam to samo. Marek mocno mnie przytulił, a ja uświadomiłam sobie jak bardzo brakowało mi jego dotyku. Moje łzy moczyły mu koszulę,lecz nie to było teraz ważne. Najważniejsze było, że znów mieliśmy siebie.

Parę minut w kuchni siedzimy w kuchni z gorącą herbatą. Poniewadziałam mu o moich obawach dotyczących naszego związku. Nie zniosłabym rozstania. Wciąż nie mogłam pogodzić się z odejście naszej córeczki, ale wierzyłam, że sobie poradzimy.
—Uważam, że powinnyśmy dać sobie czas ,a potem się zobaczy.
—Marek ,ale...— wielka gula urosła mi w gardle.
— Zamieszkam na razie u Sebastiana, a później coś wynajmę.
— Proszę zostań. Nie wyprowadzaj się. Coś zrobiła, nie tak ?
— Ten dom ,te ściany. Wszystko kojarzy mi się z tym jacy byliśmy szczęśliwi. A ten pokój... Ula nie potrafię dłużej tu być.
— Może sprzedamy dom i zaczniemy od nowa ?- zaproponowałam.
— Myślałem, że nie chcesz i kochasz to miejsce.
— To nieprawda. Wystarczyło zapytać.
— Bałem, gdy zaczynałem jakiś temat...
— Chyba nie byłam gotowa na rozmowę, ani na takie zmiany.
— A teraz jesteś ? - zapytał z nadzieją w głosie patrząc na mnie wyczekująco.
Chciał znać odpowiedź.
— Tak —odpowiedziałam pewnie.

💙💙💙
Z perspektywy Marka
Od tygodnia urządzamy się w nowym domu. Wyjaśniliśmy już sobie wszystko i Ula w końcu zrozumiała, że to niczyja wina ,iż nasze dziecko zmarło. Powiedziałem jej ,że jeśli chce może mieć jeszcze dzieci. Zaproponowała badania. Zgodziłem się. Chciałem się dowiedzieć czy mamy jeszcze szansę zostać rodzicami i okazało się, że tak . Czuję jak życie powoli we mnie wraca. Nigdy nie zapomnimy co nam się przydarzyło, ale będziemy szli naprzód. Bez rozdrapytania starych ran. Nie miałem wcześniej pojęcia, że Ula też chce zmiany. Sądziłem, że cierpi z powodu śmierci naszej córki, a nie też dlatego, że nasz związek nie był już tak silny jak ,kiedyś. Przestaliśmy jadać że sobą posiłki, rozmawiać na ważne tematy i spędzać że sobą czas. Przeważnie schodziliśmy sobie z drogi. Wciąż się mijaliśmy i gdybyśmy się nie opamiętali to nie wiem co byłoby dalej. Pewnie rozwód i całkiem nowy początek, ale dziś wiem ,że nie byłbym szczęśliwy, gdy tak się stało. Kocham ją całym sercem i nigdy nie pozwolę by coś lub ktoś mi ją odebrał. Jest całym moim życiem. Wszystkim co mam.
— kochanie...? — słyszę niepewny głos żony. - Ten pokój jest całkiem pusty myślisz, że mógłby być...- urywa patrząc na mnie niepewnie. W jej oczach widzę obawę i strach. Obejmuję ją ramieniem i patrzymy razem na puste pomieszczenie.
— Pokój dla dziecka ?— pyta.
Ula kiwa głową.
— Jeśli...- urywa ,a w jej oczach pojawiają się łzy. - Nie mogli mieć swoich możemy adoktowac no...chyba ...,że...Ty...
—Tak. Chcę. Jestem na to gotowy. Myślę ,że jestem w stanie pokochać jakieś dziecko ,które potrzebuję domu i miłości.
— Kocham cię — Ula rzuciła mi się na szyję. Dawno nie widziałem u niej takiej radości.

Z perspektywy Uli
Od ponad roku mieszkamy w nowym miejscu. Tu czuję się szczęśliwa i kochana. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko maleństwa. Od jakiegoś czasu staramy się z Markiem o powiększenie rodziny. Dzisiaj czuję, że tym razem będzie inaczej. Oboje już nie możemy się doczekać. Jesteśmy siedem lat po ślubie. Od dawna marzymy o dziecku tylko ja nie potrafię zajść w ciążę. Zaczęliśmy starania mniej więcej dwa lata po ślubie. Gdy w końcu się udało, a potem straciliśmy dziecko to nadzieja zniknęła. Dwa lata były najtrudniejszym okresem w naszym życiu. Zwłaszcza moim ,bo ja myślałam tylko o tym ,a Marek pracował i przebywał między ludźmi. Bardzo chciałbym by rodzice mojego męża nadal żyli. Wiem ci znaczy nie mieć matki. Straciłam ją w momencie ,gdy najbardziej jej potrzebowałam. Ja mam rodzeństwo, ojca ,Alę i przyjaciół, ale mimo tego grona osób nie potrafilam nikomu otwarcie mówić o moich problemach ani prosić o radę. Brakowało mi matki. Wydawało mi się w tamtym czasie ,że tylko ona potrafiłaby mnie zrozumieć. Na szczęście ten trudny czas za mną. Mam wspaniałego męża na ,którym mogę polegać. On jest moim wsparciem i bardzo go kocham.

Wiedziona jakąś myślą kupiłam test ciążowy. Ręce mi się trzęsą. Denerwuję się, że znów będzie rozczarowanie. Wykonuje test po czym czekam kilka minut po czym patrzę i niedowierzam. Do łazienki wchodzi Marek. Nie wiem skąd wiedział gdzie jestem. Zabiera mi test z ręki i patrzy z niedowierzaniem.
— Pozytywny — Mówię.
—Naprawdę —Nie dowierza.
Podnosi mnie ,a następnie śmieje się w głos, jesteśmy tacy szczęśliwi, ale nagle jego uśmiech znika z twarzy. Pewnie przypomniał sobie ,że raz już tak było i źle się skończyło.
Następnego dnia umawiam się na wizytę. Oboje cieszymy się na wieść o ciąży. Na razie nikomu o tym nie mówimy.
Niestety nasza radość nie trwa długo.Mimo oszczędzania się i leczenia tracimy je. Tym razem muszę brać leki na depresje . Po ich odstawieniu podejmujemy ostatnią próbę niestety i ona kończy się źle. Mamy kolejnego aniołka w niebie. Nasz smutek jest ogromny. Już nie potrafię się cieszyć z życia. Nie wiem jeszcze wierzę. Ból wypełnia moje serce. Nie wiem zdołam posklejać tak poharatane serce. Ono chyba nie zniesie już niczego więcej.
Tuż przed dziesiątą różnicą ślubu tracę przytomność. Do domu przyjeżdza lekarz. Chcą zabrać mnie do szpitala na badania. Dzień później przypada rocznica naszego ślubu, a ja jestem w szpitalu. Dowiaduję się, że jestem w ciąży. Ja i mój mąż jesteśmy w szoku. Nie planowaliśmy tego by oszczędzić sobie bólu. Kiedyś bardzo chciałam zostać mamą ,ale nie mogłam zajść w ciążę. Leczyłam się przez kilka lat. Później ,gdy już mogłam zajść to trudno mi było ją utrzymać. Teraz strasznie się bałam, że historia się powtórzy.

Z perspektywy Marka
W obecnej sytuacji jedynie co odczuwam to strach. Muszę wspierać Ulę i wierzyć, że tym razem jest inaczej, ale jak mam ją do tego przekonać skoro sam w to nie wierzę? Bardzo chcę zostać ojcem ,ale nie takim kosztem. Wolnym oszczędzić Uli nerwów. Ona tak bardzo się boi. Kolejne badania wychodzą dobrze. Ciąża nie jest zagrożona, ale Ula jest juz po trzydziesce nie po d2wudzieste i ryzyko większe. Boję się o nią i to dziecko. Ona nie przeżyje kolejnej straty. Dlaczego bóg nas tak każe ? Nie robimy nikomu krzywdy ani nic. Straramy się normalnie żyć. A mimo wszystko los nas nie oszczędza. Mija parę miesięcy. Ula dumnie chodzi z ciążowym brzuszkiem. Liczymy ,że teraz wszystko będzie dobrze.

Kolejny raz udaje się na cmentarz ,aby się pomodlić i pomyśleć. Tak po prostu o życiu, o dzieciach ,które nie poznały tego świata. O dzieciach moich i Uli. Naszej trójce aniołków. Nie wiem kim była ta dwójka, bo utraciliśmy ich zbyt szybko. Nie miałem szansy ich nawet zobaczyć. Widziałem tylko naszą córeczkę. Przysiadam na ławce. Mimo iż nie tego nie chcę łzy same spływają mi po policzkach.
— Ja też tu ostatnio przychodzę —usłyszałem za sobą głos Uli.
— Ty ? - pytam zdziwiony.
— Tak. Jak jesteś w pracy. Teraz też myślała, że w niej jesteś.
— Nie. Dziś nic ważnego już nie miałem to wyszedłem wcześniej. Jutro mam dużo spotkań ,a pojutrze jadę do Szwalni.
—Myślisz ,że kolekcja zaręczynowa się uda?
— Myślę, że tak. To są głównie suknie wieczorowe i szykowne.
— Bo ,prawie każda kobieta marzy by poczuć się jak księżniczka.
—Niestety ja twoją zniszczyłem.
— Nie szkodzi. Ona przypomina mi o tym ,że nie wszystko jest idealne. Znaczy inni tak to by odebrali ,bo dla mnie były idealne. Romantyczne i takie jak chciała, a nawet nie marzyłam o takich w pięknym ogrodzie pełnych kwiatów, w szykownej sukni ,z szampanem i pięknym pierścionku. Najważniejsze jednak jest to ,że o rękę prosiła mnievosoba bez której nie wyobrażam sobie życia. Jesteś miłością mojego życia
— A ty moją - odparłem i wyszliśmy z cmentarza.
💙💙💙
Z perspektywy Uli
Jedenastą rocznicę obchodzimy w trójkę. Mała jest naszym oczkiem w głowie. Od razu ją pokochaliśmy. Bardzo cieszymy się, że jest z nami. Teraz mamy już wszystko. Chcę cieszyć się życiem u boku kochającego męża i opiekować naszą córeczką. Zosia jest spokojnym dzieckiem. Dużo się śmieję. Po Marku odziedziczył dwa słodkie dołeczkami w policzkach. Prawie nie płacze. Ma moje oczy i włosy. Jest śliczna. Nasze cudowne maleństwo.




Oboje z Markiem bardzo ją kochamy i tworzymy szczęśliwą rodzinę.

Miniaturka pisana dawno temu na Wattpadzie.   
Koniec