Strona Główna

czwartek, 27 grudnia 2018

,,Miłość na święta'' Miniaturka

                          ,,Miłość na święta''

- Ostatnie czy coś jeszcze zostało?- zapytał grzecznie mężczyzna  dźwigając kartonowe pudło.
- Tak. Proszę uważać na schodach nie chcę ,żeby coś się po tłukło.
- Na dwunaste piętro?- chciał się upewnić.
- Jedenaste- odparła bez urazy.
- Przepraszam. Człowiek myśli o wielu rzeczach naraz i potem nie potrafi zapamiętać głupiego numeru piętra.
- Zbliżają się święta ,każdy bywa roztargniony i nieobecny- dodała ze zrozumieniem.
- Wybaczy pani ,że spytam pani będzie mieszkać sama?
Kobietę zamurowało ,gdy usłyszały pytanie. Zamrugała powiekami i zerknęła z ukosa  na mężczyznę ,który wszedł dopiero na pierwszy stopień. Z poprzedniego mieszkania zabrała kilka pudeł. Przyjechała samochodem ,w duchu gratulowała sobie ,że pomyślała o zrobieniu prawka. Niestety rzeczy okazały się zbyt ciężkie ,ale z pomocą przyszedł jej  człowiek ,którego znała z widzenia i zamieniła z nim ,kiedyś kilka słów.




- Dziękuję ,że zgodził się mi pan pomóc ,ale to osobiste pytanie.
- Nie chciałem pani urazić- zaznaczył.- Ma pani rację nie potrzebnie się wtrącam.
- Rozstałam się z chłopakiem dwa miesiące temu ,a teraz chcę się usamodzielnić i mieszkać sama nie z ojcem.
Wniósł powoli ostatni karton. Zaproponował pomoc nieznajomej ,bo gdy ją ujrzał miał ochotę zapytać choćby o imię. Czuł ,że musi ją poznać inaczej zwariuje. Nie wyglądała jak typowa modelka. W jasnym płaszczyku ,ciemnych włosach z ładną figurą wydała się być raczej przeciętna ,ale podchodząc bliżej z miejsca zauroczył się jej chabrowymi oczami ich barwa była tak intensywna ,że miał wrażenie nierealności. Jakby przeniósł się w inny wymiar. Te oczy od razu go urzekły.
Kobieta speszyła się pod jego natarczywym spojrzeniem. Chętnie przystała na jego propozycje wniesienia kilka pudeł na jedenaste piętro. Ogromnie była wdzięczna mężczyźnie ,który bez żadnej namowy zdecydował się jej pomóc.
Podczas przenoszenia kartonów i krótkiej rozmowy przyjrzała się uważnie elegancko ubranemu mężczyźnie. Śmiało mogła rzecz o nim ,,przystojny’’ bez wątpienia znał się też na modzie. Miły ,uczynny i ten uśmiech ,który ją oczarował ,szczególnie te słodkie dołeczki w policzkach. Sprawiał wrażenie pogodnego człowieka. Doskonale zdawała sobie sprawę jak mylne może okazać się pierwsze wrażenie.

                 ****

Ojciec nie potraktował na serio jej wyprowadzki. Przekonywał ją ,że grudzień nie jest odpowiednią porą na tego typu sprawy. Radził jej ,aby poczekała z tym chociaż do wiosny ,gdy będzie cieplej. Uparła się jednak na grudzień i tak dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem mieszkała w nowym miejscu i mieście. Dotąd dojeżdżała tylko do miasta ,a żyła całe życie na wsi. Tam spędziła dzieciństwo. W domu rodzinnym czekało na nią rodzeństwo z ojcem. Po prysznicu przebrała się w dres i zajęła się wypakowaniem przedmiotów ,gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Dzień dobry-rzekł na powitanie.- To pani?- wyjął z kieszeni wisiorek z koniczynką.
- Dziękuję. To pamiątka po mamie. Naprawdę dziękuję- ucieszyła się.- Uporała się pani z pakunkami?- zajrzał jej przez ramie.
- Nie bardzo. Wstyd się przyznać ,ale dopiero wstałam.
- Ja przed godziną. Może w czymś pomóc?- zapytał patrząc jej prosto w oczy. Nie wytrzymała w końcu i spojrzała na swoje puchowe skarpetki ,żeby uniknąć patrzenia w jego stalowo szare oczy.
- Nie ,poradzę sobie. Nie chcę sprawiać panu kłopotu.
- Żaden kłopot. W weekendy nie pracuję ,a planów na dzisiaj nie mam.
- Panie Marku…
- Marek wystarczy- odparł z kurtuazją i ucałował jej dłoń. Poczuła dziwny prąd  przeszywający jej ciało.
 Poznali się przed blokiem. Wychodziła z budynku.
- Nowa lokatorka?
- Powiedzmy. Cały czas się namyślam- odpowiedziała poprawiając szalik.- Nie boi się pan?
- Czego?
- Choroby. Bieganie w takim mrozie w dresie to nie najlepszy pomysł.
- Przyznam ,że nie najlepszy ,ale lubię. Sport to zdrowie jak to mówią- uśmiechnął się.
- W dużych ilościach szkodzi. Ja wolę biegać wiosną jest cieplej i przyjemniej.
- Proszę- wręczył jej kartonik.
- Marek Dobrzański prezes ?- przeczytała na głos.
- Tak. Firma modowa Febo&Dobrzański? Kojarzy pani?
- Znajoma z fitnessu tam ,kiedyś pracowała przed odejściem na macierzyńskie- sięgnęła do torebki po swoją wizytówkę.
- Urszula Cieplak prezes- uśmiechnął się szeroko.
- Jestem prezesem firmy ubezpieczeniowej. Zaczynałam od asystentki ,a po wylewie byłego szefa dałam wymówienie . Później otworzyłam własne biuro.
- Wow. Zdolna bestia z pani.
- Mam uznać to za komplement?
- To był komplement- wyjaśnił.
Dobrze im się rozmawiało. 
W następnym tygodniu wyszli dwa razy na kawę do pobliskiej kawiarki. W nastrojowym, przytulnym lokalu opowiedział  jej więcej o sobie. O pracy w firmie, pokazach i ekonomii. Ula z przyjemnością słuchała cyferkach i kontraktach ,które podpisywał Marek dla dobra firmy.
- Szyjecie piękne stroje dla dam i panów ,a co z młodzieżą?
- Tworzymy ubrania także dla młodzieży i dzieci. Nie ma tu ograniczeń wiekowych. Masz mistrz potrafi wyczarować nie jedno cudo.
- Przyznam się ,że w poprzedniej pracy zajmowałam się reklamą i promocją. Kolekcja projektanta ma swoją stronę w sieci i fanpage? Może tym sposobem przyciągnął by więcej klientek i dotarł do młodych. Oni wciąż siedzą w socjal media. Sklep internetowy widziałam i nawet kupiłam dwie sukienki.
- Naprawdę? Jakie?- spytał wpatrując się w jej oczy znad filiżanki capuccino.
- Ciemno różową i kobaltową. Mówię ci strasznie mi się spodobały i trudno się było mi oprzeć. Kocham też zbierać porcelanowe figurki na szczęście.
Dobrzański roześmiał się.
- Nie przypominam sobie kogoś kogo uszczęśliwiałoby zbieranie figurek. Masz pewnie sporą kolekcje? Każda kobieta kocha ubrania i diamenty i ich to uszczęśliwia albo egzotyczne podróże,drogie drinki.
- No ,ale nie mnie. Jestem inna.
- A co uszczęśliwia cię oprócz figurek i  kolorowych sukienek??- odstawił filiżankę i przyjrzał się jej z uwagą. Nie odwróciła oczu wpatrując się w jego tęczówki. Przystojny, inteligentny z poczuciem humoru tylko pytanie czy bardziej potrzebowała przyjaciela ,któremu może się do woli zwierzać czy chłopaka.
W najbliższym czasie spotkań było znacznie więcej. Któregoś dnia poznała Sebastiana Olszańskiego z jego żoną Violettą Olszańską. Ku zaskoczeniu mężczyzn kobiety się znały. Blondynka od razu zadała jej mnóstwo niewygodnych pytań. Ula nie chciała na nie wszystkie odpowiadać.
Biuro Uli odnosiło sukcesy. Nie próżnowała i wciąż pięła się w górę. Z Markiem zaprzyjaźnili się. Ich znajomość trwała od Grudnia ,chociaż pierwszy raz ujrzała go w Listopadzie ,a teraz mieli czerwiec. Ula nie była gotowa na nowy związek ,a Marek nie naciskał. Dał jej czas pewien ,że prędzej czy później odwzajemni jego uczucie.
Nie pamiętał ,kiedy to się stało ,ale gdy uświadomił  to sobie postanowił jeszcze więcej czasu spędzać z Ulą i próbować się do niej zbliżyć. Był cierpliwy ,bo nie chciał ,żeby dała mu kosza i zwiała. Zależało mu na ich przyjaźni ,ale bardziej pragnął być jej partnerem.
Przychodził do jej biuro i wyciągał ją na lunch. Rozmawiali ,śmiali i chodzili w przeróżne miejsca. Jako przyjaciele wybrali się do wesołego miasteczka. Ula bardzo bała się wsiąść na młyńskie koło ,ale w końcu się odważyła. Jedli watę cukrową ,spacerowali i spoglądali na małżeństwa z dziećmi. W wesołym miasteczko świetnie się bawili.
- Jeszcze ,kiedyś cię tu zabiorę- obiecał Dobrzański.- O ile zgodzisz się ze mną pójść.
- Zobaczymy, zobaczymy- droczyła się z nim.- Wcale taka pewna nie jestem czy jesteś odpowiednim towarzyszem do takiego miejsca.
- A czego mi brakuje?
- Marek- westchnęła Ulka.
- No ,powiedz. Chciałbym się dowiedzieć- próbował dorównać jej kroku ,gdy przeciskali się przez tłum. Ma ułamek sekundy stracił ją  z oczu.
- Marek, tu jestem!- pomachała mu stojąc przy jakimś stoisku z jedzeniem.
- Wracamy?
- Wracamy- potwierdziła po zjedzeniu zapiekanki i poderwaniu się z zielonej ławki. Po kilkunastu minutach Marek zatrzymał się na poboczu polnej drogi gdzie otaczały ich wyłącznie pola i  przydrożna alejka lipowa.
- Dlaczego się tu zatrzymałeś?
- Odpoczynek przed dłuższą podróżą. Jedziemy tam wyłącznie jako przyjaciele.
- Wiem- odparła jakby nieobecna.

W niedziele wieczorem wrócili z Krakowa. Zwiedzili Wawel, pływali łódką ,kupili bilety na kopiec Tadeusza Kościuszki. Wędrówka po kopca nieco ich umęczyła. Z małymi plecakami na plecach pokonywali trasę ,zatrzymując się tylko ,żeby napić się wody i ruszyć dalej. Ula musiała przyznać ,że Marek jak na kogoś siedzącego dużo za biurkiem miał niezłą kondycję to samo mógł powiedzieć Marek o Uli. Widok na panoramę miasta był niesamowity. Ula gratulowała sobie przewidywalności i zabrała mały aparat fotograficzny.

- Kopiec jest monumentem wzniesionym dla uczczenia pamięci Tadeusza Kościuszki.
- Od którego roku?
Od momentu śmierci , Kościuszki czyli 1817 roku, społeczeństwo domagało się właściwego upamiętnienia jego postaci.
- Ale ,że kopiec- Ula nie dowierzała.- Kopiec miał uchodzić za wzór trwałości i niezniszczalności.
- Przecież nic nie trwa wiecznie- wtrąciła swoje spostrzeżenia.- Na czego wzór usypali ten kopiec. Wybacz ,ale jestem nieprzygotowana.
- Na wzór kopców Krakusa i Wandy. 15 września 1820 roku do Krakowa przyjechało wielu polaków ,w tym weteranów powstań.
- Idziemy dalej?
- Jasne. Tylko czekaj poprawie ci ramiączko plecaka ,bo się podwinęło.
- Dzięki.
- Jako ciekawostkę dodam ,że Niemcy planowali go zniszczyć ,ale wyszło jak wyszło. W 1997 roku Kopiec Kościuszki został uszkodzony na skutek potężnych ulew, które w południowej i zachodniej części kraju wywołały tragiczne w skutkach powodzie. By ratować wzgórze, powołano Komitet Honorowy Ratowania Kopca Kościuszki. Kopiec udostępniono zwiedzającym 10 listopada 2002roku.
- Sporo wiesz o tym kopcu- powiedziała z uznaniem.- Na temat wesołego miasteczka też dużo wiedziałeś.
- Lubię fakty historyczne i często czytam przewodniki turystyczne ,a poza tym sporo podróżuje. Jeśli zechcesz ,kiedyś gdzieś cię zabiorę.
- Dokąd?
- Dokąd tylko zechcesz- odparł z rozbrajającym uśmiechem ukazując te urocze dołeczki w policzkach. Uwielbiała jego uśmiech ,kolor oczu, włosów, jego wiedzie i to ,że nigdy z nim się nie nudziła i czuła zawsze bezpiecznie nie zależnie od sytuacji.
- Brzmi jak obietnica- szepnęła.
Turyści się im przyglądali ,ale nie zwracali zbyt wielkiej uwagi zajęci podziwianiem krajobrazu i robieniem zdjęć.
- Udało się- wykrzyknął Dobrzański i kierując się impulsem przytulił Ulę.
- Ja też się cieszę- odrzekła nieco zaskoczona- Wysuwając się z ramion bruneta.

W ciągu pobytu w Krakowie przejechali się jeszcze dorożką, zwiedzili labirynt luster ,który na Uli zrobił ogromne wrażenie. Czas spędzony z Markiem nie uznawała wcale za stracony. Mimo sporych dochodów nie mogła pozwolić sobie na takie atrakcje, bo po rozstaniu skupiła się całkowicie na pracy ,a wcześniej on nie pozwalał jej korzystać z życia ,podróżować ,uczyć się nowych rzeczy. Odżyła dopiero poznając Marka.

                        ****



Ponad dwa lata później…
Boże Narodzenie Marek i Ula spędzali jako szczęśliwi małżonkowie ,którzy z radością wyczekują przyjścia na świat pierwszego dziecka. Choinka w salonie mieniła się tysiącem barw. Marek ubrał drzewka z niewielką pomocą rodziny Uli. Wszyscy zasiedli przy suto nakrytym wigilijnym stole śpiewając kolędy i dzieląc się opłatkiem ,a Ula z uśmiechem na ustach wspominała wydarzenia sprzed roku w ,którym ona i Marek składali sobie przysięgę małżeńską w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Wśród gości byli tylko najbliżsi. Ceremonie zakłóciło pojawienie się byłej narzeczonej Marka ,która zraniła jednego z gości nożem i groziła pannie młodej i młodemu. Krzysztof wezwał policję i pogotowie na szczęście osoba dźgnięta nożem przeżyła. A wesele trwało dalej bez zakłóceń. Ula wolała wspominać tylko dobre rzeczy dlatego często w rozmowie z mężem pomijała incydent z Pauliną.
-  Tu ja z mamą. Spójrz jakie mamy jasne włosy- pokazała zdjęcie Markowi. Usadowił się obok niej na jasnej kanapie i odebrał z jej rąk zdjęcie.
- Faktycznie. Potem ci ściemniały. Mi się podobasz i jako blondynka ,szatynka czy brunetka. Kocham cię i dziękuję ,że pokazałaś mi czym jest prawdziwy rodzinny dom, życie bez kłótni i magia świąt. Boże Narodzenie z Pauliną to był koszmar. ,Każde danie musiało znaleźć się na stole ,ale połowy z nich nie ruszała. Przy stole zachwalała brata i tylko on się dla niej liczył. Manipulowała mną ,szpiegowała i wyrzuciła taką Mariolę ,bo miała podejrzenia co do zdrady.
- Jak w ,każdej napotkanej osobie można widzieć kochankę? Czyż to nie chore? Opowiadałeś mi o niej, ale gdyby nie pojawiła się na naszym ślubie nie poznałabym jej.
- Paulina zawsze wiedziała jak wywołać skandal i niepotrzebną wokół siebie burze. Nie mówmy już o niej. Jak tam nasz synek?
- Dobrze. Trochę rano dawał mi popalić ,ale teraz chyba śpi- odparła kładąc rękę na brzuchu. Marek splótł ich palce i uśmiechnął się.- Cieszę się ,że was mam.Kocham was.
- A my ciebie- położyła mu głowę na ramieniu patrząc na wielką pięknie udekorowaną choinkę stojącą w rogu pokoju.- Też cię bardzo kocham , Marek.
Widząc ,że żona zasnęła spojrzał na ich zdjęcia z wyjazdu do Krakowa oraz innych zakątków Polski i odłożył go na półkę. Przykrył Ulę pledem po czym zszedł na dół gdzie goście szykowali się do odjazdu. Życzył szerokiej drogi i prosił ,aby uważali. Zapakował rodzicom i kuzynce na drogę trochę pierogów z wigilii i świątecznego ciasta.

KONIEC!

10 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemna, romantyczna i na czasie mini. Para prezesów poznaje się w momencie, gdy ten piękniejszy prezes wprowadza się na Sienną a ten bardziej uprzejmy spieszy z pomocą przy przeprowadzce. Oboje mają podobny status społeczny i startują niejako z identycznej pozycji. Rodzi się chemia, bo jedno drugiemu podoba się bardzo. Romantyczna podróż do Krakowa to taka wisienka na torcie. Zacieśnienie znajomości rodzi owoce, bo jednak pobierają się i spodziewają się dziecka.
    Dzięki, że mogłam przeczytać coś tak fajnego. Mimo to jest bardzo dużo błędów, głównie literówek przez co czasem nie mogłam się połapać o co chodzi, ale przeczytałam do końca.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosta mini gdzie główne skrzypce gra miłość i święta.Dwójka ludzi poznaje się,z czasem rodzi się między nimi uczucie ,pobierają się i są szczęśliwi oczekując przyjścia na świąt swojego pierwszego dziecka. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Bardzo fajna mini. Czas kiedy się poznali jest bardzo magicznym czasem. Marek okazuje się w pełni dżentelmenem, który nie przejdzie obok kobiety potrzebującej pomocy.
    I wszystko było by idealne gdyby nie pojawienie się Pauliny i jej zachowanie. Całe szczęście wszystko kończy się szczęśliwie, a oni mogą się cieszyć własnym szczęściem i oczekiwać pojawienia się ich pierworodnego.
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Gorąco pozdrawiam w ten zimowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miała być luźna,miłosna mini ze świętami w tle i dobrym zakończeniem.Paulina mogła wszystko zniszczyć ,ale nie zdołała przeszkodzić Uli i Markowi w byciu szczęśliwym,bo każdy ma do tego prawo i to nie tylko w święta. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Święta to jednak magiczny czas. A przynajmniej w tej mini. Związek Uli i Marka rozwijał się tak zwyczajnie, jak u wielu innych par. Poznawali się i zakochiwali. Nikt im nie niczego nie narzucał ani nie komplikował znajomości. Pomijając tylko ślub i pojawienie się Pauliny. Ale na szczęście to tylko złe wspomnienia i nie przeszkodziło w szczęściu i w rodzinnym gronie obchodzenia kolejnego Bożego Narodzenia.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulinę znów ukazałam jako niezrównoważoną psychicznie kobietę mszczącą się na niewinnych ludziach. Na szczęście jej obecność na weselu jest wspominany przez Ulę i Marka jako przykry incydent ,który nie miał wpływu na ich dalsze życie ,bo obyło się bez dramatu.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Świetna mini. Przyjaźń przerodziła się w miłość ;) Incydent z Pauliną zakłócił Uli i Markowi uroczystość ślubną. Ale na szczęście poza tym reszta przebiegła po ich myśli. Boże Narodzenie to dla nich szczęśliwy czas :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże Narodzenie okazało się dla Marka i Uli szczęśliwym i magicznym czasem i będą mieli zawsze co wspominać.Dzięki za wpis.Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Mini urocza, i oby tak było, że zawsze Święta będą dla nich czasem miłych wspomnień. Przy okazji w Nowym Roku życzę Ci, wszystkiego najlepszego. Pozdrawiam gorąco, od jakiegoś czasu Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ,chociaż ostatnio mam wrażenie ,że się wypaliłam. Dziękuję za życzenia i pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń