Następne opowiadanie będzie miało już wyłączoną funkcje komentowania ponieważ i tak niewiele osób zostawia komentarz i uznałam to za zbędne więc od teraz nie będzie miał nikt obowiązku zostawienia śladu na tym blogu. Pozdrawiam serdecznie
Po śmierci mamy przestała wierzyć w magię świąt ,bo właśnie tuż po świętach jej mama ,która była w ciąży trzecim dzieckiem dostała skurczy ,co zaniepokoiło Józefa ponieważ było o przeszło miesiąc za wcześnie. Magda siedziała przy choince w kremowej sukni odpakowując podłużny prezent ,gdy nagle jej usta wykrzywił grymas dotknęła dłonią brzucha ,a na sukience z każdą minutą powstawała coraz większa plama.
- Józek ! Chodź tu natychmiast!- krzyknęła po czym zaczęła coraz gorzej się czuć. Nie mieli niestety samochodu więc Ula pobiegła po ojca Maćka i starym volvo udali się do szpitala. Woleli jechać autem uznając ,że będzie szybciej niż zanim przyjedzie ambulans. Na ulicach Rysiowa rzadko przejeżdżał samochód. Panował tam spokój i cisza dopóki nie spadł pierwszy śnieg ,a dzieci nie porozbiegały się by rzucać się śnieżkami ,jeździć na sankach czy lepić bałwany. Ula obserwowała to wszystko zza firanki siedząc w domu z młodszym bratem. Czeka na powrót mamy ze szpitala. Wieczorem od sąsiadki usłyszała trzy najgorsze słowa ,,mama nie żyje''. W pierwszej chwili to był ogromny szok ,a gdy minął wybuchła płaczem zamykając się w pokoju. Mama Uli zmarła w wyniku komplikacji poporodowych i niestety nieudalo się jej uratować ani powstrzymać krwotoku wewnętrznego za to dziecku cudem przeżyło mi ,że urodziło się za wcześnie.
Zwinęła się w kłębek na łóżku nie mogąc opanować łez. Zamiast łez radości pojawiły się łzy smutku ,rozpaczy. Nie miała czasu jednak na leżenie w łóżku i płacz ponieważ musiała zająć się bratem ,a później malutką siostrą ,którą wraz z ojcem nazwała Beata. Tuląc w ramionach małą kruszynkę spoglądała w okno z nadzieją ,że mama wróci do nich. Stała znów w drzwiach ich domu z uśmiechem na twarzy i podbiegnie do nich przytuli ,ucałuje. Niestety tak się nie stało.
- Ula ja wiem ,że jest ci ciężko i skupiłaś się na małej...ale byliście z Bartkiem tacy szczęśliwi- rzekł Józef martwiąc się o swoją córkę.
- Wcale tato nie byliśmy ,a Beatka potrzebuje teraz dużo opieki i miłości. Z nauki nie mam zamiaru zrezygnować . Jakoś sobie poradzimy.
- Tato nie chciałam być z tych co latami czekają na swojego męża ,aż opuści mury więzienne. Bartek został skazany za włamanie ,kradzież i jest podejrzany o morderstwo ze skutkiem śmiertelnym.
- Boże...
- Nie mogłabym być z kimś takim zwłaszcza ,że chyba go nie kocham. Nie jestem wcale pewna czy to co do niego czułam to miłość. Wcześniej wydawało mi się ,że tak ,ale to minęło. Nie chcę być z kimś kogo nie darzę głębokim uczuciem. Z resztą zaprosił mnie na imprezę sylwestrową zaraz po usłyszeniu ,że mama zmarła. Nie uszanował jej śmierci ani mojej żałoby po niej. Wiem ,że ominie mnie też studniówka ,ale cóż. Takie jest życie.
- Mi też bardzo brakuje twojej mamy- rzekł Józef.
Ula wstała od stołu ponieważ usłyszała płacz dziecka i poszła zajrzeć do Beatki.
- Cichutko nie trzeba płakać- mówiła do niej czule.- Spójrz jaką mamy piękną choinkę. Widzisz- pokazała jej bombkę w której się odbijały niczym w lustrze. Mała wyciągnęła rączkę i dotknęła aniołka.
- Mama patrzy na ciebie i jest wśród aniołów wiesz? A ja cieszę się ,że jesteś z nami- ucałowała jej czółko.
Jasiek bawił się swoim nowym samochodem ,który dostał pod choinkę. Nie był to taki o jakim marzył widząc ,kiedyś w sklepie ,ale i tak był zadowolony.
Nakarmiła ją ,przewinęła po czym włożyła ją z powrotem do łóżeczka ,a ona na chwile położyła się na łóżku i zasnęła.
Lata mijały. Beatka rosła ,Jasiek zaczął bić się w szkole i przysparzał wiele problemów. Ula skończyła studia ,ale nie mogła dostać nigdzie zatrudnienia. Ich święta wyglądały już inaczej niż te pierwsze po śmierci Magdy ,ale zawsze pamiętali o niej w ten czas. W pierwszy dzień świąt Ula wraz z rodziną udała się z rodziną na cmentarz i pomodliła za jej duszę. Tak bardzo jej brakowało matki. Zwłaszcza spoglądając na małą Beatkę ,która nie zdążyła nawet poznać mamy ,ale Ula starała się by jej dzieciństwo było udane i okazywała jej dużo miłości. Sama powoli zaczęła marzyć o własnej kochającej rodzinie i mężu ,który będzie nadawał się na ojca i na męża.
W rogu pokoju stała piękna choinka mieniąca się tysiącem światełek ,a z kuchni unosił się zapach smażonego karpia , kapusty ,cynamonu ,przyprawy korzennej. Zapachy mieszały się ze sobą. Stół nakryty był śnieżnobiałym obrusem na którym Ula wraz z ojcem ustawiła potrawy. Pamiętali też o pustym miejscu , Jasiek włożył białą koszule ,po kolacji miał na chwilę spotkać się ze swoją dziewczyną i wręczyć jej skromny naszyjnik z koniczynką na szczęście. Ula ustawiła stroik i sprawdzała czy wszystko jest w porządku. Beatka ubrana w ładną sukienkę nie mogła się już doczekać. Józef w antykwariacie parę miesięcy temu poznał Alicję. Od słowa do słowa i zostali przyjaciółmi. Postanowił zaprosić ją w tym roku na wigilię. A Ula cieszyła się ,że jej ojciec ma wreszcie kogoś a z kim może porozmawiać ,powspominać ,pośmiać się. Wiedziała ,że kochał mamę ,ale życzyła mu jak najlepiej i nie chciała by wiecznie był sam ,a od śmierci Magdy mijało właśnie siedem lat.
- Chyba możemy zaczynać - Józef jako stała tradycja wziął pismo święte do ręki i przeczytał znany już wszystkim fragment z Biblii.
Po skończeniu czytania Ula wzięła talerzyk z opłatkiem i każdemu podała. Wszyscy po kolei składali sobie życzenia. Gdy mieli zasiąść już do stołu nieoczekiwanie ktoś zapukał do drzwi. Starszy mężczyzna zdziwił się ,ale poszedł otworzyć.
- Dzień dobry - wydukał mężczyzna trzęsąc się z zimna. - Chyba się zgubiłem . Szukam ulicy miodowej.
- To następna za rogiem. Jeśli można spytać kogo tam pan szuka?
- Niedużego domu otoczonego choinkami z metalową furtką.
- Tam nikt nie mieszka od śmierci pani Bogusławy.
- Właśnie kupiłem ten dom.
Józefowi wydało się dziwne kupować dom i nie wiedzieć gdzie się on znajduje.
- Chciałem z dala od miasta i przyjaciel znalazł mi właśnie ten dom tylko ,że się zgubiłem i zabrakło mi paliwa.
- To gdzie zostawił pan auto?
- Przy starym młynie.
- To daleko. Szedł pan na piechotę taki kawał drogi?
Mężczyzna kiwnął głową . Miał czerwone uszy i nos. W ten ziąb nie miał czapki ani kaptura. Ubrany był w elegancki czarny płaszcz ,spodnie od garnituru ,buty miał niestosowane do tej pogody.
- Niech pan wejdzie na gorący barszcz- rzekła Ula pojawiając się nagle za plecami ojca.
- Nie wiem czy powinienem - odrzekł niepewnie.
- Proszę posłuchać mojej córki. Miejsce się znajdzie. Niech pan szybko wchodzi ,bo straszny ziąb na dworze.
Brunet wszedł do środka wciąż trzęsąc się z zimna. Ula przyniosła mu od razu koc i zaprowadziła do łazienki. Tam pokazała czyste ręczniki i kazała zaczekać. Przyniosła mu ubrania ojca i kazała mu się przebrać.
- Dziękuję- wykrztusił wzruszony dobrym sercem tych ludzi. Zdjął buty i mokre skarpety. Szybko umył nogi w ciepłej wodzie ,przebrał się w suche czyste ubrania ,a mokre powiesił na kaloryferze. Gdy wyszedł w koszuli ojca Ula ukradkiem mu się przyglądała. Koszula była trochę luźna ponieważ mężczyzna miał sportową sylwetkę nawet jej zdaniem był trochę za chudy. Wsunął koszulę w spodnie i zasiadł do stołu.
- Może ja się przestawię. Nazywam się Marek Dobrzański i jestem prezesem firmy odzieżowej na ulicy lwowskiej 12.
- Józef Cieplak- wymienili uścisk dłoni.- A to jest...
- My się znamy - powiedział Marek patrząc na Alicję. - Pracujemy w tej samej firmie - pospieszył z wyjaśnieniami widząc wzrok ludzi skierowany na niego.
Do mężczyzny podeszła młoda kobieta.
- Ja jestem Ula Cieplak- podała mu rękę ,a on jak przystało na dżentelmena ją ucałował. - To jest Beatka moja siostra , mój brat Jasiek. A na zdjęciu na szafce to mama odeszła siedem lat temu.
- Przykro mi.
Wszyscy zabrali się za jedzenie potraw. Panowała rodzinna atmosfera mimo że Marka dopiero poznali ,ale złapał świetny kontakt z całą rodziną ,a fakt ,że Alicja znała go od dziecka zaczęła opowiadać zabawne historie co czasami zawstydzało Marka ,ale i tak czuł się wśród tych ludzi bardzo dobrze jakby znał ich od lat.
****
- Dziękuję za cudowną wigilię- szepnął Uli do ucha ,gdy stali na zewnątrz patrząc na gwieździste niebo.
- To ja się cieszę ,że cię poznałam- uśmiechnęła się do niego. - W tym roku chciałam iść na pasterkę ,a tata z Alą piją nalewkę i nie pójdą. Beatka śpi ,a Jasiek poszedł na randkę z Kingą.
- Może ja z tobą pójdę.
- Ty?- spytała zaskoczona.- Poznaliśmy się dopiero dzisiaj.
- Boisz się mnie? - zapytał patrząc na nią.
- Nie - uśmiechnęła się.
Od mrozu miała na policzkach rumieńce. Czapka zsuwała się jej na oczy. Przy nogach chodził kot i mruczał. Marek schylił się i go pogłaskał.
- Dobrze pójdę z tobą na pasterkę.Będzie mi raźniej.
Marek i Ula po drodze sporo rozmawiali. Na mszy stali obok siebie wymieniając spojrzenia. Zdziwiła się widząc ,że on idzie do komunii. Nie sądziła ,że jest praktykującym katolikiem. Dobrzański zrobił parę zdjęć szopki w kościele pomyślał ,że siostra Uli będzie chciała zobaczyć ponieważ prosiła wcześniej o to Ulę.
W nocy Marek w końcu dotarł do domu ,który kupił mu przyjaciel. Zapalił w kominku i przygotował sobie łóżko. Niestety nie wiedział ,że w domu panuje taki bałagan i pomieszczenia nie były dawno wietrzone i czuć zaduch. Stęchnę sprawiło ,że Marka zaczęło drapać w gardle. W kominku pogasło i zrobiło się strasznie zimno. Otulił się jeszcze bardziej kocem i próbował zasnąć.
Od czasu wigilii minęło parę dni. Ula nie widziała Marka od wigilii ,gdy pojawił się nieoczekiwanie w jej domu.
Następnego dnia Ula zadzwoniła do Marka ,ale ten nie odebrał. Po pasterce dał jej na wszelki wypadek wizytówkę ze swoim numerem. Ula po nieudanym połączeniu zapakowała trochę pierogów z wigilii oraz ryby i udała się do domu ,w którym miał mieszkać Dobrzański. Zapukała do drzwi ,ale nikt jej nie otworzył. Zapukała ponownie. Marek podszedł niepewnie do drzwi. Nie wyglądał najlepiej.
- Ula co tu robisz?- zapytał zachrypłym głosem.
- Przyszłam zobaczyć jak się miewasz ,ale jak widzę nie najlepiej.
- Masz rację. Nie czuję się za dobrze. Muszę tu zostać.
- Dlaczego?- przysiadła na brzegu zakurzonej kanapy.
- Rozstałem się ze swoją narzeczoną Pauliną. Wiem ,że nikt tego się nie spodziewał ,ale posłuchałem pewną rozmowę z której wynikało ,że była ze względu tylko na pieniądze. A ja tak nie chciałem.
- Rozumiem. Ja też miałam chłopaka z którym było mi nie po drodze. Mieliśmy inne priorytety poza tym podejrzany był o morderstwo ,a to zbyt poważny zarzut. Zerwałam z nim i od tamtego czasu jestem sama.
- Dobrze ,że miałaś odwagę zakończyć tamten związek. Znajdziesz jeszcze miłość swojego życia- mówiąc to podniosła wzrok co sprawiło ,że spojrzeli sobie w oczy ,a jej serce po raz pierwszy mocniej zabiło.
Dalsze wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Dzięki Uli Marek szybko pokonał przeziębienie i razem posprzątali dom. Pojechali również do sklepu dokupić parę rzeczy. Marek stał się przyjacielem rodziny. Ula poznała Sebastiana ,który na weselu siostry poznał swoją drugą połowę Anastazję. Marek zaproponował Uli pracę w swojej firmie po odejściu Violetty ,która nie pracowała tylko się obijała. Marek i Ula w walentynki zostali parą ,bo właśnie wtedy Marek zaproponował jej randkę.
****
- Czekaj muszę zawiązać ci oczy- powiedział cicho Marek.
- Czy to konieczne?- spytała Ula.
- Tak. Nie możesz jeszcze tego zobaczyć.
- Dobrze ,ale nie puszczaj mi ręki ,bo boję się wywrócić.
- Dobrze kochanie - musnął jej czoło.
Marek prowadził ją za rękę powoli w głąb miejsca ,które chciał jej pokazać. Szli i szli. Czuła chłód na swojej skórze. Pod nogami skrzypiał śnieg. Choinki wyglądały jak z bajki całe pokryte białą pierzyną. Marek powiedział coś do kogoś po czym zdjął Uli opaskę z oczu. Zaniemówiła. Polana rozbłysła milionem światełek ,a nieopodal było ognisko ,które Marek zapalił ,a na w koszu przygotowane były smakołyki.
W oczach Uli zakręciły się łezki szczęścia i wzruszenia. Zauważyła też trzy puste bez napisu i czarny marker leżący pod choinką. Odpisała i odwróciła się stronę Marka ,który stał z pudełkiem ,a w środku połyskiwał piękny pierścionek.
- A więc moja wybawicielko i aniele stróżu. W tamtą noc uratowałaś mi życie ,otworzyłaś serce dla zbłąkanego wędrowca czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
- Tak ,tak ,tak!
Wsunął jej na palec po czym ucałował usta narzeczonej. - Kocham cię
- Ja ciebie też- odparła ,a jej serce przepełniało szczęście.
Usiedli na pieńkach drzewa i z gorącą herbatą z termosu i piekli pianki na ognisku. Ula nie mogła uwierzyć ,że Marek tu w górach się jej oświadczył. Niestety musieli niedługo wracać do chatki ,bo robiło się coraz zimniej. Z rana wyjeżdżali z Zakopanego ,bo w pierwszy dzień świąt Marek spędzał z rodziną Uli ,a drugi ze swoimi rodzicami ,którzy zaakceptowali Ulę jako dziewczynę Marka. Miał nadzieję ,że ucieszą się ,że Ula wejdzie do ich rodziny.
******
Dziesięć miesięcy po ślubie na początku grudnia urodził się im piękny synek Leoś . Dobrzańscy byli bardzo szczęśliwi spędzając pierwsze święta ze swoją pociechą. Marek nie mógł jeszcze uwierzyć ,że ma cudowną żonę i synka. Ula poszła lepić pierogi ,a Marek zajął się synkiem pokazywał synkowi pierwszy w tym roku śnieg. Mały jednak nie był tym zainteresowany ,bo ziewał. Marek włożył go do łóżeczka włączając mu melodyjkę przy której zasypiał. Patrzył dopóki malec nie zamknął oczu po czym poszedł zajrzeć do kuchni.
- Pomóc ci w czymś?
- Nie , przecież ty nie umiesz gotować. Mam ci przypomnieć twoją zupę pierogową?
- Oj każdemu zdarza się coś zepsuć- odparł .
- Tak ,a pomidorowa ? Też była niejadalna ,kotleta nie dało się ukroić.
- Dobra przyznaję tobie to lepiej wychodzi.
- Choinkę ubrałeś ?
- Tak- podszedł do miski z kutią i zanurzył w misce palec.
- Marek nie podjadaj- udała oburzoną.- Nic nie zostanie jak będziesz łasuchu podjadał. Iść lepiej po karpia.
- A nie mogę później?
- Nie ,masz iść teraz- powiedziała stanowczo i wygoniła go z kuchni. Na moment jeszcze zajrzała czy synek śpi i wróciła do obowiązków kuchennych.
Po kolacji położyli się z malcem na łóżku ciesząc się ,że mają siebie i stali się rodziną. Marek kupił żonie naszyjnik z kolczykami komplet ,a ona spinki do mankietów i zegarek. Oboje byli zmęczeni ,ale wciąż zakochani i szczęśliwi.
I żyli długo i szczęśliwie ,a wszytko zaczęło się w tą jedną magiczną noc.
KONIEC!
Piękna mini. Dzięki przypadkowi, zrządzeniu losu Ula poznała miłość na całe życie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę mini.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy świąteczny wieczór.
Julita
Dziękuję. Ula znalazła miłość o jakiej marzyła faktycznie poznała Marka dzięki przypadkowi ,ale też dobremu sercu. Pozdrawiam serdecznie
UsuńPoczątek był smutny, ale z każdym zdaniem było lepiej. Ula z Markiem stworzyli kochającą się rodzinę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Dziekuje za wpis. Smutno się zaczęło, a skończyło szczęśliwie.pozdrawiam serdecznie
UsuńMini bardzo na czasie. Okazuje się, że dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności Ula nawet nie wychodząc z domu znalazła miłość swojego życia. Ewidentnie zadziałał przypadek i chociaż z początku nie najszczęśliwszy dla Marka, to jednak w efekcie bardzo szczęśliwy dla nich obojga. Poza tym dom, który kupił Marek jest w Rysiowie. Nie musi Uli odrywać od rodziny, bo ma ją tuż pod bokiem. Zawsze może pomóc i wesprzeć ojca. Najszczęśliwsze są jednak narodziny synka. To jak ukoronowanie ich miłości i dobra wróżba na kolejne lata. Ech... rozmarzyłam się. Potrafisz czarować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Chciałam wstawić coś świątecznego. Pomysł powstał nagle i usiadłam do pisania ,chociaż przez obowiązki świąteczne dokończyłam później, bo miało być wstawione trochę wcześniej. Gdybym długo się namyślała to bym nie wstawiła tej mini tak jak rozdziału opowiadania ,który nie wstawiła, jeszcze ,bo coś mi w nim nie pasuje. Marek i Ula poznali się przypadkiem i zakochali w sobie ,a na koniec zostali rodzicami. Uważam ,że przez to co dzieję się na świecie ludzie bardziej niż kiedyś potrzebują happy endów by oderwać się od szarej rzeczywistości .dzięki za wpis ,miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie
Usuń