Pachniała wiosną
A wzrok miała jesieni
Deszczowe krople
W błękicie oczu
Płaczesz?
Nie! — przeciekam
I zakwitła uśmiechem lata...
Iwona Wierzchowiecka (z domu Sawicka).
Park o tej porze był nieco opustoszały. Słychać było w oddali tylko lekki szelest liści. Słabe promienie słońca przebijały się przez korony drzew. Marek spojrzał na błękitne niebo stojąc przy karetce. Przeniósł wzrok na Ulę ,której sanitariusze zakładali teraz maskę tlenową.
— Pani Urszula na coś choruję ?— spytał jeden z ratowników medycznych.
— Na astmę. Nosi ze sobą inhalator w torebce— odparł pospiesznie. — Nie wiem czy na coś jeszcze.
Drugi podał jej adrenalinę po czym kobieta otworzyła oczy i zsunęła lekko maskę.
— Ryby. Mam alergię — wyszeptała zachrypłym głosem.
— Pan powinien na przyszłość pamiętać na co jest uczulona pańska dziewczyna.
— My nie...— zaczął mówić.
— A alergię na leki?
— Chyba nie — odparł niepewnie.
Bardzo się stresował ponieważ nic o niej nie wiedział, a ratownicy oczelikawali od niego odpowiedzi.
— Dobrze. Zabieramy panią do szpitala ,a Pan na przyszłość niech się dowie na co choruje dziewczyna.
— Obiecuję ,że się dowiem.
— On stracił pamięć — powiedziała jeszcze zanim zamknęły się drzwi karetki.
Dobrzański patrzył na znikający w odali ambulans. Przeszedł kilka kroków I dostał się na parking. Stanął przy samochodzie i zamyślił się na moment. Nigdy nie podejrzewał, że będzie musiał udzielać komuś pierwszej pomocy. Minuty ,w których czekał na karetkę wydawały mu się wiecznością. Nigdy tak się niczego nie bał jak wtedy. Bał się o te kobietę, że umrze tam w parku. Nie wiedział dlaczego tak reaguje na osobę, której nie pamięta. Niby była zupełnie obca ,a czuł, że kiedyś coś ich łączyło.
*****
Ula bardzo powoli uniosła powieki. Zmrużyła je ponieważ światło jarzeniówek raziło ją w oczy. Zamrugała kilkukrotnie i próbowała ruszyć ręką,lecz napotkała lekki oprór. Dostrzegła głowę Marka ułożoną na jej dłoni. Uśmiechnęła się na ten widok. Znów czuła jego dotyk może nie tak jak to sobie wyobrażała. Zasnął i nie zdawał sobie pewnie z tego sprawy.
Przypomniała sobie pewne wydarzenie sprzed lat.
W upalny letni dzień
Marek długo nie wracał z pracy. Bała się, że coś się stało ,bo jego telefon milczał. Zawsze przeczuwała jak coś złego się działo. Przeczucia nigdy jej nie myliły. Wyszła przed dom i ujrzała auto Dobrzańskiego. Pomyślała ,że zasnął. Przeraziła ,że jednak coś jest nie tak.
Temperatura na dworze była bardzo wysoka. Ocknął się dopiero ,gdy kobieta wyciągnęła go z auta i rozpięta mu koszulę w celu ratowania mu życia. Odzyskał przytomność, lecz ona uparła się by zrobić badania. W szpitalu wyszło, że to tylko przemęczenie. Lekarz kazał mu wziąść kilka dni wolnego i uważać na wysokie temperatury, pić dużo wody i zdrowo się ożywiać. Od tamtego czasu Ula pilnowała jego posiłków martwiąc się o niego. Pamiętała nawet ,że nie był zły o tą wybitą szybę w aucie.
Westchnęła ze smutkiem ,że ich wspólne chwile minęły bezpowrotnie.

Byli młodzi ,szaleni wydawać by się mogło, że wszechświat leży u ich stóp. Ula zatracona w marzeniach nie przypuszczała nawet ,że to tak szybko się skończy. Dzisiaj z ich miłości nic już nie zostało chociaż jej serce jeszcze nie pogodziło się z rozstaniem. Leżała patrząc się w sufit. W pomieszczeniu zapadła martwa cisza przerywana szumem wiatru za oknem.
Podeszła do niego patrząc na drzewo przez szybę. Sikorka usiadła na gałęzi. Kobieta przypatrywała się jej przez krótką chwilę jak ta podrywa się do lotu i znika gdzieś na tle błękitnego nieba. Ula miała wolność, lecz nie czuła się prawdziwie wolna ponieważ utkwiła w szponach przeszłości z których nie potrafiła się wyrwać. Po policzku spłynęła łza ,a za nią kolejna.
Marek zaskoczony odłożył zapiekanki i stanął tuż za nią. Bez słowa odwróciła się i wtuliła w jego ramiona. Niepewnie ją objął zaskoczony jej zachowaniem. Nic nie mówił ,a ona przymknęła oczy i bała się ich otworzyć w obawie ,że on zniknie niczym sen. Dotyk przynosił chwilowe ukojenie. Tak dawno nie czuła jego zapachu. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo tego potrzebowała. Tęsknota za ukochaną osobą zabijała ją od środka cały czas.
— Zostawiłeś mnie przez moją chorobę? — zapytała wprost patrząc mu głęboko w oczy. W spojrzeniu było coś czego Dobrzański nie potrafił nazwać.

— Nie — odparł po chwili namysłu.
— Wiem ,że byłem we Włoszech ,później zdarzył się wypadek. Aleks mówił, że ledwo mnie odratowali.
Usiedli na łóżku podtrzymując konwersacje.
— Aleksander Febo ?
— Tak ,a co w tym dziwnego ?
— Wy się nie znosicie. Odkąd pamiętam jesteście wrogami. Na studiach przespałeś się z jego dziewczyną Julią.
— Nieprawda— zaprzeczył automatycznie. — Julia była moją pierwszą miłością — Ulę na słowo, miłość " zakuło serce.
— Wiem o tym— westchnęła. — Byliście razem jak cię poznałam.
— Poznaliśmy się na studiach?
— Tak ,lecz ty mnie wtedy nie zauważałeś, a ja marzyłam by być na miejscu tej Julii. Później związałeś się z Pauliną ,lecz nagle rozstaliście się i związałeś się ze mną.
— Jak to ? Co się wydarzyło?
— Nie wiem czy to dobry czas,żeby Ci wszystko odpowiedzieć. Naprawdę nic nie pamiętasz ? Nie pamiętasz mnie ?
— Niestety nie ,ale nie wiem czemu od początku wydawało mi się ,że byliśmy parą.
— Po czym to stwierdziłeś?
Na twarzy Uli malował się lekki szok.
— Znalazłem twoje zdjęcia.
— Wciąż masz moje fotografię?
Uśmiechnęła się lekko Marek odwzajemnił ten uśmiech. Po czym zabrali się za lekko już ciepłe zapiekanki. Jedzenie szpitalne nie należało do najlepszych ,a Dobrzański,żeby pielęgniarki nie zauważyły zawinięte w papier zapiekanki włożył do materiałowej torby.
Ula jeszcze parę dni została na obserwacji. Marek zaoferował, że po opuszczeniu szpitala będzie robił zakupy i ją odwiedzał co bardzo ją ucieszyło.