Strona Główna

piątek, 5 kwietnia 2024

,,Jeszcze raz " Rozdział 5

 



Stojąc przed szklanymi drzwiami na lwoskiej spojrzała w swoje odbicie w szybie. Denerwowała się pojawiając się znów w tym miejscu. Wiatr nieco zniszczył starannie ułożoną fryzurę. Brązowe włosy nieco zasłaniały jej twarz. Poprawiła kołnieżyk białej bluzki ,którą założyła do czarnego żakietu i tymże kolorze spodni. Dopełnieniem stroju był ledwo widoczny makijaż. Poczekała ,aż drzwi się otworzyły i weszła do środka. Serce waliło jej w piersi jak spłoszony ptak. Przez myśl przeszło jej ,że może jeszcze uciec ,ale tym momencie pojawił się znajomy ochroniarz.

- O pani Ul..a. pani do nas ?

- Tak. Byłam umówiona na rozmowę do Pana Krzysztofa.

- Niestety Pana Krzysztofa dzisiaj nie będzie. Pojechał do szpitala.

- Coś poważnego?

- Miej...my nadzieję ,że nie. 

Ula odwróciła się już kierując do wyjścia, gdy usłyszała ten znajomy głos.

- Pani w sprawie pracy?

Powoli jak w zwolnionym tempie odwróciła się i zamarła w bezruchu widząc swojego dawnego ukochanego. Głos uprzązł jej w gardle. 

- Ta pani już..tu 

Ula położyła palec na ustach nie chcąc by ten coś zdradzał. 

- Tak- odparła krótko.

- To proszę za mną.


*****

Marek z uwagą przyglądał się atrakcyjnej nieznajomej. Nic nie mówiąc wcisnął cyfrę trzy. Ula starała się nie podnosić wzroku udając, że podłoga w windzie to fascynujący widok. Zauważył jak zaciska palce czarnej teczce. Ta chwila ,gdy stali obok siebie w windzie wydawała się jej wiecznością. Z sekundy na sekundę stresowała się coraz bardziej. 

- Pani ,kiedyś chyba już tu była- stwierdził nagle.

- Skąd to stwierdzenie ?- podniosła wzrok I spojrzała mu odważnie w oczy.

Drzwi windy się otworzyły ,a oni dalej stali bez ruchu patrząc się na siebie.

- Zakochani jak za dawnych lat - ktoś głośno skomentował przywracając tymczasem ich do rzeczywistości. Ula nieco zmieszana ruszyła za Markiem do jego gabinetu. Jak za dawnych lat - pomyślała.

- Proszę niech pani usiądzie- wskazał ręką beżową elegancką kanapę, zaś sam usiadł na fotelu.- Kawy, herbaty ? A może wody ?

- Niech będzie woda - rzekła ,bo zasło jej trochę w ustach. 

-Przepraszam zapomniałem się przedstawić Marek Dobrzański pre...

Przerwał im nagły dźwięk telefonu.

- Przepraszam zapomniałam wyłączyć. 

- Dobrze ,a pani nazywa się Urszula Cieplak- przeczytał z dokumentu.

- Niestety - wymsknęło się jej. 

Z trudem przychodziło jej udawanie ,że go nie zna. Myślała ,że jest na tyle silna ,że da radę, ale jej głos zaczął się łamać.

- Ulka ,a co ty tu robisz ? - do gabinetu weszła Viola. 

- To wy się znacie ?- Dobrzański nie krył zdziwienia.

- Marek ,to jest Ula moja dawna przyjaciółka. Pracowała ,kiedyś tutaj. 

- To prawda?- spojrzał na kobietę. 

- Tak. Pracowaliśmy razem ,ale po twoim zniknięciu postanowiłam odejść. 

Marki na usta cisnęło się pytanie dlaczego. Nic sobie nie przypominał i był za to zły na siebie. Wiele by dał ,żeby przypomnieć sobie kim tak naprawdę jest stojąca przed nim kobieta o niebieskich oczach. 

Viola wyszła niezauważona ,a Dobrzański wrócił do tematów zawodowych. Po dokładnym przejrzeniu CV nie miał wątpliwości by zatrudnić ją na stanowisku asystentki. 

- Jak za dawnych lat tylko my inni- rzekła do siebie.

- Człowiek z biegiem czasu się zmienia. Niektórzy nazywają to starością ,a inni dorastaniem do pewnych spraw. 

- Pewnych spraw? Jakich ? - zapytała i widząc jego wzrok szybko tego pożałowała. 

Weschnął ciężko. 

- Wypadek wiele zmienił w moim życiu. Po prostu na niektóre rzeczy patrzę nieco inaczej. Nie umawiam się z kobietami z klubu. Nie imprezuję tylko skupiam się na pracy. Niedawno wróciłem do Polski i wszystko wydaje mi się takie nowe. 

- Pięć lat to kawał czasu- odezwała się cicho. 

Spojrzał na nią zaskoczony. 

- Nie mówiłem ci ile lat spędziłem we Włoszech. 

- Marek wszystko z tobą w porządku? Chwilę temumowilam ,że odeszłam po twoim zniknięciu. Wiem,kiedy to dokładnie było. Mówiłeś ,że za trzy dni będzie, a minęło kilka lat. Nie wiem co działo się z tobą przez ten czas. 

- Ula to bardzo długa historia. Nie jestem gotowy by ci ją dzisiaj opowiedzieć. 

- Czy ktoś zna ją całą ? 

- Tylko rodzice wiedzą co wydarzyło się po wyjeździe.

- Nie dotarłeś na lotnisko.

- Brat mnie podwoził ,gdy doszło do strasznego wypadku. 

- Marek co ty mówisz ? Jaki brat? Ty jesteś jedynakiem. Co prawda twoim rodzice przyfarnęli pod opieką dwójkę, ale on był już pełnoletni ,a z Pauliną ,kiedyś byłeś.

- Jaką Pauliną? A Julia? 

- Poznaliśmy się na studiach wtedy byłeś z Pauliną ,a później...- spuściła wzrok srahac przy oknie tyłem do Marka. Stanął tuż za nią nie bardzo wiedząc o czym ona mówi. - Nie udawaj ,że o nim nie wiesz. Zostawiłeś mnie samą. Bez słowa pożegnania. Z pierścionkiem na palcu - pod powiekami zaczęły gromadzić się łzy. 

Odwróciła się w jego stronę patrząc szklanymi niebieskimi oczami. Markowi zrobiło się jej żal. - A teraz udajesz ,że mnie nie znasz. Przed wszystkimi. Nie wiem jaki masz w tym cel. Naprawdę nie wiem. Potrzebuję tej pracy ,ale nie wiem czy dam radę być tak traktowana.

- Ula ją nic nie udaję. 

Wybiegła z jego gabinetu nie oglądając się na nic. Wsiadła do windy. Pobiegł za nią ,żeby wszystko jej wyjaśnić. Zdążył wejść do środka w ostatnim momencie. 

- Oni znowu razem?- spytała Domi recepcjonistki. 

- Nie mam pojęcia. Ponoć stracił pamięć. Pamięta czasy studenckie i chyba na tym się kończy. Parę dni temu pytał czy Julia wróciła już z Mediolanu ,a jak ona tam była mnie nie było jeszcze tutaj. 

- Mnie chyba też nie ,bo nie pamiętam, żeby jakaś Julia tu pracowała. 

- Wracajcie do pracy ,bo inaczej z pracy was wyrzucą - upomniała ich Alicja. 

Dominika prychnęła i poszła do studia fotograficznego. 


****

Podczas jazdy windą Ula nie odezwała się do Marka ani słowem. Stresowała się rozmową kwalikacyjną ,lecz nie sądziła, że będzie aż tak źle. Czuła, że powoli zaczyna jej brakować tchu. Na szczęście drzwi windy się otworzyły. Wybiegła z niej ,lecz Dobrzański nie dając za wygraną ruszył za nią. 

- Ula zaczekaj! - krzyknął opierając ręce na kolanach stając w lekkim rozkroku. Nie miał tak dobrej kondycji jak ,kiedyś ponieważ dawno już nic nie trenował ani nie biegał. 

W końcu jednak ją znalazł. Siedziała na ławce szukając czegoś w torebce. Drżały jej dłonie ,a oddech stawał się coraz bardziej świszczący. Zrobił parę kroków i w tym momencie upadła, a jej usta zaczęły się robić sine. Stał nieruchomo spraliżowany strachem. Ocknął się nagle i podbiegł do niej . Uklękł przy niej i pochylił sprawdzając czy oddycha.

Nikt w parku akurat nie przechodził. 

- Pomocy ! - krzyknął. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz