Strona Główna

piątek, 25 marca 2016

Wielkanoc 2016


Składam życzenia wszystkim ,którzy zaglądają na tego bloga. Dzięki wam ten blog nadal istnieję. Niech te święta będą światełkiem radości ,która zagości w waszych sercach. Pozdrawiam. <3 Justyna 


sobota, 12 marca 2016

,, Oznaki życia'' 15

Nie przedłużając zapraszam na kolejną część. Czegoś mi w niej zabrakło ,ale sama nie wiem czego. Pozdrawiam i dziękuję ,że nadal tu jesteście . Buziaki <3 .
Ps. 16 rozdział pojawi się prawdopodobnie po świętach lub na początku kwietnia i mam nadzieję ,że nic się nie zmieni. Pozdrawiam :)
,, Oznaki życia’’
Rozdział 15

Przy stole panowała przytłaczająca cisza, którą przerywał dźwięk sztućców. Monika jadła swojego ulubionego omleta z szynką i pomidorami popijając sokiem jabłkowym. Ula pustym wzrokiem wpatrywała się w talerz z grzankami z dżemem. Myślami wyraźnie gdzieś błądziła. Odkąd tu zamieszkała brunetka zauważyła, że jej kuzynka jest przygnębiona i zamyślona. Nie była ostatnio zbyt rozmowna. Odpowiadała na zadawane pytania monosylabami. Nie poprawiła jej nastroju nawet nowa praca. Monika uważała, że to nie praca dla Uli. Dziwiła się, że po skończeniu studiów ekonomicznych i to z wyróżnieniem chce podawać w jakieś knajpie ciastka i kawę. 
- Ula a może jednak spróbujesz znaleźć coś w swoim zawodzie. Osoba z twoim wykształceniem powinna pracować, co najmniej w firmie lub banku. Nie zmarnuj swojej szansy. Ja mam dziecko, ale ty jesteś wolna- Mówiła jak nakręcona brunetka ubrana czarne rurki i luźną czerwoną tunikę.

- Praca w restauracji to okres przejściowy. Nie jest to na stałe, ale od czegoś trzeba zacząć a ja nie chcę czekać aż manna spadnie mi z nieba. Wiesz ile osób nie pracuję w swoim zawodzie?- Odezwała się wreszcie Ula podnosząc na kobietę wzrok.
- Nie wiem. Z reszto nie interesuje mnie to- Odparła, a  w jej głosie nie było cienia zainteresowania. Wzruszyła obojętnie ramionami chwilę zastanawiając się nad czymś.
- No ja już będę lecieć na autobus- Rzuciła Ula wstając od stołu pozostawiać nietknięte śniadanie. Upiła tylko łyk soku ze szklanki.
- Zaczekaj- Zawołała Monika łapiąc ją za łokieć.
- Mam do ciebie prośbę. Muszę  iść do apteki a nie zostawię małego bez opieki. Wczoraj byłam u lekarza, ale zapomniałam wykupić leki- Powiedziała smutno Tymianek a Ula posłała jej delikatny uśmiech.
- Okay. Nie ma problemu w drodze powrotnej wykupię leki tylko daj tą receptę.
-Dzięki. Jesteś taka dobra. Każdemu pomożesz tylko ciekawe, kto tobie pomoże?
-Co masz na myśli?- Spytała podejrzliwie dziewczyna zakładając zielony płaszcz. Monika nie mogła zrozumieć, dlaczego Ula woli nosić ubrania ze starej szafy, którą znalazła na strychu niż nowe ubrania, które dostała zaraz po przyjeździe tutaj. Ula nie czuła się po prostu dobrze w ubraniach na, które nie było ją stać, bo były zbyt drogie. Poza tym nie pragnęła tu zostać na stałe.

-Jak to, co? Czas kogoś poznać i założyć rodzinę. U mnie to już nie możliwe, bo kto zechce starą pannę z dzieckiem a ty młoda, wykształcona i jakbyś te okulary zdjęła i zaczęła innej się ubierać i malowała to byłabyś nawet ładna. Kilka dni temu byłam w szpitalu u Maćka i zastałam tam faceta. Nie zauważył mnie, więc chciałam wyjść jednak usłyszałam twoje imię. Rozmawiali trochę o tobie chyba się znacie.

- Nie interesuje mnie jakiś facet. W ogóle nie obchodzą mnie faceci a teraz śpieszę się – Powiedziała szatynka podniesionym głosem, na co Monika nie zwróciła uwagi i kontynuowała
- A już wiem. To był Marek Dobrzański ze znanej firmy odzieżowej, co ostatni pokaz był porażką. Czytałam o tym w gazecie.
- Dasz mi tą cholerną receptę czy do jutra mam czekać? – Zapytała zdenerwowana Cieplak, która czuła, że jeśli zaraz nie wyjdzie na świeże powietrze to udusi kuzynkę. Nie chciała nigdy więcej o nim słyszeć. Od trzech tygodni skutecznie go unikała nie odwiedzając nawet przyjaciela i mamy. Robiła wszystko, aby o nim nie myśleć i go nie spotkać.  Tak dręczył ją w snach przez co nie mogła skupić w pracy, bo była zmęczona albo uciekała gdzieś myślami. Kurde blaszka przez niego jeszcze nabawię się nerwicy albo innego świństwa. Albo spotka mnie coś nie miłego, bo nie zauważę samochodu. 
                                            *********
W restauracji panował zgiełk. Nie było wolnych miejsc. Kalendarz informował, że do świąt Bożego Narodzenia został tylko tydzień. Witryny sklepowe zachęcały do zakupu ozdób, prezentów i innych artykułów świątecznych.  Ula z całych sił próbowała skupić się na przyjmowanych zamówieniach.  Stresowała się jakby to był jej pierwszy dzień. Dziewczyna w rudym koku posłała jej krytyczne spojrzenie. Nie przepadali za sobą a atmosferą a z każdym dniem stawała się między nimi coraz bardziej napięta.  Ula nie miała tu przyjaciół, a praca nie sprawiała jej przyjemności.

Gdy wybiła osiemnasta opuściła lokal z postanowieniem, że nigdy tam nie wróci. Nadia non stop ją krytykowała i kpiła z niej. Kazała jej szorować podłogi i donosiła na nią do właściciela, który dwa razy ją już upomniał, że jeśli się nie poprawi to ją zwolni. Czarę goryczy przelał dzisiaj incydent, gdy ruda podstawiła nogę Uli i ta wyładowała na podłogę z sałatką i łososiem. Klienci byli wściekli, a właściciel szczególnie. Nim zdążył ją zwolnić sama oznajmiła, że odchodzi. Żwawym krokiem ruszyła w stronę przystanku, ale nagle przypomniała sobie o niewykupionej recepty dla synka kuzynki. Niestety apteki nie było w pobliżu. Zrezygnowana udała się jednak na przystanek postanowiła wpaść na chwilę do szpitala ,a potem do wykupić leki. 
                                                                  *********
Uchyliła niepewnie drzwi i ujrzała śpiącego przyjaciela. W obu jego rękach tkwiły wenflony z kroplówkami. Podniósł powieki uśmiechnął się delikatnie widząc Ulę przy jego łóżku.  Kobieta z trudem potrafiła powstrzymać łzy. W nocy śnił się jej ten okropny pożar. Wiedziała już co było jego przyczyną.  Jeden z strażaków powiedział jej o niesprawnej instalacji i wybuchu gazu.  Na kuchence gazowej przyrządzała większość potraw.
- Nie płacz. Ciesz się ,że nikt nie zginął i powinnaś porozmawiać z Markiem - Wyszeptał patrząc jej prosto w oczy. Otarła dłonią łzy i usiadła na krześle. Pokręciła głową.
- A jak ty się czujesz? Kiedy wychodzisz?- Zmieniła szybko temat. Splotła  dłonie na kolanach i spojrzała aparaturę monitorującą pracę serca a potem podniosła wzrok na przyjaciela.
- Tego jeszcze nie wiem. Na szczęście rany po oparzeniach się goją i jest duża szansa ,że uniknę przeszczepu. Co prawda zostaną mi na pewno blizny ,ale w miejscach oparzeń pojawia się już nowy naskórek a to dobry znak. Pielęgniarki ciągle zmieniają mi opatrunki. Na początku te rany wyglądały paskudnie. Piekło mnie całe ciało . Smarowali mnie maściami i podawali leki przeciwbólowe.  A teraz mów co u ciebie?  Jak Betti?
- Przepraszam ,że ostatnio cię nie odwiedzałam. Ale miałam tyle na głowie. Beatka chodzi do nowej szkoły i znalazła nawet dwie nowe koleżanki.  Mnie właśnie zwolnili z restauracji w ,której pracowałam zaledwie dwa tygodnie.
                         *********
Kolejka do apteki była bardzo długa a na dworze zapadł już całkowity mrok. Do apteki co chwilę wchodzili przemoknięci i zmarznięci ludzie. Ula żałowała ,że nie ma parasolki ani czapki . Nie spodziewała się deszczu zwłaszcza ,że dzień zapowiadał się pogodny.  Z czego teraz będę żyła? A chciałam jak najszybciej wyprowadzić się od rodziny. Zapomnieć o Warszawie i uciec stąd jak najdalej. Gdzie nikt mnie nie znajdzie.
- Słucham panią – Zwróciła się do Uli  farmaceutka . Szatynka wyrwana z letargu dopiero po chwili podała receptę . Kobieta odetchnęła z ulgą gdy wszystkie leki były. Zapłaciła i ruszyła do drzwi zderzając się z brunetem.
- To znowu ty- syknęła wściekła i wybiegła z apteki.  Nie zdążyła udać się jeszcze na przystanek a przed nią pojawił się Dobrzański.
- Jeśli uciekł ci autobus to nie ma problemu. Mogę cię podwieźć . I tak nikt w domu na mnie czeka- Rzekł łagodnie patrząc na jej mokre włosy i łzy zaschnięte na policzkach . Jasne światło lamp oświetlało ich sylwetki. 
- Nie potrzebuję litości. Daj mi spokój. Nie dręcz mnie i pozwól żyć.  Nękanie mnie sprawia ci satysfakcje? Ja już się nasłuchałam ,że jestem nic nie warta ,głupia , brzydka ,kopciuch ,suka ,dziwka a nawet wiele gorzej. Więc proszę chociaż ty nic dziś nie mów. Właśnie straciłam kolejna pracę. Z resztą po co ci to mówię? Dlaczego nic nie mówisz?- Mówiła próbując zapanować nad drżącym głosem. Puszczały jej nerwy. Nie miała komu się wyżalić ,wygadać a akurat trafiło na niego.  Stał słuchając ją uważnie i miał ochotę zapaść się pod ziemię. Minęło tyle czasu a nadal bolały ją jego słowa . Nie wiedział kto nazwał ją ,, Dziwką' ',był pewny ,że takie słowo nie padło  z jego słów pod jej adresem. 
- Chodź . Odwiozę cię – Powiedział spokojnie chwytając jej dłoń. Niechętnie zgodziła się wsiąść z nim do samochodu. Włączył ogrzewanie. Auto wolno sunęło się po drodze mijając kolejne widoki za oknem. Wycieraczki ledwo nadążały zbierać wodę z zalanych szyb .
- Ula, a właściwie to gdzie ty mieszkasz?
-Na Saskiej Kępie to część położona po prawej stronie Wisły. Część dzielnicy Praga – Południe – Wyjaśniła nie patrząc na Marka,który był skupiony na prowadzeniu pojazdu. Nie spostrzegła nawet ,że jadą w zupełnie innym kierunku.
- Ty żartujesz?- Odwrócił się nagle w jej stronę .  Zatrzymał się na parkingu przed centrum handlowym . Zatrzymał samochód i odpiął pasy.  Pokręciła głową.
- Nie rozumiem czemu to cię tak dziwi? Mieszkam tam u rodziny.
- Pod jakim numerem mieszkasz?- Zapytał nie czekając na jej odpowiedź kontynuował
- Moja chora ciotka właśnie tam mieszka i ostatnio często ją odwiedzam. Nie wiem jak to możliwe ,że się nie widzieliśmy. Ostatnio wpadła też kuzynka czyli jej córka . Na szczęście bez dzieci ,bo jak to nad nimi trudno zapanować, wszędzie ich pełno.  Wynająłem mieszkanie na Mokotowie  i nie jestem zadowolony. Przyzwyczaiłem się ,że ktoś zawsze jest w domu a teraz? Przychodzę i jest cisza. Nie umiem gotować to zamawiam jedzenie . Poza tym lepiej odnajduję się w dużych mieszkaniach ,a to mieszkanie nie jest aż tak wielkie w jakim poprzednio mieszkałem. 
- Nie mów ,że marzysz o domu z ogródkiem i basenem- Odparła zaskoczona i spojrzała mu w oczy. 
- Czytasz mi w myślach- Uśmiechnął się  wpatrując się w jej błękitne oczy ukryte za okularami  . Serce mocniej  jej zabiło.

- A twoja narzeczona?- Zapytała przypominając sobie nagle o istnieniu Kaliny. Uśmiech na jego ustach zgasł . 
- Narzeczona?- Powtórzył za nią jak echo zdumiony ,bo sam zapomniał ,że ją miał. Nawet rodzice już nie wspominali o jego eks. 




środa, 2 marca 2016

,, Oznaki życia'' 14

Rozdział był tak długi ,że podzieliłam go na dwie części. Więc spotkanie Uli i Marka w 15 części . P . Nam nadzieję ,że nie będę musiała już znikać na dwa tygodnie czy więcej ,ale życie jest nieprzewidywalne. Pozdrawiam :)
,,Oznaki życia’’
Rozdział 14


Droga ze szpitala do nowego miejsca ciągnęła się niemiłosiernie. Ula przytknęła twarz do szyby i spoglądała na krajobrazy zmieniające się za oknem. Beatka zmęczona nic nie mówiła. Po przejechaniu kilku kilometrów na szybach zaczęły rozmazywać się deszczowe krople. Świat za oknem stał się niewyraźny, zniekształcony i rozmyty. Ulę opuścił dobry nastrój, który miała jeszcze rano. Dotąd karmiła się iluzją. Odpływała w świat marzeń, uciekając w ten sposób od codziennych spraw. Teraz musiała zejść na ziemię, aby zająć się istotnymi rzeczami. Podjąć mądre decyzję, które będą wpłyną na dalsze życie.  Spojrzała na spokojną twarz siostrzyczki pogrążonej we śnie. Muszę zadbać abyś czuła się tu bezpiecznie i znaleźć ci nową szkołę. A dla siebie pracę i wyrzucić stare wspomnienia niczym niepotrzebne ubrania.
- Jesteśmy na miejscu- Oznajmiła Benita odpinając pasy.  Ula niechętnie wysiadła z samochodu. W tym zmroku trudno było dostrzec cokolwiek. Beatka przebudziła się i stanęła obok Uli niepewnie biorąc ją za rękę. Przytuliła się do jej. Bała się ciemności, która ich otaczała.  Ciotka wyjęła torbę z bagażnika i zaprowadziła obie do wejścia. Zapaliła światło. Korytarz był długi i prowadził do kuchni z salonem.
- A gdzie Monika?- Zapytała niepewnie Ula zdejmując płaszcz i rękawiczki. Pomogła siostrze ściągnąć kurtkę i buty, które kupiła jej ciocia.
- Usypia małego na górze. Zaraz pokaże wam pokoje. Jesteście głodne?
- Nawet bardzo – Odparła dziewczynka a kobieta zaśmiała się cicho i zaczęła podgrzewać krupnik.
Monika zeszła na dół i przywitała się z nimi. Powiedziała, że Kuba właśnie zasnął. Zasiedli do stołu jedząc i prowadząc ożywioną konwersację. Po posiłku Benita pokazała im pokoje a potem do domu wrócił Wiktor. Mąż Benity i ojciec Moniki. Przywitał się z nimi i udał się pod prysznic mówiąc, że jest wykończony.
Gdy tylko ujrzała pokój. Zatkało ją. Jasno kolorystyka ścian. Łóżko z metalowymi poręczami. Na półce stało kilka książek i albumów.  Sięgnęła po jeden album i usiadła na jasnej kwiecistej pościeli. Przerzuciła kilka stron,  gdy drzwi się uchyliły.
- I jak ci się podoba? – Spytała Benita siadając obok szatynki.
- Bardzo mi się podoba. A najbardziej duże łóżko z miękka pościelą.
- Kiedyś to był pokój Moniki jak była jeszcze nastolatką. W szafie masz trochę ubrań. Beatce też kupiłam, bo wiedziałam, że nic nie ocalało - Wyjaśniła i spojrzała na zdjęcia w albumie.
- Kto to jest?- Wskazała na zdjęcie trzymane w dłoni. Była na nim kobieta odwrócona bokiem podnosząca niemowlę do góry.
- To właśnie ja z Monią.  Jak była malutka miała długie czarne włoski.  Po nim ma też ciemne brązowe oczy. Mój ma tylko uśmiech i upartość.
- Śliczne. A masz fotografię mamy?- Zaciekawiła się Ula nie mogąc oderwać wzroku od starych zdjęć.
- Tak w innym albumie. Obejrzymy, kiedy indziej. Powinnaś się położyć i przespać. Przyjdę jutro.  Jak coś jestem w salonie na dole- Powiedziała wstając i całując dziewczynę w czoło.  Zatrzymały ją słowa siostrzenicy.
- Okay. Dziękuje za wszystko. Gdyby nie ty...
- Jesteśmy rodziną i musimy sobie pomagać. A ten, co cię uratował musi być dobrym człowiekiem. Ryzykował własne życie dla ciebie.
- Nie wiem czy dla mnie- Odparła niepewnie Ula
- Śpij dobrze- Rzuciła Tymianek i zamknęła drzwi. Wcześniej zajrzała do Beatki, która zasnęła, gdy tylko się położyła.
                                          ********
Pokój, w którym znajdowała się sześcioletnia dziewczynka był średniej wielkości. Kolor ścian był połączeniem zieleni i błękitu. Za to łóżko stojące przy oknie miało pościel w drobne kwiatki. W pokoju znajdowała się niewielka szafa i biurko, przy którym blondynka będzie mogła odrabiać lekcje lub rysować.  Beatka wpatrywała się w tańczące cienie na suficie. Czuła się zmęczona, ale sen nie chciał nadejść.  Deszczowe krople uderzyły o parapet. Wystraszona mała usiadła na łóżku i podciągnęła kołdrę pod brodę. Nie chciała nikogo budzić. W końcu ogarnęła ją senność. Po była jej pierwsza noc w tym miejscu.
Ula również nie mogła zasnąć. Miała przeczucie, że to nie tu jest jej miejsce. Jakby zgubiła się pośród drogi i zabłądziła a potem znalazła klucz do niewłaściwych drzwi . Do restauracji na Wilczej już nie wrócę. Nie potrafiłabym już tam pracować za wiele wspomnień. Poza tym pewnie on nadal tam będzie chodził. Czas zapomnieć o jego istnieniu.  Poczuła na tą myśl ból w sercu, ale wiedziała inaczej nigdy nie będzie szczęśliwa. Przewróciła się na drugi bok. Czując, że nie zaśnie wstała i wyszła na korytarz. Starała się iść cicho i na nic nie wpaść, aby nie obudzić pozostałych domowników.  Włączyła światło i nalała sobie do szklanki soku czując suchość w gardle. Zajęła miejsce na wysokim taborecie i zatopiła się w swoich myślach.
                                       **********
Mroźne powietrze wdzierało się do jego płuc. Biegł przez ciemny tunel nie zatrzymując się. Ktoś go wołał, ale nie potrafił rozpoznać tego głosu. Niewątpliwie należał on do kobiety. Zatrzymał się dopiero, gdy zorientował się, że stoi na wysokim klifie. Odwrócił się i ujrzał kobietę. Rozpoznał ją. Zdjęła-czarny kaptur, który miała na głowie. Utonął w jej zimnych niebieskich oczach. Bił od nich taki chłód , że oblał go zimny pot.
- Jak mogłeś ją o to prosić? Gdzie twoje serce? Czy zamieniło się ono w kamień? – Zasypała go pytaniami wpatrując się w stalowe tęczówki, w, których były obojętność i zagubienie. Podszedł do niej chwytając jej dłoń.
- Nic nie wiesz. Nie rozumiesz jak się czuję każdego dnia otwierając oczy. Codziennie przeszłość do mnie wraca i świadomość tego, co się stało. Nie umiem już z tym żyć. To ja powinienem teraz być tam gdzie Daria.
- Nigdy jej nie kochałeś. Tylko wyrzuty sumienia nie pozwalają ci o niej zapomnieć ani o tym, co skłoniło ją do podróży gdzie nie ma już drogi powrotnej.  Potrzebujesz pomocy, bo sam nie uporasz się z przeszłością. Nie naprawisz błędów młodości, ale nie popełniaj tych samych błędów , w przyszłości. Los daje ci drugą szansę. Wykorzystaj ją i otwórz serce na miłość- Mówiła łagodnym głosem. 
- Kim ty jesteś, że mówisz mi  o miłości?- Spytał  obojętnym tonem. Nie odpowiedziała. Zbliżyła się do niego i delikatnie musnęła jego wargi. Nie odwzajemnił  pieszczoty. Odsunęła się a jej postać rozmyła się we mgle.
Woda uderzała o skały. A porywisty wiatr unosił w powietrzu zapach wilgoci. Ogarnął go lęk. Wiatr był tak silny, że popychał go w przepaść. Nagle zachwiał się i spadał w dół. Poczuł czyjąś dłoń.  Gdy otworzył oczy znajdował się w innym miejscu. Nie potrafił zlokalizować gdzie się znajduje.
Niespodziewanie rozbłysło jasne światło oślepiając stającego na środku holu mężczyznę. Rozejrzał się po pomieszczeniu, gdy jego oczy przyzwyczaiły się do światła. Wszystko zaczęło wirować jak na karuzeli. Złapał się za głowę. Myślał, że zwariuje.
Poczuł przerażający ból niszczący od środka.  Z trudem przełykał ślinę, bo gardło paliło go żywym ogniem. W klatce piersiowej brakowało powietrza. Czuł jakby ktoś zabierał mu tlen. Ból stawał się nie do zniesienia. Zgiął się w pół i modlił się, aby tę męczarnie się skończyło. Miał wrażenie, że umiera.  Porwały go objęcia nicości. Zamknął powieki osuwając się na kamienną drogę. Wokół panował całkowity mrok i martwa cisza.  Nagle nie czuł już nic. Nie było bólu, nie było lęku.
  Gwałtownie otworzył oczy i przetarł dłonią spocone czoło. Podniósł się z łóżka i chwytając butelkę wody mineralne pił łapczywie aż do dna. Unormował oddech i postanowił iść pod prysznic.  
- Znowu te głupie sny. Co one oznaczają?- Zapytał sam siebie. Sięgnął po komórkę i wybrał numer do przyjaciela.
- Zwariowałeś?- Usłyszał zaspany głos Seby
- Nie wiedziałem, że spałeś
- Ty idioto!!! Nie wiesz, że ludzie o tej porze śpią? Jest piąta rano.  Chyba, że dzwonisz w ważnej sprawie niecierpiącej zwłoki.
- Nie. Chciałem pogadać. Miałem dziwny sen. Rozmawiałem z Ulą o niej.
- O kim?- Zainteresował się Olszański. Zabrał gruby szlafrok i wyszedł z sypialni, aby nie obudzić żony i wyszedł na taras.
- Darii
- Daria nie żyje od kilku lat. Byłeś z nią przed Kaliną.  A i co w twoim śnie robiła Ula? – Ożywił się nagle blondyn.
- Sam chciałbym wiedzieć  a potem śniła mi się własna śmierć.
- Idź do psychiatry, bo...
- Nie jestem nienormalny. Dzięki za zrozumienie. Cześć- Rozłączył się wściekły i poszedł do kuchni po kawę.  Chwycił kubek rozlewając na aneks kuchenny.
- Kurwa  - Zatknął i rozejrzał się za papierowym ręcznikiem. Wytarł plamę po kawie.   Nienawidził swojego życia. Nienawidził siebie.  Zatrzymał się na kilka dni u rodziców  dopóki nie znajdzie czegoś.  Chciał jak najszybciej znaleźć jakieś mieszkanie.  Z laptopem usiadł w salonie a wiadomość, którą przeczytał na poczcie zmroziła mu krew w żyłach.  Zatrzasnął laptopa i chodził po salonie jak zranione zwierzę. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Wyszedł na taras. Wyjął z kieszeni szlafroka papierosa i zapalił go. Włożył do ust i zaciągnął się mocno a potem wypuścił powietrze. Powoli czuł, że stres go opuszcza. Wiele razy powtarzał sobie, że rzuci, ale w sytuacjach, z którymi sobie nie radził sięgał po papierosy.  Chłód przenikał przez jego ciało a on stał w bezruchu. Zapatrzony w dal. Miasto powoli budziło się do życia, ale on czuł się martwy. Nie słyszał nawet głosu swojej matki, która kazała mu natychmiast wrócić do pomieszczenia.  Niepewnie podeszła do niego i położyła dłoń na jego ramieniu.
- Synku nie rób tego- Powiedziała drżącym głosem. Niechętnie odwrócił się do niej i zgasił niedopałek na metalowej barierce.
- Myślałaś, że chce się zabić? Nie jestem samobójcą- Powiedział spokojnym tonem.
- Gdy cię tu zobaczyłam owszem tak pomyślałam. Nie chce stracić jedynego syna i chciałabym doczekać wnuków. A to świństwo powinieneś rzucić. Niszczysz sobie niepotrzebnie zdrowie. Gdy dowiedziałam się o rozstaniu z Kaliną odetchnęłam z ulgą. Twój ojciec też.
-Byłem pewny, że ją polubiłaś i będziesz namawiać mnie abym się z nią ożenił – Był wyraźnie zdziwiony, że jego matka nie akceptowała teraz już jego byłej.  Kobieta pokręciła głową i zostawiła go samego. Możesz sobie pomarzyć ,że zostaniesz babcią.  Nie powinienem już z nikim być.
Marek nie odwiedzał ich od dłuższego czasu. Kalina również się nie pojawiała. Widziała ją tylko czasem w firmie.
Zamknął się w swoim dawnym pokoju.Usiadł na parapecie i zapalił kolejnego papierosa.  
Dla niego Kalina już nie istniała. Nie tęsknił za nią. Dręczyły, go inne sprawy, o których nie chciał z nikim rozmawiać. Zwłaszcza z matką. Potępiłaby go albo wyrzuciła z domu. Tego obawiał się najbardziej. Przyjaciel również nie znał całej prawdy. Bał się, że ludzie odwrócą się od niego.  Poczucie winy i wyrzuty nie dawały mu spokoju. Ile by dał, aby zmienić bieg wydarzeń. Cofnąć czas o kilka lat. Do momentu, gdy poznał Darię. 
                                                        ********
Dobrzański rano podpisał kilka dokumentów a potem zajął się sporządzaniem raportu. Związku z tym ,że nie było Szymczyka miał dwa razy więcej pracy. Przejrzał zestawienia i rachunki ze szwalni. Nie znalazł rachunku z drukarni i zastanawiał się czy foldery zostały zamówione czy nie. Salą zajął się już jego ojciec i cateringiem również. Podrapał się po potylicy i wyjął z szuflady kalkulator i zajął wyliczeniami . Podpisali kontrakt ze Szwecką firmą. Dodał się z przedstawicielem tej firmy po angielsku.  Koło piętnastej wracając z bufetu zauważył , że Violetta szykuje się do wyjścia. Było za wcześnie na opuszczanie stanowiska pracy.
- Wybierasz się gdzieś?
- Zapomniałeś? Wczoraj ci mówiłam ,że idę na badania kontrolne i USG i prosiłam cię abyś wcześniej mnie puścił do domu.
- Nie przypominam sobie aby na to się zgadzał. Ostatnio spóźniłaś się a teraz jeszcze opuszczasz stanowisko pracy przed czasem. Dzwoniłaś do drukarni? Widocznie nie ,bo foldery do mnie nie dotarły- rzekł z pretensją.
- Marek ja się staram,ale . . .
- Jeśli nie radzisz sobie z obowiązkami ani nie stosujesz się do reguł panujących w firmie.
- Zostaw ją w spokoju. Chcesz mieć kolejną kobietę na sumieniu?- Zapytała Iga zjawiając się nagle w sekretariacie. Dobrzański zbladł i udał się do gabinetu nie wpuszczając Igi. Nie mógł znieść jej widoku. Była siostrą Darii z ,którą kiedyś był i mocno zranił.  Kobiety w ciąży drażniły go ,bo przypomniały ,że własnego dziecka pozbył się zmuszając swoją dziewczynę do aborcji.  Tłumaczyła mu ,że mogą wychować to dziecko . Postawił ją jednak pod ścianą dal jej pieniądze i zażądał aby pozbyła się problemu. Poszła na zabieg ,ale po nim wpadła w głęboka depresję i popełniła samobójstwo. Gdy zaczął żałować było już za późno. Przez lata miał wyrzuty sumienia ,które próbował je zagłuszać poznawaniem nowych kobiet ,papierosami i alkoholem. Zmieniło się to gdy poznał Kalinę. Była młoda ,ładna i umiała owinąć go sobie wokół palca. To ona rządziła w ich związku.  Kalina była pewna ,że Marek ją kocha ,ale to było tylko złudzenie nic poza namiętnością ich nie łączyło a potem przyzwyczajenie.  A ona zakochała się w nim do szaleństwa i zaczęła planować ich przyszłość. Dobrzański jednak nie dojrzał do małżeństwa ani ojcostwa. Nie lubił zobowiązań i nie chciał nic zmieniać.