Nie przedłużając zapraszam na kolejną część. Czegoś mi w niej zabrakło ,ale sama nie wiem czego. Pozdrawiam i dziękuję ,że nadal tu jesteście . Buziaki <3 .
Ps. 16 rozdział pojawi się prawdopodobnie po świętach lub na początku kwietnia i mam nadzieję ,że nic się nie zmieni. Pozdrawiam :)
Ps. 16 rozdział pojawi się prawdopodobnie po świętach lub na początku kwietnia i mam nadzieję ,że nic się nie zmieni. Pozdrawiam :)
,, Oznaki życia’’
Rozdział 15
Przy stole panowała przytłaczająca cisza,
którą przerywał dźwięk sztućców. Monika jadła swojego ulubionego omleta z
szynką i pomidorami popijając sokiem jabłkowym. Ula pustym wzrokiem wpatrywała
się w talerz z grzankami z dżemem. Myślami wyraźnie gdzieś błądziła. Odkąd tu
zamieszkała brunetka zauważyła, że jej kuzynka jest przygnębiona i zamyślona.
Nie była ostatnio zbyt rozmowna. Odpowiadała na zadawane pytania monosylabami.
Nie poprawiła jej nastroju nawet nowa praca. Monika uważała, że to nie praca
dla Uli. Dziwiła się, że po skończeniu studiów ekonomicznych i to z
wyróżnieniem chce podawać w jakieś knajpie ciastka i kawę.
- Ula a może jednak spróbujesz znaleźć
coś w swoim zawodzie. Osoba z twoim wykształceniem powinna pracować, co
najmniej w firmie lub banku. Nie zmarnuj swojej szansy. Ja mam dziecko, ale ty
jesteś wolna- Mówiła jak nakręcona brunetka ubrana czarne rurki i luźną
czerwoną tunikę.
- Praca w restauracji to okres
przejściowy. Nie jest to na stałe, ale od czegoś trzeba zacząć a ja nie chcę czekać aż manna spadnie mi z nieba. Wiesz ile osób nie pracuję w swoim
zawodzie?- Odezwała się wreszcie Ula podnosząc na kobietę wzrok.
- Nie wiem. Z reszto nie interesuje
mnie to- Odparła, a w jej głosie nie było cienia zainteresowania. Wzruszyła
obojętnie ramionami chwilę zastanawiając się nad czymś.
- No ja już będę lecieć na autobus-
Rzuciła Ula wstając od stołu pozostawiać nietknięte śniadanie. Upiła tylko łyk
soku ze szklanki.
- Zaczekaj- Zawołała Monika łapiąc ją
za łokieć.
- Mam do ciebie prośbę. Muszę iść do apteki
a nie zostawię małego bez opieki. Wczoraj byłam u lekarza, ale zapomniałam
wykupić leki- Powiedziała smutno Tymianek a Ula posłała jej delikatny uśmiech.
- Okay. Nie ma problemu w drodze
powrotnej wykupię leki tylko daj tą receptę.
-Dzięki. Jesteś taka dobra. Każdemu
pomożesz tylko ciekawe, kto tobie pomoże?
-Co masz na myśli?- Spytała podejrzliwie
dziewczyna zakładając zielony płaszcz. Monika nie mogła zrozumieć, dlaczego Ula
woli nosić ubrania ze starej szafy, którą znalazła na strychu niż nowe ubrania,
które dostała zaraz po przyjeździe tutaj. Ula nie czuła się po prostu dobrze w ubraniach na, które nie było ją stać, bo były zbyt drogie. Poza tym nie pragnęła tu zostać na
stałe.
-Jak to, co? Czas kogoś poznać i
założyć rodzinę. U mnie to już nie możliwe, bo kto zechce starą pannę z
dzieckiem a ty młoda, wykształcona i jakbyś te okulary zdjęła i zaczęła innej
się ubierać i malowała to byłabyś nawet ładna. Kilka dni temu byłam w szpitalu u
Maćka i zastałam tam faceta. Nie zauważył mnie, więc chciałam wyjść jednak
usłyszałam twoje imię. Rozmawiali trochę o tobie chyba się znacie.
- Nie interesuje mnie jakiś facet. W
ogóle nie obchodzą mnie faceci a teraz śpieszę się – Powiedziała szatynka
podniesionym głosem, na co Monika nie zwróciła uwagi i kontynuowała
- A już wiem. To był Marek Dobrzański ze znanej firmy odzieżowej, co ostatni pokaz był porażką. Czytałam o tym w gazecie.
- Dasz mi tą cholerną receptę czy do
jutra mam czekać? – Zapytała zdenerwowana Cieplak, która czuła, że jeśli zaraz
nie wyjdzie na świeże powietrze to udusi kuzynkę. Nie chciała nigdy więcej o
nim słyszeć. Od trzech tygodni skutecznie go unikała nie odwiedzając nawet
przyjaciela i mamy. Robiła wszystko, aby o nim nie myśleć i go nie spotkać. Tak dręczył ją w snach przez co nie mogła skupić w pracy, bo była zmęczona
albo uciekała gdzieś myślami. Kurde blaszka przez niego jeszcze
nabawię się nerwicy albo innego świństwa. Albo spotka mnie coś nie miłego, bo
nie zauważę samochodu.
*********
W restauracji panował zgiełk. Nie było
wolnych miejsc. Kalendarz informował, że do świąt Bożego Narodzenia został
tylko tydzień. Witryny sklepowe zachęcały do zakupu ozdób, prezentów i innych
artykułów świątecznych. Ula z całych sił
próbowała skupić się na przyjmowanych zamówieniach. Stresowała się jakby to był jej pierwszy dzień.
Dziewczyna w rudym koku posłała jej krytyczne spojrzenie. Nie przepadali za
sobą a atmosferą a z każdym dniem stawała się między nimi coraz bardziej
napięta. Ula nie miała tu przyjaciół, a
praca nie sprawiała jej przyjemności.
Gdy wybiła osiemnasta opuściła lokal z postanowieniem,
że nigdy tam nie wróci. Nadia non stop ją krytykowała i kpiła z niej. Kazała
jej szorować podłogi i donosiła na nią do właściciela, który dwa razy ją już upomniał,
że jeśli się nie poprawi to ją zwolni. Czarę goryczy przelał dzisiaj incydent, gdy ruda
podstawiła nogę Uli i ta wyładowała na podłogę z sałatką i łososiem. Klienci
byli wściekli, a właściciel szczególnie. Nim zdążył ją zwolnić sama oznajmiła, że
odchodzi. Żwawym krokiem ruszyła w stronę przystanku, ale nagle przypomniała
sobie o niewykupionej recepty dla synka kuzynki. Niestety apteki nie było w pobliżu.
Zrezygnowana udała się jednak na przystanek postanowiła wpaść na chwilę do
szpitala ,a potem do wykupić leki.
*********
Uchyliła niepewnie drzwi i ujrzała śpiącego przyjaciela. W obu jego rękach
tkwiły wenflony z kroplówkami. Podniósł powieki uśmiechnął się delikatnie
widząc Ulę przy jego łóżku. Kobieta z
trudem potrafiła powstrzymać łzy. W nocy śnił się jej ten okropny pożar.
Wiedziała już co było jego przyczyną.
Jeden z strażaków powiedział jej o niesprawnej instalacji i wybuchu
gazu. Na kuchence gazowej przyrządzała
większość potraw.
- Nie płacz. Ciesz się ,że nikt nie zginął i powinnaś porozmawiać z
Markiem - Wyszeptał patrząc jej prosto w oczy. Otarła dłonią łzy i usiadła na
krześle. Pokręciła głową.
- A jak ty się czujesz? Kiedy wychodzisz?- Zmieniła szybko temat. Splotła dłonie na kolanach i spojrzała
aparaturę monitorującą pracę serca a potem podniosła wzrok na przyjaciela.
- Tego jeszcze nie wiem. Na szczęście rany po oparzeniach się goją i jest
duża szansa ,że uniknę przeszczepu. Co prawda zostaną mi na pewno blizny ,ale w
miejscach oparzeń pojawia się już nowy naskórek a to dobry znak. Pielęgniarki
ciągle zmieniają mi opatrunki. Na początku te rany wyglądały paskudnie. Piekło
mnie całe ciało . Smarowali mnie maściami i podawali leki przeciwbólowe. A teraz mów co u ciebie? Jak Betti?
- Przepraszam ,że ostatnio cię nie odwiedzałam. Ale miałam tyle na głowie.
Beatka chodzi do nowej szkoły i znalazła nawet dwie nowe koleżanki. Mnie właśnie zwolnili z restauracji w ,której
pracowałam zaledwie dwa tygodnie.
*********
Kolejka do apteki była bardzo długa a na dworze zapadł już całkowity
mrok. Do apteki co chwilę wchodzili przemoknięci i zmarznięci ludzie. Ula
żałowała ,że nie ma parasolki ani czapki . Nie spodziewała się deszczu
zwłaszcza ,że dzień zapowiadał się pogodny.
Z czego teraz będę
żyła? A chciałam jak najszybciej wyprowadzić się od rodziny. Zapomnieć o
Warszawie i uciec stąd jak najdalej. Gdzie nikt mnie nie znajdzie.
- Słucham panią – Zwróciła się do Uli farmaceutka . Szatynka wyrwana z letargu
dopiero po chwili podała receptę . Kobieta odetchnęła z ulgą gdy wszystkie leki
były. Zapłaciła i ruszyła do drzwi zderzając się z brunetem.
- To znowu ty- syknęła wściekła i wybiegła z apteki. Nie zdążyła udać się jeszcze na przystanek a
przed nią pojawił się Dobrzański.
- Jeśli uciekł ci autobus to nie ma problemu. Mogę cię podwieźć . I tak
nikt w domu na mnie czeka- Rzekł łagodnie patrząc na jej mokre włosy i łzy zaschnięte na policzkach . Jasne światło lamp oświetlało ich sylwetki.
- Nie potrzebuję litości. Daj mi spokój. Nie dręcz mnie i pozwól żyć. Nękanie mnie sprawia ci satysfakcje? Ja już
się nasłuchałam ,że jestem nic nie warta ,głupia , brzydka ,kopciuch ,suka ,dziwka
a nawet wiele gorzej. Więc proszę chociaż ty nic dziś nie mów. Właśnie
straciłam kolejna pracę. Z resztą po co ci to mówię? Dlaczego nic nie mówisz?-
Mówiła próbując zapanować nad drżącym głosem. Puszczały jej nerwy. Nie miała komu się
wyżalić ,wygadać a akurat trafiło na niego. Stał słuchając ją uważnie i miał ochotę zapaść się pod ziemię. Minęło tyle czasu a nadal bolały ją jego słowa . Nie wiedział kto nazwał ją ,, Dziwką' ',był pewny ,że takie słowo nie padło z jego słów pod jej adresem.
- Chodź . Odwiozę cię – Powiedział spokojnie chwytając jej dłoń. Niechętnie
zgodziła się wsiąść z nim do samochodu. Włączył ogrzewanie. Auto wolno sunęło
się po drodze mijając kolejne widoki za oknem. Wycieraczki ledwo nadążały zbierać wodę z zalanych szyb .
- Ula, a właściwie to gdzie ty mieszkasz?
-Na Saskiej Kępie to część położona po prawej stronie Wisły. Część
dzielnicy Praga – Południe – Wyjaśniła nie patrząc na Marka,który był skupiony
na prowadzeniu pojazdu. Nie spostrzegła nawet ,że jadą w zupełnie innym kierunku.
- Ty żartujesz?- Odwrócił się nagle w jej stronę . Zatrzymał się na parkingu przed centrum
handlowym . Zatrzymał samochód i odpiął pasy. Pokręciła głową.
- Nie rozumiem czemu to cię tak dziwi? Mieszkam tam u rodziny.
- Pod jakim numerem mieszkasz?- Zapytał nie czekając na jej odpowiedź kontynuował.
- Moja chora ciotka właśnie tam mieszka i ostatnio często ją odwiedzam.
Nie wiem jak to możliwe ,że się nie widzieliśmy. Ostatnio wpadła też kuzynka
czyli jej córka . Na szczęście bez dzieci ,bo jak to nad nimi trudno zapanować, wszędzie ich pełno. Wynająłem mieszkanie
na Mokotowie i nie jestem zadowolony.
Przyzwyczaiłem się ,że ktoś zawsze jest w domu a teraz? Przychodzę i jest
cisza. Nie umiem gotować to zamawiam jedzenie . Poza tym lepiej odnajduję się w dużych mieszkaniach ,a to mieszkanie nie jest aż tak wielkie w jakim poprzednio
mieszkałem.
- Nie mów ,że marzysz o domu z ogródkiem i basenem- Odparła zaskoczona i spojrzała mu w oczy.
- Czytasz mi w myślach- Uśmiechnął się wpatrując się w jej błękitne oczy ukryte za
okularami . Serce mocniej jej zabiło.
- A twoja narzeczona?- Zapytała przypominając sobie nagle o istnieniu Kaliny. Uśmiech na jego ustach zgasł .
- Narzeczona?- Powtórzył za nią jak echo zdumiony ,bo sam zapomniał ,że ją miał. Nawet rodzice już nie wspominali o jego eks.
Zafundowałaś im spotkanie zupełnie przypadkowe i chyba takie są najlepsze. Początkowo Ula jest zła, ale w miarę upływu czasu nieco łagodnieje. Marek też nie taki obcesowy jak kiedyś i potrafi jednak rozmawiać łagodnie.
OdpowiedzUsuńCzyżby ich krewni byli sąsiadami? I jaki kierunek obrał Marek, czyżby Mokotów, bo że nie jechał na Saską Kępę to pewne.
Ta rozmowa wydaje się niedokończona. Przerwałaś w momencie, gdy sporo rzeczy powinni sobie jeszcze wyjaśnić. Przewidujesz kontynuację? Poza tym Marek albo powinien zmienić kierunek jazdy, albo uda mu się zaprosić Ulę do siebie do domu pod pretekstem wysuszenia ciuchów.
Czekam na dalszą część. Pozdrawiam. :)
Tak to kolejne ich przypadkowe spotkanie.Ula nie jest zadowolona ,że spotkała znów Marka . Tak ich krewni są sąsiadami. Ula nie miała o tym pojęcia ,bo mieszka tam od niedawna. Ta rozmowa się ,, nie wydaje'' ona jest niedokończona. Tak naprawdę to oni nie znają się aż tak dobrze i nie zwierzają. A gdzie pojedzie Dobrzański tego nie powiem. Dziękuję za wpis. Pozdrawiam :)
UsuńDobrzański przemówił ludzkim głosem , coś nowego. Ulka to ma pecha , chce zapomnieć o facecie, a on jest wszędzie. Warszawa jest dużym miastem , a ciągle na siebie wpadają. B.
OdpowiedzUsuńUlkę ostatnio spotykają same przykre rzeczy .Ona po prostu chciałaby mieć spokojne i szczęśliwe życie a trafiając ciągle na Dobrzańskiego jest to niemożliwe ( jak na razie) .( W Uli przypadku dla niej w chwili obecnej pech ,ale potem . . .. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :).
UsuńŚwietny rozdział. Widzę ze zmieniłaś nastawienie Marka do Uli. Jestem ciekawa czy Marek będzie miał kolejna dziewczynę - Paulinę, przed naszą Ulką
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Marek był łagodniejszy w stosunku do Uli ,ale negatywną stronę jeszcze nie raz pokaże. Nie zdradzę czy brunet będzie z kimś ,ale z Pauliną na pewno nie. Dziękuję za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńIdą święta i pomyślałam, że może akcja potoczy się jak w Opowieści wigilijnej i Marek zmieni swoje życie w czasie świąt.( Chociaż sknerą nie jest, ale duch zmarłej dziewczyny może go nawiedzić.)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Marek ma inne plany na święta i zmiany w tym czasie też nie będzie. No sknerą nie jest i nie będzie .Dzięki za wpis. Pozdrawiam :)
UsuńŚwietny rozdział. Coś się zmienia w relacjach Uli i Marka. ;) Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Dzięki!!!Nadszedł czas aby powoli ich relacje zaczęły się zmieniać. Dziękuję za wpis. Pozdrawiam :)
Usuń