Strona Główna

poniedziałek, 25 lipca 2016

,, Oznaki życia'' 26

Po długiej nieobecności nowy rozdział. Wiem ,że udusicie mnie za tą część. Zapraszam do komentowania! Pozdrawiam serdecznie =D.

Marek przepuścił dziewczynę w drzwiach i usiedli na tarasie widowiskowym. Oczy Uli stały się wielkie jak pięciozłotówki. Zakryła usta dłonią aby nie zacząć krzyczeć z radości. Przepełniała ją euforia. Nie spodziewała się czegoś takiego po Dobrzańskim. Nawet nie śniło się jej takie miejsce. Stoły pokryte białymi obrusami. Wysokie szklane wazony , a w nich różowe i białe kwiaty orchidei , a na samej górze małe świeczki. Białe krzesła ,a obok piękny widok na Warszawę.  Usiedli przy stoliku studiując kartę dań. W końcu zdecydowali się na białe wino i penne z kurczakiem ze szpinakiem i sosem śmietankowym. Na deser pannę cottę ,która Uli bardzo smakowała. Podczas spożywania posiłku panowała idealna cisza . Jednak nie była ona przytłaczająca. Zdecydowanie przyjemna, w której można zagłębić się w swoje marzenia . Dziewczyna spojrzała na diamentowy pierścionek. Przy ich stoliku pojawił się elegancko ubrany kelner pytając czy coś jeszcze sobie życzą. Zaprzeczyli kręcąc głowami.  Tu jest jak w bajce. Restauracja, piękna noc ,wino i on. Taki romantyczny ,tajemniczy i czuły. Z oddali usłyszeli wolne dźwięki melodii.
- Zatańczymy?- odezwał się niespodziewanie wyrywając ją z krainy fantazji.
- Jeśli nie boisz się ,że podepczę ci nogi- odparła cicho zagryzając dolną wargę.
- To nie takie trudne- rzekł wyciągając do niej dłoń.
Chwyciła ją i dała się prowadzić. Wolno stawiała kroki starając się ich nie pomylić.  Po chwili tańczyli przytuleni kołysząc się wolno w rytm melodii. Położyła dłoń na jego torsie. Czuła bicie jego serca. Przymknęli powieki upajając się tą chwilą. Tak niesamowitą i niepowtarzalną. Melodia dobiegła końca. Spojrzeli sobie prosto w oczy z miłością. Dotknął jej ust. Delikatnie jak letni powiew wiatru.
- Dzisiejszy wieczór jest wspaniały. Szkoda ,że już się kończy- powiedziała z nutką żalu.
- Wcale nie musi. Przed nami jeszcze noc-rzekł z błyskiem w oczu i szelmowskim uśmiechem.
- A ty tylko o jednym
- Co ja poradzę ,że tak na mnie działasz? – wymruczał jej do ucha aż się zarumieniła.
- Lepiej chodźmy stąd
                      *******
W czasie jazdy samochodem zakochani posyłali sobie ukradkowe spojrzenia ,w których tańczyły wesołe ogniki. Powietrze naładowane było elektrycznością. Po zaparkowaniu przy bramie Marek objął Ulę w pasie i poprowadził do wejścia. Od progu niemal rzucili się na siebie całując żarliwie, zachłannie i gwałtownie. Ich dłonie były wszędzie. Dziewczyna pospiesznie zsunęła marynarkę z jego ramion i zabrała się za rozpinanie koszuli. Utonęła w jego szarych tęczówkach błyszczących niezwykłym blaskiem. Położyła dłoń w miejscu gdzie biło jego serce. Na usta cisnęły się najpiękniejsze słowa o miłości ,lecz oboje nie potrafili ich wypowiedzieć przez suchość w gardle. Ich spojrzenia mówiły znacznie więcej niż jakiekolwiek słowa. Doskonale wiedzieli co do siebie czuli.  Oderwał się od jej miękkich i kuszących ust porywając ją na ramiona. Zarzuciła mu ręce na szyję nie odwracając wzroku od jego twarzy. Przekraczając próg sypialni ułożył ją delikatnie jakby była ze szkła na miękkiej pościeli. Oddalił się wyciągając z tylnej części spodni zapalniczkę. Mimo ,że jakiś czas temu rzucił palenie, a mianowicie parę miesięcy temu .   Zapalił parę świec. Kupił je przed zaręczynami z myślą ,że mogą się przydać. Przy Kalinie ani żadnej innej nigdy o tym nawet nie pomyślał. Jednak Ula była inna i ją kochał. Kobieta ,której nie miał ochoty wyrzucić przez okno gdy za dużo mówiła.  Blade płomyki ognia rozjaśniły półmrok panujący w pomieszczeniu. Przez niezasłonięte zasłonki wpadało lekkie światło księżyca. Pochylił się nad nią i pocałował. Przyciągnęła go  mocno do siebie. Rozkoszowała się smakiem jego aksamitnych ust. Po ciele przebiegł przyjemny dreszcz gdy poczuła jego dłoń wsuwającą się pod sukienkę…
Tej nocy kochali się do utraty tchu. Spragnieni ,nienasyceni i szaleńczo zakochani. Blask świeczek przygasał ,a w powietrzu unosił  zapach topionego wosku i potu rozgrzanych ciał. Dopiero blady świt za oknem utulił ich do snu.
                        ©©©
Niedzielny ranek nastał szybciej niż się spodziewała. Po drugiej stronie łóżka była tylko zmięta pościel . Z uśmiechem na ustach przypomniała sobie wczorajsza noc. Jego dłonie sunące się po jej nagim rozgrzanym ciele. Gorące namiętnie usta całujące niemal każdy skrawek jej skóry. Ich krzyk łączący się w miłosnym uniesieniu. Usiadła na skraju łóżka i narzuciła na ramiona jego koszulę i zerknęła w bok.  Słońce wysoko już wędrowało po nieboskłonie.  Po odświeżającym prysznicu ,który zmył ślady nocy.  Zeszła po schodach czując unoszący się w mieszkaniu aromatyczny zapach świeżo zaparzonej kawy.
- Hej, skarbie- szepnął uwodzicielsko Dobrzański lekko pochylając się nad nią i muskając usta.
Do jej nozdrzy dotarł intensywny zapach wody kolońskiej i szamponu. Zapachu ,który tak kocha. Unikalnego należącego tylko do jej ukochanego.
- Wcześnie wstałeś- zauważyła i wstawiła kubek do ekspresu.
Dochodziła dopiero ósma. Ula usiadła przy stole podpierając podbródek na łokciu i przyglądając się narzeczonemu jak przygotowuje dla niej owsiankę z truskawkami. Postawił przed nią miskę oraz kubek z parującym płynem.
- Ula . . .- spojrzał na nią niepewnie . –Powinniśmy porozmawiać nie uważasz?
- O czym? – spytała zanurzając łyżeczkę w owsiance i wkładając ja do ust.
- O Tobie. O nas . O naszej przyszłości- odparł poważnie przysiadając na krześle naprzeciwko niej .
Podniosła wzrok czekając na dalszy przebiegł rozmowy.
- Znamy się już trochę. Ba! Jesteśmy narzeczeństwem i myślę ,że powinniśmy zrobić kolejny krok- ciągnął niepewnie na nią spoglądając.
- Do czego zmierzasz?- zaciekawiła się zanurzając usta w ciemnym płynie nieco parząc wargi.  Nie przejmując się tym wzięła kolejny łyk.
- Zamieszkajmy razem- wypalił nagle oczekując jej reakcji.
Zakrztusiła  się i musiał poklepać ją po plecach.
- Mówisz poważnie?- nie dowierzała ,a w jej oczach dostrzegł niepewność mieszającą się z radością.
- Jak najbardziej- odparł kładąc dłoń na jej dłoni.
- Kocham cię – posłała mu promienny uśmiech. – Nawet nie wiesz jak bardzo- dodała splatając  ich palce.
- Też cię kocham- odpowiedział brunet
- Wiesz- zaczęła – Muszę jeszcze porozmawiać z rodziną. Betti będzie  prosiła abym tego nie robiła ,a Kuba no cóż. . .nie wiem jak zareaguje.
- Ula masz prawo ułożyć sobie życie . Nie odchodzisz na zawsze. Możesz ich przecież odwiedzać ,kiedy tylko zechcesz.
- Racja. Ale dopiero za tydzień ,bo Beatka ma urodziny i obiecałam ,że upiekę jej tort księżniczki.
- Dobrze. Niech będzie- odparł ponuro
- Nie zgniewaj się – poprosiła podchodząc do niego.
Złożył na jej ustach krótki pocałunek.
                                                      ©©©
Połowa  września przywitała mieszkańców Warszawy niebem pokrytym szarymi chmurami i drobną mżawką. Po południu się deszcz ustał ,ale słońce się nie pojawiło. Dla pewnej dwudziestoczterolatki ten dzień był nowym etapem ,rozdziałem w jej życiu. To właśnie dziś miała przeprowadzić się do narzeczonego. Tydzień temu kupił nowe auto. Czarną Kia Cee’d . Dobrzański uznał ,że czas najwyższy pożegnać swojego srebrnego Lexusa i zakupić coś ,,rodzinnego’’ Choć przy zakupie  kierował się bardziej perspektywą wspólnych dalekich podróży z żoną.

Marek pomógł Uli wnieść kartony i pudła do ich nowego wspólnego domu. Wcześniej zmienili kolorystykę ścian w sypialni i salonie. Kuchni nie zmieniali.  Dokupili też parę niezbędnych rzeczy  w tym również zasłony do sypialni , wielkie małżeńskie łóżko , parę bibelotów ,książek ,kolorowych poduszek  i lustro do łazienki. Mężczyzna uważał ,że to poprzednie jest w porządku ,ale szatynka twierdziła odwrotnie.  Na górze obok sypialni znajdował się wolny pokój. Miał tylko białe ściany i drewniane jasnobrązowe panele.  Ula myślała ,że to będzie idealny pokoik dla ich przyszłego dziecka.  W salonie na parapecie stały teraz doniczki z białymi i różowymi orchideami i pelargonie .  Za to w kuchni znajdowały się zioła. Kupiła je z nadzieją ,że będzie wykorzystywać do różnych potraw .
                            *******
Pod koniec października nieoczekiwanie spadły na nich kłopoty. Aleks popadł w poważne długi. Miał problem ,ale od nikogo nie chciał pomocy. Swoje długi zaczął spłacać z firmowego budżetu. Dobrzański był wściekły dowiadując się o tym. Potem   dwie modelki poszły na macierzyńskie ,a na domiar złego Iza spodziewała się drugiego dziecka. Marek miał dość. Firmy, ludzi ,wszystkiego i to dosłownie . Więcej czasu spędzał w firmie niż z narzeczoną. Musiał  znaleźć dwie nowe modelki dopóki tamte nie wrócą z macierzyńskiego. Dodatkowo Pshemko umyślił sobie wystartować z kolekcją dla ciężarnych i dziecięcą. Marek nie wyraził zgody na żadną z nich więc od tygodnia projektant nie ruszył z projektami. Wszystko utknęło w martwym punkcie. Ula poparła pomysł Mistrza i nie rozumiał sceptycznego nastawienia narzeczonego. Przecież oni też ,kiedyś będą mieli dzieci ,a przynajmniej ona tak myślała.  Ostro pokłócili się o tą kolekcję ,a do tego doszło zaproszenie na kolacje do jej rodziny. Mężczyzna nie miał zamiaru tam iść. Nie przepadał za jej rodziną ,a szczególnie za głupią młodszą siostrą. Wkrótce potem pogodzili się ,ale było inaczej. Relacje ich ochłodziły się. Albowiem dziewczyna unikała zbliżenia. Wykręcała się zmęczeniem i bólem głowy. Jaka była prawda wiedziała tylko ona. Co sprawiło ,że wyniósł się z sypialni ,a w ciągu dnia milczeli lub powiedzieli zaledwie parę zdawkowych słów. 

Oderwawszy  wzrok od monitora laptopa  ,wstał podchodząc do okna. Rozsunął lekko żaluzję. Ludzie gdzieś śpieszący. Kobieta trzymająca za rękę dziecko. Odszedł od okna. Wszędzie te dzieci- pomyślał gorzko. 
- Marek . . .mogę?- spytała nieśmiało bojąc się spojrzeć mu w oczy.
- No pewnie- odparł uśmiechając się choć to przypominało bardziej grymas.
Zajęła miejsce na kremowej kanapie nerwowo wpatrując w swoje dłonie .
Przysiadł obok niej i chwycił jej dłoń.
- Ulka  - szepnął – O co chodzi? –zaniepokoił się
- Nie wiem jak ci to powiedzieć. To  . . .to trudne- wyjąkała nie podnosząc wzroku.
- Masz na myśli tą durną kolekcje dla ciężarnych na ,którą w końcu się zgodziłem? Na dziecięcą w życiu się nie zgodzę. Nie przekonuj mnie. Gówniarze nie zasługują aby nosić takie ubrania. A zwłaszcza ubierać w takie coś małe wrzeszczące potwory.
Nie zauważyła jak po policzkach spływają jej łzy.
- Powiedziałem coś nie tak? Chodzi o prace?
- To bardziej dotyczy nas- wyszeptała
- Nas? Możesz jaśniej?
Chyba nie chcę odwołać ślubu? Nie. .. to absurd chociaż ostatnio wszystko jest możliwe. A może chce przyznać się do zdrady?
- Marek ja. . .ja. . .- jąkała się nie potrafiąc się wypowiedzieć.
- Mam nadzieję ,że to nic poważnego – przerwał jej. -  Ula dobrze się czujesz?- spytał ,bo nagle zbladła.
- Tak  znaczy niezupełnie
- To idź do lekarza i po problemie – rzucił bez zastanowienia nie podejrzewając tego co chce mu powiedzieć ,a najwyraźniej brakowało jej odwagi.
Cisza dźwięczała im w uszach ,którą przerwał brunet. 
- Powiesz mi do cholery o co chodzi?!- podniósł głos usiadł na biurku zrzucając przez przypadek parę samochodzików na podłogę.
Podniosła się z kanapy chcąc wyjść ,ale podszedł do niej złapał  za dłoń. 

- Kim on jest?- wysyczał przez zaciśnięte zęby , a w oczach pojawiły się dziwne błyski.
- Kto?- w jej głosie było niedowierzanie, a serce niemal podeszło do gardła i zawartość żołądka również.
On chyba nie podejrzewa mnie o zdradę?
- Z kim mnie zdradzasz?!  Jesteś . . .
Uderzyła go w twarz i wybiegła z płaczem z jego gabinetu.

- Boże co się z nami stało? – zadał sobie to pytanie na głos.  Ukrył twarz w dłoniach i był wściekły na siebie. Poniosło go. Ula by mnie nie zdradziła . Chyba ,że kłamała przez cały czas. Tak jak wszystkie... Nie! Ula mnie naprawdę kocha.  To niemożliwe aby zrobiła coś takiego. Te zdjęcia to musi być pomyłka. Tylko skoro mnie nie zdradziła to  . . .Co miało być trudne ? O czym chciała mi powiedzieć? 

                   ****
Ula  po opuszczeniu firmy udała się na bezcelową wędrówkę po parku. Przystanęła przy stawie po ,którym pływały kaczki . Wyciągnęła z torebki suchą bułkę i porwała ją na kawałeczki wrzucając do wody. Dzień nie należał do najcieplejszych. Kolorowe liście zawirowały w powietrzu. Schyliła się po jednego z nich ,który upadł tuz przed jej  stopami. Przyjrzała się dokładnie  miał piękny odcień pomarańczy. Skojarzył się jej z słodkimi owocami. Z żalem pomyślała ,że nie niedługo nastaną ponure i szare dni. Październik się kończył. Za siedem tygodni ślub z Markiem. Wybrali akurat pierwszy dzień świąt. Od zawsze marzyła o założeniu sukni ślubnej w lato ,a wybrała zimę.
- Siedem tygodni niby tak niewiele ,a tak wiele znaczy- powiedziała półszeptem na głos.
Smętnie usiadła na ławce zatapiając się w myślach.  Jak on może snuć przypuszczenia ,że go zdradzam. Nigdy bym tego nie zrobiła. Nie mogłabym. Co teraz będzie? Marek będzie chciał abym usunęła ciążę. Nie zrobię tego. To dziecko to owoc naszej miłości.   – rozmyślała czując zbierające się pod powiekami łzy. Jedna z nich spłynęła wolno po policzku .
                       ********
 - Maciek widziałeś Ulę?  - spytał  prezes wychodząc z gabinetu.
- Nie. Dziesięć minut temu szukała jej Iza – odpowiedział.
- Aha- mruknął cicho i udał się do windy.
Po drodze natknął się na Aleksa
- Szukasz narzeczonej?
- Nie twoja sprawa- burknął brunet naciskając guzik przywołujący windę.
- Tak się składa ,że widziałem ją – rzucił obojętnie
- Gdzie?- odwrócił się w jego stronę po czym wszedł do środka.
Aleks udał się w tym samych kierunku stojąc obok i mierząc go gniewnym spojrzeniem .
- Jakąś godzinę  temu wychodziła z firmy. Dziwię się ,że pozwoliłeś jej pracować po tym jak  dziś rano zemdlała.
- Zemdlała?- zdumiał się Dobrzański
- Pewnie znowu przez ciebie – wysyczał Febo  po czym drzwi bezszelestnie się otworzyły.

Dobrzański już tego nie skomentował wybiegając z firmy. Szukał jej po całym parku ,ale nigdzie jej nie było. W ulubionej kawiarni ani nad Wisłą również. Przeklinał i wyzywał na siebie w myślach. Jestem skończonym idiotą. Może jest chora ,a ja ją  podejrzewałem o zdradę . Nie odbierała telefonów. Zamiast do domu jednak pojechał do rodziców. 

sobota, 2 lipca 2016

,,Oznaki życia'' 25

To nie jest ostatnia część . Słodko-cukierkowy rozdział.   Zapraszam do czytania i komentowania. 
Pozdrawiam  serdecznie :).


Lazurowe niebo nad Warszawą zapowiadało ciepły i piękny dzień. Przez tiulowe firanki przebijały się pierwsze promyki lipcowego słońca. Musnęły twarze zakochanych wtulonych w siebie jak słodkie misie. Cicha melodia z każdą chwilą narastała przerywając ciszę. Przebudziła się wyswobadzając się z jego ramion. Dźwięk  nagle ucichł . Dopiero po momencie dotarło do jej ,że to jego komórka.
Usiadła na łóżku przeczesując szczupłymi palcami długie pasma brązowych  włosów z rudymi refleksami. Do tej pory nie skupiała zbyt wielkiej uwagi na wyglądzie. Jednak odkąd jest z Markiem chciała zadbać o siebie i stać  ładniejsza. Zaczęła zastanawiać się nad wizytą u fryzjera. W końcu tak dawno już nie była. Ubrania  nosiła lepsze niż wtedy gdy poznała Dobrzańskiego, ale przydałoby się parę nowych rzeczy.  Zatopiona w myślach nie zdawała sobie sprawy ,że brunet nie śpi i patrzy na nią z delikatnym uśmiechem na ustach. Odwróciła się i napotkała jego szare tęczówki wpatrzone z miłością. Jej oczy błyszczały szczęściem ,a usta odszukały się  łącząc w czułym pocałunku.
Leżeli naprzeciw  wpatrując się w siebie nawzajem. Nie chcieli przerywać tej chwili niby tak zwyczajnej , a była w niej ukryta magia. Uwielbiali momenty ,które spędzali tylko we dwoje.  Niespodziewanie uderzyła go poduszką ,a on jej oddał. Turlali się po łóżku ,głośno śmiali ,całowali i okładali poduszkami aż leciały pióra. . Musnął jej nos usłany drobnymi piegami i niespodziewanie zaczął ją łaskotać.   Pióra mieli  we włosach ,na ubraniu i pościeli. Nie przejmowali się tym. Nie zachowywali się jak dorośli. Dzieliło ich siedem lat ,ale dla nich to nie miało znaczenia. Mówi się ,że w miłości nie wiek się liczy. Ktoś obserwujący ich z boku mógłby pomyśleć ,że zwariowali.
Po wygłupach w łóżku Ula poszła pierwsza wziąć prysznic. Zdjęła właśnie bieliznę gdy w łazience pojawił się Marek.  W samych ciemnych dżinsach.
- Wyjdź stąd!- pisnęła zakrywając się ręcznikiem. Wyrwał go z jej rąk zamykając w swoich ramionach. Jej policzki zarumieniły się.
- Nadal się mnie wstydzisz?- nie dowierzał .- Nie masz czego. Uwielbiam twoje kobiece kształty. Nie musisz być idealna dla innych. Ważne ,że jesteś idealna dla mnie - ciągnął dalej .
- Naprawdę tak uważasz?- dopytywała patrząc mu prosto w oczy.
- Oczywiście- odparł i  musnął ustami jej czoło. – Dlatego cię kocham – dodał
- Dlaczego?- dopytywała z niewinnym uśmieszkiem.
- Jesteś nieprzewidywalna ,radosna ,mądra i dobrze mi z tobą- odparł łagodnie przyciągając ją do siebie i obejmując w pasie.
Pogładziła z czułością jego czarną czuprynę .
- Kocham cię – szepnęła i odsunęła się mając zamiar wziąć prysznic.  Odwróciła się jednak i spojrzała na bruneta. Zawstydziła się widząc go.  . .Nagiego . Jej oczy stały się nagle wielkie. Prysznic ,ale . . .tak razem? Przecież to takie.. .-przerwała rozmyślanie ,bo poczuła jego usta na swoich...



                                    ©©©©
Mieszała łyżeczką w zimnej już kawie nie mogąc oderwać wzroku od ukochanego próbującego zrobić coś na śniadanie. Wreszcie zrobił zakupy. Nigdy nie jadł śniadań . Nawet będąc z Kaliną ,bo albo śpieszyła się gdzieś to jej nie było. Zamieszkując sam nie zwracał uwagi na to co je. Kupował jedzenie na mieście lub firmowym bufecie. Gotowanie zdecydowanie mu nie szło. Zerkając na Ulę. Kobietę ,którą pokochał całym sercem chciał sprawić przyjemność. Budziła w nim nieodkryte ,nieznane i uśpione uczucia. Tak mocne jak można tylko sobie to wyobrazić. Widząc ją wiedział ,że tak właśnie powinno wyglądać zwyczajne życie. Obawiając ,że omlet może mu nie wyjść ugotował parówki i zrobił proste kanapki z serem  i pomidorem . Postawił przed nią na zielony talerzyk i ułożył parówki ,a na kanapkach z ketchupu narysował serce. Uśmiechnęła się i zrobiła dokładnie to samo. Jedli w ciszy ,ale ona im nie przeszkadzała.
-  Co zrobimy z tak pięknie rozpoczętym dniem?- odezwał się Marek
- Hm… - zastanawiała się patrząc na niepomalowane paznokcie. –  Muszę pojechać do domu i się przebrać. Potem może pojedziemy do Łazienek.
- Świetny pomysł. A wieczorem pójdziemy do teatru na pewną sztukę.
- Do teatru?- zdziwiła się unosząc brew.
- Tak. Chciałem iść na koncert Linkin park* ,ale nie było już biletów . Sebastian dał mi bilety na dzisiejszą komedię w teatrze Kwadrat. Nie jestem przekonany do tej sztuki ,bo tytuł mnie …- uciął na moment widząc ,że oczekuje na odpowiedź kontynuował. - Trochę zniechęca. Kto wymyśla coś tak absurdalnego jak ,,Ślub doskonały’’.
- Wiesz są tacy. Poza tym może to naprawdę dobra komedia ,a kto ją reżyseruję?
- Nie wiem- wzruszył ramionami. – Wiesz co ? Pójdzie i przekonamy się czy faktycznie ten spektakl jest taki dobry i  zabawny.
- Marek tylko ja . . .nie mam w czym iść- powiedziała smutno
- Nie martw się. Poczekaj!
Wybiegł z pomieszczenia , a po minucie wrócił z dużą paczką i wręczył jej.
- Co to?- spytała nie kryjąc zdziwienia .
- Prezent dla ciebie- odpowiedział z tajemniczym uśmieszkiem ukazując swoje dołeczki w policzkach.
- Suknia? – zdumiała się wyciągając piękną niebieską tkaninę . Przytuliła ją do piersi i cmoknęła go w policzek.
- Podoba się?
- Jest cudowna, śliczna- emocjonowała się i pobiegła przymierzyć.
Nie potrafił powstrzymać śmiechu z jej reakcji na zwykłą jego zdaniem sukienkę.
Jednak gdy zobaczył ją po paru minutach zaniemówił. Była taka. . .Brakowało mu słów . Często zastanawiał się jak to się stało ,że zwykła niepozorna dziewczyna w dodatku młodsza zawróciła mu w głowie. Wywróciła życie o sto osiemdziesiąt  stopni. Ona również była zaskoczona widząc go w białej koszuli ,czarnym garniturze i spodniach. Elegancki i przystojny. Hebanowe włosy lekko ułożone choć częściej miał potargane. Ujął jej dłoń i pocałował. Uwielbiała jego drobne,czułe gesty.
                                       ©©©
Zerknął dyskretnie na Ulę . Kasztanowe włosy opadały na ramiona ,a niebieska suknia podkreślała kolor jej oczu. Oglądała spektakl z delikatnym uśmiechem na ustach. Nie potrafił się skupić na sztuce mając ją tak blisko siebie. Wziął jej dłoń i splótł ich palce. Odwróciła głowę w jego stronę. Utonęła w jego błyszczących szarych oczach. Złożył na jej ustach krótki subtelny pocałunek. Promienny uśmiech nie schodził z jej twarzy. Jego wargi były tak zmysłowe ,miękkie ,a jego pocałunki sprawiały jej niesamowitą przyjemność. Spojrzała  z powrotem na scenę nie do końca skupiona na tym co się na niej dzieje. Odpłynęła w marzenia o pięknych chwilach u boku Marka. Martwił ją tylko ten konflikt z Alicją. Mężczyzna w ogóle nie poruszał tego tematu jakby uznając go za tabu.
Sztuka się skończyła. Świadczyły o tym brawa widzów. Podnieśli się z siedzeń i opuścili powoli salę. 
                                               ******
Violetta pomimo ,że wstała zaraz  po wyjściu męża nie poszła do dziecięcego pokoju. Posprzątała mieszkanie ,a Róża siedziała na dywanie  gryząc gryzaczka. Wyżynały się jej ząbki i była marudna. Sebastian powinien wrócić już z pracy ,a go nie było.. Może wpadł odwiedzić Marka? Albo pojechał zrobić zakupy, a tu siedzę jak głupia i czekam. Stasia  posadziła małą na kolana .
  Olszańska zajrzała do dziecięcego pokoiku.. Wróciły wspomnienia gdy sama wybierała ozdoby ,mebelki i tapetę do tego pomieszczenia. Urządziła go w stylu księżniczki. Odkąd dowiedziała się ,że urodzi dziewczynkę.  Pragnęła być dobrą mamą ,ale nie potrafiła odnaleźć ciepłych uczuć w stosunku do małej. Nie była jej obojętna i z każdym dniem próbowała pokonać lęki i obawy.  Zazdrościła mężowi ,że brał ją na ręce i nie obawiał się ,że mu się wyślizgnie ,upadnie i coś się jej stanie. Wciąż czuła się zmęczona i niezrozumiana. Jej ,, Cebulek’’ jak nazywała go na początku ich związku potem narzeczeństwa i w końcu małżeństwa. Po narodzinach Róży wszystko się zmieniło. On zapatrzony tylko w dziecko miała wrażenie ,że zapomniał o niej. Widziała jego próby ratowania tego co jest między nimi. W niej tkwiły wątpliwości czy ich małżeństwo uda się ocalić przed rozpadem.
                                                         ©©©

Pod koniec lipca Ula umówiła się z Markiem na miasto. Obiecał zabrać ją na nocny spacer po Łazienkach. Co prawda raz już tam z nim była ,ale za dnia. Nocą jest inaczej. Światła w oddali ,szum wiatru i woda tworzą romantyczny klimat. Miejsce idealne na zaręczyny-zganiła się szybko za te myśli. Nie rozmawiali jeszcze o przyszłości. Mieszkali też osobno. Za wcześnie na takie plany.
Dzwonek do drzwi zadzwonił pięć po dziesiątej. Nie zdążyła zmyć maseczki. Otworzyła drzwi gdy ją zobaczył lekko się wystraszył . Miała wałki na głowie i zieloną maź na twarzy ,a do tego była tylko w ręczniku.
- To dla ciebie- podał jej bukiet białych róż.
-Poczekasz? Wstawię kwiaty i pójdę się przebrać- oznajmiła szatynka trzymając w dłoniach róże.
Zajął miejsce na kanapie i czekał na nią.  Po schodach zszedł czterolatek trzymając w dłoniach misia. Zauważając Dobrzańskiego podszedł do niego.
-Gdzie ciocia Ulcia?- spytał słabym głosikiem ze smutną miną.
- Poszła się przebrać , a ty dlaczego nie śpisz? – spytał łagodnie
- Boli mnie brzuszek- poskarżył się malec krzywiąc się lekko.  Przysiadł obok Marka na kanapie. Przytulił bardziej do siebie pluszaka ,a w oczach zalśniły łzy.
Szkoda było mu tego małego. Zdziwił się ,bo wcale nie przeszkadzało mu towarzystwo czterolatka.
- Co mu zrobiłeś?- zapytała ostro Ula zjawiając się w salonie.
- Boli- powiedział przez łzy Kubuś.
- Kochanie co cię boli? Powiesz cioci- mówiła bardzo spokojnie i pogładziła go po główce.
- Małego boli brzuch i nie mógł zasnąć- wtrącił Marek
Ula sprawdziła czy dziecko nie ma gorączki po czym udała się do kuchni zaparzyć herbatkę. Po kilku minutach zjawiła się ponownie w salonie.  Pilnowała aby wypił i pomasowała mu brzuszek.  Brunet od czasu do czasu coś mówił . W końcu mały zasnął.
Ula podniosła ostrożnie chłopca ,który poruszył się . Upuścił zabawkę na podłogę. Mężczyzna podszedł do niej. Ostrożnie i niepewnie wziął malca na ręce. Udali się do dziecięcego pokoju. Dziewczyna przykryła Kubę . Patrzyli przez moment jak śpi .
Wymknęli się z pokoju zamykając cicho drzwi.
- Myślę ,że na mnie już pora- powiedział muskając jej usta.
- Kochanie . . .- zwróciła się do niego.
- Hm?
Odwrócił się patrząc jej głęboko w błękitne oczy.
Usłyszeli hałas w kuchni i pobiegli do niej. Beatka stała nad skarbonką i chciała ją właśnie rozbić.
- Betti co ty robisz?
-Chciałam lalkę taką jak ma koleżanka z mojej klasy . Ciocia Monika powiedziała ,że muszę mieć pieniążki więc . . .
- Odłóż to- poprosiła Ula . Ta posłuchała ją i przeniosła wzrok na Marka.
- Ulcia kupisz mi? Proszę ,proszę – błagała ją ,a ta nie miała serca jej odmówić.
- Dobrze , ale Marek idzie z nami
- Ja nie chcę !- krzyknęła i zaplotła ręce na piersi. Pokazała mu język i pobiegła na górę.
- Jutro mieliśmy spędzić dzień sami – w jego głosie słychać było pretensje.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Poza tym jak masz przekonać się do dzieci i je polubić skoro ciągle stronisz od ich towarzystwa.
Westchnął ciężko. Miała rację . Unikał ich , bo tak było łatwiej.
Cieplak przeczytała małej blondynce bajkę i czekała aż ta uśnie. Monika czasem nie wracała na noc ,ale to nie obchodziło Ulę. Zastanawiała się tylko gdzie jest ciotka Benita i Wiktor.
Ula zrobiła malinową herbatę i usiadła obok Marka na kanapie. Dziewczyna namówiła go aby jutro wybrał się z nią ,Beatką i Kubą na zakupy. Niechętnie ,ale zgodził się. Wyszedł z jej mieszkania tuż przed północą . 
                                             *****
Tuż przed pokazem Ula wybrała się do fryzjera podcinając końcówki i pofarbowała na ciemniejszy odcień brązu. Przez kilka dni ćwiczyła chodzenie w szpilkach. Pshemko uparł się aby wyszła na wybieg w sukni ślubnej w dodatku z małą dziewczynką. Trzyletnią córeczką krawcowej Izy.  Zgodziła się z obawy  ,że Mistrz wpadnie w histerię.
Niepewnie weszła na pokaz trzymając za rączkę Kaję . Dziewczynka również miała na sobie białą sukienkę.

 Markowi na ten widok zaparło dech w piersi. Jego ukochana w bieli i z dzieckiem. Pokaz się udał na koniec na wybiegu pojawił się Pshemko z modelkami . Wszyscy bili brawo ,a Helena i Krzysztof obserwowali dyskretnie zakochanych stojących w objęciach. Co prawda Marek  na początku nie był przekonany do tego aby jego dziewczyna założyła biel i brała w tym udział. Nawet się pokłócili i przez cały dzień mijali bez słowa ,a następnego wyjaśnili wszystko i znowu byli szczęśliwi. Widząc ją w białej sukience uświadomił sobie ,że chce spędzić z nią resztę życia i sformalizować jeszcze w tym roku ich związek
- Myślę ,że niedługo Pshemko będzie bardzo zajęty.  A my będzie bawić się na weselu.
- Obyś miał rację. Ula to świetna dziewczyna i bardzo kocha naszego syna. Tylko nie wiem czy Marek dojrzał do małżeństwa i ojcostwa.
- Zobaczymy. My ze ślubem musieliśmy trochę poczekać ,bo nie było świadków . Poza tym czasy inne.
Przerwali konwersacje ,bo poszedł do nich projektant . 
                                      *****                                                              
Nazajutrz wieczorem objęci spacerowali po moście. Przystanął niespodziewanie odsuwając się nieznacznie i klęknął przed nią. Oszołomiona wpatrywała się w ukochanego z błyszczącymi od łez błękitnymi tęczówkami. 
- Jesteś cudowną osobą, z którą chcę iść przez życie. Budzić się co dnia i widzieć twój uśmiech na twarzy. Dzięki tobie zrozumiałem jaki byłem podły . To ty mnie odmieniłaś.
- Czy ty. . .
 - Zostaniesz moją żoną?- padło pytanie z ust mężczyzny. 
Jej serce przyśpieszyło tętno, a usta rozjaśnił promienny uśmiech. 
- O rany! - pisnęła nie mogąc w to uwierzyć. 
To naprawdę się dzieję? To nie sen?
- To znaczy tak?- dopytywał nie odrywając wzroku od jej twarzy. 
Przyjemny chłodny wiaterek owiewał ich twarze. Od wody odbijały się światła latarni. Drzewa w oddali szumiały jakby tworzyły melodię. Bez słów ,bez nut.  Nad nimi piękna gwieździsta noc.  
- Tak ,oczywiście ,że tak !- krzyknęła po chwili. 
Podniósł się z kolan wsuwając na jej palec śliczny diamentowy pierścionek. Przylgnął do jej ust ,a następnie musnął czoło lekko przytulając. Zamknął ją w swoich ramionach ,w których czuła się tak bezpiecznie. 

Linkin Park* – amerykański zespół muzyczny wykonujący szeroko pojętą muzykę rockową. Zespół powstał w 1996 roku w Los Angeles.