Strona Główna

sobota, 20 sierpnia 2016

,, Oznaki życia'' 28

Ostatnio żyłam zdecydowanie życiem poza blogowym. Wstawiam tą część zanim uznam ,że jest bez sensu i usunę. Liczę na szczere komentarze. Pozdrawiam :) 

,, Świat zmienił barwy
Nawet szary zdaje się być ładny
Serce ubrało różowe okulary
Najdelikatniej szeptem tuli’’

Brunet spakował dokumenty do teczki i już miał opuścić stanowisko pracy, gdy komórka zawirowała w kieszeni szarych spodni. Zerknął na wyświetlacz. Szlag by to trafił- zaklął
- Po cholerę dzwonisz?
- Mógłbyś być czasem milszy.
- Dla ciebie?- Prychnął pogardliwie – Nie pamiętasz już, o co mnie oskarżyłaś? Przypomnij sobie!- wrzasnął do telefonu.
- Przepraszam- usłyszał jej stłumiony głos.
- Mam w dupie twoje przeprosiny. Nie dzwoń do mnie. O nic nie proś- rzucił ostro
- Żałuję tego, co zrobiłam, ale czasu nie cofnę. Wiem, że mnie nienawidzisz.
- Omal nie trafiłem przez ciebie za kratki. Za twoje fałszywe oskarżenia i kłamstwa
Nienawidzę ,bo wszystkim nagadałaś ,że wdepnąłem małą pod ten pieprzony samochód. To nie jest moja wina! - mówił podniesionym głosem. – Wiesz, co dowiedziałem się potem?- Zapytał, ale nie oczekiwał od niej odpowiedzi. 
- Nie wiem- wtrąciła niewyraźnie
- Poleciałaś na spotkanie z kochankiem ,a mi podrzuciłaś dziecko. Mówiłem ,że nie mam o nich pojęcia.
- Co z ciebie za człowiek ,który nie potrafi przez nawet godzinkę zająć się dwulatką? Gdybym wiedziała ,że tak to się skoń . . .- urwała z trudem hamując łzy.
Dobrzański przez krótką chwilę milczał. Przypomniał sobie, co inni mówili o niej. A jeśli to prawda? Poczuł jakiś dziwny niepokój.
- A ty faszerujesz się lekami i myślisz ,że to ci pomoże? Pomyślałaś o swojej rodzinie? Alan jest chory ,a Jagoda również cię potrzebuje. Ale ciebie to guzik obchodzi.
- Nie twoja sprawa? Nie masz prawa mnie oceniać. Sam nie jesteś święty. Pewnie zdradzasz tą swoją...
- Nie zdradzam. Zmieniłem się i nie zamierzam być takim gównem jak ty- postawił nacisk na ostatnie słowo.
- Sam nim jesteś- odgryzła się – Życzę ci abyś zdechł
 Nie mógł tego słuchać i wcisnął wściekły czerwoną słuchawkę.

Milewska przechodząca akurat przez korytarz zatrzymała się słysząc dobiegające krzyki z gabinetu prezesa. Maciek podliczał właśnie koszty ile wyniosą dodatki do nowej kolekcji, ale tą czynność przerwała mu zbyt głośna rozmowa Marka z kimś prze telefon. Nie wiedział, kto wyprowadził tak Dobrzańskiego z równowagi, ale miał nadzieję, że nie Ula.
                                                   
Rzucił teczkę na biurko i kłapnął na kanapę próbując się uspokoić. Nie powiedział narzeczonej, o co pokłócił się z kuzynką. Początkowo uznał, że lepiej nie mówić, bo znowu się pokłócą.  Marek nie uznawał Alicji za rodzinę. Pierwsze nieporozumienia pojawiły się, gdy na świat przyszło jej pierwsze dziecko. Pewnego razu poprosiła go o pomoc w opiece. Musiała załatwić jakieś sprawy na mieście. Mirek, z którym była i nadal jest był w tym czasie w pracy. On wtedy nie pracował. Zabrał dwuletnią Aurelię na plac zabaw. Potem zabrał ją na lody każąc małej blondynce spokojnie siedzieć. Kawiarnia znajdowała się niedaleko ulicy.  Nie zwracając uwagi na dziecko prowadził ożywioną rozmowę przez telefon gdy dobiegł go przeraźliwy krzyk. Wokół dziewczynki zebrało się kilka  ludzi ,a  jakaś kobieta coś krzycząca. Aurelia nie ruszała się ,a asfalcie było pełno krwi.  Miała rozciętą głowę ,a strużka czerwonej cieczy spływała jej na policzek. Leżała na boku. Kierowca ,który nie zdążył zahamować gdzieś dzwonił i krzyczał.  Nie wiedział jak to się stało. Zadzwonił spanikowany po Alicję ,która była przerażona i wściekła. Jej jedyne dziecko walczyło o życie ,a on nie wyglądał jakby zbytnio się tym przejął. Po niedługim czasie serce Aurelii przestało bić. Zasnęła na zawsze. Alicja chodziła na terapie i brała coraz więcej depresantów. Od urodzenia trzeciego dziecka na nowo zaczęła pogrążać się w depresji ,a leki mieszać z alkoholem co jest bardzo niebezpieczne. Marek uważał ją za zwykłego śmiecia ,który nie zasługuje na szacunek. Choć zżerały go wyrzuty sumienia ,że pod jego obecność wydarzyła się ta tragedia to zakładał maskę udając ,że go to nie rusza.  Alicja całą winę za tą sytuację zrzuciła na Dobrzańskiego. 
To wydarzenie utwierdziło go w przekonaniu ,że od dzieci powinien trzymać się z daleka. Problem w tym ,że z Ulą całkowicie zapomniał o zabezpieczeniu ,a teraz musiał zmierzyć się z tego konsekwencjami. Nawet nie pytał jej czy stosuje antykoncepcje.
Drzwi się uchyliły i weszła Ula. Niepewnie spojrzała na narzeczonego.  Usiadła obok nie przerywając ciszy, jaka zapadła w pomieszczeniu i między nimi. Bez słowa objął ją ramieniem i złożył pocałunek na jej skroni.
- Marek wiem, że coś cię gryzie – zaczęła z wahaniem  widząc po jego minie, że nie ma ochoty na rozmowę.
- Lepiej chodźmy, bo spóźnimy się na badanie- zmienił prędko temat.
Nie podobało jej się to, że coś przed nią ukrywa, ale z drugiej strony nie chciała na niego naciskać. To mogłoby znacznie pogorszyć ich relacje.
- Marek, jeśli nie chcesz jechać ze mną na to badanie to...
- Chcę – wszedł jej w słowo i natychmiast podniósł się z kanapy znajdując obok niej.
- Naprawdę?- dopytywała patrząc mu w oczy. Nie zauważyła w nich szczerości.
- Tak- przytaknął – Miałem przed chwilą nieprzyjemną rozmowę. Wolałbym o tym nie mówić.

- Mam nadzieję, że kiedyś mi powiesz i nie jest to nic strasznego
Gdybyś znała prawdę nie wiem czy chciałabyś ze mną być.
Po wyjściu z gabinetu Ula nerwowo ściskała w dłoni skrawek papieru. Nie miała powodu do zmartwień ,bo ciąża przebiegała prawidłowo ,ale Marek nie wykazywał żadnego zainteresowania. Przez całe badanie miał kamienną twarz ,a myślami był jakby daleko stąd. Nie podzielał jej entuzjazmu. Coraz mniej go rozumiała. W drodze do domu w ogóle nie poruszali tematu związanego z przyjściem na świat dziecka. Umiejętnie zmieniał temat. Dzisiejsza noc znacznie różniła się od wczorajszej. Czuła ,że on znowu oddala się od niej. Tuż przed snem chciała się przytulić ,ale odsunął ją. Następnego ranka wyszedł jak spała.
                                        ****

- Ulka, co ty wyprawiasz? Schodź z stamtąd. Natychmiast!- Krzyknął przestraszony. Taboret niebezpiecznie się zachwiał. W ułamku sekundy podbiegł do niej po chwili trzymając ją w ramionach i nie chcąc wypuścić.
- Marek...Nie mogę oddychać- wykrztusiła z trudem
- Przepraszam- odparł ze skruchą i rozluźnił uścisk.
- Zawieszałam tylko ozdoby na choinkę – spojrzała mu głęboko w oczy. Zobaczyła w nich strach.
- Nie rób tego więcej- powiedział dziwnym tonem. Jakby był zły, że dwa dni przed Bożym Narodzeniem zawiesza bombki na choinkę.
- Nie będę – obiecała
- Chcesz się połamać przed ślubem?
Bał się o narzeczoną. Ślub z najmniejszymi szczegółami był zaplanowany i nie zamierzał go odwoływać. Poza tym Ula skarżyła się ,że niedługo nie zmieści się w suknię ,którą zaprojektował Pshemko. Markowi obojętne było czy to będzie ta czy inna suknia. Nie oswoił się jeszcze z myślą, że zostanie ojcem. Wciąż do końca to do niego nie docierało. Ciąża ewidentnie zmieniła Ulę. Przemieniła nieśmiałą dziewczynę w pragnącą ciepła i bliskości kobietę. Obudziła się w niej namiętność bardziej niż do tej pory. . Za dwa dni zostanie jego żoną. Nie mógł już doczekać się tego dnia. 
- Powinnaś na siebie uważać- dodał z troską. 
- Wiem. Za rok będziemy już we trójkę.
- Pojutrze będziesz już panią Dobrzańską – zmienił temat
- A’ propos wesela. Załatwiłeś tą salę, o której mówiłam?
- Przyznam, że łatwo nie było, bo mają prawie wszystkie terminy zajęte, ale udało się. Nikt nie zarezerwował tej daty. Miałem ci powiedzieć o tym w ubiegłym tygodniu, ale zapomniałem.
- Kocham cię - posłała mu promienny uśmiech. Odwzajemnił go.
Zbliżył się do niej ujmując jej twarz w dłonie namiętnie pocałował w usta.  Oderwali się od siebie z trudem, ale musieli dokończyć strojenie drzewka. W tym roku w święta akurat przypadał ich ślub, ale następne chcieli spędzić przy wigilijnym stole. Obojgu Boże Narodzenie kojarzyło się z dzieciństwem. Domem przepełnionym miłością, dobrocią i pięknymi zapachami. Marek zapomniał już jak to jest cieszyć się z małych rzeczy i czuć magię świąt. Utrzymując kontakt z Alicją, a potem Darię stał się zupełnie innym człowiekiem.  
                                       *******
Na twarzy Uli malował się lekki niepokój. Wśród nadjeżdżających samochodów wypatrywała narzeczonego. Wszyscy już byli. No prawie. Brakowało pana młodego i świadka. Magda poprawiła córce suknie ślubną, która podwinęła się pod wpływem zimnego i zarówno mocnego podmuchu wiatru. Niebo zasnuły szare chmury i goście obawiali się, że zaraz spadnie deszcz. Choć w radiu zapowiadali nieduże opady śniegu. Wreszcie dostrzegła granatowe auto, które należało do Olszańskiego.
- Ulcia, kiedy zaczynamy?- Niecierpliwiła się Beatka będąc w różowym płaszczyku było jej po prostu zimno.
- Za chwilkę – odparła spokojnie Ula próbując zachować spokój. Bardzo się denerwowała. Dodatkowo wypiła rano tylko sok, bo miała ściśnięty żołądek, a teraz zaczął boleć ją brzuch. Wzięła głębi wdech. Ktoś położył jej dłoń na ramieniu odwróciła się i uśmiechnęła się do Maćka. Ścisnęła mocniej bukiet dostrzegając w końcu Marka. Brunet podszedł do niej i ujął jej dłoń. Patrząc w jego przepełnione miłością oczy zapomniała o niepokoju i strachu, jaki towarzyszył jeszcze kilka minut temu.
- Wyglądasz ślicznie – szepnął jej nim weszli razem do kościoła. Posłała mu promienny uśmiech.
Ciche dźwięki organów rozpoczęły ceremonię ślubną. Po obu stronach ławek stały białe lampiony, a na środku ciągnął się długi czerwony dywan, na, którym porozrzucane zostały białe płatki róż.  Niespodziewanie niedaleko ołtarza stanęła dziewczynką, gdy wszyscy zajęli już miejsca w ławkach. Ksiądz podał jej mikrofon. Dobrzański niepewnie spojrzał na ukochaną wpatrującą się w ośmioletnie dziecko. Nie rozpoznał tej dziewczynki. Matka malej Marlena była dumna z córki. ładnie śpiewała i z nauką nie miała problemu. Ścisnęła bardziej mikrofon unosząc go wyżej i zaczęła śpiewać Alleluja. Błękitne oczy panny młodej zaszkliły się. Po skończeniu śpiewania przekazała mikrofon proboszczowi. Wszyscy byli zachwyceni występem Kornelii. Marek obrzucił przyszłą żonę czułym spojrzeniem i ścisnął bardziej jej dłoń.
                                           ~~~~~~~~~~~~
Ula powtarzając słowa przysięgi za wielebnym nie potrafiła powstrzymać łez szczęścia i drżącego głosu. Markowi też lekko załamał się głos w momencie, gdy nakładał na palec ukochanej złotą obrączkę. W środku wygrawerowane były ich imiona i dzisiejsza data. Wzruszeni spojrzeli sobie w oczy, po czym połączyli usta w czułym pocałunku. Uśmiechnęła się przez łzy nie mogąc uwierzyć, że właśnie została jego żoną. Serce przepełniała radość, a pod sercem rosło ich maleństwo.  
                    *****
Migoczące kolorowe światła odbijały się od śnieżnobiałej sukni. Dzieci puszczały bańki mydlane, a oni kołysali się w rytm spokojnej melodii. Potem zaczęła się szybsza piosenka. Para nowożeńców wirowała po parkiecie, a na koniec pojawił się efekt mgły. Niczym z ich snów. Inny patrząc na nich widzieli, że są dla siebie stworzeni i szaleńczo zakochani.
- Kocham cię- wyszeptał tuż przy jej uchu.- Jesteś najpiękniejszą panną młodą – dodał zmysłowym głosem, od, którego zawsze miękły jej nogi w kolanach.
- A ty najprzystojniejszym panem młodym- odparła z błyskiem w oku. Spojrzał na jej usta i nie mógł się powstrzymać, aby ich nie pocałować.

Zasiedli z powrotem przy pięknie udekorowanym stole. Biało-niebieskie nakrycia. Malutkie kremowe świeczki. Przed nimi na środku stał bukiet białych i różowych kwiatów. Za nimi serce z ich imionami. Podświetlone małymi światełkami. Wszędzie porozstawiane były zapalone świeczki. Na suficie również znajdowały się lampki oraz oświetlenie rozjaśniające te pomieszczenie.  Ula w tym miejscu i najważniejszą dla niej osobą czuła się jak w raju. Jak księżniczka na balu, który wydano specjalnie na jej cześć. Nie sądziła, że tak potoczą się jej losy z Markiem. Niegdyś arogancki, egoistyczny i podły drań, a dziś jej mąż. Znacznie odbiegał od jej wyobrażenia o ideale, ale dla niej nim był. Nie zachowywał się jak wcześniej. Dostrzegała w nim zmianę. Jedyne czego pragnęła to aby ich noc poślubna była niezapomniana i pokochał ich dziecko. 

czwartek, 4 sierpnia 2016

,, Oznaki życia'' 27



,, Pozbierać się jest dziesięć razy trudniej niż rozsypać’ ’S.Collins
Wtuliła twarz w poduszkę tłumiąc szloch. Zaczerwienione oczy świadczyły o nieprzespanej nocy i wylanych łzach. To już trzecia noc gdy nie może zasnąć . Marek próbował z nią porozmawiać ,ale zamykała mu drzwi od sypialni przed nosem. Czuła się zraniona, rozdrażniona i bezradna. Zupełnie nie wiedziała co dalej. Odruchowo położyła dłoń na brzuchu. Wiedziała ,że musi być silna. Nie tylko dla siebie ,ale tego maleństwa. Mimo ,że jej serce kruszyło się niczym szkło. Wspomnienia wciąż jak żywe wyświetlały się w jej głowie. Tęskniła za nim pomimo gorzkich i przykrych słów. Ból przepełniał ,każdą cząstkę jej samej. Po powiekami znów zebrały się łzy ,które bezwiednie spłynęły po bladej twarzy. Niewidzialna siła ściskała gardło . Modliła się o szybki sen aby nie pamiętać złych chwil.
Drzwi gwałtownie się otworzyły.  Stanął w nich brunet z bukietem czerwonych róż. Przyglądał się jej w milczeniu . Nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Położył kwiaty na nocnej szafce. Ula nie drgnęła leżąc nieruchomo.  W środku szalała w niej mieszanka uczuć ,ale nie dała poznać tego po sobie. Bała się jego reakcji gdy pozna prawdę. Czy odnajdzie się on w roli ojca? Bez niego czuła się taka mała w tym ogromnym świecie. On przywrócił jej radość życia i dzięki niemu poznała smak miłości. Odkąd go spotkała wiedziała ,że stanie się on kimś więcej. Ważny dla niej. Nie jak setka ludzi mijanych na ulicy. Nie znaczących ,nie pozostawiających żadnego śladu w jej życiu. Nie zdradziła go i nie miała pojęcia skąd przyszło mu to do głowy. Cisza dźwięczała w uszach. Zapomniała na moment ,że on wciąż jest w sypialni i wpatruje się w jej twarz.
- Ula – zaczął niepewnie przysiadając na brzegu łóżka.
- Wyjdź- zażądała podnosząc się do pozycji siedzącej. Podciągnęła nogi pod brodę i objęła kolana dłońmi. Wzrok zatrzymała na jasnej pościeli.
Brunet nie ruszył się z miejsca . Czuła jego spojrzenie na sobie.
- Wyjdź stąd ! – powtórzyła nieco głośniej
-  Porozmawiajmy
- Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie po tym co od ciebie usłyszałam trzy dni temu. Nienawidzisz dzieci i wiem ,że to się nie zmieni. Chociaż gdy wziąłeś na ręce Kubusia miałam nadzieje ,że. ..Nie ważne. Ty nigdy się nie dorośniesz. Zawsze będziesz Piotrusiem Panem .
- Ula, to nie tak- zaprzeczył gwałtownie
- A jak ? Wytłumacz mi ,bo nie rozumiem. Za ,każdym razem gdy będziesz zły będziesz przelewał swoja złość na mnie? A potem na nasze dziecko?
- Wtedy byłem wściekły na Aleksa – rzekł przeczesując nerwowo włosy.
- To nie tłumaczy twojego zachowania- wtrąciła cicho
- Wiem i przepraszam. Obiecuję ,że to się nie powtórzy – zapewnił gorliwie   - Kocham cię – dodał przysuwając się lekko do niej.
- Owszem . Nie powtórzy ,bo odchodzę. Mam nadzieję ,że nasze dziecko nie wyrośnie na kogoś takiego jak.. .
Dam mu jeszcze czas ,a jeśli nic się nie zmieni będę musiała odejść. 
- Chwila. . .Jakie nasze dziecko? To ty jesteś . . .
- Tak . Jestem w ciąży – odparła spokojnie obserwując jego twarz.
W jego oczach dostrzegła strach i przerażenie.  Zacisnął usta w wąską linie i bez słowa opuścił sypialnie. Została sama. W błękitnych oczach zalśniły łzy. 
~~©©~~
Zrobił dwutakt i wrzucił piłkę do kosza po czym podał  przyjacielowi. Dawno nie grali w koszykówkę. Ostatni raz zanim Olszański dowiedział się ,że zostanie ojcem. Dobrzański nie był dziś w najlepszej kondycji po nieprzespanej nocy. Kanapa w jego gabinecie, nie należała do wygodnych ,a szczególnie do spania na niej. Do domu nie wrócił pragnąć uniknąć poważnej rozmowy z narzeczoną. Wiedział ,że jednak jej nie uniknie. 
- Pudło !- krzyknął Seba
- Jeszcze wygram – odparł pewnie Marek
- Zobaczymy
Piłka odbiła się od obręczy ,ale nie wpadła. Dobrzański zaklął  cicho. Za to Olszański nie miał żadnego problemu by trafić do kosza. Jego rzuty były celne nawet z większej odległości.
 Przyjaciel przyglądał mu się uważnie ,ale nic nie mówił. Wyraźnie było widać ,że bruneta coś męczy. Inaczej nie ciągnął by go tutaj. Na boisko lub salę gimnastyczną chodzili przeważnie aby przy grze pogadać o czymś istotnym.
- Ula jest w ciąży – wypalił kładąc się na brązowej podłodze.
- Co?- spytał zaskoczony Sebastian siadając obok bruneta.
- Będę ojcem- odparł gorzko Dobrzański
- Powiedziała ci?
- Tak.
- To gratuluję,  ale widzę ,że się nie cieszysz.
- Cieszę się jak cholera
- Ja chciałem zostać ojcem ,ale po trzech nieudanych próbach straciłem nadzieję. Jednak Viola nie. A teraz mamy Różę i bardzo ją kochamy. Nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony i córki.
- Chyba nie kazałeś Uli usunąć?- spytał podejrzliwie przestając na moment kozłować piłkę.
Brunet nie odezwał się co tamten pomyślał ,że to prawda.
- Jesteś pojebanym kretynem jak. . .
- Odpierz się. Nic jej nie powiedziałem – warknął chwytając blondyna za koszulkę. – Nic rozumiesz?- warknął gotując się ze złości.  Puścił koszulkę i odsunął się. – Sorry- rzucił i podniósł piłkę wrzucając ją do kosza.
- To nie zmienia faktu ,że. . .- ciągnął dalej Olszański
Brunet spiorunował go wzrokiem ,a ten zamilkł na krótka chwilę po czym zapytał :
- Ale chyba nie myślisz aby Ulę wysłać na skrobankę?
- Nie chcę jej nigdzie wysyłać- rzucił ostro kierując się w stronę drzwi od sali.
- Nie?- w głosie blondyna była nutka zaskoczenia
- Oczywiście ,że nie. Kocham ją i chcę z nią być. Nie wiem jak to będzie, gdy dziecko się urodzi jednakże. . .- urwał szukając odpowiednich słów ,ale w głowie miał pustkę.
Wyszli na zewnątrz siadając na drewnianej ławce. 
- Spójrz- zwrócił się Olszański do przyjaciela wyciągając telefon i pokazując mu zdjęcia. Róża siedząca na kocyku wśród zabawek ,jedząca zupkę ,śpiąca w wózku ,łóżeczku. Dalej były fotografię przestawiające ją w kąpieli ,na spacerze i wiele innych. 
- Ależ ona urosła. Mówi coś?- zainteresował się nagle Dobrzański 
- Po swojemu gaworzy. Śpi w dzień za to w nocy bawi się albo płacze. Viola non stop robi jej zdjęcia. Nie wiem może właśnie odkryła nową pasję. Ostatnio wpadła twoja Ula. Zachwycała się małą i pytała o wszystko ze szczegółami. Żona mi mówiła ,bo oglądałem w tym czasie mecz. 
- Dobra to ja uciekam. 
- A ty dokąd?
Olszański nie uzyskał odpowiedzi ,bo ten już skierował się w stronę   parkingu .
                                           
~~©©~~~
Z całych sił próbowała się nie rozpłakać. Otarła nerwowo rękawem bluzki łzy mimowolnie spływające po policzkach. Czuła ich słony smak gdy zatrzymywały się  na ustach. Wstawiła ciasto do piekarnika i usiadła z kubkiem ziołowej herbaty w dłoniach. Zamyśliła się. Był ranek następnego dnia ,a Marka nadal nie było. Liczyła ,że coś powie gdy pozna prawdę ,a on po prostu wyszedł. Nie zjawiła się dziś w firmie,bo  nie najlepiej się czuła więc została w domu. Obejrzała poranny program kulinarny ,przeczytała parę stron ulubionej książki ,lecz nie umiała się skupić na jej treści.  W końcu postanowiła jednak pojechać do firmy. W pracy nawet się nie widzieli. Wracając autobusem ,bo wstąpiła do sklepu i kupiła składniki niezbędne do upieczenia ciasta Krówki.  W dzieciństwie uwielbiała to ciasto . Potem znalazła przepis w mamy zeszycie i sama zaczęła je piec.  Pieczenie jednak nie pozwoliło ukoić jej nerwów.
- Wszystko w porządku?- zapytał zmartwiony ponieważ zawsze piekła gdy coś było nie tak.
- Jak mogłeś!?-spojrzała na niego oburzona. Jak mógł tak po prostu wyjść .Bez słowa ,a potem wrócić na drugi dzień wieczorem ,bez wyjaśnienia i pytać czy ,,wszystko w porządku?’’Dodatkowo przez trzy dni nie zauważyć nie małego prezentu zaadresowanego do niego?  Położył dłonie na jej ramionach próbując uspokoić ,ale odsunęła się gwałtownie. Stał osłupiały nie mając pojęcia o co jej chodzi. Sięgnęła po pudełko znajdujące się na stoliku i wepchnęła je mu w ręce i wyszła. Stał w osłupieniu do krótkiej chwili usiadł i odwiązując białą wstążkę uchylił wieko. Wziął w dłoń biały album. Na pierwszej stronie  widniał napis. Album maluszka. Na drugiej obrazek misia i data. Dziś jest jeden z wspaniałych dni. Dowiedziałam się ,że pod sercem noszę nowe życie.  Dalej było włożone zdjęcie  USG. Siódmy tydzień kochanego maleństwa. Przeczytał podpis pod wpisem. Narysowany był aniołek i kilka serduszek.    Na dnie pudełka znajdowały się malutkie białe buciki  i kartka złożona na pół. Życie to najpiękniejszy dar. Nie odbieraj  mi go Tatusiu!  

Ula przygotowała to pudełko w tym samym dniu ,w którym w firmie próbowała powiedzieć Markowi o dziecku. Była wtedy tuż po wizycie u lekarza choć wiedziała o ciąży wcześniej robiąc test. A w zasadzie aż pięć. Zabrakło jej odwagi więc wpadła na ten pomysł.  Nie miała tylko pojęcia ,że przez trzy dni  jej narzeczony w ogóle tego nie zauważy. W końcu dowiedział się w innych okolicznościach
                   **********

 Ulka . ..Nie wiem jak to będzie ,ale poradzimy sobie- rzekł dosiadając się i biorąc jej dłoń w swoje dłonie.
- Nie wierzę ci- usłyszał z jej ust ,a z oczu bił chłód ,który go przeraził.
- Ulka. . .
- Wciąż jestem na ciebie zła – powiedziała cicho
- Nieprawda – pokręcił głową
Niespodziewanie posadził ją sobie na kolanach zaskoczona strąciła kubek ,który rozpadł się na drobne kawałeczki. Wyrwała mu się z objęć  i podbiegła do piekarnika. Odetchnęła z ulgą widząc ,że ciasto się nie spaliło.
- A ty mógłbyś tu posprzątać
Niechętnie sprzątnął odłamki porcelany z podłogi. Nakroiła mu ciasta i nic nie mówiąc.
Nieznacznie się do niej zbliżył ,ale automatycznie się odsunęła.
- Wciąż jestem na ciebie zła – przypomniała mu – A i śpisz nadal na kanapie
- Ale . . .
Chciał coś powiedzieć ,ale kobieta uprzedziła go.
- I pozmywaj naczynia mi nie wolno się przemęczać – pozwala mu ironiczny uśmiech. Brunetowi do śmiechu wcale nie było. W co ja się wpakowałem?
- Żartujesz prawda?- zapytał z nadzieją
- Nie marudź tylko weź się do roboty ,bo na jutro też coś się znajdzie
- Ula!- krzyknął ,ale tego już nie słyszała znikając za drzwiami.
                                              ~~©©~~
Mrok otulił pokój niczym czarną peleryną. Zegar na ścianie odmierzał mijany czas. Pod oknem stało łóżeczko. Niemowlę wierzgało rączkami i nóżkami ,a z gardła wydobywał się przeraźliwy płacz. Twarzyczka dziecka stawała się ,z każdą minutą coraz bardziej sina. Próbowało zaczerpnąć tchu bezskutecznie. Nastała złowieszcza cisza. Płacz ustał. Dziecko zasnęło. Po jakimś czasie matka maleństwa wzięła drobne ciało na ręce . Nie oddychało. Spało. Zasnęło na zawsze i niczyj dotyk ni głos go już nie zbudzi. Kobieta odwróciła się napotykając spojrzenie bruneta .Ciemnowłosa odłożyła martwe maleństwo do łóżeczka. Mężczyzna podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Zamknął powieki spod ,których wypłynęło kilka słonych kropel. Przez okno nagle jasne światło ,a w  łóżeczku leży tylko mały pluszowy miś. 
Dziewczyna trzęsąc się siada na łóżku. Serce w piersi wali jakby chciało wyskoczyć. Przyłożyła do niego dłoń próbując się uspokoić. Gwałtownie łapie hausty powietrza. Wyobraźnia uparcie podsuwa jej przed oczy obraz martwego maleńkiego ciałka.  Brunet biegiem udał się do sypialni słysząc krzyk narzeczonej. Natychmiast znalazł się obok niej przytulając ją mocno.
- Obiecaj mi ,że nasze maleństwo . . .
- Skarbie spokojnie. To tylko koszmar ­­  - uspokajał ją głaszcząc czule po  kasztanowych włosach.
- Ale się nie cieszysz ,że będziesz tatą – powiedziała z nutą smutku lekko się  odsuwając .
-  Naprawdę się cieszę – skłamał Marek unikając spojrzenia w jej oczy.
- Powiedz prawdę- powiedziała stanowczo skupiając wzrok na jego twarzy.
- Ok. Boję się . Nie mam zielonego pojęcia jak to będzie- w  głosie bruneta  brzmiała panika .Odważył się spojrzeć w jej błękitne tęczówki.
Mam nadzieję ,że nie urodzi się z autyzmem jak pierwsze dziecko Alicji. 
- Ja też się boję ,ale kocham to dziecko. Nie obrażam sobie ,żeby teraz miałoby go nie być. A ty co byś wolał? Chłopca czy dziewczynkę?
- Szczerze? Spać ,bo jutro muszę wstać – mruknął kładąc się obok niej.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie- szatynka nie dawała za wygraną. Odwrócony był do niej plecami. Dotknęła jego czarnych włosów.
- Zdrowe – odpowiedział i odwrócił się w jej stronę. Pocałował ją w usta i zamknął oczy. – A poza tym to dopiero jedenasty tydzień .
- Koniec dwunastego –poprawiła go- A za dwa tygodnie nasz ślub
- No-przytaknął Dobrzański
- Kochanie. Śpisz?
- Uhm – mruknął sennie
- Jutro pójdziesz ze mną do lekarza- odezwała się cicho
- Co!? – krzyknął rozbudzony
- No . . .pójdziemy . . .
- Mowy nie ma . . .ja .. .mam  . . .dużo pracy
- Praca nie królik nie ucieknie- szepnęła pochylając się nad nim i muskając policzek.
Skąd ona zna takie powiedzenia? Chyba nie od Violetty?
- Ty się na pewno dobrze czujesz?- wolał się upewnić
- Jak najbardziej – odparła przytulając się do niego . Uśmiechnął i pomyślał ,że zasnęła. Mylił się. 
- Marek? 
- Co?
Jej dłoń delikatnie gładziła jego nagi tors. Przysunęła się jeszcze bliżej patrząc mu w oczy. 
- Kochaj się ze mną - wypaliła ,a jego szare oczy stały się wielkie. 
Ktoś podmienił mi narzeczoną. 
Uśmiechnął się figlarnie i wpił się w jej malinowe usta .