,, Pozbierać się jest
dziesięć razy trudniej niż rozsypać’ ’S.Collins
Wtuliła twarz w poduszkę tłumiąc
szloch. Zaczerwienione oczy świadczyły o nieprzespanej nocy i wylanych łzach.
To już trzecia noc gdy nie może zasnąć . Marek próbował z nią porozmawiać ,ale
zamykała mu drzwi od sypialni przed nosem. Czuła się zraniona, rozdrażniona i
bezradna. Zupełnie nie wiedziała co dalej. Odruchowo położyła dłoń na brzuchu.
Wiedziała ,że musi być silna. Nie tylko dla siebie ,ale tego maleństwa. Mimo
,że jej serce kruszyło się niczym szkło. Wspomnienia wciąż jak żywe wyświetlały
się w jej głowie. Tęskniła za nim pomimo gorzkich i przykrych słów. Ból
przepełniał ,każdą cząstkę jej samej. Po powiekami znów zebrały się łzy ,które
bezwiednie spłynęły po bladej twarzy. Niewidzialna siła ściskała gardło .
Modliła się o szybki sen aby nie pamiętać złych chwil.
Drzwi gwałtownie się otworzyły. Stanął w nich brunet z bukietem czerwonych
róż. Przyglądał się jej w milczeniu . Nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
Położył kwiaty na nocnej szafce. Ula nie drgnęła leżąc nieruchomo. W środku szalała w niej mieszanka uczuć ,ale
nie dała poznać tego po sobie. Bała się jego reakcji gdy pozna prawdę. Czy
odnajdzie się on w roli ojca? Bez niego czuła się taka mała w tym ogromnym
świecie. On przywrócił jej radość życia i dzięki niemu poznała smak miłości. Odkąd
go spotkała wiedziała ,że stanie się on kimś więcej. Ważny dla niej. Nie jak
setka ludzi mijanych na ulicy. Nie znaczących ,nie pozostawiających żadnego
śladu w jej życiu. Nie zdradziła go i nie miała pojęcia skąd przyszło mu to do
głowy. Cisza dźwięczała w uszach. Zapomniała na moment ,że on wciąż jest w
sypialni i wpatruje się w jej twarz.
- Ula – zaczął niepewnie przysiadając
na brzegu łóżka.
- Wyjdź- zażądała podnosząc się do
pozycji siedzącej. Podciągnęła nogi pod brodę i objęła kolana dłońmi. Wzrok
zatrzymała na jasnej pościeli.
Brunet nie ruszył się z miejsca . Czuła
jego spojrzenie na sobie.
- Wyjdź stąd ! – powtórzyła nieco
głośniej
- Porozmawiajmy
- Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie po tym
co od ciebie usłyszałam trzy dni temu. Nienawidzisz dzieci i wiem ,że to się
nie zmieni. Chociaż gdy wziąłeś na ręce Kubusia miałam nadzieje ,że. ..Nie
ważne. Ty nigdy się nie dorośniesz. Zawsze będziesz Piotrusiem Panem .
- Ula, to nie tak- zaprzeczył
gwałtownie
- A jak ? Wytłumacz mi ,bo nie
rozumiem. Za ,każdym razem gdy będziesz zły będziesz przelewał swoja złość na
mnie? A potem na nasze dziecko?
- Wtedy byłem wściekły na Aleksa –
rzekł przeczesując nerwowo włosy.
- To nie tłumaczy twojego zachowania-
wtrąciła cicho
- Wiem i przepraszam. Obiecuję ,że to
się nie powtórzy – zapewnił gorliwie -
Kocham cię – dodał przysuwając się lekko do niej.
- Owszem . Nie powtórzy ,bo odchodzę.
Mam nadzieję ,że nasze dziecko nie wyrośnie na kogoś takiego jak.. .
Dam mu jeszcze czas ,a jeśli nic się nie zmieni będę musiała odejść.
Dam mu jeszcze czas ,a jeśli nic się nie zmieni będę musiała odejść.
- Chwila. . .Jakie nasze dziecko? To ty
jesteś . . .
- Tak . Jestem w ciąży – odparła
spokojnie obserwując jego twarz.
W jego oczach dostrzegła strach i
przerażenie. Zacisnął usta w wąską linie
i bez słowa opuścił sypialnie. Została sama. W błękitnych oczach zalśniły
łzy.
~~©©~~
Zrobił dwutakt i wrzucił piłkę do kosza
po czym podał przyjacielowi. Dawno nie
grali w koszykówkę. Ostatni raz zanim Olszański dowiedział się ,że zostanie
ojcem. Dobrzański nie był dziś w najlepszej kondycji po nieprzespanej nocy. Kanapa w jego gabinecie, nie należała do wygodnych ,a szczególnie do spania na niej. Do domu nie wrócił pragnąć uniknąć poważnej rozmowy z narzeczoną. Wiedział ,że jednak jej nie uniknie.
- Pudło !- krzyknął Seba
- Jeszcze wygram – odparł pewnie Marek
- Zobaczymy
Piłka odbiła się od obręczy ,ale nie
wpadła. Dobrzański zaklął cicho. Za to
Olszański nie miał żadnego problemu by trafić do kosza. Jego rzuty były celne
nawet z większej odległości.
Przyjaciel przyglądał mu się uważnie ,ale nic
nie mówił. Wyraźnie było widać ,że bruneta coś męczy. Inaczej nie ciągnął by go
tutaj. Na boisko lub salę gimnastyczną chodzili przeważnie aby przy grze
pogadać o czymś istotnym.
- Ula jest w ciąży – wypalił kładąc się
na brązowej podłodze.
- Co?- spytał zaskoczony Sebastian
siadając obok bruneta.
- Będę ojcem- odparł gorzko Dobrzański
- Powiedziała ci?
- Tak.
- To gratuluję, ale widzę ,że się nie cieszysz.
- Cieszę się jak cholera
- Ja chciałem zostać ojcem ,ale po
trzech nieudanych próbach straciłem nadzieję. Jednak Viola nie. A teraz mamy
Różę i bardzo ją kochamy. Nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony i córki.
- Chyba nie kazałeś Uli usunąć?- spytał
podejrzliwie przestając na moment kozłować piłkę.
Brunet nie odezwał się co tamten
pomyślał ,że to prawda.
- Jesteś pojebanym kretynem jak. . .
- Odpierz się. Nic jej nie powiedziałem
– warknął chwytając blondyna za koszulkę. – Nic rozumiesz?- warknął gotując się
ze złości. Puścił koszulkę i odsunął
się. – Sorry- rzucił i podniósł piłkę wrzucając ją do kosza.
- To nie zmienia faktu ,że. . .-
ciągnął dalej Olszański
Brunet spiorunował go wzrokiem ,a ten
zamilkł na krótka chwilę po czym zapytał :
- Ale chyba nie myślisz aby Ulę wysłać na
skrobankę?
- Nie chcę jej nigdzie wysyłać- rzucił
ostro kierując się w stronę drzwi od sali.
- Nie?- w głosie blondyna była nutka
zaskoczenia
- Oczywiście ,że nie. Kocham ją i chcę
z nią być. Nie wiem jak to będzie, gdy dziecko się urodzi jednakże. . .- urwał
szukając odpowiednich słów ,ale w głowie miał pustkę.
Wyszli na zewnątrz siadając na drewnianej ławce.
- Spójrz- zwrócił się Olszański do przyjaciela wyciągając telefon i pokazując mu zdjęcia. Róża siedząca na kocyku wśród zabawek ,jedząca zupkę ,śpiąca w wózku ,łóżeczku. Dalej były fotografię przestawiające ją w kąpieli ,na spacerze i wiele innych.
- Ależ ona urosła. Mówi coś?- zainteresował się nagle Dobrzański
- Po swojemu gaworzy. Śpi w dzień za to w nocy bawi się albo płacze. Viola non stop robi jej zdjęcia. Nie wiem może właśnie odkryła nową pasję. Ostatnio wpadła twoja Ula. Zachwycała się małą i pytała o wszystko ze szczegółami. Żona mi mówiła ,bo oglądałem w tym czasie mecz.
- Dobra to ja uciekam.
- A ty dokąd?
Olszański nie uzyskał odpowiedzi ,bo ten już skierował się w stronę parkingu .
Wyszli na zewnątrz siadając na drewnianej ławce.
- Spójrz- zwrócił się Olszański do przyjaciela wyciągając telefon i pokazując mu zdjęcia. Róża siedząca na kocyku wśród zabawek ,jedząca zupkę ,śpiąca w wózku ,łóżeczku. Dalej były fotografię przestawiające ją w kąpieli ,na spacerze i wiele innych.
- Ależ ona urosła. Mówi coś?- zainteresował się nagle Dobrzański
- Po swojemu gaworzy. Śpi w dzień za to w nocy bawi się albo płacze. Viola non stop robi jej zdjęcia. Nie wiem może właśnie odkryła nową pasję. Ostatnio wpadła twoja Ula. Zachwycała się małą i pytała o wszystko ze szczegółami. Żona mi mówiła ,bo oglądałem w tym czasie mecz.
- Dobra to ja uciekam.
- A ty dokąd?
Olszański nie uzyskał odpowiedzi ,bo ten już skierował się w stronę parkingu .
~~©©~~~
Z całych sił próbowała się nie
rozpłakać. Otarła nerwowo rękawem bluzki łzy mimowolnie spływające po
policzkach. Czuła ich słony smak gdy zatrzymywały się na ustach. Wstawiła ciasto do piekarnika i
usiadła z kubkiem ziołowej herbaty w dłoniach. Zamyśliła się. Był ranek następnego dnia ,a Marka nadal nie było. Liczyła ,że coś powie gdy pozna prawdę
,a on po prostu wyszedł. Nie zjawiła się dziś w firmie,bo nie najlepiej się czuła więc została w domu. Obejrzała poranny program kulinarny
,przeczytała parę stron ulubionej książki ,lecz nie umiała się skupić na jej
treści. W końcu postanowiła jednak
pojechać do firmy. W pracy nawet się nie widzieli. Wracając autobusem ,bo wstąpiła do sklepu i kupiła składniki
niezbędne do upieczenia ciasta Krówki. W
dzieciństwie uwielbiała to ciasto . Potem znalazła przepis w mamy zeszycie i
sama zaczęła je piec. Pieczenie jednak
nie pozwoliło ukoić jej nerwów.
- Wszystko w porządku?- zapytał
zmartwiony ponieważ zawsze piekła gdy coś było nie tak.
- Jak mogłeś!?-spojrzała na niego
oburzona. Jak mógł tak po prostu wyjść .Bez słowa ,a potem wrócić na drugi
dzień wieczorem ,bez wyjaśnienia i pytać czy ,,wszystko w porządku?’’Dodatkowo przez trzy dni nie zauważyć nie małego prezentu zaadresowanego do niego? Położył dłonie na jej ramionach próbując
uspokoić ,ale odsunęła się gwałtownie. Stał osłupiały nie mając pojęcia o co
jej chodzi. Sięgnęła po pudełko znajdujące się na stoliku i wepchnęła je mu w
ręce i wyszła. Stał w osłupieniu do krótkiej chwili usiadł i odwiązując białą
wstążkę uchylił wieko. Wziął w dłoń biały album. Na pierwszej stronie widniał napis. Album maluszka. Na drugiej obrazek misia i data. Dziś jest jeden z wspaniałych dni. Dowiedziałam się ,że pod sercem noszę nowe życie. Dalej było włożone zdjęcie USG. Siódmy tydzień kochanego maleństwa. Przeczytał podpis pod wpisem. Narysowany był aniołek i kilka serduszek. Na dnie pudełka znajdowały się malutkie białe buciki i kartka złożona na pół. Życie to najpiękniejszy dar. Nie odbieraj mi go Tatusiu!
Ula przygotowała to pudełko w tym samym dniu ,w którym w firmie próbowała powiedzieć Markowi o dziecku. Była wtedy tuż po wizycie u lekarza choć wiedziała o ciąży wcześniej robiąc test. A w zasadzie aż pięć. Zabrakło jej odwagi więc wpadła na ten pomysł. Nie miała tylko pojęcia ,że przez trzy dni jej narzeczony w ogóle tego nie zauważy. W końcu dowiedział się w innych okolicznościach.
Ula przygotowała to pudełko w tym samym dniu ,w którym w firmie próbowała powiedzieć Markowi o dziecku. Była wtedy tuż po wizycie u lekarza choć wiedziała o ciąży wcześniej robiąc test. A w zasadzie aż pięć. Zabrakło jej odwagi więc wpadła na ten pomysł. Nie miała tylko pojęcia ,że przez trzy dni jej narzeczony w ogóle tego nie zauważy. W końcu dowiedział się w innych okolicznościach.
**********
Ulka . ..Nie wiem jak to będzie ,ale poradzimy
sobie- rzekł dosiadając się i biorąc jej dłoń w swoje dłonie.
- Nie wierzę ci- usłyszał z jej ust ,a
z oczu bił chłód ,który go przeraził.
- Ulka. . .
- Wciąż jestem na ciebie zła –
powiedziała cicho
- Nieprawda – pokręcił głową
Niespodziewanie posadził ją sobie na
kolanach zaskoczona strąciła kubek ,który rozpadł się na drobne kawałeczki. Wyrwała
mu się z objęć i podbiegła do
piekarnika. Odetchnęła z ulgą widząc ,że ciasto się nie spaliło.
- A ty mógłbyś tu posprzątać
Niechętnie sprzątnął odłamki porcelany
z podłogi. Nakroiła mu ciasta i nic nie mówiąc.
Nieznacznie się do niej zbliżył ,ale
automatycznie się odsunęła.
- Wciąż jestem na ciebie zła –
przypomniała mu – A i śpisz nadal na kanapie
- Ale . . .
Chciał coś powiedzieć ,ale kobieta
uprzedziła go.
- I pozmywaj naczynia mi nie wolno się
przemęczać – pozwala mu ironiczny uśmiech. Brunetowi do śmiechu wcale nie było.
W co ja się wpakowałem?
- Żartujesz prawda?- zapytał z nadzieją
- Nie marudź tylko weź się do roboty
,bo na jutro też coś się znajdzie
- Ula!- krzyknął ,ale tego już nie
słyszała znikając za drzwiami.
~~©©~~
~~©©~~
Mrok otulił pokój niczym czarną
peleryną. Zegar na ścianie odmierzał mijany czas. Pod oknem stało łóżeczko.
Niemowlę wierzgało rączkami i nóżkami ,a z gardła wydobywał się przeraźliwy
płacz. Twarzyczka dziecka stawała się ,z każdą minutą coraz bardziej sina. Próbowało
zaczerpnąć tchu bezskutecznie. Nastała złowieszcza cisza. Płacz ustał. Dziecko
zasnęło. Po jakimś czasie matka maleństwa wzięła drobne ciało na ręce . Nie
oddychało. Spało. Zasnęło na zawsze i niczyj dotyk ni głos go już nie zbudzi. Kobieta
odwróciła się napotykając spojrzenie bruneta .Ciemnowłosa odłożyła martwe maleństwo
do łóżeczka. Mężczyzna podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Zamknął powieki
spod ,których wypłynęło kilka słonych kropel. Przez okno nagle jasne
światło ,a w łóżeczku leży tylko mały pluszowy miś.
Dziewczyna trzęsąc się siada na łóżku.
Serce w piersi wali jakby chciało wyskoczyć. Przyłożyła do niego dłoń próbując
się uspokoić. Gwałtownie łapie hausty powietrza. Wyobraźnia uparcie podsuwa jej
przed oczy obraz martwego maleńkiego ciałka. Brunet biegiem udał się do sypialni słysząc
krzyk narzeczonej. Natychmiast znalazł się obok niej przytulając ją mocno.
- Obiecaj mi ,że nasze maleństwo . . .
- Skarbie spokojnie. To tylko koszmar - uspokajał ją głaszcząc czule po kasztanowych włosach.
- Ale się nie cieszysz ,że będziesz
tatą – powiedziała z nutą smutku lekko się odsuwając .
- Naprawdę się cieszę – skłamał Marek unikając
spojrzenia w jej oczy.
- Powiedz prawdę- powiedziała stanowczo
skupiając wzrok na jego twarzy.
- Ok. Boję się . Nie mam zielonego pojęcia
jak to będzie- w głosie bruneta brzmiała panika .Odważył się spojrzeć w jej błękitne
tęczówki.
Mam nadzieję ,że nie urodzi się z autyzmem jak pierwsze dziecko Alicji.
Mam nadzieję ,że nie urodzi się z autyzmem jak pierwsze dziecko Alicji.
- Ja też się boję ,ale kocham to
dziecko. Nie obrażam sobie ,żeby teraz miałoby go nie być. A ty co byś wolał?
Chłopca czy dziewczynkę?
- Szczerze? Spać ,bo jutro muszę wstać –
mruknął kładąc się obok niej.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie-
szatynka nie dawała za wygraną. Odwrócony był do niej plecami. Dotknęła jego czarnych włosów.
- Zdrowe – odpowiedział i odwrócił się w
jej stronę. Pocałował ją w usta i zamknął oczy. – A poza tym to dopiero jedenasty tydzień .
- Koniec dwunastego –poprawiła go- A za dwa
tygodnie nasz ślub
- No-przytaknął Dobrzański
- Kochanie. Śpisz?
- Uhm – mruknął sennie
- Jutro pójdziesz ze mną do lekarza-
odezwała się cicho
- Co!? – krzyknął rozbudzony
- No . . .pójdziemy . . .
- Mowy nie ma . . .ja .. .mam . . .dużo pracy
- Praca nie królik nie ucieknie- szepnęła
pochylając się nad nim i muskając policzek.
Skąd ona zna takie powiedzenia? Chyba
nie od Violetty?
- Ty się na pewno dobrze czujesz?- wolał
się upewnić
- Jak najbardziej – odparła przytulając
się do niego . Uśmiechnął i pomyślał ,że zasnęła. Mylił się.
- Marek?
- Co?
Jej dłoń delikatnie gładziła jego nagi tors. Przysunęła się jeszcze bliżej patrząc mu w oczy.
- Kochaj się ze mną - wypaliła ,a jego szare oczy stały się wielkie.
Ktoś podmienił mi narzeczoną.
Uśmiechnął się figlarnie i wpił się w jej malinowe usta .
- Marek?
- Co?
Jej dłoń delikatnie gładziła jego nagi tors. Przysunęła się jeszcze bliżej patrząc mu w oczy.
- Kochaj się ze mną - wypaliła ,a jego szare oczy stały się wielkie.
Ktoś podmienił mi narzeczoną.
Uśmiechnął się figlarnie i wpił się w jej malinowe usta .
Oo jak fajnie że rozdział się pojawił ;) Nareszcie się pogodzili. To może z powodu tego że dziecko Alicji urodziło się martwe , Marek tak nie lubi dzieci. Ale mam nadzieję że gdy ich dziecko się urodzi on je pokocha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Pogodzili ,bo nie chciałam ich rozdzielać. I tak wystarczająco żyli obok siebie. A czy Marek pokocha dziecko o tym wkrótce. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńCieszę się że jest w końcu nowy rozdział bo czekałam na niego niecierpliwie. Może będzie się cieszył z ciąży bo Ulka się zmieni i nie będzie nieśmiała. Czekam na cd. ;)
OdpowiedzUsuńUlka stanie się mniej nieśmiała. No może będzie się cieszył. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńŚwietna część, choć nie ustrzegłaś się błędów. Ich jednak nie będę się czepiać i napiszę coś na temat samej treści, którą dałaś mi do myślenia.
OdpowiedzUsuńMarek chyba przywyka do myśli, że zostanie ojcem. To jest jeszcze trudne dla niego i na pewno minie sporo czasu zanim całkowicie się z tym oswoi. Jeszcze na myśl o dziecku wpada w panikę, jeszcze się boi i nie wiadomo, czy kontaktu z takim maleństwem, czy tego, że nie udźwignie odpowiedzialności. To nie jest nienawiść do dzieci, a wielki strach przed obowiązkami i może jeszcze niepewność, czy podejdzie do wychowania dziecka właściwie. Wykazał zainteresowanie córką Sebastiana. Wcześniej na pewno nie miałoby to miejsca. Powoli zaczynam rozumieć jego postępowanie i te wielkie obawy. Ula też powinna trochę spasować. Ja wiem, że jest teraz nieco rozchwiana emocjonalnie i Marek powinien dać jej wsparcie, ale choć trochę powinna się pochylić nad jego uczuciami i wykazać nieco zrozumienia. Mimo to uważam, że jednak wszystko zmierza we właściwym kierunku i jak dziecko pojawi się na świecie to i Marek zmieni do niego stosunek.
Bardzo podobał mi się ten rozdział i przeczytałam na jednym wdechu. Cierpliwie czekam na kolejny.
Pozdrawiam. :)
Ulka jest rozchwiana emocjonalnie. Poza tym nawet nie próbowała zrozumieć Marka. Skupiła się za bardzo na sobie i dziecku ,a Marek był jakby z boku.Dobrzański ma obawy i ma prawo je mieć . W jego rodzinie rodziły się chore lub martwe dzieci więc stąd też lęk czy to będzie zdrowe no i oczywiście odpowiedzialność za takiego małego człowieka.Ula trochę zbyt bardzo naciska aby od razu zaakceptował tą nową sytuację ,a on potrzebuje po prostu czasu.Wykazał zainteresowanie córka przyjaciela i to jest już krok do przodu. W przeszłości nie było nawet o tym mowy.Dziękuje za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńEhh.. Ulka zachowuje się jak dziecko. Okej, Marek zachował się idiotycznie, ale jak wrócił do domu to Ulka nie powinna była się tak zachowywać. Jest już dorosła i powinna być dojrzała. Dobrze, że Marek w ogóle nie pomyślał o aborcji. Przynajmniej jeden plus dla niego.
OdpowiedzUsuńMusisz zwrócić uwagę na czas w opowiadaniu. Raz piszesz w czasie teraźniejszym, a raz w przeszłym.
Pozdrawiam serdecznie, Andziok :*
I tu się zgodzę. Ulka zachowuję się niedojrzale,a przynajmniej w tym rozdziale. Spowodowane jest to trochę hormonami ,ale też wcześniejszym zachowaniem Marka.Chciała też zwrócić na siebie jego uwagę nie biorąc pod uwagę jego obaw i uczuć.
UsuńZ czasem zaplątałam się przy tym śnie ,bo pisałam to osobno i początkowo miał inaczej wyglądać.
Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
Dobrze, ze się pogodzili choćby ze względu na dziecko.
OdpowiedzUsuńAlicja jeśli pamiętam to kuzynka Marka. Czyżby Marek powiedział coś niemiłego o jej dziecku i o to pokłócili się.
Pozdrawiam miło.
Pogodzili się nie tylko ze względu na dziecko. Zdecydowanie nie o to się pokłócili. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńKiedy cd? ;)
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu.Nadrobię też czytanie innych blogów.
Usuń