Życie
jest bezcennym darem Ula uświadomiła to sobie
usłyszawszy słowa,, nowotwór, białaczka’’. W jej głowie pojawiło się
rak= śmierć. Załamała się. Gotowa była szukać pomocy gdziekolwiek. Przyjaciółka
przeszukiwała Internet w poszukiwaniu dobrej kliniki onkologicznej. Baśka
krytykowała Ulę sądząc ,iż postępuje nierozsądnie nie informując o wszystkim
Dobrzańskiego. Nie pojmowała jej uporu i urażonej dumy.
- Ty
go naprawdę kochałaś czy się tobie zdawało? Synek niby jest dla ciebie
najważniejszy, a zapominasz ,że ma ojca. Nie baw się w super mamuśkę tylko
zadzwoń do Marka. Nie wierzę w bezduszność twojego męża. Pozwól mu pokochać
Mikołajka. Ty też go potrzebujesz- mówiła oskarżycielsko.- Tłamsisz uczucia,
odgradzasz się i mówisz wyłącznie o zdradzie.
-
Baśka nie wtrącaj się. Nie będę żyła pod twoje dyktando. Bronisz go ,a nie znasz
prawdy. Gówno wiesz. Mikołajek jest mój. Facet wymykający się ukradkiem z domu
nie jest godny zaufania. Coś ukrywa. Marek uciekał do kochanki koniec i kropka.
Nie zasłużył na wybaczenie. Co najwyżej na potępienie. Nie jestem zwolenniczką
wybaczania zdrad. Nie należę do typu kobiet ,które przymykają oczy na dramat
,który rozgrywa się w ich życiu. Nie jesteśmy w teatrze ,żebyśmy mogli
powtórzyć daną kwestię , poprosić o kolejną próbę.
-
Gdy przepali się żarówka nie kupujesz od razu nowej lampy ,prawda? Nie kupujesz
też nowego samochodu jeśli stary wymaga zaledwie niewielkiej naprawy- tkwiła
przy swoim.
-
Usiłujesz mi wmówić ,że mam pogodzić się z Markiem?
-
Właśnie. Przeżyliście tyle wartych zapamiętania momentów. Kochacie się. Nie
związaliście się z nowymi osobami. Nie utrudniaj sobie i innym życia. Mikołajek
sporo straci na twojej dumie ,która nie pozwala dopuścić do głosu serca.
Kochasz Marka. Nie zaprzeczaj.
Nie
zaprzeczyła przyznając jednocześnie przyjaciółce rację. Ta z
przedłużającego się milczenia wywnioskowała ,iż podjęła bolesny temat. Ula
ignorowała uwagi i rady Baśki. W sercu pochowała urazy. Pogrzebała też miłość.
Przelała jej część na synka przypominającego jej męża. Skóra zaczęła jej
cierpnąć ,gdy pomyślała o chorobie Mikołajka. W nocy czuwała przy łóżeczku syna
sprawdzając oddech, głaszcząc go po rączce. Zasypiała z głową na przedramieniu.
Budziła przerażona ,że może coś przeoczyć. Moment w którym nagle zatrzyma się
małe serduszko. Poprawiała fartuch ochronny , wypijała nad ranem kawę i na
szybko zjadała pączka pędząc na onkologię. Pielęgniarka z lekarzem prowadzącym
ją nieraz wyrzucali prosząc ,aby pojechała do domu się przespać , wykąpać , coś
zdjęć. Ulegała im prośbą jadąc się odświeżyć i wracała do szpitala nie chcąc
zostawiać synka samego. W trudniejszych momentach Radek lub Baśka siedzieli
przy Mikołaju. Ula odsypiała ,a później odbierała bliźniaki z przedszkola.
Mikołajek
po tygodniach walki nie wracał w dalszym ciągu do zdrowia. Przeszedł kilka
transfuzji krwi. Któregoś dnia Ula z przerażeniem słuchała lekarza zanosząc się
histerycznym płaczem. Po tygodniu na szczęście nastąpiła lekka poprawa. Nie
gorączkował , zniknęły czerwone plamki na rączkach i miał więcej energii.
Rzadziej płakał. Leki ,które mu podawali zaczęły przynosić rezultat. Ula pełna
nadziei czekała na powrót synka do domu. Pragnęła tego najbardziej w świecie.
W
przeddzień wypisu stan zdrowia znów uległ znacznemu pogorszeniu. Dostał
antybiotyk. Ula chodziła po korytarzu w te
i z powrotem. Zdruzgotana zapomniała o zadbaniu o siebie. Kolejne dni
upływały na niepewności. Żyła jak w transie. Drzemała na szpitalnym korytarza
budząc się słysząc co rusz personel medyczny. Przeczytała wszystkie ulotki
znajdujące się na stoliku próbując czymś zająć myśli. Noszone od kilku dni to
samo ubranie nie dawało ciepła. Przyjaciółka przywiozła jej ubrania na
przebranie i coś ulubione ciasto. Ula spojrzała na nie z obrzydzeniem. W
ostatnim czasie tak skurczył się jej żołądek ,iż nie mogła zbyt wiele jeść.
-
Proszę pani- pielęgniarka wręczyła nierozbudzonej Uli paczkę owiniętą w
kolorowy błyszczący papier ze wstążką na środku. Ula posłała jej pytające
spojrzenie. Nikt oprócz Baśki, Radka i jej dzieci nie wiedział gdzie dokładnie
się znajduje. Ojciec wiedział ,ale on nie wysyłał jej przenigdy paczek.
- Przyniosła to taka ruda kobieta i kazała pani przekazać.
- Dziękuję.
Zaskoczona otworzyła wyjmując pudełko i je otworzyła. Na dnie pudła znalazła jeszcze list , rubinową różę i obrączkę w kopercie. Osłupiała wyjęła pośpiesznie złożoną kartkę i zaczęła czytać.
Dobrzański za wszelką cenę chciał dotrzeć do żony. Udał się któryś raz do Rysiowa wiedząc o nieustępliwości Józefa poprosił go ,żeby przekazywał Uli chociaż paczki od niego. Cieplak po argumentacji jaką przestawił Dobrzański zgodził się. Brunet odetchnął z ulgą licząc na jej odpowiedź. Niestety się przeliczył. Odpowiedzi z jej strony brak. Nie zaprzestał jednak swych starań o jej odzyskanie. Bardzo mu na niej zależało i pragnął znów mieć ją u swojego boku.
- Przyniosła to taka ruda kobieta i kazała pani przekazać.
- Dziękuję.
Zaskoczona otworzyła wyjmując pudełko i je otworzyła. Na dnie pudła znalazła jeszcze list , rubinową różę i obrączkę w kopercie. Osłupiała wyjęła pośpiesznie złożoną kartkę i zaczęła czytać.
Dobrzański za wszelką cenę chciał dotrzeć do żony. Udał się któryś raz do Rysiowa wiedząc o nieustępliwości Józefa poprosił go ,żeby przekazywał Uli chociaż paczki od niego. Cieplak po argumentacji jaką przestawił Dobrzański zgodził się. Brunet odetchnął z ulgą licząc na jej odpowiedź. Niestety się przeliczył. Odpowiedzi z jej strony brak. Nie zaprzestał jednak swych starań o jej odzyskanie. Bardzo mu na niej zależało i pragnął znów mieć ją u swojego boku.
Kochana żono
W dniu twojego zniknięcia nastała cisza i czuję jakby mnie
już nie było. Nie doświadczam tych wszystkich pięknych czuć ,które przeżywałem
i odkrywałem tylko przy Tobie. Z domu powstał grobowiec ,a ja umieram ,każdego
dnia wpatrując się jak głupiec w zdjęcie licząc ,że wrócisz. Zatęsknisz i
wybaczysz ,iż nie byłem idealny , nie zdradziłem cię. Nie pamiętam nic z nocy
oprócz ,że ktoś pomógł dostać się mi do hotelowego pokoju. Ulka uwierz proszę i
wróć. Mój dom zawsze będzie twoim… naszym domu. Jeszcze możemy być szczęśliwi…
spróbować ratować miłość ,bo ona wciąż żyje w nas. Kocham cię bardziej niż
możesz to sobie wyobrazić. Jesteś moim kochaniem, szczęściem , niebem i słońcem. Nie umiem pisać poematów ,ale
wiedz ,iż moje serce już zawsze będzie należeć wyłącznie do Ciebie. O jedno Cię
błagam. Nie wznoś pozwu rozwodowego. Uczyń mnie znów szczęśliwym człowiekiem i załóż
ten naszyjnik . Zacznijmy od początku. W małym pudełeczku jest Twoja obrączka.
Jeśli nadal kochasz i tęsknisz równie mocno załóż ją , spakuj się i przyjedź.
Będę czekał . Ps. Twój kochający mąż Marek.
Rozpłakała
się czytając list. Schowała go do kieszeni długiego wełnianego swetra i
podeszła do okna przyglądając się wisiorkowi z serduszkiem. Wsunęła go do
kieszeni i westchnęła ciężko rozdarta między chęć wybaczenia ,a przekonanie ,iż
próbuje ją nakłonić do powrotu zdobywając się na takie banały jak naszyjnik i
kilka przelanych na papier słów. Nie wspominała Baśce o liście znając jej
zdanie i reakcje. Złota obrączka zalśniła w blasku zachodzącego słońca ,gdy
uniosła dłoń. Horyzont pokrywały maleńkie białe obłoczki. Urzeczona patrzyła w
widok za oknem nie dostrzegając obecności lekarki. Zmieniała właśnie wenflon.
Mikołajek rozpłakał się długo się nie uspokajając. Chciała zanucić mu kołysankę
,lecz coś ściskało ją za gardło. W oczach zamigotały łzy.
-
Dobrze się pani czuję? Może kogoś zawołać?- spytała lekarka z zatroskaniem. Ula nie wierzyła w zwykłą
ludzką dobroć. Tak bardzo się zawiodła na wielu ludziach. Wyrzuty sumienia
odbierały jej upragniony wewnętrzny spokój. Była rozdarta. Nie wiedziała w
jakim kierunku podążać ,by nie zatracić się w tym wszystkim czego nie umiała
nazwać. Rozłąkę z rodziną ciężko znosiła. Nie tylko o ojca i rodzeństwo
chodziło. Brakowało jej tak jeszcze osoby w mig odgadującej jej myśli , przy
której czuła się bezpiecznie. Utraciła swój azyl. Odnaleźć go mogła tylko przy
Marku
- Tak, wszystko w porządku- ucięła krótko nie
chcąc zwierzać się lekarce z sercowych rozterek. Sama na rozmyślanie o liście i
małżeństwie nie miała czasu ,bo najważniejsze było teraz dziecko. Jej dziecko.
W szpitalu podała wyłącznie swoje dane. W akcie urodzenia wpisany był ojciec
biologiczny malca ,lecz ona nie zrobiła nawet minimalnego kroku ,aby Marek
poznał prawdę o synu. W Poznaniu czuła się bezpieczna i żyła w przekonaniu ,iż mąż nie odkryje jej tajemnicy.
Ciąża
,trudny poród oraz choroba Mikołajka przeszkodziły w udaniu się do sądu i
złożeniu papierów rozwodowych. Białaczka synka pokrzyżowała jej plany. Tak
uważała ,ale czuła zupełnie inaczej. Szukała jedynie pretekstu ,aby tego nie
robić. Nie składać pozwu.
Nie chciała ,żeby nastąpił całkowity rozpadł ich małżeństwa. Przyrzekła
sobie ,że ona nie przejmie inicjatywy. Czekała na jego ruch. Ta gra była
nierówna. Ponieważ nie zależne od decyzji sądu ktoś by cierpiał. Jedynym
rozsądnym rozwiązaniem mogło być przebaczenie. Zaczęcie od początku.
Zapomnienie dawnych win i skupienie się na ważnych aspektach życia. Uczenia
funkcjonować jak prawdziwa rodzina. Bez zgrzytów, pretensji, żali i
lekceważenia drugiej osoby. Przed nimi otwierała się nowa droga ,którą mogli
wypełnić dobrymi dniami spędzonymi w miłości z zdrowym synkiem ,który miał
szansę wyzdrowieć.
Mama
mówiła jej ,że nie wolno poddawać się bez walki. Zwłaszcza ,gdy stawką jest
życie ,a los prowadzi z nami nierówną grę. Ula zachowała w pamięci słowa nieżyjącej
mamy .
W
snach widywała jej pogodną twarz. Zbierała kwiaty krocząc w długiej sukni po
łące i plotła wianki. Głowę kobiety zdobił wianek z polnych kwiatów. Ula nie
rozpoznawała czy to jej się naprawdę śni czy jest przywróconym wspomnieniem z dzieciństwa
,gdy przynosiła do domu kwiatki ,a mała plotła wianuszki i wsuwała je na jej
gęstą czuprynkę. Miłość do zwierząt, dzieci i kwiatów Ula odziedziczyła po
mamie. Uwielbiała się kimś opiekować , troszczyć.
Często
dopadały ją wyrzuty sumienia ,że niewysłuchana Marka i zraniła go swoim
odejściem. Nie umiała wrócić tam spojrzeć mu w oczy i powiedzieć ,że wierzy w
jego niewinność i dalej kocha.
Zważając
na zły stan zdrowia dziecka nie mogła opuścić miasta. Nie chciała też ściągać
Marka do Poznania. Przeszło jej to przez
myśl jednakże szybko odrzuciła ten pomysł. Wówczas Dobrzański czekał na znak od
Uli. Chodził do specjalisty ,bo miał poważne zaburzenia snu ,które wywoływały u
niego nerwowość w ciągu dnia. Po przepisaniu środków nasennych spał nieco lepiej
,ale wciąż coś było nie tak. Zaczął częściej chodzić do terapeuty. Szukał
porady. Wskazówki w jaki sposób mógłby odzyskać Ulę i jej utracone zaufanie. Po
paru miesiącach bez Uli czuł się beznadziejnie. Strasznie tęsknił. Jeździł do
Rysiowa żebrząc o adres ,ale Józef był nieugięty. Nie zdradził gdzie zaszyła
się jego najstarsza latorośl.
****
Zakradł
się na palcach do pokoju przynosząc bukiet róż i rozsunął zasłony dając trochę
światła poranka do środka. Smugi światła tańczyły po ścianach. Kobieta osłoniła
twarz przed rażącymi promykami słońca i nakryła głowę poduszką.
-
Kochanie , już wpół do ósmy – poinformował cicho Marek ściągając z łóżka
kołdrę.- Za czterdzieści minut mamy wizytę w klinice ,a Mikołajek jeszcze śpi.
- To
go obudź- odrzekła nieuprzejmie odwracając się w drugą stronę.- I Nie przychodź
tu bez pukania- dodała ostro.
-
Ulka – dotknął jej pleców chcąc z nią porozmawiać i dojść do porozumienia.-
Ilekroć ci powtarzam ,że tego nie zrobiłem ty wierzysz w swoje przekonania. -
Postąpiłaś głupio ,Ula- odezwał się ponownie. Nie odwróciła się
trzymając się swych racji.
Powie
,co ma do powiedzenia i sobie pójdzie i da mi spokój. Tylko czy ja serio tego
chcę? Nie wiem.
- Po
pierwsze przychodzisz do mnie po takim czasie i informujesz o chorobie dziecka
o którym nie wiedziałem , bo ty zataiłaś ten fakt przede mną. Mikołajek
jest ciężko chory i potrzebna jest mu
pomoc specjalistów ,a co gdybyś nie zdążyła? Wysłałabyś mi maila ,że nasz syn
umarł? Wiesz jakbym się wtedy czuł? Masz pojęcie ,co znaczy być razem w zdrowiu
i chorobie? Owszem przyjęłaś taką wersję zdarzeń ,która wydawała ci się
najwygodniejsza. Łatwo jest kogoś osądzić i wierzyć w winę drugiej osoby nawet
nie znając wszystkich szczegółów.
- Znam szczegóły. Rozmawiałam z Baśką. Sebastian z tą dziewczyną ukartowali wszystko i chcieli wyłudzić od ciebie pieniądze. Stałeś się łatwym źródłem dochodów. Nie rozumiem postępowania Sebastiana. Zaprzepaszczać tyle lat przyjaźni? Bez sensu. Gdzie on ma rozum? Gdybym ci nie wierzyła nie byłoby mnie tu. Nie jestem tu tylko ze względu na nasze dziecko. Nie przestałeś być nigdy dla mnie ważny- patrzyła teraz wprost na niego. - Pozwól mi się ubrać ,a ja za chwilę zejdę na dół.
- Myślałem ,że zjemy razem.
- Innym razem ,a teraz zostaw mnie samą.
- Wstydzisz się mnie?- spytał mocno zdziwiony.
- Nie. Muszę zebrać myśli. Chcę po prostu zostać w chwilę sama. Uszanuj to.
- Szanuję ,ale odnoszę wrażenie ,że jestem ci zupełnie zbędny.
Spuściła na moment głowę i po czym powiodła wzrokiem po ścianie ze zdjęciami.
Odłożył kwiaty na pościel z ociąganiem podniósł się z łóżka i z miną zbitego psa opuścił jej sypialnie zawiedziony ,iż żona nie chce słuchać jego wyjaśnień.
- Marek to nie tak. Wciąż jesteś dla mnie bardzo ważny zaraz po synku najważniejszy. Kocham was obu.- powiedziała,lecz nie usłyszał. Nie zauważyła jego wyjścia.
Po pięciu minutach zaniósł żonie przygotowane dla niej wcześniej śniadanie. Leżała okryta kołdrą.
- Śpiochu pora na śniadanie- rzekł wesołym tonem.- Nie proś mnie ,abym musiał użyć radykalnych środków.
- Postaw na stoliku, zjem później.
- Później wystygnie i nie będzie dobrze smakować. Ula nie daj się prosić. Zaraz obudzę małego i przygotuję mu coś pysznego do jedzenia.
- Ja to zrobię- sięgnęła po szlafrok okrywając się nim i usiadła na łóżku sięgając po filiżankę z kawą.
- Mmm- zamruczała.- Pyszna. Zapamiętałeś jaką lubię.
- Pamiętam wszystko ,co związane z tobą - uśmiechnął się uroczo i z ognikami w szarych oczach.
- Mikołajkowi sama przygotuję posiłek- zmieniła temat.
- Ja mogę to zrobić- wtrącił Dobrzański.- Powinien mnie bardziej poznać.
- Marek , nie oto chodzi. Mikołaj ma specjalną dietę i muszę się jej ściśle trzymać. - Byłeś dziś u niego?
- Nie ,a co?- z jej twarzy wyczytał niepokój.
- Budzi się zawsze przed siódmą i mnie woła. Po wyjściu ze szpitala nauczył się wychodzić z łóżeczka i mnie szukać po domu.
- Nic nie słyszałem. Przechodziłem obok jego pokoiku ,ale była cisza.
Marek poszedł do pokoju dziecięcego. Wystraszony ukląkł na podłodze sprawdzając czy jego synek oddycha. Leżał bez ruchu na podłodze ,a jasny dywanik zdobiła rubinowa niewielka plama. Krzyk zaniepokoił Ulę. Przybiegła spojrzała na synka i męża i natychmiast sięgnęła po komórkę i wzywając pogotowie.
- Znam szczegóły. Rozmawiałam z Baśką. Sebastian z tą dziewczyną ukartowali wszystko i chcieli wyłudzić od ciebie pieniądze. Stałeś się łatwym źródłem dochodów. Nie rozumiem postępowania Sebastiana. Zaprzepaszczać tyle lat przyjaźni? Bez sensu. Gdzie on ma rozum? Gdybym ci nie wierzyła nie byłoby mnie tu. Nie jestem tu tylko ze względu na nasze dziecko. Nie przestałeś być nigdy dla mnie ważny- patrzyła teraz wprost na niego. - Pozwól mi się ubrać ,a ja za chwilę zejdę na dół.
- Myślałem ,że zjemy razem.
- Innym razem ,a teraz zostaw mnie samą.
- Wstydzisz się mnie?- spytał mocno zdziwiony.
- Nie. Muszę zebrać myśli. Chcę po prostu zostać w chwilę sama. Uszanuj to.
- Szanuję ,ale odnoszę wrażenie ,że jestem ci zupełnie zbędny.
Spuściła na moment głowę i po czym powiodła wzrokiem po ścianie ze zdjęciami.
Odłożył kwiaty na pościel z ociąganiem podniósł się z łóżka i z miną zbitego psa opuścił jej sypialnie zawiedziony ,iż żona nie chce słuchać jego wyjaśnień.
- Marek to nie tak. Wciąż jesteś dla mnie bardzo ważny zaraz po synku najważniejszy. Kocham was obu.- powiedziała,lecz nie usłyszał. Nie zauważyła jego wyjścia.
Po pięciu minutach zaniósł żonie przygotowane dla niej wcześniej śniadanie. Leżała okryta kołdrą.
- Śpiochu pora na śniadanie- rzekł wesołym tonem.- Nie proś mnie ,abym musiał użyć radykalnych środków.
- Postaw na stoliku, zjem później.
- Później wystygnie i nie będzie dobrze smakować. Ula nie daj się prosić. Zaraz obudzę małego i przygotuję mu coś pysznego do jedzenia.
- Ja to zrobię- sięgnęła po szlafrok okrywając się nim i usiadła na łóżku sięgając po filiżankę z kawą.
- Mmm- zamruczała.- Pyszna. Zapamiętałeś jaką lubię.
- Pamiętam wszystko ,co związane z tobą - uśmiechnął się uroczo i z ognikami w szarych oczach.
- Mikołajkowi sama przygotuję posiłek- zmieniła temat.
- Ja mogę to zrobić- wtrącił Dobrzański.- Powinien mnie bardziej poznać.
- Marek , nie oto chodzi. Mikołaj ma specjalną dietę i muszę się jej ściśle trzymać. - Byłeś dziś u niego?
- Nie ,a co?- z jej twarzy wyczytał niepokój.
- Budzi się zawsze przed siódmą i mnie woła. Po wyjściu ze szpitala nauczył się wychodzić z łóżeczka i mnie szukać po domu.
- Nic nie słyszałem. Przechodziłem obok jego pokoiku ,ale była cisza.
Marek poszedł do pokoju dziecięcego. Wystraszony ukląkł na podłodze sprawdzając czy jego synek oddycha. Leżał bez ruchu na podłodze ,a jasny dywanik zdobiła rubinowa niewielka plama. Krzyk zaniepokoił Ulę. Przybiegła spojrzała na synka i męża i natychmiast sięgnęła po komórkę i wzywając pogotowie.
***
Rodzice
chłopca siedząc na korytarzu i czekając na wyniki badań przeżywali jedną z
najgorszych chwil w swoim życiu. Zapłakana Ula zerknęła dyskretnie na Marka. Przyjrzała
się jego profilowi i westchnęła niezauważalnie. Kobieta przerwała panującą między nimi ciszę.
-
Myślisz ,że on z tego wyjdzie ? Raz już zachorował. Spędził w szpitalu większość
czasu. Niedawno lekarze zauważyli znaczną poprawę. Mały wracał do zdrowia.
Chętnie się bawił, dużo śmiał i był pogodnym dzieckiem. Uwierzyłam w jego
powrót do zdrowia ,a ostatnie trzy dni sugerują ,iż jest coraz gorzej i choroba…-
rozpłakała się.
Marek
bez zastanowienia zajął miejsce na krześle obok i objął ją ramieniem.
-
Mikołajek wyzdrowieje. Zrobię wszystko ,co w mojej mocy ,aby tak było. Los nie
może odebrać nam jedynego dziecka ,które oboje bardzo kochamy.
Położyła
dłoń przykrywając jego dłoń i spojrzała z wdzięcznością w oczy.
-
Dziękuję ci ,że tu ze mną jesteś. Bez ciebie nie dałabym rady przechodzić tego
po raz drugi.
- Damy radę , kochanie.
- Kocham cię- wyznała opierając głowę na jego ramieniu. Chwilę później zostali poproszeni przez lekarza do gabinetu.
Ulka wreszcie się przełamała może nie do końca ale tym wyznaniem to już jest coś. Nie rozumiem postępowania seniora Cieplaka owszem mógł ukrywać gdzie jest Ulka ale przecież tu chodziło również o dziecko. Dziecko, które nie dość, że chore to jeszcze nie znało swego ojca.
OdpowiedzUsuńRozumiem pretensje Marka wobec Ulki.
Ale mam nadzieję, że teraz będą już razem, a mały Mikołajek wyzdrowieje.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Ula na nowo otwiera się na miłość. Rozłąka nie wypaliła uczucia tkwiącego w jej sercu.Prowadzi bezustanną walkę w jednej poddała się i zamiast walczyć zdobyła się na wyznanie uczuć. Dzięki temu marek wie ,że ma u niej szanse. Pytanie pozostaje czy w tej drugiej walce ,której ceną jest życie synka , wygrają. Józefa jest dalekie od ideału i wymarzonego teścia. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńŚliczne opowiadanie. Właśnie mnie też zastanawia Józef I jego skrytosc mógł mu powiedzieć albo coś szepnac przecież Marek zna dużo specjalistów a jak nie on to Helena. Dobrzanscy dowiedzą się że mają wnuka? Jak tak to oszaleja że szczęścia 😘😘😘😘💞💖 mam nadzieję że po tym wyznaniu miłości Markowi, Ulka wreszcie otworzy serce ♥ dla niego na oścież I pozwoli Markowi na bycie prawdziwym mężem i ojcem. Tylko żeby Mikołajek wyzdrowial szkoda mi tego szkraba że już walczy o życie od najmłodszych lat. Niech Mikołajek scali swoją rodzinę bo Marek kocha Ulke a Ulka jego 💖❤️💖❤️💞
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej
(kiedy cd?)
Karolka 😘😘😘🤗🤗🎉
Józef informacje o Uli i Mikołajku pozostawił dla siebie ,ale dopadną go wyrzuty sumienia ,gdy dowie się o stanie małego. Marek i Ula nie poddadzą się i dalej zacięcie będą walczyć o synka. Priorytetem stanie się jego powrót do zdrowia. Niesnaski pozostaną z boku.Obojga łączy gorące uczucie ,które w wyniku nieporozumień zostało przyćmione ,a teraz do pełni szczęścia brak im zdrowego dziecka , bo Mikołajek niestety jest bardzo chory i wszystko w rękach lekarzy ,chociaż Marek i Ula nie przestaną szukać pomocy wszędzie gdzie to możliwe i będą się starać nie tracić nadziei ,bo ona umiera przecież ostatnia.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
A początek wpisu był taki optymistyczny. Ula i Marek w miarę pogodzili się a synek zdrowiał. Oby nie było to nic groźnego i wszyscy we trójkę wrócili do domu. Marek dopiero co poznał syna i zaznał ojcostwa i teraz miałby stracić to wszystko. Proszę Cię nie odbieraj mu tego.
OdpowiedzUsuńW samej końcówce zaś optymistyczne jest ostatnie zdanie Uli i to że kocha Marka.
Pozdrawiam miło.
Trudno nazwać tą historię optymistyczną czy chociażby jej część skoro porusza temat śmiertelnie chorego dziecka , które mimo bardzo bardzo młodego wieku musi walczyć o każdy oddech , dzień , miesiąc spędzając więcej czasu w szpitalu niż w domu i dwójce ludzi ,których dopiero białaczka synka zbliżyła do siebie i pozwoliła spojrzeń na niektóre rzeczy z innej perspektywy. Ale należy dopatrywać się światełka w tunelu,bo zdarzają się szczęśliwe zakończenia smutnych początków. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńBardzo poruszająca część. Ula właściwie walczy sama ze sobą, a to chyba najgorsza walka. Jest zestresowana i zrozpaczona chorobą synka a do tego dochodzą jeszcze niezbyt przyjemne rzeczy związane z Markiem. Dlaczego ona od razu przyjęła założenie, że on ją zdradził? Wiem, że wszystko na to wskazywało, ale powinna mieć też odrobinę zaufania do niego i rozważyć opcję, że on jednak jej nie zdradził. Mimo dramatyzmu całej sytuacji Marek zachowuje się wspaniale. Wspiera ją i robi wszystko, by ona mogła zaufać mu ponownie. Oboje walczą o życie synka i mam nadzieję, że mały wyjdzie z tej walki zwycięsko. Nie wiem lub nie pamiętam na jaki rodzaj białaczki choruje dziecko, ale być może Marek mógłby być dawcą szpiku i to uratowałoby małemu życie? To byłby największy dowód jego miłości do synka i być może przekonałby Ulę o najszczerszych intencjach Marka. Przepłakałam ten rozdział, bo walka ich obojga o to dziecko jest po prostu heroiczna i byłoby fatalnie gdyby zakończyła się porażką. Podejrzewam, że w takim przypadku oni nie zeszliby się już nigdy, a Ula całe życie miałaby do Marka żal i pretensje.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Założenie ,że Marek dopuścił się zdrady świadczy o braku zaufania ze strony Uli lub ograniczonym zaufaniu. I faktycznie tak było ,bo bezowocne próby zajścia w ciążę sprawiły ,iż czuła frustrację , znużenie, rozdrażnienie. Skumulowane emocje dały o sobie znać w złym momencie ich życia.Unikali się ,a później było gorzej i wtedy pojawiło się podejrzenie o zdradę ,a następnie Ula w to uwierzyła idąc w zaparte ,iż to jego wina , zdradził ją i koniec. Nie przewidziała ,co wydarzy się w niedalekiej przyszłości. Mikołajek choruje na białaczkę limfatyczną. o leczeniu jeszcze będzie i rokowaniach. Czy choroba chłopczyka rozdzieli czy wręcz przeciwnie na chwilę obecną zdradzić nie mogę. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńKiedy coś dodasz? Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNieco z opóźnieniem właśnie dodałam.
Usuń