Strona Główna

niedziela, 27 maja 2018

,, Zapisane w gwiazdach'' Short story 8/8 Finał.



Kinowa sala wypełniła się błogą ciszą wraz z gasnącymi światłami. Umilkły szepty, ustało szeleszczenie opakowaniem po jedzeniu. Ludzie skupili się na filmie wyświetlanym na wielkim ekranie. Z wielkim zaangażowaniem śledzili losy wymyślonych bohaterów. Na tyłach ktoś obrzucał się popcornem uniemożliwiając innym oglądanie. Mężczyzna w ciemnej kamizelce dyskretnie zwrócił im uwagę. Ula ułożyła głowę na ramieniu Dobrzańskiego. Ogarnęła ją niespodziewanie senność. Marek oderwał wzrok od filmu dotykając czule jej skroni i zakładając kosmyk za ucho.
Moja słodka królewna.
Ula posapywała cichutko uśmiechając się przez sen. Przebudziła wraz z włączeniem świateł i podnoszeniem się ludzi z foteli.
- Zasnęłam? Bardzo cię przepraszam- posłała mu przepraszające spojrzenie.
- Film  niskich lotów. Nie masz czym się przejmować i żałować ,że nie dotrwałaś do zakończenia. Spodziewałem się czegoś lepszego po trzech recenzjach
- Nie warto polegać na opinii innych. Jak widać okazać się może zawodna- podsumowana.- Gdybyś nie czytał nie rozczarowałbyś się- dodała.
- Historia miała wywołać emocje ,a wywołała niesmak- kontynuowała.- Nie ,żebym przepadała za ckliwymi historyjkami- broniła się.
 -Jasne. Przypomnieć ci kto wybierał film?- popatrzył na nią z ukosa.
- To bez znaczenia- rzuciła lekceważąco.- Chodźmy coś przekąsić . Strasznie zgłodniałam i tym razem zdam się na twój gust kochanie.
Uśmiechnął się nieznacznie.
Zjechali po ruchomych schodach dyskutując o planach na najbliższy weekend. W piątek Marek podpisywał intratny kontrakt z Francuską siecią butików. Znalazł świetnego tłumaczkę. Ula nie dawała po sobie poznać ,lecz była zazdrosna. Kobieta o figurze( z początków kariery) Kate Moss brytyjskiej modelki. Marek nie gustował w wieszakach i nic poza Ulą się nie liczyło. Zależało mu na dwóch kobietach, które kochał. Uli i córeczce Zuzi.
- Chińszczyzna, kuchnia Włoska ,Francuska?-  zapytał zatrzymując się pośrodku centrum handlowego złotych tarasów. – Zaszalejmy – stwierdził.
- Chińszczyzna- odparła z przekonaniem.- Weźmy na wynos. Pospacerujemy po starówce? Skorzystajmy ,że Zuzią zajmuje się Ala z moim tatą- spojrzała na nieprzekonanego Marka. Ludzie czasem zerknęli w ich stronę . Dobrzański położył jej ręce na ramionach i namiętnie pocałował. Pocałunek wywołał przyjemne ciepło rozpływające się po ciele.

                        ****

Marek wniósł ciężkie pudła do mieszkania ustawiając je przy krętych schodach prowadzących na górę do sypialni i dziecięcego pokoiku. Odsapnął chwilę i wrócił po następne pudła ,w których były szklane naczynia. Część rzeczy Uli przywieźli dwa dni temu . Po rozpakowaniu walizki kobieta poukładała ubrania na przygotowanych przez Marka półkach w szafie w sypialni uśmiechając się do niego z wdzięcznością ,że pomyślał o wszystkim uwzględniając w to wolne miejsce w łazience na jej kosmetyki i garderobę całą do jej dyspozycji. Oprowadził ją po mieszkaniu podczas snu Zuzi w dziecięcym pokoiku. Dodatki wybierali przyjaciele ,a ubranka i maskotki kupili dziadkowie szczęśliwi dowiadując się o wnuczce. Krzysztof podszedł do tego z sceptycznie. Przełknął fakt ,iż został dziadkiem ,ale miał żal o tak późne poinformowanie go o tym. Helena zaś szybko oswoiła się z nową sytuacją i rozpoczęła maraton po sklepach w celu znalezienia akcesoria dla niemowląt. Dobrzański zaprosił rodziców na niedzielną kolację. Nie napomknął jeszcze o tym ukochanej licząc ,że się ucieszy i nie będzie się nadmiernie stresować wizytą przyszłych teściów. W planach miał pojąć ją za żonę. Zdając sobie sprawę jakim skarbem i szczęściem mieć ją blisko siebie i z dumą mógł patrzeć na córeczkę poznającą świat.  Wizje Marka wybiegały daleko w przyszłość. Marzył o wspólnych spacerach po plaży, wyjazdach w ustronne miejsca, o podróży w tropiki z małżonką ,gdy dzieci podrosną i się nieco usamodzielnią. Nie zamierzał poprzestać na jednym. Sam był jedynakiem i żałował ,że nie ma brata z którą mógłby dzielić na przykład pasje do motoryzacji lub młodszej siostry ,której robiłby psikusy i miałby przed kim uchodzić za dojrzalszego ,mądrzejszego ,co niekoniecznie oznaczałaby ,że jest taki w istocie.
 Nowoczesny styl , luksusowe przestronne wnętrze  mimo  surowego stanu robiło na kobiecie imponujące wrażenie. Nie przywykła do bogactwa i w tak ogromnym domu czuła się trochę zagubiona. Skrycie wierząc jednak ,że w krótkim czasie przywyknie do wygody i poczuje się tu jak w rodzinnym domu. Rano dokupili kilka drobiazgów oraz tapety ponieważ Uli nie przypadł do gustu kolor ećri w sypialni. Zasugerowała Markowi położenie tapety. Namawiał ją na zwykłe przemalowanie ściany. Po zastanowieniu przystał na jej propozycję. Przekonały go zdjęcia w Internecie . Zadecydowała o kolorze i wyborze nie dając Markowi wyboru.
W rogu postawił doniczkę z hibiskusem tuż przy oknie. Szare firanki zastąpiły białe wijące się do lakierowanej jasnej podłogi. W sypialni znajdowały się drugie drzwi prowadzące do garderoby. Naprzeciwko pomieszczenia był pokoik Zuzanny.  Kobieta po cichutku wślizgnęła się do pokoju przeczesując ręką malutkiej ciemne włoski , pochylając się nad nią szepcząc pieszczotliwie i poprawiając zasłonkę.
- Jutro pojedziemy po resztę twoich rzeczy- oznajmił Dobrzański przystając zza plecami ukochanej. Położył dłonie na jej ramiona zanurzając nos w jej pachnących włosach. Przytulił się do jej pleców spoglądając na śpiące niemowlę.
- Nie ma pośpiechu. Zabiorę je w sobotę. Obiecaliśmy wpaść do Rysiowa i wstąpić na cmentarz  na groby dziadków. Przed Wielkanocą nie wyrobiliśmy się. Babcia kochała jaskry. Dziadek zrywał je dla niej mówiąc ,że jest jego słońcem. ,, Słoneczko’’ tak ją nazywał ,gdy zostawali sami. Mama opowiadała mi tą historię wielokrotnie. W piwnicy musiał zapodziać się album z fotografiami babcia Antoniny i wujka Franciszka. Zdjęcia mamy ze ślubu ,moich chrzcin ,pierwszej komunii ma tata. Po jej śmierci zamknął się w sobie, on nadal za nią tęskni.
- Opowiadałaś mi o  mamie. Żałuję ,że nie jej nie poznałem. Mieć taką teściową to prawdziwy skarb. Ty jesteś moim skarbem- zakończył Obejmując ją swymi ramionami. W nich czuła się jak w schronie. Były jej azylem.
- Traktowałam cię z rezerwą. Nie zawiadomiłam o narodzinach córeczki starannie ukrywając ten fakt. Kryłam się z uczuciami , chowałam głowę w piasek. Nie zauważałam u ciebie zmiany.
- Nie wypominajmy sobie przeszłości. Wyznanie uczuć do najprostszych nie należy. Nie raz już próbowałem…- otoczył ja ramionami wbijając wzrok w jej błyszczące  niebieskie tęczówki. W powietrzu unosiły się niewypowiedziane słowa. Nie potrafiła ująć w słowa tego ,co czuła w danej chwili. Serce biło o wiele szybciej niż zwykle.
Zetknięcie ich warg trwałoby dłużej gdyby nie płacz dziecka dobiegającego z dziecięcego pokoiku. Bez słów ustalili ,że to on pójdzie do Zuzi.
Pierwszy raz przekraczając próg domu nie wiedziała czego się spodziewać. Niespodzianka okazała się być urządzonym pokoikiem dla małej i romantyczną kolacją przygotowaną przez Dobrzańskiego. Oczarowana nakrytym stołem, sałatką i pieczenią zasiadła do kolacji. Niestety jedzenie trochę wystygło.
- Wyśmienite gdzie nauczyłeś się tak gotować ?
- Z książek kucharskich. Cieszę ,że ci smakuję. Wiesz ,że dziś jest nasza rocznica?
- Rocznica….?
- Pierwszego spotkania.
- Marek ty pamiętasz takie rzeczy?- z szerokim uśmiechem i niedowierzaniem przeniosła na niego spojrzenie błękitnych oczu.
- Tak, moje najpiękniejsze szczęście- ucałował jej dłoń.- Wcinaj ,bo znów wystygnie.
- Marek chcesz mnie utuczyć?- uśmiechnęła się  zniżając głos do szeptu. Kokietowała go i uwodziła  pięknym spojrzeniem. Zamiast jeść spoglądał na nią.
Po kolacji zaśmiewali się z filmu oglądanego na kanapie. Przytuliła się do niego w pewnym momencie odpinając guziki od koszuli. Usadowił ją sobie na kolanach wyłączając telewizor ,a dalsza część wieczoru upłynęła im równie przyjemnie zaczynająca się w salonie przed telewizorem ,a kończąca się w sypialni.  
Czuły, troskliwy, rodzinny i zaangażowany w pracę taki właśnie był Marek Dobrzański. Ula postrzegała go inaczej ,ale z czasem uświadomiła sobie, że bez niego czekałyby ją szare dni pozbawione sensu i wieczną tęsknotą. Z bawidamka zmienił się w porządnego faceta umiejącego zadbać o rodzinę.

                       ****


Pokaz jesiennej kolekcji przyczynił się do zniknięcia w zastraszającym tempie nowych ubrań. W magazynach ,co prawda zalegały jeszcze rzeczy ze strach kolekcji Pshemko ,ale po głowie Uli chodziło kilka pomysłów. Podzieliła nimi z Markiem. Córeczka Dobrzańskich była częstym gościem w firmie. Projektant chętnie tworzył  dziecięce ubrania ,które trafiały do butików także poza Warszawą. Ula stroiła małą zachwycona kreacjami otrzymanymi od mistrza.
Ukoronowaniem pokazu był występ taneczno- muzyczny młodych artystek ze szkoły tańca. Krzysztof z Heleną poparli ten pomysł. Szczerze byli zachwyceni utalentowaną młodzieżą ,a dla Pshemko stali się źródłem nowej inspiracji. Marek na koniec podziękował wszystkim za przybycie ,a Ula dostała ogromny bukiet kwiatów. Ze wzruszeniem dziękowała za przybycie na pokaz , za wysiłek włożony w jego przygotowanie , za występ ,a także osobie odpowiedzialnej za dodatki i pozostałym zaangażowanych przy widowisku.
Dziadkowie wzięli małą do siebie ,a Marek po bankiecie na którym nie tknął alkoholu czekał na nią przy aucie. Podeszła niepewnym krokiem z zaciekawionym wyrazem twarzy.
- W palmiarni czeka niespodzianka – oznajmił przerywając ciszę.
Poczuła pokusę wypytania go o szczegóły. Jego twarz wydawała się być poważna i surowa. W samochodzie patrzyła uważnie przed siebie rozmyślając nad powodem dziwnego i tajemniczego zachowania Marka.
Po kilkunastu minutach bez korków dojechali na miejsce. Nieoświetlone więc trudno było jej stwierdzić gdzie się znajdują. Ostrożnie wysiadła ,a on otoczył ją czule ramieniem i poprowadził do oświetlonego budynku. W środku znajdowała się jedna osoba w ciemnej marynarce z przygładzonymi brązowymi włosami. Wszędzie znajdowały się zapalone świeczki. Mężczyzna odszedł na bok z Markiem. Porozmawiali chwilkę po czym szatyn się ulotnił ,a Marek wyjął z zarośli kwiaty i klęknął.

- Jesteś mą nadzieją na lepsze jutro, tęczą po burzy, słońcem. Nie umiem cytować znanych ludzi ,ani układać wierszy ,ale wiedz że zawsze będę cię kochał i nie zmieni tego upływ czasu zazwyczaj nie działający na naszą korzyść to nic się nie zmieni. 
- W moim sercu też zawsze będziesz ty i nigdy nie przestanę cię kochać. 
 Jesteś mym słońcem rozjaśniającym ,każdy dzień, deszczem przynoszącym orzeźwienie. głupotą byłoby zrezygnować z szansy jaką daję los na słodkie życie. 
 Obierając zły kierunek  straciła czujność, pielęgnowała w sobie uczucie nienawiści do ojca swojego dziecka. Czas niepewności, zawieszenia minął i nastały spokojne dni. 
- Zostaniesz moją żoną?- Jego szare oczy spoczęły na jej twarzy oświetlonym blaskiem świec.
-  Pragnęłam być kochana i ty spełniłeś to marzenie. kocham cię do szaleństwa i nie wyobrażam sobie nic innego jak powiedzieć ,,tak’’.- wpadła w jego ramiona czując jak ze wzruszenia płyną jej łzy po policzkach. Scałował je i przywarł do jej warg. Odtąd śliczny pierścionek z małym oczkiem zdobył jej dłoń.

                                 ***
Wiatr przyjemnie owiewał ich twarze ,a księżyc zanurzał się w ciemnym toni Wisły. Leżeli na kocu wpatrując się w gwieździste niebo z nostalgią wracając do młodzieńczych lat od momentu poznania ,aż do stanięcia na ślubnym kobiercu. Zuzia skończyła dziewięć lat i marzyła o zostaniu pianistką. Rodzice próbowali jej wybić ten pomysł z głowy. Marek zawoził ją na lekcje baletu, gry na pianinie, gitarze i basen. Mała była strasznie ambitna i uparta. Dziadkowie namawiali młodych na drugie dziecko ,ale najpierw oboje skupili się na rozwoju osobistym i karierze ,a później nie mieli szczęścia. Ale któregoś dnia Ula oznajmiła Markowi radosną nowinę. 
- Jestem w ciąży- oznajmiła ,a Marek z radości podniósł ją i zakręcił ,a następnie przycisnął usta do jej słodkich warg.
 Byliśmy sobie pisani. Tak miało być. 
Dziewczynka usłyszawszy o rodzeństwie przyjęła bez emocji.Powiedzieli jej dopiero ,gdy minął pierwszy trymestr. Wcześniej ukrywali ten fakt mimo ,że łatwo nie było. Ulę dręczyły mdłości ,ale znalazła się też w grupie szczęśliwców,którym nie dokuczają straszne wymioty czy bóle głowy oraz inne objawy. Ula odczuwała jedynie zmęczenie i lekkie mdłości. Po rozmowie z mamą przytuliła ją i ucieszyła się,że będzie miała siostrę albo brata. 
- Kocham cię mamo- wyszeptała wtulając się w nią.- Ale nie będę musiała dzielić z nim albo nią pokoju?- zapytała z obawą.
- Oczywiście ,że nie skarbie. Twoja siostrzyczka albo braciszek będzie mieć swój pokoik ,choć na początku pewnie będzie spał lub spała w naszej sypialni.
- To dobrze- westchnęła z ulgą.
- Kochanie, już jestem!- krzyknął Dobrzański wchodząc do mieszkania.
Zuza uściskała tatę wracającego z Krakowskich targów mody , a Ula ucałowała męża. Strasznie się za nim stęskniła podczas jego nieobecności ,gdy był na targach i przez większość czasu miał wyłączony telefon. Bardzo ucieszyła się widok męża przywożącego jej z podróży piękną biżuterię ,a córce wymarzoną książkę i misia.

 KONIEC!

środa, 16 maja 2018

,, Prezent od losu'' Miniaturka

Przepraszam za dłuuugą przerwę i mam nadzieję ,iż ta mini się przypadnie komuś do gustu. Pozdrawiam 😊
Kwiaciarka wykazała się sporą życzliwością wobec kobiety zamawiającej na ostatnią chwilę bukiet ślubny. Zestresowana przyszła panna młoda  zadzwoniła do matki przyjaciela pytając o postępy w przygotowaniu menu na wesele. Nie planowała hucznej imprezy liczącej sto czy dwieście osób ,a kameralne przyjęcie  w ogrodzie. Pogoda sprzyjała zabawie na dworze , w razie nagłej jej zmiany mogli przenieść się do sporego salonu. Po remoncie dom stał się przytulniejszy i piękniejszy. Wszędzie królowały ciepłe barwy jakie uwielbiał jej ojciec. Po ślubie miała przeprowadzić się do mieszkania męża w Warszawie.  Ojciec zmarł trzy lata temu na rozległy zawał. Bardzo przeżyła jego śmierć i trafiła do szpitala. Brat opuścił się w nauce i musiał poprawiać z dwóch przedmiotów ,a siostra płakała i straciła apetyt. Piotra Sosnowskiego  poznała  ,gdy wykryto u niej poważną  wadę serca. Błyskawicznie ukazał swe oblicze i skutecznie zniechęcił ją do siebie. Wkrótce poznała miłość swojego życia i czuła ,że to właściwy wybór.
 Codzienne czynności sprawiały jej trudność. Zdarzały jej wcześniej zasłabnięcia ,lecz zrzucała na karb zmęczenia. Nie podejrzewała ,iż ma chore serce. Zaniepokoiła się dopiero czując ból w klatce piersiowej i ciągłe zmęczenie. Schody stanowiły dla niej nie lada wyzwaniem.
 Piotr jawił się jako ideał. Pielęgniarki go chwaliły ,lecz Ula nie podzielała ich zdania. W stosunku do niego długo pozostawała nieufna. Bezpośredni , chamski typ na pierwszym spotkaniu  po jej wypisie ze szpitala wciskający wizytówkę z numerem. Musiała przychodzić na wizyty kontrolne.
 Wsunęła ją w kieszeń dżinsów z obojętną miną .
- Co z moimi wynikami?
- Nie powinna pani ciągnąć dziecka po szpitalach. Dlaczego nie zostawiła jej pani z   którymś z rodziców?
- Mówiłam panu. Ojciec zmarł trzy temu ,a mama podczas wydawania mojej siostry na świat- człowiek stojący w białym kitlu przed nią działał jej strasznie na nerwy. Zachowywał się jak niepełnosprawny umysłowo.  Ilekroć coś mu mówiła udawał ,że nie wie i brnął dalej zadając durne pytania na ,które nie miała najmniejszej ochoty odpowiadać. Liczyło się jej własne zdrowie ,a nie prowadzić bezsensowne dyskusje o jej historii rodzinnej czy jeszcze nie wiadomo o czym. Nie mogła się denerwować po tak poważnym zabiegu jakim jest przeszczep serca.
- Za rogiem podają wyśmienitą kawę  pani proponuję herbatę lub sok.  Akurat kończę dyżur…
- Nie pójdę z panem na kawę- przerwała  ostro Sosnowskiemu.- Nie rozumie pan ,że nie znaczy nie?
- Nic złego nie robię. Proponuje pani tylko kawę a nie iście do łóżka- zabrzmiało to złośliwie.- Z  pani podejściem to męża pani prędko nie znajdzie.
- Z pańskim charakterem żadna kobieta pana nie chce- odgryzła się.
- Wariatka- wysyczał przez zęby.
Kobietę oburzało jego impertynenckiego zachowanie.
Bezczelny typ – pomyślała rozeźlona.   
Wyminęła go nie zważając na zaciekawione spojrzenia personelu medycznego.
- Udało się pani porozmawiać z doktorem Sosnowskim?- spytał brunet unosząc wzrok na kobietę . Przysiadła się nie zauważając go. Czekała na  swoje wyniki. Beatka wystraszona nie odzywała się lustrując uważnie nieznajomego. Z powodu panującej w jej klasie ospy odwołali dzisiaj zajęcia i nie miała jej z kim zostawić. Markowi nie przeszkadzało wcale przyglądające się mu dziecko. Jan studiował architekturę. Marzył o zostaniu świetnym architektem. Wiązał z tym swoją przyszłość.
- Nie nazwałabym tego rozmową- mruknęła bardziej do siebie aniżeli do siedzącego w  jasnej koszuli  mężczyzny z nałożonym jedynie na ramiona zielonym płaszczem ochronnym. W jego  srebrnych oczach mignęło coś na kształt zrozumienia. Rozpoznała go. Firma Febo & Dobrzański przechodziła kryzys finansowy i zaciągnęli w banku kredyt. Pamiętała eleganckiego mężczyznę w szarym garniturze podobnego do młodego człowieka z którym aktualnie prowadziła konwersację. Nazwała to dziwnym zbiegiem okoliczności ,bo od skończeniu studiów pracowała w tymże banku. O Marku Dobrzańskim słyszała niewiele i to głównie z brukowców ,a w wyczytane z nich informacje nie wierzyła. Nie ufała plotkom zwłaszcza nie znając człowieka. W późniejszym czasie spotkała go na szpitalnym korytarzu nie od razu  uświadamiając sobie kim jest ów facet.
- Niech się pani nie martwi. Wyleczą ją. To dobry szpital- rzekł po minucie przerwy.
- Moja siostra nie jest chora- wyjaśniła.- Pan Sosnowski jest marnym kardiologiem  nie transpatologiem. Nie dokonał on przeszczepu i śmiem sądzić ,że nie uczestniczył przy zabiegu. Przepraszam bardzo ,a co pana to obchodzi.
- Słyszałem wyraźnie o przeszczepie serca- kontynuował niezrażony jej szorstkim tonem.- Moja dziewczyna  nie chorowała na serce ,ale miała problemy z nerkami. Czekała na przeszczep. Lista stale się wydłużała . Stan się jej pogarszał z każdą godziną- mówił z trudnością. Wziął głęboki oddech spoglądając na szpitalną podłogę. – Chciała żyć pełnią życia. Wybrała się z kimś na motocykl i zginęła. 
- Przykro mi- wyszeptała chcąc go dotknął ,ale uznała ,iż nie wypada. Nie znają się . Zrobiło się jej żal tego człowieka. Szczerze mu współczuła. Kilka lat wstecz straciła matkę ,a po niej ojca.
- Ulcia miała operację ,bo jej serduszko było zepsute tak jak taty- wypaliła dziewczynka.- Tatuś umarł ,ale ty Ulcia mnie nie zostawisz ?- zwróciła się do siostry.
Ta ucałowała jej jasne włoski.
- Oczywiście ,że nie skarbie- zapewniła Ula speszona nieco ,że Marek jej się przygląda.
- Dawno temu miała pani przeszczep? I wybaczy pani moje wścibstwo...
Zainteresowanie Marka nie budziło w niej niepokoju. Znalazła wreszcie kogoś komu może się wygadać bez ryzyka ,że będzie musiała widywać tą osobę codziennie. Nie wiedziała wtedy jak bardzo się myli. 
- Niedługo będzie rok. Wiem ,że dawcą była młoda kobieta ,którą potrącił samochód i zapadła w śpiączkę  po czym w niedługim czasie zmarła ,a rodzina podpisała dokumenty zgadzając się pobranie organów. Anastazja Bilecka.
Beatka nudziła się  machając nogami i mrucząc pod nosem słowa piosenki z zerówki.
- Mój ojciec leży w tamtej sali- ruchem głowy wskazał drzwi.
- Coś poważnego ?- zaciekawiła się odwracając się w jego stronę. – Przepraszam nie powinnam pytać. To osobiste- bąknęła próbując ukryć zmieszanie.
Brunet zmarszczył brwi przyglądając się jej wnikliwie. Nie wyróżniała się strojem ani makijażem. Jednak było w niej coś intrygującego. Mówiła spokojnym głosem , nie usiłowała zwrócić na siebie jego uwagi ,a większość kobiet ,które znał właśnie takie były. Na ich tle wyglądała blado ,ale to mu zupełnie nie przeszkadzało. Widział ją już kilka razy podczas wizyt w szpitalu u ojca. Okazja do rozmowy jakoś się nie nadarzała. Nie chciał wyjść na desperata lub natręta. Spodobała mu się ,ale obecnie nie był zainteresowany poszukiwaniem nowej miłości.

                                 ****
- Zawał. Ojciec od kilku lat ma poważne problemy z sercem. To moja wina ,że znalazł się w szpitalu. Ja się do tego przyczyniłem  obciążając go. Harował jak wół i jego serce nie wytrzymało ,a ja się obijałem zamiast mu pomóc. - poruszył się niespokojnie. – Mama pojechała przywieść mu parę najpotrzebniejszych rzeczy ,a ja  wciąż czekam na jakieś wieści o stanie jego zdrowia. Z tym lekarzem nie sposób się porozumieć.
- Dokładnie takie odniosłam wrażenie rozmawiając z nim o Beatce. Mojej siostrze- wyjaśniła ja dla ścisłości.
- Miło ,że pani się ze mną zgadza- uśmiechnął się prezentując dołeczki w policzkach.
Odwzajemniła uśmiech ,poważniejąc nagle.
- Ale ze mnie gapa- dotknęła ręką czoło.- Nie przestawiłam się i zanudzam pana swoim gadaniem.
- Wcale pani nie zanudza- nie zgodził się z nią. - Marek Dobrzański.
- Urszula Cieplak- przyciągnęła dłoń ,którą on z atencją ucałował. Zarumieniła się lekko. Przytrzymał jej dłoń dłużej niż to konieczne.
Dwa dni później natknęła się na Marka przy automacie do kawy. Rozpromieniła się na jego widok. On jej zawtórował. Szukała uporczywie drobnych ,aby kupić sobie batonika . Z odsieczą przyszedł jej Dobrzański ,który wrzucił pieniądz i podał jej batona.
- Dziękuję. Miło z pana strony- zaczęła nieco skrępowana.
Wrodzona nieśmiałość utrudniała jej nawiązywać kontakty z ludźmi. Zwłaszcza płcią przeciwną. Często się denerwowała i mówiła wtedy jak najęta. Wielu osobom się to nie spodobało i nie byli zainteresowani kontynuowaniem znajomości. Jej randki też często okazywały się porażką.
- Mów mi po imieniu. Marek.
- A mi Ula.
- Nikt nie nazywa cię Urszulą?- spytał z półuśmiechem upijając łyk kawy.
- W pracy owszem. Urszula brzmi tak oficjalnie. Dla przyjaciół jestem po prostu Ula lub Ulką , a młodszej siostry Ulcią.
- Zawsze tak dużo mówisz?- zainteresował się nie spuszczając z niej wzroku. Intrygowało go czy kolor jej oczu jest naturalny czy nosi soczewki ,bo nigdy nie spotkał się takim odcieniem niebieskich tęczówek. Wprost go urzekały i nie mógł oderwać od nich oczu. Podobały mu się również drobne piegi na nosie , jej brak makijażu nie licząc błyszczyka na ustach.
Wyniki badań nie wykazały niczego niepokojącego więc Ula nie zamartwiała się na zapas i skorzystała z zaproszenia Marka na ciastko w uroczej kawiarence całkiem niedaleko od szpitala. Rozmawiało im się wspaniale. Dwie godziny były dla nich zaledwie kwadransem. Opowiadał jej o Paulinie uchodząca za kobietę z klasą ,co nie pokrywało się w rzeczywistości. Ich związek przeżywał nieustannie kryzys. Największą wartością dla Pauli stanowiły pieniądze. Dowiadując się o zawale Krzysztofa zarzucała Markowi brak poświęcania jej czasu. Twierdziła ,że tylko jej zależy na tym związku ,a jemu nie. Nie angażował się w przygotowania ślubne. Wynajęła organizatorkę  chcąc mieć perfekcyjne przyjęcie weselne z setką ludzi. Marek nie podzielał jej zdania ,co doprowadzało do częstych awantur. Męczyło go to i uciekał od niej spędzając czas na upijaniu się w klubie.
W wypadach towarzyszył mu zawsze wieloletni przyjaciel. Nie podrywali  panienek jak w młodości.
Przy alkoholu lepiej im się rozmawiało. Marek żalił się przyjacielowi ,a ten proponował mu zostawienie  panny Febo. Nie przepadał za nią. Po swoich doświadczenia wiedział ,że nie warto tkwić w czymś ,co nie ma przyszłości. Jak jego małżeństwo z Karoliną. Dziewczyną poznaną na sylwestrze u znajomych ze studiów.
 Kawaler z odzysku. Ożenił się z pustą lalką ,która zdradziła go z jego kuzynem w ich łóżku. Wyrzucił ją z mieszkania nie zwlekając z złożeniem pozwu rozwodowego.  Rozwód z orzeczeniem o winie. Marek zrezygnował z klubu poznając Agnieszkę. Ładną brunetkę o łagodnych rysach twarzy. Pełną życia, optymizmu studiującą prawo. Wyglądała bardziej na artystkę  chodząc w kolorowych apaszkach, tunikach i mając  długie włosy do pasa. Czarne z brązowo- rudymi pasemkami. Kierunek studiów zupełnie do niej nie pasował. Właśnie kończyła będąc na ostatnim roku. Spontaniczna, wesoła z miejsca go oczarowała. Szybko zostali parą. Umarła  ,a on po jej śmierci zaczął znów zaglądać do klubu ,lecz na nowe znajomości nie miał ochoty. Zdążył poprosić ją o rękę wiążąc z nią plany na przyszłość. Minęły cztery lata odkąd umarła. Czasami ją wspominał.

                                                      ***

Lato dobiegało końca ustępując bardzo powoli jesieni. Marek spotykał się z Ulą od wielu tygodni ,lecz byli jedynie przyjaciółmi. Dobrzański wiedząc ,iż jest nieufna i trochę nieśmiała nie popędzał jej. Dzięki temu mógł lepiej ją poznać. Chętnie przystała  na spacer w pobliżu firmy F&D. Sosnowski rozpowiadał o niej nieprawdopodobne rzeczy. Straciła pracę w banku ,a znajomi z pracy się od niej odwrócili. Załamana zwierzyła się Markowi . Zasugerował jej ,że mogłaby podjąć pracę u niego w firmie. Co prawda miał asystentkę ,ale Aleks złożył rezygnacje i nie znalazł nikogo na jego miejsce. Dał ogłoszenie do prasy i Internetu ,ale jak dotąd zgłosiły się dwie osoby nie nadające się zbytnio na to stanowisko.
- Rozważę twoją propozycję i ci powiem- rzekła zajmując miejsce na ławeczce w otoczeniu zieleni.
- Trudno będzie ci znaleźć coś na szybko – stwierdził. – Wiesz jak jest na rynku pracy.
- Wiem- przytaknęła.- Mój przyjaciel nadal poszukuje czegoś dla siebie w swoim zawodzie.
- Maciej Szymczyk?- spytał przypominając sobie ich rozmowę sprzed dwóch tygodni.
- Tak. Pracuję w barze u Ryśka. Marna płaca ,ale co ma zrobić?- uśmiechnęła się kwaśno.
- Może mógłbym coś na to poradzić.
 Po drodze kupili po gałce lodów idąc w milczeniu słuchając w śpiew ptaków. Dookoła otaczały ich kwietniki i szumiące zielone drzewa przez ,które świeciło słońce. W obrębie paru metrów zaobserwowali całującą się  parę na kocu.
Uszli kawałek przystając przy stawku blisko siebie. Czuła wyraźnie jego perfumy. Jej myśli biegły w zaskakującym kierunku.
- W piątek wypadają moje urodziny. Byłoby miło ,gdybyś wpadła.
- Ty zapraszasz mnie na urodziny?
Przytaknął i odważył się dotknąć jej policzka.
- Zależy mi ,żebyś tam była- szepnął pocierając leciutko kciukiem jej miękką skórę. Zmrużyła oczy . Dotyk Marka był fantastycznym doznaniem. Zapragnęła więcej. Spojrzała na niego spod rzęs. Wplótł rękę w jej włosy wpijając się namiętnie w jej usta.
Rozpromieniła się odzyskując  oddech i jej spojrzenie zatrzymało się na jego roziskrzonych oczach z zachwytem wpatrujących się w nią.


                                         ***

- Cześć, kochanie- cmoknął narzeczoną w policzek i zerknął na porozkładane na stole zaproszenia ślubne.- Co robisz?
- Zastanawiam się nie zapomniałam o kimś. Wiesz głupio będzie jak się okażę ,że kogoś pominęłam. Niechcący ,ale jednak. 
- Nie, sprawdzałaś już kilka razy.
- Na wszelki wypadek sprawdzę jeszcze raz. Nie lubię wtop.
Marek roześmiał się.
- Niezła z ciebie organizatorka może ty minęłaś się z powołaniem ,co?
Jej brwi poszybowały ku górze.
- Jestem ekonomistką nie organizatorką ślubną. Chcę tylko mieć piękny ślub. Każda kobieta marzy...
- O sukni księżniczki i ślubie jak z bajki?- wtrącił Dobrzański nie tracąc dobrego nastroju i przyciągnął ją do siebie. Z zaskoczenia upuściła koperty.
- Kocham cię- powiedział gdzieś pomiędzy pocałunkami.- Ja ciebie też bardzo kocham- odparła odzyskując oddech. 
Przeszczep serca oferował jej nowe życie ,a szpital z którym łączyły ją wyłącznie złe wspomnienia stał się początkiem wielkiej miłości. Dostała prezent od losu w postaci długiego życia u boku fantastycznego faceta kochającego ją do szaleństwa. 

Wsunął na jej palec złoty krążek i ucałował usta świeżo poślubionej żony. Goście rozpromienieni życzyli im długich szczęśliwych dni rzucając płatkami róż. Uniosła lekko długą biała suknię i odwróciła się rzucając ślicznym bukietem. Złapała druhna i dyskretnie spojrzała na mężczyznę stojącego tuż obok. Pan młody podał Uli  dłoń pomagając wsiąść do bryczki  konnej i odjechali zostawiając za sobą spory tłum ludzi zgromadzonych pod kościołem. 
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE.

KONIEC!