Strona Główna

środa, 22 sierpnia 2018

,,Jedno życzenie'' 5/ (Singielka)




,,Zapomnij o mnie szybko
Zanim spali nas ta bliskość
Która przyszła nie wiadomo skąd

Zapomnij o mnie łatwo
Zanim nasze słońca zgasną
Nim ostatni raz nadejdzie świt''
 Frag.  ,,Nic przed Tobą'' Iza Królak,Robert Sosik.

Seria o bohaterce poszukującej pokrewnej duszy traciło stopniowo odbiorców ze względu na wykreowaną główną postać ,której wcale czytelniczki felietonów nie chciały kibicować. Z samotnej kobiety marzącej o miłości przeobraziła się w feministkę, konserwatystkę i cyniczną osobę ,pozbawioną szacunku do ludzi i irytującą na ,każdym kroku. Zaliczała porażkę za porażką ,a poprzez wybredność wciąż pozostawała singielką. Elka utknęła i nie umiała ruszyć z miejsca. Dopadł ją kryzys ,a życie osobiste się waliło. Górski unikał jej towarzystwa szwendając się gdzieś po Warszawie z aparatem ,a Natalia zasłaniała się wykładami, zajęciami z aerobiku( w rzeczywistości na niego nie chodziła) i czasem spędzonym na nauce. Elka przekraczając próg rodzinnego domu nie zastała siostry. Od matki usłyszała ,że jest w pracy w ,,antypodach’’  ,a później idzie na uczelnie. Dotąd wylewna Sława słowem nie pisnęła ,iż Natalia zamieszkała u Mikołaja i najwyraźniej wiąże plany przyszłościowe z dziennikarzem. Matka nie próbowała odwieść pod żadnym pozorem młodszej córki od sprawowania opieki nad Mikołajem w pomocy odzyskania pełnej sprawności. Życzyła mu dobrze i wpadła nawet z odwiedzinami przynosząc tarte dyniową i zrazy do podgrzania. Przy okazji poznała Ewę. Wymieniły się spostrzeżeniami, porozmawiały o dzieciach i tu Sława narzekała na starsza córkę Elżbietę. Nie zabrakło wspominki o jej nieudanym małżeństwie ze Staszkiem.

Dziewczyna rozpakowała zawinięte w papier ciasto i włożyła do lodówki zostawiając na później. Najpierw sprawdziła czy są ziemniaki i zabrała się za ich obieranie. Cudem udało się jej nie skaleczyć ponieważ praca w kuchni nie była dla niej codziennością. Myjąc ręce zastanawiała się o czym tak zawzięcie dyskutuje jej matka z Suszyńską. Natalia zajrzała do pokoju Mikołaja. Siedział z laptopem na kolanach oparty o poduszkę. Nie usłyszał kroków zajęty oglądaniem czegoś w Internecie. Zbliżywszy się spojrzała mu przez ramię. Spiął się i zamknął pospiesznie stronę. Uśmiechnął się do niej sztucznie. Usiadła na łóżku naprzeciw z niepokojem obserwując jego twarz. Odwrócił głowę nie przerywając ciszy.
- Lekarze popełniają błędy to tak samo ludzie jak ja i ty- odezwała się pierwsza.- Nie rozumiem czemu zadręczasz się stekiem bzdur i nie wierzysz w własne siły.
Mikołaj notorycznie uskarżał się na wszelkiego rodzaju bóle. Głównie dotyczyły one nóg i jednej ręki po zbyt dużym wysiłku włożonym w stanięciu bez pomocy kul nawet z nimi miał trudności w poruszaniu się po mieszkaniu. Nieraz upadł na podłogę ,ale nie poddawał się. Porządnie wystraszył Natalię ,gdy któregoś dnia miał wypadek w łazience.
- Zajrzę na moment do kuchni. Mama przyniosła tarte dyniową i zrazy. Lubisz?- podniósł wzrok. Z oczu biła tak niema rozpacz i bezradność ,aż się wzdrygnęła.
- Chyba tak- opowiedział niczego nie będąc pewny po utracie pamięci. Fragmenty rozmów ,zdarzeń i twarzy nijak nie umiał połączyć w całość. W głowie nieustannie przewijał się obraz kobiety z przeszłości. Wiadomość o jej śmierci przybiła go ,lecz nie przypominał sobie ich razem. Zero wspomnień natomiast Natalia wydawało się mu bliska ,ale kobietą zagadką. Wiedza ,którą o niej posiadał wydawała się mu niewystarczająca.
 Natalia zapominając o obiedzie pobiegła do kuchni. Na szczęście niczego nie spaliła. Podgrzała przyniesione przez matkę zrazy z sosem podgrzewając je.
- Radzisz sobie ,a Mikołaj nie zejdzie na obiad?- zainteresowała się Ewa.- Ciepły posiłek dobrze by mu zrobił tak strasznie zeszczuplał w ostatnim czasie.
- Nie pytałam ,ale coś jest nie w porządku. Zaczynam się bać.
- Co masz na myśli, Natalko?
- Milczy i uparcie szuka czegoś w Internecie. Odmawia jedzenia i nie śpi najlepiej.
- Ty też nie. Wystraszyłaś mnie dzisiaj rano- poruszanie tematu koszmarów sennym nie należało do najlepszych pomysłów.
- To tylko głupi sen- stwierdziła Natalia bagatelizując sprawę i machnęła ręką.- Nic wartego opowiedzenia.
- Na pewno?- nie ustępowała.
- Pielęgniarka już poszła?- zapytała przygryzając dolną wargę. Denerwowała się tą wizytą. Stan Suszyńskiego w ostatnich dniach się znacznie pogorszył. Nie skarżył się ,ale po mimice twarzy umiała rozpoznawać emocję. Nogę złamał w łazience pośliznąwszy się na mokrej podłodze.
,, Nie pozwolę tej małpie go dotykać pod pretekstem badania i rehabilitacji. Guzik mnie obchodzi kim jest. sama dopilnuję, żeby zawozić go na ćwiczenia i tylko ,gdy ja będę w pobliżu’’
Zastała pielęgniarkę wdzięczącą się do Mikołaja. Uśmiechała się głupowato i opowiadała coś ,ale Natalia nie zważała na słowa. Zatrzymała wzrok na twarzy mężczyzny i pociemniały jej oczy widząc jak patrzy na tą kobietę.
- Pani już dziękujemy- odezwała ze złośliwym uśmiechem.- Trafi pani do drzwi czy może pomóc?
- Mikołaj ,widzimy się za tydzień.
- Żadne za tydzień- z kieszeni żakietu wyciągnęła portfel i wręczyła jej pieniądze.- Pani pomoc nie będzie już potrzebna. Dziękuję za wszystko- dodała nieszczerze.
- Mikołaj nie odzyskał pełnej sprawności. Potrzebuję całodobowej opieki.
- Nie potrzebuję- wtrącił.- Nie traktujcie mnie jak kaleki. Owszem utykam  ,ale  chodzę.
- Z czyjąś pomocą albo o kulach- dodała od siebie Ewa.- Miki sam nie dasz sobie rady.
- Ciągle to słyszę- odburknął urażony.- Chcę wrócić do redakcji.
- Mowy nie ma- sprzeciwiła się Natalia.- Mikołaj…
- Nati ja w domu wariuję.
,, Ja wariuje mając cię obok ,a nie mogąc objąć ,pocałować i powiedzieć ,że przyjaźń mi nie wystarcza, bo cię kocham’’.
-Udowodnię wam ,że to się szybko zmieni.
- Raczej nie prędko- dorzuciła Nowacka cicho. Odwróciła głowę ,aby nie ujrzał spływających łez.- Minęło wystarczająco czasu….
- Daj mi go jeszcze trochę- prosił z rozpaczą.- Tylko dzięki tobie uda mi się stanąć znów na nogach i zacząć jeszcze raz. Jesteś wspaniała ,że tak troszczysz się o mnie. Życzę ci ,aby znalazł się ktoś kto będzie potrafił to docenić i zauważy twoją dobroć. Natalia naprawdę nie musisz tak poświęcać.
- Żadne poświęcenie- wyznała zawstydzona.- Lubię pomagać. Zwłaszcza osobom na którym mi zależy.
- Zależy ci na mnie?- jego oczy rozbłysły.
- Tak - nie rozumiem czemu się uśmiechasz.
- Pierwszy raz przyznałaś to głośno.
- Co? Jesteś moim przyjacielem to normalne ,że mi zależy i traktuję cię jak członka rodziny- mówiła bardziej do czegoś znajdującego się za nią niż do Suszyńskiego. Kłamstwa zwykle łatwo jej przychodzące w obecności Mikołaja ledwo przechodziły przez gardło.  
- A czas dla siebie? Żyjesz między redakcją a knajpą i kolejną sesją.
- Mikołaj to część mojego życia- westchnęła zmęczona powracającym tematem.
,,Drugą część mojego życia stanowisz ty’’
- W niczym ci nie pomagam tylko zawadzam prosząc cię o pomoc- spuścił głowę zażenowany.- Jesteś młodą dziewczyną zasługującą na szczęście.
- Ale ja jestem szczęśliwa- odparła nieprzekonująco.
Otulała go kocem podczas zimnych nocy, dbała o zbilansowane posiłki czasami wyręczała ją Ewa lub kiedyś pielęgniarka ,która przychodziła w czasie ,gdy nie była poza domem. Pomagała mu w kąpielach, spełniała wszystkie prośby , nigdy nie odmawiała pomocy. Początkowo również ubierała ,prasowała ubrania i pilnowała ,aby brał leki. W wyjściach na zewnątrz także mu towarzyszyła. Zdeterminowała walczyła jak lwica o jego powrót do zdrowia. Wspominając początki zauważyła ogromne postępy. Nie potrzebował już wózka,najgorszy był epizod z kulami ,bo jednej nie umiał utrzymać przez co tracił równowagę i upadał ,ale ,gdy odzyskał pełną sprawność w nogach pozostała niepełnosprawna ręka. 

Siostra traktowała ją protekcjonalnie. Zmieniła styl na bluzki koszulowe i mocno umalowane usta z krzykliwą biżuterią. Metamorfoza Elki nie spodobała się zarówno rodzinie ,z którą nie chciała utrzymywać żadnych stosunków ,ani Tomaszowi i ludziom z redakcji. Teksty z głównej zdjął ,,Bajtek’’ ,bo nienadawały się do czytania dla czytelników ,a raczej czytelniczek ,bo większy procent stanowiły kobiety czytające jej felietony. Dorota kazała jej wrócić do pisania horoskopów ,a nowy dziennikarz słabo się sprawdzał w pracy. Andrzej zasugerował parokrotnie Dorocie jego zwolnienie. Monika czekała cierpliwie na powrót Mikołaja. Wie dobre o nim słyszała. Dużo od Tomasza i Natalii , bo Ela nie wypowiadała się na jego temat. Zaś z Moniką pokłóciła się o głupstwo i odzywała tylko w pracy poza nią się nie spotykały. Natalia wyciągnęła rudą przed uczelnią chcąc porozmawiać z kimś o siostrze i rodzinnych problemach.  

Zrobiła śniadanie składające się z pachnącej,aromatycznej kawy, jajecznicy z boczkiem,chrupiących grzanek i miseczce borówek,twarożku oraz malin. Nałożyła na widelec jajecznice siedząc na łóżku i podsuwając mężczyźnie talerz. Protestował nie chcąc ,żeby go karmiła ,ale sam nie potrafił utrzymać jeszcze kubka z kawą w chorej ręce. Od napaści dzięki niej przeżył. Gdyby nie ona nie miałby nawet jak zjeść porządny posiłek. 
- Nie protestuj tylko jedz- rozkazała.- Nie gotuję genialnie i nie umiem wyszukanych potraw,ale chyba nie najgorzej. Inni są zadowoleni z mojej kuchni.
- Gotujesz wspaniale.
- Nie zawsze. Nie raz spaliłam coś lub przesoliłam. No jedz- trzymała widelec wystarczająco długo ,aby zacząć tracić cierpliwość. 
Usiadł wygodniej pozwalając jej na karmienie. - Opiekowanie się kimś to twoje powołanie. Byłabyś cudowną matką.
Wypadł jej kubek z kawą z dłoni. Płyn rozlał się na dywan. Zaklęła pod nosem biorąc się za sprzątanie.
- Zaparzę ci nową i proszę nie żartuj tak.
- Nie żartowałem- stwierdził stanowczo.
- Pójdę jednak zaparzyć tą kawę- powiedziała zmieszana.  
,,Nie chciałem wprawić jej w zakłopotanie. Tak słodko wyglądała ,gdy myślała ,że żartuję. Nie wiem skąd przyszło mi do głowy,że taka dziewczyna idealnie nadawałaby się na żonę i matkę''.

                                   ****


- Zaraz ,przyjdzie Tomasz- pomyślała z przestrachem upychając pod narzutę i do szaty ubrania zalegające na łóżku. Siostra wyszła półgodziny temu nie chcąc zostawiać długo Mikołaja samego ,bo matka zaplanowała spędzić czas na mieście z dawno niewidzianą przyjaciółką. Jutro kończył się jej urlop i musiała wrócić do pracy. Mieli parę tematów do obgadania. Nazwałaby to babskimi plotami ,ale wyjątkowo chodziło o coś ważniejszego. Mianowicie zdrowie jej syna i Natalię.
Zmieniła pospiesznie bluzkę i zerknąwszy uprzednio w lustro otworzyła drzwi po drugim dzwonku. Tomasz z niepewnością w oczach wślizgnął się do mieszkania. Musnął jej policzek na powitanie ,zaskoczona stała oszołomiona w miejscu.
- Natalia mówiła ,że chcesz ze mną o czymś porozmawiać- zaczął rozglądając się po kuchni.- Kawa jest tam- wskazała ręką puszkę.
Obsłużył się sam przy okazji zaparzając dwie ,dla siebie i Elki. Rozmowa nie kleiła się. Elka chodziła po pokoju zestresowana i pustką w głowie. Unikała spojrzeń.
- Nie usiądziesz?- zapytał stawiając na stole filiżanki.- Zaraz uznam ,że stało się coś strasznego. Chcesz ,żebym poszedł?
Wyraźnie wyczuwalna była niechęć dziennikarki i niezadowolenie z niezapowiedzianej wizyty. Fotograf czuł się intruzem w domu Kowalik. Uparcie wpatrywała się  punkt na ścianie z obrazami siedząc na łóżku. Napił się kawy milcząc.
- Nie popieram wyborów Natalii. Moja siostra lekkomyślnie podchodzi do życia. Sprawuje opiekę nad kaleką i udaje szczęśliwą kobietą ,a widzę jak ją to przerasta. Jest coraz gorzej. Nic do niej nie dociera. Próbowałam jej wcześniej wybić z głowy…
- Ela- przerwał ostro blondyn.- Twoja siostra lepiej trafić nie mogła i gdybym był na jej miejscu nie rezygnowałbym z niego na rzecz siostry ,która krytykuje, uznaje się za lepszą i gardzi ludźmi po wypadkach ,z różnymi przypadłościami. Tak się składa ,że Mikołaja znam bardzo dobrze i nie uwierzę w głupie ploty na jego temat.
- To się z nim ożeń- rzekła zniesmaczona.- Chociaż w Polsce chyba takiego ślub nikt ci nie udzieli.
- Ślub? Mikołaj to mój dobry znajomy. Nie jestem gejem- skrzywił się.-  Poznaj kogoś ,a potem oceniaj. Po czym stwierdzasz ,że wolę mężczyzn?
- Ta rozmowa do niczego nie prowadzi- stwierdziła krytycznie.- Nie możemy dłużej razem pracować.
- W czym problem ,bo nie rozumiem? Zarzucasz mi coś i nawet tego nie wyjaśniasz- poirytowany upił kilka łyków kawy. Blondynka odpychała sposobem bycia , bezkrytycznością i ciętym językiem.
- Spotkałam Ninę ona zna Suszyńskiego i nie wyraża się o nim najlepiej.
- Mikołaj nie był z żadną Niną. Związany był z Eryką ,która wykluczyła go ze swojego życia ,a po dwóch latach odezwała się ponownie z informacją o chorobie i błaganiem o pomoc. Gdybyś nie skupiła się na odseparowywaniu Natalii od Mikołaja wiedziałabyś więcej i zauważyła jak jest naprawdę. Dokończ kawę i zbieraj się.
- Dokąd?
- Wycieczkę krajoznawczą- oznajmił enigmatycznie.
- Szczegóły. Nie lubię iść czy jechać gdzieś w ciemno- uprzedziła Elka przesiadając się z łóżka na fotel pod oknem. Tomasz skulił się lekko opierając rękę na oparciu krzesła.
- Chciałbym ,abyś kogoś poznała ,a dokładniej jego historię. Uważam ,iż jest warta opowiedzenia. To kumpel z którym byłem parę lat temu w górach. Były himalaista.
- Nie rozumiem- zmarszczyła czoło.- Po jaką cholerę chcesz mnie ciągnąć po kumplach?
- Zrozumiesz po poznaniu tej historii. Zmiana perspektywy się czasem przydaje.
Nie ma w niej krzty współczucia ,empatii? Ma skamieniałe serce czy jak?
Tomaszowi przeszkadzała w Elce arbitralność. Niekiedy działa mu niesamowicie na nerwy rządząc i wtrącając się w życie Natalii. Poznając ja wydawała mu się sympatyczna ,nieco zagubiona żyjąca na uboczu. Obserwował ją dyskretnie utwierdzając się w przekonaniu ,iż ma problemy nie zwierzając się z nich nikomu. Według Elżbiety  Natka miała zostawić w diabły Mikołaja i znaleźć kogoś bez ograniczeń  ,z dobrej rodziny i najlepiej taki ,który zostanie przez wszystkich zaakceptowany. Fotografkę nie interesował facet będący kimś innym niż Suszyńskim. Jemu oddałaby nerkę jeśli zaszłaby taka potrzebę , ostatnia kroplę krwi.
W ostatnim momencie Elka wymigała się z wyjazdu ,a Tomasz nie był w stanie jej przekonać. Ich relacje znacznie się ochłodziły w następnych tygodniach. Ela skupiona na sobie nie zauważała dobroci i uczciwości w oczach Tomasza.

                                ***
Próby zbliżenia się Natalii do Suszyńskiego kończyły się fiaskiem. Nie zgodził się na wspólne wyjście na miasto mimo że jego stan uległ znacznej poprawie i tylko trochę utykał. Pamięć też mu wracała. Traktował ja jak siostrę albo przyjaciółkę nie widział w niej partnerki. Natalia wiele nocy przepłakała z powodu nieszczęśliwej miłości. Elka nie kibicowała jej i Mikołajowi. Nie wtrącała się. W ogóle przestała się do niej odzywać
Przełomowa miała okazać się noc w której śniła ponownie ten sam koszmar. Łkała rozpaczliwie nie mogąc się uspokoić.  
- Mikołaj prosiłabym byś nie sam nie wstawał i nie próbował udawać zdrowego- odparła z niewymuszona troską.- Jesteś po operacji musisz odpoczywać.

- Jestem zdrowy- zapewnił.- Nic mi dolega oprócz lekkiego niedowładu w jednej ręce. Ale dobrze. Obiecuję cię nie stresować, będę na siebie uważał- przystał na jej słowa bez sprzeciwu.- Krzyczałaś więc się wystraszyłem i pomyślałem...
- Nic się nie stało- odrzekła spokojnym tonem.- Przyśnił mi się koszmar. Bezsensowny i nierealny. Mój sen nie był tak całkiem przypadkowy. Zaczynam się bać tych snów.
Mikołaj  usiadł na zmiętej pościeli wyciągając do Natalii zdrową rękę dotykając minimalnie jej policzka. Spojrzała szklanym wzrokiem w jego twarz nie łudząc się ,że stanie się dla niego kimś najważniejszym. Tą jedyną. Po cichu na to liczyła. Zazdrość o Erykę wyparowała ,bo kobieta nie żyła i stanowiła element przeszłości. Objął ją leciutko ramieniem. Przytuliła się do  mężczyzny ,a w sercu rozbudziła się nadzieja...
- Opowiesz mi o nich?
- Nie mogę. Odwiedziłam kilka tygodni temu Elkę. Skontaktowałam się  z Tomaszem organizując im spotkanie. Ela mnie zabije dziwię się ,ze do tej pory tego nie zrobiła.. Nie cierpi załatwiania czegoś poza jej plecami.
- Jeszcze wyjdzie jej to na dobre. Tomasz to świetny facet ,a ona ma klapki na oczach chociaż ponoć wzdycha do niego.
Niebieskie oczy stały się wielkie ze zdumienia.
- Mam niesprawną nogę i trochę rękę  nie umysł. Co prawda miałem operację i nie pamiętam kim są niektóre osoby ,ale przypominam sobie Tomasza i tylko nie znam okoliczności poznania, ciebie także pamiętam. Pracowaliśmy razem w redakcji i byliśmy przyjaciółmi. Ty zanim cię poznałem byłaś z Robertem ,a później byłaś sama. Tak przynajmniej zapamiętałem ,a Elżbieta od początku pała do mnie nieuzasadnioną nienawiścią.

W duchu przyznała Mikołajowi rację. Elka go nie znosiła i nie wiedziała skąd ta niechęć i wrogość się biorą. Ta noc sprawiła ,ze oboje się otworzyli przed sobą. Zasnęli wykończeni rano zdumieni nieco śmiali się ,ze tak zmógł ich sen. W dobrych nastrojach udali się na śniadanie. 

środa, 8 sierpnia 2018

,, Niedoszła panna młoda'' Miniaturka 2/2




Imponujący duży  biały budynek z ozdobionymi filarami przepasanymi wstążkami i przywiązanymi balonami robiły na pannie młodej duże wrażenie zwłaszcza ,że hotel otaczała piękna zieleń ,a przed nim znajdowała się po prawej stronie spora fontanna podświetlana w nocy.
- Jesteśmy na miejscu- oznajmił Dobrzański zerkając na niepewną minę Urszuli. Przełknęła ślinę ,nogi miała jak  z waty. Musiała wyjaśnić brak obecności Piotra i zaprosić gości do zabawy ,co do łatwych zadań nie należało. Zżerała ją trema. Nie lubiła wystąpień publicznych. Marek posłał jej pocieszający uśmiech.
- Będzie dobrze. Trzymam za ciebie ,kciuki.
- Dzięki. Gdyby nie ty uciekłabym i za żadne skarby tu nie przyjechała ,ale musze stawić temu czoła- westchnęła.- Kompletnie nie wiem od czego zacząć.
- A może mógłbym…
- Nie, muszę sama ,ale dziękuję- uśmiechnęła się leciutko. – Chcę mieć to za sobą- wygładziła biały materiał sukni.
- Ula wreszcie jesteś- rzekł bez przywitania ojciec.- Goście oczekują wyjaśnień. Dlaczego nie ma Piotra i kto to jest?-  zza jej pleców wyłoniła się postać Marka.
- Marek Dobrzański- przestawił się. Józef nie uścisnął mu dłoni. Brunet starał się udać ,że tego nie zauważył i niezrażony próbował z nim rozmawiać ,ale Cieplak poszedł do innych gości.
- Nie przejmuj się. Piotr to ulubieniec mojego ojca ,a panna młoda pojawiająca się z obcym facetem na weselu nie najlepiej wygląda- stwierdziła.
- Nie robimy nic złego. Jesteśmy ledwie znajomymi- powiedział biorąc z tacy kieliszek wina i wypił go jednym haustem. Ula poszła w jego ślady trochę się krztusząc ,ale przy drugim i trzecim kieliszku rozluźniła się odrobinę i nie przejmowała ,co inni pomyślą widząc ją w towarzystwie Dobrzańskiego.
- Przepraszam!- krzyknęła.- Proszę o uwagę. Ślub nie odbył się z powodu niezjawienia się Piotra Sosnowskiego. Nie mam pojęcia ,co się stało. Nic nie mówcie wiem ,że to najgorsze wesele na jakim większość z was miała okazję być. Nie tak planowałam ten dzień.- spojrzała na Marka. Wzięła oddech i zebrała się na odwagę by dalej mówić nie wiedziała dlaczego jego obecność dodawała jej pewności siebie.
- Mimo ,że ślubu nie było zapraszam wszystkich na wesele. Częstujcie się ,jedźcie, pijcie . bawcie się dobrze- zeszła z podestu i oddała didżejowi mikrofon.
Ula opuściła salę weselną z rozmazanym makijażem. Uciekła nie chcąc ,żeby byli świadkami jej porażki.
- Świetnie sobie poradziłaś- pochwalił Marek.- Rozumiem ile cię to kosztowało…
- Piotr okazał się świnią i tyle- wyrzuciła z siebie wściekła.- To on naciskał na ślub ja chciałam trochę się wstrzymać. Ostatnio rozmawialiśmy wyłącznie o weselu i jego pracy. Inne tematy wyprowadzały go z równowagi. Wracał późno zmęczony. Ślub też był na mojej głowie jakbym to tylko ja go chciała- żaliła się.
- Przepraszam .
- Nie masz za co. U mnie było na odwrót. Paulina naciskała na ślub ,zajęła się organizacją...
Nie wierzę w jej samobójstwo. Wszyscy tylko nie Paula. To nie w jej stylu zabić się tuż przed ślubem. ktoś musiał jej w tym pomóc.
Przebrała się w czerwoną suknie robiąc ogromne wrażenie na Dobrzańskim. W szarych oczach ujrzała podziw i pożądanie. Nie krył się z tym ,że mu się podoba komplementując jej strój i prosząc o taniec. Wypiła trochę za dużo zapominając o Piotrze i dobrze się bawiąc. Marek odprowadził ją do taksówki i zabrał jej ręce z jego szyi. Nim zamknęły się drzwi przyciągnęła go do siebie i musnęła jego szorstki policzek.
Rano obudziła się z kacem gigantem i pustką w głowie. Jedyne co pamiętała to  nieudany ślub i brak kontaktu z Piotrem. Doprowadziła się do porządku, ogarnęła mieszkanie chcąc się czymś zająć. Od wezwania na komisariat była kłębkiem nerwów. Nie mieściło jej się w głowie ,iż Sosnowski nie pojawił się na ślubie. Wieczorem znudziło ją bezczynne czekanie na powrót niedoszłego męża. Poszła zgłosić zaginiecie ,ale okazało się ,że figuruje on w kartotece policyjnej. Od starszego posterunkowego z skrobiami lekko przyprószonymi siwizną i wąsem  dowiedziała się o zatrzymaniu kardiologa.
- Piotr rozprowadzał nielegalne substancje w szpitalu? Nikt nie zauważył niczego niepokojącego. Nie przyłapał na gorącym uczynku? Trudno mi w to uwierzyć.
- Nie otrzymaliśmy wcześniej zgłoszenia. Pan Sosnowski nie był do tej pory karany- poinformował funkcjonariusz.- Nie ma świadków…
Do pomieszczenia wślizgnęła się głowa młodej policjantki ten coś mruknął ,podał jej segregator z biurka. Uśmiechnęła sztucznie ,wychodząc.  
- Ta policja lubi mieć wszystko podane na tacę- mruknęła pod nosem. – Chcę się z nim widzieć.
- To niemożliwe. Pani narzeczony rozprowadzał w szpitalu nielegalne substancje i zajął się dilerką poza jego murami. W aucie znaleźli dużą ilość kokainy i amfetaminy. Wcześniej sprzedawał dopalacze dzieciom. Jedna z matek zmarłego dzieciaka zgłosiła to na policję- wyjaśnił uznając ją delikatnie mówiąc za idiotkę.
W Uli wzbierała się wściekłość. Narzeczony wywinął jej taki numer. W życiu nie spodziewałaby się po nim czegoś takiego. Świadomość ,że nic nie wiedziała o narkotykach i substancjach oburzających. Niemal poślubiła człowieka wyrządzającego krzywdę innym. Lekarza ,który niejednokrotnie naraził z pewnością czyjeś życie i nie poniósł konsekwencji. Serce jej zamarło ,gdy usłyszała o śmierci niewinnego dziecka. Raz odwiedziła go w więzieniu nawrzucała mu nieźle i przyrzekła więcej się tam nie pojawić. Zakończyła związek z nim i zamknęła ten rozdział. Oddala pierścionek ,a z mieszkanie planowała się wyprowadzić i znaleźć coś innego ,co nie będzie przypominać jej przeszłości z Piotrem.    

                                                         ****
- Tatoooooo!- wydarła się Beatka.- Ulcia się wyprowadza- piszczała dziewczynka chwytając ojca za rękę i ciągnąc do holu. Józef odłożył nóż ,bo akurat nóż ,bo obierał ziemniaki na obiad. Ula z ogromną walizką i torbą na ramieniu zatrzymała się przy schodach.
- Córcia dokąd się wybierasz? Nic nie wspomniałaś o wyjeździe.
- Sama nie wiedziałam o wyjeździe. Zdecydowałam w nocy. Nie mogę zostać.
- Niedawno wróciłaś do domu. Beatka się ucieszyła ,a teraz nas opuszczasz?- zapytał Józef z wyrzutem. – Piotr siedzi w więzieniu ,a ty ułożysz sobie życie ,a ja obiecuję się nie wtrącać. Wiem ,że faworyzując tego człowieka wyrządziłem ci krzywdę. Pchałem cię w ramiona narkomana i kryminalisty.
Przytuliła ojca nie gniewając się ,a Beatka przyglądała im się z zainteresowaniem.
Po długiej rozmowie z ojcem odrzuciła pomysł wyjazdu zagranicę. 

                                       ****
- Marka nie ma?- zapytał w progu.
- Wyszedł z Sebastianem do klubu. Prędko nie wróci- uśmiechnęła się zachęcając go do wejścia do środka. Odstawiła butelkę dobrego trunku na blat w kuchni. Poszukała kieliszków i otwieracza udając z bez wstępnego zbędnego gadania do sypialni z postawnym mężczyzną o brązowych oczach śledzących ,każdy jej ruch. Otaksował jej sylwetkę zachwycając się pięknem i myśląc o jej nagim ciele wijącym się w wielkim łożu z rozkoszy ,którą za moment miał jej dać. Bez wyrzutów sumienia oplotła jego kark całując go gwałtownie nie pozwalając mu zaprotestować. Pociągnęła go w stronę łóżka...
                                                    &
- Zbieraj się- rzuciła w mężczyznę koszulą i bokserkami.- Marek nie może nas tu zastać.
- Powinnaś mu o nas powiedzieć- odparł wciągając spodnie.- Albo powiesz mu dzisiaj albo zrobię to ja- oświadczył poważnie.- Wiecznie nie będę krył tego co jest między nami.
- A co jest? Nic nie ma- syknęła oburzona.- To tylko seks.
- Powiem mu ,że ze mną sypiasz.
Po minie wywnioskowała ,iż nie żartuje. Bez skrępowania stanęła obok niego krzyżując ręce na gołych piersiach. W oczach ujrzał gniew. Nie kryła się z emocjami.
- Ty kanalio! Podły dupku!- warknęła niemal piejąc ze złości. Pocałował ją brutalnie.- jesteś nienormalny- odepchnęła go. 
 Chciała go walnąć ,ale ścisnął jej nadgarstek ,aż zbielała jej skóra.
- Masz czas do jutra. Nie dłużej- ostrzegł twardo.- Ubierz się ,bo jak twój narzeczony cię zobaczy w negliżu.
- Pomyśli ,że śpię nago.
- Jasne – zaśmiał się głupio.- Do jutra , kochanie – ponownie się zaśmiał nim zatrzasnęły się za nim drzwi.
- Nie zniszczysz mi ślubu! Wyjdę za Marka!- krzyknęła.- A później pomyślę jak przejąć jego majątek i zostawić go z niczym- dodała szeptem.

                                               ****
Nazajutrz pod posiadłość Marka i Pauliny podjechał samochód z przyciemnianymi szybami. Febo zauważyła go i próbowała uciec. Mężczyzna okazał się sprytniejszy. Zauważył ją na schodach i pognał za nią. Szarpali się ,potem zaprowadził do wozu proponując małą przejażdżkę. Pojechała z kochankiem nie wiedząc czego się spodziewać. Liczyła na ostry seks w jakimś hotelu. Marek od dawna nie udowadniał jej ,że mu na niej zależy i  ją pożąda i wolał kochanki od niej i postanowiła nie być gorsza i też korzystać z życia.
- Wisła? Po cholerę przywiozłeś mnie w taką dzicze. Będziemy patrzeć na krzaki i i idiotów ,którzy uznając jeszcze ,że to miejsce jest romantyczne!- wrzeszczała jak opętana.
Nie było to jednak miejsce ,w które chciał zabrać ją ,kiedyś Marek ,ale się rozmyślił. Tu znajdował się drewniany pomost i wysokie zarośla. 
- Paula uspokój się- uciszył ją.- Zabrałem cię tu nie bez powodu.
Paulina przeraził jego spokojny ton. Spojrzała na ciemne chmury i zapadający zmierzch. Zlękła się nie na żarty udając wciąż obrażoną i niedostępną. Przymilał się do niej i namawiał na kąpiel w Wisłę. Nie potrafiła pływać. Nikomu o tym nie wspomniała nigdy nawet markowi. Zawsze wykręcała się bólem głowy ,zmęczeniem.
Mężczyzna niespodziewanie przyłożył jej rękę do gardła pozbawiając niemal tchu. Biła go na oślep.
- Miałaś odwołać wesele. Powiedzieć o nas Markowi i zdobyć pieniądze ,którymi mieliśmy podzielić się po połowie.
- Mi..ałam…- puścił ją na moment. Mocno kaszlała.- Zdechnij ,a nie dam ci kasy!- rzuciła odzyskawszy głos.- na nic się nie umawialiśmy. Wzięłabym ślub , poudawała przykładną żonę i rozwiodła się zostawiając go z niczym ,ale ty musiałeś zniszczyć mój plan.
- Kochane to ty zniszczyłaś moje plany i poniesiesz karę- odrzekł spychając ją z lekkiego nasypu wprost w czarną otchłań wody. Gdy nie wypływała na powierzchnie zdjął rękawiczki ,które założył ,a Paula nie zauważyła i po prostu zwiał. Nikogo w pobliżu nie zauważył. Otrzepał piasek.
Marek do nocy siedział w pracy ,a następnego dnia przygotowywał się do ślubu i wydzwaniał do narzeczonej ,lecz telefon milczał. Następnego dnia znalazł w kuchni pod misą z owocami kartkę. Okazała się być listem pożegnalnym.

                              *****
W pierwszym tygodniu lipca zostało wyłowione kolejne ciało młodej dziewczyny. Od kilku lat nic takiego nie miało tam miejsca. Starszy policjant ,który był obecny przy sprawie panny Febo po krótkim namyśle zaczął łączyć te dwie zbrodnie i doszukiwać się podobieństw. Technicy zabezpieczyli teren. Na rękach kobiety zauważyli dwa ślady po nacięciach. Tamta kobieta też je miała ,ale poza tym nic nie znaleźli.
Na komisariacie niespodziewanie trafił młody mężczyzna przyznając ,iż przed laty był świadkiem pewnej zbrodni ,ale bał się o tym mówić. Dopiero teraz po stracie dziewczyny zdecydował się opowiedzieć o wszystkim co widział. Wtedy siedział na plaży ,wystraszył się zbliżających kroków i ukrył się w zaroślach. W tamtym czasie był świeżo po maturze i był dość nieśmiały. Słyszał kłótnie kochanków.
- Ula?- za plecami usłyszała znajomy głos. Nie umiał ukryć radości na jej widok.
Odwróciła się stając twarzą w twarz z Markiem. W ciemnej marynarce i nieco rozpiętej koszuli prezentował się doskonale. Chciał powiedzieć o tęsknocie za nią. Powstrzymał się ,żeby nie wzięła go za wariata. Tuż po weselu uświadomił sobie ,co do niej czuje. Nie umiał bez niej żyć. Bez przerwy myślał o tej niepozornej dziewczynie z piegami na nosie i przeszywającym błękitnym spojrzeniem. Jej uśmiech wywoływał szybsze bicie serca. 
- Co tu robisz?- powiedzieli jednocześnie.
- Schwytali przestępcę. Paulina została zamordowana. Ktoś upozorował samobójstwo. Wyszło na jaw przy innej sprawie ,gdyby nie śmierć młodej dziewczyny może nigdy nie ujrzałoby to światła dziennego- powiedział przygnębiony.
- Okropna historia. Ja byłam u Piotra. Odsiaduje wyrok. Handlował substancjami odurzającymi i doprowadził do zgonu pacjenta- w oczach zamigotały łzy.
- Nie płacz- przytulił ją do siebie. Nie odepchnęła go wdzięczna ,iż nie potępia ją za bycie z kryminalistą. Uniosła wzrok zatapiając się w jego szarych tęczówkach.  
- Kawa?
- Nie , jest za późno.
- Może herbata?
- U mnie. Nie chcę być dzisiaj sama- powiedziała.- Nie ważne. Zignoruj to zaproszenie- zreflektowała się.
- Dlaczego? Chętnie dotrzymam ci towarzystwa. Mogę nawet milczeć.
Facet ideał?
-  Jak nie chcesz to odwiozę cię do domu.
- Nie dziś.
- W porządku- wyglądał na zawiedzionego.- Jestem zbyt zmęczona. to był ciężki dzień.
Podziękowała za podwózkę. Chwycił jej dłoń i pocałował w policzek patrząc intensywnie w jej oczy. Speszona chciała odwrócić głowę. Wytrzymała jednak jego spojrzenie.
- Dobranoc, Ula- szepnął uchodzi cielsko do ucha ,aż zadrżała.- Widzimy się jutro w pracy i mam nadzieję po niej również.
- Dobranoc, Marek- odrzekła z galopującym sercem.
 Wyjazd okazał się fiaskiem. Rodzina odradziła jej opuszczania kraju. Przeprowadziła się jednak do Warszawy po przyjęciu propozycji Marka w związku z pracą w Febo&Dobrzański.
Marek od spotkania przy więzieniu stał się częstym gościem  w  u Cieplakówny. Razem z nią wnosił rzeczy do jej nowego mieszkania. Polecił dobrego fachowca ,gdy zepsuła się kabina prysznicowa ,bo on się na tym nie znał.  
Ulę cieszyły te wizyty po spacerze z nim do domu wracała odmieniona. Oczy jej błyszczały ,a mówiła z taką ekscytacją i zachwytem o ich wypadach na miasto, wspólnej pracy ,że przyjaciółka od razu stwierdziła zakochanie. Ula wypierała się zasłaniając się przyjaźnią.
- Kochana na przyjaźń mi to nie wygląda- oceniła blondynka głodząc nogi na malutki stolik przed kanapą.
- Marek jest świetnym przyjacielem i szefem.
- I go kochasz- dokończyła za nią.- Latka lecą ,a Piotr to był łotr, nie marnuj sobie życia na czekanie na księcia z bajki. Twoja rodzina go uwielbia. On cię kocha.
- Błagam- wywróciła oczami.- Nie mów o miłości. Nie wierzę w nią.
- To uwierz. Ślepy by zauważył. Przychodzi tu codziennie. Facet się w tobie zabujał i tyle. Śle ci kwiatki,wydzwania, kręci się pod twoim mieszkaniem.
- Może jest interesowny i na coś czeka?
- Jesteś głupia- stwierdziła przyjaciółka upijając łyk zimnego napoju. Za oknem było ponad trzydzieści stopni.
                                          ****
W piątkowy wieczór zostawiła Marysi kluczę jadąc do rodziny do Rysiowa i zapowiadając ,że  wróci dopiero jutro wieczorem. Mania obiecała zająć się jej kotkiem i rybkami w akwarium. Marek nie zastając Uli wsiadał już do samochodu ,ale wybiegła blondynka. Nie zdążyła ,bo marek odjechał. Chciała ,aby nie poddawał się w zdobywaniu Ulki. Dobrzański kochał ją od dawna ,choć tego głośno nie przyznawał. Przyjechał ponownie nie zastając uli ,ale od Marii dostał kluczę i postanowił zaczekać na nią w mieszkaniu.
- Marek?- zaskoczył ja jego widok w jej mieszkaniu. Wręczył jej bukiet róż.
- Ubierz się ,bo zabieram cię w fajne miejsce i nie strój się za bardzo- ostrzegł.
Spojrzała na uśmiechającego się Dobrzańskiego podejrzliwie.
- Idziemy do restauracji?
- Nie zgadłaś. Zabieram cię na piknik w fajne miejsce. Pomysł nie zbyt oryginalny ,ale chciałem ci coś wyznać.
- Nie możesz teraz?- zatrzymał się na poboczu i zerknął na Ulę.- Przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic. To przyjacielski wypad?
– Nie mogę nic ci powiedzieć. Musisz poczekać niecierpliwa istoto- uśmiechnął się ukazując dołeczki. Zapatrując na jego twarz nie słyszała ,co mówił.

                             ****

Lawirowali między drzewami i zaroślami wolno się przez nie przedzierając. Znaleźli ustronne ,urokliwe miejsce i rozłożyli koc. Ula pomogła Markowi wyjąć rzeczy z wiklinowego kosza i zajęła miejsce blisko mężczyzny na kocu. Zapatrzyła się na horyzont i mknących po niebie małych chmurkach. Marek wypił kieliszek wina dodając sobie odwagi ,Ula zaniepokoiła się i trzymała kieliszek z winem czekając na rozwój sytuacji.
- Drugie spotkanie do najmilszych nie należało. Oboje przeszliśmy trudny etap w swoim życiu.
- Prawda- zgodziła się z nim.- Nasi eks mieli ciemne oblicze o którym nie mieliśmy pojęcia. Teraz możemy zacząć od nowa.
- Co masz na myśli? I dlaczego ,,my''?
-  Ula powiem wprost. Jesteś cudowną ,dobrą, żywiołową, czarującą  kobietą o której nie umiem zapomnieć. Myślę o tobie ,co noc. To jest obsesja, wiem. I zanim uznasz mnie za wariata wysłuchaj mnie proszę- usłyszała błagalną nutę w jego głosie. Był nieco zdenerwowany i  niepewny jej reakcji. Bał się odrzucenia. Poprawiła się  nerwowo na kocu.
- Nie uznam cię za wariata- uśmiechnęła lekko i położyła dłoń na jego dłoni.
Bał się kosza od niej. Nie dała po sobie poznać ,że jej także na nim zależy.
- Kocham cię- powiedzieli jednocześnie. Zapadła cisza. Na twarzach obojga widniało niedowierzanie. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Po oderwaniu się swoich ust położyli się na kocu. Zerwał źdźbło trawy  i przygryzł lekko przyglądając się jej twarzy. Ułożyła się obok spoglądając na sunące obłoki. Sięgnął po winogrono wkładając jej do ust. Karmili się nawzajem owocami. Marek ułamał kawałek bagietki i zamoczył w dżemie. Po posileniu się znów obserwowali horyzont. 

   
Piknik przerwał ulewny deszcz. W pośpiechu zbierali jedzenie,koc i biegli czym prędzej do samochodu. 

Uwielbiali biegać boso po piaszczystej plaży,opalać się  pod błękitnym niebem, znajdywać zaciszne miejsca ,aby wyciszyć się miejskim szumie,odpocząć od siedzenia w burze do późnego wieczora. Nad wodę przyjeżdżali zwykle w sezonie letnim,weekend albo gdy mieli ochotę zimą przejść się i porozmawiać o rzeczach dla nich istotnych. 


  Marek  zabrał Ulę nad Wisłę o zachodzie słońca. Był koniec lata. Mijało dokładnie dwanaście miesięcy od ich pierwszej randki Przyklęknął na jedno kolano. 
- Kochanie, to nie wszystko. Kocham cię odkąd ujrzałem cię po raz drugi ,chociaż już w górach wydawałaś się mi taka piękna. Zamierzam cię kochać do końca moich dni, rozpieszczać i mieć z tobą dzieci. Spotykamy się od niedawna ,ale jestem pewien ,że jesteś tą jedyną i moim największym skarbem. Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- wyciągnął z kieszeni koszuli pierścionek z brylantowym oczkiem.
- Kochanie- pociekły z jej oczu łzy. Wzruszyło ją to przemówienie. Serce śpiewało radosne psalmy ,spełniło o czym po cichu marzyła. – Tak , zostanę twoją żoną i chcę mieć z tobą dzieci- przylgnął do jej ust porywając ją na ręce.

KONIEC!