Imponujący duży
biały budynek z ozdobionymi filarami przepasanymi wstążkami i przywiązanymi
balonami robiły na pannie młodej duże wrażenie zwłaszcza ,że hotel otaczała
piękna zieleń ,a przed nim znajdowała się po prawej stronie spora fontanna
podświetlana w nocy.
- Jesteśmy na miejscu- oznajmił Dobrzański zerkając na
niepewną minę Urszuli. Przełknęła ślinę ,nogi miała jak z waty. Musiała wyjaśnić brak obecności
Piotra i zaprosić gości do zabawy ,co do łatwych zadań nie należało. Zżerała ją
trema. Nie lubiła wystąpień publicznych. Marek posłał jej pocieszający uśmiech.
- Będzie dobrze. Trzymam za ciebie ,kciuki.
- Dzięki. Gdyby nie ty uciekłabym i za żadne skarby tu
nie przyjechała ,ale musze stawić temu czoła- westchnęła.- Kompletnie nie wiem
od czego zacząć.
- A może mógłbym…
- Nie, muszę sama ,ale dziękuję- uśmiechnęła się
leciutko. – Chcę mieć to za sobą- wygładziła biały materiał sukni.
- Ula wreszcie jesteś- rzekł bez przywitania ojciec.-
Goście oczekują wyjaśnień. Dlaczego nie ma Piotra i kto to jest?- zza jej pleców wyłoniła się postać Marka.
- Marek Dobrzański- przestawił się. Józef nie uścisnął mu
dłoni. Brunet starał się udać ,że tego nie zauważył i niezrażony próbował z nim
rozmawiać ,ale Cieplak poszedł do innych gości.
- Nie przejmuj się. Piotr to ulubieniec mojego ojca ,a
panna młoda pojawiająca się z obcym facetem na weselu nie najlepiej wygląda-
stwierdziła.
- Nie robimy nic złego. Jesteśmy ledwie znajomymi-
powiedział biorąc z tacy kieliszek wina i wypił go jednym haustem. Ula poszła w
jego ślady trochę się krztusząc ,ale przy drugim i trzecim kieliszku rozluźniła
się odrobinę i nie przejmowała ,co inni pomyślą widząc ją w towarzystwie
Dobrzańskiego.
- Przepraszam!- krzyknęła.- Proszę o uwagę. Ślub nie
odbył się z powodu niezjawienia się Piotra Sosnowskiego. Nie mam pojęcia ,co
się stało. Nic nie mówcie wiem ,że to najgorsze wesele na jakim większość z was
miała okazję być. Nie tak planowałam ten dzień.- spojrzała na Marka. Wzięła
oddech i zebrała się na odwagę by dalej mówić nie wiedziała dlaczego jego
obecność dodawała jej pewności siebie.
- Mimo ,że ślubu nie było zapraszam wszystkich na wesele.
Częstujcie się ,jedźcie, pijcie . bawcie się dobrze- zeszła z
podestu i oddała didżejowi mikrofon.
Ula opuściła salę weselną z rozmazanym makijażem. Uciekła
nie chcąc ,żeby byli świadkami jej porażki.
- Świetnie sobie poradziłaś- pochwalił Marek.- Rozumiem
ile cię to kosztowało…
- Piotr okazał się świnią i tyle- wyrzuciła z siebie
wściekła.- To on naciskał na ślub ja chciałam trochę się wstrzymać. Ostatnio
rozmawialiśmy wyłącznie o weselu i jego pracy. Inne tematy wyprowadzały go z
równowagi. Wracał późno zmęczony. Ślub też był na mojej głowie jakbym to tylko
ja go chciała- żaliła się.
- Przepraszam .
- Nie masz za co. U mnie było na odwrót. Paulina
naciskała na ślub ,zajęła się organizacją...
Nie
wierzę w jej samobójstwo. Wszyscy tylko nie Paula. To nie w jej stylu zabić się tuż przed ślubem. ktoś musiał jej w tym pomóc.
Przebrała się w czerwoną suknie robiąc ogromne wrażenie
na Dobrzańskim. W szarych oczach ujrzała podziw i pożądanie. Nie krył się z tym
,że mu się podoba komplementując jej strój i prosząc o taniec. Wypiła trochę za
dużo zapominając o Piotrze i dobrze się bawiąc. Marek odprowadził ją do
taksówki i zabrał jej ręce z jego szyi. Nim zamknęły się drzwi przyciągnęła go do
siebie i musnęła jego szorstki policzek.
Rano obudziła się z kacem gigantem i pustką w głowie.
Jedyne co pamiętała to nieudany ślub i
brak kontaktu z Piotrem. Doprowadziła się do porządku, ogarnęła mieszkanie
chcąc się czymś zająć. Od wezwania na komisariat była kłębkiem nerwów. Nie
mieściło jej się w głowie ,iż Sosnowski nie pojawił się na ślubie. Wieczorem
znudziło ją bezczynne czekanie na powrót niedoszłego męża. Poszła zgłosić zaginiecie
,ale okazało się ,że figuruje on w kartotece policyjnej. Od starszego
posterunkowego z skrobiami lekko przyprószonymi siwizną i wąsem dowiedziała się o zatrzymaniu kardiologa.
- Piotr rozprowadzał nielegalne substancje w szpitalu?
Nikt nie zauważył niczego niepokojącego. Nie przyłapał na gorącym uczynku?
Trudno mi w to uwierzyć.
- Nie otrzymaliśmy wcześniej zgłoszenia. Pan Sosnowski
nie był do tej pory karany- poinformował funkcjonariusz.- Nie ma świadków…
Do pomieszczenia wślizgnęła się głowa młodej policjantki
ten coś mruknął ,podał jej segregator z biurka. Uśmiechnęła sztucznie ,wychodząc.
- Ta policja lubi mieć wszystko podane na tacę- mruknęła
pod nosem. – Chcę się z nim widzieć.
- To niemożliwe. Pani narzeczony rozprowadzał w szpitalu
nielegalne substancje i zajął się dilerką poza jego murami. W aucie znaleźli
dużą ilość kokainy i amfetaminy. Wcześniej sprzedawał dopalacze dzieciom. Jedna
z matek zmarłego dzieciaka zgłosiła to na policję- wyjaśnił uznając ją
delikatnie mówiąc za idiotkę.
W Uli wzbierała się wściekłość. Narzeczony wywinął jej
taki numer. W życiu nie spodziewałaby się po nim czegoś takiego. Świadomość ,że
nic nie wiedziała o narkotykach i substancjach oburzających. Niemal poślubiła człowieka
wyrządzającego krzywdę innym. Lekarza ,który niejednokrotnie naraził z
pewnością czyjeś życie i nie poniósł konsekwencji. Serce jej zamarło ,gdy usłyszała
o śmierci niewinnego dziecka. Raz odwiedziła go w więzieniu nawrzucała mu
nieźle i przyrzekła więcej się tam nie pojawić. Zakończyła związek z nim i
zamknęła ten rozdział. Oddala pierścionek ,a z mieszkanie planowała się
wyprowadzić i znaleźć coś innego ,co nie będzie przypominać jej przeszłości z
Piotrem.
****
- Tatoooooo!- wydarła się Beatka.- Ulcia się wyprowadza-
piszczała dziewczynka chwytając ojca za rękę i ciągnąc do holu. Józef odłożył
nóż ,bo akurat nóż ,bo obierał ziemniaki na obiad. Ula z ogromną walizką i
torbą na ramieniu zatrzymała się przy schodach.
- Córcia dokąd się wybierasz? Nic nie wspomniałaś o wyjeździe.
- Sama nie wiedziałam o wyjeździe. Zdecydowałam w nocy.
Nie mogę zostać.
- Niedawno wróciłaś do domu. Beatka się ucieszyła ,a
teraz nas opuszczasz?- zapytał Józef z wyrzutem. – Piotr siedzi w więzieniu ,a
ty ułożysz sobie życie ,a ja obiecuję się nie wtrącać. Wiem ,że faworyzując tego
człowieka wyrządziłem ci krzywdę. Pchałem cię w ramiona narkomana i kryminalisty.
Przytuliła ojca nie gniewając się ,a Beatka przyglądała
im się z zainteresowaniem.
Po długiej rozmowie z ojcem odrzuciła pomysł wyjazdu zagranicę.
Po długiej rozmowie z ojcem odrzuciła pomysł wyjazdu zagranicę.
****
-
Marka nie ma?- zapytał w progu.
-
Wyszedł z Sebastianem do klubu. Prędko nie wróci- uśmiechnęła się zachęcając go
do wejścia do środka. Odstawiła butelkę dobrego trunku na blat w kuchni. Poszukała
kieliszków i otwieracza udając z bez wstępnego zbędnego gadania do sypialni z postawnym mężczyzną o brązowych oczach śledzących ,każdy jej ruch. Otaksował
jej sylwetkę zachwycając się pięknem i myśląc o jej nagim ciele wijącym się w
wielkim łożu z rozkoszy ,którą za moment miał jej dać. Bez wyrzutów sumienia oplotła
jego kark całując go gwałtownie nie pozwalając mu zaprotestować. Pociągnęła go w stronę łóżka...
&
-
Zbieraj się- rzuciła w mężczyznę koszulą i bokserkami.- Marek nie może nas tu
zastać.
-
Powinnaś mu o nas powiedzieć- odparł wciągając spodnie.- Albo powiesz mu
dzisiaj albo zrobię to ja- oświadczył poważnie.- Wiecznie nie będę krył tego co jest między nami.
- A co jest? Nic nie ma- syknęła oburzona.- To tylko seks.
- Powiem mu ,że ze mną sypiasz.
- A co jest? Nic nie ma- syknęła oburzona.- To tylko seks.
- Powiem mu ,że ze mną sypiasz.
Po
minie wywnioskowała ,iż nie żartuje. Bez skrępowania stanęła obok niego
krzyżując ręce na gołych piersiach. W oczach ujrzał gniew. Nie kryła się z
emocjami.
- Ty
kanalio! Podły dupku!- warknęła niemal piejąc ze złości. Pocałował ją
brutalnie.- jesteś nienormalny- odepchnęła go.
Chciała go walnąć ,ale ścisnął jej nadgarstek ,aż zbielała jej skóra.
Chciała go walnąć ,ale ścisnął jej nadgarstek ,aż zbielała jej skóra.
-
Masz czas do jutra. Nie dłużej- ostrzegł twardo.- Ubierz się ,bo jak twój
narzeczony cię zobaczy w negliżu.
-
Pomyśli ,że śpię nago.
-
Jasne – zaśmiał się głupio.- Do jutra , kochanie – ponownie się zaśmiał nim
zatrzasnęły się za nim drzwi.
-
Nie zniszczysz mi ślubu! Wyjdę za Marka!- krzyknęła.- A później pomyślę jak
przejąć jego majątek i zostawić go z niczym- dodała szeptem.
****
Nazajutrz
pod posiadłość Marka i Pauliny podjechał samochód z przyciemnianymi szybami. Febo
zauważyła go i próbowała uciec. Mężczyzna okazał się sprytniejszy. Zauważył ją
na schodach i pognał za nią. Szarpali się ,potem zaprowadził do wozu proponując
małą przejażdżkę. Pojechała z kochankiem nie wiedząc czego się spodziewać.
Liczyła na ostry seks w jakimś hotelu. Marek od dawna nie udowadniał jej ,że mu
na niej zależy i ją pożąda i wolał
kochanki od niej i postanowiła nie być gorsza i też korzystać z życia.
-
Wisła? Po cholerę przywiozłeś mnie w taką dzicze. Będziemy patrzeć na krzaki i
i idiotów ,którzy uznając jeszcze ,że to miejsce jest romantyczne!- wrzeszczała
jak opętana.
Nie było to jednak miejsce ,w które chciał zabrać ją ,kiedyś Marek ,ale się rozmyślił. Tu znajdował się drewniany pomost i wysokie zarośla.
Nie było to jednak miejsce ,w które chciał zabrać ją ,kiedyś Marek ,ale się rozmyślił. Tu znajdował się drewniany pomost i wysokie zarośla.
- Paula
uspokój się- uciszył ją.- Zabrałem cię tu nie bez powodu.
Paulina
przeraził jego spokojny ton. Spojrzała na ciemne chmury i zapadający zmierzch. Zlękła
się nie na żarty udając wciąż obrażoną i niedostępną. Przymilał się do niej i
namawiał na kąpiel w Wisłę. Nie potrafiła pływać. Nikomu o tym nie wspomniała
nigdy nawet markowi. Zawsze wykręcała się bólem głowy ,zmęczeniem.
Mężczyzna
niespodziewanie przyłożył jej rękę do gardła pozbawiając niemal tchu. Biła go
na oślep.
-
Miałaś odwołać wesele. Powiedzieć o nas Markowi i zdobyć pieniądze ,którymi
mieliśmy podzielić się po połowie.
-
Mi..ałam…- puścił ją na moment. Mocno kaszlała.- Zdechnij ,a nie dam ci kasy!-
rzuciła odzyskawszy głos.- na nic się nie umawialiśmy. Wzięłabym ślub ,
poudawała przykładną żonę i rozwiodła się zostawiając go z niczym ,ale ty
musiałeś zniszczyć mój plan.
-
Kochane to ty zniszczyłaś moje plany i poniesiesz karę- odrzekł spychając ją z
lekkiego nasypu wprost w czarną otchłań wody. Gdy nie wypływała na powierzchnie
zdjął rękawiczki ,które założył ,a Paula nie zauważyła i po prostu zwiał.
Nikogo w pobliżu nie zauważył. Otrzepał piasek.
Marek
do nocy siedział w pracy ,a następnego dnia przygotowywał się do ślubu i wydzwaniał
do narzeczonej ,lecz telefon milczał. Następnego dnia znalazł w kuchni pod misą
z owocami kartkę. Okazała się być listem pożegnalnym.
*****
W pierwszym tygodniu lipca zostało wyłowione kolejne
ciało młodej dziewczyny. Od kilku lat nic takiego nie miało tam miejsca.
Starszy policjant ,który był obecny przy sprawie panny Febo po krótkim namyśle
zaczął łączyć te dwie zbrodnie i doszukiwać się podobieństw. Technicy zabezpieczyli
teren. Na rękach kobiety zauważyli dwa ślady po nacięciach. Tamta kobieta też
je miała ,ale poza tym nic nie znaleźli.
Na komisariacie niespodziewanie trafił młody mężczyzna
przyznając ,iż przed laty był świadkiem pewnej zbrodni ,ale bał się o tym
mówić. Dopiero teraz po stracie dziewczyny zdecydował się opowiedzieć o
wszystkim co widział. Wtedy siedział na plaży ,wystraszył się zbliżających
kroków i ukrył się w zaroślach. W tamtym czasie był świeżo po maturze i był
dość nieśmiały. Słyszał kłótnie kochanków.
- Ula?- za plecami usłyszała znajomy głos. Nie umiał
ukryć radości na jej widok.
Odwróciła się stając twarzą w twarz z Markiem. W ciemnej
marynarce i nieco rozpiętej koszuli prezentował się doskonale. Chciał
powiedzieć o tęsknocie za nią. Powstrzymał się ,żeby nie wzięła go za wariata.
Tuż po weselu uświadomił sobie ,co do niej czuje. Nie umiał bez niej żyć. Bez przerwy
myślał o tej niepozornej dziewczynie z piegami na nosie i przeszywającym błękitnym
spojrzeniem. Jej uśmiech wywoływał szybsze bicie serca.
- Co tu robisz?- powiedzieli jednocześnie.
- Schwytali przestępcę. Paulina została zamordowana. Ktoś
upozorował samobójstwo. Wyszło na jaw przy innej sprawie ,gdyby nie śmierć
młodej dziewczyny może nigdy nie ujrzałoby to światła dziennego- powiedział
przygnębiony.
- Okropna historia. Ja byłam u Piotra. Odsiaduje wyrok.
Handlował substancjami odurzającymi i doprowadził do zgonu pacjenta- w oczach
zamigotały łzy.
- Nie płacz- przytulił ją do siebie. Nie odepchnęła go
wdzięczna ,iż nie potępia ją za bycie z kryminalistą. Uniosła wzrok zatapiając
się w jego szarych tęczówkach.
- Kawa?
- Nie , jest za późno.
- Może herbata?
- U mnie. Nie chcę być dzisiaj sama- powiedziała.- Nie ważne. Zignoruj to zaproszenie- zreflektowała się.
- Dlaczego? Chętnie dotrzymam ci towarzystwa. Mogę nawet milczeć.
Facet ideał?
- Może herbata?
- U mnie. Nie chcę być dzisiaj sama- powiedziała.- Nie ważne. Zignoruj to zaproszenie- zreflektowała się.
- Dlaczego? Chętnie dotrzymam ci towarzystwa. Mogę nawet milczeć.
Facet ideał?
- Jak nie chcesz to odwiozę cię do domu.
- Nie dziś.
- W porządku- wyglądał na zawiedzionego.- Jestem zbyt zmęczona. to był ciężki dzień.
- Nie dziś.
- W porządku- wyglądał na zawiedzionego.- Jestem zbyt zmęczona. to był ciężki dzień.
Podziękowała za podwózkę. Chwycił jej dłoń i pocałował w
policzek patrząc intensywnie w jej oczy. Speszona chciała odwrócić głowę. Wytrzymała
jednak jego spojrzenie.
- Dobranoc, Ula- szepnął uchodzi cielsko do ucha ,aż zadrżała.-
Widzimy się jutro w pracy i mam nadzieję po niej również.
- Dobranoc, Marek- odrzekła z galopującym sercem.
Wyjazd okazał się
fiaskiem. Rodzina odradziła jej opuszczania kraju. Przeprowadziła się jednak do
Warszawy po przyjęciu propozycji Marka w związku z pracą w Febo&Dobrzański.
Marek od spotkania przy więzieniu stał się częstym
gościem w u Cieplakówny. Razem z nią wnosił rzeczy do
jej nowego mieszkania. Polecił dobrego fachowca ,gdy zepsuła się kabina prysznicowa
,bo on się na tym nie znał.
Ulę cieszyły te wizyty po spacerze z nim do domu wracała
odmieniona. Oczy jej błyszczały ,a mówiła z taką ekscytacją i zachwytem o ich
wypadach na miasto, wspólnej pracy ,że przyjaciółka od razu stwierdziła
zakochanie. Ula wypierała się zasłaniając się przyjaźnią.
- Kochana na przyjaźń mi to nie wygląda- oceniła
blondynka głodząc nogi na malutki stolik przed kanapą.
- Marek jest świetnym przyjacielem i szefem.
- I go kochasz- dokończyła za nią.- Latka lecą ,a Piotr
to był łotr, nie marnuj sobie życia na czekanie na księcia z bajki. Twoja rodzina
go uwielbia. On cię kocha.
- Błagam- wywróciła oczami.- Nie mów o miłości. Nie wierzę w nią.
- To uwierz. Ślepy by zauważył. Przychodzi tu codziennie. Facet się w tobie zabujał i tyle. Śle ci kwiatki,wydzwania, kręci się pod twoim mieszkaniem.
- To uwierz. Ślepy by zauważył. Przychodzi tu codziennie. Facet się w tobie zabujał i tyle. Śle ci kwiatki,wydzwania, kręci się pod twoim mieszkaniem.
- Może jest interesowny i na coś czeka?
- Jesteś głupia- stwierdziła przyjaciółka upijając łyk
zimnego napoju. Za oknem było ponad trzydzieści stopni.
****
W piątkowy wieczór zostawiła Marysi kluczę jadąc do
rodziny do Rysiowa i zapowiadając ,że wróci dopiero jutro wieczorem. Mania obiecała
zająć się jej kotkiem i rybkami w akwarium. Marek nie zastając Uli wsiadał już
do samochodu ,ale wybiegła blondynka. Nie zdążyła ,bo marek odjechał. Chciała ,aby nie poddawał się w zdobywaniu Ulki. Dobrzański kochał ją od dawna ,choć tego głośno nie przyznawał. Przyjechał ponownie nie zastając uli ,ale od Marii dostał kluczę i postanowił zaczekać na nią w mieszkaniu.
- Marek?- zaskoczył ja jego widok w jej mieszkaniu.
Wręczył jej bukiet róż.
- Ubierz się ,bo zabieram cię w fajne miejsce i nie strój
się za bardzo- ostrzegł.
Spojrzała na uśmiechającego się Dobrzańskiego
podejrzliwie.
- Idziemy do restauracji?
- Nie zgadłaś. Zabieram cię na piknik w fajne miejsce. Pomysł
nie zbyt oryginalny ,ale chciałem ci coś wyznać.
- Nie możesz teraz?- zatrzymał się na poboczu i zerknął
na Ulę.- Przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic. To przyjacielski wypad?
– Nie mogę nic ci powiedzieć. Musisz poczekać niecierpliwa istoto-
uśmiechnął się ukazując dołeczki. Zapatrując na jego twarz nie słyszała ,co
mówił.
****
Lawirowali między drzewami i zaroślami wolno się przez
nie przedzierając. Znaleźli ustronne ,urokliwe miejsce i rozłożyli koc. Ula pomogła
Markowi wyjąć rzeczy z wiklinowego kosza i zajęła miejsce blisko mężczyzny na
kocu. Zapatrzyła się na horyzont i mknących po niebie małych chmurkach. Marek
wypił kieliszek wina dodając sobie odwagi ,Ula zaniepokoiła się i trzymała
kieliszek z winem czekając na rozwój sytuacji.
- Drugie spotkanie do najmilszych nie należało. Oboje przeszliśmy
trudny etap w swoim życiu.
- Prawda- zgodziła się z nim.- Nasi eks mieli ciemne
oblicze o którym nie mieliśmy pojęcia. Teraz możemy zacząć od nowa.
- Co masz na myśli? I dlaczego ,,my''?
- Co masz na myśli? I dlaczego ,,my''?
- Ula powiem
wprost. Jesteś cudowną ,dobrą, żywiołową, czarującą kobietą o której nie umiem zapomnieć.
Myślę o tobie ,co noc. To jest obsesja, wiem. I zanim uznasz mnie za wariata
wysłuchaj mnie proszę- usłyszała błagalną nutę w jego głosie. Był nieco
zdenerwowany i niepewny jej reakcji. Bał się odrzucenia. Poprawiła się nerwowo na kocu.
- Nie uznam cię za wariata- uśmiechnęła lekko i położyła dłoń
na jego dłoni.
Bał się kosza od niej. Nie dała po sobie poznać ,że jej także na nim zależy.
Bał się kosza od niej. Nie dała po sobie poznać ,że jej także na nim zależy.
- Kocham cię- powiedzieli jednocześnie. Zapadła cisza. Na
twarzach obojga widniało niedowierzanie. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Po oderwaniu się swoich ust położyli się na kocu. Zerwał źdźbło trawy i przygryzł lekko przyglądając się jej twarzy. Ułożyła się obok spoglądając na sunące obłoki. Sięgnął po winogrono wkładając jej do ust. Karmili się nawzajem owocami. Marek ułamał kawałek bagietki i zamoczył w dżemie. Po posileniu się znów obserwowali horyzont.
Piknik przerwał ulewny deszcz. W pośpiechu zbierali jedzenie,koc i biegli czym prędzej do samochodu.
Uwielbiali biegać boso po piaszczystej plaży,opalać się pod błękitnym niebem, znajdywać zaciszne miejsca ,aby wyciszyć się miejskim szumie,odpocząć od siedzenia w burze do późnego wieczora. Nad wodę przyjeżdżali zwykle w sezonie letnim,weekend albo gdy mieli ochotę zimą przejść się i porozmawiać o rzeczach dla nich istotnych.
Piknik przerwał ulewny deszcz. W pośpiechu zbierali jedzenie,koc i biegli czym prędzej do samochodu.
Uwielbiali biegać boso po piaszczystej plaży,opalać się pod błękitnym niebem, znajdywać zaciszne miejsca ,aby wyciszyć się miejskim szumie,odpocząć od siedzenia w burze do późnego wieczora. Nad wodę przyjeżdżali zwykle w sezonie letnim,weekend albo gdy mieli ochotę zimą przejść się i porozmawiać o rzeczach dla nich istotnych.
Marek zabrał Ulę nad Wisłę o zachodzie słońca. Był koniec lata. Mijało dokładnie dwanaście miesięcy od ich pierwszej randki Przyklęknął na jedno kolano.
- Kochanie, to nie wszystko. Kocham cię odkąd ujrzałem cię
po raz drugi ,chociaż już w górach wydawałaś się mi taka piękna. Zamierzam cię
kochać do końca moich dni, rozpieszczać i mieć z tobą dzieci. Spotykamy się od
niedawna ,ale jestem pewien ,że jesteś tą jedyną i moim największym skarbem.
Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- wyciągnął z kieszeni koszuli
pierścionek z brylantowym oczkiem.
- Kochanie- pociekły z jej oczu łzy. Wzruszyło ją to
przemówienie. Serce śpiewało radosne psalmy ,spełniło o czym po cichu marzyła. –
Tak , zostanę twoją żoną i chcę mieć z tobą dzieci- przylgnął do jej ust
porywając ją na ręce.
KONIEC!
Nie wiem czemu ale mam dziwne odczucie, że tym kto zabił Paulinę jest ktoś z bliskiego ich otoczenia.
OdpowiedzUsuńTo co robił Piotr było dla mnie wielkim szokiem. Myślałam, że może poznała inną albo coś, ale tym nawet nie pomyślałam.
Najważniejsze jednak jest iż Ula i Marek potrafili otrząsnąć się po tym wszystkim. I teraz mogą tworzyć wspaniałą parę, a w przyszłości małżeństwo.
Gorąco pozdrawiam
Julita
Początki do najlepszych nie należały,oboje zostali porzuceni tuż przed ślubem. Piotr okazał się przestępcą ,a Paulina zginęła z rąk kochanka. Ta dwójka nie skończyła dobrze na szczęście do innej los okazał się łaskawszy i Marka i ule połączyła miłość. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńNiesamowicie intrygująca mini. Przeczytałam jej drugą część jednym tchem, bo byłam ciekawa jak zginęła Paulina. nie wierzyłam w jej śmierć samobójczą i miałam rację. Liczyłam jednak na to, że mordercą okaże się ktoś nam znany. nie wyjawiłaś jednak, kim był. Był po prostu anonimowym kochankiem, który liczył na bardzo wiele. Nie dostał profitów i okrutnie na Pauli się zemścił. Natomiast Sosnowski nie był dla mnie niespodzianką. Mimo, że zawsze zgrywał ułożonego, dobrego i przesadnie grzecznego gościa, to jednak jego mogłabym podejrzewać o dilerkę narkotykami i dopalaczami. Taka cicha woda, a brzegi rwie. Nawet oglądając serial myślałam sobie, że ten facet mógłby być zdolny do największej podłości, bo pod spodem kryła się w nim prawdziwa szuja. Porzucona przed ołtarzem Ula i przedwcześnie owdowiały Marek znaleźli miłość i szczęście. Pięknie opisany, wspaniały pomysł na miniaturkę z cudnym zakończeniem. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Początek znajomości Marka i Uli nie zapowiadał się na szczęśliwy,romantyczny związek. Ula zraniona,oszukana i porzucona przez łotra Piotra ,a Marek odczuł ,co znaczy stracić kogoś jeszcze przed ślubem,z Pauliną nie łączyła go prawdziwa miłość ,ale kompletnie pozbawiony uczuć to on nie był w przeciwieństwie do Pauliny ,która wszystko ukartowała i bez mrugnięcia realizowała plan ,punkt po punkcie nie uwzględniając jednak w nim niebezpiecznego kochanka pragnącego zemsty ,bo nie otrzymał zapłaty za pomysłodawco i udział w tym. Febo wyleciało to z głowy ,bo profity chciała zgarnąć wyłącznie dla siebie. Po Sosnowskim chyba nikt dobrego się nie spodziewał do przewidzenia było ,iż ma sporo na sumieniu.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńPodobnie jak Małgosia byłam ciekawa co się stało z Pauliną i Piotrem. Ze śmiercią Pauliny wiązałam jedną z kochanek Marka, ale okazał się NN. Co do Sosny to pomyślałam o nieszczęśliwym wypadku, ale wtedy zawsze Ula mogłaby wrócić do niego a tak ma drogę wolną. Nieszczęścia przyniosły Markowi i Uli szczęście.
OdpowiedzUsuńPS Małgosia pisze,że Marek był wdowcem a ja jeśli dobrze zrozumiałam to on również czekał przed kościołem a Paulina nie dotarła.
Pozdrawiam miło i dzięki za wpis.
RanczUla
UsuńW poprzednim komentarzu napisałam, że Marek został wdowcem zanim się ożenił i w tym wpisie niejako kontynuuję to powiedzenie trochę na wyrost.
Prawie wdowiec ,ale to ,,prawie'' robi różnice. Nie złożyli jeszcze przysięgi i pochował ją jako narzeczona nie żonę. Oczywiście niezjawienie Pauliny ,a w drugim przypadku Piotra to zdarzenia ,które łączy ten element ,ale reszta się rozmija. Paula nie żyje ,a Piotr tak. I najpierw Marek jest zostawiony tuż przed ślubem,następnie ponad dwa lata później w podobnych okolicznościach Ula. Dobrzański z Cieplak odnajduje później wspólną drogę do szczęścia we dwoje. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńŚwietne zakończenie. Wszystkie wątki wyjaśnione. Nie spodziewałam się że Paula i Piotr będą mieli taką przeszłość. Szczególnie po Febo. W życiu nie pomyślałabym że będzie miała kochanka. A jeśli chodzi o Ulkę i Marka w końcu są razem. Bardzo fajnie opisałaś ten ich piknik ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tylko tożsamość sprawcy zabójstwa Pauliny nie został wyjaśniony. Febo i Sosnowski ukrywali swą przeszłość przed partnerami i najbliższymi.Ta dwójka uświadomiła sobie ,ze spotkała pokrewną duszę z którą chce dalej iść przez życie. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńKiedy kolejne opowiadania?
OdpowiedzUsuńNajpierw w planach mam kontynuowanie zaczętych już opowiadań.Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuń