Strona Główna

piątek, 9 listopada 2018

,,Wyspa naszych serc'' Miniaturka





Drzwi windy otworzyły się i ujrzał te niespotykanie niebieskie oczy. Wpatrzone w niego z nieufnością, żalem i niemą tęsknotą. Poluzował krawat robiąc krok w jej stronę.
- Cześć- wydukał z szelmowskim uśmiechem.
Spotkanie jej w firmie rozpaliło malutką iskierkę nadziei w jego przepełnionym rozpaczą sercu. Spuściła wzrok wpatrując się w czubki swoich butów.
Po powrocie czuła niesamowite szczęście ,które błyskawicznie zamieniło się w potok łez i wściekłość. Nie umiała uporać się z własnymi uczuciami. Cierpiała zraniona przez kochaną osobę. Wiele tygodni zajęło jej dojście do wniosku ,że pomimo tego ,co się stało nadal w głębi serca go kocha. Myślała ,ze po czym takim nie ma wybaczenia ,ale gdy zauważyła u niego zmianę,widziała jego starania,przeczytała list postawiła wszystko na jedną kartę. Nie chciała marnować życia na bycie z Piotrem chłopakiem na niby ani wmawiać sobie ,że go ,kiedyś pokocha. Z miłości do Dobrzańskiego wyleczyć się nie umiała więc wolała zaryzykować i być może zyskać szansę na szczęśliwą przyszłość?
- Cześć- chciała go wyminąć ,ale ubiegł ją chwytając leciutko za łokieć.- Ula porozmawiajmy. Zmieniłem się i chcę naprawić…
- Przeszłości nie naprawisz- wyszeptała z bólem.- Nie jestem tą Ulą Cieplak potykającą się o własne nogi i kryjącą się po kątach. Unikającą spojrzeń innych ,bo wstyd jest jej spojrzeć im prosto w twarz- uniosła wzrok.- Że ma romans z szefem. Nie miałam prawa odbierać Paulinie prawa do szczęścia- mówiła cicho ,by nie dowiedzieli się o tym wszyscy pracownicy firmy.
- Niczego nie odebrałaś Ula i nie masz prawa mieć wyrzutów sumienia. Z Paulą nie układało mi się najlepiej i ty nie odpowiadasz za rozpad tego związku ,a ja ,bo ją zdradzałem i dopiero dzięki tobie dorosłem,zmądrzałem i nie chcę nikogo więcej ranić.
- Źle się z tym czułam,że ty wciąż byłeś w oficjalnym związku. Chociaż po zarządzie miałeś to zakończyć. 
- Wiem i przepraszam. Dokończmy tą rozmowę w gabinecie. Tu nie ma warunków- szepnął jej na ucho.
- Prowadź- odrzekła równie szeptem i zauważyła nagłą zmianę w jego oczach. Jakaś iskierka. Czyżby radości? Cieszył się na jej widok?  Pozwolił jej iść pierwszej. Przepuścił ją w drzwiach.
Violetta siedząca przy biurko wytrzeszczyła oczy widząc odmienioną Ulę w czarnej sukience przed kolano i podciętych włosach. Brak okularów, babcinych sweterków, brzydkich spódnic nie pasujących kompletnie do reszty stroju i ta podkręcona grzywka psująca wizerunek.
A jej największym zaskoczeniem było ,że bez przywitania weszła z Markiem do gabinetu. Od momentu złożenia rezygnacji ze stanowiska dyrektora finansowego i wyjścia na jaw intrygi nie chciała słyszeć o Dobrzańskim. Nie wyjechała ,została w domu przeżywając to bolesne rozstanie. Nie wstawała z łóżka, tęskniła, wspominała. Przeglądała zdjęcia, pisała listy nie wysyłając ich. Odcięła się od świata. Głucha była ,gdy znajomi z pracy odwiedzali ją i kazali wyjść z domu.
Nie chciała przepełniona tęsknotą za szarymi oczami. Tymi kochanymi tęczówkami ,w które tak uwielbiała patrzeć ,całować usta ,które niestety kłamały,ale liczyła na to więcej jej nie oszuka. Nie zakpi z jej uczuć po raz drugi. Zapewniał ją ,że wszystko się ułoży. Poradzą sobie. Przezwyciężą to i będą mogli pójść naprzód. Niestety nie odwołał ślubu zaraz po zarządzie. Oszukiwał ,zwodził, kupował prezenty. Mamił obietnicami ,a ona z całych sił pragnęła ,żeby szczerze ją pokochał.  Aby dbał o nią ,troszczył się i był odpowiedzialnym facetem gotowym ,kiedyś założyć z nią rodzinę. 
- Jesteś z kimś?- zapytał moszcząc się na fotelu i patrząc na jej pobladłą twarz.
- Co to za pytanie- obruszyła się.
- Pytam czy po tym wszystkim… czego doświadczyłaś ode mnie i Sebastiana. Tą idiotyczną intrygę. Jesteś w stanie mi zaufać, zapomnieć ,wybaczyć? Być szczęśliwa?
- Dużo pytań. Zapomnieć na pewno nie. Wyrządziłeś mi ogromną krzywdę i Powinieneś mieć tego świadomość. Grałeś perfekcyjnie swoją rolę. W życiu nie pomyślałabym ,że udajesz. Masz talent aktorski czego nie jeden pewnie nie jeden by ci pozazdrościł.
- Wstyd mi. Tak cholernie wstyd za Sebastiana, siebie ,że dałem się namówić ,posłuchałem podszeptów diabła i wykorzystywałem twoje uczucie do osiągnięcia zamierzonego celu. W tym misternym planie nie brał nikt pod uwagę ,że ja mogę się za bardzo zaangażować. Ja sam nie rozwodziłem się nad swoimi uczuciami, pragnąłem je stłamsić ,uśpić  ,ale gdy byłaś blisko traciłem rozum. Pragnąłem słuchać twojego głosu, patrzeć na ciebie , analizowałem nasze rozmowy przed snem, uzależniałem się od ciebie. Twego dotyku, wszystko kojarzyło mi się z tobą.
Ula w oszołomieniu pozwalała Markowi mówić nie przerywając mu. Pierwszy raz od dawna była gotowa poznać prawdę. Z jednej strony obawiała się spotkania z nim ,a z drugiej serce śpiewało radosną pieśń na jego widok.
Schudł ,w oczach czaił się smutek. Od koleżanek z pracy słyszała o powrocie do starych nawyków. Nie wierzyła im ponieważ w dzień ,w dzień stał pod jej oknem. Nie zniechęcił się,gdy nie wyszła na zewnątrz. Przestał być stałym bywalcem klubów. W ogóle tam nie zaglądał.
Rozmawiała z Heleną ,która w trosce o syna odwiedziła ją parę dni temu w ogrodzie i szczerze porozmawiały. Okrywając drugą twarz ukochanego usiłowała go znienawidzić ,wymazać z pamięci. Odciąć się od przeszłości. Zagrzebać niegdyś niespełnione marzenia.
Milczeli wodząc wzrokiem po gabinecie. Zadzwonił telefon. Marek nie odebrał wciąż czekając na słowa z jej ust. Uparcie milczała nie mając odwagi podnieść wzroku. Złożył ręce w piramidkę po czym zagryzł wargi i zerknął na nią dyskretnie.
Pobladła jeszcze bardziej. Z troską podał jej szklankę z wodą. Piła małymi łyczkami.
- Jaką mam pewność ,że mnie kolejny raz nie oszukasz i nie będę odstawiona na boczny tor? Bawidamek nie zmienia się ot tak w statecznego partnera. Nie staje się od razu wymarzonym chłopakiem będącym oparciem, przyjacielem, kimś na kim zawsze można polegać i przy kim jest się bezpiecznym.
- Tak się składa ,że jesteśmy dla siebie stworzeni. Ula ty byłaś niezależnie od pory dnia moją przyjaciółką, oparciem. Wspierałaś się ,gdy mój ojciec leżał po zabiegu na serce w szpitalu. Nie odwróciłaś się ,nie zostawiłaś z problemami. I za to ci dziękuję. Zniszczyłem wszystko ,ale czy nie można by było tego jakoś  naprawić?- zapytał z nadzieją pozwalając sobie na leciutkie muśnięcie jej dłoni. Uniosła wzrok ,w którym malowała się mieszaka uczuć. Zagubienie, czułość, tęsknota ,niepewność i strach. Zaryzykować? Przyszła tu po przeczytaniu od niego listu. Nie pojechała na żagle z Piotrem . Skupiła się na porządkach domowych. Zrobiła Beatce  obiecane naleśniki i ugotowała na kolacje budyń i dodała borówki. Dziewczynka uwielbiała ,gdy Ula gotowała lub przyrządzała desery. Lubiła pomagać przy robieniu sałatek owocowych lub warzywnych. Ula zawsze kazała jej uważać w kuchni zwłaszcza ,że wpadał ktoś niespodziewanie ,a Betti ,kiedyś wystraszyło nagle wtargnięcie Dąbrowskiej i spadła jej na podłogę  blacha z ciastem ,na którym układała owoce.  
Ula bez krzyku posprzątała zapewniając Betti ,że nic się nie stało i wróciły do przerwanych czynności tylko z ciasta nic już nie było i Ula musiała zrobić nowe.
Po wysprzątaniu kuchni poszła odsapnąć w pokoju. Ułożyła się na łóżku układając się na plecach jej umysł przywoływał różne wspomnienia.
Miłość ma wiele barw- pomyślała robiąc się senna.- Niewyraźne, pastelowe, intensywne, ciemne, białe, żałobne.
Znużona zasnęła układając się na boku i zginając lekko nogi. Nie słyszała wołającego ją Jaśka ani Beatki. Ojciec uchylił drzwi po czym widząc pogrążoną w głębokim śnie najstarszą córkę zamknął jej ponownie.

Łódź kołysała się na boki. Spienione fale gwałtownie uderzały raz po raz w kadłub łodzi. Niebo zabarwiło się na grafitowo- hebanowy z elementami granatu. Przerażona spojrzała na maszt i obawiać się złamania uskoczyła w bok w momencie ,gdy uderzył w niego piorun. Panika atakowała ,każdą komórkę ciała kobiety. Kasztanowe włosy od deszczu przykleiły się jej do ubrania i twarzy. Na sobie miała białą koszulę i khaki spodenki. Mężczyzna będący z nią zniknął na chwilę z zasięgu jej wzroku.
- Marek! MareeeeeeK!- usiłowała przekrzyczeć huk fal i piorunów.
Na morzu był sztorm ,a oni znaleźli się sami na środku wielkiej wody bez szansy na ratunek.
,,Zatoniemy, zginiemy’’ – powtarzała z paniką.
Romantyczna podróż w jednej sekundzie mogła zakończyć się tragicznie. Do łodzi zaczęła wlewać się woda. Oglądała ,kiedyś z przyjaciółką Titanica ,ale sądziła ,że ona przeżyje co bohaterowie tego film.
Obudził ją krzyk egzotycznego ptaka. Z trudem podniosła się z piasku usiłując ustalić aktualne miejsce swojego pobytu. Nie udało się jej zlokalizować miejsca. W ustach czuła Saharę ,a jej skóra niemiłosiernie piekła spalona od słońca. Podnosząc się chwiejnie na nogach z powodu wykończenia ujrzała parę palm rosnących w rządku kilka dziwnych ,nieznanych jej drzew, dostrzegła otaczającą ją zewsząd błękitną wodę ,kraba spacerującego po plaży, kilka muszelek. Usłyszała jakiś hałas. Rozejrzała się ,ale nic nie dostrzegła. Rozłożyste liście i wysoka trawa utrudniała jej cokolwiek zauważyć i kogoś wytropić. Obawiała się dzikich zwierząt.
W podartej bluzce, spodenkach i bosych stopach ostrożnie weszła w głąb zarośli. Przypominało jej to dżungle.
Zza drzewa wyszedł mężczyzna na ,którego widok się rozpromieniła. Wpadli sobie w ramiona ,a chwilę później siedzieli na zwalanym dużym drzewie i jedli mango. Dziewczyna opierała stopy o jego udo. Miał spodenki do kolan i podwiniętą koszulę.
- Jesteś moim skarbem, największym darem od losu- mówił wpatrując się w nią. Przestała jeść. Spuściła na dół nogi machając nimi jak mała dziewczynka. Przysunął się i zerwał czerwoną lilię wsuwając jej we włosy.- Bądź moim kwiatem, cudownym ,niepowtarzalnym ,bo ja nie chcę innych ,skarbie. Tylko ciebie najdroższa- pogładził jej policzek i obrazy dookoła niej zaczęły powoli się oddalać.- proszę , nie odchodź- wyszeptała nim obrazy całkowicie się rozmyły.

Obudziła się oszołomiona. Przyłożyła dłoń do czoła upewniając się czy nie ma gorączki. Nie miała. Temperatura była w porządku. Po obudzeniu przygnieciona natłokiem myśli wracała nieustannie do dziwnego snu. W śnie siedziała z Markiem na drzewie zajadając się pysznym mango nad linami i dziką roślinnością ,co dla niej było niesamowite i niepojęte. Do tego oboje byli w doskonałych humorach. Sen uświadomił jej jedno. Nigdy nie przestała go kochać i powoli ,z każdym dniem czuła ,że nie czuje do niego złości, nienawiści ,gniewu ,a przeogromną tęsknotę, dręczące myśli, smutek i obawę przed ponownym zranieniem oraz ciekawość. Zastanawiała się co byłoby ,gdyby dała mu szansę?

                              ****

Z szuflady wyciągnęła złożoną na pół kartkę i rozpoczęła czytanie. Skończyła zalana łzami. Czytała kilkukrotnie. Najważniejszym słowem dla niej było to magiczne ,, kocham’’. Pragnęła je usłyszeć z jego ust i patrzeć na niego ,gdy będzie jej wypowiadał ,aby upewnić się szczerości jego uczuć. Sosnowski stał się w tym momencie nie ważny. Wybrała jego numer. Nie odebrał.
- Pewnie ma dyżur- powiedziała do siebie. – Piotr po dyżurze przyjdź do tej kawiarni w smsie napiszę ci adres. Na godzinę siedemnastą. Będę czekać tylko się nie spóźnij wiesz jak tego nie lubię. , Pa- nagrała mu się na automatyczną sekretarkę.
                                 ****

Sosnowski z jednym żółtym tulipanem zjawił się z półgodzinnym opóźnieniem.
- Witaj- pochylił się nad nią i ucałował policzek.- Proszę- podał jej kwiatka i zabrał się za przeglądanie karty menu. Nie patrzył na nią zajęty wyborem dania.
- Piotr mieliśmy rozmawiać- przypomniała mu.- Ty i ja to nieporozumienie. Wiem. Powinnam wcześniej dojść do wniosku ,że nam nie po drodze. Mamy odmienne zainteresowania, charaktery. Nie masz dla mnie czasu, nic o mnie nie wiesz.
- Jak możesz? Haruje jak wół od świtu do nocy. Jestem lekarzem i nie mogę niańczyć jeszcze ciebie. Myślałem ,że to rozumiesz.- odparł z wyrzutem.
- Doskonale mnie znasz ,a to ciekawe- w jej głosie wyczytał kpinę.- To jakie są moje ulubione kwiaty? Kawa, danie, kolor? Wiesz o czym marzę?
- Jakie to ma znaczenie czy pijesz czarną , z mlekiem albo czy lubisz kurczaka lub indyka?
- A jeśli jestem wegetarianką?
-  Jesteś wegetarianką? To fajnie- mruknął.
- Ty nic nie rozumiesz- burknęła.
 - To powiedz o co ci chodzi? - zirytował się i odłożył kartę. Jedząc nie zwracał na nią uwagi. Zamówił schabowy z surówką i ziemniakami. Uli opadły ręce widząc to. Zamówiła jedynie małe espresso ,bo straciła apetyt.
- My się nie zrozumieliśmy- podjęła próbę rozmowy.
- Ja cię zrozumiałem. Nic więcej nie zamawiasz?- uciął temat i przeskoczył na następny.
- Ale z ciebie burak- stwierdziła.- Rozstańmy się. To koniec. Nie proś o powrót. Nie licz ,że twoje prośby coś zmienią.
- Ula ,ale ja nie zamierzam cię prosić o szansę czy powrót- wykrztusił z pełnymi ustami. Strasznie mlaskał i siorpał kompot ,aż zwrócił uwagę innych gości w restauracji.- Ty draniu- rzuciła ze łzami. Wstała i niewiele myśląc udając się pośpiesznym krokiem do wyjścia. Ogromny ciężar spadł z jej serca. Ulżyło jej i poczuła się naprawdę wolna. Nie sądziła ,że związek z Piotrem tak jej ciążył i ją wykańczał psychicznie.
Przy Marku zawsze była pełna energii. Nie był wampirem energetycznym. Nie wysysał jej sił witalnych niezbędnych do życia. W przeszłości babiarz, cynik, materialista, król życia i dyskotek ,a dziś szanowany szef, człowiek o dobrym sercu, troskliwy i zaradny. Od początku wiedziała ,że to dobry materiał na porządnego człowieka tylko trzeba trochę nad nim popracować ,żeby sam zauważył swoje błędy i zechciał je naprawić.
Dokonała się w nim przemianą ,która nawet ją bardzo zaskoczyła. W takim Marku nieświadomie znowu się zakochiwała. Nienawiść ustępowała miejsca miłości. Jej serce było nią przepełnione i nie umiała z tym walczyć. A może więcej nie zamierzała ,bo wiedziała ,że to w końcu serce wygra tą szaloną walkę.
List upewnił ją w przekonaniu ,że robi dobrze. Po przemyśleniu za i przeciw udała się do firmy mając nadzieję ,że tam go spotka i będą mieli szansę na spokojną rozmowę.  
- Ula- jego ciepły kojący głos przywołał ją do rzeczywistości. Spojrzała na niego przytomniej.Przyznała się do rozstania z Piotrem ,co wywołało szerszy uśmiech na twarzy Dobrzańskiego. Na spotkaniu Piotr był taki obojętny. Zrozumiała jaki popełniła błąd będąc z nim ,chociaż całe szczęście nie na poważnie. Ona liczyła ,że coś z tego będzie i wyleczy się z miłości do Marka. Sosnowski miał być lekarstwem na złamane serce. Okazał się nic nie wartym epizodem w jej poplątanym życiu.
- Skarbie- to czułe słowo wywołało burzę w jej wnętrzu. Usadowiła się na jasnej kanapie. Wziął jej dłoń i ucałował ją nie wypuszczając z e swych dłoni i wpatrując się w nią szarymi oczami.

- Zostaniesz ze mną na zawsze? W każdej porze roku po resztę dni?
- Czy to oświadczyny?- zapytała ze wzruszeniem.
- Na prawdziwe musisz troszkę poczekać ,ale tak. Bardzo cię kocham i chcę byś była moją żoną.
- Zgadzam się.
- Co?
- Tak- szepnęła mu na ucho i usiadła mu na kolanach.Leniwe pocałunki sprawiały obojgu niesamowitą radość. Cieszyli się ,że mają na nowo siebie  Tę chwilę zakłóciło wtargnięcie Violetty. Zapomnieli ,że nie są sami w firmie. zaskoczyła ich obecność Violetty ponieważ inni dawno rozeszli się swych domów ,a sekretarka nigdy się przesilała i nie wyrabiała nadgodzin.Nie wnikali jednak w to skupieni na odzyskaniu siebie. Po jej wyjściu wieść o pogodzeniu Uli i Marka rozeszła się bardzo szybko. Większość im kibicowała w tym rodzice Marka i rodzina Uli. Betti bardzo się cieszyła ,że Marek wejdzie do ich rodziny.
   
kilka tygodni później tak jak obiecał na jej palcu zalśnił przepiękny zaręczynowy pierścionek z błękitnym oczkiem.
 Gdy zapytała dlaczego wybrał akurat ten odparł ,że szukał oczka w kolorze jej tęczówek. Rozanielona i szczęśliwa namiętnie go pocałowała ,a on zmysłowym głosem wyszeptał jej do ucha.- Kocham cię.
- Też cię kocham- chwyciła jego dłoń wstając z ławki w altance. 
 Oświadczył się jej w ogrodzie w otoczeniu zieleni i pięknych kwiatów. Bez niepotrzebnego szumu, światła fleszy i kamer.

 Wesele odbyło się na drugi rok w czerwcu. Oboje wybrali kameralne przyjęcie w gronie najbliższych. Wesele odbyło się w kościele w Rysiowie ,a świadkami była daleka kuzynka Uli ,a świadkiem Marku ku zaskoczeniu wszystkich Aleks ,który przyszedł w towarzystwie Julii. Wybaczył jej zdradę i dał jej szansę. Ula w skromnej białej sukni z białym długim welonem prezentowała się rewelacyjnie i olśniewająco ,nie gorzej prezentował się też pan młody. W eleganckim garniturze i lekko ułożonych na żel włosach przyciągał uwagę gości zwłaszcza kobiet.
Po złożeniu przysięgi marzyli jedynie ,żeby przeżyć jak najwięcej wspólnych lat ,a w noc poślubną po cichutku liczyli ,iż im się poszczęści i za dziewięć miesięcy przywitają na świecie owoc swojej miłości.Niczego nie było im trzeba tylko obecność drugiej osoby i świadomość bycia kochanym.

KONIEC!

poniedziałek, 5 listopada 2018

,, Pokochaj mnie'' 2


, Pokochaj mnie’’

Rozdział 2

- Mamo- szepnęła widząc wpół otwarte powieki, ścisnęła leciutko jej rękę spoglądając na mizerną twarz. Nieprzytomny wzrok skierowała na córkę nic nie mówiąc. Powoli budziła się kolejnej dawce morfiny. Do oczu Uli cisnęły się łzy. Tata z Jaśkiem siedzieli przed drzwiami. Lekarze zwiększyli dawkę. Ból stawał się czasami nie do zniesienia. – Mamo.
- Dobrze, że jesteś- wyszeptała Magda.- Widziałaś małą? Urodziła się pięć tygodni przed terminem, ale lekarze zapewniają, że to zdrowa dziewczynka. Tylko nie wiem… nie wiem czy zdołam ją zobaczyć… czy wezmę ją na rę…- wzięła w płuca powietrze i wypuściła je gwałtownie.
- Mamo źle się czujesz?- Zaniepokoiła się Ula zrywając z krzesła i kierując spojrzenie na szybę.
- Usiądź- wychrypiała.
Ula podała jej szklankę z wodą i włożyła słonkę do ust przytrzymując naczynie. Uśmiechnęła się z wysiłkiem do Uli.
- Mogę cię o coś prosić?- Ula pochyliła się leciutko by usłyszeć cichy głos mamy.
- Proś, o co chcesz- odpowiedziała.
- W górnej szufladzie jest zeszyt w błękitnej okładce z motylkiem na środku- zmarszczyła brwi i zawołała lekarkę.
- Mama majaczy. Mówi o jakimś zeszycie w błękitnej okładce- wyjaśniła doktorce.
- Nie majaczę- zaprzeczyła bardzo cicho.- Przeczytaj go po… mojej śmierci.
- Mamo…
- Obiecałaś. I opowiedz o mnie Beatce. Kocham was, a teraz muszę odpocząć.
- Kocham cię mamo- pochyliła się nad łóżkiem ucałowała blady policzek mamy i zerknęła jeszcze w jej kierunku ze łzami w oczach.

                                *****
Rano tata przyniósł jej gorącą herbatę. Jasiek spał na jej ramieniu. Obudziła go i zerknęła na zegarek na ręce. Nie mogła uwierzyć. Znów nie pojawiła się na uczelni, ale najważniejsza była mama. W gardle miała ogromną gulę. Nie poszła na oddział noworodkowy. Nie mogła się przemóc. W myślach nazywała siostrę, potworem’’ nie rozumiała poświęcenia ze strony matki. Nie potrafiła, nie próbowała jej zrozumieć. Nie akceptowała jej decyzji.
- Gdyby nie ta rycząca gówniara, nieznośny sraluch.… Mama wcześniej zaczęłaby leczenie i może…
- Tata nie każę tak się wyrażać o siostrzyczce-strofował ją młodszy brat.
- Od kiedy ty taki mądry się zrobiłeś?- Rzuciła opryskliwie.- Tata tak pięknie się wyraża o swojej córeczce, że cała opieką spadnie na mnie – dodała z sarkazmem.
- Jesteś okropna- Jasiek pokazał jej język.- Nie kochasz siostrzyczki, a ja tak-powiedział ze skargą w głosie.
Ula umilkła nagłym wybuchem młodszego brata. Zmęczona napiła się kawy, co ojcu by się nie spodobało. Uważał, że kofeina szkodzi zdrowiu, a ona jest za młoda, aby pić kawę. Przypomniała ojcu, że jest pełnoletnia, lecz on jakby był głuchy i wciąż przestrzegał ją przed używkami, chłopakami i dyskotekami. W tajemnicy przed rodzicami była na, dwóch, bo nie chciała psuć sobie opinii ani tracić cenny czas, który chciała poświęcić nauce.
Choroba mamy wywróciła jej świat do góry nogami. Całej jej rodziny. Jasiek jak na swój wiek był bardzo mądry. W nocy szlochał w poduszkę i mówił, że chce do mamy. Chciał usłyszeć jej głos, gdy kładła go do łóżka. Ula nie opowiadała bajek. Nigdy. Nie zaprowadzała brata do szkoły. Zajmowała się swoim życiem tylko podczas nieobecności rodziców czasami zostawała z Jaśkiem i nie było jej to na rękę. Nie pałała sympatią do dzieci. Po cichu marzyła o byciu jedynaczką. Wolałaby to niż użerać się teraz z młodszym rodzeństwem, gdy jej mamy zabraknie, bo ojciec skupi się jedynie na zarabianiu i przeżywaniu żałoby. Rodzice głośno nie mówili o uczuciach, ale okazywali sobie ją w gestach.
Uniosła zmęczone powieki po bezsennej nocy. Odrzuciła koc z fotela, w którym przysnęła na godzinę. Mała płakała całą noc, a ojciec nie mogąc polegać na starszej córce chodził z dzieckiem po pokoiku i przemawiał do niej łagodnie, ale dziecko uspokajało się tylko na krótki czas.
Przejrzała zawartość szafy i wyciągnęła ciemne dżinsy, luźny podkoszulek i czarny rozciągnięty sweter. Wrzuciła książki i zeszyty do plecaka. Z kuchni słyszała nawoływania ojca. Zlekceważyła je śpiesząc się na autobus.
- Samobójczyni?- Spytał wpatrując się  w płynącą wodę. Oparł dłonie na balustradzie i zerknął w jej kierunku.
- Spadaj- warknęła.- Nie twój zakichany interes.
- Może nie mój- przyznał.- Ale głupio kończyć życie w ten sposób. Nie uważasz, że życie jest piękne?
- Jesteś ćpunem czy coś z głową?- Wspięła się wyżej i lekko wychyliła.
- Nie- odpowiedział po dłuższej chwili.
- Wagary?
- Nie, rzuciłem studia w pioruny, tak w ogóle Radek- wyciągnął do niej dłoń.
- Ula- odpowiedziała drętwo.- Co tu, więc robisz?
- Szwendam się, rozmyślam, takie tam- odparł.- O życiu, śmierci i całym tym popapranym świecie. Chcesz się dołączyć?
- Czy ja wiem?- Wahała się, ale poszła za nieznajomy ubranym w wytarte dżinsy i skórzaną brązową kurtkę i czapkę z daszkiem. Nie wydawał się jej podejrzanym kolesiem. Poszli na piwo. Wypiła jedno, drugie. W lokalu było głośno, parę ludzi tańczyło, inni sączyli drinki. Znalazła się w miejscu gdzie miała okazję być po raz pierwszy.
Usiadła przy wielkim orzechowym stole z nieznaną dziewczyną z kolczykiem w nosie i wardze. Dziewczyna miała mocno rażący makijaż, aż gryzł w oczy, obcisłą bluzkę z cekinami . Rozglądała się jakby szukała kogoś, kto wyciągnie ją z tego miejsca. Radek nowy znajomy był mocno wstawiony i obmacywał coraz śmielej blondynkę z wielkim biustem. Zdegustowana odwróciła wzrok.
Zadzwoniła po Maćka. Mógł się okazać jej ostatnią deską ratunku.

                        ***
- Skąd pomysł na nieznany lokal z nieznajomym?- Zapytał z wyrzutem.- Jak możesz być tak kompletnie nie odpowiedzialna? Wagarujesz, zawalasz sesje- wyliczał.
- Nie oceniaj mnie. Gówno wiesz, co znaczy straci… -w porę ugryzła się w język.
- Tak się składa, że wiem, bo przeszedłem przez to będąc nieco młodszy od ciebie. Rodzina cię potrzebuje. Liczy na twoją pomoc, wsparcie. Tata, brat, a twoja siostra potrzebuje przede wszystkim opieki i miłości.
- Ten dzieciak mnie nie obchodzi- rzekła bez zająknięcia.- Nie będę siedzieć w kupkach, zupkach, kaszkach i czym tam jeszcze. Chcę normalnego życia. Znajomych, wyjść na miasto, a najchętniej chciałbym przestać istnieć.
- Wiem, że przeżywasz śmierć mamy.
- Poddała się, nie walczyła- zmienił jej się automatycznie ton.- Odmówiła dalszego leczenia, aby na świat wydać dziecko. To idiotyczne.
- Pomyśl ,kiedy z tobą była w ciąży i chciała zdecydować się ją przerwać po to,by uratować swoje życie ,mimo że byłoby o wiele za późno?
Pomyśl czy ty przerwałabyś ciążę w takiej sytuacji?
- Tak. Przerwała.
- A gdybyś wyzdrowiała jakimś cudem i nie mogłabyś mieć już dzieci.
- Trudno- rzuciła, chociaż słowa przyjaciela dały jej dużo do myślenia.
- Tak naprawdę nie wiem, co bym zrobiła, bo nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji. Brakuję mi mamy. Odeszła kilka miesięcy temu, ale ja wciąż czuję jej obecność- przyznała zawstydzona.
Maciej westchnął nie wiedział jak pocieszyć przyjaciółkę cierpiącą po śmierci matki.

                               ****

Dziewczyna przystąpiła do sesji poprawkowej. Pilnie się do niej przygotowywała poświęcając niemal cały swój czas nauce. Pani Maria zajmowała się Beatką. Zabierała ją codziennie na dłuższy spacer, żeby Ula mogła się skupić. Utrudniał jej to nowy znajomy bezustannie pisząc do niej sms-y i wydzwaniając. Namawiał ją na wspólne wyjścia do klubu. W klubie była może z dwa razy i więcej nie chciała. Nie należała do dziewczyn lubiących imprezy. W życiu liczyła się dla niej wiedza i doświadczenie. Chciała je zdobyć po studiach i pracować w biurze. Interesowała ją praca biurowa. Najchętniej w jakieś dobrze prosperującej firmie. Do Polski wrócił Bartek Dąbrowski jej znajomy z liceum. Nie dostał się na studia uganiając się za dziewczynami ze starszej klasy. Nie zwracała na niego uwagi dopóki nie zaczął się do niej przystawiać. Na pomoc przyszedł jej jak zawsze Maciek i walnął go w nos. Więcej jej nie zagadywał. Odpuścił i znalazł nowy obiekt westchnień.
- Cześć, brzydka- wypalił nieznajomy wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu. Ze złością zarzuciła plecak na ramię i próbowała wyjść z klasy, ale zatarasował jej drogę.
- Przepuść mnie!- Warknęła.- Śpieszę się debilu- przymrużyła niebezpiecznie oczy i zbliżyła się do niego patrząc w brązowe niemal czarne tęczówki.-  Jestem Paweł i wygląda na to, że jesteśmy na jednym roku. Może byśmy się poznali bliżej?
- Próbujesz mnie poderwać?
- Nosisz te czarne szmatki, ale twoje oczy sprawiają, że jestem w niebie- odparł.
- Najgłupszy tekst, jaki słyszałam- wypaliła.-  Nie wysilaj się. Mam chłopaka.
- A. Niby, kogo?
- Maćka.
- Macieja Szymczyka tego awanturnika, co przywalił Bartkowi?
- Dokładnie tego, a noszę czarne ubrania, bo mam żałobę po mamie. Umarła niedawno.- Powiedziała klarownie.
- Przykro mi- zmieszał się i zwiesił głowę, a przydługie brązowe włosy przysłoniły mu czoło i oczy.
Kolejne dni upływały jej błyskawicznie. Udało jej się zaliczyć sesję i to z całkiem dobrymi stopniami. Odzyskała nieco motywację do dalszej nauki i realizowaniu swoich marzeń. Do domu wracała i siadała do książek. Nie wychodziła nigdzie poza uczelnią.
Józef, żeby pokryć spłaty kredytu sprzedał sad i wydzierżawił pole. Dogadali się z sąsiadem i starali się żyć skromnie. Józef wrócił do prac przy remontach i zasilał budżet, Ula odrywając się od nauki gotowała obiady i zajmowała się domem tylko zajmowanie się siostrą i bratem było dla niej problemem. Dzisiaj pani Szymczyk nie przyszła i obowiązek opieki nad Betti przypadł Uli.
Z nietęgą miną pochyliła się nad łóżeczkiem wyjmując płaczące dziecko i delikatnie układając ją sobie na ramieniu. Chodziła z nią chwilę po pokoju i odłożyła z powrotem. Dziecko wykrzywiło twarz w płaczu.
- Beata, czego ty chcesz?- Zapytała ze złością.- Tata cię przewinął i karmił po obiedzie. Uspokój się wreszcie!- Podniosła głos. – Ucisz się, bo nie zniosę twojego ryczenia dłużej. Musisz się tak wydzierać.
- Nie krzycz na nią- wtrącił się jej brat.- Ulcia, czemu krzyczysz? Zrobisz mi kanapkę?
- Przecież niedawno był obiad.
- Zgłodniałem. Pani w szkole chciała cię widzieć, bo powiedziałem, że tata nie ma czasu. Jest zebranie z rodzicami- podał jej kartkę z informacją.
- Ja też nie mam czasu latać po zebraniach. Do diabła z wami!- Zirytowała się.
Rozzłoszczona wyjęła małą i poszła z nią do kuchni. Posadziła ją w krzesełku i zajęła się przygotowaniem jej mleka w proszku. Niestety dziecko nie chciało pić wyrzucając butelkę. Zadzwoniła do pani Marii błagając ją o pomoc, ale ta wyjechała na parę dni na jakieś zabiegi. Nie dopytała gdzie i na jakie dokładnie. Maciej poszedł do dziewczyny, która mu się podobała. Nie była z ich uczelni. Pracowała w sklepie odzieżowym na kasie. Młoda, drobna nieco nieśmiała zrobiła ogromne wrażenie na Szymczyku zwłaszcza, że była w jego wieku i dorabiała sobie do studiów.
Wykończona zasnęła w pokoju dziecięcym. Mała cicho bawiła się w łóżeczku. W końcu nakarmiła ją mlekiem i przyrządziła jej tarte jabłuszko z marchewką. Ojciec nie kupował deserków, zupek i obiadków ze słoiczków, a Uli nie przyszło to nawet do głowy, a takich rzeczy nauczyła ją jeść matka Maćka. Gdy udało się jej nakarmić mała, przewinąć i sprawić, że Beatka przestała płakać była dumna z siebie.  Nawet odwzajemniła uśmiech, gdy dziewczynka uśmiechnęła się do niej po swojemu gaworząc.
Jasiek grał w piłkę na podwórku. Zawołała go na kolacje. Tym razem to ojciec przygotował parówki w cieście drożdżowym.
- Świetnie się córeczko spisałaś- pochwalił ojciec rozglądając się po czystej kuchni.- Betti śpi?
- Zaglądałam do niej przed kwadransem to spała z swoją ulubioną maskotką. Wyprowadziła mnie dzisiaj troszkę z równowagi. Nie mam podejścia do dzieci. Kompletnie się nie nadaję do opieki nad nimi.
-, Co ty wygadujesz, Ula? Mi też jej strasznie brakuję i codziennie proszę Boga bym odnalazł siły, żeby zająć się Jasiem i Betti. Ty wiem, że sobie poradzisz- przykryła swoją dłonią dłoń ojca.- A jak na uczelni?
- Bardzo dobrze. Tato, a co robisz jutro o siedemnastej?
- Jestem w pracy. Zostaję akurat dłużej, a co?
- Tato mogę iść do swojego pokoju?
- Najpierw kąpiel, a później wskakuj w piżamę i spać.
- Ula poczytasz mi?- Zapytał z prośbą w oczach.
Zaskoczona oderwała wzrok od talerza i spojrzała na brata. Nigdy nie pytał ją o czytanie bajek. Zawahała się.
- No dobrze- westchnęła.- Poczytam ci.
- U Jaśka w szkole jest zebranie- zwróciła się do ojca po wyjściu brata. Ojciec odłożył sztućce i wyprostował się na krześle. – Ula… córcia…
- W porządku. Ten raz pójdę na wywiadówkę i dowiem się jak się uczy mój brat- odrzekła.
                                            ***
Opieka nad dzieckiem męczyła ją ,ale wypełniała obowiązki. Studiowała i opiekowała się rodzeństwem żywiła do nich jakieś uczucia ,lecz do Betti podchodziła z dystansem. Częściej zostawiała małą pod opieką pani Marii niż sama się nią zajmowała. Wolała spędzać czas z Bartkiem ,a później Radkiem.  Beatkę zapisała do przedszkola. Mała skończyła trzy latka i nie znała  jeszcze prawdy o zmarłej mamie.  Nie do końca rozumiała dlaczego mama odeszła ,bo tłumaczyli jej tylko ,że była bardzo chora. Ula unikała tematu ,bo pomimo upływu lat wciąż za nią tęskniła. Jasiek coraz więcej rozumiał i nie sprawiał kłopotów wychowawczych. Józef nadal pracował i późno wracał do domu. Z dziećmi zostawała pani Maria. Maciej chodził z dziewczyną poznaną w sklepie,która teraz zatrudniła się jako recepcjonistka w firmie Febo&Dobrzański. Pod wpływem rozmowy z Maćkiem Ula pomyślała ,że może i ona powinna tam spróbować. Myślała o stażu. Nie szukała stałego zatrudnienia ,bo studia i zajmowanie się domem pochłaniało cały jej wolny czas i do niedawna chłopak. To był ten sam ,którego poznała na moście. Poszła na domówkę i tam go spotkała Bartka. Wydawał jej się fajnym chłopakiem.  Tańczyli ,a później doszło do pocałunku. Nie czuła motylków. Tej samej nocy przeżyła swój najgorszy pierwszy raz. Upił ją i wykorzystał. Rano nic nie pamiętała. Nikt o niczym nie wiedział. Żałowała ,że poszła na tą imprezę. Czuła się okropnie. Ponoć sama tego chciała. Tak jej powiedział. Uwierzyła mu ślepo nim zauroczona. Potem coraz częściej ją wykorzystywał. Był z nią dla seksu. Nie kochał jej i któregoś dnia powiedział  ,że zrywa z nią ,bo jest beznadziejna. Jej pierwszy raz nie należał do przyjemnych ani romantycznych. Zrobili to w jego mieszkaniu podczas nieobecność jego rodziców. Chłopak był brutalny i rzucił ją na drugi dzień ,a ona chodziła na uczelnie załamana. Po otrząśnięciu się wolny czas zaczęła spędzać z Radkiem. Historia zaczęła się podobnie po pół roku zdecydowała się pójść z nim do łóżka. On od dawna marzył,żeby  mu się oddała.  Po wspólnej nocy ulotnił się.
Tydzień leżała w łóżku płacząc. Zakochała się w nim ,ale gdy mu to wyznała wyśmiał ją ,a po dwóch tygodniach ujrzała go w objęciach innej. Długo nie potrafiła wymazać go z pamięci. W końcu przebolała to rozstanie. Upłynęło od tego czasu rok.Przeklinała swoją naiwność.
Lustro nie kłamie. Jak ktoś mógłby zakochać się w takim paszczaku jak ja? Zwłaszcza Radek. Nie był królem towarzystwa i jest dziwny ,ale myślałam ,że jesteśmy podobni. Chodziliśmy własnymi ścieżkami ,ale okazał się podrywaczem i dupkiem tak samo jak Bartek.
 Na żadnego faceta nigdy już tak nie spojrzę i się nie zakocham. Nigdy. Przysięgam. Wystarczą mi te miesiące zmarnowane z Radkiem. 
Po powrocie z kiosku usiadła w pokoju i zaczęła przeglądać gazetę.
 Jej uwagę przykuł pewien artykuł i zdjęcie. 

Zainteresowało ją ponieważ Ania dziewczyna Szymczyka pracowała w tej firmie ,a poza tym pierwszy raz widziała tego człowieka.
- Taki młody prezes?-zdziwiła się.- Przecież on pewnie niewiele jest starszy ode mnie.
Czyli firma Febo&Dobrzański odpada. Nie chcę mieć do czynienia z kimś poniżej czterdziestki. Żadnych młodych szefów- skrzywiła się czując wstręt,bo jej przyjaciółka Dorota z którą w końcu się skontaktowała mailowo odeszła z powodu zakochania.
 Prezes był przed trzydziestką i miał na imię Peter. 
- Wybiorę firmę ,którą zarządza ktoś po czterdziestce lub pięćdziesiątce. Przynajmniej nie będę musiała obawiać się ,że się zakocham. Nigdy więcej głupiej miłości.  
 Ania ,którą poznała opowiadała jej o Krzysztofie, coś słyszała o rodzeństwie Febo. Brunetka niewiele mówiła o pracy ,a one były koleżankami widywały się czasu do czasu. Nie wiedziała o niej wszystkiego za to Maciek wpatrzony był w nią jak w obrazek. 
Zaczynały się wakacje. Jasiek bardzo chciał jechać nad morze. Obiecała mu ,że go zabierze i Beatkę również chociaż obawiała się czy poradzi sobie z trzyletnim dzieckiem na plaży bez niczyjej pomocy. Nie wyjeżdżała nigdy sama z rodzeństwem.