Strona Główna

piątek, 2 lutego 2024

,, Choroba" miniaturka część 1

Z perspektywy Marka

 Mimo lata czułem chłód na swej skórze. Moje ciało przeszedł zimny nieprzyjemny dreszcz po usłyszeniu diagnozy. Moja  żona siedziała obok mnie na krześle z opuszczaną głową i  ocierała chusteczką oczy. Nie mogła powstrzymać łez. Nie cierpiałem tego widoku. Pomyślałem, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Lekarz coś mówił, a ja nic nie słyszałem jakbym znajdował się za grubą ścianą albo pod wodą. Po tych słowach czułem jakbym dostał w obluchem w łep. Zerknąłem na Ulę ,ale gdy podniosła wzrok ujrzałem w jej oczach strach i panikę. 

— Wszystko się ułoży — szepnąłem przykrywając jej dłoń ,swoją dłoniom. 

— Nic się nie ułoży — zaszlochała.

— Poradzimy sobie — rzekłem samemu chcąc w to wierzyć ,ale ona nie mogła się poddać. Nie mogłem jej stracić. Jest wszystkim co mam. Ula i  nasze dzieci to cały mój świat. Nie wiem jak im powiem o chorobie. Na razie nic im nie będę mówił. Nie chcę ich martwić. Załamaliby się.

Julka zapytała by czy mama z tego wyjdzie ,a ja nie wiedziałbym co jej odpowiedzieć. Siedzimy w gabinecie lekarskim ,a w mojej głowie trwa gonitwa myśli od ,których nie mogę się uwolnić. Nie da się od tego uciec. Myślałem, że mamy jeszcze bardzo dużo czasu. Niestety nie wiem ile go zostało. Czy nasze najmłodsze dziecko będzie ją pamiętać jeśli odejdzie ? 

— Ula ja bardzo przepraszam — wyszeptałem ściskając kurczowo jej dłoń. Lekarz się nam przyglądał bez słowa. 

— Marek za co ty mnie przepraszasz ? To nie twoja wina,że zachorowałam. 

— Mogłem poświęcać ci więcej czasu ,a tak — Nie potrafiłem nic więcej powiedzieć. Głos mi się załamał,gdy spojrzałem w jej zmęczone, zapłakane oczy. To właśnie w nich się zakochałem kilka lat temu. W tych niebieskich przypominających niezapominajki oczach. 

Białaczka jest dla nas obojga jak wyrok. Nie wiem co będzie  dalej. Boję się, ale muszę być silny . Dla niej ,dla dzieci. Dlaczego nas to spotyka ? Może to ja przynoszę to fatum ? Dlaczego nie możemy być szczęśliwi? 

— Marek nie obwiniaj się. To nie twoja wina — usłyszałem głos żony. 

— Znów czytasz mi w myślach? — dziwię się. 

— Bardzo bym chciała mieć więcej czasu. Dla ciebie i dzieci. Nie chcę żegnać się jeszcze ze światem. Jestem potrzebna na tym świecie.

— Oczywiście, ze jesteś potrzebna. Nie pozwolę ci odejść słyszysz? Wyzdrowiejesz i wszystko bedzie dobrze. Musisz być silna. Zawsze taka byłaś. Podnosiłaś mnie ,gdy upadałaś teraz to ja chcę być silny dla ciebie i dzieci. 

Uśmiechnęła się do mnie lekko. Uznałem to za dobry znak. 

W ostatnim czasie cały czas za czymś gonimy i nie mieliśmy zbyt wielu czasu dla siebie. Teraz zaczynam żałować, bo być może niewiele  go zostało, ale postaram się wykorzystać go najlepiej jak umiem. Spędzić czas z rodziną i chcę wierzyć, że Ula wyzdrowieje.  Nie poradzę sobie bez niej. Dzieci też nie. Boli mnie serce na samą myśl, że któregoś dnia może jej zabraknąć. 


***



Wstałem wcześnie ponieważ nie mogłem już spać. Po dzieciaków przyjechali dziadkowie i zawieźli starszych do szkoły, a Antka do żłobka. Posprzątelem po śniadaniu i zajrzałem do Uli ,która nadal smacznie spała. Nie chciałem jej budzić więc przykucnęła przy łóżku I obserwowałem jak śpi. Grube zasłony były wciąż nievodsloniete przez co w pokoju panował półmrok. Dotknąłem delikatnie kołdry. Chciałem jej ,lecz obudziła się, a ostatnio wygląda nieustannie na wyczerpaną. Nie mogłem patrzeć jak na moich oczach uchodzi z niej życie. 



Ulę zabrali na kolejne badania, a ja zostałem sam z dziećmi w domu. Po odwiezieniu dzieciaków do szkoły zająłem się z najmłodszym za sprzątanie. Zacząłem od zbierania zabawek. Moje myśli wciąż biegły ,w kierunku choroby Uli. Nie wiedziałem jak teraz będzie wyglądać nasze życie i czy Uli uda da się pokonać chorobę. Nie chciałem tracić nadziei. Teraz medycyna znacznie poszła do przodu. Jest dużo sprzętatów ,dobrych specjalistów, którzy stosują coraz bardziej odważne netody leczenia. Oczywiście nie chcę, by ktoś eksperymentował na mojej żonie . Zaufam po prostu najlepszym. Nie pozwolę by coś jej się stało. Ona i dzieci to całe moje życie, a bez nich to ja nie mam życia. 

***

Niedługo całe nasze życie miało zupełnie się zmienić. Tylko ,że ani ja ani Ula na te zmiany nie byliśmy gotowi. Nie wiedzieliśmy jak powiedzieć o tym wszystkim dzieciom. Oni są najważniejsi i zdrowie Uli. Siedziałem w sypialni na łóżku tułając do twarzy bluzkę Uli I wiedząc, że bez niej sobie nie poradzę.   Wiem, że muszę być silny dla niej i dzieci ,ale to takie trudne. Nie wiem nawet ,kiedy poczułem, iż Moja twarz zrobiła się mokra od łez. 

 

— Marek...— westchnęła podchodząc do mnie i siadając obok mnie na łóżku. Objąłem ją i pocałowałem w skroń. Tak bardzo chciałem zatrzymać ten moment ,gdy ona jest przy mnie. Moje wszystko. Moja kochana Ula. 

— Marek ją nie chcę umierać. Jesteś ty ,dzieci... Antoś jest jeszcze taki malutki— powiedziała łamliwym głosem. 

— Nie umrzesz — odpowiedziałem sam chcąc w to wierzyć. 


Miała dla kogo żyć. To nie mogło się tak skończyć. Jeśli będzie trzeba oddam szpik. Mam nadzieję, że będę mógł ją uratować. Nigdy nie będę już uciekał tyle w pracę. Straciłem tyle cennych chwil ,a życie jest takie krótkie. Dobrze ,że brat mojego ojca przeprowadził się do Warszawy i pomoże mi w firmie ,bo ma to samo wysztalcenie co miał mój ojciec. Tak bardzo brakuje mi rodziców w takich momentach oni wiedzieli by teraz co robić. Wiem ,że firma mnie też potrzebuje ale muszę być teraz przy żonie i dzieciach. Rodzina jest najważniejsza. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz