Strona Główna

czwartek, 22 lutego 2024

,, Choroba" część 2 miniaturka









 Z perspektywy Uli


Gdy otwieram oczy widzę Marka śpiącego przy moim łóżku. Cieszę się, że tu jest ,a z drugiej strony ciężko jest znieść myśl, że będę musiała pozostawić go tu na ziemi. Wolałabym, że wszystko by okazało się złym snem. Niestety co dnia budzę się i widzę znajome szpitalne ściany. 

Marek poruszył się, lecz nie obudził się.  Ścisnął bardziej moją chudą ,bladą dłoń. Nie mam nawet siły jej podnieść. Pod powiekami czuję słony płyn. Szczypią mnie oczy. Po lekach ciągle bym tylko spała. 

— Ula — słyszę kochany szept i napotykam wzrok Marka.

Widzę w jego oczach ból i bezsilność. Nie chciałabym tego widzieć. Boję się powiedzieć dzieciom całej prawdy. 

— Kochanie nie płacz — mówi i podchodzi do mnie ocierając mi łzy. — Jak się dziś czujesz?

— Bardzo zmęczona i obolała. Strasznie tęsknię za dziećmi. 

— Chcesz ich zobaczyć?

— Marek dobrze wiesz ,że nie mogą tu być. Ty też powinnieś do nich jechać. Mają teraz tylko ciebie. Musisz przygotować się na to ,że...

— Ula nie chcę słyszeć takich rzeczy. Jesteś silna i wyzdrowiejesz. Pamiętasz jak zawsze we mnie wierzyłaś?

Pokiwałam głową zdziwiona ,że porusza akurat taki temat. 

— Pamiętam— potwierdziłam. —

— Teraz uwierz w to ,że wyzdrowiejesz. Nadzieja umiera przecież ostatnio. Nie poddawaj się i walcz — szeptanął mi do ucha.

*****



Pielęgniarka przyszła zmienić wenflon. Patrzyłam w sufit zastanawiając się nad słowami męża czy faktycznie mam szansę wyzdrowieć i być znów szczęśliwa. Od śmierci rodziców Marka nie chodziliśmy do kościoła. Nie obchodziliśmy świąt ponieważ to był jeden z najsmutniejszych dni w roku. Marek bardzo przeżył ich śmierć. Nie mógł pogodzić się z tą stratą. Byłam przy nim i próbowałam po prostu wspierać go i dać mu czas na żałobę. W między czasie zachorował nasz synek Kubuś i zaczęła się jego walka o powrót do zdrowia. Julka urodziła się zdrowa,lecz bałam się o nią, że coś będzie znów nie tak. Wiedliśmy szczęśliwe życie, ale życie nie należało do łatwych. Szczęście to tylko niestety ,krótkie momenty. Gdy jest źle wspomninam najlepsze momenty naszego życia. 

Leżąc w szpitalnej sali boję się co dalej. Każdego dnia walczę o oddech by nie był ,któregoś dnia ostatnim. Antek jest najmłodszy i niczego nie rozumie. Jak mnie zabraknie nie będzie o mnie nawet pamiętał. Wiem ,że Marek mu o mnie opowie i pokaże zdjęcia, lecz to nie to samo.


****





Z perspektywy Marka 


Co noc męczyły mnie koszmary. Gdy tylko próbowałem zamknąć oczy to widziałem ją bladą w jasnej pościeli bez siły do życia. Śniło mi się, że nie mogłem się z nią pożegnać, a ona odeszła już do innego świata gdzie nie ma bólu ani cierpienia. Za każdym razem budzę się z przerażeniem. Nie mogę krzyczeć, bo nie chcę wystraszyć dzieci ,które też się boją.  Kuba w ostatnim czasie miał już dwa ataki wywołane stresem i lekiem o zdrowie matki. 

Tak bardzo mi jej brakuję tutaj w domu. Niby jest ,lecz miejsce obok jest puste. Kocham ją i chciałbym być blisko niej ,ale teraz to nie możliwe. 

— Tato? — usłyszałem cichy głos Julki. — Julka czemu ty nie śpisz ?

— Tęsknię za mamą. Czy ona odejdzie?

— Mama nigdzie nie odejdzie ,bo jej na to nie pozwolimy — powiedziałem ,bo naprawdę pragnąłem, żeby tak było. 

Przytuliłem córkę mocno do siebie. Antoś spał ,a Kuba stał w progu i patrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Po chwili podszedł do mnie  i się  przytulił.




****

Rano dostałem telefon ze szpitala ,że stan Uli się nieco pogorszył. Poprosiłem dziadków o pomoc w opiece nad dziećmi. Najmłodszego zawiozłem do żłobka a starszacy zostali w domu ponieważ słabo spali w nocy i nie chciałem ich dzisiaj wysyłać do szkoły. Do szpitala jechałem z strachem o stan Uli. Jechałem bardzo szybko ,żeby zdążyć, gdyby miała odejść przedwcześnie. 

Modliłem się w myślach mimo iż dawno tego nie robiłem by wszystko było dobrze. Pewnie nie wyglądałem najlepiej ,bo w szpitalu pielęgniarka kazała mi iść do domu i pójść spać. W końcu udało mi się zobaczyć ją tylko przez szybę. Nie pozwolili mi wejść. 

— Proszę pozwolić mi do niej wejść — błagałem lekarkę. 

— Niestety nie może Pan do niej wejść. Pańska żoną dostała leki I teraz śpi. Wdała się infekcja i walczymy. 

— Mogę coś zrobić?

— Nic nie można zrobić. Trzeba czekać aż leki zaczną działać. Najbliższa doba będzie decydująca. 

— Kiedy się obudzi ?

— Nie wiadomo. Dostała silne leki. Jej organizm walczy cały czas. Gorączka spadła, lecz z sepsą bywa różnie. Bardzo mi przykro — usłyszałem od lekarki mimo iż moja żona była tam i wciąż żyła. Wyczerpana i blada ,ale była. 

Stałem przed drzwiami OiMu i nawet nie mogłem tam wejść. Dotknąć jej ani nic powiedzieć. Czułem tą cholerną bezsilność i bezradność. Miałem ochotę krzyczeć , walić w ściany ,lecz wiem że to nic by nie dało. Zamknęliby mnie w psychiatryku ,a ja muszę zająć się rodziną. Chętnie upilbym się i na chwilę zapomniał o tym poprzeprzonym życiu. Jak ono jest cholernie nie sprawiedliwe. Dlaczego Bóg zabiera do siebie osoby ,które najbardziej kochamy ? Skąd ta kara? Co takiego zrobiłem? Czy to kara za wszystkie oszustwa? Związek z Paulą ? Kurwa ile jeszcze? Czy nie może być w końcu dobrze ?  

Usiadłem na krześle zmęczony tymi natrętnymi myślami. Patrzyłem codziennie w lustro i zauważyłem już kilka siwych włosów. Ta walka o nią wykańcza mnie ,lecz nie poddam się. Muszę przekonać Ulę by nigdy się nie poddawała. Nie możemy przegrać tej walki. Jak się obudzi powiem jej to. 

Zacząłem wspominać najpiękniejsze momenty naszego wspólnego życia. Przyniosłem album do szpitala ,bo chciałem by Ula przypomniała sobie ,iż dla takich chwil warto i nie jedno jeszcze przeżyjemy. 


******

Kilka miesięcy  później...

Z perspektywy Uli

Poraz pierwszy od dawna wstałam sama z łóżka. Włosy są bardzo ,krótkie trochę odrosły już po chemii. Jednak wstydzę się jeszcze chodzić bez chustki. Marek mówi, że wyglądam pięknie i ,że mnie kocha ,ale wiem jak naprawdę wyglądam. Marek zawsze umiał dobrze kłamać. Takiego go poznałam. Zawsze starałam się o szczerość w związku, lecz różnie z tym bywa. Wybaczyłam Markowi wszystkie kłamstwa. Cieszę się, że trwa mimo mojej choroby i nie odszedł. Wiem jak ciężko jest żyć ze świadomością, że w każdej chwili ktoś może przegrać walkę z życiem.

Moja babcia odeszła długo chorując. Codziennie widziałam ból w oczach mamy ,gdy się nią opiekowała. Moja babcia umarła na raka piersi i w ostatnich dniach była w hospicjum. Nie chcę tam trafić. 

— mamo co się stało? — usłyszalam głos córki. 

— Julka — uśmiechnęłam się do niej i  przytuliłam. — Chodź — wyciągnęłam rękę do Kuby. 

Marek stał z Antkiem na rękach. Chłopczyk krzyczał mama i pokazywał na mnie palcem. Cieszyłam się, że po tak długim czasie ich widzę. Ostatni raz widziałam ich tylko przez komunikator internetowy. Prowadziliśmy krótkie rozmowy. Teraz czułam się lepiej ,ale bałam się, że mi się pogorszy. 

— Jutro może wyjść pani do domu — usłyszałam od lekarza. 

— Widzisz kochanie jeszcze będzie przepięknie tylko trzeba w to wierzyć — usłyszałam.


****

Byłem szczęśliwy widząc uśmiech na twarzy Uli ,lecz oczy wciąż miała smutne. Lekarz powiedział, że wygląda na to ,że szpik się przyjął i teraz będzie już tylko lepiej. Ula wracała powoli do zdrowia. Więcej się śmiała i znów miała chęć do życia. Podziwiałem ją za to ,że nie poddała się i nadal walczy o każdy dzień. Kocham ją tak bardzo i trasznie bałem się ją stracić. Nie mogłem sobie wyobrazić świata bez niej ,chociaż przed innymi udawałem, że jestem silny a tak naprawdę tylko dzieci trzymały mnie w pionie. Dawno bym się poddawał, gdyby nie dzieciaki. Dla mnie i Uli są całym światem. Ula i dzieci to cały mój świat bez nich ja  nie istnieje.

**

Powrót do domu bardzo mnie ucieszył, gdy mogłam być w nim z bliskimi. Za oknem jeszcze śnieg ,lecz niedługo miała nadejść wiosna a wraz z nią cieplejsze dni. Kwiaty ,śpiew ptaków i słońce wysoko na niebie. Marzyłam by wyjechać na wieś i odpocząć trochę. Cieszyć się znów życiem. Postanowiłam więcej czasu spędzać z bliskimi i w niedzielę chodzić na spacery niezależnie od pogody. Cieszę się, że wygrałam tą walkę. Nie byłam w tym sama. Nie wiem jak Marek dał radę na mnie patrzeć ,gdy ją nie potrafiłam spojrzeć w lustro. Gdy moje włosy stały się tylko marzeniem. Na szczęście szybko zaczęły mi odrastać.na razie noszę jeszcze chustkę tylko w domu ją zdejmuje. Ten czas był najtrudniejszym w moim życiu. Patrzyłam w oczy mojego ukochanego ,który miał w oczach strach. Pewnie bał się, że któregoś dnia zamiast mnie zastanie puste łóżko. Czasami łzy same toczyły się mi po policzkach mimo to zaciskałam zęby i walczyłam dalej ,bo miałam dla kogo. Pokonałam chorobę i mam nadzieję, że nigdy nie wróci. 


*****

Przez kilka miesięcy bałam się wychodzić dalej niż do ogrodu. Marek chciał zabrać mnie nad wodę, ale ja nie czułam się jeszcze gotowa. W końcu zasięgnęłam porady specjalisty i by nauczyć się żyć po przeszczepie zaczęłam chodzić na terapię. To pomagało mi funkcjonować. Skupiłam się na domu. Później zaczęłam prowadzić z domu swój sklep internetowy i sprzedawałam stare kolekcje. Dzieci sieszylivsie ,że wróciłam do domu. 


****

Ponad rok później...



W lato udalismy się nad Wisłę z którą mielismy dużo wspomnień. 



Jak dobrze jest poczuć znów zapach świeżego powietrza i szum wody. Tak dawno nie widziałam nieba ani ziemi. Wschodów i zachodów słońca na żywo. Parę minut na powietrzu na terenie szpitala to nie to samo co teraz. Znów jest ciepło a słońce ogrzewa mi skórę. Czuję powiew wiatru za którym tak tęskniłam. 

Marek chwyta moją dłoń, a drugą ręką trzyma naszego synka Antosia. Julka i Kuba weszli do wody i zaczęli się ochlapywać. 

Marek spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach miłość i szczęście.  

Wygrałam walkę z tym paskutnym rakiem i mam nadzieję ,że on już nigdy nie powróci. 


Koniec 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz