Już wkrótce na blogu i wattpadzie pojawi się ...
A teraz życzę wam Szczęśliwego nowego roku 🎄 🎁 🎀 ❄. Pozdrawiam wszystkich serdecznieBrzydulowe światełko
Opowiadania o Brzyduli i nie tylko.
piątek, 27 grudnia 2024
poniedziałek, 26 sierpnia 2024
,, Jeszcze raz'' Rozdział 16 Ostatni
,,Mają jeszcze czas Mogą zmieniać świat Mogą zacząć znowu raz jeszcze-e-e Mają tysiąc szans Mogą wiecznie trwać Mogą zacząć jeszcze ra-a-a-a-a-a-az Zasypiać pod swoją gwiazdą I kochać jak pierwszy ra-a-a-a-az Jak najpełniejszą garścią Mogą to co najlepsze z życia brać!" Frag. Piosenki Urszula Klub samotnych serc.
*******
Wujek Uli prowadził ją właśnie do ołtarza przy którym czekał już przyszły mąż wraz z księdzem. Na ślubie zabrakło niektórych gości. Nie było bliskiej rodziny Uli tylko sama dalsza i parę znajomych oraz przyjaciółka. Rodzice Marka siedzieli w pierwszej ławce patrząc po gościach myśląc ,że ktoś jeszcze się zjawi. Jednak Ula z Markiem zaprosili tylko ważne dla nich osoby i parę osób z pracy i to wszystko. Nie planowali hucznego wesela. Nie wynajmowali nawet sali weselnej tylko wszystko zorganizowane było w ogrodzie seniorów Dobrzańskich. Stoliki ,ozdoby , na każdym stoliczku pojedyncza róża. Całość była pod wielkimi parasolami w razie ,gdy pogoda się zepsuła i zaczął padać deszcz. Wtedy weselnicy zjedli by posiłek w jadalni ,a tańce odbywały by się w wielkim salonie.
Ula dumnie kroczyła do ołtarza w wymarzonej białej sukni lekko zestresowana i z sercem przepełnionym szczęściem.
Marek nie mógł oderwać wzroku od pięknej przyszłej żony. Ktoś z tyłu wzruszył się, gdy Ula i Marek spojrzeli sobie w oczy ,a ich twarze zdradzały wielkie emocje.
- Pięknie wyglądasz
Ula uśmiechnęła się słysząc komplement z ust Marka.
— Dziękuję — odpowiedziała nieśmiało nienauczona przyjmować komplementy.
- Skoro jesteśmy w pełnym składzie to możemy zaczynać.
- Nie- zaprzeczyła Ula. - Nie ma jeszcze świadkowej.
- Już jestem - wysapała kobieta.
Odgarnął jej włos z czoła, który wysunął się jej z upięcia. Viola widząc ten czuły gest ze strony Dobrzańskiego uśmiechnęła się pod nosem. Szczęśliwa, że Ula i Marek będą teraz razem na zawsze.
- W takim razie możemy zaczynać.
Viola podała jeszcze matce Victorię ,poprawiła suknie. Ubrała luźniejszą mimo ,iż nie miała jeszcze brzuszka ciążowego. ksiądz rozpoczął ceremonię.
Podczas mówienia przysięgi Ula miała cały czas łzy w oczach. Nie mogła opanować też głosu z emocji i wzruszenia. Patrząc w stalowe oczy ukochanego wiedziała, że wybrała właściwie i on jest całym jej światem i nic oprócz ich miłości się nie liczy.
Marek natomiast słysząc drżący głos Uli bał się, że jeszcze się rozmyśli i ucieknie sprzed ołtarza. Zestresowany próbował nie dać po sobie znać, że sam też jest pod wpływem wielkich emocji. O tej chwili marzył od bardzo dawno tylko przez dziwny splot nieszczęśliwych zdarzeń zapomniał o tym. Dziś nie wiedział jak można zapomnieć o miłości swojego życia.
Ula i Marek wyszli z kościoła już jako państwo Dobrzańscy. Zakochani trzymając się za ręce wybiegli na zewnątrz gdzie tłum obsypał ich płatkami róż. Usta Uli i Marka złączyły się w namiętnym pocałunku.
— Kocham cię — szepnął jej do ucha.
— Ja ciebie też — odpowiedziała mu szeptem zanim wsiedli do samochodu i ruszyli na wesele.
*****
Marek wyciągnął do Uli dłoń lekko się kłaniając przez co uśmiechnęła się mając z każdą chwilą coraz bardziej ,że to co się dzieje nie jest prawdą. Wszystko wydawało się nierealne i to zachowanie Marka. Traktował ją dzisiaj jak księżniczkę i tak właśnie czuła. Chwytając jego dłoń i kołysząc razem z nim w rytm wolnej melodii czując się jak księżniczka na swoim pierwszym balu. W jej marzeniach Marek zawsze był jej księciem. Teraz ,gdy była starsza wiedziała, ,że nic nie trwa wiecznie ,a o związek muszą dbać obie strony ,bo czasami sama miłość to za mało. Zaś dzisiaj chciała żyć bajką i niczym się nie przejmować.
— Odbijamy— usłyszała.
Nieco skrępowana zaczęła tańczyć ze swoim teściem.
Marek zaś tańczył w tej chwili ze swoją matką.
— Jesteś synku szczęśliwy?
— Tak ,mamo. Jestem bardzo szczęśliwy. Ula jest miłością mojego życia.
Po pierwszym tańcu Ula siedziała w ogrodzie na ławce i patrzyła jak jej przyjaciółka z kimś tańczy. Po chwili zjawił się Marek przyniósł Uli sok o który prosiła. Nie przepadała za alkoholem z resztą miała słabą głowę i nie chciała upić się na swoim weselu, bo nic by z niego nie zapamiętała. Dobrzański również nie pił za dużo. Olszańscy w ogóle nie pili. Sebastian prowadził ,a Viola spodziewała się drugiego dziecka. Ula pogratulowała jej mimo iż zrobiło się jej smutno ,że ona nie będzie mogła być mamą.
🩷🩷🩷
Seniorzy cieszyli się ze szczęścia syna, ale marzyli już o wnukach.
Od ślubu Uli i Marka minęło kilka lat.
Zaraz po ślubie zaczęli planować dziecko ,ale każda kolejna próba kończyła się fiaskiem. Trzy lata po ślubie w wieku trzydziestu sześciu lat Ula zaszła w końcu w ciążę . Niestety dziecko urodziło się o wiele za szybko i chłopiec zmarł po kilku godzinach. Oboje bardzo przeżyli śmierć aniołka. Później Ula urodziła martwą córeczkę, która miała niewykrytą wcześniej wadę serca. W niebie mieli już dwóch aniołków. Ich psychika nie wyglądała najlepiej. Zapisali się na terapię. Ich związek zaczął się psuć, ale pokonali problemy. Zaczęli odbudować swój związek. Wychodzili razem , dużo rozmawiali i pokonali kryzys. W końcu padła decyzja o adopcji. Cały proces potoczył się dość szybko i po dwóch latach ośrodek adopcyjny wybrał im dziecko. Słyszeli ,że niektórzy rodzice czekają kilka lat na adopcję.
Adoptowali małego chłopczyka z ciemnymi włoskami o imieniu Maks. Niedługo po tym Ula zaczęła źle się czuć i zaczęła podejrzewać u siebie ciążę.
— Znowu negatywny ?— zapytał wchodząc do łazienki widząc jej zakłopotanie na twarzy.
— Pozytywny— odparła nieśmiało.
Marek nie wiele myśląc porwał ją w objęcia. Cieszył się bardzo mimo iż przeżyli mnóstwo strat i ten smutek dal mieli gdzieś na serca dnie. Los się do nich uśmiechnął i Ula urodziła śliczną córeczkę. Musiała ostatnie trzy miesiące leżeć na patologii ciąży ponieważ groziło jej poronienie lub przedwczesny poród przez skracającą się szyjkę macicy. Miała między czasie jeszcze na to zabieg ,ale lekarz prowadzący jej ciążę wolał przy jej innych schorzeniach by uważała na siebie i dużo odpoczywała.
Wysiłek się opłacił ponieważ na świat przyszła zdrowa córeczka Uli i Marka.
Marek ,gdy pierwszy raz wziął ją na ręce prawie popłakał się ze szczęścia. Spojrzał na różowe zawiniątko jak spokojnie śpi.
Dziadkowie przyszli zobaczyć swoją wnuczkę. Maks nie wiele rozumiał, ale też chciał zobaczyć dzidzię. Wszyscy byli oczarowani Michasią Dobrzańską. Ula była bardzo szczęśliwa, że może liczyć na rodziców Marka. Cieszyła się też ,że mimo późnego wieku urodziła zdrową córkę i miała jeszcze synka oraz kochającego męża. Oprócz sił ,które były jej potrzebne każdego dnia by sprostać domowym obowiązkom . Nic więcej nie było jej do szczęścia potrzebne.
— Mówiłem ci ,że cię kocham ?
— Hmm...wiele razy ,ale możesz powtórzyć to jeszcze raz?
— Kocham cię — odparł i ucałował usta żony, która trzymała ich maleństwo.
Koniec .
,,Jeszcze raz '' Rozdział 15
Od aresztowania Aleksa minęło kilka dni. Wiele osób odetchnęło z ulgą wiedząc, że go zamknęli. Paulina od kilku dni nie wychodziła z mieszkania. Bała się ktoś znowu ją napadnie. Przeżywała wszystko od nowa. Nie potrafiła sobie z tym sama poradzić. Sąsiadka ,która zaniepokoiła się, że nikt tyle czasu nie wychodzi postanowiła ją odwiedzić. Paulina odtworzyła drzwi owinięta kocem z sińcami po oczami. Kobieta wystraszyła się nieco jej wyglądu. Paulina nie zaproponowała jej nic do picia ,bo nie miała kawy ani herbata a lodówka świeciła pustkami.
Sąsiadka usiadła na kanapie w salonie i rozejrzała się po przestronnym mieszkaniu.
- Powinna pani wyjść do ludzi i trochę posprzątać ten bałagan.
- Nie chcę. Niech pani da mi święty spokój. Nie potrzebuje litości.
- To nie litość. Sąsiedzka porada. Nie ma pani nikogo kto pomógł by...?
- Ja nie mam rodziny. Już nie- dodała ciszej.
Sąsiadka zauważyła, że Paulina jest dziwna. Była jakby nieobecna. Błądziła gdzie nieprzytomnym wzrokiem. Nie włączała się do rozmowy. Kobieta zostawiła ją samą myśląc, że tamta chce odpocząć. Nie podejrzewała ,że zamierza skończyć ze sobą.
*****
Rano zajrzała do jej mieszkania zastając leżącą ją na szarym dywanie z rozrzuconymi rękami. Na stoliku leżały wszędzie porozrzucane tabletki i stały puste szklanki po alkoholu. Butelka koniaku była odkręcona. Sąsiadka sprawdziła prędko puls po czym zadzwoniła po karetkę. Przyjechali po kilkunastu minutach. Kobieta przekazała opakowania po lekach ratownikom ,a gdy przetransportowali Paulinę do szpitala ta udała się do swojego domu.
****
,,Mają jeszcze czas Mogą zmieniać świat Mogą zacząć wszystko znów jeszcze raz Mają tysiąc szans Mogą wiecznie trwać Zacząć wszystko znowu, kochać jeszcze raz."
Przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Nie mogła uwierzyć, że na nowo dzieli czas z ukochanym. Już raz go straciła i nie zamierzała. Wszystko odebrał jej ten wyjazd do Włoch. Przed oczami stanął jej znów obraz ulewy ,gdy przemierzała miasto. Jedyne co pamiętała to niebieskie światło wozu policyjnego i krew ,która znajdowała się na brzuchu. Dotykała tego miejsca z bólem i strachem w oczach. Spóźniał się jej okres od kilku dni. Myślała, że jest w ciąży. Przyzwyczaiła się do tej myśli. Leżała na noszach umierając ze strachu. Czuła ścisk w klatce piersiowej. Założyli jej maskę tlenową. Widziała jeszcze rozmyte sylwetki po czym zamknęła oczy. Po wybudzenia zapytała o dziecko i odetchnęła z ulgą wiedząc, że nie mogła stracić ciąży ,bo nigdy w niej nie była. Chwilę później jej świat rozpadł się na milion kawałków, gdy dowiedziała się o usunięciu jajnika. Wiedziała, że to znacznie zmniejszy jej szanse na macierzyństwo i modliła się by nie wycinali drugiego. Po jej policzku spłynęła łza ,a za nią kolejna.
- Ula- wyszeptał.
Widok zapłakanej Uli poruszył Marka. Nie wiedział jak zareagować. Zbliżył się parę kroków niemal bezgłośnie. Położył dłonie na jej ramionach i przylgnął do jej pleców. Ula wciąż miała zamknięte oczy chłonąc i delektując się tą chwilą niczym najlepszą czekoladką. Marek subtelnie musnął ustami szyję Uli powodując przyjemny dreszcz. Czuła jak biegnie wzdłuż kręgosłupa. Marzyła by ten moment ,gdy czuję jego delikatny dotyk na swojej skórze nie mijał. Wracały wspomnienia wspólnych nocy i pocałunków tuż po przebudzenia z czasów ,gdy byli w sobie szaleńczo zakochani i myśleli, że świat leży u ich stóp. Marek objął jej brzuch swoimi silnymi ramionami.
- Jeszcze spełni się nasze marzenie - wyszeptał. - Wszystko się ułoży.
Ula otworzyła oczy i uśmiechnęła się widząc ich wspólne odbicie w lustrze. Odwróciła się i mocno przytuliła.
****
Violetta dość miała już pomieszkującej u nich teściowej. Nie lubiła, gdy ta we wszystko się wtrącała. Blondynka starała się być dobrą panią domu. Nie zawsze jej wychodziło, a gdy wprowadziła się matka Seby to zaczęło jej wszystko wypadywać z rąk. Nie radziła sobie z emocjami. Coraz częściej się kłócili. Nie chciała, żeby skończyło się to rozwodem. Victoria na szczęście była mała i nic jeszcze nie rozumiała. Viola zamykała się czasami w łazience by odciąć się od tego ,lecz to niewiele dawało. Ktoś nieoczekiwanie zapukał do drzwi.
Viola pobiegła otworzyć z dzieckiem na rękach.
- O co tu robicie?- spytała zaskoczona późną wizyta Uli i Marka. - Przepraszamy ,że trochę późno ,ale jest weekend i dużo osób wraca z centrum handlowych.
- Wchodźcie - otworzyła szerzej drzwi.
Dobrzański przepuścił Ulę w drzwiach jak dżeltelmen i wziął od niej płaszcz.
- Mogę?- zapytała uśmiechając się do małej dziewczynki i wyciągając ręce.
- Pewnie.
Ula z uśmiechem na ustach nosiła małą i mówiąc coś jej cicho na uszko. Marek patrzył na tą scenkę i chciał ujrzeć, kiedyś Ulę jako matke ich dziecka. Marzył o rodzinie tak samo jak ona. Wiedział jednak ,że to nierealne.
***
Parę tygodni później ...
- Marek jedziemy tak od co najmniej dwóch godzin. Daleko jeszcze ? Dlaczego wyjechaliśmy poza Warszawę ?
- Kochanie, cierpliwości . Mówiłem ci ,że niespodzianka. Nie ufasz mi?- zerknął na nią ukradkiem.
- Ufam ci tylko po prostu ta droga trochę mi się dłuży. Ciekawa jestem co wymyśliłeś.
- Obiecuje ,że ci się spodoba.
Oparła się o fotel i przypomniała sobie wydarzenie sprzed kilka dni ,gdy szykowała akurat śniadanie w kuchni ,a on podszedł do niej i wręczył jej róże zerwaną z ogrodu. Ucieszyła się z tego małego gestu.
- Co to za okazja?
- Wyjątkowa. Kocham cię i chciałbym jeszcze raz prosić cię o rękę? Wyjdziesz za mnie?- zapytał.
- Kocham cię i zgadzam się - odparła i pocałowała go namiętnie.
- Pierścionek też będzie nie martw się - dodał patrząc jej głęboko w oczy.
- Nie martwię się. Tym razem ślub się odbędzie. Nic nam już nie przeszkodzi - odpowiedziała.
***
Dobrzański dotrzymał obietnicy pewnego letniego dnia zabrał ją w piękne miejsce. Spacerowali po wielkim ogrodzie wśród pachnących krzewów róż i hortensji. W oddali słyszała szum wody w fontannie. Wiatr lekko rozwiewał jej włosy o kolorze mlecznej czekolady. Wierzyła ,że czeka ich teraz słodkie życie. Przed nimi plany na przyszłość. Spoglądając na niego czuła jak serce się raduje. W jego oczach była miłość i troska. Wziął ją za rękę, a ona powoli ruszyła za nim ścieżką między kwiatami. Zatrzymali się na moment po czym on ukląkł i wyciągnął czerwone pudełko otworzył je a na atłasowej poduszce leżał złoty pierścionek z białym oczkiem. Piękny ,ale zarazem skromny.
- Ula, skarbie zostaniesz moją żoną ?- zapytał przejętym głosem.
Z jej oczu popłynęły łzy wzruszenia.
- Tak ,kocham cię - odpowiedziała i pocałowała go.
Szczęśliwi nie zauważyli ,że ktoś im się przygląda.
- Mogę zrobić wam zdjęcie?- zapytał facet z aparatem.
Nieufnie spojrzeli po sobie. Dał im wizytówkę. Okazało się, że niedawno niedaleko pewni nowożeńcy mieli sesje i fotograf akurat skończył i zauważył. Marek i Ula zgodzili się na krótką sesje zaręczynową być mieć pamiątkę na przyszłość.
Po sesji w ogrodzie pojechali do rodziców Marka na pyszny obiad ,który przygotowała gospodyni Zosia. Marek przedstawił Ulę jako przyszłą żonę, a Krzysztof pogratulował im i spytał o datę ślubu. Helena wypiła duszkiem kompot z wiśni nic nie mówiąc ,ale mina zdradzała, iż nie jest z tego powodu szczęśliwa. Ula poczuła się jak intruz i miała ochotę już wyjść, ale Krzysztof zatrzymał ją ,a Marek chcąc dodać jej otuchy położył dłoń na jej dłoni. Zdecydował zostać do końca obiadu.
- Dobrze się czujesz?- zapytał Marek ,gdy pobladła.
- Trochę tu duszno.
- Choć na świeże powietrze- pomógł jej stać.
Helena podeszła do syna ,gdy ten stał tarasie. Ula siedziała nieco dalej na wiklinowym fotelu i czuła się już dużo lepiej.
Helena wprost zapytała czy Ula spodziewa się dziecka ,ale Marek zaprzeczył. Nie powiedział o kłopotach zdrowotnych Uli nie zdradził ,że mają bardzo małą szanse na potomstwo. Uznał ,iż to ich prywatna sprawa i jak Ula będzie chciała sama zacznie o tym mówić. Na razie widział ,że nie jest na to gotowa. Liczył też w głębi duszy ,że zdarzy się cud i zostaną rodzicami. Jeśli nie będzie im to dane chciał być obok niej i kochać ją do końca swoich dni. Nie chciał nigdy więcej już rozłąki.
,,Jeszcze raz'' Rozdział 14
Ula wiedziała ,że Viola nie utrzyma długo języka za zębami i cała firma będzie mówić o jej związku z Markiem. Marzyła, żeby z nim być, lecz teraz wydawało się jej to nierealne. Bała się, że ten piękny sen ,kiedyś minie ,a ona znów zostanie sama. Tak bardzo długo na niego czekała. Wybaczyła ,że ją opuścił i przygarnęła go z otwartymi ramionami. Inni uznali by ,że jest naiwną i źle postępuje, ale ją nie obchodziła opinia innych. Chciała być szczęśliwa ,a z kimś innym by nie potrafiła, bo w sercu miała tylko jednego swojego Marka i nareszcie mię musiała przed nikim tego ukrywać. Tylko martwiła się o firmę, bo sprawy nie miały się za dobrze. Aleks musiał ponieść konsekwencje swoich czynów.
*****
Paulina miała już dość wiecznych intryg brata. Ukrywanie go przed policją tyle czasu bardzo ją zmęczyło psychicznie. Nie potrafiła dłużej tłumić wszystkiego w sobie i ratować mu tyłka. Nie po wczorajszym incydencie z bronią w jej mieszkaniu. Na samą myśl drżały jej jeszcze ręce. A serce tłukło się w piersi niczym spłoszony ptak. Czuła się jak w klatce. Niby żyła teraźniejszością ,ale jej część ulokowana była w przeszłości. Długo broniła brata ,lecz miała już dość tajemnic. Chciała, żeby w końcu zapłacił za swoje złe uczynki. Nie bez powodu postanowiła wydać Aleksa. Nie mogła patrzeć na szczęście innych ludzi sama czując się nieszczęśliwą kobietą. W planach miała w inny sposób zniszczyć czyjeś życie. W głowie powoli kształtował się misterny plan. Uśmiechnęła się do swoich złowrogich zamiarów upijając łyk czerwonego wina. Siedziała przy marmurowej wyspie kuchennej.
Wczoraj....
— Chcesz trochę?—zapytała trzymając kieliszek wysoko przy swojej twarzy.
— Myślisz, że przyszedłem tu pić z tobą wino?
Chciała już odpowiedzieć, lecz on nie czekał wcale na jej odpowiedź.
— Aleks...
— Przyszedłem sprawdzić czy twój mały móżdżek pamięta by to co wydarzyło się we Włoszech? Chciałbym aby to nie wyszło na jaw. Możesz zachować to dla siebie?
— Prosisz mnie o zbyt wiele. Wystarczająco długo już milczałam. Nie chcę się już mścić. Zmęczyło mnie to. Przez ciebie Marek stracił pamięć. Omal nie stracił życia.
— Nie stracił przeze mnie pamięci. Bronisz go ,bo ciągle coś do niego jeszcze czujesz. Poza tym Nic mnie to nie obchodzi co się z nim stanie. Nigdy go nie lubiłem i nie będę. Z tą całą Urszulą przejął by firmę a ja został z niczym.
— Więc o to ci chodzi. Chcesz przejąć firmę ,która jemu się należy po rodzicach?
— Mi też coś się należy.
— Aleks...
Położył broń na wyspę kuchenną i stanął za nią opierając obie ręce na blacie. Włosy na karku stanęły dęba. Po czym odwróciła się gwałtownie prawie spadając z wysokiego stołka, ale kilka sekund odzyskała równowagę. spojrzała mu odważnie w oczy.
— Nie boję się twoich gróźb. Wiesz ,że to co zrobiłeś jest.. karalne— powiedziała lekko przerywając.
— Nie zgłosisz mnie. Nic na mnie nie masz.
— Zdziwiłbyś się ile by się znalazło dowodów.
— Ty suko— przycisnął jej głowę do kuchennego blatu przykładając broń do głowy.
Do mieszkania wbiegło kilku mężczyzn ubranych na czarno i uzbrojonych.
— Policja !
— Rzuć broń!
— Nie zbliżać się, bo ją zabije — zagroził Aleks.
Paulina pewna ,że zaraz straci życie odczuwała paraliżujący strach ,którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Na czole wystąpiły małe kropelki zimne potu. Serce chciało prawie wyskoczyć z piersi. W uszach słyszała jego dudnienie. Jakby pociąg jadąc po torach. Zamknęła oczy.
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Paulina rozumiała tylko szczępki rozmów. Aleksowi zabrali broń po czym Paulina widziała jak leży on na podłodze i zakuwają go w kajdanki po czy. Wyprowadzają z domu. Dopiero ,gdy funkcjonariusze opuścili mieszkanie wypuściła powietrze z ust. Trochę kaszlała i bolała ją szyją po tym jak brat ją dusił. Po kilku dniach ,gdy doszła już do siebie zadzwoniła do Marka.
*****
Dobrzański rozłączył i podszedł do Uli ,która kroiła akurat warzywa do sałatki.
— Coś się stało?— spojrzała na niego niepewnie.
— Aleksa aresztowali. Znaleźli też inne osoby ,które przyczyniły się do porwania i wypadku. Dobrze ,że w końcu możemy być bezpieczni i cieszyć się szczęściem, a kiedyś może staniemy się prawdziwą rodziną.
Ula automatycznie odsunął się od Marka.
— Muszę Ci coś powiedzieć. Po tym jak mnie zostawiłeś byłam bardzo załamana. Nie wiedziałam co robić. Pewnego wieczoru wracałam po pracy do domu . Padał śnieg z deszczem i nie zauważyłam jak ktoś zajechał mi drogę. Wjechał na mój pas. Był pijany— mówiąc to łzy ciepły jej po policzkach. Marek patrzył na to z przerażeniem.
— Prosto z wypadku trafiłam na stół operacyjny. Przeszłam kilka operacji ,długie miesiące spędziłam na rehabilitacji. Od czasu wypadku nasiliła mi się też astma i mam dodatkowo problem z nadciśnieniem tętniczym. Właśnie wtedy zrozumiałam, że Ty nie wrócisz. Nie było cię, gdy najbardziej tego potrzebowałam.
— Przepraszam. Teraz już zawsze będę — zapewnił i mocno ją do siebie przytulił.
— Marek ,a będziesz ze mną jeśli nie będziemy mieli nigdy dzieci?
— Kocham cię i już cię nie zostawię. Byłem głupi, że zgodziłem się wyjechać na tą delegacje.
— Wybaczyłam ci ,a wypadek i amnezja to nie twoja wina.
— Ula nie ma już żadnej amnezji. Początkowo były to skrawki ,ale odkąd tu jestem z tobą śni mi się nasz związek. To znaczy zanim wyjechałem. Pamiętam zaręczyny i ...
— Jesteś pewien?— spytała patrząc mu w oczy z niedowierzaniem.
— Tak — Ula z uśmiechem przytuliła się do niego po czym posmutniała.
— Lekarze twierdzą, że będę miała problem zajść w ciążę przy moich problemach zdrowotnych i z jednym jajnikiem. A jeśli zajdę mogę tej ciąży nie donosić. Bardzo chciałabym mieć z tobą dziecko jeszcze nie teraz ,ale może za rok albo dwa tylko nie wiem czy to możliwe.
— Ula poradzimy sobie. Znajdziemy dobrych lekarzy i będziemy jeszcze rodzicami zobaczysz.
— Tak bardzo chciałbym ,żeby tak było.
,, Jeszcze raz '' Rozdział 13
Minęło kilka tygodni...
Relacje Marka i Uli w ostatnim czasie bardzo się zmieniły. Zauważyli to również osoby z pracy. Nikt jednak z nim głośno nie umiał przyznać się przed drugą osobą ,że to co ich łączy wykracza poza przyjaźń. Marek coraz więcej spędzał czasu z Ulą poznając ją na nowo i powoli zakochując się w niej po raz drugi. Nic jej nie mówił ponieważ, że ona wystraszy się i ucieknie a tego nie chciał. Nie znał jej planów na przyszłość. Nie wiedział, że stanowi ich znaczną część. Zaś Ula nie chciała stracić przyjaźni Marka więc ukrywała przed nim swoje uczucie.
,,Może ubiegłbym los
Nigdy ciebie z rąk nie wypuścił
Noc nie daje snu myśli biegną bez tchu
To nieprawda, że ciebie już nie ma
Choć daleko jesteś stąd
To nieprawda, że ciebie już nie ma
Trzymam twoją dłoń..." *— Ł. Zagrobelny— nieprawda.
Dobrzański dzisiaj patrzył na Ulę jakoś inaczej. Gdy siedziała przy biurku podał jej dokumenty w taki sposób, że poczuła muśnięcie jego palców na dłoni. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Przez moment Marek patrzył prosto w oczy Uli z taką intensywnością aż zrobiło się jej gorąco.
Zbierając się do wyjścia Ula nadal zastanawiała się się nad dzisiejszym zachowaniem Dobrzańskiego. Nie umiała wytłumaczyć racjonalnie tego wytłumaczyć. Opuściła stanowisko pracy idąc powolnym krokiem na przystanek. W autobusie pełno ludzi ,lecz Ula znajdując jedyne wolne miejsce zajęła miejsce przy oknie i pogrążyła się we własnych myślach.
***
Kładąc się spać myślał o Uli. Nie wiedział czemu zaczął częściej o niej rozmyślać. Leżał, a cisza otaczała go dookoła. Nikogo oprócz niego nie było w domu. Czuł się samotnie. Nie potrafił zasnąć zastanawiając się co tak naprawdę było miedzy nim ,a Ulą przed wypadkiem. Wstał i podszedł do okna gdzie roztaczał się piękny widok nocnej panoramy miasta. Noc była jasna rozświetlana blaskiem gwiazd i księżyca. Przypomniał sobie jak był małym chłopcem i mama opowiadała mu ,że księżyc odbija tylko światło, ale to babcia opowiadała mu w dzieciństwie najlepsze historie. Uwielbiał słuchać tych opowieści. Wyszedł na balkon opierając się o barierkę i zastanawiał się czy Ula już śpi.
Nie mogła zasnąć przed wpadające do sypialni do sypialni nocne światło. Ubrała szlafrok podchodząc do okna i wpatrując się w wielką okrągłą kule wiszącą nad miastem. W oddali w blokach nie paliły się już światła. Prawie wszyscy spali ,ale ona nie mogła. Wyszła na balkon obejmując się rękoma. Czuła chłód nocy ,lecz odpłynęła w marzenia. Widziała siebie i Marka spacerującego w gwieździstą noc brzegiem Wisły. Nie miała pojęcia skąd ta myśl pojawiła się nagle w jej głowie.
— Ula?— do jej uszu dodarł ciszy szept Dobrzańskiego. Odwróciła się bardzo powoli napotykając jego zaskoczony wzrok. Stał na sąsiednim balkonie i wpatrywał się w nią.
— Marek— szepnęła. — Dlaczego nie śpisz?
— O to samo mógłbym ciebie zapytać — odparł.
— Dopadła mnie dziś chyba bezsenność. A ty przecież jutro idziesz do pracy.
— Nie będzie mnie jutro w pracy. Mam kilka spraw do załatwienia— rzekł przerywając chwilową ciszę jaka zapadła między nimi. — Poczekaj chwile — rzucił i opuścił balkon.
Ula poczuła jakby zrobiła coś złego mimo ,że tak naprawdę nic takiego nie powiedziała by go przestraszyć. Nie rozmawiali przecież o jego amnezji ani ich przeszłości. Zrobiło się jej przykro ,że już poszedł. Lubiła jego towarzystwo. Marzyła, żeby z nią był, lecz to niestety było nierealne. Bardzo chciałaby cofnąć się to dnia przed wypadku. Niestety przypomniała sobie też o facecie w firmie ,który chciał pieniędzy. Bała się, że Dobrzańskiemu grozi niebezpieczeństwo. Odwróciła się by wrócić do mieszkania i w tym momencie zderzyli się.
— Nic ci nie jest?— spytał zmartwionym tonem trzymając ją lekko za ramiona. Spojrzała mu w oczy widząc w nich jakieś dziwne iskry ,których wcześniej nie widziała. Jego oczy świeciły niczym gwiazdy na nocnym niebie.
— Nie— wyszeptała tuż przy jego ustach. Jego oddech owiewał jej twarz ,gdy zmniejszyła się odległość między nimi. Wyciągnęła rękę i opuszkami palców dotknęła jego lekko szorstkiej skóry spowodowanej kilkudniowym zarostem. Wziął jej dłoń i bez słowa pocałował palce po czym objął ją w talii i postanowił zasmakować słodyczy jej pełnych ust . Stali na balkonie objęci i zatraceni w pocałunku. Dla nich czas przez chwilę się zatrzymał.
— Co my Marek robimy ?— Ula pierwsza się opamiętała.
— Jesteśmy dorośli— odpowiedział z uśmiechem widząc jej zakłopotanie i te rumieńce na policzkach jak u małej dziewczynki. Patrzył na nią zachwyconym wzrokiem. Ostatnie tygodnie bardzo zbliżyły ich do siebie.
— Wiem ,ale pytam co dalej? Co z nami?
— Nie chciałbym stracić cię jeszcze raz. Zakochałem się w tobie ,Ula.
— A ja nigdy nie przestałam cię kochać — wyszeptała odważnie patrząc mu oczy. To co usłyszała z jego ust było jak gwiazdka z nieba. Spełniło się jej jedno z najskrytszych marzeń.
Ufnie wtuliła się w jego ramiona. Marek był jej przyjacielem i teraz również chłopakiem
Spędziła wiele zimnych nocy bez niego. Żyła też w przekonaniu ,że jego nie ma już na tym świecie. Bardzo ucieszyła się, gdy dowiedziała się prawdy ,ale jednocześnie świadomość, iż nie może być przy nim napełniała ją smutkiem.
Nie wyrażała sobie świata bez niego.
****
Marek martwił się ,że facet ,który był niedawno w firmie znów wróci. Nie było go stać na spłatę długu. Dziadkowie zapisali mu w Dębkach dom letniskowy wraz działką. Do głowy wpadł mu pomysł, że go sprzedać i spłacić tego mężczyznę i mieć wreszcie święty spokój.
— Można?— spytała nieśmiało Ula wchodząc z zieloną teczką.
— Tak— odpowiedział wychodząc zza biurka i przywitał się namiętnym pocałunkiem.
Usiedli razem na kanapie.
— Marek ,bo ja pomyślałam...— zaczęła nieśmiało kładąc dłonie na kolanach. Dobrzański złapał ją za dłoń chcąc dodać jej otuchy.
— Pomyślałam, że mogę sprzedać auto ,którym i tak nie jeżdżę.
— Nie możesz sprzedawać auta. Znalazłem już rozwiązanie problemu. Po dziadkach mam dom letniskowy więc go sprzedam i spłacę dług.
— Dawno na to wpadłeś ?
— Nie. Dopiero dzisiaj przyszło mi to do głowy.
— Może znajdziemy inne rozwiązanie i nie będziesz musiał tego robić.
— Część gołąbeczki— do gabinetu wpadła zziajana Violetta.
,,Jeszcze raz '' Rozdział 12
— Kasia to jest trudniejsze niż myślałam— rzekła Ula podciągając kolana pod brodę. Objęła je rękoma zerkając niepewnie na byłą współlokatorkę. — Jak mam udawać ,że nic się nie stało a przeszłość nie ma żadnego znaczenia ? Przecież my byliśmy zaręczeni. W niedalekich planach był ślub ,a może nawet dziecko ? Marzyłam by założyć z nim rodzinę. Tylko z nim pragnęłam ją mieć, ale to pragnienie nigdy się nie spełni, bo on tego nie pamięta. Nie czuje...Jego serce...
— Nie mów tak— dotknęła jej ramienia widząc w oczach Uli łzy. — Wiem ,że przechodzisz trudny czas a praca z nim niczego nie ułatwia.
— Wręcz przeciwnie wszystko utrudnia. Nie przypuszczałam ,że po takim czasie będzie miało to jakiekolwiek znaczenie. W dodatku w pracy wcale nie jest kolorowo. Marek zadłużył się u jakiś ludzi. Znaczy Paulina pożyczyła pieniądze na operacje Marka ,ale ...nachodzi go taki facet w firmie i żąda spłaty długo.
— Paulina to kto ?
— Była Marka. Spotykali się na studiach wtedy ,gdy kompletnie mnie nie zauważał. Ja byłam na pierwszym roku a on był trochę starszy i zadawał się z inną grupą ludzi. To była moja pierwsza miłość. Później dałam sobie z nim spokój i zgodziłam się pójść na urodziny do Bartka i zaproponował mi chodzenie. Chwilowo zapomniałam o Marku ,ale ponownie stanął na mojej drodze i udało się nam w końcu być razem.
— Nie na długo. Wyjechał bez słowa i zostawił cię przed ślubem.
— Wyjechał ,bo musiał i nie zostawił tylko miał wypadek i ponoć Aleks Febo maczał w tym palce . To on zatarł wszelkie ślady ,żebym o tym się nie dowiedziała.
— Chwila...Aleks przyczynił się do wypadku ? A Paulina opłaciła operacje ? Myślałam, że oni są w zmowie.
— Ja też nie do końca rozumiem o co w tym wszystkim chodzi.
Dochodziła dwudziesta trzecia a Ulą wraz z Kasią siedziały na łóżku i rozmawiały na temat firmy i Marka. Cieplak chciała poznać wreszcie całą prawdę mimo iż wiedziała, że nie będzie już nigdy z Dobrzańskim. Ciężko było się jej pogodzić z tym faktem ponieważ dalej go kochała bez względu na wszystko.
Po wyjściu koleżanki położyła się na łóżku trzymając w rękach swoją ulubioną przytulankę z dzieciństwa. Chciała podarować ją ,kiedyś swojej córeczce, ale teraz wiedziała, że nigdy nie będzie jej mieć a powodów było kilka. Najważniejszym powodem było, że nie miała z kim. Nie była od dawna w związku. Z nikim się nie spotykała i nie należała też do kobiet sypiających z nieznajomymi. Czuła ,że to już jej czas. Marzyła też by ataki astmy nie zdarzały się tak często. Czuła ostatnio także inne niepokojące objawy dotyczące zdrowia co jeszcze bardziej komplikowało sytuację by zostać, kiedyś mamą. Marek też miał pewne problemy związane z wcześniejszą śpiączką i amnezją.
Zmęczona rozmyśleniami na temat przyszłości, zasnęła.
Śniło się jej ,że biednie wzdłuż plaży, a ciepły piasek delikatnie przylepia się do bosych nóg. Słońce świeciło intensywnie ,a na czole Uli znajdywały się małe kropelki potu. Za nią biegł Marek w czarnym garniturze i podwiniętych spodniach. Stopy grzęsły im trochę w piasku ,a na ich twarzach malowało się szczęście. Kobieta odwróciła się a wtedy a mężczyzna z impetem przewrócił ją brudząc jej białą suknie ślubną. Leżeli tak śmiejąc się z siebie po czym podniósł się pierwszy i podał jej rękę. Nie działa, że to zrobi jej psikusa. Przyciągnął ją mocno do siebie i pocałował czule i namiętnie rozkoszując się smakiem jej ust. Stali tak na tle zachodu słońca jako para młoda ,a inni plażowicze ,których nie było dużo mijali ich z lekkim zaskoczeniem ,a inni uśmiechem. Ula speszona spojrzeniami ukryła twarz w ramieniu Marka czując jak rumieńce wypełzają na twarz.
Wtedy właśnie zadzwonił budzik.
— Marek wyłącz ten dźwięk, proszę — wyszeptała sennie. — Kochanie.
Gdy odpowiedziała jej cisza zorientowała się, że Dobrzańskiego wcale tu nie ma. Niechętnie podniosła się z łóżka i wyłączyła budzik w komórce. W głowie wciąż miała jeszcze obrazy ze snu. Nigdy wcześniej nie myślała nawet o wyjeździe do Tunezji ,a teraz śniło się jej ,że była tam z nim. Miłością swojego życia. Bardzo brakowało jej tej jednej najważniejszej osoby w życiu.
— Część — Marek wszedł do środka. — Sorry ,że bez pukania wszedłem, ale było otwarte. Nie powinnaś zostawiać mieszkania otwartego. Jeszcze ktoś cię okradnie. kupiłem świeżutkie bułki i parę innych rzeczach i pomyślałem, że zjemy razem śniadanie. Co Ty na to?
Ula była w takim szoku ,iż nie była w stanie nic powiedzieć. Dopiero wstała a jej organizm domagał się kofeiny. Jeszcze nie dokończyć rozbudzona ledwo do niej docierało ,że on tu jest.
— Co ty tu robisz?— zapytała po chwili.
— Ulka ty śpisz przed minutą wyjaśniłem Ci co tu robię. Chyba jeszcze śpisz. Ubierz się, a ja zrobię nam coś do jedzenia, ok?
— Dobrze — uśmiechnęła do niego.
Pokazała mu gdzie wszystko się znajduje. Przez przypadek ,gdy pokazywała mu gdzie przyprawy stanęli bardzo blisko siebie. Poczuła zapach jego wody kolońskiej. Musiała przyznać, że podobał się jej ten zapach. Marek czujnie ją obserwował. Była ubrana w krótkie spodenki i koszulkę z nadrukiem kwiatka w doniczce. Ubrała to do spania zupełnie nie spodziewając się, że ktoś rano przyjdzie. Niezapowiedzianie przychodziła z reguły tylko Kaśka, a przed nią nie wstydziła się być w takim stroju. Za to przed Markiem już tak.
— O teraz dużo lepiej.
— Nie podobała ci się moją piżamka? — Ula nieświadomie zaczęła z nim flirtować.
— Powiedzmy ,że nie całkiem. Za to w tej sukience ...jest ci do twarzy.
— Kłamiesz.
— Ja ? Nigdy — odparł kładąc rękę na sercu.
Ula usiadła przy stole i patrzyła jak Marek nakłada jej naleśnika na talerz.
— Nutella czy dżem ? Czy owoce?
— Poproszę owoce — odparła.
Usiedli naprzeciwko siebie i zaczęli jeść śniadanie. Zrobił też kawę i przelał do dzbanka ,gdyby ktoś z nich chciał jeszcze dolewki. Oboje byli kawocholikami. Nie umieli żyć bez filiżanki kawy o poranku.
— Mmn...pyszne— stwierdziła. — Gdzie nauczyłeś się tak robić naleśniki?
Ula była pod wrażeniem.
— Z przepisu. Mieszkam sam więc trochę eksperymentuje w kuchni. Może, kiedyś będę miał okazję jeszcze coś ugotować dla ciebie?
— Może...ja umiem gotować, ale to miłe jak ktoś gotuje dla mnie. Dziękuję za pyszne śniadanie.
Po wspólnym posiłku załadowali zmywarkę po czym razem udali się do pracy.
,,Jeszcze raz'' Rozdział 11
,,Spoglądam w oczy Twe
I widzę tylko lęk
Za dużo pytań dzisiaj jest
O nowy dzień
Zostanę tu gdzie Ty
Bo chcę dla Ciebie żyć
Nieważne co powiedzą mi
Już nie chcę dalej iść". *— sumtuastic za jeden uśmiech twój.
Mężczyzna poszukujący Pauliny przyszedł znów następnego dnia wypytując o nią w recepcji. Ania poinformowała go ,że nie wie gdzie jest panna Febo. Wkurzony przewrócił donice z kwiatem i rozbił jedną rzeźbę grożąc ,że jeśli w ciągu trzech dni na jego konto nie wpłyną pieniądze to zniszczy tą budę. Recepcjonistka przekazała wszystko prezesowi i dała mu kartkę z numerem konta bankowego.
****
Marek postanowił naradzić się z Ulą
co dalej. Opowiedział jej o wizycie gamstera mimo , iż miał obawy czy to dobry po jej ostatnim ataku astmy. Ula siedziała wygodnie w fotelu i słuchała go z przejęciem.
— Marek a jak to się stało ,że Paulina opłaciła ci operacje ?
— Ponieważ rodzice dopiero później mnie odnaleźli. Nie mam pojęcia skąd wzięła się tam Paulina. Znała moje miejsce pobytu. Teraz wiem ,że w szpitalu powinnaś tam być ty— zamknął jej dłonie w swoich lekko pochylając się w jej stronę.
— Ula mam podejrzenia ,że Aleks jest zamieszany w ten wypadek. Wydaje mi się, iż zatarł wszystkie ślady ,a Paulina czuwała bym nie odkrył prawdy. Pamiętam, że po wypadku dawała mi jakiś dokument do podpisania ,ale nie zgodziłem się. Twierdziła, że jest moją żoną a ja jej nie wierzyłem. Później mówiła lekarzowi ,że zapomniałem o tym.
— Marek, ale ty miałeś problemy z pamięcią.
— Zawsze już będę je miał. Ponoć nie da się już nic zrobić. Pamięć może wrócić lub nie. Teraz przypominam sobie rzeczy ,które wydarzyły się tuż po wypadku ,ale czuję, że Paulina nigdy nie była moją narzeczoną ani żoną.
— Boże...ty musisz to zgłosić— rzekła odkrywając przerażającą prawdę.
Marek na moment odsunął się od Uli patrząc na nią uważnie.
— Nie mam dowodów. Poza tym wszystko działo się we Włoszech.
— Będziemy musieli tam pojechać. Może zgłosimy, a policja sprawdzi monitoring. Może włoska policja jest skuteczniejsza niż polska. Jeśli dawała ci jakiś dokument to jest nielegalne przecież nie byłeś w pełni świadomy. Później po wyjściu ze szpitala zaczęła mi podawać kawę, ale gdy zorientowałem się, że czuję się po niej gorzej to uciekłem. Pożyczyłem pieniądze od rodziców, którzy aktualnie tam przebywali i wsiadłem w taksówkę prosto na lotnisko. Wyleciałem pierwszym samolotem ,który w tamtym czasie leciał do Polski. Wylądowałem w Krakowie i stamtąd pociągiem dostałem się do Warszawy.
— Co dalej?
— Poszedłem do firmy ,bo to jedyne miejsce ,które pamiętałem. Przygarnął mnie tymczasowo Sebastian, a od niedawna jesteśmy sąsiadami.
— Szkoda ,że mnie tam przy tobie nie było— wyszeptała Ula. — Może teraz nie ma to znaczenia ,ale myślałam ,że mnie porzuciłeś i to było straszne. Zniknąłeś tak niespodziewanie ,a my mieliśmy przecież tyle planów i marzeń.
Marek nic nie odpowiedział ponieważ przyszła Violetta z dokumentami do podpisania.
— Połóż je na biurku— polecił Marek ,a Viola spojrzała to na Ulę to na Marka.
— Może zrobię wam kawy ?— zaproponowała. — Macie jakoś naradę?
— Można tak powiedzieć. Ustalamy szczegóły pokazu. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
— Właśnie z tym jest problem ,bo modelka się wysypała.
— Która? — zdziwił się Dobrzański, bo nikt go o tym nie informował. Ula poruszyła się nerwowo w fotelu. Nic nie wiedziała, że brakuje im modelki.
— Patrycja. Wracała z koleżanką z zakupów i wjechał ktoś w nich. Leży teraz w szpitalu i czeka ją operacja. Ponoć ma problem z złamaną ręką.
— Co za pech— wepchnął Marek.
— Nie może ktoś jej zastąpić? — spytała nieśmiało Ula.
— W sumie to potrzebujemy dwie ,bo ktoś musi jeszcze zamknąć pokaz ,a miała to zrobić Klaudia ,ale niestety ona nie dojedzie na pokaz.
— Dlaczego ?
— Nie pamiętasz zerwała parę dni temu kontrakt i wyjechała do Londynu ,bo pokłóciła się z Dominiką.
Dobrzański złapał się za głowę i zaczął chodzić po gabinecie. Odkąd wrócił wiecznie coś działo się nie po jego myśli. Spojrzał na Ulę jakby w jej oczach chciał znaleźć odpowiedź, jakby szukał ratunku .
— Violetta może ją zastąpić — wypaliła Ula.
— Ula zwariowałaś ? Kobietę w ciąży chcesz oglądać na pokazie?
— A dlaczego nie? Nie możemy raz zrobić wyjątek?
— W sumie możemy— zgodził się Marek.— Pod warunkiem ,że Ty też weźmiesz udział w pokazie. Chcę abyś wystąpiła w roli modelki.
— Marek zwariowałeś? Ją modelką ? Nie mam warunków ani nic...ja tam nie pasuję— próbowała wytłumaczyć Dobrzańskiego, że udział w pokazie w roli modelki to zły pomysł.
— Nie chcę słyszeć odmowy. Wystąpić w sukni ślubnej.
— Marek ,ale..no dobrze.
— Tylko nie mogłabym zostać na bankiecie ,bo nie chcę długo zostawiać z kimś Wiktorii. No dobrze poproszę matkę— dodała wisząc wzrok Uli i Marka.
Olszańska opuściła gabinet ,a Marek posłał Uli szeroki uśmiech.
— Cieszę się, że zostaniesz na bankiecie — wypaliła.
— Tak ,a dlaczego? Przecież wiele osób tam idzie. Marek dzisiaj zachowujesz się jakoś dziwnie.
— Nieprawda— zaprzeczył i ucałował jej dłoń zupełnie tak spontanicznie. W nowym Marku dojrzała tego sprzed wypadku. Poznali się na studiach ,ale pracę z nim najlepiej wspominała. Niestety wciąż czuła ukłucie zazdrości, gdy inna kobieta uśmiechała się do niego. Wiedziała, że są tylko przyjaciółmi i może on ułożyć sobie na nowo życie, lecz bolało ją to. Pragnęła zapomnieć, ale okazało się to niewykonalne. W sercu zamieszkał strach ,że straci go na zawsze ,gdy on się w kimś zakocha. Ten strach paraliżował ją ,nawiedzał co noc. Budziła się w środku wystraszona i później miała problem z ponownym zaśnięciem.
— To wrócę już do swoich obowiązków — wyszła z jego gabinetu z zakłopotaniem na twarzy.