Strona Główna

niedziela, 7 września 2025

W blasku nocy

 



                                        Rozdział 1

Nie umiał pozbyć się wyrzutów sumienia. Podszedł do okna i rozsunął żaluzje wyglądając przez szybę biurowca. Mijały ją samochody. Jeden zatrąbił prawie ją potrącając. Widział jak się rozgląda zagubiona po czym rusza niczym do ucieczki. Nie zabrała ze sobą kurtki ,a na dworze panował chłód. Z całych sił próbował nie myśleć o niej ,ale nie umiał. Przymknął na chwilę oczy. Nie chciał patrzeć jak odchodzi. Wiedział ,że zostawiła w biurze rzeczy ,ale na jego biurku leżało jej wypowiedzenie. Nie chciała mieć z nim już nic wspólnego ,a on dopiero zrozumiał jak ważna jest dla niego. Nie potrafił skupić się na niczym.

- Cześć ,stary- rzucił od progu drzwi blondyn i nie czekając na słowa przyjaciela usiadł na kanapie.

- Ula odeszła- powiedział jak nieobecnych myślami wciąż zerkając na widok za oknem.

- Wiem ,że odeszła z firmy ,ale pewnie wróci. Musisz ją przeprosić.

- To nic nie da - odparł zrezygnowany Dobrzański siadając w rogu kanapy. - Ula nie chce mnie znać. Odeszła nie tylko z firmy ,ale ode mnie.

- Przecież oto chodziło ,żeby zniknęła z twojego życia ,a ty będziesz mógł na spokojnie planować ślub z Pauliną. Musisz się z nią pogodzić.

- Nic nie muszę - burknął Marek wstając i chodząc nerwowo po gabinecie.

- Marek katedra załatwiona ,goście czekają ...

- Nie będzie żadnego ślubu. Nie mogę poślubić Pauliny. Nie kocham jej.

- Dopiero teraz sobie to uświadomiłeś? Jesteś...

- Tak jestem pewien ,że Paulina nie jest mi przeznaczona.

- Jest ktoś inny- uśmiechnął się pod nosem Sebastian. Ten spojrzał na niego z dziwnym smutkiem w oczach. Bardzo tęsknił za Ulą.

- To Ula- powiedział jakby do siebie i usiadł za biurkiem.

Otworzył szufladę ,a rzeczy znajdujące się w niej obudziły wspomnienia. Wziął kartkę walentynkową i zaczął ją czytać mimo iż jej treść znał na pamięć. Ten romans nie powinien się nigdy zdarzyć ,ale dzięki niemu poznał bliżej asystentkę i się w niej zakochał. Niestety zbyt późno to zrozumiał. Miał wiele kobiet ,ale żadna nie zawładnęła tak jego umysłem jak ta. Uwiódł kobietę ,która z miłości była gotowa dla niego zrobić wszystko ,a on to zniszczył. Sumienie nie dawało mu spokoju nawet nocą.

*****

Dokończyła czytać siostrze ostatnią stronę książki i przykryła ją kołdrą. Patrzyła przez chwilę jak Betti śpi ,a potem cichutko odłożyła książkę na półkę i wymknęła się z pokoju.

- Zasnęła?- zapytał Józef wychodząc z kuchni.

- Tak. Śpi jak aniołek.

- Powinnaś pomyśleć o swoich- wyszeptał Józef. - Czas ucieka.

- Tato...mam jeszcze czas ,a poza tym nie mam kandydata na ojca- rzekła i weszła do kuchni. Ojciec podążył za nią.

- No tak- westchnął.- Najważniejsze ,żebyś znalazła nową prace i była szczęśliwa.

- Znajdę . Nie wrócę już do Febo&Dobrzański. Za dużo złego się tam zdarzyło- odparła.

Dobrych wspomnień też trochę mam ,ale muszę zapomnieć. Nie mogę ciągle o nim myśleć. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego udawał?

- Zaparzę herbaty- wstał od stołu Józef.

- Nie- rzekła Ula.- Pójdę się wykąpać ,a ty idź już spać ,bo jest późno.

- A Jasiek?

- Śpi przecież u kolegi. Zapomniałeś?

- Ach tak. 

Szykując się do kąpieli rozmyślała o Marku. Nie potrafiła nie myśleć o nim ani minuty. Serce pękało jej z bólu. Nie mogła uwierzyć ,że była tak naiwna wierząc ,że rzuci dla niej całe swoje dotychczasowe życie i będzie z nią. Pamiętała tą wyjątkową księżycową noc nad Wisłą. Wszystko by oddała, żeby przeżyć to jeszcze raz. Znów utonąć w jego słodkich objęciach. Niestety musiała się skupić na codzienności. Szukaniu nowej pracy ,zajmowaniu się domem i rodzeństwem oraz pilnowaniem by ojciec słuchał zaleceń lekarza.    

piątek, 27 grudnia 2024

Zapowiedź i Szczęśliwego nowego roku

 Już wkrótce na blogu i wattpadzie  pojawi się ...

A teraz życzę wam Szczęśliwego nowego roku 🎄 🎁 🎀 ❄. Pozdrawiam wszystkich serdecznie 

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

,, Jeszcze raz'' Rozdział 16 Ostatni

 ,,Mają jeszcze czas Mogą zmieniać świat Mogą zacząć znowu raz jeszcze-e-e Mają tysiąc szans Mogą wiecznie trwać Mogą zacząć jeszcze ra-a-a-a-a-a-az Zasypiać pod swoją gwiazdą I kochać jak pierwszy ra-a-a-a-az Jak najpełniejszą garścią Mogą to co najlepsze z życia brać!" Frag. Piosenki Urszula Klub samotnych serc.

*******

Wujek Uli prowadził ją właśnie do ołtarza przy którym czekał już przyszły mąż wraz z księdzem. Na ślubie zabrakło niektórych gości. Nie było bliskiej rodziny Uli tylko sama dalsza i parę znajomych oraz przyjaciółka. Rodzice Marka siedzieli w pierwszej ławce patrząc po gościach myśląc ,że ktoś jeszcze się zjawi. Jednak Ula z Markiem zaprosili tylko ważne dla nich osoby i parę osób z pracy i to wszystko. Nie planowali hucznego wesela. Nie wynajmowali nawet sali weselnej tylko wszystko zorganizowane było w ogrodzie seniorów Dobrzańskich. Stoliki ,ozdoby , na każdym stoliczku pojedyncza róża. Całość była pod wielkimi parasolami w razie ,gdy pogoda się zepsuła i zaczął padać deszcz. Wtedy weselnicy zjedli by posiłek w jadalni ,a tańce odbywały by się w wielkim salonie.
Ula dumnie kroczyła do ołtarza w wymarzonej białej sukni lekko zestresowana i z sercem przepełnionym szczęściem.
Marek nie mógł oderwać wzroku od pięknej przyszłej żony. Ktoś z tyłu wzruszył się, gdy Ula i Marek spojrzeli sobie w oczy ,a ich twarze zdradzały wielkie emocje.
- Pięknie wyglądasz
Ula uśmiechnęła się słysząc komplement z ust Marka.
— Dziękuję — odpowiedziała nieśmiało nienauczona przyjmować komplementy. 
- Skoro jesteśmy w pełnym składzie to możemy zaczynać.
- Nie- zaprzeczyła Ula. - Nie ma jeszcze świadkowej.
- Już jestem - wysapała kobieta.
Odgarnął jej włos z czoła, który wysunął się jej z upięcia. Viola widząc ten czuły gest ze strony Dobrzańskiego uśmiechnęła się pod nosem. Szczęśliwa, że Ula i Marek będą teraz razem na zawsze.
- W takim razie możemy zaczynać.
Viola podała jeszcze matce Victorię ,poprawiła suknie. Ubrała luźniejszą mimo ,iż nie miała jeszcze brzuszka ciążowego. ksiądz rozpoczął ceremonię.
Podczas mówienia przysięgi Ula miała cały czas łzy w oczach. Nie mogła opanować też głosu z emocji i wzruszenia. Patrząc w stalowe oczy ukochanego wiedziała, że wybrała właściwie i on jest całym jej światem i nic oprócz ich miłości się nie liczy.
Marek natomiast słysząc drżący głos Uli bał się, że jeszcze się rozmyśli i ucieknie sprzed ołtarza. Zestresowany próbował nie dać po sobie znać, że sam też jest pod wpływem wielkich emocji. O tej chwili marzył od bardzo dawno tylko przez dziwny splot nieszczęśliwych zdarzeń zapomniał o tym. Dziś nie wiedział jak można zapomnieć o miłości swojego życia.

Ula  i Marek wyszli z kościoła już jako państwo Dobrzańscy. Zakochani trzymając się za ręce wybiegli na zewnątrz gdzie tłum obsypał ich płatkami róż. Usta Uli i Marka złączyły się w namiętnym pocałunku.
— Kocham cię — szepnął jej do ucha.
— Ja ciebie też — odpowiedziała mu szeptem zanim wsiedli do samochodu i ruszyli na wesele.

*****

Marek wyciągnął do Uli dłoń lekko się kłaniając przez co uśmiechnęła się mając z każdą chwilą coraz bardziej ,że to co się dzieje nie jest prawdą. Wszystko wydawało się nierealne i to zachowanie Marka. Traktował ją dzisiaj jak księżniczkę i tak właśnie czuła. Chwytając jego dłoń i kołysząc razem z nim w rytm wolnej melodii czując się jak księżniczka na swoim pierwszym balu. W jej marzeniach Marek zawsze był jej księciem. Teraz ,gdy była starsza wiedziała, ,że nic nie trwa wiecznie ,a o  związek muszą dbać obie strony ,bo czasami sama miłość to za mało. Zaś dzisiaj chciała żyć bajką i niczym się nie przejmować.
— Odbijamy— usłyszała.
Nieco skrępowana zaczęła tańczyć ze swoim teściem.
Marek zaś tańczył w tej chwili ze swoją matką.
— Jesteś synku szczęśliwy?
— Tak ,mamo. Jestem bardzo szczęśliwy. Ula jest miłością mojego życia.

Po pierwszym tańcu Ula siedziała w ogrodzie na ławce i patrzyła jak jej przyjaciółka z kimś tańczy. Po chwili zjawił się Marek  przyniósł Uli sok o który prosiła. Nie przepadała za alkoholem z resztą miała słabą głowę i nie chciała upić się na swoim weselu, bo nic by z niego nie zapamiętała. Dobrzański również nie pił za dużo. Olszańscy w ogóle nie pili. Sebastian prowadził ,a Viola spodziewała się drugiego dziecka. Ula pogratulowała jej mimo iż zrobiło się jej smutno ,że ona nie będzie mogła być mamą.

             🩷🩷🩷
Seniorzy cieszyli się ze szczęścia syna, ale marzyli już o wnukach.

 Od ślubu Uli i Marka minęło kilka lat.

 Zaraz po ślubie zaczęli planować dziecko ,ale każda kolejna próba kończyła się fiaskiem. Trzy lata po ślubie w wieku trzydziestu sześciu lat Ula zaszła w końcu w ciążę . Niestety dziecko urodziło się o wiele za szybko i chłopiec zmarł po kilku godzinach. Oboje bardzo przeżyli śmierć aniołka. Później Ula urodziła martwą córeczkę, która miała niewykrytą wcześniej wadę serca. W niebie mieli już dwóch aniołków. Ich psychika nie wyglądała najlepiej. Zapisali się na terapię. Ich związek zaczął się psuć, ale pokonali problemy. Zaczęli odbudować swój związek. Wychodzili razem , dużo rozmawiali i pokonali kryzys.  W końcu padła decyzja o adopcji. Cały proces potoczył się dość szybko i po dwóch latach ośrodek adopcyjny wybrał im dziecko. Słyszeli ,że niektórzy rodzice czekają kilka lat na adopcję.

Adoktowali małego chłopczyka z ciemnymi włoskami o imięniu Maks

  Adoptowali małego chłopczyka z ciemnymi włoskami o imieniu Maks. Niedługo po tym Ula zaczęła źle się czuć i zaczęła podejrzewać u siebie ciążę.

— Znowu negatywny ?— zapytał wchodząc do łazienki widząc jej zakłopotanie na twarzy.
— Pozytywny— odparła nieśmiało.
Marek nie wiele myśląc porwał ją w objęcia. Cieszył się bardzo mimo iż przeżyli mnóstwo strat i ten smutek dal mieli gdzieś na serca dnie. Los się do nich uśmiechnął i Ula urodziła śliczną córeczkę. Musiała ostatnie trzy miesiące leżeć na patologii ciąży ponieważ groziło jej poronienie lub przedwczesny poród przez skracającą się szyjkę macicy. Miała między czasie jeszcze na to zabieg ,ale lekarz prowadzący jej ciążę wolał przy jej innych schorzeniach by uważała na siebie i dużo odpoczywała.
Wysiłek się opłacił ponieważ na świat przyszła zdrowa  córeczka Uli i Marka.
Marek ,gdy pierwszy raz wziął ją na ręce prawie popłakał się ze szczęścia. Spojrzał na różowe zawiniątko jak spokojnie śpi.

Spojrzał na różowe zawiniątko jak spokojnie śpi

Dziadkowie przyszli zobaczyć swoją wnuczkę. Maks nie wiele rozumiał, ale też chciał zobaczyć dzidzię. Wszyscy byli oczarowani Michasią Dobrzańską. Ula była bardzo szczęśliwa, że  może liczyć na rodziców Marka.  Cieszyła się też ,że mimo późnego wieku urodziła zdrową córkę i miała jeszcze synka oraz kochającego męża.  Oprócz sił ,które były jej potrzebne każdego dnia by sprostać domowym obowiązkom . Nic więcej nie było jej do szczęścia potrzebne.
— Mówiłem ci ,że cię kocham ?
— Hmm...wiele razy ,ale możesz powtórzyć to jeszcze raz?
— Kocham cię — odparł i ucałował usta żony, która trzymała ich maleństwo.



Koniec .

,,Jeszcze raz '' Rozdział 15

 Od aresztowania Aleksa minęło kilka dni. Wiele osób odetchnęło z ulgą wiedząc, że go zamknęli. Paulina od kilku dni nie wychodziła z mieszkania. Bała się ktoś znowu ją napadnie. Przeżywała wszystko od nowa. Nie potrafiła sobie z tym sama poradzić. Sąsiadka ,która zaniepokoiła się, że nikt tyle czasu nie wychodzi postanowiła ją odwiedzić. Paulina odtworzyła drzwi owinięta kocem z sińcami po oczami. Kobieta wystraszyła się nieco jej wyglądu. Paulina nie zaproponowała jej nic do picia ,bo nie miała kawy ani herbata a lodówka świeciła pustkami.

Sąsiadka usiadła na kanapie w salonie i rozejrzała się po przestronnym mieszkaniu.
- Powinna pani wyjść do ludzi i trochę posprzątać ten bałagan.
- Nie chcę. Niech pani da mi święty spokój. Nie potrzebuje litości.
- To nie litość. Sąsiedzka porada. Nie ma pani nikogo kto pomógł by...?
- Ja nie mam rodziny. Już nie- dodała ciszej.
Sąsiadka zauważyła, że Paulina jest dziwna. Była jakby nieobecna. Błądziła gdzie nieprzytomnym wzrokiem. Nie włączała się do rozmowy. Kobieta zostawiła ją samą myśląc, że tamta chce odpocząć. Nie podejrzewała ,że zamierza skończyć ze sobą.
*****
Rano zajrzała do jej mieszkania zastając leżącą ją na szarym dywanie z rozrzuconymi rękami. Na stoliku leżały wszędzie porozrzucane tabletki i stały puste szklanki po alkoholu. Butelka koniaku była odkręcona. Sąsiadka sprawdziła prędko puls po czym zadzwoniła po karetkę. Przyjechali po kilkunastu minutach. Kobieta przekazała opakowania po lekach ratownikom ,a gdy przetransportowali Paulinę do szpitala ta udała się do swojego domu.

****
,,Mają jeszcze czas Mogą zmieniać świat Mogą zacząć wszystko znów jeszcze raz Mają tysiąc szans Mogą wiecznie trwać Zacząć wszystko znowu, kochać jeszcze raz."

Przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Nie mogła uwierzyć, że na nowo dzieli czas z ukochanym. Już raz go straciła i nie zamierzała. Wszystko odebrał jej ten wyjazd do Włoch. Przed oczami stanął jej znów obraz ulewy ,gdy przemierzała miasto. Jedyne co pamiętała to niebieskie światło wozu policyjnego i krew ,która znajdowała się na brzuchu. Dotykała tego miejsca z bólem i strachem w oczach. Spóźniał się jej okres od kilku dni. Myślała, że jest w ciąży. Przyzwyczaiła się do tej myśli. Leżała na noszach umierając ze strachu. Czuła ścisk w klatce piersiowej. Założyli jej maskę tlenową. Widziała jeszcze rozmyte sylwetki po czym zamknęła oczy. Po wybudzenia zapytała o dziecko i odetchnęła z ulgą wiedząc, że nie mogła stracić ciąży ,bo nigdy w niej nie była. Chwilę później jej świat rozpadł się na milion kawałków, gdy dowiedziała się o usunięciu jajnika. Wiedziała, że to znacznie zmniejszy jej szanse na macierzyństwo i modliła się by nie wycinali drugiego. Po jej policzku spłynęła łza ,a za nią kolejna.
- Ula- wyszeptał.
Widok zapłakanej Uli poruszył Marka. Nie wiedział jak zareagować. Zbliżył się parę kroków niemal bezgłośnie. Położył dłonie na jej ramionach i przylgnął do jej pleców. Ula wciąż miała zamknięte oczy chłonąc i delektując się tą chwilą niczym najlepszą czekoladką. Marek subtelnie musnął ustami szyję Uli powodując przyjemny dreszcz. Czuła jak biegnie wzdłuż kręgosłupa. Marzyła by ten moment ,gdy czuję jego delikatny dotyk na swojej skórze nie mijał. Wracały wspomnienia wspólnych nocy i pocałunków tuż po przebudzenia z czasów ,gdy byli w sobie szaleńczo zakochani i myśleli, że świat leży u ich stóp. Marek objął jej brzuch swoimi silnymi ramionami.
- Jeszcze spełni się nasze marzenie - wyszeptał. - Wszystko się ułoży.
Ula otworzyła oczy i uśmiechnęła się widząc ich wspólne odbicie w lustrze. Odwróciła się i mocno przytuliła.

****
Violetta dość miała już pomieszkującej u nich teściowej. Nie lubiła, gdy ta we wszystko się wtrącała. Blondynka starała się być dobrą panią domu. Nie zawsze jej wychodziło, a gdy wprowadziła się matka Seby to zaczęło jej wszystko wypadywać z rąk. Nie radziła sobie z emocjami. Coraz częściej się kłócili. Nie chciała, żeby skończyło się to rozwodem. Victoria na szczęście była mała i nic jeszcze nie rozumiała. Viola zamykała się czasami w łazience by odciąć się od tego ,lecz to niewiele dawało. Ktoś nieoczekiwanie zapukał do drzwi.
Viola pobiegła otworzyć z dzieckiem na rękach.
- O co tu robicie?- spytała zaskoczona późną wizyta Uli i Marka. - Przepraszamy ,że trochę późno ,ale jest weekend i dużo osób wraca z centrum handlowych.
- Wchodźcie - otworzyła szerzej drzwi.
Dobrzański przepuścił Ulę w drzwiach jak dżeltelmen i wziął od niej płaszcz.
- Mogę?- zapytała uśmiechając się do małej dziewczynki i wyciągając ręce.
- Pewnie.
Ula z uśmiechem na ustach nosiła małą i mówiąc coś jej cicho na uszko. Marek patrzył na tą scenkę i chciał ujrzeć, kiedyś Ulę jako matke ich dziecka. Marzył o rodzinie tak samo jak ona. Wiedział jednak ,że to nierealne.

***
Parę tygodni później ...

- Marek jedziemy tak od co najmniej dwóch godzin. Daleko jeszcze ? Dlaczego wyjechaliśmy poza Warszawę ?
- Kochanie, cierpliwości . Mówiłem ci ,że niespodzianka. Nie ufasz mi?- zerknął na nią ukradkiem.
- Ufam ci tylko po prostu ta droga trochę mi się dłuży. Ciekawa jestem co wymyśliłeś.
- Obiecuje ,że ci się spodoba.
Oparła się o fotel i przypomniała sobie wydarzenie sprzed kilka dni ,gdy szykowała akurat śniadanie w kuchni ,a on podszedł do niej i wręczył jej róże zerwaną z ogrodu. Ucieszyła się z tego małego gestu.
- Co to za okazja?
- Wyjątkowa. Kocham cię i chciałbym jeszcze raz prosić cię o rękę? Wyjdziesz za mnie?- zapytał.
- Kocham cię i zgadzam się - odparła i pocałowała go namiętnie.
- Pierścionek też będzie nie martw się - dodał patrząc jej głęboko w oczy.
- Nie martwię się. Tym razem ślub się odbędzie. Nic nam już nie przeszkodzi - odpowiedziała.

***
Dobrzański dotrzymał obietnicy pewnego letniego dnia zabrał ją w piękne miejsce. Spacerowali po wielkim ogrodzie wśród pachnących krzewów róż i hortensji. W oddali słyszała szum wody w fontannie. Wiatr lekko rozwiewał jej włosy o kolorze mlecznej czekolady. Wierzyła ,że czeka ich teraz słodkie życie. Przed nimi plany na przyszłość. Spoglądając na niego czuła jak serce się raduje. W jego oczach była miłość i troska. Wziął ją za rękę, a ona powoli ruszyła za nim ścieżką między kwiatami. Zatrzymali się na moment po czym on ukląkł i wyciągnął czerwone pudełko otworzył je a na atłasowej poduszce leżał złoty pierścionek z białym oczkiem. Piękny ,ale zarazem skromny.

- Ula, skarbie zostaniesz moją żoną ?- zapytał przejętym głosem

- Ula, skarbie zostaniesz moją żoną ?- zapytał przejętym głosem.
Z jej oczu popłynęły łzy wzruszenia.
- Tak ,kocham cię - odpowiedziała i pocałowała go.
Szczęśliwi nie zauważyli ,że ktoś im się przygląda.
- Mogę zrobić wam zdjęcie?- zapytał facet z aparatem.
Nieufnie spojrzeli po sobie. Dał im wizytówkę. Okazało się, że niedawno niedaleko pewni nowożeńcy mieli sesje i fotograf akurat skończył i zauważył. Marek i Ula zgodzili się na krótką sesje zaręczynową być mieć pamiątkę na przyszłość.

Po sesji w ogrodzie pojechali do rodziców Marka na pyszny obiad ,który przygotowała gospodyni Zosia

Po sesji w ogrodzie pojechali do rodziców Marka na pyszny obiad ,który przygotowała gospodyni Zosia. Marek przedstawił Ulę jako przyszłą żonę, a Krzysztof pogratulował im i spytał o datę ślubu. Helena wypiła duszkiem kompot z wiśni nic nie mówiąc ,ale mina zdradzała, iż nie jest z tego powodu szczęśliwa. Ula poczuła się jak intruz i miała ochotę już wyjść, ale Krzysztof zatrzymał ją ,a Marek chcąc dodać jej otuchy położył dłoń na jej dłoni. Zdecydował zostać do końca obiadu.
- Dobrze się czujesz?- zapytał Marek ,gdy pobladła.
- Trochę tu duszno.
- Choć na świeże powietrze- pomógł jej stać.
Helena podeszła do syna ,gdy ten stał tarasie. Ula siedziała nieco dalej na wiklinowym fotelu i czuła się już dużo lepiej.
Helena wprost zapytała czy Ula spodziewa się dziecka ,ale Marek zaprzeczył. Nie powiedział o kłopotach zdrowotnych Uli nie zdradził ,że mają bardzo małą szanse na potomstwo. Uznał ,iż to ich prywatna sprawa i jak Ula będzie chciała sama zacznie o tym mówić. Na razie widział ,że nie jest na to gotowa. Liczył też w głębi duszy ,że zdarzy się cud i zostaną rodzicami. Jeśli nie będzie im to dane chciał być obok niej i kochać ją do końca swoich dni. Nie chciał nigdy więcej już rozłąki.


,,Jeszcze raz'' Rozdział 14

 Ula wiedziała ,że Viola nie utrzyma długo języka za zębami i cała firma będzie mówić o jej związku z Markiem. Marzyła, żeby z nim być, lecz teraz wydawało się jej to nierealne. Bała się, że ten piękny sen ,kiedyś minie ,a ona znów zostanie sama. Tak bardzo długo na niego czekała. Wybaczyła ,że ją opuścił i przygarnęła go z otwartymi ramionami. Inni uznali by ,że jest naiwną i źle postępuje, ale ją nie obchodziła opinia innych. Chciała być szczęśliwa ,a z kimś innym by nie potrafiła, bo w sercu miała tylko jednego swojego Marka i nareszcie mię musiała przed nikim tego ukrywać. Tylko martwiła się o firmę, bo sprawy nie miały się za dobrze. Aleks musiał ponieść konsekwencje swoich czynów.

*****
Paulina miała już dość wiecznych intryg brata. Ukrywanie go przed policją tyle czasu bardzo ją zmęczyło psychicznie. Nie potrafiła dłużej tłumić wszystkiego w sobie i ratować mu tyłka. Nie po wczorajszym incydencie z bronią w jej mieszkaniu. Na samą myśl drżały jej jeszcze ręce. A serce tłukło się w piersi niczym spłoszony ptak. Czuła się jak w klatce. Niby żyła teraźniejszością ,ale jej część ulokowana była w przeszłości. Długo broniła brata ,lecz miała już dość tajemnic. Chciała, żeby w końcu zapłacił za swoje złe uczynki. Nie bez powodu postanowiła wydać Aleksa. Nie mogła patrzeć na szczęście innych ludzi sama czując się nieszczęśliwą kobietą. W planach miała w inny sposób zniszczyć czyjeś życie. W głowie powoli kształtował się misterny plan. Uśmiechnęła się do swoich złowrogich zamiarów upijając łyk czerwonego wina. Siedziała przy marmurowej  wyspie kuchennej.

Wczoraj....
— Chcesz trochę?—zapytała trzymając kieliszek wysoko przy swojej twarzy.
— Myślisz, że przyszedłem tu pić z tobą wino?
Chciała już odpowiedzieć, lecz on nie czekał wcale na jej odpowiedź.
— Aleks...
— Przyszedłem sprawdzić czy twój mały móżdżek pamięta by to co wydarzyło się we Włoszech? Chciałbym aby to nie wyszło na jaw. Możesz  zachować  to dla siebie?
— Prosisz mnie o zbyt wiele. Wystarczająco długo już milczałam. Nie chcę się już mścić. Zmęczyło mnie to. Przez ciebie Marek stracił pamięć. Omal nie stracił życia.
— Nie stracił przeze mnie pamięci. Bronisz go ,bo ciągle coś do niego jeszcze czujesz. Poza tym  Nic mnie to nie obchodzi co się z nim stanie. Nigdy go nie lubiłem i nie będę. Z tą całą Urszulą przejął by firmę a ja został z niczym.
— Więc o to ci chodzi. Chcesz przejąć firmę ,która jemu się należy po rodzicach?
— Mi też coś się należy.
— Aleks...
Położył broń na wyspę kuchenną i stanął za nią opierając obie ręce na blacie. Włosy na karku stanęły dęba. Po czym odwróciła się gwałtownie prawie spadając z wysokiego stołka, ale kilka sekund odzyskała równowagę.  spojrzała mu odważnie w oczy.
— Nie boję się twoich gróźb. Wiesz ,że to co zrobiłeś jest.. karalne— powiedziała lekko przerywając.
— Nie zgłosisz mnie. Nic na mnie nie masz.
— Zdziwiłbyś się ile by się znalazło dowodów.
— Ty suko— przycisnął jej głowę do kuchennego blatu przykładając broń do głowy.

Do mieszkania wbiegło kilku mężczyzn ubranych na czarno i uzbrojonych.
— Policja !
— Rzuć broń!
— Nie zbliżać się, bo ją zabije — zagroził Aleks.
Paulina pewna ,że zaraz straci życie odczuwała paraliżujący strach ,którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Na czole wystąpiły małe kropelki zimne potu. Serce chciało prawie wyskoczyć z piersi. W uszach słyszała jego dudnienie. Jakby pociąg jadąc po torach. Zamknęła oczy.
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Paulina rozumiała tylko szczępki rozmów. Aleksowi zabrali broń po czym Paulina widziała jak leży on na podłodze i zakuwają go w kajdanki po czy. Wyprowadzają z domu. Dopiero ,gdy funkcjonariusze opuścili mieszkanie wypuściła powietrze z ust. Trochę kaszlała i bolała ją szyją po tym jak brat ją dusił. Po kilku dniach ,gdy doszła już do siebie  zadzwoniła do Marka.

*****
Dobrzański rozłączył i podszedł do Uli ,która kroiła akurat warzywa do sałatki.
— Coś się stało?— spojrzała na niego niepewnie.
— Aleksa aresztowali. Znaleźli też inne osoby ,które przyczyniły się do porwania i wypadku. Dobrze ,że w końcu możemy być bezpieczni i cieszyć się szczęściem, a kiedyś może staniemy się prawdziwą rodziną.
Ula automatycznie odsunął się od Marka.
— Muszę Ci coś powiedzieć. Po tym jak mnie zostawiłeś byłam bardzo załamana. Nie wiedziałam co robić. Pewnego wieczoru wracałam po pracy do domu . Padał śnieg z deszczem i nie zauważyłam jak ktoś zajechał mi drogę. Wjechał na mój pas.  Był pijany— mówiąc to łzy ciepły jej po policzkach. Marek patrzył na to z przerażeniem.
— Prosto z wypadku trafiłam na stół operacyjny. Przeszłam kilka operacji ,długie miesiące spędziłam na rehabilitacji. Od czasu wypadku nasiliła mi się też astma i mam dodatkowo problem z nadciśnieniem tętniczym. Właśnie wtedy zrozumiałam, że Ty nie wrócisz. Nie było cię, gdy najbardziej tego potrzebowałam.
— Przepraszam. Teraz już zawsze będę — zapewnił i mocno ją do siebie przytulił.
— Marek ,a będziesz ze mną jeśli nie będziemy mieli nigdy dzieci?
— Kocham cię i już cię nie zostawię. Byłem głupi, że zgodziłem się wyjechać na tą delegacje.
— Wybaczyłam ci ,a wypadek i amnezja to nie twoja wina.
— Ula nie ma już żadnej amnezji. Początkowo były to skrawki ,ale odkąd tu jestem z tobą śni mi się nasz związek. To znaczy zanim wyjechałem. Pamiętam zaręczyny i ...
— Jesteś pewien?— spytała patrząc mu w oczy z niedowierzaniem.
— Tak — Ula z uśmiechem przytuliła się do niego po czym posmutniała.
— Lekarze twierdzą, że będę miała problem zajść w ciążę przy moich problemach zdrowotnych i z jednym jajnikiem. A jeśli zajdę mogę tej ciąży nie donosić. Bardzo chciałabym mieć z tobą dziecko jeszcze nie teraz ,ale może za rok albo dwa tylko nie wiem czy to możliwe.
— Ula poradzimy sobie. Znajdziemy dobrych lekarzy i będziemy jeszcze rodzicami zobaczysz.
— Tak bardzo chciałbym ,żeby tak było.



,, Jeszcze raz '' Rozdział 13

 Minęło kilka tygodni...

Relacje Marka i Uli w ostatnim czasie bardzo się zmieniły. Zauważyli to również osoby z pracy. Nikt jednak z nim głośno nie umiał przyznać się przed drugą osobą ,że to co ich łączy wykracza poza przyjaźń. Marek coraz więcej spędzał czasu z Ulą poznając ją na nowo i powoli zakochując się w niej po raz drugi. Nic jej nie mówił ponieważ, że ona wystraszy się i ucieknie a tego nie chciał. Nie znał jej planów na przyszłość. Nie wiedział, że stanowi ich znaczną część. Zaś Ula nie chciała stracić przyjaźni Marka więc ukrywała przed nim swoje uczucie.

,,Może ubiegłbym los
Nigdy ciebie z rąk nie wypuścił
Noc nie daje snu myśli biegną bez tchu
To nieprawda, że ciebie już nie ma
Choć daleko jesteś stąd
To nieprawda, że ciebie już nie ma
Trzymam twoją dłoń..." *— Ł. Zagrobelny— nieprawda.

 
Dobrzański dzisiaj patrzył na Ulę jakoś inaczej. Gdy siedziała przy biurku podał jej dokumenty w taki sposób, że poczuła muśnięcie jego palców na dłoni. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Przez moment Marek patrzył prosto w oczy Uli  z taką intensywnością aż zrobiło się jej gorąco.
Zbierając się do wyjścia Ula nadal zastanawiała się się nad dzisiejszym zachowaniem Dobrzańskiego. Nie umiała wytłumaczyć racjonalnie tego wytłumaczyć. Opuściła stanowisko pracy idąc powolnym krokiem na przystanek. W autobusie pełno ludzi ,lecz Ula znajdując jedyne wolne miejsce zajęła miejsce przy oknie i pogrążyła się we własnych myślach.

***
Kładąc się spać myślał o Uli. Nie wiedział czemu zaczął częściej o niej rozmyślać. Leżał, a cisza otaczała go dookoła. Nikogo oprócz niego nie było w domu. Czuł się samotnie. Nie potrafił zasnąć zastanawiając się co tak naprawdę było miedzy nim ,a Ulą przed wypadkiem. Wstał i podszedł do okna gdzie roztaczał się piękny widok nocnej panoramy miasta. Noc była jasna rozświetlana blaskiem gwiazd i księżyca. Przypomniał sobie jak był małym chłopcem i mama opowiadała mu ,że księżyc odbija tylko światło, ale to babcia opowiadała mu w dzieciństwie najlepsze historie. Uwielbiał słuchać tych opowieści. Wyszedł na balkon opierając się o barierkę i zastanawiał się czy Ula już śpi.

Wyszedł na balkon opierając się o barierkę i zastanawiał się czy Ula już śpi

Nie mogła zasnąć przed wpadające do sypialni do sypialni nocne światło. Ubrała szlafrok podchodząc do okna i wpatrując się w wielką okrągłą kule wiszącą nad miastem. W oddali w blokach nie paliły się już światła. Prawie wszyscy spali ,ale ona nie mogła. Wyszła na balkon obejmując się rękoma. Czuła chłód nocy ,lecz odpłynęła w marzenia. Widziała siebie i Marka spacerującego w gwieździstą noc brzegiem Wisły. Nie miała pojęcia skąd ta myśl pojawiła się nagle w jej głowie.
— Ula?— do jej uszu dodarł ciszy szept Dobrzańskiego. Odwróciła się bardzo powoli napotykając jego  zaskoczony wzrok. Stał na sąsiednim balkonie i wpatrywał się w nią.
— Marek— szepnęła. — Dlaczego nie śpisz?
— O to samo mógłbym ciebie zapytać — odparł.
— Dopadła mnie dziś chyba bezsenność. A ty przecież jutro idziesz do pracy.
— Nie będzie mnie jutro w pracy. Mam kilka spraw do załatwienia— rzekł przerywając chwilową ciszę jaka zapadła między nimi. — Poczekaj chwile — rzucił i opuścił balkon.
Ula poczuła jakby zrobiła coś złego mimo ,że tak naprawdę nic takiego nie powiedziała by go przestraszyć. Nie rozmawiali przecież o jego amnezji ani ich przeszłości. Zrobiło się jej przykro ,że już poszedł. Lubiła jego towarzystwo. Marzyła, żeby z nią był, lecz to niestety było nierealne. Bardzo chciałaby cofnąć się to dnia przed wypadku. Niestety przypomniała sobie też o facecie w firmie ,który chciał pieniędzy. Bała się, że Dobrzańskiemu grozi niebezpieczeństwo. Odwróciła się by wrócić do mieszkania i w tym momencie zderzyli się.
— Nic ci nie jest?— spytał zmartwionym tonem trzymając ją lekko  za ramiona. Spojrzała mu w oczy widząc w nich jakieś dziwne iskry ,których wcześniej nie widziała. Jego oczy świeciły niczym gwiazdy na nocnym niebie.
— Nie— wyszeptała tuż przy jego ustach. Jego oddech owiewał jej twarz ,gdy zmniejszyła się odległość między nimi. Wyciągnęła rękę i opuszkami palców dotknęła jego lekko szorstkiej skóry spowodowanej kilkudniowym zarostem. Wziął jej dłoń i bez słowa pocałował palce po czym objął ją w talii i postanowił zasmakować słodyczy jej pełnych ust . Stali na balkonie objęci i zatraceni w pocałunku. Dla nich czas przez chwilę się zatrzymał.
— Co my Marek robimy ?— Ula pierwsza się opamiętała.
— Jesteśmy dorośli— odpowiedział z uśmiechem widząc jej zakłopotanie i te rumieńce na policzkach jak u małej dziewczynki. Patrzył na nią zachwyconym wzrokiem. Ostatnie tygodnie bardzo zbliżyły ich do siebie.
— Wiem ,ale pytam co dalej? Co z nami?
— Nie chciałbym stracić cię jeszcze raz. Zakochałem się w tobie ,Ula.
— A ja nigdy nie przestałam cię kochać — wyszeptała odważnie patrząc mu oczy. To co usłyszała z jego ust było jak gwiazdka z nieba. Spełniło się jej jedno z najskrytszych marzeń.
Ufnie wtuliła się w jego ramiona. Marek był jej przyjacielem i teraz również chłopakiem

Marek był jej przyjacielem i teraz również chłopakiem

Spędziła wiele zimnych nocy bez niego. Żyła też w przekonaniu ,że jego nie ma już na tym świecie. Bardzo ucieszyła się, gdy dowiedziała się prawdy ,ale jednocześnie świadomość, iż nie może być przy nim napełniała ją smutkiem.
Nie wyrażała sobie świata bez niego.

****
Marek martwił się ,że facet ,który był niedawno w firmie znów wróci. Nie było go stać na spłatę długu. Dziadkowie zapisali mu w Dębkach dom letniskowy wraz działką. Do głowy wpadł mu pomysł, że go sprzedać i spłacić tego mężczyznę i mieć wreszcie święty spokój.
— Można?— spytała nieśmiało Ula wchodząc z zieloną teczką.
— Tak— odpowiedział wychodząc zza biurka i przywitał się namiętnym pocałunkiem.
Usiedli razem na kanapie.
— Marek ,bo ja pomyślałam...— zaczęła nieśmiało kładąc dłonie na kolanach. Dobrzański złapał ją za dłoń chcąc dodać jej otuchy.
— Pomyślałam, że mogę sprzedać auto ,którym i tak nie jeżdżę.
— Nie możesz sprzedawać auta. Znalazłem już rozwiązanie problemu. Po dziadkach mam dom letniskowy więc go sprzedam i spłacę dług.
— Dawno na to wpadłeś ?
— Nie. Dopiero dzisiaj przyszło mi to do głowy.
— Może znajdziemy inne rozwiązanie i nie będziesz musiał tego robić.
— Część gołąbeczki— do gabinetu wpadła zziajana Violetta.