Od aresztowania Aleksa minęło kilka dni. Wiele osób odetchnęło z ulgą wiedząc, że go zamknęli. Paulina od kilku dni nie wychodziła z mieszkania. Bała się ktoś znowu ją napadnie. Przeżywała wszystko od nowa. Nie potrafiła sobie z tym sama poradzić. Sąsiadka ,która zaniepokoiła się, że nikt tyle czasu nie wychodzi postanowiła ją odwiedzić. Paulina odtworzyła drzwi owinięta kocem z sińcami po oczami. Kobieta wystraszyła się nieco jej wyglądu. Paulina nie zaproponowała jej nic do picia ,bo nie miała kawy ani herbata a lodówka świeciła pustkami.
Sąsiadka usiadła na kanapie w salonie i rozejrzała się po przestronnym mieszkaniu.
- Powinna pani wyjść do ludzi i trochę posprzątać ten bałagan.
- Nie chcę. Niech pani da mi święty spokój. Nie potrzebuje litości.
- To nie litość. Sąsiedzka porada. Nie ma pani nikogo kto pomógł by...?
- Ja nie mam rodziny. Już nie- dodała ciszej.
Sąsiadka zauważyła, że Paulina jest dziwna. Była jakby nieobecna. Błądziła gdzie nieprzytomnym wzrokiem. Nie włączała się do rozmowy. Kobieta zostawiła ją samą myśląc, że tamta chce odpocząć. Nie podejrzewała ,że zamierza skończyć ze sobą.
*****
Rano zajrzała do jej mieszkania zastając leżącą ją na szarym dywanie z rozrzuconymi rękami. Na stoliku leżały wszędzie porozrzucane tabletki i stały puste szklanki po alkoholu. Butelka koniaku była odkręcona. Sąsiadka sprawdziła prędko puls po czym zadzwoniła po karetkę. Przyjechali po kilkunastu minutach. Kobieta przekazała opakowania po lekach ratownikom ,a gdy przetransportowali Paulinę do szpitala ta udała się do swojego domu.
****
,,Mają jeszcze czas Mogą zmieniać świat Mogą zacząć wszystko znów jeszcze raz Mają tysiąc szans Mogą wiecznie trwać Zacząć wszystko znowu, kochać jeszcze raz."
Przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Nie mogła uwierzyć, że na nowo dzieli czas z ukochanym. Już raz go straciła i nie zamierzała. Wszystko odebrał jej ten wyjazd do Włoch. Przed oczami stanął jej znów obraz ulewy ,gdy przemierzała miasto. Jedyne co pamiętała to niebieskie światło wozu policyjnego i krew ,która znajdowała się na brzuchu. Dotykała tego miejsca z bólem i strachem w oczach. Spóźniał się jej okres od kilku dni. Myślała, że jest w ciąży. Przyzwyczaiła się do tej myśli. Leżała na noszach umierając ze strachu. Czuła ścisk w klatce piersiowej. Założyli jej maskę tlenową. Widziała jeszcze rozmyte sylwetki po czym zamknęła oczy. Po wybudzenia zapytała o dziecko i odetchnęła z ulgą wiedząc, że nie mogła stracić ciąży ,bo nigdy w niej nie była. Chwilę później jej świat rozpadł się na milion kawałków, gdy dowiedziała się o usunięciu jajnika. Wiedziała, że to znacznie zmniejszy jej szanse na macierzyństwo i modliła się by nie wycinali drugiego. Po jej policzku spłynęła łza ,a za nią kolejna.
- Ula- wyszeptał.
Widok zapłakanej Uli poruszył Marka. Nie wiedział jak zareagować. Zbliżył się parę kroków niemal bezgłośnie. Położył dłonie na jej ramionach i przylgnął do jej pleców. Ula wciąż miała zamknięte oczy chłonąc i delektując się tą chwilą niczym najlepszą czekoladką. Marek subtelnie musnął ustami szyję Uli powodując przyjemny dreszcz. Czuła jak biegnie wzdłuż kręgosłupa. Marzyła by ten moment ,gdy czuję jego delikatny dotyk na swojej skórze nie mijał. Wracały wspomnienia wspólnych nocy i pocałunków tuż po przebudzenia z czasów ,gdy byli w sobie szaleńczo zakochani i myśleli, że świat leży u ich stóp. Marek objął jej brzuch swoimi silnymi ramionami.
- Jeszcze spełni się nasze marzenie - wyszeptał. - Wszystko się ułoży.
Ula otworzyła oczy i uśmiechnęła się widząc ich wspólne odbicie w lustrze. Odwróciła się i mocno przytuliła.
****
Violetta dość miała już pomieszkującej u nich teściowej. Nie lubiła, gdy ta we wszystko się wtrącała. Blondynka starała się być dobrą panią domu. Nie zawsze jej wychodziło, a gdy wprowadziła się matka Seby to zaczęło jej wszystko wypadywać z rąk. Nie radziła sobie z emocjami. Coraz częściej się kłócili. Nie chciała, żeby skończyło się to rozwodem. Victoria na szczęście była mała i nic jeszcze nie rozumiała. Viola zamykała się czasami w łazience by odciąć się od tego ,lecz to niewiele dawało. Ktoś nieoczekiwanie zapukał do drzwi.
Viola pobiegła otworzyć z dzieckiem na rękach.
- O co tu robicie?- spytała zaskoczona późną wizyta Uli i Marka. - Przepraszamy ,że trochę późno ,ale jest weekend i dużo osób wraca z centrum handlowych.
- Wchodźcie - otworzyła szerzej drzwi.
Dobrzański przepuścił Ulę w drzwiach jak dżeltelmen i wziął od niej płaszcz.
- Mogę?- zapytała uśmiechając się do małej dziewczynki i wyciągając ręce.
- Pewnie.
Ula z uśmiechem na ustach nosiła małą i mówiąc coś jej cicho na uszko. Marek patrzył na tą scenkę i chciał ujrzeć, kiedyś Ulę jako matke ich dziecka. Marzył o rodzinie tak samo jak ona. Wiedział jednak ,że to nierealne.
***
Parę tygodni później ...
- Marek jedziemy tak od co najmniej dwóch godzin. Daleko jeszcze ? Dlaczego wyjechaliśmy poza Warszawę ?
- Kochanie, cierpliwości . Mówiłem ci ,że niespodzianka. Nie ufasz mi?- zerknął na nią ukradkiem.
- Ufam ci tylko po prostu ta droga trochę mi się dłuży. Ciekawa jestem co wymyśliłeś.
- Obiecuje ,że ci się spodoba.
Oparła się o fotel i przypomniała sobie wydarzenie sprzed kilka dni ,gdy szykowała akurat śniadanie w kuchni ,a on podszedł do niej i wręczył jej róże zerwaną z ogrodu. Ucieszyła się z tego małego gestu.
- Co to za okazja?
- Wyjątkowa. Kocham cię i chciałbym jeszcze raz prosić cię o rękę? Wyjdziesz za mnie?- zapytał.
- Kocham cię i zgadzam się - odparła i pocałowała go namiętnie.
- Pierścionek też będzie nie martw się - dodał patrząc jej głęboko w oczy.
- Nie martwię się. Tym razem ślub się odbędzie. Nic nam już nie przeszkodzi - odpowiedziała.
***
Dobrzański dotrzymał obietnicy pewnego letniego dnia zabrał ją w piękne miejsce. Spacerowali po wielkim ogrodzie wśród pachnących krzewów róż i hortensji. W oddali słyszała szum wody w fontannie. Wiatr lekko rozwiewał jej włosy o kolorze mlecznej czekolady. Wierzyła ,że czeka ich teraz słodkie życie. Przed nimi plany na przyszłość. Spoglądając na niego czuła jak serce się raduje. W jego oczach była miłość i troska. Wziął ją za rękę, a ona powoli ruszyła za nim ścieżką między kwiatami. Zatrzymali się na moment po czym on ukląkł i wyciągnął czerwone pudełko otworzył je a na atłasowej poduszce leżał złoty pierścionek z białym oczkiem. Piękny ,ale zarazem skromny.
- Ula, skarbie zostaniesz moją żoną ?- zapytał przejętym głosem.
Z jej oczu popłynęły łzy wzruszenia.
- Tak ,kocham cię - odpowiedziała i pocałowała go.
Szczęśliwi nie zauważyli ,że ktoś im się przygląda.
- Mogę zrobić wam zdjęcie?- zapytał facet z aparatem.
Nieufnie spojrzeli po sobie. Dał im wizytówkę. Okazało się, że niedawno niedaleko pewni nowożeńcy mieli sesje i fotograf akurat skończył i zauważył. Marek i Ula zgodzili się na krótką sesje zaręczynową być mieć pamiątkę na przyszłość.
Po sesji w ogrodzie pojechali do rodziców Marka na pyszny obiad ,który przygotowała gospodyni Zosia. Marek przedstawił Ulę jako przyszłą żonę, a Krzysztof pogratulował im i spytał o datę ślubu. Helena wypiła duszkiem kompot z wiśni nic nie mówiąc ,ale mina zdradzała, iż nie jest z tego powodu szczęśliwa. Ula poczuła się jak intruz i miała ochotę już wyjść, ale Krzysztof zatrzymał ją ,a Marek chcąc dodać jej otuchy położył dłoń na jej dłoni. Zdecydował zostać do końca obiadu.
- Dobrze się czujesz?- zapytał Marek ,gdy pobladła.
- Trochę tu duszno.
- Choć na świeże powietrze- pomógł jej stać.
Helena podeszła do syna ,gdy ten stał tarasie. Ula siedziała nieco dalej na wiklinowym fotelu i czuła się już dużo lepiej.
Helena wprost zapytała czy Ula spodziewa się dziecka ,ale Marek zaprzeczył. Nie powiedział o kłopotach zdrowotnych Uli nie zdradził ,że mają bardzo małą szanse na potomstwo. Uznał ,iż to ich prywatna sprawa i jak Ula będzie chciała sama zacznie o tym mówić. Na razie widział ,że nie jest na to gotowa. Liczył też w głębi duszy ,że zdarzy się cud i zostaną rodzicami. Jeśli nie będzie im to dane chciał być obok niej i kochać ją do końca swoich dni. Nie chciał nigdy więcej już rozłąki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz