Strona Główna

niedziela, 29 listopada 2015

,, Oznaki Życia'' 3

Dziękuję za ponad 70 tys. Wyświetleń i ,że czytacie moje kiepskie opowiadania.  Piszę bo lubię. Pozdrawiam :)
,, Oznaki życia’’
Rozdział 3

Od kilku tygodni  odwiedzała mamę w szpitalu. Jej stan nieustannie się pogarszał. Doszły problemy z oddychaniem. Została podłączona do respiratora ,który monitorował jej prace serca. Ula spędzała sporo czasu przy jej łóżku. Nie mogła z nią porozmawiać bo ta się męczyła. Nie mogła zbyt wiele mówić. Czuła ,że jej życie traci sens. Żyła w transie nie dojadała, nie dosypiała. Modliła się tylko aby było lepiej i aby jej mama wyszła z tego. Maciek i jego mama bardzo się o nią martwili.  Zaopiekowali się Beatką.  Warecka z opieki społecznej nie zjawiła się ponownie.  Jednak Ula przeczuwała ,że jeszcze się zjawi i z pewnością w najmniej oczekiwanym momencie.  Pewnego dnia idąc na przystanek autobusowy znów ujrzała tego mężczyzny na ,którego widok jej serce tłukło się w piersi niczym uwięziony ptak a przez ciało przepływała nieznana fala gorąca.  Jednak on nigdy nawet na nią nie zwrócił uwagi. Zawsze widziała go samego ale była pewna ,że kogoś ma.  Często zaprzątał jej myśli mimo ,że go nie zna . Nie miała pojęcia dlaczego.  Był dla niej jak sen ,który urywa się wraz z otworzeniem oczu. 
- Ula nie smakuje ci?- zapytała pani Maria patrząc na dziewczynę mieszającą łyżką w zupie pomidorowej.  Kompletnie wyłączyła się . Nie słyszała co mówi do niej mama jej przyjaciela. Starsza kobieta machnęła ręką nie widząc żadnej reakcji i wyciągnęła ciasto z malinami z piekarnika.
- Pali się !!!krzyknął Maciek
- Co?- zapytała wystraszona dziewczyna stając z impetem od stołu ,że potrąciła talerz ,który spadł na podłogę z całą zawartością.
- Żartowałem- odparł po chwili Szymczyk
- Ty ośle . . . myślałam ,że w domu jest pożar!!!- fuknęła i zaczęła go okładać.
- Dosyć. Zachowujecie się jak dzieci- wtrąciła się Maria
Ula szybko opuściła kuchnię i poszła poszukać swojej młodszej siostry ,która bawiła się w ogrodzie.  Usiadła na jednej z bujanych ławek i spojrzała na Beatkę siedzącą na krześle i bawiącą się lalką. Gdy ujrzała Ulę podbiegła do niej.
- Jesteś smutna?- zapytała blondynka przyglądając się uważnie kobiecie. W jej oczach był strach i niepokój. Godzinę temu dostała telefon ,że stan ich mamy się pogorszył spadło ciśnienie i pojawił się krwotok z nosa . Wiedziała ,że to poważna choroba. Cierpiała ona bowiem na ostrą białaczkę szpikową.  Działać trzeba było natychmiast.  Najgorsze było dla niej to ,że jej mama wiedziała o chorobie i ukrywała to przed najbliższymi.
- Nie jestem. Po prostu myślę o czymś.- skłamała. Tak naprawdę była załamana ,że białaczka była już zaawansowana i szansę na wyzdrowienie z ,każdym dniem malały.  Nie chciała jednak mówić to sześcioletniemu dziecku.  Chciała aby mała miała w miarę normalne dzieciństwo mimo wszystko.
- Czy mama umrze?- spytała Beatka patrząc niebieskimi oczami ,które napełniały się łzami. Kobieta posadziła ją sobie na kolanach i przytuliła mocno. Nie mogła patrzeć na smutek i strach ,które zobaczyła w oczach swojej małej siostrzyczki.  Tylko ją miała.   Gdy ona płakała czuła niemal fizyczny ból.
- Betti masz ochotę na ciasto z malinami?- zapytała gospodyni podchodząc do nich. Dziewczynka podniosła wzrok na kobietę w fartuchu .
- Tak- odpowiedziała po chwili zsuwając się z kolan siostry i podała dłoń kobiecie. Udały się do mieszkania.   Tymczasem szatynka odetchnęła z ulgą . Nie wiedziała co jej odpowiedzieć. Te pytania były krępujące. Sama nie znała na nie odpowiedzi.  Nagle wpadło jej coś do głowy i wbiegła do pokoju szybko biorąc torebkę. Wybiegła z domu. Jak oparzona prawie przewracając się o kamień.  Wszyscy domownicy byli zdezorientowani.  Jakiś czas później zmierzała już w kierunku księgarni w Warszawie w ,której pracowała jej mama.  Weszła do środka i rozejrzała się. Wszędzie były regały z książkami. Kilka było na wystawie. Podeszła do kasy za ,którą stał starszy mężczyzna w okularach.
- Dzień Dobry  . . . Może w czymś pomóc?- spytał niepewnie zerkając na kobietę ,która rozglądała się jakby czegoś szukała.
- Dzień Dobry .  Szukam Pani Wandy Broniek
- Wiesław Broniek jestem jej mężem- przestawił się .
- Urszula Cieplak
- Córka Magdy?- spytał zaciekawiony
- Tak. Właśnie przyszłam zapytać od kiedy moja mama jest na zwolnieniu lekarskim
- Pani mama nie pracuje tu od kilku miesięcy.
- Jak to?
- Nie wiem ale długo się nie pojawiała w pracy i moja żona ją zwolniła.
- To niemożliwe. Przecież codziennie gdzieś wychodziła gdy ja szłam na busa do Warszawy.  Gdy wracałam nieraz  jej nie było. Moja siostra zostawała z sąsiadką- zwierzyła się mu . Nic nie rozumiała z tego.  Moja mama nie pracuję od kilku miesięcy i nic mi nie powiedziała? W takim razie skąd pieniądze na jedzenie? Chyba nie wzięła z konta ,które miały być na remont?  Odłożone za sprzedaż warsztatu samochodowego taty?  Pożegnała się z panem Wiesławem i chcąc pozbierać myśli postanowiła pójść do parku  znajdował się on niedaleko wysokiego biurowca.   Jakiś czas temu gdy tamtędy szła jakaś brunetka o mało ją nie staranowała i nazwała ją ,,pokraką’’ i szybko wsiadła do taksówki. Za nią wybiegła jakaś blondynka ubrana w obcisłe legginsy i dopasowaną bluzkę.  Sama w życiu nie założyła by tak obcisłych rzeczy bo miałaby wrażenie ,że się dusi.   Spojrzała w niego słońce świeciło mocno uszła kilka kroków i nagle wpadła na coś. Otworzyła oczy przed nią stał mężczyzna z wściekłym wyrazem twarzy. Wystraszona cofnęła się .
- Chodzić nie umiesz- burknął i wszedł do budynku. Pokręciła głową i ruszyła dalej.  Od tamtej pory nie chodziła tędy  ale dziś znowu znalazła się tutaj. Nie miała pojęcia jak. Nie znała tego miejsca. Nic jej nie mówiło to miejsce a mimo wszystko jakaś siła ciągnęła ją w tym kierunku.  Po kilkunastu minutach wreszcie znalazła się w parku.  Zauważyła mężczyznę stojącego nad brzegiem stawu. Wolno ruszyła w jego kierunku.  Nie odzywała się. Przyglądała mu się przez chwilę bojąc się zagadać. Był w błękitnej koszuli z krótkim rękawem i w czarnych garniturowych spodniach. Jego sylwetka była wysportowana . Był zamyślony więc nie wiedział ,że od dobrych kilku minut ktoś mu się przygląda.  Spojrzała na staw wyciągnęła bułkę i podeszła bliżej stawu. Nieznajomy spojrzał na nią ukradkiem wrzuciła kawałki bułki do wody.
- Od dawna mnie pani obserwuje?- spytał nagle mężczyzna patrząc na młodą kobietę. Spojrzała na niego speszona. Nie sądziła ,że wiedział o tym ,że go obserwowała. Przecież była za drzewem dopiero później podeszła do stawu karmiąc kaczki. Patrzył na nią swoimi szarymi oczami wyczekując odpowiedzi.
- Nie . . . ja tylko . . .- zaczęła się jąkać
- Spokojnie . .. Nie jestem zły –odparł z uśmiechem
- To dobrze – westchnęła cicho
- Mieszka pani w Warszawie?- spytał patrząc na nią . Ją trochę to krępowało bo gdy tylko patrzyła w jego oczy czuła ,że policzki płoną a przez ciało przepływa dziwny dreszcz.
- Mieszkałam i mam na imię  . . . – nie dokończyła bo usłyszała dźwięk swojej komórki odeszła  kilka kroków od nieznajomego. ,, Musze iść’’ – krzyknęła i pobiegła szybko polną ścieżką.   Telefon był ze szpitala  stan jej mamy się znowu się pogorszył. Nie mogła dokończyć przerwanej rozmowy. Nawet nie poznała jego imienia. Wciąż miała przed oczami jego szare oczy .  Miały w sobie jakoś magię. Gdy je widziała tonęła bez reszty a świat zewnętrzny w jednej sekundzie przestał się liczyć. Jednak gdy mijała ta chwila jego już nie było. Pojawiał się niespodziewanie i potem znikał jej z oczu a ona kładąc się spać chciała chociaż jeszcze raz go ujrzeć.  Jednak szybko przychodziło otrzeźwienie  i myślała o białaczce mamy, Beatce i kończących się środkach na życie.  Przejrzała kilka ofert pracy i wykonała kilka telefonów w ubiegłym tygodniu ale nikt nie oddzwonił. Bała się ,że nie dostanie pracy .  Nie była sama. Musiała myśleć nad swoją przyszłością ale również swojej małej siostry ,która wciąż pytała o mamę gdy tylko ta znalazła się w szpitalu. Ula nie chciała jej okłamywać ale nie mogła postąpić inaczej.  Prawda była zbyt bolesna i sama ledwie dawała sobie z nią radę. Było jej bardzo ciężko po odejściu taty a teraz jeszcze los zabiera jej drugiego rodzica. Przyjaciółka wyjechała do Francji z narzeczonym a druga mieszka w Krakowie . Na miejscu został jej tylko Maciek ,który w czasie studiów mieszkał w akademiku i dopiero od niedawna był w domu rodzinnym.   Ruszyła w kierunku sali w ,której leżała Magda.   Widok podłączonych kabli i śnieżnobiałej cery matki przeraził ją. Wyglądała jakby była martwa. A nie tylko spała.  Usiadła na krześle i ostrożnie wzięła jej dłoń. 
- Zaopiekuj się Beatką . . . i znajdź miłość- wykrztusiła blond włosa kobieta podnosząc lekko powieki. W jej oczach była dziwna pustka. Nie było lęku, niepewności ani bólu. Jej policzki były lekko zapadnięte. Ostatnio bardzo schudła. Wyglądała jak cień człowieka.  Ula patrząc na nią nie widziała w niej dawnej pełnej energii i, pasji i radości kobiety.  Dodatkowo na głowie miała chustkę. Teraz leżała w pościeli stała bo choroba wyniszczała jej organizm. Lekarze zwiększyli jej dawkę leków  przeciwbólowych.
- Mamo dlaczego mi nie powiedziałaś?- spytała drżącym głosem Ula
- Nie chciałam abyście cierpiały tak jak ja.
- Od jak dawna wiesz?
- Jakiś czas.  Bardzo źle się czułam i zrobiłam badania w przychodni .Brałam leki i czułam się trochę lepiej.
- Nie wiedziałam. Byłaś w klinice hematologii? Ostatnio czytałam o chorobie i jej leczeniu jak byłam w kafejce internetowej. Chciałam wiedzieć więcej.  Powinnaś wcześniej zacząć leczenie chemioterapią . A teraz potrzebny jest przeszczep  tylko  . . .
-Nie zgodziłam się. Czuję się coraz gorzej- jej głos stawał się coraz słabszy . Musiała przerwać aby złapać oddech.   Nie czuła bólu bo od kilku dni podawali jej morfinę.  Leczenie przestało działać. Lekarze nie chcieli przekazać jeszcze tych strasznych wieści Urszuli.
- Musisz walczyć. Nie możesz się poddać- rzekła Ula z płaczem. Nie umiała opanować łez ,który ciekły jej po policzkach. Widziała ,że czas jej mamy na tej ziemi dobiega końca. Nie chciała w to wierzyć. Nie mogła na to patrzeć. Jej serce przepełniał taki ból ,rozpacz i nie potrafiła sobie z tym poradzić.  Jej świat właśnie legł w gruzach.  Wiedziała ,że jej siostra bardzo to będzie przeżywać bo jest mocno zżyta z mamą.   Magda po raz kolejny straciła przytomność a Ula musiała opuścić salę.  Zajęła krzesło na korytarzu załamana chciała mieć teraz przy sobie kogoś do kogo mogła by się przytulić.  Chciała jej pomóc ale czuła się bezradność. Nienawidziła tego uczucia gdy ktoś potrzebuję pomocy a ona nie może nic zrobić.








czwartek, 19 listopada 2015

,, Cudza Narzeczona '' 37

Zapraszam na przed ostatnia cześć ,,Cudzej '' Opowiadanie zawiera scenę dla dorosłych. Zapraszam do czytania i komentowania.  Pozdrawiam :)
,, Cudza narzeczona’’
Rozdział 37

Po powrocie do domu.  Ula przebrała się w zieloną bluzkę i spodnie.  Nie chciała ubrudzić sukienki przy przygotowywaniu obiadu. Wyjęła z lodówki wcześniej natartą przyprawami gęś. Zajęła się obieraniem jabłek i dzieleniem je na ćwiartki.  Zabrała się za krojenie cebuli i czosnku. Jej oczy się zaszkliły. Oparła je dłonią i dalej kroiła.  Marek od dawna planował się oświadczyć ukochanej ale zwykle kończyło się to porażką. 
- Skarbie dlaczego płaczesz?- zapytał z troską Marek widząc zapłakaną ukochaną. Odwróciła się do niego z bladym uśmiechem na ustach.
- To przez cebulę
- Daj ja pokroje- powiedział podchodząc do niej zabierając nóż z jej ręki znów poczuli ten przyjemny dreszcz przy ich dłonie przez moment się zetknęły.  Odsunęła się od niego i zajęła się nadziewaniem gęsi rodzynkami, jabłkami oraz czosnkiem i cebulą ,którą pokroił brunet. Zostawili niewielka część do sosu. Wzięła wykałaczki i spięła otwór aby nadzienie nie wyleciało. Przez przypadek się ukłuła i zaklęła cicho pod nosem. Pokręcił głową nie lubił gdy przeklinała. Włożyli gęś do brytfanny i wlali trochę wody. Wstawili do nagrzanego piekarnika  na ok.150 minut.
- Teraz mamy trochę czasu dla siebie- wymruczał jej do ucha . Odwróciła się do niego przodem i wpiła się dziko w jego wargi. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie tak ,że stanowili prawie jedność. Zanurzył dłonie w jej włosach. Oderwali się od siebie na moment ciężko oddychając. Jego oczy błyszczały z pożądania. 
- A jak wejdzie Patrycja albo .. .
- Poszli z małymi na spacer i tak szybko nie wrócą- odparł Dobrzański atakując jej wargi.https://youtu.be/RJRLPSrcldM 
                                                  + 18 
Zaśmiała się wygryzając jego wargę aby po chwili całować do utraty tchu.  Wziął ją na ręce i udali się na górę. Tam położył ją na łóżku . Z wielką zachłannością i niecierpliwością  pozbywali się ubrań.
Odpadło kilka guzików od koszuli ale oni się tym nie przejmowali. Ich ciała płonęły dziką namiętnością. Całował i kąsał jej szyję. Pomieszczenie wypełnił jej głośny śmiech.  Pozbył ją stanika.  Jego wargi znalazły się na piersiach. Przygryzł lekko sutek a ona jęknęła cicho czując jak przez jej ciało przepływał prąd. Jego gorące i zmysłowe usta sprawiały ,że traciła kontrolę. Jego dotyk, zapach wszystko doprowadzało ją do szaleństwa. Przenosiła się wtedy w inny świat.  Językiem drażnił jej jędrne piersi i całował pępek schodząc do wrażliwszych miejsc. Rozchyliła nogi zanurzył w jej wilgotnym wnętrzu palce. Omal nie krzyknęła z rozkoszy.  Wyjął je i zaczął drażnić łechtaczkę  wargami . Czuła ,że odpływa. Patrzyła na niego zamglonymi z rozkoszy oczami. Wygięła się lekko w łuk. Powrócił  całowania ust .Rozchyliła jeszcze bardziej nogi. Czuła, że już dłużej nie wytrzyma. Wszedł w nią gwałtownym pchnięciem uniosła nogi do góry.  Wchodził w nią coraz głębiej poruszając się w górę i w dół.   Kochali się kilka razy . Zmęczeni opadli na poduszki.  Ciężko oddychali . Ułożyła głowę na jego nagim torsie.


- Byłaś wspaniała – wyszeptał całując  ją w czoło. Uśmiechnęła się do niego promiennie. 
- Kocham cię – wyznała głaszcząc jego policzek w miejscu gdzie znajduje się dołeczek. Uśmiechnął się do niej zawadiacko i  zaczął obsypywać jej twarz pocałunkami.  Poderwała się nagle z łóżka.
- O Boże zapomnieliśmy o gęsi w piekarniku!!!- krzyknęła i zaczęła szukać ubrań ,które leżały w różnych miejscach w sypialni. Marek podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął się śmiać.
- Z czego się śmiejesz?- spytała udając oburzenie
- Bo nasza sypialnia wygląda jak . . .
- Wiem jakby przeszło przez nią tornado
- Dokładnie- dodał śmiejąc się.  
Ubrał szybko bokserki i wyjął z szafy szarą koszulę . Spodnie leżały na podłodze koło drzwi. Ubrał buty i zbiegł po schodach na dół.  Zdziwił się gdy zobaczył ,że gęś stoi na stole w kuchni.  Poszedł zajrzeć do ogrodu.
- Tatusiu  pogras z nami? – zapytała Majeczka podbiegając do niego z piłką. Po chwili powił się tez Marcinek.  Przykucnął przy nich. Uwiesiły mu się na szyi i zaczęły go obdarzać słodkimi całusami. Śmiał się ,że aż tak się za nim stęskniły.  Lgnęły do niego.
- Cóż to za piękny obrazek- odezwała się Ula zjawiając się w ogrodzie. Helena siedziała na białym krześle i z uśmiechem na ustach przyglądała się tej scenie. Patrycji już nie było bo chciała spędzić trochę czasu z narzeczonym.
- Mama – krzyknęła Maja odsuwając się od taty. Przytuliła ją do siebie.  Tyle czasu ich nie widziała gdy była w tym okropnym miejscu. Cieszyła się jednak ,że ten koszmar się skończył.  Teraz była bardzo szczęśliwa z Markiem i dwójką słodkich maluchów.  We czwórkę zaczęli się bawić w ogrodzie.  Ula po grze w piłkę poszła się napić wody . I wzięła się za dokańczanie obiadu . Ugotowała ziemniaki i zrobiła sałatkę i zawołała wszystkich na posiłek. 

- Cudownie pachnie – powiedział Marek krojąc gęś . Po chwili zasiedli do stołu. Dzieciom podali zupę jarzynową. Nie podawali im jeszcze mięsa pieczonego. Tylko gotowane na parze. 
-  Ula świetnie gotujesz będziesz idealną żoną – odparła Helena.   Cieplak nic nie odpowiedziała tylko spojrzała ze smutkiem na Marka.
- Z pewnością – dodał jakby nieobecny. Myślami był gdzieś daleko.
- Patrycja i Łukasz wezmą  ślub w czerwcu.  Nie mogę uwierzyć moja córka wychodzi za mąż.   Myślałam , że to ty Marek będziesz pierwszy.
- Jak widzisz nie
- A Ty Ula myślałaś już jaki byś chciała ślub? Na ile gości?
- Nie zastanawiałam się – skłamała. Myślała o tym codziennie. Wyobrażała siebie jako pannę młodą ale na razie nie dostała jeszcze pierścionka. Z Markiem nie zaczynała tego tematu.  Chociaż z ,każdym dniem traciła nadzieję ,że to się spełni.
- Powinniście o tym pomyśleć. Czas szybko mija. Dzieci rosną  a wy bez ślubu.
- Oj mamo.  Zobaczysz ślub będzie- odparł Marek znudzony tym ciągłym tematem. Bardzo chciał aby Ula została jego żoną ale zawsze coś szło nie tak.
- Mówisz to za ,każdym razem gdy się widzimy- rzekł z pretensją
- Po prostu nie popieramy z ojcem waszego luźnego związku.
- Ale Marek mi się już oświadczał i to ja nie byłam gotowa na ślub- wtrąciła się Ula
- A gdzie się dziś wybieracie?- spytała Helena zmieniając temat
- W pewne miejsce- odparł tajemniczo brunet. Wstając od stołu. Wstawili naczynia do zmywarki. Ula poszła na górę wziąć gorącą kąpiel.  Helena przewinęła dzieci  i usiadła z nimi w salonie czytając  bajkę.  
                                                 ****************
Wysiedli z samochodu. Zawiązał jej oczy prowadząc ją ostrożnie za rękę. Nie bała się. Ufała mu . Szli przed siebie co jakiś czas pytała czy to już tu ale on twierdził ,że nie. Bardzo była ciekawa gdzie ją prowadzi i dlaczego zasłonił jej apaszką oczy.  Wreszcie zatrzymali się Słyszała szum wody i śpiew ptaków. Nie potrafiła zgadnąć gdzie się znajduje. Odwiązał jej apaszkę i otworzyła oczy zdumiona. Przed nią był strumyk wody. Niedaleko drzewa i skały. Widok ten zapierał wdech w piersiach. Nigdy nie była w parku Skaryszewskim. 

- I jak ci się podoba?- zapytał szeptem stając tuż za nią. Jego dłonie spoczywały na jej ramionach.
- Tu jest cudownie. Skąd znasz takie miejsce?
- Tajemnica. To miejsce jest wyjątkowe i zapamiętasz je na długo.  A może na zawsze?
- Dlaczego?
- Jeszcze dziś się o tym przekonasz – odparł tajemniczo siadając na jednej ze skał i podając jej kieliszek z szampanem ,które schował za skałami.  Usiadła obok wsłuchując się w dźwięki natury.  Gdy odłożyli kieliszki . Spojrzał na nią i uklęknął wyjmując z kieszeni spodni pierścionek. Ona miała ze wzruszenia łzy w oczach. Marzyła o tym odkąd urodziła bliźnięta.
- Skarbie wiesz jak długo o tym marze . Chce już zawsze zasypiać i budzić się przy tobie.  Bardzo cię kocham i . . .
- Czy ty mi się oświadczasz?- zapytała drżącym głosem
- A więc zostaniesz moją żoną?- zapytał patrząc jej głęboko w oczy. 
- Tak- wyszeptała cicho i rzuciła mu się na szyje . Oboje przepełniała niesamowita euforia. Byli tacy szczęśliwi. Obrócił ją kilka razy wokół własnej osi .  Gdy trochę ochłonął postawił ją na ziemi a ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.  Odsunęli się od siebie. Spojrzała na pierścionek z szerokim uśmiechem na ustach.
- Marzyłam o tym od dłuższego czasu. Gdy byłam w tym okropnym miejscu bałam się ,że nigdy już cię nie ujrzę. To było straszne.  Nie było dnia bym o Tobie nie myślała i o dzieciach. Czułam jakby umarła cząstka mnie.  Mijały dni i żyłam tylko nadzieją ,że jeszcze będziemy razem.  Obiecaj ,że już zawsze będziemy razem- gdy mówiła jej głos drżał. Podszedł do niej i przytulił ją do siebie . Pocałował we włosy.
- Obiecuje ,że przeżyjemy jeszcze wiele pięknych chwil razem. Już nic nas nie rozdzieli. Jesteś moim największym szczęściem i nie pozwolę ci odejść. Bo jak można żyć bez tlenu?  Gdy cię nie było przy mnie . . . Tak bardzo tęskniłem. Nie potrafiłem się na niczym skupić. W moich myślach i snach byłaś Ty. I twoje piękne oczy w ,których mógłbym utonąć.  Przypominają lazur nieba. Nie traciłem jednak nadziei ,że ujrzę jeszcze słońce. Bo bez ciebie widziałem tylko ciemność. Gdy nie nasze maluszki załamałbym się. Dzięki nim starałem się być silny .
- Jesteś cudownym człowiekiem i kocham cię całym sercem – wyznała patrząc mu głęboko w oczy widział w nich szczerość.
- Ja też bardzo kocham moje słońce- wyznał złączając  ich wargi w czułym pocałunku.  Usiedli na skalach oparła się o jego ramie zapatrzona w strumyk.  Dla niej ten dzień był najpiękniejszym dniem. Nie chciała już go ranić. Zrozumiała ,że nie umie bez niego żyć. Bo on nadawał jej życiu sens. Bez Marka czuła jakby cały czas była noc. Ciemność i pustka.
- Pojedziemy na plac zabaw? Joanna miała tam być z Nikolą
- Pewnie. Chodźmy- powiedział  i objął ją w talii. Przytuleni  doszli do samochodu.
- Pójdziemy jutro do księdza ustalić datę ślubu?
- Jutro nie mogę bo mam dużo pracy ale na pewno w tym tygodniu uda nam się ustalić datę .
- Tak się cieszę kochanie.
- Ja też słońce. Zaczekaj- oparł gdy otwierała już drzwi od samochodu.  Zniknął na chwilę . Rozejrzała się podszedł do niej i wręczył jej czerwoną różę.
- Ach ty mój romantyku- zaśmiała się biorąc od niego kwiatka i spojrzała mu w oczy.  Widziała w nich miłość ,czułość i troskę. Przy nim nic jej nie brakowało. Jej serce śpiewało z radości  . 


                                                       ****************************

- Nikola chodź tutaj – zawołała Sabina  Dziewczynka udała ,że jej nie słyszy i nadal bawiła się w piaskownicy .  Wysypała mokry piasek na siebie brudząc  różową bluzkę i czerwone spodnie.
- Nikki do cholery –krzyknęła powoli puszczały jej nerwy. Była opiekunką małej od dwóch tygodni  bo Joanna postanowiła wrócić do pracy. Jednak dzisiaj Radek z żoną pojechał na zakupy.  Dziewczynka spojrzała na kobietę przestraszona.  Opiekunka była po czterdziestce. Nie miała własnych dzieci. Była wdową.  Rodzice dziewczynki zatrudnili ją bo byli pewni ,że dobrze zajmie się Nikolą pod ich nieobecność.  Jednak prawda była zupełnie inna. Asia przejrzała referencję Sabiny i były one najlepsze z innych kandydatek. Dali ogłoszenie w Internecie ,ze poszukają niani i podali wiek dziecka i oczekiwania jakie mają wobec przyszłej opiekunki.  Z referencji wynikało ,że Sabina pracowała już w kilku rodzinach zajmując się małymi dziećmi.  Sabina wzięła małą i otrzepała jej spodnie z piasku.
- Jesteś nieznośnym gówniarzem . Twoi rodzice za bardzo cię rozpieszczają- odparła szorstko i wzięła dziewczynkę za rękę . Pociągnęła ją za sobą. Nikola miała w oczach łzy ,które powoli zaczęły spływać po policzkach.  Inne kobiety ,który były z dziećmi na placu zabaw obejrzały się na nie.  
- Ja chce do mamy- wyszlochała dziewczynka . Sabina nie odpowiedziała prowadząc ją do wyjścia . Dziewczynka płakała jeszcze bardziej.
- Zamknij się bo dostaniesz w dupę- krzyknęła patrząc na nią zła.  Pociągnęła ją za rękę.
- Mamusia !!!!
- Dlaczego pani krzyczy na to dziecko? -  spytała Urszula patrząc na nieznajomą w ,krótkich rudych włosach.
- Nie pani sprawa- burknęła Sabina
- A właśnie ,że nasza.  Nikola jest naszą chrześnicą – odezwał się Dobrzański  i wziął wystraszone dziecko na ręce.
- Biedne dziecko- odparła Ula ,która nie mogła patrzeć na to jak ta kobieta traktuje to małą dziewczynkę o brązowych włosach.
- Mam dość tej pracy odchodzę – rzuciła chłodno Sabina i udała się w wybranym przed siebie kierunku.
- Musimy o wszystkim powiedzieć Joaśce i Radkowi- zakomunikował Marek.
- Masz racje- przyznała Ula i opuścili plac zabaw. 

                                                                 






                 


niedziela, 15 listopada 2015

,, Cudza Narzeczona'' 36

Zapraszam na już 36 część . Finał będzie szczęśliwy i całkiem niedługo. Dziękuje za komentarze pod poprzednia częścią.  Pozdrawiam serdecznie. :) 
,, Cudza Narzeczona’’
Rozdział 36


Przez kilkanaście minut w gabinecie panowała niczym niezmącona cisza.  Nikt nie był w stanie nic powiedzieć.  Marek gwałtownie podniósł się z fotela aż Joanna i Radek podskoczyli zaskoczeni . Podszedł do okna spojrzał na ulice a potem odwrócił się w ich stronę.   W głowie ciągle powracały trzy słowa. ,, Ula nie żyje’’ . Chwilę myślał nad czymś intensywnie .
- Skąd macie takie informacje?  Kto wam to powiedział?
- Policja znalazła jej rzeczy nad wodą.  W wśród nich było to- powiedział blondyn dając Dobrzańskiemu łańcuszek z sercem. Spojrzał na nie. Dokładnie pamiętał ten moment gdy jej go podarował.  Jednak nadal wiele rzeczy mu nie pasowało.
- To jeszcze nie dowód ,że ona  . . .- zaciął się bo słowa nie chciały mu przejść przez gardło. Żył nadzieją ,że ona gdzieś jest . 
- A co jeśli się mylisz?- zapytała cicho Joanna ze smutkiem . Brunet  przygryzł lekko dolną wargę i usiadł na biurku nadal w dłoniach trzymał prezent ,który jej dał.
- Zostawcie mnie samego- rzucił i nieobecnym wzrokiem spojrzał w kierunku okna.  Radek spojrzał na żonę i bez słowa opuścili jego gabinet. Westchnął ciężko. Zadzwoniła jego komórka. Nie miał ochoty w tej chwili z nikim rozmawiać. Wciąż z tyłu głowy miał to co powiedzieli przyjaciele jego ukochanej.

,, Raz ktoś przychodzi raz odchodzi 
I na pamiątkę ranę masz 
Nic już w życiu tak nie boli 
Gdy jesteś sam zupełnie sam ‘’

                                                                           
Po dziesięciu minutach odzyskała przytomność. Z trudem podniosła się do pozycji siedzącej. Dotknęła głowy na jej dłoni pojawiła się krew. Przestraszyła się. Rozejrzała się pomieszczeniu.  Pod łóżkiem dostrzegła jakiś drut. Sięgnęła po niego i pomału wstając ból głowy nie pozwalał się jej skupić. Po kilku próbach otworzyła haczykiem z drutu drzwi.  Rozejrzała się ostrożnie. Nikogo nie było. W korytarzu gdzie wszędzie były kartony i śmieci na szafce dostrzegła jakiś telefon. To była komórka jednego z tych ludzi. Bez zastanowienia wzięła ją i skierowała się do ścieżki.  Poczuła zimne powietrze.  Wzięła gwałtowny oddech. Bała się ,że w ,każdej chwili mogą się pojawić.  Szła długo przez las wycieńczona. Pary razy się przewróciła Na nogach miała baleriny.  Miała czerwoną skórę podrażnioną od zimna. Pod stopami śnieg.  Na sobie tylko wytarte dżinsy i podartą bluzkę. Doszła do przystanku. Nikogo nie było. Usiadła na ławce trzęsła się z zimna. Wystukała parę cyfr na telefonie. Chciała zadzwonić do przyjaciółki aby po nią przyjechała.
- Słucham?- zapytał mężczyzna odbierając numer nic mu nie mówił.  Czuła suchość w gardle ,która aż powodowała ból. Do jej oczu napłynęły łzy. Czy ja mam obsesje ? Wciąż słyszę jego głos.
- Halo? Kto mówi?
- Ula  .. . Ula Cieplak- wyszeptała . Myślał ,że się przesłyszał. Przecież dopiero dowiedział się ,że nie żyje. Mimo wszystko chciał to sprawdzić.
- Gdzie jesteś?
- Na przystanku przy Leśnej – opowiedziała poznała go po głosie. Nie mogła w to uwierzyć. Była pewna ,że dodzwoniła się do Joanny a nie do niego.
- Zaraz będę. Zostań tam – powiedział i z prędkości błyskawicy wybiegł z firmy. Wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.
                                                                      ,,   Czasem gdy godzisz się już z końcem 
                                                Za ciemną chmurą chowasz twarz 
                                                  Twoje serce wciąż gorące 
                                                    Daje blask życia blask’’

- Ulka!!!- krzyknął wybiegając z samochodu widząc ją na ławce . Podbiegł do niej. Była nieprzytomna. Potrząsnął nią lekko ale nie zareagowała. Wystraszony zdjął płaszcz i okrył ją. Wziął ją na ręce i posadził na przednim siedzeniu.  Wziął z tylnego siedzenia koc i ją nim okrył. Usiadł za kierownicą i ruszył szybko w kierunku najbliższego szpitala. Otworzyła pomału oczy. I spojrzała na niego.
- Co ty robiłaś w zimie  na przystanku? W letnich ciuchach? 
- Uciekłam. Nie mogłam tam być. Ja  .. . proszę wybacz mi- wyszeptała i rozpłakała się ocierając czerwonymi dłońmi twarz.  Trzęsła się było jej zimno . Na czole pojawiło się kilka kropel potu. Miała gorączkę. 
- Wybaczyłem. Tak się o ciebie bałem- odparł spojrzał na nią  i poczuł ucisk w sercu na ten widok. Nie chciał nawet myśleć gdyby przyjechał później. Ale cieszył się ,że Joanna i Radek nie mieli racji gdy mówili tą tragiczną wiadomość.  W jego sercu pojawiła się nadzieja ,że znów będą razem. 
- Przepraszam- wyszeptała . Nie chciała już więcej go ranić. Przez to co przeszła zrozumiała ,że on i dzieci są dla niej najważniejsze. I nic nie jest w stanie temu zaprzeczyć.  Tylko miłość dawała jej siłę.  Dojechali do szpitala. Otworzył jej drzwi . Chciała wysiąść ale nie pozwolił ją. Wziął ją na ręce. Objęła jego szyje dłońmi. Gdy poczuła znajomy zapach perfum jej serce szybciej zabiło.  Weszli do budynku.  Tam podali wszystkie informacje na recepcji. 
                                       *********************
W szpitalu została przez kilka dni. Przeszła badania ,które nie wykazały nic niepokojącego. Była tylko bardzo wychudzona i miała liczne rany na ciele.  Na koniec miała badanie ginekologiczne. Na szczęście nie była ofiarą gwałtu. Była tylko bita i głodzona. Podawali jej również środki nasenne.  Policja ich namierzyła i skazała . Znaleźli przy nich narkotyki.  Ula wyjaśniła wszystko Markowi. Opowiedziała mu co przeszła i jak bardzo tęskniła. Mówiła o tym z trudem. Płacząc w ramie ukochanego. A on próbował ją pocieszyć. Powiedziała też ,że pożyczyła od Joanny pieniądze na życie. Dilerzy żądali od niej pieniędzy ,które był winny Aleks. Ktoś poinformował ich ,że sporo zarabia bo jej nowy partner ma własną firmę.  Długo nie wiedziała o co im chodzi.  Ula i Marek postanowili dać sobie drugą szansę.  Ich uczucie było silne na tyle aby przerwać wszystko.  Od dwóch tygodni była w domu. Gotowała obiady. Zajmowała się dziećmi. Tak się cieszyła ,że znów je widzi i są przy niej.  Marek zaczął się uśmiechać. Joanna i Radek nie mogli uwierzyć ,że ona żyje.  Zmyliły ich te rzeczy ,które policja znalazła nad Wisłą.  Zima minęła szybko i nastała wiosna. Zrobiło się ciepło. Ula odzyskała radość życia nie wracała już do bolesnych wspomnień.  Teraz miała kogo kochać i dla kogo żyć.
                                           ********************************
Zmęczona kobieta opuściła pokój dziecięcy i udała się do kuchni. Zdziwiła się gdy zobaczyła w niej bruneta. Właśnie zaparzał herbatkę koperkową. Usłyszawszy kroki odwrócił się z bladym uśmiechem na twarzy.  Podeszła bliżej wtulając się w ciało mężczyzny. Pocałował ją w czoło.  Odsunęła się i spojrzała z miłością w jego szare oczy.
- Myślałam ,że się położyłeś.  Przecież jutro masz spotkanie z tym facetem co  ma  sieć  butików mam rację?
- Nie jutro ale dopiero w poniedziałek.  Po za tym nie zostawię cię samej z chorymi dziećmi.  Jutro mam wolne.  Nic specjalnego się teraz nie dzieje . Pokaz był parę dni temu. Do następnego daleko.  A Paulina za parę  dni wyjeżdża.
- Jak to wyjeżdża?- spytała zaskoczona Ula . Nic wcześniej nie wspomniał ,że Febo chce wyjechać.  I to tak nagle.
- Wczoraj przyniosła mi wypowiedzenie. Była cała roztrzęsiona. Nigdy jej takiej nie widziałem i po raz pierwszy zrobiło mi się jej chyba . . .żal ale potem poznałem przyczynę jej rozpaczy.
- Jaki to powód? Bo chyba nie śmierć Julii bo dawno przyjaciółkami nie były  –dodała Cieplakówna
- Nie. Śmierć Julii nie była powodem załamania Pauliny. A jej brat.
- Aleks?
- Tak.   Aleks też już nigdy nie będzie mieszał w naszym życiu. Chociaż nie spodziewałem się ,że to skończy się to tak tragicznie. Może wreszcie dotarło do niego co zrobił? I miał wyrzuty sumienia? Nie mam pojęcia ale jakiś powód był skoro zdecydował się skończyć ze swoim życiem.  
- Aleks nie żyje? 
- Znaleźli go wczoraj  . Powiesił się – Ula patrzyła na ukochanego smutnymi oczami. Mimo ,że był dla niej okrutny ,kiedyś życzyła by mu śmierci i aby poniósł surową karę za to jak traktował ją i innych. Nie wybaczyła mu tego ,że zabił ich dziecko bo wtedy jeszcze coś do niego czuła. To było tak dawno. Teraz bezgranicznie kochała Marka. On był jej największym szczęściem i dzieci ,które spały na górze.  Przytulił ją do siebie. Trwali tak chwilę w swoich objęciach. 

- Jutro mama zajmie się dziećmi a ciebie zabieram w jedno fajne miejsce.
- Jakie?
- Niespodzianka- odparł uśmiechając się zawadiacko. Dała mu ptyczka w nos i uśmiechnęła się. Po czym przyciągnęła go za koszulkę do siebie wpijając się zachłannie w jego usta. Zarzuciła mu ręce na szyję . Wziął ją na ręce zapomniał o herbatce. Nie słyszeli płaczu więc pewni byli ,że maluchy usnęli.  Zaniósł ją wprost do sypialni gdzie oddali się miłosnym igraszkom.
                                                       *********************
Józef mimo ,że kiedyś chciał odwiedzić Ulę i poznać Dobrzańskiego. Nigdy nie zjawił się w Warszawie. Nie pojechał tam mimo ,że wiele razy nad tym myślał.  Widzieli ją tylko z daleko gdy parę dni temu była na pogrzebie Julii. Stała obok wysokiego mężczyzny na rękach trzymała małe dziecko a jej partner drugie. Nie miał pojęcia czy się zaręczyli. O ślubie nie słyszał a niejednokrotnie natknął się w gazecie na Marka Dobrzańskiego.  Nie miał odwagi  . Czuł wyrzuty sumienia ,że w dzieciństwie traktował ją tak a nie inaczej. I zdał sobie sprawę ,że jest za późno aby naprawiać błędy przeszłości. Magda Za to nie miała żadnych wyrzutów sumienia.  Odkąd Julia trafiła do więzienia nie chciała poruszać tematu córek.  Powtarzała ,że nie ma dzieci. Czego jej mąż kompletnie nie rozumiał.  Dopiero teraz ujrzał jej prawdziwą twarz.   Była pozbawiona wszelkich uczuć. Do wszystkiego podchodziła poważnie. Gdy ją poznał jeszcze umiała żartować ale z wiekiem stawała się coraz gorsza.  Chciała aby Julia była idealną córką. Ula była zupełnie inna i to ją wytrącało z równowagi. Bo chcąc nie chcąc musiała przyznać ,że bardzo przypominała swoją babcie Stanisławę.  Odeszła jednak gdy Ula była bardzo mała. Julia nieco starsza ale nie dużo. 
                              ***********************
- Obudź się śpiochu- zażartował Marek  wchodząc do sypialni. Przeciągnęła się i otworzyła oczy. Usiadła na łóżku.  Postawił przed nią tace z jedzeniem. 


- Śniadanie do łóżka?  Z jakiej to okazji?- zapytała zaciekawiona  spoglądając na niego ukradkiem. Usiadł obok niej na białej pościeli i złożył na jej ustach czuły pocałunek wlewając w niego całe uczucie jakim od dawna ją darzy. Uśmiechnęła się promiennie zachwycona tym co dla niej przygotował.  Boże on jest cudowny. Jak go nie kochać? -przeszło jej przez myśl.
- Jedz skarbie- zachęcił biorąc truskawkę i wkładając jej do ust. Głośne śmiechy wypełniły pomieszczenie ale te romantyczne chwile przerwał dźwięk domofonu. Marek zaczął ubierać szybko spodnie. Był bowiem jeszcze w bokserkach. Na ramiona narzucił niebieską koszulę i poszedł otworzyć drzwi.
- Mamo ale miałaś być o jedenastej – odparł zaskoczony Marek wizytą rodzicielki. 
- Przecież już po jedenastej- słusznie zauważyła cmoknęła syna w policzek . Otworzył szerzej drzwi wpuszczając ją do środka. 
- Ja z Ulą wybieramy się w pewne miejsce. Jesteś pewna ,że poradzisz sobie z dziećmi?
- O to się nie martw.  Na pewno dam sobie radę.  Powiedz tylko czy mają nadal gorączkę?
- Nie. Tej nocy spali już spokojnie. Nie mają już kataru i kaszel też ustępuje.
- To dobrze.

Brunetka ubrała czerwoną sukienkę ,którą jakiś czas temu sobie kupiła. Rozjaśniła też kolor włosów na jasny brąz.  Wczoraj Marek kazał się jej ładnie ubrać. Nie miała pojęcia o co mu chodzi. Żałowała ,że odrzuciła wtedy zaręczyny bo teraz byłby już jej mężem a oni nadal byli tylko parą ,która ma dwójkę dzieci. Marzyła o ślubie. Chociaż ,kiedyś miała inne zdanie na ten temat. Teraz było to jej największe marzenie i liczyła ,że wkrótce się spełni.
Marek usiadł przy stole zastanawiając się czy tym razem wszystko się uda. Nigdy nie chciała rozmawiać o ślubie. A on nie chciał już czekać. Postanowił ,że to ostatni raz. Jeśli teraz się nie zgodzi nie będzie więcej próbował. Pamiętał dzień gdy maluchy mieli dopiero  tydzień. Przygotował kolację ale gdy miał ją zawołać poszedł do sypialni okazało się ,że śpi. Nie chciał jej budzić. Potem wybrali się do restauracji. Dzieci zostały z jego rodzicami.  Jednak w trakcie posiłku zadzwonił jego telefon i musiał wracać do firmy bo Pshemko wpadł w histerię.  A spowodowała to zamieszanie nowa krawcowa ,która uszyła coś nie tak jak miało być.
- Tata- krzyknął Marcinek wyrywając się na rękach Uli ,która właśnie przekroczyła próg kuchni.  Marek wziął malca i posadził go na kolanach.  Helena podała przed chwilą zrobioną kaszkę.  Po chwili Ula karmiła Maję ,która zamiast jeść maczała palce w jedzeniu i kreśliła wzory na stole.  Czasami już nie miała do niej siły bo dziewczynka ostatnio nie bardzo chciała jeść.

- Cześć rodzinko- powiedziała Patrycja zjawiając się niespodziewanie w domu brata i jego dziewczyny. 
- Co ty tam masz?- spytała Ula  gdy jej wzrok zatrzymał się na papierowy torbach ,które trzymała dziewczyna w dłoniach.
- Takie drobiazgi –odparła wzruszając ramionami.  Brunetka wsadziła córeczkę do krzesełka i wzięła od Patrycji torebki. Zajrzała do środka i zauważyła parę pluszaków i nowe ubranka dla Mai i dla Marcinka.
- Ładne. Dziękuję – uściskała ją po czym usiedli przy stole.   W kuchni toczyła się wesoła rozmowa.  Ula podała czekoladowe ciasto . 
                                   ****************
Godzinę później spacerowali po parku pogrążeni w myślach. Tam spotkali  Olszańskiego.  Ten gdy tylko ich ujrzał podszedł do nich.
- Hej stary- przywitał się podał przyjacielowi dłoń i Uli również.
- Cześć
- Co u ciebie? Ostatnio widuje cię tylko w pracy. Nie chodzisz już do klubów ?- zapytał Dobrzański  .
- Nie . Poznałem kogoś.
- O to nowość. Jak jej na imię?
- Sylwia
- Jest wolna?
- Tak. Jest po rozwodzie. Nie ma dzieci- dodał Sebastian
- Nie mówiłeś. Od kiedy się znacie?
- Jakiś miesiąc . Ale myślę ,że coś z tego będzie. Wciąż pamiętam Marcelę. O niej nigdy nie zapomne.
- Wiem ale może czas zacząć od nowa.
- Tak. Chyba tak. Trzymajcie się- rzucił na odchodnym i odszedł w wybranym przed siebie kierunku.
- Może Sebastian wreszcie znalazł swoją miłość- powiedziała cicho Ula przytulając się do ukochanego. Zatrzymał się ujął jej twarz w dłonie i pocałował.
- Jesteś cudowną osobą i bardzo cię kocham. I nie chce aby to zmieniło. Czas na poważne decyzje.
- Ja też kocham cię najbardziej na świecie. Ty i dzieci jesteście dla mnie wszystkim- wyznała drżącym z emocji głosem.  Złożył na jej ustach namiętny pocałunek i zmierzali do parkowej bramy. 



- Kochanie . . .- zaczął wiedział ,że coś jest nie tak. Tylko nie wiedział co.  Przecież jego Rodzice uwielbiali Ulę nawet traktowali ją własną ,, córkę’’ . Ona też ich lubiła i świetnie się z nimi dogadywała. Z Patrycją również ,która czasami wpadała z jakimś prezentem.  Radek i Joanna również ich odwiedzali. Nikola już biegała  i wszędzie było jej pełno.   Maja i Marcin też wszędzie wchodzili  i trudno było ich upilnować. Przez co Ula i Marek musieli mieć oczy dookoła głowy.   Jednak jakoś sobie radzili. Mieli wsparcie od najbliższych.




piątek, 6 listopada 2015

,, Cudza Narzeczona'' 35

Zapraszam na kolejną część. Uwaga rozdział dla osób o mocnych nerwach. Występują też wulgaryzmy.   Mam nadzieję ,że nie zabijecie mnie za to opowiadanie. Zapraszam do czytania i komentowania. Przepraszam moja pomyłka. Arek nie Alex. Diler narkotykowy. Febo nadal jest w więzieniu.  Pozdrawiam :)
,, Cudza Narzeczona’’
Rozdział 35
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible!

Wszystko co mieliśmy teraz przepadło
Powiedz im że byłem szczęśliwy
Moje serce jest złamane
Wszystkie moje blizny są otwarte
Powiedz im że wszystko w co wierzyłem było
niemożliwe!, niemożliwe!


Po nieprzespanej nocy wstała z kanapy i spojrzała na wielki bałagan na podłodze. Wszędzie leżały chusteczki i papierki po czekoladkach. Na stoliku stała pusta butelka po czerwonym winie. Przygładziła lekko potargane włosy. Odrzuciła koc wstała ale zakręciło się jej w głowie więc usiadła z powrotem. Przetarła rękoma twarz. Oczy piekły ją od łez.  Czuła jeszcze w sobie procenty.  Niepewnie wstała i udała się do łazienki. Po zimnym prysznicu wypiła butelkę wody mineralnej ,która stała na kredensie w kuchni i udała się na górę.   Weszła cicho do sypialni. Rozejrzała się po pomieszczeniu.  Nikogo w niej nie było. Usiadła na łóżku dotknęła pościeli i przypomniała sobie jak spała w jego ramionach. Przymknęła oczy na chwilę wracając do wspomnień. Wzięła do ręki ramkę z fotografią ,którą sobie zrobili w Zakopanym.  Otworzyła oczy i wtedy jej wzrok padł na walizkę.  Więc to naprawdę koniec? Boże co narobiłam!!! .   Położyła się na lewym boku i zaniosła się spazmatycznym płaczem.  Nie zwróciła nawet uwagi ,że leży po stronie po ,której on zawsze spał.  W końcu zmęczona płaczem zasnęła gdy się obudziła było jasno.  Podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała się. Nie słyszała też płaczu dzieci. Wystraszona wybiegła z sypialni i pobiegła do pokoju dziecięcego. Dzieci nie było.  Nie było też nigdzie żadnej kartki, wiadomości, nic.  Zaklęła pod nosem.  Do jej oczu znowu napłynął słony płyn. Otarła jej dłonią .   Zeszła na dół i usiadła na dole na schodach.  Usłyszała kroki i podniosła wzrok.
- Marek – wypowiedziała powoli jego imię wstając ze schodów i podchodząc do niego. Zapadła chwila milczenia. Wpatrywali się w swoje oczy. Widziała ból w jego oczach i wiedziała ,że to przez nią. Spuściła głowę.
- Nie masz mi nic do powiedzenia?- spytał cicho
- Proszę nie mów ,że to koniec. 
- Zadzwonił twój .. . Jakiś facet ,który  . . . – nie potrafił się wysłowić. Słowa ugrzęzły mu w gardle. Całą noc nie spał myśląc o tym.  Stał przed nią w czarnej koszuli i granatowych jeansach.  Ona wciąż nie patrzyła na niego. Nie chciała aby zobaczył jej łzy. Chociaż była pewna ,że i tak je widział. Teraz była taka słaba.
- Chodzi ci o Karola?  Nic mnie z nim nie  łączy .
- Nie wierze ci- rzucił chłodno
- Tylko ,że to prawda. Spotkałam się z nim kilka razy ale tylko na kawę. Nie mam pojęcia co sobie ubzdurał. Joanna ostrzegała mnie abym nie zaczyna tej znajomości.  A ja jej nie słuchałam.  Ostatnio dzwonił jakiś facet  i żądał pieniędzy.
- O czym ty mówisz?
-Nie mogę o tym mówić- wyszeptała
- Kolejny raz coś przed mną ukrywasz. Oszukujesz, zdradzasz i pakujesz siebie i mnie w kłopoty. Ja mam dość.  Życie cię kompletnie nic nie nauczyło.  Myślałem ,że się zmieniłaś. Tyle razem przeszliśmy. Ula przecież ty jesteś matką.  A jesteś kompletnie nieodpowiedzialna.  Znam twoją przeszłość. Zaakceptowałem ją bo cię kochałem.  Jednak ty wybrałaś innego.
- Nie wybrałam.  Jeszcze wszystko można naprawić.
- Tu nie ma już co naprawiać.
- Gdzie dzieci?
- W bezpiecznym miejscu.  Zostaną ze mną jeśli sąd tak zdecyduje ale będziesz mogła ich odwiedzać.
- Nie. Proszę nie zabieraj mi ich- rzekła płaczliwym tonem. Miał ochotę ją przytulić ale powstrzymał się.   W jego wnętrzu szalała burza uczuć.  Minął ją zabierając marynarkę i wyszedł z mieszkania. Stała przez chwilę zapatrzona w drzwi. Miała nadzieję ,że zmieni zdanie i wróci.  Tak się jednak nie stało. Oczy się jej zaszkliły . Poczuła ukłucie w sercu i ogarnął ją smutek. Usiadła na schodach  i rozpłakała się.  Siedziała aż w mieszkaniu zapanował mrok. Dopiero teraz docierał do niej sens jego słów.  Zamknęła powieki przywołując wspomnienia. Po kilku godzinach zdała sobie sprawę ,że brakuje jej maluchów i Marka.  Jego głos wciąż odbijał się echem w jej głowie.
 Niespodziewanie otworzyły się drzwi i do środka ktoś wszedł. Słyszała kroki i wiedziała ,że nie należą one do jej byłego chłopaka. Włączyła światło i zadrżała ze strachu. Przed nią stało dwóch mężczyzn wyglądających jak bokserzy. Łysi ubrani na czarno. Jeden z nich miał duży tatuaż na lewym ramieniu .  Złapał ją za rękę ledwo powstrzymała się od krzyku .
- Gdzie jest kasa dziwko?
- Ale. .  .
- Gadaj- warknął drugi posyłając jej wrogie spojrzenie. Była przerażona. Zacisnęła wargi tak mocno ,że w ustach poczuła metaliczny smak . Potrząsnął nią jak szmacianą lalką . Puścił jej ramie  a drugi zamachnął się i uderzył ją w twarz. Krzyknęła z bólu. 
- Kurwa odpowiadaj   jak pytam!!!- wrzasnął  skuliła się siedząc na podłodze . Czuła jak krew pulsuje jej w uszach.  Mężczyzna podszedł do niej i szarpnął ją za włosy wyrywając przy tym kilka. Po policzkach ciepły jej łzy ,które mieszały się z ciepłą czerwoną cieczą.  To jest już koniec.  Oni mnie zabiją. Nigdy już nie zobaczę moim maluszków i Marka.  Gdy tylko o tym pomyślała jej serce przeszył ból.  W jednej chwili żałowała wszystkiego.  Jej rozmyślenia przerywało silne uderzenie w głowę ,które ją oszołomiło  i  straciła przytomność. Mężczyźni po przeszukaniu kilku szuflad uciekają z mieszkania bojąc się ,że ich ktoś w nim zastanie.
                                 *************************
Gdy podniosła powieki nikogo w mieszkaniu już nie było. Rozejrzała się spanikowana. Z trudem podniosła się do pozycji siedzącej. Bolały ją wszystkie mięśnie. Dotknęła ust i na jej rękach pojawiła się krew. Po kilku próbach udało jej się wstać ale czuła szum w uszach i kręciło jej się w głowie. Ból był tak silny ,że nie mogła złapać tchu.
                                                   *******************
Dobrzański całą uwagę próbował skupić na pracy i dzieciach. Mieszkał teraz u rodziców. Od rozstania z Ulą minęło już ponad  pół roku . Nie potrafił o niej zapomnieć. Wielokrotnie wieczorem siadał na łóżku z laptopem i przeglądał ich wspólne zdjęcia. Nie wiedział gdzie jest.  Mieszkanie w ,którym mieszkał poprzednio było puste. Nikt ze znajomych nie miał pojęcia gdzie obecnie przebywa. Tęsknił za nią. Nie mógł znieść tej pustki.  Wybaczył jej .  Spotkał się z Joanną i Radkiem ,którzy wszystko mu opowiedzieli.  Dodatkowo okazało się ,że Aleks kazał uwieść Karolowi Ulę.  Wyszła na jaw ,że nazywa się on Stefan Broński a nie Karol Mikulski. Od kilku miesięcy był poszukiwany przez policje za oszustwa i handel narkotykami.  Marek dowiadując się tego był w szoku.  
  
Czas mijał a Julia nie odzyskiwała przytomności. Matka przychodziła do niej codziennie. Ojciec tylko od czasu do czasu. Ula nie pojawiła się w szpitalu.  Nikt nie wiedział gdzie jest. Ostatni raz była widziana dwa dni po tym jak wyprowadziła się od Dobrzańskiego.   Magda nie traciła nadziei ,że jej córka wybudzi się ze śpiączki. Z ,każdym dniem jej stan zdrowia się pogarszał.  Lekarze nie dawali szansy na to ,że z tego wyjdzie.

Nic nie jedząc wyszedł z domu . Wsiadł do auta i ruszył w kierunku firmy.  Niedługo pokaz ale nie potrafił się na tym skupić.  Elwira złożyła wypowiedzenie i odeszła z pracy.  Nikt za nią nie przepadał.  Większość nawet nie zauważyła jej odejścia.  Niektóre rzeczy stanęły w miejscu od odejścia Uli. Nie miał kto zająć się finansami.  Sebastian wrócił już na stałe do pracy. Tylko to mu pozostało. Nie chciał wracać do bolesnej przeszłości. Teraz również Marek jedynie co miał to pracę i na niej chciał się skupić. 
- Cześć stary- rzekł Olszański  wchodząc do gabinetu przyjaciela.
- Hej. Co cię sprowadza?
- A tak pogadać chciałem.
- Ja już nie daje rady.  Nie potrafie tak żyć.  Potrzebuje jej bo bez niej to. ..- żalił się Marek siedząc za biurkiem i patrząc na drzwi jakby mając nadzieję ,że ona się w nich pojawi.
- Rozumiem. Ja też nie umiem bez . .. ale nie chce wracać do przeszłości. Może wybierzemy się dziś na drinka?
-  Oszalałeś? Nie będę pił. To nie sprawi ,że o niej zapomne. Jestem ojcem i musze być odpowiedzialny.
- Zapomnij tak jak ja się staram o mojej byłej.  Nie warto wspominać przeszłości. To co było minęło i nie wróci. Pogódź się z tym. Czasu nie da się cofnąć. Nie da się powtórzyć tego co było.
- Seba ty nie rozumiesz. Mówisz o Uli jakby umarła.  I wątpię abyś wiedział co znaczy kochać.  Nie móc jeść ,spać a przed oczami mając ciągle obraz ukochanej. Wszędzie ją widze. To jest jakaś obsesja.  A Majka ma jej oczy i uśmiech.

- Policja nadal nic nie wie?
- Nie. Jak kamień w wodę. Nikt nic nie wie. Ludzie nie znikają tak po prostu.  I jeszcze na wolności są ci. . .
- Kto?- zainteresował się Olszański
- Dilerzy ponoć znają Aleksa. 
- I myślisz . . .
- Przeszkadzam?- spytała Helena trzymając na rękach chłopczyka. Dziewczynka siedziała w wózku.
- No coś ty- uśmiechnął się i wziął synka na ręce.  Sebastian wyszedł.  Zajął miejsce na kremowej kanapie mały wkładał do buzi gryzak. Pocałował go w czoło i spojrzał na matkę.
- Wiem ,że to trudne ale może tak miało być? Powinieneś zacząć żyć. Wyglądasz jak własny cień. Martwię się o ciebie.
- Nie potrzebnie. 
- Przyszłam bo muszę jechać teraz do fundacji i nie miałam z kim ich zostawić. Wiem ,że masz sporo pracy.
- Mamo. . . praca nie jest najważniejsza.  Tylko oni sprawiają ,że nam po co żyć- wyszeptał z bólem w głosie.  Tak bardzo za nią tęsknił. Nie widział jej od dnia ich rozstania.  Wtedy nie potrafił inaczej. Był na nią zły.  Wierzył ,że  uczucie pustki ,kiedyś minie. Chciał być szczęśliwy ale  długie miesiące bez niej uświadomiły go ,że albo ona albo żadna. Jego serce należało tylko do niej.  I nic nie było wstanie tego zmienić.  Matka pożegnała się i  poszła.  Włożył Marcinka do wózka.
- Tata- powiedział malec.
- Tak.  Tatuś cię bardzo kocha. I ciebie też perełko- zwrócił się do dziewczynki ,która nagle zaczęła marudzić. Podał jej smoka.  Szkoda tylko ,że nie znacie mamusi- pomyślał.   Gdy patrzył na swoją małą córeczkę widział Ulę. Jej niebieskie oczy.  Chłopczyk przypominał bardziej jego.  Miał tak samo szare oczy .Oboje mieli czarne włosy i dołeczki w policzkach.

- Wiedziałam ,że cię tu znajdę – rzekła wysoka brunetka zmierzająca w kierunku ławki na ,której siedział Dobrzański.
- Skąd niby?- zapytał oschle wstając z ławki i podchodząc do niej. Dzieci spały w wózku.
- Domyśliłam  się.  Masz dziś czas?
- Paulina . . . nie wiem w co grasz ale ja w to nie wchodze.
- Nadal kochasz tą szmatę?
- Zabraniam ci tak o niej mówić- wycedził przez zęby.  W jego spojrzeniu był taki gniew i dziki blask ,że się wystraszyła. 
- Jeśli zabawa w tatuśka ci opowiada . . .
- Idź stąd- powiedział chłodno wziął wózek i ruszył parkową alejką.  Zacisnęła dłonie ze złości i udała się w kierunku firmy. Nie mogła znieść  ,że kolejny raz dał jej kosza. Dzięki niemu chciała odzyskać udziały ,które stracił  jej brat. Gdybym została żoną Marka miałabym całość a potem bym rozwiodła się a on został by goły- zaśmiała się do swoich myśli.

It's like I can't breathe
It's like I can't see anything
Nothing but you
I'm addicted to you
It's like I can't think
Without you interrupting me
In my thoughts, in my dreams
You've taken over me
It's like I'm not me
To tak, jakbym nie mogła oddychać
To tak, jakbym nie była w stanie ujrzeć niczego
Niczego prócz ciebie
Jestem od ciebie uzależniona
To tak, jakbym nie mogła myśleć
Bez ciebie przerywającego mi
W moich myślach, w moich snach
Zawładnąłeś mną
To tak, jakbym nie była sobą

Siedziała na zimnej pościeli i patrzyła w okno.  Nie czuła się dobrze. Wszystko ją bolało . W pomieszczeniu śmierdziało pleśnią. Nie pamiętała jak tu się znalazła.  Próbowała sobie coś przypomnieć.  Wiedziała ,że poszła do sklepu I szła przez park  a gdy wyszła ktoś złapał ją za ramię . Odwróciła się i zobaczyła Arka patrzącego na nią z wściekłością. Chciała uciec ale przycisnął jej rękę z chusteczką po czym poczuła się senna. Obudziła się w tym pomieszczeniu .  Wszystko było zamknięte. Nie było drogi ucieczki. Okno pokazywało widok na ciemny las. Padał deszcz.  Spojrzała na swoje ubranie ,które było brudne od ziemi i poszarpane.   Z ,każdym dniem traciła nadzieję ,że wróci do domu żywa.  Miała liczne rany na ciele. Było jej zimno. 
,, W życia wędrówce ,na pole czasu,
Straciliśmy z oczu szklak niemylnej drogi
W głębi ciemnego znalazłam się lasu’’.

Wstała pomału i podeszła do stolika. Jeszcze wczoraj leżała na nim komórka. Dziś zauważyła ,że jej nie ma.  Oparła się o zimną ścianę i zjechała po niej placami w dół. Ukryła twarz w dłoniach. Podłoga była zimna i brudna. Wszędzie był kusz i unosił się nieprzyjemny zapach dawno niewietrzonego miejsca.  
- Czego ryczysz-syknął przez zaciśnięte zęby Arek wchodząc do pomieszczenia. Położył na stole dwie bułki i butelkę wody. Podszedł do niej i potrząsnął nią. Nie miała siły się bronić.  Ledwo trzymała się na nogach.  Kazał jej odpowiedzieć ale milczała.  Była tak przerażona ,że nie była w stanie wykrztusić ani słowa.  Uderzył ją w twarz. Złapał za włosy i pociągnął w stronę łóżka. Popchnął ją na łóżko.  W jej oczach był strach a serce podchodziło do gardła.  Błagam nie – wykrztusiła zdławionym głosem.  Podniósł rękę i  uderzył ją po raz kolejny w twarz.
- Powiedz gdzie kasa bo nie wyjdziesz stąd żywa.
- Nie rób mi krzywdy!!!- krzyknęła ze łzami w oczach.
- Zamknij się!!!- warknął  i przeszył ją takim spojrzeniem ,że aż zadrżała.   Podszedł do niej i zdarł z niej sukienkę.  Okryła się kołdrą. Gdybym mogła stąd uciec dawno byłabym przy Marku. On jest moim życiem. Tylko przy nim byłabym bezpieczna. Jaka byłam głupia .  Teraz zrobiłabym wszystko aby go zobaczyć i dzieci. Wyrwał ją z jej rąk komorkę i uderzył kilkakrotnie.   Straciła przytomność. Nie przejął się tym.
                                      *********************************

Brunet usiłował skupić się na pracy ale nie wychodziło mu.  Już trzeci raz czytał to samo.  Wstał od biurka i podszedł do okna. Spojrzał na szarość za oknem. Mijał  już ósmy miesiąc odkąd widział ją po raz ostatni.  Wciąż słyszał jej głos. Często budził się i wydawało mu się ,że ją widzi. Przyjaciele poważnie zaczęli się o niego martwić. Dzieciom starał się poświęcać jak najwięcej czasu.  Niedługo święta. Nie chciał spędzać ich bez niej. Maluchy powoli zaczynały chodzić. Wszystko ich interesowało. Bał się ,że rodzice nie dadzą sobie rady z nimi gdy zaczną wszędzie wchodzić. Gdy był w domu były pod jego opieką.  Ale musiał też pracować.
- Cześć- rzekł smutny Radek.  Joanna stała obok niego. Miała łzy w oczach. Przyszli bez Nikoli ,która była bardzo żywym dzieckiem.  Dobrzański spojrzał na nich zaniepokojony.
- Co się stało?
- Ula . . .- wykrztusiła Joanna po czym rozpłakała się jeszcze bardziej.  Mąż gładził ją uspokajająco po plecach.
- Wiecie gdzie jest? Znaleźliście ją?- spytał Marek ale oni pokręcili głowami. Kobieta wzięła głęboki oddech i spojrzała na bruneta.
- Ula nie żyje – wyrzuciła z siebie jednym tchem próbując zapanować nad kolejną fala łez.  Mężczyzna czuł jakby świat się zatrzymał. Miał wrażenie ,że brakuje mu tchu. Podszedł do biurka i  usiadł na  fotelu bojąc się ,że upadnie.
 Po chwili ukrył twarz w dłoniach a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.