Dziękuję za ponad 70 tys. Wyświetleń i ,że czytacie moje kiepskie opowiadania. Piszę bo lubię. Pozdrawiam :)
,, Oznaki życia’’
,, Oznaki życia’’
Rozdział 3
Od kilku tygodni odwiedzała mamę w szpitalu. Jej stan
nieustannie się pogarszał. Doszły problemy z oddychaniem. Została podłączona do
respiratora ,który monitorował jej prace serca. Ula spędzała sporo czasu przy
jej łóżku. Nie mogła z nią porozmawiać bo ta się męczyła. Nie mogła zbyt wiele
mówić. Czuła ,że jej życie traci sens. Żyła w transie nie dojadała,
nie dosypiała. Modliła się tylko aby było lepiej i aby jej mama wyszła z tego.
Maciek i jego mama bardzo się o nią martwili.
Zaopiekowali się Beatką. Warecka
z opieki społecznej nie zjawiła się ponownie.
Jednak Ula przeczuwała ,że jeszcze się zjawi i z pewnością w najmniej
oczekiwanym momencie. Pewnego dnia idąc
na przystanek autobusowy znów ujrzała tego mężczyzny na ,którego widok jej
serce tłukło się w piersi niczym uwięziony ptak a przez ciało przepływała
nieznana fala gorąca. Jednak on nigdy
nawet na nią nie zwrócił uwagi. Zawsze widziała go samego ale była pewna ,że
kogoś ma. Często zaprzątał jej myśli
mimo ,że go nie zna . Nie miała pojęcia dlaczego. Był dla niej jak sen ,który urywa się wraz z
otworzeniem oczu.
- Ula nie smakuje ci?- zapytała pani
Maria patrząc na dziewczynę mieszającą łyżką w zupie pomidorowej. Kompletnie wyłączyła się . Nie słyszała co
mówi do niej mama jej przyjaciela. Starsza kobieta machnęła ręką nie widząc
żadnej reakcji i wyciągnęła ciasto z malinami z piekarnika.
- Pali się !!!krzyknął Maciek
- Co?- zapytała wystraszona dziewczyna
stając z impetem od stołu ,że potrąciła talerz ,który spadł na podłogę z całą
zawartością.
- Żartowałem- odparł po chwili Szymczyk
- Ty ośle . . . myślałam ,że w domu
jest pożar!!!- fuknęła i zaczęła go okładać.
- Dosyć. Zachowujecie się jak dzieci-
wtrąciła się Maria
Ula szybko opuściła kuchnię i poszła
poszukać swojej młodszej siostry ,która bawiła się w ogrodzie. Usiadła na jednej z bujanych ławek i
spojrzała na Beatkę siedzącą na krześle i bawiącą się lalką. Gdy ujrzała Ulę
podbiegła do niej.
- Jesteś smutna?- zapytała blondynka
przyglądając się uważnie kobiecie. W jej oczach był strach i niepokój. Godzinę
temu dostała telefon ,że stan ich mamy się pogorszył spadło ciśnienie i pojawił
się krwotok z nosa . Wiedziała ,że to poważna choroba. Cierpiała ona bowiem na
ostrą białaczkę szpikową. Działać trzeba
było natychmiast. Najgorsze było dla
niej to ,że jej mama wiedziała o chorobie i ukrywała to przed najbliższymi.
- Nie jestem. Po prostu myślę o czymś.-
skłamała. Tak naprawdę była załamana ,że białaczka była już zaawansowana i
szansę na wyzdrowienie z ,każdym dniem malały.
Nie chciała jednak mówić to sześcioletniemu dziecku. Chciała aby mała miała w miarę normalne
dzieciństwo mimo wszystko.
- Czy mama umrze?- spytała Beatka
patrząc niebieskimi oczami ,które napełniały się łzami. Kobieta posadziła ją
sobie na kolanach i przytuliła mocno. Nie mogła patrzeć na smutek i strach
,które zobaczyła w oczach swojej małej siostrzyczki. Tylko ją miała. Gdy ona płakała czuła niemal fizyczny ból.
- Betti masz ochotę na ciasto z
malinami?- zapytała gospodyni podchodząc do nich. Dziewczynka podniosła wzrok
na kobietę w fartuchu .
- Tak- odpowiedziała po chwili zsuwając
się z kolan siostry i podała dłoń kobiecie. Udały się do mieszkania. Tymczasem szatynka odetchnęła z ulgą . Nie
wiedziała co jej odpowiedzieć. Te pytania były krępujące. Sama nie znała na nie
odpowiedzi. Nagle wpadło jej coś do
głowy i wbiegła do pokoju szybko biorąc torebkę. Wybiegła z domu. Jak oparzona
prawie przewracając się o kamień. Wszyscy domownicy byli zdezorientowani. Jakiś czas później zmierzała już w kierunku
księgarni w Warszawie w ,której pracowała jej mama. Weszła do środka i rozejrzała się. Wszędzie
były regały z książkami. Kilka było na wystawie. Podeszła do kasy za ,którą
stał starszy mężczyzna w okularach.
- Dzień Dobry . . . Może w czymś pomóc?- spytał niepewnie
zerkając na kobietę ,która rozglądała się jakby czegoś szukała.
- Dzień Dobry . Szukam Pani Wandy Broniek
- Wiesław Broniek jestem jej mężem-
przestawił się .
- Urszula Cieplak
- Córka Magdy?- spytał zaciekawiony
- Tak. Właśnie przyszłam zapytać od
kiedy moja mama jest na zwolnieniu lekarskim
- Pani mama nie pracuje tu od kilku
miesięcy.
- Jak to?
- Nie wiem ale długo się nie pojawiała
w pracy i moja żona ją zwolniła.
- To niemożliwe. Przecież codziennie
gdzieś wychodziła gdy ja szłam na busa do Warszawy. Gdy wracałam nieraz jej nie było. Moja siostra zostawała z
sąsiadką- zwierzyła się mu . Nic nie rozumiała z tego. Moja mama nie pracuję od
kilku miesięcy i nic mi nie powiedziała? W takim razie skąd pieniądze na
jedzenie? Chyba nie wzięła z konta ,które miały być na remont? Odłożone za sprzedaż warsztatu samochodowego
taty? Pożegnała się z panem
Wiesławem i chcąc pozbierać myśli postanowiła pójść do parku znajdował się on niedaleko wysokiego biurowca. Jakiś czas temu gdy tamtędy szła jakaś
brunetka o mało ją nie staranowała i nazwała ją ,,pokraką’’ i szybko wsiadła do
taksówki. Za nią wybiegła jakaś blondynka ubrana w obcisłe legginsy i
dopasowaną bluzkę. Sama w życiu nie
założyła by tak obcisłych rzeczy bo miałaby wrażenie ,że się dusi. Spojrzała w niego słońce świeciło mocno
uszła kilka kroków i nagle wpadła na coś. Otworzyła oczy przed nią stał
mężczyzna z wściekłym wyrazem twarzy. Wystraszona cofnęła się .
- Chodzić nie umiesz- burknął i wszedł
do budynku. Pokręciła głową i ruszyła dalej.
Od tamtej pory nie chodziła tędy
ale dziś znowu znalazła się tutaj. Nie miała pojęcia jak. Nie znała tego
miejsca. Nic jej nie mówiło to miejsce a mimo wszystko jakaś siła ciągnęła ją w
tym kierunku. Po kilkunastu minutach
wreszcie znalazła się w parku. Zauważyła
mężczyznę stojącego nad brzegiem stawu. Wolno ruszyła w jego kierunku. Nie odzywała się. Przyglądała mu się przez
chwilę bojąc się zagadać. Był w błękitnej koszuli z krótkim rękawem i w
czarnych garniturowych spodniach. Jego sylwetka była wysportowana . Był
zamyślony więc nie wiedział ,że od dobrych kilku minut ktoś mu się
przygląda. Spojrzała na staw wyciągnęła
bułkę i podeszła bliżej stawu. Nieznajomy spojrzał na nią ukradkiem wrzuciła
kawałki bułki do wody.
- Od dawna mnie pani obserwuje?- spytał
nagle mężczyzna patrząc na młodą kobietę. Spojrzała na niego speszona. Nie
sądziła ,że wiedział o tym ,że go obserwowała. Przecież była za drzewem dopiero
później podeszła do stawu karmiąc kaczki. Patrzył na nią swoimi szarymi oczami
wyczekując odpowiedzi.
- Nie . . . ja tylko . . .- zaczęła się
jąkać
- Spokojnie . .. Nie jestem zły –odparł
z uśmiechem
- To dobrze – westchnęła cicho
- Mieszka pani w Warszawie?- spytał
patrząc na nią . Ją trochę to krępowało bo gdy tylko patrzyła w jego oczy czuła
,że policzki płoną a przez ciało przepływa dziwny dreszcz.
- Mieszkałam i mam na imię . . . – nie dokończyła bo usłyszała dźwięk
swojej komórki odeszła kilka kroków od
nieznajomego. ,, Musze iść’’ – krzyknęła i pobiegła szybko polną ścieżką. Telefon był ze szpitala stan jej mamy się znowu się pogorszył. Nie
mogła dokończyć przerwanej rozmowy. Nawet nie poznała jego imienia. Wciąż miała
przed oczami jego szare oczy . Miały w
sobie jakoś magię. Gdy je widziała tonęła bez reszty a świat zewnętrzny w
jednej sekundzie przestał się liczyć. Jednak gdy mijała ta chwila jego już nie
było. Pojawiał się niespodziewanie i potem znikał jej z oczu a ona kładąc się
spać chciała chociaż jeszcze raz go ujrzeć.
Jednak szybko przychodziło otrzeźwienie i myślała o białaczce mamy, Beatce i
kończących się środkach na życie. Przejrzała kilka ofert pracy i wykonała kilka
telefonów w ubiegłym tygodniu ale nikt nie oddzwonił. Bała się ,że nie dostanie
pracy . Nie była sama. Musiała myśleć
nad swoją przyszłością ale również swojej małej siostry ,która wciąż pytała o
mamę gdy tylko ta znalazła się w szpitalu. Ula nie chciała jej okłamywać ale
nie mogła postąpić inaczej. Prawda była
zbyt bolesna i sama ledwie dawała sobie z nią radę. Było jej bardzo ciężko po
odejściu taty a teraz jeszcze los zabiera jej drugiego rodzica. Przyjaciółka
wyjechała do Francji z narzeczonym a druga mieszka w Krakowie . Na miejscu
został jej tylko Maciek ,który w czasie studiów mieszkał w akademiku i dopiero
od niedawna był w domu rodzinnym.
Ruszyła w kierunku sali w ,której leżała Magda. Widok podłączonych kabli i śnieżnobiałej
cery matki przeraził ją. Wyglądała jakby była martwa. A nie tylko spała. Usiadła na krześle i ostrożnie wzięła jej
dłoń.
- Zaopiekuj się Beatką . . . i znajdź
miłość- wykrztusiła blond włosa kobieta podnosząc lekko powieki. W jej oczach
była dziwna pustka. Nie było lęku, niepewności ani bólu. Jej policzki były
lekko zapadnięte. Ostatnio bardzo schudła. Wyglądała jak cień człowieka. Ula patrząc na nią nie widziała w niej dawnej
pełnej energii i, pasji i radości kobiety. Dodatkowo na głowie miała chustkę. Teraz
leżała w pościeli stała bo choroba wyniszczała jej organizm. Lekarze zwiększyli
jej dawkę leków przeciwbólowych.
- Mamo dlaczego mi nie powiedziałaś?-
spytała drżącym głosem Ula
- Nie chciałam abyście cierpiały tak
jak ja.
- Od jak dawna wiesz?
- Jakiś czas. Bardzo źle się czułam i zrobiłam badania w
przychodni .Brałam leki i czułam się trochę lepiej.
- Nie wiedziałam. Byłaś w klinice
hematologii? Ostatnio czytałam o chorobie i jej leczeniu jak byłam w kafejce
internetowej. Chciałam wiedzieć więcej.
Powinnaś wcześniej zacząć leczenie chemioterapią . A teraz potrzebny
jest przeszczep tylko . . .
-Nie zgodziłam się. Czuję się coraz
gorzej- jej głos stawał się coraz słabszy . Musiała przerwać aby złapać
oddech. Nie czuła bólu bo od kilku dni podawali
jej morfinę. Leczenie przestało działać.
Lekarze nie chcieli przekazać jeszcze tych strasznych wieści Urszuli.
- Musisz walczyć. Nie możesz się
poddać- rzekła Ula z płaczem. Nie umiała opanować łez ,który ciekły jej po
policzkach. Widziała ,że czas jej mamy na tej ziemi dobiega końca. Nie chciała
w to wierzyć. Nie mogła na to patrzeć. Jej serce przepełniał taki ból ,rozpacz
i nie potrafiła sobie z tym poradzić.
Jej świat właśnie legł w gruzach.
Wiedziała ,że jej siostra bardzo to będzie przeżywać bo jest mocno zżyta
z mamą. Magda po raz kolejny straciła przytomność a
Ula musiała opuścić salę. Zajęła krzesło
na korytarzu załamana chciała mieć teraz przy sobie kogoś do kogo mogła by się
przytulić. Chciała jej pomóc ale czuła
się bezradność. Nienawidziła tego uczucia gdy ktoś potrzebuję pomocy a ona nie
może nic zrobić.