Wiem ,że dawno nie publikowałam.Rozdział byłby o wcześniej gdyby nie kontuzja mojego lewego nadgarstka. Z ręką na szczęście już trochę lepiej. Jestem bardzo ciekawa jak odbierzecie ten rozdział i czy spodoba się . Pozdrawiam serdecznie <3 Czytasz + komentujesz= motywujesz .
Pokręcił głową. To
wydawało mu się niedorzeczne. Sen nie mógł mieć ukrytego sensu, a Ula nie mogła
go kochać. Im dłużej przekonywał się, że to nieprawda tym bardziej coś mu podpowiadało,
że w tej kwestii ma racje. Jednak wiedział jak to sprawdzić. Po tym jak się
zachował wątpił, aby chciałaby z nim w ogóle rozmawiać. Z pewnością zaprzeczyłaby,
gdy ją o to spytał. Zaparzył sobie kawę
i upił łyk aromatycznej cieczy. Z
rozmyślań wyrwał go dźwięk komórki leżącej na blacie. Wstawił kubek do zlewu i
odrzucił połączenie. Jak co roku mama chciała, aby przyjechał na wigilię? Do
tej pory udało mu się zawsze uciec. W
tym roku było jednak jakoś inaczej. Nie wiedział, dlaczego. Po prostu to
czuł.
Od dłuższego czasu męczyły go koszmary, po,
których budził się bez sił i z bólem głowy.
Miał już tego dość. Lekarz zbadał go dokładnie. Badania nie wykazały
niczego niepokojącego. Mimo wszystko bóle serca i uczucie duszności nie
ustawały. Nie potrafił się na niczym skupić. W firmie zaczęły się problemy.Iga
zrezygnowała z pracy w FD. Dobrzański coraz więcej palił papierosów i był
nerwowy. Nic nie szło tak jakby chciał.
Na miejsce Maćka znalazł nową asystentkę, ale wypełnianie obowiązków wolno jej
szło. Violetta miała problemy z ciążą i musiała leżeć. Nie wyżywał się jednak
na pracownikach jak dawniej. Tłumił w sobie negatywne emocję. Był znudzony tym monotonnym, nudnym
życiem.
W firmie z radia płynęła świąteczna
melodia, Last Chrismas’’. Pracownicy byli w świątecznych nastrojach. Wszyscy
oprócz Marka. Jeszcze rok temu spędzał
święta w ciepłej Hiszpanii z Kaliną. W
tym roku rodzice zapraszali go na kolację wigilijną w gronie najbliższej
rodziny. Odmówił wzięcia w niej udziału. Jednak perspektywa spędzenia świąt w
czterech ścianach samemu przerażała go. Zwłaszcza, że nie umiał gotować.
Ostatnio robiąc jajecznicę prawie nie spalił patelni gasząc ją ścierką.
Porządku w jego mieszkaniu również nie było. Matka odwiedzając go prawie zawału
dostała widząc, w jakim stanie jest nowe mieszkanie jej syna.
Talerze stały brudne w zlewie. Ubrania były
wszędzie porzucane a meble zakurzone. Gdy był z Kalina mieli sprzątaczkę, bo
jego narzeczona rzadko bywała w domu.
Dopiero później zaczęła więcej czasu spędzać w domu. Stołowali się na mieście lub zamawiali coś.
Po złożeniu życzeń i podzieleniu się opłatkiem opuścił siedzibę firmy.
Postanowił się przejść po parku. To jedyne miejsce, które przynosiło mu ulgę i
zapominał na moment o tym, co go dręczy od kilkunastu tygodni. Jednak dziś miał
dobry humor. Dziś dwudziesty czwarty grudnia a on nie zrobił jeszcze
świątecznych zakupów. Parkowymi alejkami spacerowali zakochani, a dzieci wesoło
podskakiwały przy rodzicach. Park pokryła lekka warstwa śniegu i było kilka
stopni na minusie.
*****
Wczoraj odwiedziła go matka i
przywiozła mu jedzenie. Był pewny, że nie da rady sam tego zjeść. W tym roku
nie miał jednak ochoty na wyjazd. Po raz pierwszy od dawna chciał spędzić ten
czas z rodziną przy świątecznym stole. Gdzie ludzie dzielą się opłatkiem,
dobrze sobie życzą i kochają? W jego
związkach właśnie tego zabrakło. Miłości. Nie potrafił odwzajemnić uczucia,
jakim darzyły go jego byłe. Z każdym
świtem budził się bardziej samotny i zły na siebie i świat. Odciął się od
przyjaciół. Sebastian próbował z nim rozmawiać, ale ten go zbywał. Dobrzański
czuł niemal fizyczny ból, gdy wspominał dzień, w którym roztrzęsiony wybiegł z
domu i wsiadł do samochodu. Był środek nocy. Padał deszcz, a dziewczyna na
polnej ścieżce pojawiła się tak nagle. Wybiegł z auta przerażony. Leżała na
lewym boku bez ruchu. Światła samochodu lekko oświetlały jej sylwetkę. Długie
ciemne włosy zakrywały twarz. Wszędzie była krew. Na ziemi coś lśniło. Sięgnął
po to ręką i schował do kieszeni. Był w totalnym szoku. Śmiertelnie przerażony,
że ją zabił. Nie było światków. Nie było nikogo. Przez lata próbował wymazać ten
obraz z pamięci. Zdawał sobie sprawę, że powinien za to siedzieć w więzieniu.
Wiedział też, że wyrzuty sumienia nie pozwolą mu już nigdy normalnie żyć. Gdy wreszcie mu się to udało pojawiła się
Ula. I wtedy wszystko wróciło z podwojoną siłą. Od czasu pożaru sny zamieniły
się w koszmary, a w ostatnim czasie w horrory.
I główną rolę grała w nich ona...Ula.
Zaczął się zastanawiać, co tak naprawdę to znaczy? Czy to tylko sny i
czy mają jakiś głębszy sens i dlaczego Cieplaczka w nich uczestniczy? Co chce
mu przekazać? Gdy zamykał powieki obrazy z najstraszniejszych koszmarów stawały
mu przed oczami. Odliczał uderzenia zegara i miał wrażenie, że zaraz oszaleje.
Tętno przyspieszyło, a w oczach płonął gniew.
**********
Obudziła się z pulsującym bólem głowy i
lekkim bólem gardła. Siadając na brzegu
łóżka potarła nerwowo skronie i otworzyła górną szufladę od szafki nocnej w
celu znalezienia czegoś na ból głowy. Nic nie znalazła. Niepewnie podeszła do
okna i rozsunęła zasłony. Skrzywiła się
widząc padający śnieg z deszczem. W krótkich szarych spodenkach i białej
koszulce udała się do kuchni. Nikogo w niej nie zastała. Zegar wiszący na
ścianie wskazywał kwadrans po jedenastej.
Na stole nie dojrzała żadnej kartki wyjaśniającej nieobecność
domowników. Po zażyciu tabletki
przeciwbólowej wróciła do łóżka. Przebudziła się dwie godziny później z
postanowieniem spotkania się z Igą , która była jej koleżanką z liceum. Parę
dni temu odnowili kontakt spotykając się przypadkowo, gdy wracała ze szpitala. Maciej
przedwczoraj dostał wypis i święta spędzi w domu. Ula od koleżanki dowiedziała się kilka
nieciekawych faktów o Marku Dobrzańskim. Z początku nie wierzyła w jej słowa.
Uważała to za brednie. Później Iga pokazała szatynce ich zdjęcia i list pożegnalny
oraz zdjęcie USG. Daria swoje problemy
opisywała w dzienniku. Ula uznała to za zbyt osobiste i nie czytała żadnego
wpisu. Tuż przed zaśnięciem długo myślała o tym, czego się dowiedziała. Ludzie popełniają błędy o, których lepiej milczeć niż mówić głośno bo, prawda jest zbyt bolesna. Nie można zmienić przeszłości, a tak by się
pragnęło zapomnieć. Zmienić bieg wydarzeń. Napisać własny scenariusz gdzie
zawsze jest dobre zakończenie. Życie okazuje zwykle bardziej brutalne...
Usłyszała pukanie do drzwi. Może to sąsiadka? Chce abym wyprowadziła jej psa na spacer? Ostatnio wyprowadziłam
Freda. Dziś nie mam na to siły. Powiem jej, że jestem chora. Otworzyła drzwi i była zdumiona. W
progu stał Dobrzański z bukietem niebieskich róż. Otworzyła usta i z powrotem
je zamknęła. Zmierzył ją spojrzeniem od góry do dołu. Zatrzymał się na jej twarzy.
Włosy miała w nieładzie i zaczerwieniony noc oraz zaróżowione policzki.
Podniosła wzrok, a w jej oczach dostrzegł gniew i chłodną wściekłość.
- Nie przychodź tu więcej. Nie chcę cię
znać- odezwała się chłodnym głosem i tylko ona wiedziała ile ją to kosztuję. Zwłaszcza,
że nie przestała o nim myśleć.
- Przepraszam – rzekł z nieudawaną
skruchą patrząc w jej oczy, które zakrywały okulary.
- Jednym słowem nie sprawisz, że
zapomnę jak mnie potraktowałeś i zraniłeś. Przychodzisz tu z niewiadomego
powodu z kwiatami i co? Myślisz, że ci wybaczę? To muszę cię rozczarować, ale
nie. Wiem już, jakim potrafisz być dupkiem i egoistą.
- Musimy porozmawiać-
rzekł stanowczo, a wyraz jego twarzy stał się surowy. Poczuła nieznany niepokój
i strach. Tętno przyspieszyło. Zacisnęła
usta w wąską linie.
- Nic nie musimy. Ja nie muszę. Zniknij z mojego
życia. Powieść się , utop , zgiń i nie dręcz więcej mnie – rzuciła lodowato ,
ale w dwóch błękitach skrywał się ból. Nie potrafiła go ukryć.
Pragnęła o nim zapomnieć. Nie cierpieć ,bo ta miłość
niszczyła ją. . Oniemiały siedział bez ruchu . Jej słowa zabolały go. Mam, na co zasłużyłem.
Zamiast naprawić to, co spieprzyłem tylko pogorszyłem sprawę. Jeszcze się
rozchoruje albo... Jestem skończonym sukinsynem. Doprowadziłem ją do takiego stanu,
że...O Boże! Daria wtedy też powiedziała ,że mnie nienawidzi ,a
potem już nie żyła. A
dziewczyna ,którą potraciłem? Ile bym dał aby okazało się ,że żyje. Nie wiem
czy kiedykolwiek się tego dowiem.
- Nie wierzę abyś
naprawdę tego pragnęła. Chcę tylko być nie chowała do mnie urazy i wybaczyła mi
. O to jedno cię proszę. Pomyliłem się . Nawet bardzo. Nie jesteś taka jak myślałem-
dotarły do niej jego słowa.
- Nie obchodzi mnie co
o mnie myślisz. Już nie. Nienawidzę cię ! – wrzasnęła walcząc z napływającymi do
oczu łzami.
Milczał przez długi czas przetrawiając jej
słowa. W niej szalały emocje ,których nie potrafiła uciszyć. Z jednej strony
nienawidziła go ,że tak ją potraktował ,a z drugiej liczyła ,że w końcu coś
zrozumie i się zmieni. Zbliżył się do
niej i chwycił jej dłoń.
- Dzięki tobie wiem ,że nie chcę być
taki jaki byłem- wyznał cicho nie odrywając od niej wzroku.
Wyrwała dłoń z jego uścisku i cofnęła
się o krok
-
Mówiłam ci ,abyś mnie nie dotykał!- warknęła zaciskając usta w wąską linię i
stanęła w bojowej pozycji taksując go wzrokiem. Ta rozmowa wydawała jej się
kompletnie bez sensu. Złość jej jeszcze nie przeszła.
- Ula . . .
Idź już ,bo pleciesz bzdury ,a ja nie mam
ochoty tego słuchać. Poza tym jednego dnia przepraszasz, a drugiego robisz to
samo albo gorsze rzeczy- mówiła poirytowana chcąc zamknąć mu przed nosem drzwi
,ale przytrzymał je i wszedł bez
pozwolenia do środka. Zabrała od niego kwiaty i miała je wrzucił do kosza. Coś ją jednak
powstrzymało. Ich intensywnie niebieski
kolor. W ostatnim czasie dostała białe , herbaciane ,różowe i żółte. Nie
dostała czerwonych. Za to niebieskie zaskoczyły ją . Rozejrzał się po czystym i urządzonym w
ciepłych kolorach mieszkaniu.
- Okay. Przejrzałaś mnie ,ale tym razem
jest inaczej- odezwał się cicho zajmując miejsce na kanapie w salonie. Czarną skórzaną kurtkę położył na oparciu kanapy.
- Wyjdziesz sam czy mam cię wyrzucić?
- Aż tak mnie nie lubisz? Widzę ,że
kwiaty nie wylądują w koszu - próbował zażartować
- Jesteś głupi- rzuciła nie podnosząc
na niego wzroku i nalewając wody do wazonu i postawiła bukiet w salonie na
stole.
- Już to gdzieś słyszałem. Chyba od
twojej siostry .
- Tak? A kiedy?- nie umiała ukryć zdziwienia i zajęła miejsce na kanapie
zachowując dystans. W krótkich szortach i białej bluzce mógł dostrzec ,że ma
całkiem dobrą figurę. Bez makijażu i w
tym niecodziennym stroju wyglądała tak naturalnie.
- W szpitalu. Wiesz po tym pożarze- wyjaśnił widząc jej
zainteresowanie. Posłał jej smutny uśmiech.
Nie wiedziała co powiedzieć. Beatka bez
powodu nie odzywała się tak do
dorosłych.
- Powinieneś już idź. Zaraz wstanie
Betti i . ..
- A gdzie reszta rodziny? W pracy ?-
dopytywał nie spuszczając z niej wzroku.
- Wyjechali . Do Słowacji ponoć to taka
ich coroczna tradycja. Na Boże Narodzenie wyjeżdżają i dobrze się bawią na
stoku narciarskim- wyjaśniła spuszczając wzrok czując się zawstydzona pod
wpływem jego przenikliwego spojrzenia. W jego szarych tęczówkach dostrzegła
cień zainteresowania i coś czego nie potrafiła nazwać.
- A ty nie chciałaś z nimi jechać?
- Nie. Łagodnie mówiąc Monika za mną
nie przepada. Krytykuję mnie na każdym kroku. Niszczy moje szkice i nie pozwala
zbliżać się do kuchenki ani piekarnika. Uwielbiam przyrządzać desery i piec.
W dalszej konwersacji przeszkodził
głośny dźwięk komórki dochodzący z sypialni. Podniósł się z kanapy i opuścił jej
mieszkanie.
********
Odkąd rozmawiał z Ulą minęły dwa miesiące Wysłał jej kwiaty z przeprosinami. Chciał
porozmawiać z nią w cztery oczy. Okazało się to jednak niemożliwe. Jej kuzynka powtarzała ciągle, że jej nie ma.
Cudem udało mu się zdobyć jej numer telefonu. Nie zadzwonił do niej. Napisał
sms’a z prośbą o spotkania. Czekał na odpowiedź, której się nie doczekał.
Koszmary prześladowały go, co noc. Nie pojmował ich sensu. Wierzył, że rozmowa
z Ulą pozwoli mu to odkryć. Nieznana siła pchała go w jej kierunku. Od tej
deszczowej nocy nie było dnia aby o niej nie myślał. Wspominał wizytę w jej
mieszkaniu i ich rozmowę.
**********
- Kurwa! – warknął,
gdy niespodziewanie samochód przed nim zahamował, a on w ostatniej chwili
wcisnął hamulec. Przetarł nerwowo czoło i gdy zapaliło się zielone światło
ruszył z piskiem opon. Szatynka stała na
przystanku ściskając w dłoni bawełniane rękawiczki. Porywisty wiatr rozwiewał
jej ciemne włosy na różne strony. Znowu nie założyła czapki. Płaszcz nie
chronił ją przed przenikającym chłodem.
Ulice miasta spływały deszczem. Od kilku dni nieustannie padało. Większość wyczekiwało śniegu. Zwłaszcza
dzieci marzyły o białych płatkach spadających z nieba. Brunet niespodziewanie zauważył znajomą
postać. Przejechał obok przystanku wbijając w powietrze całą wodę ze sporej
kałuży. Zatrzymał się parę metrów dalej
i wysiadł. Co za idiota!- Krzyknęła w myślach. Otrzepała wodę z
płaszcza. Na kasztanowych włosach osiadły krople wody ,a grzywka przykleiła się
do czoła. Zdjęła okulary aby je przetrzeć.
- Ulka!- Niemal
krzyknął, gdy ją zauważył. Nie rozumiała jego reakcji. Wyjęła z torebki
chusteczki i wytarła szkła w okularach.
Przez moment zatonął w czystym, niczym niezmąconym błękicie tęczówek.
Uśmiechnęła się krzywo. Nie była zadowolona ,że go widzi i ochlapał ją wodą.
- Śledzisz mnie?-
spytała poirytowana i spuściła wzrok udając ,że ludzie na ulicy wydają się jej
bardzo interesujący.
- Nie- zaprotestował i
zrobił krok w jej stronę. Instynktownie cofnęła się zachowując dystans.
-, Czego chcesz?-
zapytała ostro i spojrzała mu odważnie w oczy.
Zapadła niezręczna
cisza.
- Zaprosić cię na kawę
i ciasto – odezwał się przerywając ciszę i uśmiechając się szeroko. Na jej twarzy odmalowało się zdziwienie.
Te sny sprawiają, że rozdział staje się mroczny i bardzo tajemniczy, bo wciąż nie wyjaśniasz o co właściwie w nich chodzi. Tą potrąconą przez Marka dziewczyną dałaś mi do myślenia. Czyżby to Ulę potrącił i po prostu jej nie pamięta?
OdpowiedzUsuńCzuję mały niedosyt rozmowy jaka odbyła się w mieszkaniu kuzynki Uli. Przerwałaś ją nagle dzwonkiem telefonu i trochę to dziwne, że Dobrzański wyszedł z mieszkania niczego w zasadzie nie uzyskawszy, bo tak naprawdę ta rozmowa nie dotyczyła sprawy, w której przyszedł.
No i wreszcie ostatnia scena. Czy Marek naprawdę musi zachowywać się jak głupi szczeniak? Dostrzega Ulę stojącą na przystanku i celowo naciska gaz, by wjechać w kałużę i oblać ją wodą? Przecież to zachowanie debila.
Rozdział jak zwykle bardzo dobry, ale błędów sporo.
Pozdrawiam. :)
Marek to jest kompletny idiota. o czym Ula miała okazję się nieraz przekonać. Na razie wątek snów pominęłam skupiając się na czym innym. A rozmowa ...gdyby inaczej zaczął...A dodatkowo jestem trochę zła ,bo nie dodawałam tekstu bez korekty ,a tu błędy.Dzięki za wpis. Pozdrawiam <3
UsuńJustyś, po prostu prześledź uważnie tekst jeszcze raz a na pewno wyłapiesz błędy. Mnie się nie bardzo chce ich wypisywać.
UsuńJak tak dalej pójdzie to cały dekalog Marek zaliczy. Coraz więcej ma na sumieniu. Nie wiem czy on kiedyś je oczyści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Marek ma całkiem sporo na sumieniu. jednak dziewczynę ,którą potrącił żyje. Nie jest mordercą. Tyle mogę zdradzić.Nie zawsze wszystko można naprawić. Dziękuję za wpis. Pozdrawiam )
UsuńNiewiele wyjaśniasz w tych snach, ale dzięki temu chce się czytać to opowiadanie. Coraz więcej grzechów u Marka i tak myślę czy da radę odkupić wszystkie winy. Dobrze, że Ulka jest twarda i nie daje się nabrać na piękne oczka. Ma rację, że samo przepraszam to za mało. Czekam na cd, może już kolejna część coś więcej wyjaśni, pozdrawiam :-) M
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc to prawie wcale nie wyjaśniłam o co chodzi ze snami ,ale to też będzie. Ulka nie może znieść już zachowania Marka.W następnej wyjaśni się kogo potrącił Dobrzański.Wyrzuty sumienia tak szybko nie pozwolą mu zapomnieć złego. Dziękuję za wpis. Pozdrawiam :)
Usuń