Strona Główna

piątek, 22 kwietnia 2016

,, Oznaki życia'' 18

Bardzo dziękuję za 100 tys. wyświetleń .

, Oznaki życia’’
Rozdział 18
,,Przyleciały moje myśli
i drżą
pewnie chciałyby się przyśnić
zawładnąć mną.
A ja wcale nie chcę zasnąć
bo wiem, że za chwilę będzie jasno
i zmieni się…’’

- Proponujesz mi kawę po tym jak mnie oblałeś wodą? – Nie umiała ukryć zdumienia , ale na jej twarzy malowała się również złość.
- No chyba nie zamierzasz dalej tu moknąć? Zwłaszcza ,że na następny autobus będziesz musiała poczekać ,bo twój właśnie odjeżdża.
- Ty ośle! Zrobiłeś to specjalnie . Zachowujesz się jak upośledzony umysłowo
- Nie jestem upośledzony!- Krzyknął posyłając jej gniewne spojrzenie.   Nie wystraszyła się. Nagle ogarnęła ją jeszcze większa frustracja.  Chciała, aby wsiadł do tego cholernego auta i zostawił ją w spokoju.
- Nie zrobiłeś nic aby przekonać mnie ,że jest inaczej. Ciągle robisz z siebie idiotę ,a ja naprawdę nie mam ochoty tego oglądać ani znosić.  Chcesz naprawdę taki być? Zastanów się. Takim zachowaniem nic nie osiągniesz ,a jedynie zniechęcisz i zrazisz do siebie osoby ,które chcą być obecne w twoim życiu-mówiła patrząc mu w oczy . Stał w bezruchu analizując jej słowa i zastanawiając się nad ich sensem. Musiał przyznać jej rację. Faktycznie zachowywał się jak szczeniak ,który ma pstro w głowie.
- Przepraszam. To dlatego ,że ostatnio prawie nie sypiam ,a jak śpię to z reguły mam koszmary i budzę się z krzykiem. Najgorsze we wszystkim jest to ,że poprzedniej nocy  . . .
- To nie tłumaczy twojego zachowania. Zachowujesz się jak palant od dawna. Pamiętasz ten dzień w ,którym przyszedłeś do mojego mieszkania przed pożarem i nazwałeś kopciuchem?
- To było dawno.
- Owszem- przyznała i zastanawiała się jak go spławić ,ale w głowie miała kompletną pustkę ,a autobus dopiero za około godzinę.
- Ula . .. Jeśli nadal będziemy tu stać to zamarzniemy albo rozchorujmy się
- To jedź- oparła beznamiętnie pocierając zmarznięte dłonie.  Złapał ją niespodziewanie za ramię i zaczął prowadzić w stronę samochodu.
- Puść! To boli !- jęknęła i obrzuciła go przelotnym pełnym wyrzutu spojrzeniem. Otworzył jej szarmancko drzwi i obszedł dookoła Lexusa i zajął miejsce za kierownicą. Skrzyżowała ręce na piersiach. i nic nie mówiła. Patrzyła w nieokreślony punkt przed sobą. Zablokował drzwi uniemożliwiając jej drogę ucieczki i ruszył.
- Marek! Zwolnij!- w jej głosie można było wyczuć panikę.
- Wreszcie się odezwałaś.
-Zatrzymaj się ! Chcesz mnie zabić?
- Ja już zabiłem – rzucił niby od niechcenia. Bał się spojrzeć w jej oczy i to co może w nich zobaczyć. Jedyne co mu przychodziło do głowy to nienawiść.
- Co?!- wrzasnęła ,a serce podeszło jej do gardła. Z trudem oddychała.
- Jechałem polną drogą niedaleko lasu. Byłem wtedy wkurzony ,bo pokłóciłem się z Kaliną. Rozstaliśmy się. To było trzy lata temu. Niespodziewanie zahamowałem. Nie zauważyłem jej. Gdy wysiadłem z auta leżała na ziemi. Nie przytomna na jej włosach była krew. Uciekłem. Tchórzyłem. Nigdy nie darowałem sobie ,że   . . .- uciął nagle i spojrzał w przerażone oczy Uli. Zatrzymał gwałtownie samochód na poboczu. Po jej policzkach spływały łzy. Ukryła twarz w dłoniach. Kierowany impulsem przytulił ją do siebie. Próbowała się wyrwać ,ale był silniejszy. Odsunął się od niej i wtedy dzień z wypadku stanął mu przed oczami.
- Marek – wydukała oddychając ciężko. Próbowała się uspokoić. Dotarło do niej co tak naprawdę stało się trzy lata temu. W swoim życiu miała dwa wypadki. Jeden gdy wracała z przyjaciółmi i tylko ona przeżyła ,a drugi gdy uciekła z urodzin koleżanki ,bo wszyscy wyśmiewali się z jej wyglądu. Była roztrzęsiona. Zgubiła się , a potem zauważyła światła samochodu i ciemność.  Obserwował ją i patrząc na jej zrozpaczone oczy poczuł ból w sercu. Czuł się winny ,że nie pomógł tej dziewczynie . Nie wezwał pomocy. Może dziś by żyła . Jestem mordercą.  Przeczesał nerwowo włosy.
- Trzy lata . . .temu . . .miałam wypadek ktoś mnie potrącił. Niedaleko lasu ,a kierowca zwiał. Nie było świadków. Nie wiem jak znalazłam się w szpitalu ,bo nikt nie chciał mi tego zdradzić. Byłam w śpiące przez dwa miesiące  - wydusiła  z siebie i w końcu na niego spojrzała . Przetrawiał jej słowa ,a na jego twarzy malowało się niedowierzanie.
- O Boże! To . . .ale . . .- jąkał się nie potrafiąc dobrać słów.  Odwrócił wzrok nie mógł patrzeć na ból i rozpacz w jej oczach.  Spuściła głowę.
- Nie zbliżaj się do mnie więcej! Jesteś podłą kanalią .  Zniknij z mojego życia . Życzę ci abyś cierpiał długo i boleśnie za krzywdy ,które wyrządziłeś- syknęła przez zaciśnięte zęby . Nie wierzył jej.  Serce boleśnie ją zakuło gdy wypowiadała te słowa ,ale starała się nie dopuszczać do siebie żadnych uczuć oprócz nienawiści. Każdego ranka gdy jej się śnił powtarzała sobie ,że go nienawidzi. Przypominała sobie tylko złe wspomnienia.
- Wtedy byłem w szoku. Nie wiedziałem co zrobić. Żałuję ,że postąpiłem tak ,a nie inaczej.  Wiem ,że nigdy mi tego nie wybaczysz. To co zrobiłem  . . .Powinienem   skończyć ze sobą aby nikogo już nie krzywdzić. Nie chciałem nikogo zabić ! To był wypadek. Rozumiesz ? W-y –p-a –d-e-k – przeliterował  zdesperowany. Odetchnął   z ulgą ,że potrącona przez niego osoba żyje, ale czuł również ,że brak mu tchu po tym jak odkrył ,że to Ula.
- Odwieź mnie do domu. Źle się czuję  - powiedziała cicho patrząc w boczną szybę.
- Dobrze- opowiedział niechętnie i przekręcił kluczyk w stacyjce . Zanim to jednak zrobił spojrzał na nią ukradkiem i dostrzegł jej mocno zaróżowione policzki i drobne kropelki na czole. Ona ma gorączkę- przemknęło mu przez myśl.  Aby się upewnić niepewnie dotknął jej czoła. Wzdrygnęła się jakby brzydziła się jego dotyku. Skrzywiła się ,a jej oczy błyszczały dziwnym blaskiem. Po chwili zamknęła powieki .
                                                             *******
Po zawiezieniu szatynki do szpitala z wysoką gorączką i nie zważając na późną porę udał się do przyjaciela.
 Jechał dość wolno odtwarzając w pamięci na nowo całą rozmowę z Ulą.  To niedorzeczne ,że Ula jest tą dziewczyną ,która omal nie zabiłem. Dlaczego nie potrafię przypomnieć sobie jej twarzy?  Gdy ją dziś przytulił poczuł się jeszcze bardziej winny ,że tak ją skrzywdził. Grzechy młodości nie dały o sobie zapomnieć nawet w snach. Sam już nie wiedział co robić. Powoli wpadał w obłęd.  Każdy dzień stawał się dla niego męką.
- Marek stało się coś?- spytał Seba widząc przyjaciela o tak późnej porze w drzwiach. W dodatku nie widział jeszcze nigdy go tak przybitego.
- Chciałbym pogadać. Wpuścisz mnie?
- Wchodź- powiedział blondyn otwierając szerzej drzwi. Dobrzański udał się za przyjacielem do kuchni i usiadł na barowym stołku.
- Napijesz się czegoś?
- Nie mogę – odparł ,a widząc zaskoczone spojrzenie blondyna  - prowadzę – dodał.
- Okay. W takim razie mów, o czym chciałeś rozmawiać- zaciekawił się mężczyzna przyglądając się brunetowi ,który westchnął ciężko i zaczął mówić.
- O mojej przeszłości i nowych faktach. Tego, czego dowiedziałem się dzisiejszego dnia.
- A czego się dowiedziałeś?- Zapytał zaskoczony Olszański zajmując miejsce po drugiej stronie kuchennego blatu.
- Pamiętasz jak ci mówiłem ,że nikt nie może dowiedzieć się o tym wypadku ,który zdarzył się ponad trzy lata temu?
Blondyn kiwnął głową ,ale nie bardzo wiedział, do czego zmierza Dobrzański.  Nie pytał ,a ten dalej kontynuował.
- Dziewczyną ,którą wtedy potrąciłem żyje i jest całkiem niedaleko – wyjaśnił pospiesznie .
- Czy ona wie ,że to ty spowodowałeś ten wypadek? Skąd wiesz ,że ona żyje?- Olszański nie umiał ukryć zdziwienia i z uwagą przyglądał się przyjacielowi.
- To Ula – szepnął Marek 
- Ta Ula? Przyjaciółka Maćka tą ,którą wyniosłeś z płomieni ?- zapytał z niedowierzaniem Seba
- Tak – potwierdził brunet i spojrzał na zegar wiszący na ścianie.
Siedzieli prawie do północy. Dobrzański opowiadał przyjacielowi o dręczących go wyrzutach sumienia ,snach prześladujących go. Olszański był w wyraźnym szoku. Nie spodziewał się tego po nim. W ogóle się nie spodziewał.  Wiedział tylko o sprawie z Darią  odnośnie zerwania ,aborcji i o jej samobójstwie.  Znał historię narzeczeństwa z Kaliną i ich zerwaniu ,ale o wypadku nie miał pojęcia ani o koszmarach sennych. Chociaż dawno zauważył ,że z Markiem dzieję się coś niedobrego. Był nerwowy i sporo schudł ,a jego cienie pod oczami mówiliby ,że słabo sypia lub choruje. Gdy chciał z nim porozmawiać zbywał go i mówił ,że nic mu nie jest. Więc tym bardziej był zaskoczony jego nocną wizytą. Na szczęście Viola pojechała do rodziców i nie musiał się martwić ,że coś usłyszy i powie innym. Jego żona niestety nie potrafiła dochować sekretów.
- Ulka mi nigdy tego nie wybaczy. Zraniłem ją . Ba! Prawie zabiłem- odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
- A tobie na niej zależy?
- Nie wiem - w jego głosie pobrzmiewał smutek.

- Marek ! jeśli ci na niej zależy to musisz ją najpierw przekonać do siebie. Pokazać się z lepszej strony.

- Tylko jak?Pokazałem się już z najgorszej 

- Nie bądź idiotą! Rusz głową od tego ją masz. Chyba ,że ci mózg całkiem wyparował. 
- Seba!
- Porozmawiaj z nią na spokojnie. Bądź wobec niej szczery. Pokaż ,że ci zależy. Zaproś ją gdzieś.  Pomyśl co ona lubi. Powiedz jej co czujesz- mówił spokojnie .
- Teraz to bredzisz. Ja nic do niej nie czuję. Mam tylko wyrzuty sumienia ,że zraniłem ją i ciągle zachowuję się wobec niej jak palant.  Przeze mnie wylądowała teraz w szpitalu z wysoką gorączką. Mam nadzieję ,że nic jej nie będzie ,bo sobie nie daruję jak jej coś . . .
- Może ty ją kochasz- Wtrącił Sebastian
- Pójdę już – oznajmił i szybko wyszedł nim przyjaciel zdążył cokolwiek powiedzieć. 
                                          *******

Mężczyzna podniósł głowę do góry i spojrzał w niebo. Czarne chmury zasłoniły nieskazitelny błękit ,a gałęzie poruszyły się gwałtownie pod wpływem silnego wiatru. Zapadł mrok i martwa cisza. Brunet z lękiem ,który zrodził się w jego sercu szedł przed siebie. Nie oglądając się do tyłu. Usłyszał głośny huk pioruna. Burza była niedaleko. Z nieba spadały grube krople deszczu prosto na jego hebanowe włosy. Dotarł na cmentarz. Zatrzymał się przed czarnym nagrobkiem na ,którym leżała biała róża. Przeczytał napis i zakrył usta dłonią aby stłumić krzyk. Jego serce przeszywał  rozdzierający ból, który można porównać do łamanych kości.  Oczami wyobraźni widział jak leży bezwładny w środku lasu ,a kruki wydzióbują jego wnętrzności. Upadł na kolana powtarzając ,że to niemożliwe. Płakał . Pierwszy raz czuł ,że coś stracił. Coś najważniejszego ,a raczej kogoś. Czarny kruk usiadł na nagrobku i zaczął głośno krakać. Wokół pojawiła się mgła. Podniósł się otrzepując czarne spodnie i poprawiając czarną koszulę. Gęsta mgła sięgała mu do kolan. Z niej wyłoniła się postać. Zrzuciła z siebie płaszcz z kapturem i potrząsnęła głową. Ciemne włosy opadły falami na jej nagie ramiona. Miała na sobie czarną letnią sukienkę .  Podeszła do niego żwawym krokiem i spojrzała głęboko w oczy. Kruk ucichł i poderwał się do lotu. Liście na drzewach zaszeleściły. Nie wrócił wcześniej uwagi na porę roku. Ewidentnie była późna jesień.
- Ula –wymówił jej imię bezgłośnie . Poruszał wargami ,ale z jego krtani nie wydobył się jakikolwiek dźwięk. Chwyciła bez słowa jego dłoń i między drzewami pokazała mu przejście.
- Ratuj siebie i swoje życie dopóki czas. Niedługo będzie znacznie gorzej.  Przyjdzie niepewność ,strach i ból . Nie  powinieneś być wtedy sam. Samotność jeszcze bardziej będzie cię zabijała i odbierała nadzieję . Przełknął głośno ślinę czując jak jego ciało ogarnia chłód.
- Co takiego się stanie?- spytał drącym głosem czując rosnącą gulę w jego gardle. W jej błękitnych oczach pojawiły się łzy.
- Wkrótce się dowiesz -  wyszeptała tajemniczo  i ich  połączyła ich wargi w delikatny pocałunek. Wzdrygnął się ,bo jej usta były wręcz lodowate i lekko sinawe. Na jej szyi dostrzegł naszyjnik z skrzydłem anioła.
- Ula!- krzyknął gdy zaczęła się oddalać. Nim zniknęła w obłoku mgły odwróciła się w jego stronę i powiedziała eterycznym głosem .
- Jeszcze się spotkamy ukochany
Stał jak skamieniały. Słowa docierały do niego z opóźnieniem.
Ukochany?- powtórzył ze zdziwieniem i próbował przypomnieć sobie właściwie jak dotarł w to miejsce. Rozejrzał się wokoło.  Pod jego nogami leżała biała róża z drobnymi plamami krwi. Podniósł ją i usłyszał przerażającą mrożącą krew w żyłach melodię. Niespodziewanie nastała cisza ,a on stracił przytomność.
Obudził się zlany potem i z dziwnym niepokojem. Wypił duszkiem wodę ze szklanki ,która stała na szafce nocnej.  Zimna przezroczysta ciecz nie złagodziła suchości w gardle.  Dopiero po wypiciu małej butelki wody mineralnej wyjętej z lodówki udało się mu ugasić pragnienie.  Jak długo będą mnie dręczyć te chore sny?                                  
Dobrzański czuł się potwornie. Co noc dręczyły go horrory. To już nie były koszmary. Jego oczy również straciły blask. Patrzył w lustro i zamiast siebie widział obcą twarz. Brzydził się siebie. Nie odwiedził Uli w szpitalu. Bał się ,że jeszcze bardziej go znienawidziła. Jednak czuł ,że musi się z nią zobaczyć. Porozmawiać i prosić aby mu wybaczyła. Sam już nie wiedział dlaczego zależy mu aby ona przekonała się do niego. Fragmenty ich rozmów nadal miał w pamięci. Nie widział jej ponad miesiąc . Dokładnie pięć tygodni odkąd zawiózł ją do szpitala z wysoką gorączką. Włożył swoją ulubioną niebieska koszulę . Zawiązał krawat i z czarną marynarką w dłoni wsiadł do samochodu. Mimo kwietniowego słońca powietrze było chłodne. Nie wierzył w sny ani wiadomości w nich przekazywane.
                                       *******
Gdy wbiegł do firmy okazało się ,że winda jest nieczynna. Znowu awaria? Była w zeszłym miesiącu.  Wziął pocztę od recepcjonistki. Bez słowa minął Aleksa i zmierzał w kierunku sekretariatu ,ale zatrzymał go dźwięk znajomego głosu.  Szymczyk pochłonięty rozmową z Cieplak nie zauważył stojącego nieopodal prezesa ,który przysłuchiwał się ich konwersacji z zaciśniętymi ustami. Maciek opowiadał Uli o Pshemko i jego histeriach ,pracy w FD ,a potem zeszli na luźniejsze tematy i wspominali lata szkolne . Poznali się gdy jako mała dziewczynka przyjechała do dziadków do Rysiowa. Od tamtej pory spędzała u nich weekendy i wakacje. Z rodziną mieszkała w Warszawie ,ale ta odległość nie zniszczyła ich przyjaźni. Do liceum chodzili razem ,bo Maciek chciał koniecznie uczyć się w Warszawie. Poznał na wakacjach dziewczynę ,która  pochodziła ze stolicy. To była jego pierwsza miłość. Niestety złamała mu serce umawiając się ze starszym chłopakiem.  Maciek i Ula razem studiowali ,a po śmierci taty zamieszkała  z mamą i siostrą w Rysiowie.  Ula siedziała na  krześle  i śmiała się. Miała na sobie kremowe spodnie i czerwona bluzkę. 

- Cześć Maciek – odezwał się w końcu Dobrzański.
- Ulka wpadła na chwilkę ,ale już wychodzi – odparł szybko Szymczyk gdy ten lustrował jego przyjaciółkę od góry do dołu.
- Właśnie miałam już iść- pochwyciła słowa szatyna i  ruszyła w stronę korytarza.
- Ula! Zaczekaj!- krzyknął za nią brunet . Zatrzymała się chociaż nie uważała abym mieli o czym rozmawiać.
- Powiedziałam ci wszystko co miałam  do powiedzenia – rzuciła ostro  gdy złapał ją za łokieć i prowadził w stronę schodów.
-Ale ja nie. Przejdziemy się ,a może pójdziemy do tej knajpki ,która znajduję się niedaleko? Zjemy coś i porozmawiamy na spokojnie?- zapytał puszczając jej rękę. Patrzyła na swoje buty po czym spojrzała mu oczy.
-Niech ci będzie- mruknęła i opuścili siedzibę firmy.



8 komentarzy:

  1. Justyna

    Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak Twoje pisanie działa na wyobraźnię czytelnika. Masz ją tak niesamowicie bogatą, że czytając kolejne rozdziały przechodzi człowieka dreszcz. Opowiadanie wciąga, drażni i niepokoi. W poprzednim komentarzu napisałam, a raczej zapytałam, czy to nie Ula jest tą potrąconą przez Marka dziewczyną i dzisiaj otrzymałam odpowiedź. Czułam przez skórę, że to właśnie ona. Ten wypadek w jakiś tajemniczy sposób połączył ich nie tylko fizycznie, bo jednak mają ze sobą kontakt, spotykają się, ale i mentalnie. Oboje każdej nocy śnią dziwaczne sytuacje, zupełnie oderwane od rzeczywistości i dręczące w ciągu dnia, bo niewiele z tego pojmują. W jakiś sposób te sny ich niszczą, zabierają spokój i pewność siebie. Ten dzisiejszy zwiastuje nowe kłopoty u Marka, daje ostrzeżenie, że jeśli czegoś nie zrobi, to będzie gorzej. Marek ewidentnie chce spróbować coś zmienić w relacjach z Ulą pewnie z nadzieją, że sny ustaną. Ciekawa jestem, czy rzeczywiście tak będzie.
    Mogę powiedzieć jedno, że to opowiadanie jest wyjątkowe, gdybyś jeszcze popracowała nad poprawnością zapisu to mogłabym powiedzieć, że to Twoje najlepsze jak do tej pory.
    Jest sporo błędów i aż żal, że przez nie Twoja praca tak wiele traci. Za każdym razem koniecznie musisz przysiąść nad tekstem i dokładnie go przeanalizować słowo po słowie. Zastanowić się, czy wszystkie zdania są sensowne. Znalazłam jedno takie, chociaż jest ich kilka. Wygląda tak, jakbyś nie dopisała myśli i poszła z akcją dalej.

    "Po zawiezieniu szatynki do szpitala ,bo dostała wysoką gorączkę i zaczęła Udał się do najlepszego przyjaciela nie zważając na późną porę".

    Musisz koniecznie przyłożyć się do tego, bo jeśli nie będziesz od siebie wymagać, te wszystkie cuda wychodzące spod Twoich palców bardzo obniżą poziom. Ja tego nie chcę, bo podoba mi się to co czytam, choć błędy łykam z dużym trudem. Pomyśl nad tym.
    Dzisiaj dostarczyłaś mi mnóstwo emocji i za to Ci dziękuję.
    Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam pojęcia ,że moje opowiadanie działa aż tak na wyobraźnie czytelnika ,ale mnie to cieszy. Bałam się ,że pisanie o czymś innym może się nie spodobać.O snach Uli teraz nie wspomniałam ,bo ona nikomu o nich nie opowiada.
      To prawda Marek chce coś zmienić w relacjach z Ulą . Ma też nadzieję ,że koszmary ustaną ,bo wykańczają go . To opowiadanie z pewnością różni się od poprzedniego . Jest zdecydowanie inne .Rozdział został trochę skrócony przez co niektóre zdania straciły sens. Mogę zdradzić ,że Marek i Ula będą mieli ze sobą kontakt .
      Bardzo dziękuję za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Fakt niektóre zdania są nieskładne i ciężko się czyta.
    Po zawiezieniu szatynki do szpitala ,bo dostała wysoką gorączkę . Udał się do najlepszego przyjaciela nie zważając na późną porę.
    Znacznie lepiej by brzmiało:
    Po zawiezieniu szatynki do szpitala z wysoką gorączką i nie zważając na późną porę udał się do przyjaciela. Tak znacznie lepiej brzmi. Małgosia ma rację błędy obniżają poziom. Eliza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym zdaniu było jeszcze kilka zdań ,które wycięłam i powstał w ten sposób chaos.Dzięki za wpis.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Uwielbiam momenty, w którym coś się dzieję i dzięki temu głowni bohaterowie jeszcze bardziej się do siebie przyciągają. Niech te koszmary ustaną. Nie lubię koszmarów. Mam się bać? :D
    Przepraszam, że tak krótko, ale czas mnie trochę goni. Oczywiście rozdział przeczytany ;)
    Pozdrawiam.
    http://ulaimarek69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed bohaterami jeszcze wiele smutków i radości. Nie Ty masz bać się koszmarów.;)Dziękuję za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Nie ma zapowiedzi na pasku obok. Czy to znaczy, ze żegnasz się z pisaniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żegnam. Po ,Oż' pojawi się zapowiedź kolejnego opowiadania.Pozdrawiam:)

      Usuń