Strona Główna

niedziela, 26 czerwca 2016

,, Oznaki życia'' 24

 Wstawiam dziś ,bo nie wiem czy jutro znajdę czas. Tak więc zapraszam na kolejną część.
Opowiadanie zawiera scenę dla dorosłych. 
,, Oznaki życia’’
Rozdział 24

,, Nie wystarczy pokochać ,trzeba jeszcze umieć wziąć  tę miłość w ręce i przenieść ją przez życie. „” K.I. Gałczyński
Z pasją oddawała pocałunki gdy jego dłonie wsunęły się pod sukienkę. W sekundę oprzytomniała odpychając go od siebie. Spojrzał na nią  zdezorientowany. Zbliżył się do niej ponownie ,ale odwróciła głowę.
- Zrobiłem coś. .. nie tak?- zająknął się wpatrując się w jej twarz.
- Nie  . . .znaczy …ja . . .- plątała się nie potrafiąc złożyć składnego zdania.- Dla mnie to za szybko- wyrzuciła w końcu z siebie.
- Rozumiem – odparł pokiwał głową ,ale zauważyła ,że nie to chciał powiedzieć.
- Przepraszam – szepnęła cicho
- Zamówmy coś do jedzenia. Na co masz ochotę?- zmienił nagle temat wyciągając z kieszeni spodni komórkę.
- Może na sałatkę z kurczakiem ,bo jak wiesz . . .
- Wiem ,że nie możesz sushi- wszedł jej w słowo.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością. Zapamiętał ,że jest uczulona na ryby.
Brunet odebrał zamówienie i usiedli na kanapie . Milczeli jakby bali się poruszyć jakikolwiek temat.  Cisza się pogłębiała ,a atmosfera między nimi zgęstniała. Niepewnie zerknęła na zamyślonego Marka. Dlaczego nie może być jak przedtem? Jak mam mu powiedzieć ,że nie jestem jeszcze gotowa i boję się? On miał tyle dziewczyn , a mi zupełnie brak doświadczenia  . . . Sięgnęła po kieliszek wina stojącego na stoliku. Stuknęli się szkłem ,a kącik jego ust lekko uniósł się do góry.
- Za nas
- Za nas- powtórzyła za nim i upiła łyk wina.
                               *****

Ula przebudziła się pierwsza i przeciągnęła się niechcący uderzyła Marka w twarz.
- Ała!- mruknął pocierając bolący policzek. Odwrócił się w jej stronę. Zaśmiała się cicho podnosząc się na łokciu.
- Zasnęliśmy?- spytała na jej ustach błądził delikatny uśmiech.
- Uhm- przytaknął podnosząc się z łóżka.
- Ale . . .- przerwała analizując wczorajszą noc.
- Oglądaliśmy film. Zasnęłaś na kanapie więc cię tu przyniosłem  ,a potem położyłem się obok więc chyba zasnąłem- wyjaśnił zauważając ,że odetchnęła z ulgą.
- Nie zrobiłbym nic bez twojej zgody – zapewnił utrzymując z nią kontakt wzrokowy. – Poza tym jesteśmy ubrani- dodał i podszedł do niej. Pochylił się i złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
- Chyba powinnam już pójść- rzuciła odsuwając się od niego
- Nie ! Poczekaj !- spojrzał jej w oczy i dotknął policzka i musnął jej wargi.
- Monika znowu zrobi awanturę
- Nie obchodzi mnie twoja stuknięta kuzynka. Zależy mi na tobie i chcę abyś była szczęśliwa. - Mamy tylko mały problem- rzucił odsuwając się od niej .
- Tak? Jaki problem?- zainteresowała się unosząc brew.
Zauważyła sukienkę przewieszoną na oparciu krzesła i założyła ją. Szkoda ,że nie mam czegoś na zmianę . Nie przewidziała tego ,że zostanie u niego na noc. Przy nim czuła ,że nic jej nie grozi. Już nie bała się , ufała mu i kochała. Marek jest całym moim światem. Jego miłość nadaję sens mojemu życiu. Nie umiałabym bez niego żyć. Już nie . Nikt inny nie zajmie miejsca w mym sercu.
- W lodówce mam tylko światło – odezwał się brunet wytrącając ją tymczasem z letargu.
- Co?
- Mam pustą lodówkę- przyjrzał się jej uważnie. Nie był pewien czy w ogóle go słucha. Sprawiała wrażenie jakby znajdowała się w innym świecie. Nie wiem co ona ma w sobie ,że będąc przy niej czuję się inaczej. Nic nie muszę ukrywać ,bo ona pozna gdy kłamię. Jest w niej tyle miłości.
- A to wiem już dlaczego wyglądasz jak duch- zażartowała szatynka
-No wiesz ty co?!- udał oburzenie podchodząc do niej i łapiąc ją w pasie.
- Puść mnie!- pisnęła wyrywając się z jego ramion.
- Odwołaj to – szepnął jej do ucha przygryzając jej płatek. 
- Nigdy!- krzyknęła starając się uwolnić z jego objęć. Wzmocnił uścisk nie dając jej możliwości ucieczki.
 - Zołza- skomentował uśmiechając się ironicznie.
Ramiączko jej sukienki zsunęło się odsłaniając kawałek białego biustonosza. Zauważyła błysk w jego oczach.
- Głupek – dodała wciągając gwałtownie powietrze.
                              ******
W poniedziałek Olszański znowu musiał swoją córkę zostawić pod opieką Teściowej. Jego żona co prawda powoli przełamywała się w stosunku do małej ,ale nie odważyła się wziąć jej na ręce. Wczoraj raz podała jej mleko gdy Róża była w nosidełku. Nie przewinęła jej ani nie przebrała. Sam musiał się jeszcze wiele nauczyć o pielęgnacji niemowląt. Przeczytał kilka poradników ,ale nadal nie wiedział co by zrobił gdyby ona miała kolkę lub zakrztusiła się.
- A ty już w pracy?- zdziwił się Dobrzański zjawiając się w bufecie.
-No. A  ty wyglądasz jakbyś nie miał humoru
- Bo nie mam – burknął brunet
- Pokłóciliście się?- zainteresował Sebastian gdy jego przyjaciół zajął miejsce przy stoliku zamawiając kawę.
- Tak i nie – oparł enigmatycznie
- Możesz jaśniej? Nic z tego nie rozumiem. Skoro z Ulą ci układa ,a w pracy  też . Dodatkowo Pshemko szykuje nową kolekcje. To  w czym problem?
Rozmowę przerwali w momencie gdy do bufetu weszła Ula.  Dobrzański nie widział ją od wczorajszego wieczora gdy odwiózł ją do domu. Mimo to już za nią tęsknił . Uśmiechnęła się promiennie widząc swojego chłopaka. Na jej widok humor mu się od razu poprawił. Włosy miała rozpuszczone i opadały miękko falami na ramiona. W letniej sukience wyglądała tak dziewczęco i niewinnie.  Do tego nie założyła okularów . W weekend też ich nie miała.   Podszedł do niej i złożył na jej ustach krótki pocałunek nie zważając na to ,że inni dowiedzą się o ich związku.
- Tęskniłem – szepnął jej do ucha uwodzicielskim głosem. Przeszły jej ciarki po plecach.
- Widzieliśmy się wczoraj – odparła uśmiechając się nieśmiało.
Nie odpowiedział przyciągając ją do siebie  całując delikatnie.
                           ****
Ula pomału wdrążała się w obowiązki asystentki projektanta. Na stoliku leżało pełno porozrzucanych projektów. Większości brakowało dokończenia. Pshemko powiedział jej kilka najważniejszych rzeczy o których musi zawsze pamiętać.  Poznała Izę ,która przestawiła jej modelki i pozostałych pracowników. Poznała bufetową Elę . Mężatkę z dwójką dzieci. Alicję starą pannę i znającą firmę jak nikt inny.
 Ula udała się po czekoladę dla mistrza do bufetu. Tam natknęła się na Aleksa ,który taksował ją spojrzeniem od góry do dołu i wyszedł gdy podbiegł do niego jakiś mężczyzna.  
- Kto to?- spytała cicho Ula wskazując wzrokiem dwóch mężczyzn ,którzy opuścili właśnie bufet.
- Aleksander Febo i Adam Turek – wyjaśniła Ela . Pochyliła się w stronę dziewczyny i dodała szeptem:
- Uważaj na nich. Oni zawsze coś knują aby pogrążyć Marka . Pan Febo pragnął zostać prezesem ,ale mu się nie udało więc jest zły i mści się. Przede wszystkim też za to ,że Dobrzański dokuczał Paulinie gdy byli nastolatkami. Aleksowi nie podoba się jak ten traktuje jego siostrę. Albowiem ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym . Paulina miała wtedy trzynaście lat ,a jej brat siedemnaście. Dobrzańscy wzięli ich pod swój dach. 
- Pewnie Marek ci o tym opowiadał prawda?- spytała Alicja zwracając się do Uli. Dziewczyny odwróciły się zaskoczone ,bo nie widzieli jak weszła. Ela musiała wrócić do obowiązków  ponieważ zrobiła się spora kolejka.
Ula pokręciła głową  z dezaprobatą. Nie wspominał jej o Aleksie ani Paulinie.
Reszta dnia zleciała jej zaskakująco szybko. Pod firmą czekał już na nią brunet. Pocałował ją namiętnie zanurzając dłoń w jej włosach. Po czym zjedli coś na mieście i odwiózł ją do domu.
                                                    *****
Następny  weekend Cieplak i Dobrzański  spędzili wybierając się do kina i na pyszną kolację. W sobotę będąc z Ulą spotkał Matkę. Przestawił Ulę jako swoją dziewczyna. Na Helenie szatynka zrobiła dobre wrażenie . Miła ,skromna i mądra. Marek pochwalił się ,że skończyła ekonomię na SHG wraz z zarządzaniem i marketingiem . Zdradził ,że dziewczyna ma wielki talent do tworzenia szkiców i jest bardzo kreatywna. Dobrzańska wiedziała ,że jej syn zawsze wybierał inteligentne dziewczyny ,ale brakowało im czegoś. Goniły za karierą.  Poza tym były strasznie sztywne i zachowywały się jak księżniczki. Zwłaszcza Kalina ,która nie wyszła nigdzie bez makijażu i nieodpowiednim stroju. Wszystko musiało pasować ,a w domu liczył się dla niej porządek. Nie cierpiała hałasu. Jedna brudna filiżanka czy  gazeta rozłożona na stole poprawiła doprowadzić ją do wybuchu złości. Uwielbiała sterylne warunki ,bo w takich czuła się najlepiej. Helena więc nie zdziwiła się gdy jej syn wreszcie ją rzucił. Wiedziała ,że prędzej czy później tak się stanie.
Od czasu spotkaniu z ,,przyszłą teściową’’ minęło sześć dni. 
Wieczór spędzili wyjątkowo . Zabrał ją na nocny spacer nad Wisłą. Objęci obserwowali znikające słońce za horyzontem. Niebo zabarwiło się na różowo- czerwony kolor z domieszką pomarańczy i żółci. Widok był imponujący ,a mokry piasek chłodził ich bose stopy.  Wcześniej byli na zapiekankach . W milczeniu też odkrywali magię. Ula była bardzo ,bardzo szczęśliwa i nie chciała aby kiedykolwiek to się skończyło. Pokochała go całym sercem i z nim pragnęła kroczyć przez życie .
- Wiesz sam się sobie dziwię ,że stoję tu z tobą i czuję ,że mam wszystko. Chcę aby nic tego nie zepsuło . Nigdy nie sądziłem ,że się tak zakocham- przyznał całkiem szczerze.
Jej serce tłukło się jak szalone słysząc te słowa. Odsunęła się na kilka centymetrów spoglądając mu w oczy. Pocałował ją namiętnie wplątując dłoń w jej długie kasztanowe włosy. Zrobiło się późno więc postanowili wracać. Pojechali do jego mieszkania. Od przekroczenia progu nie mogli oderwać od siebie wzroku. Subtelny  pocałunek obudził w nich obojgu prawdziwy płomień.
                                                 + 18 
Przycisnął ją do ściany napierając na nią całym ciałem. Jego oczy płonęły z pożądania, a ona całkiem straciła głowę. Oburzona intensywnością pieszczot ukochanego nie potrafiła logicznie myśleć. Jej dłonie nieporadnie rozpinały  błękitną koszulę, która wylądowała gdzieś obok nich .Pozbył  ją sukienki. Materiał bezszelestnie  opadł na podłogę.  Ukazała mu się tylko w białej bieliźnie. Pod wpływem jego palącego wzroku. Spuściła  głowę  . 
- Spójrz na mnie- poprosił cicho. Nie zareagowała . Widząc jej niepewność i zawstydzenie o czym świadczyły dwa rumieńce na twarzy.  Ujął delikatnie jej podbródek w palce i spojrzał  w jej pociemniałe niebieskie tęczówki i wiedział, że ona również go pragnie.   Niepewnie położyła mu dłonie na nagim torsie nie odrywając spojrzenia od jego magnetyzujących oczu. Dostrzegła w nich miłość ,troskę i pożądanie.  Podjęła decyzję . Była gotowa na wszystko. Byle z nim.
- Jesteś pewna ,że . . .- wolał się upewnić.
- Tak- odpowiedziała nieco drżącym  z emocji głosem i sięgnęła do  jego ust . Pogłębił pocałunek chwytając ją za pośladki i przyciskając do siebie. Nieśmiałość tkwiąca w niej powoli wyparowywała. Odruchowo zarzuciła mu ręce na szyję i cicho jęknęła gdy językiem przejechał w miejscu za uchem.  Odsunął się na moment podnosząc ją . Zaniósł dziewczynę  wprost na górę i położył na łóżku przygniatając własnym ciałem.
- Tylko proszę bądź delikatny- usłyszał jej cichy ledwo słyszalny głos.
- Skarbie obiecuje ,że będę- odparł czule i pogładził jej zaróżowiony policzek.
Cieszył się ,że dziś zamiast okularów założyła soczewki. Z dnia na dzień wydawała mu się coraz piękniejsza. Przywarli do siebie całując się żarliwie łącząc swoje języki ,oddechy. Powoli uwolnił piersi z śnieżnego  stanika. Przez sekundę przyglądał się jędrnym piersiom ,a następnie musnął je ustami  objął nimi sutek lekko przygryzając. Jęknęła wczepiając palce w pościel. Zszedł niżej ustami  i języczkiem przesuwając po brzuchu. Drażniąc jej zmysły. Drżała w jego ramionach . Niepewnie rozchyliła nogi ,a jej dłonie błądziły po jego plecach . Zsunął jej majtki i zaczął palcami drażnić to najczulsze miejsce.   Z jej gardła wydobywały się ciche pomruki rozkoszy. Wilgotniała po wpływem jego dotyku ,a skóra płonęła . Niemal czuła iskierki rozlewające się po ciele. Jednym ruchem pozbył się bokserek i  nie odrywając oczu od jej twarzy powoli zanurzał się w jej wnętrzu. Zagryzła wargi wbijając palce w jasną satynową pościel. Powrócił do jej ust .Zamarli na moment stopniowo zaczął się w niej poruszać przyzwyczajając ją do siebie. Był ostrożny. Nie chciał jej skrzywdzić. Po raz pierwszy  kochał się z kobietą  z miłości ,a nie tylko z przyjemności. Przyśpieszył. Zagryzła mocniej wargi .Wykrzyczał jej imię pierwszy osiągając spełnienie ,a chwilę po nim ona . Opadli na poduszki uspokajając oddechy.
- Skarbie. . . byłaś cudowna- odwrócił się w jej stronę tonąc w jej chabrach. 
 - Dziękuję ,że byłeś taki delikatny - szepnęła . - Kocham cię. Nawet nie wiesz jak bardzo- dokończyła z uśmiechem i przytuliła się do niego. 
- Wiem – uśmiechnął się szelmowsko – Ja ciebie też- dodał po czym zasnęli w swoich objęciach.




niedziela, 19 czerwca 2016

,, Oznaki życia'' 23

,, Oznaki życia’’
Rozdział 23

Violetta leżała w łóżku nie przejmując się płaczem małej. Odkąd wyszła z Różą ze szpitala ani razu nie wzięła jej na ręce. W szpitalu pytała o nią, ale gdy lekarka przywiozła córkę do sali ta spojrzała na nią i szybko odwróciła wzrok. Nie reagowała na płacz dziecka. Zobojętniała. Lekarka widząc brak zainteresowania pacjentki córką podejrzewała depresje poporodową. Po wyjściu ze szpitala nic się nie zmieniło. Olszański czuł się bezradny. Nie wiedział jak pomóc żonie. Tyle czasu starali się o dziecko, a teraz, gdy je mają jego żona ma depresję. Przez pierwsze tygodnie przychodziła pielęgniarka, która pokazała jak zajmować się niemowlakiem.
Sebastian zastanawiał się nad wynajęciem opiekunki. Wołałby jednak kogoś zaufanego, ale nikt nie przychodził mu do głowy. Potrząsnął głową. Nie mógł teraz o tym myśleć.  Był w pracy i na tym musi się skupić. Teściowa zatrzymała się u nich na kilka dni i zaoferowała swoją pomoc w opiece nad wnuczką.                      
- A ty, co taki radosny?- Zapytał podejrzliwie przekraczając próg gabinetu prezesa.
- Nic. Myślałem o Uli- odparł obracając w dłoniach czerwone autko.
- Widzę, że to coś poważnego – rzekł Olszański siadając na kanapie.
Brunet podniósł wzrok i zamyślił się.
-  Przy Uli zapominam o wszystkim. Na pewno jest to co innego niż z Edytą ,Darią,Kaliną nie wliczając romansu z Eweliną ,która o mały włos nie zaraziła mnie wirusem HIV. Po raz pierwszy zakochałem się i jestem szczęśliwy. 
- To musi być twoja druga połówka - skomentował. – Szkoda, że moje małżeństwo …
- Viola nadal nie zajmuje się...Jak ona ma na imię?
- Róża- przypomniał mu blondyn
- Ach! Próbowałeś z nią rozmawiać?- dopytywał Dobrzański
- Tak- przyznał smętnie. – To nic nie daje. Nic do niej nie dociera. Patrzy tylko pustym wzrokiem gdzieś przed siebie. Ja już nie wiem, co mam robić. Jej matka przyjechała na kilka dni i zajmuje się małą inaczej nie byłoby mnie dzisiaj w pracy.
- Dobrze, że ja nie mam dzieci- westchnął Marek
Ich rozmowę przerwał dźwięk komórki. Brunet odebrał, po czym wypadła mu ona z rąk. Opadł na fotel jakby uszło z niego powietrze. Po dobrym humorze nie pozostał ślad. Nagle się czuł jakby przybyło mu kilka lat i siwych włosów.
Olszański obserwował go z otwartymi ustami.
-Zajmij się firmą- rzucił i wybiegł z pomieszczenia niczym wystrzelony z procy.
Prowadząc samochód nie potrafił opanować drżenia rąk. Modlił się w myślach chodź religijny nie był. Aby wszystko okazało się pomyłką. Nie mogło być przecież inaczej.
- To się nie wydarzyło- powtarzał na głos jak mantrę. 
O tej godzinie w Warszawie były straszne korki. Kierował się w stronę szpitala, do, którego trafiła jego ciotka. Z tego, co usłyszał miała wylew i jest nieprzytomna. Nie wiedział, w jakim jest obecnie stanie. Kuzynka nie chciała mu zdradzać szczegółów przez telefon. Prosiła tylko, aby przyjechał.  Pamiętał, że ciotka Klementyna ma poważne problemy ze zdrowiem. Pomimo to  informacja o wylewie zszokowała go. Odwiedzał ją częściej niż rodziców, a to ze względu na poruszane tematy. Nieustannie padały pytania, kiedy się ustatkuje i założy rodzinę.
                                                    ****
Przez następne dni niecierpliwie czekał na poprawę stanu zdrowia krewnej. Leżała w szpitalu już ponad miesiąc.  Dziś wyjątkowo nie chciał być sam. Ula z trudem patrzyła na ukochanego, który nie dosypiał, nie dojadał. Całe dnie spędzał na korytarzu. Wiedziała, co znaczy cierpieć z powodu choroby bliskiej osoby. Teraz oboje rozumieli, co znaczyły te senne horrory. Naprzeciw nich siedziała kuzynka Marka z siedmioletnią córką i mężem, który poszedł po coś do picia. Dziewczynka oparta o ramię mamy przysypiała. Ciemnobrązowe włosy opadły na drobną oliwkową twarz. 
Dobrzański poczuł dziwny niepokój. Lekarze biegli do jakieś sali. Zrobiło się zamieszanie. Po niespełna dwudziestu minutach zobaczyli starszego mężczyznę w białym kitlu. Jego mina ich przestraszyła. Podniósł na nich oczy.  Nie byli pewni czy chcą usłyszeć to, co ma im przekazać.
- Przykro mi. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy- usłyszeli znaną formułkę wypowiadają przez lekarzy w takich momentach.
Brunet przełknął głośno ślinę, a potem klapnął na krzesło ukrywając twarz w dłoniach. Ula położyła dłoń na jego ramieniu dodając mu otuchy. Widząc jego cierpienie czuła bolesny ucisk w sercu. Wtulili się w siebie z trudem panując nad łzami.
Marlena zerwała się z krzesła, przez co dziewczynka zdezorientowana otworzyła oczy. Nie do końca świadoma, co się stało. Zerknęła na wujka i dotarło do niej, że stało się coś złego. Czarne oczy zaszkliły.
W momencie, gdy dostrzegł barwy w swoim życiu powrócił znów mrok. Ogarniał go z wszystkich stron.  Szare barwy znów wkradły się do jego świata. Tylko dzięki dziewczynie znajdującej się obok w tym mroku widział światło. To miłość dawała mu siłę i uświadamiała, że nie może się załamać. Musi być silny dla niej. Dla Uli. Ona go potrzebuje i nie pozwoli odejść.
- Życie jest takie niesprawiedliwe- mruknął obecny tylko ciałem. Jego myśli krążyły wokół zmarłej krewnej. To stało się tak nagle.
                                           ****
Jasnobrązowa trumna została zamknięta, a Marleną strząsnął szloch. Mąż mocno ją przytulił do siebie. Pogrzeb celebrował ksiądz proboszcz. Z tyłu kościoła dochodziły szmery. Helena i Krzysztof siedzieli ławkę za Markiem. Towarzyszyła mu młoda dziewczyna, którą znali tylko z widzenia. Nie był jednak to najlepszy moment, aby się nad tym zastanawiać. Po niespełna czterdziestu minutach.
Kondukt żałobny zmierzał do głównej bramy cmentarnej. Szaro-granatowe chmury zasłoniły słońce. Wiatr smagał blade twarze żałobników.  Ludzie ubrani na czarno szli z spuszczonymi głowami. Marek ścisnął dłoń Uli, która towarzyszyła mu w tym dniu. Marlena stała przed trumną z czerwoną różą przewiązaną czarną wstęgą. Siedmioletnia córka stała obok w czarnej sukience cicho łkając. Kobieta żałowała, że tak rzadko odwiedzała matkę i spędzała z nią stanowczo za mało czasu. Życie jest takie kruche i krótkie. Pęka jak bańka mydlana.
Podszedł jej kuzyn i nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Widział rozpacz i niewyobrażalny ból w ciemnych oczach. Złożył kondolencje wraz z dziewczyną.
Wszyscy oprócz Uli i Marka udali się na stypę do mieszkania Alicji. Była młodszą siostrą Marleny. Brunet ostatni raz jak ją widział była w ciąży.Miała wtedy już dwójkę małych dzieci.  Ula domyśliła się, że powodem, dla, którego jej chłopak nie chce iść na uroczystość żałobną są dzieci. Co jeśli on nigdy nie dorośnie? A co jeśli niechęć do dzieci i małżeństwa zostanie mu na zawsze?
 Stali w swoich objęciach przy samochodzie. Nie przejmowali się, że ktoś może ich zobaczyć. W tej chwili czuli się jakby nic poza nimi nie miało znaczenia. Ciepły wiaterek owiewał ich twarze. W błękicie jej oczu dostrzegł całe pokłady czułości i miłości. Jego  tęczówki też błyszczały.  Naparł delikatnie wargami na jej usta po czym otworzył drzwi od samochodu.
- Kochanie...Co byś powiedziała na prace w mojej firmie?
- Rozmawialiśmy już, kiedyś...-nie pozwolił jej dokończyć.
- Chciałbym abyś była asystentką Pshemko. Rozmawiałem z nim już wstępnie i się zgodził.
-Dlaczego nie spytałeś najpierw mnie? – Spytała z nutą pretensji w głosie.
- Byłem pewien, że się zgodzisz.  Chcę cię mieć po prostu bliżej siebie – odparł łagodnie tonąc w jej tęczówkach. Pokiwała głową z aprobatą.
- To znaczy, że się zgadzasz?
- Uhm- przytaknęła głaszcząc go po policzku w miejscu gdzie uwidaczniał się dołek przy najmniejszym uśmiechu czy grymasie.  Ujął jej dłoń i sięgnął do jej ust.
- Marek...- Zawahała się na moment – Powinieneś pójść na tą stypę to twoja rodzina- kontynuowała – Czy to ze względu na małe dzieci tam nie poszedłeś? Może czas zmienić nastawienie.
Miała nadzieje, że rozmowa coś zmieni, ale widząc jak zaciska nerwowo ręce na kierownicy zaczęła szczerze wątpić. Nie zdawała sobie sprawy, że powodem był konflikt jego z kuzynką Alicją. Chciał uniknąć konfrontacji.

- Nie zupełnie. Kiedyś pokłóciłem się dość ostro z Alicją- mówił tonem wyprutym z emocji.
- Alicja to …-próbowała sobie przypomnieć, gdy przestawiał jej członków swojej rodziny. Jedynie Helena i Krzysztof opuścili cmentarz nieco wcześniej i nie zdążył przestawić im Uli.
- Moja kuzynka. Młodsza siostra Marleny – wyjaśnił i uśmiechnął się blado.
                                   ******
W weekend Sebastian postanowił zabrać córkę na dłuższy spacer. Przygotował niezbędne rzeczy. Teściowa pomogła mu ją ciepło ubrać, bo mimo czerwca było dość chłodno. Violetta zaczęła się do niego odzywać. Dużo brakowało jeszcze do ich normalnego życia sprzed porodu, ale Olszański zaobserwował zmianę w jej zachowaniu. Blondynka stanęła zanim i przytuliła się do jego pleców.
- Mogę iść z wami?- Spytała kładąc mu dłoń na ramieniu, a usta przysuwając do ucha. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na nią. Maleństwo leżało już w wózku gotowe na spacer.
W Violi coś pękło. Niepewnie poprawiła  córce  kocyk. Poruszyła się, ale nie obudziła.
- No pewnie- rzekł radośnie i wziął wyprowadził wózek na zewnątrz.
                                  ******

Ula po weekendzie miała rozpocząć pracę w Febo&Dobrzański, jako asystentka Pshemko. Marek zabrał ją dziś do kafejki na pyszne gofry z bitą śmietaną. Nie poruszali tematu zmarłej krewnej. Z dnia na dzień czuli się coraz swobodniej w swoim towarzystwie. Po spacerze po Starówce przywiózł ją do swojego domu. 
Dziewczyna była zachwycona domem ukochanego. Od zawsze o takim marzyła. Wokół niego było sporo miejsca, aby mogły bawić się dzieci. Nie wyobrażała sobie pustego domu bez dziecięcych głosików i tupotu małych nóżek. Marzyła też o  dużej bujanej  huśtawce i kwiatach. Za budynkiem znajdowało się kilka drzew owocowych. Dziewczyna pociągnęła go za rękę.  
- Mówiłem, że za dnia dom wygląda lepiej – rzucił jej krótkie spojrzenie.
- To prawda. Jest piękny aczkolwiek kwiatów trochę mało
Przekroczyli próg domu i stali naprzeciw siebie w korytarzu.
- Ogród możesz urządzić jak chcesz

- Naprawdę?- Ucieszyła się i dała mu siarczystego buziaka. Przyciągnął ją do siebie, a dłonie obejmujące talię zsunęły się na pośladki. Próbowała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta gorącym pocałunkiem. 

czwartek, 9 czerwca 2016

,, Oznaki życia'' 22

 Kolejna część poświęcona Markowi i Ulce . 
Zapraszam do czytania i komentowania . 



Nie mógł zasnąć dręczony wyrzutami sumienia ,że kolejny raz okazał się tchórzem. Uciekł. Do tej pory myślał ,że z jej strony to jest tylko głupie zauroczenie i szybko minie. Widział w niej przyjaciółkę ,ale nigdy nie myślał o niej jako o kobiecie. Kimś z kim dzieliłby życie. Nie wierzył w miłość ,a poważny związek niesie za sobą jak dla niego za dużą odpowiedzialność i poświęcenie. Ostatnio jednak Ula stała się dla niego ważna. Nie wiedział nawet czy nie najważniejsza. Do tej pory nie doświadczył tak silnych uczuć jakie zaczął żywić do tej skromnej dziewczyny. Wkradła się do jego chaotycznego świata niespodziewanie. Im bliżej ją poznawał tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu ,że jest inna.
Bał się ,że nie odnajdzie się w roli męża ani ojca. W dzieciństwie ciężko nawiązywał kontakty z innymi dziećmi. Dopiero jako nastolatek miał sporo kolegów i koleżanek. Matka zawsze go broniła podczas gdy ojciec potępiał jego zachowanie.
Krzysztof był surowy i nie tolerował wybryków syna ,a Helena była nadopiekuńcza tłumacząc wszystko młodym wiekiem.
 Jednak leżąc w łóżku słysząc tylko uderzanie wskazówek zegara czuł ,że czegoś mu brakuje. Odczuwał to z każdym dniem coraz mocniej. Wyjął  spod poduszki telefon i zerknął na ekran. Wiedział ,że jest późno ,bo już po dwudziestej trzeciej ,ale nie umiał się powstrzymać. Smak ciepłych i miękkich ust szatynki wciąż miał w pamięci.  Wstał ubrał ciemne spodnie ,narzucił koszulę i marynarkę. Biorąc pospiesznie kluczyki do auta wybiegł z mieszkania. Przemierzał szybko ulice jakby od tego zależało czyjeś życie. Czy zdąży na czas. Zaparkował z piskiem pod kamienicą przy Saskiej Kępie. W oknach nie dostrzegł światła. Wyciągnął telefon z kieszeni spodni . Wystukał  znany numer i przyłożył aparat do ucha. Po dłuższej chwili usłyszał jej zaspany głos. Od razu poczuł się lepiej. Sam nie wiedział dlaczego.
- Halo – powiedziała senne chodząc po mokrej trawie.
- Przepraszam jeśli cię obudziłem.
- Nie spałam – przerwała mu - Nie mogę zasnąć ,a Ty?
- Ja też nie. Myślę o Tobie i tym co dalej.
- A co dalej ?- nie bardzo rozumiała o czym mówi. Jej umysł o tej porze nie pracował jak należy.
- Spotkajmy się  – wypalił bez zastanowienia
- Teraz?- w jej głosie usłyszał zdumienie.
- Jestem pod twoją kamienicą – wyjaśnił brunet
- Okay- dodała i uśmiechnęła się. Rozejrzała się wychodząc z boku budynku wreszcie w bladym świetle księżyca ujrzała go. Zauważył ją schował komórkę i oberwał jej ruchy. Zgrabną sylwetkę oświetloną tylko poświatą księżyca. Miała na sobie letnią sukienkę białą jak we śnie i rozpuszczone ciemne włosy. Jedynie oczy zasłaniały okulary gdy zbliżyła się ,ale one przestały mu przeszkadzać.  Przyspieszyła kroku. Wpadli w swoje objęcia ,a ich serca biły jednym rytmem. Usta odszukały się łącząc  w pełnym pasji pocałunku. Oderwali się od siebie z trudem wpatrując się w swoje oczy. Nagle olśniło go . Wiedział już co go tu przygnało o tej porze. Uśmiechnął się do niej szeroko. Nie był gotowy aby jej to jeszcze powiedzieć.
                                   *******
Weszli do nieoświetlonego mieszkania. Zapalił światło i zaprosił ją do salonu. Kolorystyka ścian przypominała letnie słońce. Półki na meblach były prawie puste , a w kącie stały jeszcze kartony. Na ścianach nie znajdowały się żadne obrazy. Zajęła miejsce na kremowej kanapie. Przed nią stał czarny szklany stolik ,a na nim leżał szkic. Skąd on go ma? W salonie zjawił się brunet  z gorącą herbatą . Przysiadł obok niej.
- Marek …- zrobiła pauzę biorąc głęboki oddech. – Pamiętasz jak opowiadałeś o tych koszmarach?
- Tak . Nie mam ich już od kilku tygodni – odparł wpatrując się w bursztynowy płyn w kubku.
- Nic nie mówiłam ,ale ja też je miałam –odezwała się cicho
Odstawił kubek na szklany blat i spojrzał w dwa chabry.
- Ustąpiły niedawno. Śniło mi się dokładnie to co ty opowiadałeś. Tyle ,że odwrotnie. Znaczy ty umarłeś ,a ja nie  . . .- mówiąc to zaszkliły się jej oczy. 
- Nie płacz- powiedział czule i objął ją ramieniem.
- Na początku to były dobre ,piękne sny. Opowiadały o miłości takiej na całe życie gdy łączy się ciało i dusza.  Potem zamieniły w ciemne tajemnicze i mroczne. Siejące grozę i lęk. Kojarzyły się z chorobą ,śmiercią i niebezpieczeństwem. Nie wiem co oznaczają i nie chcę wiedzieć. Przerażają mnie choć od kilku tygodni ich już nie miewam. Nic mi się nie śni. Budząc się wciąż widziałam brudną wodę zamieniającą się w szkarłatną ciecz . I ty… Widząc cię martwego
Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego uczucia aż do spotkania ciebie. Marek jeśli teraz powiesz ,że ty nic. . .
Słuchał jej uważnie nagle zrobiło mu się gorąco . Wyszedł na balkon opierając się o barierkę. Mieszkał tu od dwóch tygodni. Poprzednie mieszkanie za bardzo przypominało mu o poprzednim życiu ,a pragnął rozpocząć nowy rozdział .Zostawić przeszłość za sobą.   Stanęła przy nim . Odwrócił się i ujął jej twarz w dłonie. Zapatrzeni w swoje tęczówki mieli wrażenie ,że świat się zatrzymał.
- Dotąd nie znałem tego uczucia i potrafiłem nazwać ,ale . . .Teraz jestem pewien to miłość zaprowadziła mnie w środku nocy pod twoją kamienice. Gdy byliśmy nad Wisłą czułem ,że muszę cię chronić. Znam na pamięć każdą naszą rozmowę. Dzięki tobie zrozumiałem jak moje życie było puste. Jesteś wspaniałą osobą . Ciepłą ,rodzinną i mądrą. Masz złote serce i nie wiem jak mogłaś. ..
- Sama się sobie dziwię ,że dopuściłam do głosu serce. Pokochałam cię mimo wad i demonów przeszłości. Zalety też na pewno masz.  Gdybyś był złym człowiek nie przejąłbyś moim losem . Kto szukałby mnie w nocy nad Wisłą? Nie opiekował byś się ciocią ,nie robił jej zakupów. Kochasz zwierzęta tylko nie zmieniłeś stosunku do dzieci.  Szczerze to nie rozumiem tej niechęci. Historia z Darią była dawno. Jej śmierć też ,a ty tkwisz ciągle w przeszłości. Powiedz mi dlaczego? Nie zmienisz tego co już się zdarzyło. Żyj teraźniejszością. Czas pomyśleć o bieżących sprawach. Bardzo cię kocham – ostatnie słowo wyszeptała wprost w jego usta. Pocałował ją czule .
- Postaram się nie wracać do dawnych zdarzeń. Chcę abyśmy razem zaczęli nowy etap w swoim życiu- powiedział z pewnością siebie i nutą szczerości.
Wtuliła się w niego ufnie . Szczęśliwa ,że jej marzenia właśnie się spełniają .  
                                            ****
Ubrana w letnią kolorową sukienkę czekała na chłopaka. Założyła soczewki i poprawiła włosy.  Od miesiąca byli parą. Dziś mieli wybrać się na basen. Punktualnie o piętnastej zjawił się w ,,jej’’ mieszkaniu  z bukietem czerwonych róż. Wstawiła je szybko do wazonu i biorąc torebkę wyszła krzycząc tylko do mamy ,, Wychodzę i nie czekaj z kolacją’’  Przekonana była ,że po basenie pójdą coś zjeść albo pospacerują po mieście. Nim wsiedli do auta przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował.
Przebrana w strój kąpielowy siedziała na brzegu basenu zanurzając lekko nogi w wodzie. Po chwili dostrzegła Marka ubranego jedynie w kąpielówki. Zrobiło jej się gorąco. Powoli wracał do dawnej formy. Nie był już tak chudy jak jeszcze dwa tygodnie temu. Nie miała okazji widzieć go  bez koszuli.
Skradł jej całusa i wskoczył do basenu ochlapując ją.
Podpłynął do niej pociągając ją za rękę. Wpadła wprost w jego ramiona. Niespodziewanie puścił ją ,a ona próbowała utrzymać się na powietrzni wody. Machała energicznie rękami i nogami.
- Ratunku!- krzyknęła ledwie łapiąc oddech.
Natychmiast znalazł się przy niej. Zarzuciła mu ręce na szyje nie chcąc puścić. Panicznie się bała. Jako mała dziewczynka uczyła się pływać ,ale potem mało nie utonęła w morzu i od tego czasu odczuwała paniczny strach przed wodą.
- Zabierz mnie stąd- wyszeptała nie puszczając go.
- Czemu nie wspomniałaś ,że nie umiesz pływać?
- A jak myślisz?- odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Nauczę cię- rzekł pewnie . – Tylko musisz mi zaufać – dodał
- Ufam ci – odrzekła spoglądając mu w oczy.
Poinstruował ją co ma po kolei robić. Położyła się na wodzie ,a on ją przytrzymywał. Kazał się jej rozluźnić. Ciągle była bardzo spięta i bała się ,że utonie choć on był przy niej. Uczył ją jak utrzymać równowagę .

Po tygodniu pływała już w miarę dobrze ,ale wciąż pojawiało się uczucie lęku i wtedy traciła równowagę. Zawsze wtedy podpływał do niej uspokajając ją i zapewniając ,że przy nim jest bezpieczna.  
                                           ***
Przebudził się  o brzasku. Przetarł oczy i zwlekł się z łóżka. Zimny prysznic nie wyrwał go z krainy fantazji.  W śnie biegali boso po plaży w białych ubraniach nie szczędząc sobie czułości . Opryskiwali się w wodzie i tonęli w swoim objęciach. Nieświadomie uśmiechał się pijąc kawę . Zdziwił się ,że jej smak nie był gorzki.
Myśl ,że dziś ją spotka napełniała go optymizmem.  Nie zdawał sobie ,że ten dzień przyniesie smutek ,rozpacz i łzy. Nieświadomy tego co miało się wydarzyć udał się do firmy. Pshemko zwolnił następnego asystenta i znowu został sam. Markowi nagle przyszedł  do głowy pewien pomysł