,, Oznaki życia’’
Rozdział 23
Violetta leżała w łóżku nie przejmując
się płaczem małej. Odkąd wyszła z Różą ze szpitala ani razu nie wzięła jej na
ręce. W szpitalu pytała o nią, ale gdy lekarka przywiozła córkę do sali ta
spojrzała na nią i szybko odwróciła wzrok. Nie reagowała na płacz dziecka.
Zobojętniała. Lekarka widząc brak zainteresowania pacjentki córką podejrzewała
depresje poporodową. Po wyjściu ze szpitala nic się nie zmieniło. Olszański
czuł się bezradny. Nie wiedział jak pomóc żonie. Tyle czasu starali się o dziecko,
a teraz, gdy je mają jego żona ma depresję. Przez pierwsze tygodnie
przychodziła pielęgniarka, która pokazała jak zajmować się niemowlakiem.
Sebastian zastanawiał się nad
wynajęciem opiekunki. Wołałby jednak kogoś zaufanego, ale nikt nie przychodził
mu do głowy. Potrząsnął głową. Nie mógł teraz o tym myśleć. Był w pracy i na tym musi się skupić.
Teściowa zatrzymała się u nich na kilka dni i zaoferowała swoją pomoc w opiece
nad wnuczką.
- A ty, co taki radosny?- Zapytał
podejrzliwie przekraczając próg gabinetu prezesa.
- Nic. Myślałem o Uli- odparł obracając
w dłoniach czerwone autko.
- Widzę, że to coś poważnego – rzekł
Olszański siadając na kanapie.
Brunet podniósł wzrok i zamyślił się.
- Przy Uli zapominam o wszystkim. Na pewno jest to co innego niż z Edytą ,Darią,Kaliną nie wliczając romansu z Eweliną ,która o mały włos nie zaraziła mnie wirusem HIV. Po raz pierwszy zakochałem się i jestem szczęśliwy.
- To musi być twoja druga połówka - skomentował. – Szkoda,
że moje małżeństwo …
- Viola nadal nie zajmuje się...Jak ona
ma na imię?
- Róża- przypomniał mu blondyn
- Ach! Próbowałeś z nią rozmawiać?- dopytywał
Dobrzański
- Tak- przyznał smętnie. – To nic nie
daje. Nic do niej nie dociera. Patrzy tylko pustym wzrokiem gdzieś przed
siebie. Ja już nie wiem, co mam robić. Jej matka przyjechała na kilka dni i
zajmuje się małą inaczej nie byłoby mnie dzisiaj w pracy.
- Dobrze, że ja nie mam dzieci-
westchnął Marek
Ich rozmowę przerwał dźwięk komórki.
Brunet odebrał, po czym wypadła mu ona z rąk. Opadł na fotel jakby uszło z
niego powietrze. Po dobrym humorze nie pozostał ślad. Nagle się czuł jakby
przybyło mu kilka lat i siwych włosów.
Olszański obserwował go z otwartymi
ustami.
-Zajmij się firmą- rzucił i wybiegł z
pomieszczenia niczym wystrzelony z procy.
Prowadząc samochód nie potrafił
opanować drżenia rąk. Modlił się w myślach chodź religijny nie był. Aby
wszystko okazało się pomyłką. Nie mogło być przecież inaczej.
- To się nie wydarzyło- powtarzał na
głos jak mantrę.
O tej godzinie w Warszawie były
straszne korki. Kierował się w stronę szpitala, do, którego trafiła jego
ciotka. Z tego, co usłyszał miała wylew i jest nieprzytomna. Nie wiedział, w
jakim jest obecnie stanie. Kuzynka nie chciała mu zdradzać szczegółów przez
telefon. Prosiła tylko, aby przyjechał. Pamiętał,
że ciotka Klementyna ma poważne problemy ze zdrowiem. Pomimo to informacja o wylewie
zszokowała go. Odwiedzał ją częściej niż rodziców, a to ze względu na poruszane
tematy. Nieustannie padały pytania, kiedy się ustatkuje i założy rodzinę.
****
Przez następne dni niecierpliwie czekał
na poprawę stanu zdrowia krewnej. Leżała w szpitalu już ponad miesiąc. Dziś wyjątkowo nie chciał być sam. Ula z
trudem patrzyła na ukochanego, który nie dosypiał, nie dojadał. Całe dnie
spędzał na korytarzu. Wiedziała, co znaczy cierpieć z powodu choroby bliskiej
osoby. Teraz oboje rozumieli, co znaczyły te senne horrory. Naprzeciw nich
siedziała kuzynka Marka z siedmioletnią córką i mężem, który poszedł po coś do picia.
Dziewczynka oparta o ramię mamy przysypiała. Ciemnobrązowe włosy opadły na
drobną oliwkową twarz.
Dobrzański poczuł dziwny niepokój.
Lekarze biegli do jakieś sali. Zrobiło się zamieszanie. Po niespełna dwudziestu
minutach zobaczyli starszego mężczyznę w białym kitlu. Jego mina ich
przestraszyła. Podniósł na nich oczy.
Nie byli pewni czy chcą usłyszeć to, co ma im przekazać.
- Przykro mi. Zrobiliśmy wszystko, co w
naszej mocy- usłyszeli znaną formułkę wypowiadają przez lekarzy w takich
momentach.
Brunet przełknął głośno ślinę, a potem
klapnął na krzesło ukrywając twarz w dłoniach. Ula położyła dłoń na jego
ramieniu dodając mu otuchy. Widząc jego cierpienie czuła bolesny ucisk w sercu.
Wtulili się w siebie z trudem panując nad łzami.
Marlena zerwała się z krzesła, przez co
dziewczynka zdezorientowana otworzyła oczy. Nie do końca świadoma, co się
stało. Zerknęła na wujka i dotarło do niej, że stało się coś złego. Czarne oczy
zaszkliły.
W momencie, gdy dostrzegł barwy w swoim
życiu powrócił znów mrok. Ogarniał go z wszystkich stron. Szare barwy znów wkradły się do jego świata.
Tylko dzięki dziewczynie znajdującej się obok w tym mroku widział światło. To
miłość dawała mu siłę i uświadamiała, że nie może się załamać. Musi być silny
dla niej. Dla Uli. Ona go potrzebuje i nie pozwoli odejść.
- Życie jest takie niesprawiedliwe-
mruknął obecny tylko ciałem. Jego myśli krążyły wokół zmarłej krewnej. To stało
się tak nagle.
****
Jasnobrązowa trumna została zamknięta, a
Marleną strząsnął szloch. Mąż mocno ją przytulił do siebie. Pogrzeb celebrował
ksiądz proboszcz. Z tyłu kościoła dochodziły szmery. Helena i Krzysztof
siedzieli ławkę za Markiem. Towarzyszyła mu młoda dziewczyna, którą znali tylko
z widzenia. Nie był jednak to najlepszy moment, aby się nad tym zastanawiać. Po
niespełna czterdziestu minutach.
Kondukt żałobny zmierzał do głównej
bramy cmentarnej. Szaro-granatowe chmury zasłoniły słońce. Wiatr smagał blade
twarze żałobników. Ludzie ubrani na
czarno szli z spuszczonymi głowami. Marek ścisnął dłoń Uli, która towarzyszyła
mu w tym dniu. Marlena stała przed trumną z czerwoną różą przewiązaną czarną
wstęgą. Siedmioletnia córka stała obok w czarnej sukience cicho łkając. Kobieta
żałowała, że tak rzadko odwiedzała matkę i spędzała z nią stanowczo za mało
czasu. Życie jest takie kruche i krótkie. Pęka jak bańka mydlana.
Podszedł jej kuzyn i nie bardzo wiedział,
co powiedzieć. Widział rozpacz i niewyobrażalny ból w ciemnych oczach. Złożył
kondolencje wraz z dziewczyną.
Wszyscy oprócz Uli i Marka udali się na
stypę do mieszkania Alicji. Była młodszą siostrą Marleny. Brunet ostatni raz
jak ją widział była w ciąży.Miała wtedy już dwójkę małych dzieci. Ula domyśliła się, że powodem, dla, którego
jej chłopak nie chce iść na uroczystość żałobną są dzieci. Co jeśli on nigdy nie dorośnie? A co jeśli niechęć do dzieci i małżeństwa
zostanie mu na zawsze?
Stali w swoich objęciach przy samochodzie. Nie
przejmowali się, że ktoś może ich zobaczyć. W tej chwili czuli się jakby nic
poza nimi nie miało znaczenia. Ciepły wiaterek owiewał ich twarze. W błękicie
jej oczu dostrzegł całe pokłady czułości i miłości. Jego tęczówki też błyszczały. Naparł delikatnie wargami na jej usta po czym
otworzył drzwi od samochodu.
- Kochanie...Co byś powiedziała na
prace w mojej firmie?
- Rozmawialiśmy już, kiedyś...-nie
pozwolił jej dokończyć.
- Chciałbym abyś była asystentką Pshemko.
Rozmawiałem z nim już wstępnie i się zgodził.
-Dlaczego nie spytałeś najpierw mnie?
– Spytała z nutą pretensji w głosie.
- Byłem pewien, że się zgodzisz. Chcę cię mieć po prostu bliżej siebie –
odparł łagodnie tonąc w jej tęczówkach. Pokiwała głową z aprobatą.
- To znaczy, że się zgadzasz?
- Uhm- przytaknęła głaszcząc go po
policzku w miejscu gdzie uwidaczniał się dołek przy najmniejszym uśmiechu czy grymasie. Ujął jej dłoń i sięgnął do jej
ust.
- Marek...- Zawahała się na moment –
Powinieneś pójść na tą stypę to twoja rodzina- kontynuowała – Czy to ze względu
na małe dzieci tam nie poszedłeś? Może czas zmienić nastawienie.
Miała nadzieje, że rozmowa coś zmieni, ale
widząc jak zaciska nerwowo ręce na kierownicy zaczęła szczerze wątpić. Nie
zdawała sobie sprawy, że powodem był konflikt jego z kuzynką Alicją. Chciał
uniknąć konfrontacji.
- Nie zupełnie. Kiedyś pokłóciłem się
dość ostro z Alicją- mówił tonem wyprutym z emocji.
- Alicja to …-próbowała sobie przypomnieć,
gdy przestawiał jej członków swojej rodziny. Jedynie Helena i Krzysztof
opuścili cmentarz nieco wcześniej i nie zdążył przestawić im Uli.
- Moja kuzynka. Młodsza siostra Marleny
– wyjaśnił i uśmiechnął się blado.
******
W weekend Sebastian postanowił zabrać
córkę na dłuższy spacer. Przygotował niezbędne rzeczy. Teściowa pomogła mu ją
ciepło ubrać, bo mimo czerwca było dość chłodno. Violetta zaczęła się do
niego odzywać. Dużo brakowało jeszcze do ich normalnego życia sprzed porodu, ale
Olszański zaobserwował zmianę w jej zachowaniu. Blondynka stanęła zanim i
przytuliła się do jego pleców.
- Mogę iść z wami?- Spytała kładąc mu dłoń
na ramieniu, a usta przysuwając do ucha. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na
nią. Maleństwo leżało już w wózku gotowe na spacer.
W Violi coś pękło. Niepewnie poprawiła córce kocyk. Poruszyła się, ale nie
obudziła.
- No pewnie- rzekł radośnie i wziął
wyprowadził wózek na zewnątrz.
******
Ula po weekendzie miała rozpocząć pracę w Febo&Dobrzański, jako asystentka Pshemko. Marek zabrał ją dziś do kafejki na pyszne gofry z bitą śmietaną. Nie poruszali tematu zmarłej krewnej. Z dnia na dzień czuli się coraz swobodniej w swoim towarzystwie. Po spacerze po Starówce przywiózł ją do swojego domu.
Dziewczyna była zachwycona domem
ukochanego. Od zawsze o takim marzyła. Wokół niego było sporo miejsca, aby
mogły bawić się dzieci. Nie wyobrażała sobie pustego domu bez dziecięcych
głosików i tupotu małych nóżek. Marzyła też o dużej bujanej huśtawce i kwiatach.
Za budynkiem znajdowało się kilka drzew owocowych. Dziewczyna pociągnęła go za
rękę.
- Mówiłem, że za dnia dom wygląda
lepiej – rzucił jej krótkie spojrzenie.
- To prawda. Jest piękny aczkolwiek kwiatów
trochę mało
Przekroczyli próg domu i stali
naprzeciw siebie w korytarzu.
- Ogród możesz urządzić jak chcesz
- Naprawdę?- Ucieszyła się i dała mu
siarczystego buziaka. Przyciągnął ją do siebie, a dłonie obejmujące talię
zsunęły się na pośladki. Próbowała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta gorącym
pocałunkiem.
Szkoda mi Sebastiana, Violetty i Róży. Olszański już nie ma sił, a do tego jego żona totalnie się załamała. Jednak jest tyci nadzieja, takie małe światełko. Violka zebrała się w sobie i próbuje walczyć z depresją. Poszła z mężem i córeczką na spacer i myślę, że powoli aczkolwiek skutecznie wyzbędzie się swojej choroby. Czuję, że roztrzepana Violka będzie super mamą. Szkoda także mi Marka. Na samym początku, kiedy odebrał telefon myślałam, że coś stało się Uli, ale nie o nią chodziło. Oboje,i Ula, i Marek bardzo cierpią po stracie cioci Marka. Smutna część, ale też bardzo prawdziwa i życiowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Andziok :)
Andziok blog
UsuńViola robi mały krok naprzód. Masz racje powoli będzie wychodziła z depresji . Ma dla kogo się starać,bo ma kochającego męża i malutką córeczkę. Dla Marka ciotka była ważna ,bo spędzał nią naprawdę sporo czasu ,a Ula też ją znała.Wyprowadzała jej psa na spacer albo zostawała na herbacie.Prawdziwa ,bo też tak w życiu się zdarza. Dziękuję za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
Trochę uspokoiłaś mnie z tym nieszczęściem zapowiadanym na końcu poprzedniej części. Przekonana byłam, że chodzi o Ulę i Marka. Ciotki szkoda, ale każdy kiedyś umrze.Przed nami kolejna tajemnica związana z konfliktem Marek-Alicja. Ale cieszę się, że miedzy Ulą i Markiem układa się a Wioletta wychodzi z depresji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię miło i do miłego zobaczenia w komentarzach z mojej strony na początku lipca.
RanczUla
UsuńPod poprzednią częścią gdzieś pisałam ,że nie dotyczy to bezpośrednio żadnych z głównych bohaterów. a wracając do treści to o konflikcie jeszcze będzie. Między Ulą a Markiem miłość kwitnie ,a Violka powoli przełamuje się w stosunku do córki. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
Depresja poporodowa to bardzo ważny, ale trudny temat i dobrze, że go poruszyłaś. Na szczęście Violka zaczyna dostrzegać światełko w tunelu i oby mąż i córka pomogli jej w powrocie do równowagi. Zawsze szkoda gdy któryś bohater umiera (mimo, że właściwie to nie poznaliśmy ciotki Marka), ale takie życie-ktoś się rodzi, inny umiera. Dobrze, że Dobrzański ma wsparcie Uli, która pomaga przetrwać ten trudny okres. Ciekawi mnie skąd ten konflikt pomiędzy Markiem i Alicją i czy nie wpłynie to na jego związek z Ulą. Czy ten końcowy pocaunek to zapowiedź większych uniesień? Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam :-) M
OdpowiedzUsuńM
UsuńJest całkiem sporo różnych tematów o trudnej tematyce .Uważam ,że powinno się je poruszać. Podobnie jest tu z depresją poporodową chodź w tym rozdziale dużo o tym mowy nie ma. Zdradzę jednak ,że Vila powoli się z tego podniesie. O ciotce było tylko mówione i tak naprawdę nie pojawiła się. Chociaż początkowo taki był zamysł. O konflikcie będzie i to dość poważna sprawa. Czy jakoś wpłynie to na relację między Ulą a Markiem na razie nie napiszę. A końcówka no cóż dowiesz się w kolejnej części. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
Świetny rozdział :) Bardzo mi się podobał. Na szczęście Violetta w końcu spojrzała na swoją córeczkę i zaczęła rozmawiać z Sebastianem. :) Szkoda że taka tragedia spotkała Marka i jego rodzinę. Ale na szczęście ma przy sobie Ulę. :) Jestem ciekawa co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Miśka
UsuńCiesze się :-* . Ula wspiera Marka w trudnych chwilach. Sama polubiła jego ciotkę i jest jej przykro ,że jej już nie ma. Za to mają siebie i swoją miłością. Co dalej o tym w kolejnym rozdziale. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
Ta część jest jak przekładaniec. Trochę smutku i łez i trochę radości. Pogrzeby zawsze są przygnębiające zwłaszcza wtedy, gdy odchodzi ktoś, z kim jesteśmy emocjonalnie związani. Wygląda na to, że Markowi było prędzej po drodze z ciotką niż z własnymi rodzicami.
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się żal Sebastiana. Depresja poporodowa, to wcale nie takie rzadkie w dzisiejszych czasach. Myślę jednak, że są już pierwsze jaskółki, że Violetta z tego wyjdzie. Przynajmniej wykazuje już minimalne zainteresowanie dzieckiem niż na samym początku.
Wreszcie Ula i Marek. Ten ostatni musi jeszcze wiele rzeczy zweryfikować w swoim życiu, ale bardzo podoba mi się to zacieśnienie ich relacji, bo wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ula już nieśmiało planuje przyszłość, chociaż on nic jeszcze o tym nie mówi. Na razie chyba mu dobrze tak jak jest. Wkrótce będą się widywać codziennie i może to pomoże Markowi przejść do końca swoją przemianę. (Mam tu na myśli jego stosunek do dzieci).
Mimo pogrzebu rozdział bardzo pozytywny.
Pozdrawiam. :)
PS. Tu przykład jak jedna litera potrafi kompletnie zmienić sens zdania.
"Pokiwała głową z akrobatą". - Pewnie miało być "z aprobatą", prawda?
Małgorzata Szyler
UsuńTen rozdział zdecydowanie jest przeplatany. Ciotka była bliska Markowi ,ale jej już nie ma ,a życie toczy się dalej. U Olszańskich pojawi się zielone światełko. Nie powiem czy codzienne widywanie zmieni nastawienie Marka do dzieci. Na razie ich nie planuje i nie lubi ich. A czy Uli marzenia o wspólnej przyszłości się spełnią na przekonanie się o tym będzie trzeba jeszcze trochę poczekać.
Ps. Literówka poprawiona. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)