Strona Główna

piątek, 23 września 2016

,, Oznaki życia'' 30 ost.



Ze snu wyrwał go dźwięk miksera dochodzący z dołu. Wygramolił się z łóżka niechętnie i w samych bokserkach podreptał po drewnianych schodach do kuchni. Zastał żonę przygotowujące jakieś zielone ohydztwo. Skrzywił się nieznacznie, gdy szklankę przytknęła do ust i upiła mały łyk.
- Wiesz, która jest godzina?- Powiedział głośniej niż zamierzał. Zegar wskazywał piątą trzydzieści.  Nie odpowiedziała wpatrując się w wschód słońca za oknem. Niebo miało odcień różu w połączeniu z czerwienią i pomarańczą. Przez otwarte okno wpadł zapach kwitnących w ogrodzie kwiatów. Pod murem pięły się pnącza róż. Żółtych, czerwonych, różowych i białych.
- Ma...rek- wydusiła stłumionym głosem łapiąc gwałtownie powietrze, a na jej twarz wypłynął grymas. Upuściła szklankę łapiąc gwałtownie powietrze.
- Co ci jest?- spytał przerażony podbiegając do niej.
Dobrzański stał w miejscu jak na zwolnionej klatce filmu widział rozpryskujące się szkło uderzające o twarde podłoże. Na podłodze powstała spora zielona plama. Do oczu Uli napłynęły łzy i spłynęły po policzkach. Złapała się odruchowo za brzuch. Marek ocknął się z letargu i podbiegł natychmiast do niej. Wiedział, bowiem już, co się dzieje. Wyprowadził ją z kuchni. Kazał poczekać chwilę przy drzwiach. Ubrał się szybko w pierwszą koszulę i spodnie, które miał pod ręką. W prognozach zapowiadali upał na najbliższe dni. Jednak po wyjściu z domu poczuli powiew chłodnego powietrza.
 - Boli! Zrób coś!- Wrzasnęła łapiąc oddech między kolejnymi skurczami.
- Kochanie… spokojnie- rzekł spanikowany
                                     ******
Przemierzał miasta w zatrważającym tempie. O tej porze ludzie dopiero się budzili, a nieliczni jechali do pracy. Bez większych problemów dojechał do szpitala. Ula krzyczała, żeby jechał jeszcze szybciej, ale nie posłuchał jej. Bezpieczeństwo jej i dziecka stawiał na pierwszym miejscu. W sumie nie wiedział dokładnie, kiedy nastąpiła w nim ta zmiana. Na zajęciach w szkole rodzenia miał dość czasu na przemyślenia i analizowanie.
- Nienawidzę cię!- Wrzasnęła w pewnym momencie z trudem łapiąc powietrze.
- Oddychaj – rzekł rozglądając się za wolnym miejscem na parkingu. Znajdowali się niedaleko szpitala.
- To przez ciebie- syknęła, gdy otworzył jej drzwi i wbiła paznokcie w jego ramię.
- Zapewniam, że ty też przy tym byłaś – odparł spokojnym tonem.
Nie rozumiała jak może być taki spokojny w takiej chwili. Była wręcz oburzona tym faktem. Nie zdawała sobie sprawy, że to tylko pozory. Nie dawał po sobie poznać, że boi się tak samo jak ona.
- Jak możesz?!- wydusiła z trudem
Po prawie ośmiu godzinach na świat przyszedł mały Dobrzański. Brunet towarzyszył żonie przy porodzie wspierając ją i mówiąc, że wszystko będzie dobrze, choć sam był przerażony. Obawiał się, że z ich dzieckiem jest coś nie tak skoro to tyle trwa. Zapewnienia położnika trochę go uspokoiły i długo wyczekiwany płacz dziecka. Pierwsze, co Marek dostrzegł to czarne włosy na główce Pawełka. Wybrali to imię miesiąc przed porodem. Pokoik w niebieskim kolorze, łóżeczkiem z baldachimem, kolorową karuzelą i mnóstwem ubranek i zabawek oraz innych rzeczy niezbędnych dla malucha już czekał na ten dzień.
                     *****
Dobrzańską przewieźli na salę poporodową. Zmęczenie nadal dawało o sobie znać, lecz jedno spojrzenie na synka wystarczyło, aby na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ucałowała czarną czuprynkę maleństwa. Drzwi się uchyliły i wszedł jej mąż całując ją ,w usta i przenosząc wzrok na chłopczyka.
- Kocham cię –wyszeptał ustami przy jej skroni.
- Kocham cię- powtórzyła jak echo – Bardzo, bardzo i naszego synka- spojrzała ze wzruszeniem na synka.  Nie potrafił oderwać oczu od dwóch najważniejszych w jego życiu osób. Żałował, że wcześniej nie wiedział tego, co teraz wie.  Wciąż tkwiła w nim obawa, że czegoś nie będzie umiał. Jednak wierzył, że z pomocą Uli sobie poradzi. Dziecko zmarszczyło zabawnie nosek usiany drobnymi piegami.

- Pawełek jest podobny do ciebie- zwróciła się do męża - Może weźmiesz go na ręce?
- To nie najlepszy pomysł. Jeszcze zrobię mu krzywdę- odparł nie przestając patrzeć na dziecko.
- Nie zrobisz- zapewniła Ula
Bardzo niepewnie wziął malca na ręce.
Chłopczyk otworzył oczka i zaintrygowany wpatrywał się w twarz bruneta. Ten uśmiechnął się do niego szeroko czując ciepło rozpływające się w sercu. Początkowe obawy i lęki gdzieś zniknęły. Mały wydawał się mu taki kruchy i delikatny. Ostrożnie poddał żonie synka.
             ****
Niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Dobrzańscy zdziwili się, bo nikogo dziś się nie spodziewali. Marek poszedł otworzyć. W progu stali jego rodzice, a matka trzymała w ręce dużą papierową torbę.
–Wejdź – zaprosił ich przepuszczając w drzwiach. 
Helena pocałowała go w oba policzki i podała mu torbę.
– Co to?- spytał zaskoczony zaglądając do środka
– Śpioszki i miś dla maleńkiego. A właśnie gdzie on jest?- dopytywała dyskretnie rozglądając się po salonie.
Krzysztof zajął miejsce na sofie prosząc o kawę bez mleka i cukru.
– Cześć Uleńko - przywitała się Helena, gdy ta zeszła po schodach.
Posłała mężowi pytające spojrzenie i poszła poszukać w szafce czegoś słodkiego. Zjawiła się po paru minutach z kruchymi ciastami i kawą.
– To gdzie on jest?- ponowiła pytanie matka Dobrzańskiego.
– Na górze w łóżeczku. Dopiero, co zasnął- powiedziała Ula ciepłym głosem.
Krzysztof upił łyk ciemnej cieczy i zasypał młodych pytaniami.
–Jest zdrowy? Do kogo podobny? Jakie wybraliście dla niego imię?
– Ma na imię Paweł i jest całkiem podobny do mnie- odpowiedział Marek i uśmiechnął się.
Po godzinie Helena i Krzysztof opuścili dom młodych. Matka Marka była zachwycona maluszkiem śpiącym słodko w łóżeczku z przymocowaną kolorową karuzelą i baldachimem.
Zwierzyła się synowej, że Marek wcale nie był taki spokojny, jako niemowlę. Płakał po nocach i nie mogła go uśpić, a w dzień odsypiał. Wspomniała również o tym, że jak zaczął chodzić ściągał ze stołu. Bawił się ziemią w doniczce stojącej na podłodze. Wspinał się na schody. Ula słuchając tych opowieści miała nadzieję, że Pawełek, aż taki nie będzie. Zwłaszcza, że im Marek był starszy tym wyrastał z niego większy łobuz. Nie chciała by z jej synka również. 

                    ****
Malec wyrywał je ze snu w środku nocy. Zawsze wstawała Ula, a Marek zakrywał głowę poduszką nie mogąc znieść płaczu syna. Nie wyniósł się jednak z sypialni. Od narodzin minęły zaledwie dwa tygodnie, a Dobrzański miał dość nieprzespanych nocy i krzyku syna. Był cholernym egoistą, bo nie pomyślał jak czuje się jego żona. Również nie spała i brakowało jej czasu dla siebie. Dodatkowo stała się przewrażliwiona na punkcie porządku. Nieustannie sprzątała i prasowała ubranka. Wyparzała butelki i smoczki. Nie mówiła o niczym innym tylko dziecku.  Ula była kompletnie wykończona. Nie wysypiała się, brakowało jej czasu dla siebie. Nawet proste czynności jak kąpiel czy ugotowanie obiadu były dla niej nie lada wyzwaniem.
Rozumiała, że Marek ma na głowie firmę i zapewnia jej i dziecku byt, ale potrzebowała go. Bardziej niż kiedykolwiek. Liczyła na jego pomoc i wsparcie, którego od niego nie otrzymywała.
Pewnej nocy w sypialni panowała cisza. Dobrzański przebudził się i zapalił lampkę nocną. Podszedł do łóżeczka lekko pochylając się nad nim i przyglądał się jak śpi. Chłopczyk otworzył oczy i zaczął płakać.  Ula wstała nagle i przewróciła się. Dziecko rozpłakało się. Przerażony mężczyzna ułożył ją ostrożnie na łóżku. Podniosła powieki zdezorientowana. Chciała wstać, ale powstrzymał ją.
Nazajutrz zadzwonił do matki by pomogła mu w opiece nad synkiem. Zgodziła się niemal natychmiast. Pokrótce wyjaśnił jej, jaka jest sytuacja. Ula powoli dochodziła do siebie. Marek odetchnął z ulgą dowiadując się, że to anemia, a nie jakiś nowotwór. Przez myśl przeszło mu, że to może być rak.
Od tamtej pory pomagał jej w opiece nad małym. Często wpadali przyjaciele i rodzice. Po upływie połogu ich noce na nowo stały się pełne żaru i namiętności. Ula szybko odzyskała figurę po porodzie. Nie miała problemów z wagą. Znajdowała się w grupie szczęśliwców, którzy nie muszą przesadnie uważać, co jedzą. Jednak starała się zdrowo odżywiać. Poza tym wciąż karmiła piersią.
                              ******
- Hej dziewczyny- zawołał wesoło Dobrzański wchodząc do pomieszczenia. Złożył krótki pocałunek na ustach żony i musnął czółko córeczki. Dziecko machnęło rączką aż miska z brzoskwiniową kaszką wyładowało na podłodze.  Kobieta  niechętnie wzięła się za sprzątanie. brunet spojrzał na ekran komórki leżący na stole. Jest dziesiąta dziewiętnaście. Zazwyczaj o tej porze jest w pracy ,ale dziś niedziela. Zaprosili przyjaciół na grilla.
- Umyje ją , a Ty zadzwoń do Violi i Seby - powiedziała wyjmując małą z krzesełka.
- Już dzwoniłem. Niestety nie mogą dzisiaj ,bo Viola źle się czuje.
Coś z dzieckiem?
- Alojzym
- Kim? Boże co to za imię 
Kto wymyśla takie imiona? Alojzy też mi imię.
- Myślę ,że Viola. Seba nie wpadł by na coś tak.. . dziwnego.
- Przypilnuj Gabrysię – rzuciła opuszczając kuchnie z dziewczynką na rękach.
-  A gdzie ona . . . Nie pij  tego…- powiedział zabierając jej z rąk płyn do mycia naczyń. Zabrał ją od szafki ,ale po chwili znów przy niej była. Westchnął ciężko i wziął ją na ręce  wchodząc do pokoju mało nie zabił się przez klocki porozrzucane przez syna.
- Miałem rację ,że nie chcę mieć dzieci –mruknął pod nosem – to jednak potwory ,ale .. .
- Co tam marudzisz?- spytała Ula sadzając Julkę na dywanie i poprawiła jej kitkę.
- Że was kocham- podszedł do niej i pocałował krótko jej usta.
Nie kłamał. Bywały dni ,że miał dość wszystkiego. Mimo wszystko nie wyobrażał sobie życia bez Uli i dzieci . Paweł był małą kopią jego. . Za to bliźniaczki Julka i Gabrysia miały błękitne oczy po Uli , a po nim dołeczki. Gabi bardziej przypominała Ulę ,lecz nie z charakteru.
                                ******
W następne wakacje udali się do Włoch. Ula od dawna pragnęła tam pojechać. Przypomniała sobie jak ,kiedyś Marek opowiadał jej o miejscach ,w których był i co najbardziej mu się tam podobało.  Tuż po śniadaniu Marek przygotował dla Uli niespodziankę i zabrał ją na łódkę. Zupełnie się tego nie spodziewała. Płynęli wolno  gondolą rozmawiając i śmiejąc się. Kobieta zatrzymała wzrok na moście. Brunet podążył za jej spojrzeniem .
- Pointe dei Sospiri.
- Co?
- Most Westchnień
- Ciekawa nazwa. Skąd się wzięła?
- Pewnie od skazańców ,którzy byli prowadzeni przez ten most i mieli tęsknić za ukochanymi.
Most powstał w siedemnastym wieku, lecz sławę zyskał dopiero w dziewiętnastym.
- Trochę późno. Byłeś tu już wcześniej?
- Raz z rodzicami mając jakieś niecałe dziesięć lat.  Nie jesteś głodna? Znam świetną restaurację do ,której możemy się udać.
- W takim razie ,wybierzmy się do niej- odparła z uśmiechem. Dopłynęli do brzegu. Pomógł jej wysiąść  podając dłoń ujęła ją i ruszyli przed siebie. Idąc drewnianym mostem nie zważali na wodzące za nimi oczy plażowiczów  i turystów.
                    *******

Szli  objęci brzegiem morza ,a fale rozbijały się o skały tworząc białą pianę. Biała łuna oświetlała ich sylwetki. Dookoła otaczały ich niczym nie zmącona cisza. Pogrążeni w myślach oboje myśleli jakimi są szczęściarzami ,że spotkali się. Potrzeba było wiele czasu by uczucie mogło zakwitnąć. Pokonali demony przeszłości ,aby wyjść na prostą. Wiele musieli przejść i wycierpieć aby zrozumieć jak cenne jest życie i jak ważni są dla siebie. Połączyło ich coś w co nie wszyscy wierzą. Oni też byli niedowiarkami i tchórzami bojąc się zaryzykować. Obawiali się ,że miłość nie przetrwa, lecz później zdali sobie sprawę ,że razem są silniejsi. Gotowi pokonać lęki i obawy. Stawić czoło codzienności i nie dali się rutynie.
Usiedli na mokrym pasku obserwując wzburzone morze. Ula oparła się o ramię bruneta i delektowała się ciszą. W oddali latarnia morska rzucała blade światło.
- non c'è amore più grande di vero amore- szepnął jej do ucha.  Zaskoczona odsunęła się leciutko zwracając wzrok ku niemu. Zmarszczyła brwi zastanawiając się co znaczą te słowa.
- Co to oznacza?- dotarł do niego jej łagodny głos.
- Nie ma większej siły niż prawdziwa miłość – wyjaśnił składając subtelny pocałunek. – Zrozumiałem to wiążąc się z tobą  . Przekonany byłem ,że nie chcę być tatą ,ale dzięki dzieciom odkryłem na nowo radość życia. Chociaż czasami są  nieznośne.
- Od kiedy jesteś taki romantyczny?- dopytywała z zaciekawieniem.
- Odkąd jestem z tobą – odpowiedział ponownie sięgając do jej ust.
- Cieszę ,że tak to wszystko się ułożyło. Moja mama wyzdrowiała , Betti niedługo bierze udział w konkursie plastycznym. Monika poznała mężczyznę ,który zaakceptował Kubusia , Maciek zamieszkał z Anią ,a Olszańscy  są tworzą szczęśliwą rodzinę ,a my…
- My mamy siebie i trójkę łobuzów ,którzy wykończą dziadków zanim wrócimy.
- Po kimś to mają . Słyszałam ,że w dzieciństwie . . .
Ochlapał ją zimną wodą. Uciekła mu biegnąc brzegiem morza . Biegali po mokrym piasku śmiejąc się i chlapiąc wodą. Złapał ją w pół i przyciągnął do siebie . Wpił się łapczywie w jej 
usta.

                         Koniec !
Dziękuję wszystkim ,którzy od początku lub trochę później zaczęli śledzić tę historię. Gorące podziękowania dla czytających ,komentujących i trwających na tym blogu. 
Mam nadzieję ,że zakończenie was nie rozczaruje. 
Pozdrawiam serdecznie :). 


sobota, 10 września 2016

,, Oznaki życia'' 29


+ 18
Mrok rozjaśniało jedynie blade światło świec. Na środku pokoju stało wielkie małżeńskie łoże z białą pościelą. Za oknem lekko prószył śnieg, a jego płatki topiły się na szybie. Wiatr kołysał gałęziami drzew na zewnątrz jakby tańczył w tańcu bez melodii.  Brunet koniuszkami palców muska szyję szatynki. Odgarnia jej długie ciemne włosy wysuwając z nich wsuwki. W pokoju są tylko oni i ich spragnione, głodne ciała. Dłonie mężczyzny rozplątują wiązania sukni ślubnej, która opada na podłogę sekundę do niej dołącza biustonosz. W tle słychać uderzania wskazówek zegara ściennego oraz przyspieszone oddechy. Brunet ujmuje twarz żony w dłonie złączając wargi w zachłannym, gwałtownym pocałunku. Nagie piersi przylegają do jego torsu. Szatynka zsuwa z jego ramion rozpiętą koszulę. Serca biją jak oszalałe. Światło świec oświetla sylwetki dwóch półnagich ciał.
Kobieta przejmuję inicjatywę popychając męża na łóżko, czym go zaskakuje. Siada na niego okrakiem mocując się z paskiem od jego czarnych spodni. Pomaga jej unosząc lekko biodra. W ślad za nimi idą bokserki. Brunet podnosi się chwytając ustami jej pierś. Ona pojękuje czując mrowienie w podbrzuszu. Niespodziewanie przetacza ją na plecy. Kobieta oplata nogami jego pośladki. Jego wilgotne wargi zatrzymują się na lekko zaokrąglonym brzuchu. Unosi wzrok spoglądając w jej chabry, po czym ponownie wpija się w jej zmysłowe, miękkie wargi.
- Kochanie… proszę...- szepczę rozgorączkowana rozchylając nogi.
Jest na skraju wytrzymałości. Chce, aby w nią wszedł. Teraz, natomiast. Dzieli ją niewielka granica od osiągnięcia orgazmu. On spełnia jej prośbę. Jednym stanowczym pchnięciem wchodzi w nią. Nadaje ich ciałom wspólny rytm. Prowadzi ją ku bram rozkoszy. Osiągają spełnienie niemal jednocześnie. Opadają na poduszki zmęczeni zasypiając wtuleni w siebie.
                                      ****
Nie puszczając jej dłoni opowiadał jej zabawne historię. W ogóle tryskał dziś energia i dobrym humorem. Dobrzańska przytuliła się do boku męża obserwując ludzi, świecące kolorowe światełka i lampy uliczne rozjaśniające miasto spowite w mroku.
- Nie lubię zimy – odezwała się cicho zgarniając rękawiczką śnieg z ławeczki.
- Ja też- przyznał – Ale dzięki tobie na nowo polubiłem święta. A to dlatego, że nie muszę ich spędzać sam.
- Wcześniej też nie musiałeś- słusznie zauważyła – I spędziłeś tylko jedne święta sam.
- Dwa. Wielkanoc również się liczy. Po za tym, czy ty zawsze jesteś taka dokładna?
- Jeszcze tego nie zauważyłeś?- udała zdziwienie – Od początku taka byłam
- Wracamy?- zapytał widząc jak drży z zimna, a jej policzki wyglądały jak świeży buraczek.
- Tak- odrzekła podnosząc się  z ławki i ruszyli przed siebie.
- Z tym spacerem to nie był najlepszy pomysł – odezwał się idąc obok niej.
- No i w dodatku mój- mruknęła
Przystanął składając na jej ustach delikatny pocałunek, a dalszą drogę pokonani rozmawiając  głównie o firmie. A dokładnie o dziecięcej kolekcji. Tak naprawdę to nie mieli jeszcze żadnych dziecięcych modelów.Oprócz córki krawcowej ,która brała udział w wybiegu. Nie brał pod uwagę innych dzieci pracowników Febo&Dobrzański. Z uwagi, że wcześniej temat dzieci Marka nadzwyczajnie, w świecie irytował, chociaż to mało adekwatne słowo. Nie znosił, gdy ktoś mówił o nich, bo mimowolnie przypominała się mu tragedia sprzed lat.
                                      ****

Nagły wyjazd Aleksa do Włoch zaskoczył prawie wszystkich pracowników Febo&Dobrzański. Zwłaszcza, że nie przewidywał szybkiego powrotu. Rozpoczęły się przygotowania do kolejnego pokazu. Ula miała włożyć ciążową sukienkę zaprojektowaną przez Pshemko. Chętnie się zgodziła, a fotograf wpadł na pomysł sesji.Był tylko jeden problem. Marek również miał w niej wystąpić. Ula nie była pewna ,czy mąż się zgodzi. Co prawda stał się bardziej opiekuńczy i nie mówił tak okropnie o dzieciach. Nawet nie poruszał tego tematu. Zauważyła, że coś przed nią ukrywa, lecz nie zdobyła się na odwagę by zapytać. 
- Stary, a ty jeszcze tutaj?- Sebastian z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Jak widać- mruknął Dobrzański – Mam sporo pracy. Na szczęście poprzedni pokaz okazał się sukcesem. Podliczyłem koszta i wychodzi nawet, że trochę zaoszczędziliśmy. Ula podsunęła mi, aby zamienić niektóre dodatki. W planach mam nawiązać współpracę z niemiecką firmą, a potem...
- Am! - zakomunikowała Róża wkładając rączkę do buzi. Marek dopiero teraz zauważył, że przyjaciel przyszedł z dzieckiem na rękach. Ubranym w fioletową sukieneczkę w serduszka. Jasne włoski znacznie urosły i wystawały spod materiałowej ciemno-różowej opaski. 
- Viola odwiedziła mnie w pracy, ale gdzieś pobiegła – wyjaśnił widząc pytający wzrok przyjaciela. Dziewczynka coś gaworzyła śliniąc przy tym koszulę swojego taty.
W tym momencie weszła do gabinetu Ula, a telefon Olszańskiego zadzwonił podał dziecko Dobrzańskiej i wyszedł na chwilę. Ona nie powinna dźwigać- krzyczały jego myśli. Nie potrafił się przełamać, aby samemu wziąć dziecko. Bał się, ale nie umiał tego sprecyzować.
Sebastian wrócił po córkę zostawiając ich samych.
- Pa. Słoneczko- powiedziała do małej machając jej. Marek widział szczęście w oczach ukochanej, gdy patrzyła na małą. Poczuł przyjemne ciepło w sercu wyobrażając sobie ją z ich dzieckiem.
- Ulcia- powiedział cicho wytrącając ją tym sposobem z zamyślenia.  Tajemniczo się uśmiechała przykładając dłonie do brzucha. Przez ostatni miesiąc mieli mało czasu dla siebie.  
- Mówiłeś coś?- odwróciła się w jego stronę napotykając  szare tęczówki.
- Tak – przytaknął – Ula musimy porozmawiać – odparł zajmując miejsce na kanapie. Przyłączyła się do niego. Po tonie jego głosu wyczytała, że to coś poważnego.
- Czy coś się stało?- spytała niepewnie dotykając jego ramienia. Miał spuszczoną głowę westchnął ciężko.
- Tak i nie – zaczął enigmatycznie
- To znaczy?- dopytywała nic nie rozumiejąc
Spojrzał jej w oczy i zaczął mówić:
- Kilka lat temu Alicja zostawiła pod moją opieką dwuletnie dziecko. A właściwie to zmusiła mnie abym tą małą się zajął. Przekonywała mnie, że postara się załatwić sprawy na mieście jak najprędzej.. Zgodziłem się nie świadomy tego będzie później. Ona pobiegła gdzieś. Niedługo potem na jaw wyszło, że do kochanka. Zdradzała męża, więc nie jestem w stu procentach pewien, czy mała była rzeczywiście jego. A wracając do tematu dzieci. Tak naprawdę to  niewiele o nich wiedziałem. A w zasadzie nic. Często wpadałem do Alicji, więc Aurelia mnie znała i rzadko płakała.
Nie przerywała mu oczekując dalszej jego wypowiedzi.
- Zabrałem ją na plac zabaw, a potem na lody. Posadziłem przy stoliku i...- przerwał na moment.­ ­–  Zginęła pod kołami samochodu- wyrzucił jednym tchem błądząc gdzieś wzrokiem.
- O Boże – wymsknęło się jej i zakryła usta ręką.  – Teraz wszystko rozumiem – odezwała się po krótkiej chwili. – Powinieneś był mi wcześniej powiedzieć.
- Wiem- szepnął posępnie – Ale nie wiedziałem jak? To nie było takie proste jakby mogło się wydawać. A najbardziej obawiałem się twojej reakcji- dokończył.
- Mojej reakcji?- zdumiała się. – Nie podoba mi się ,że ukrywałeś to przede mną tyle czasu. Rozumiem ,że było ci trudno. Czasem lepiej komuś się zwierzyć niż tłumić  w sobie i tym zadręczać. Co się stało się nie odstanie.
- Zaskakujesz mnie – uśmiechnął się blado do niej. – W weekend zabieram cię za miasto. Odpoczniemy ,a przy okazji odwiedzimy pewne miejsce. Zatrzymamy się tam być może na kilka dni.
- Jakie miejsce?
- Pomyślałem o Janowie Podlaskim. Myślę ,że ci się tam spodoba. Pospacerujemy przy zamku biskupim i zobaczymy stadninę koni. Możemy też zobaczyć Grotę Naruszewicza ,Dzwonnice Murowaną.
– A przejedzmy się dorożką?- zapytała podekscytowana
- Zobaczymy – odparł z tajemniczym uśmiechem.
Objął ją ramieniem ,aczkolwiek ta chwila nie trwała długo.
Spojrzała na zegarek na przegubie ręki. Zacisnęła nerwowo wargi i poderwała się z kanapy.
- Jesteśmy spóźnieni- oznajmiła
- Gdzie?- zapytał zdziwiony, bo nic na myśl mu nie przychodziło.
- No jak to. Nie mów, że zapomniałeś o zajęciach w szkole rodzenia- rzekła przyglądając mu się bacznie.
Spuścił wzrok pod wpływem jej przenikliwego spojrzenia. Zapomniał.
Półgodziny później dotarli na miejsce. Przepraszając za prawie godzinne spóźnienie. Nie wspominając, że napotkali po drodze pewne przeszkody w postaci korków. Kobieta z bordowymi ustami i czarnym koku kazała im zająć miejsca na macie. Inne ciężarne też były z partnerem, choć nie wszystkie. Zajęcia zaczęły się krótkim wstępem na temat ćwiczeń w ciąży. Marek czuł się  tu bardzo niezręcznie. W sumie pierwszy raz odważył się przyjdź do szkoły z żoną. Na poprzednie zajęcia ją tylko podwiózł. Dziś jednak zebrał się na odwagę i postanowił również uczestniczyć w zajęciach. Rozejrzał się po pomieszczeniu zauważając dużo kolorach piłek, lalek bobasów i wanienki oraz inne rzeczy. Na ścianie wisiały zdjęcia przestawiające matki z niemowlakami i samych dzieci.
                   *******
Młode małżeństwo zatrzymało się u stryjka Marka. Mężczyzna o siwych włosach i kraciastej koszuli zaprowadził ich do przygotowanego wcześniej pokoju. Przez duże okno wpadały blade promyki zimowego słońca. Białe tiulowe firanki sięgały podłogi o odcieniu orzechowym. Łóżko stało pod ścianą wielkie z brązową narzutą. W kącie stała stara ciemnobrązowa komoda ,a na niej trzy kremowe świeczki w świeczniku. Obok drewniany bujany fotel z niedużą bordową poduszką. Na szafce przy łożu znajdował się pękaty wazon z sztucznymi żółtymi kwiatami. Przez poręcz łóżka przewieszona było nowe śnieżnobiałe prześcieradło i koc .
- Jeśli czegoś będzie potrzebować to zawołajcie. Będę na dole- oznajmił serdecznym tonem i zostawił ich samych.
Szatynka usiadła na brzegu łóżka i rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu.  Brunet nie do końca tego się spodziewał. Miał wrażenie jakby czas się tu zatrzymał. Podszedł do okna i wyjrzał przez nie odchylając firankę. Ula stanęła przy nim   kładąc dłoń na  jego ramieniu  i spojrzała na obraz za oknem. Przed nimi roztaczał się widok na piękny zimowy ogród.
– Kochanie ,może wybierzemy się na spacer?- zaproponowała
- A nie chcesz odpocząć ? Nie możesz się przemęczać.
- Nic mi nie będzie. To tylko spacer ,a świeże powietrze dobrze mi zrobi. Dotlenie się – uspokajała go.
 – Przecież nie lubisz zimy –  przypomniał jej wcześniejszą rozmowę. 
– Tak ,jednakże tu jest naprawdę pięknie- odpowiedziała i pocałowała go w usta. 
Od zajęć w szkole rodzenia zrobił się przewrażliwiony na punkcie jej ciąży co trochę ją irytowało. Najpierw nie cieszył się z tego faktu ,a teraz nie pozwala jej nic robić. Na szczęście wciąż pracowała w firmie . Lubiła tą pracę i pragnęła pracować prawie do końca.
Spacerowali od dobrych paru minut ,gdy Ula zatrzymała się dostrzegając siwe konie stojące na białej ścieżce nieopodal stadniny. Śnieg mocno prószył i osiadał na hebanowych włosach jej męża. Gałęzie drzew kołysały się na lekkim wietrze. Jak zaczarowana wpatrywała się w ten bajkowy krajobraz.

Z wyjazdu wrócili wypoczęci i pełni miłych wspomnień. Gospodarze okazali się serdeczni i gościnni. Podane przez starszą kobietę pierogi z serem ,grochówka ,placki ziemniaczane, kluski śląskie ,pomidorówka oraz ciasto drożdżowe bardzo im smakowało. Spędzili tam pięć dni. Marek obiecał żonie ,że mimo panującego tam wystroju i klimatu  jeszcze tam pojadą.
                           *****
Po niedługim czasie ,który upłynął od ich rozmowy o Alicji. Dobrzański dowiedział się ,że kuzynkę z trudem odratowali ,bo po raz kolejny połączyła alkohol z lekami na depresje. Dotarła też do niego informacja ,że dzieci są w Irlandii razem z ojcem Mirkiem ,a ona ma ograniczone prawa rodzicielskie. Alan potrzebował stałej opieki czego nie potrafiła mu zapewnić. Mirek znalazł ośrodek gdzie zajmują się dziećmi z autyzmem. Marek współczuł mu. Wiedział ,że on nie byłby w stanie pokochać ani zajmować się takim dzieckiem. Dowiadując się o ciąży Uli był przerażony. Jednak teraz z upływem czasu ,gdy ciąża stała się widoczna powoli oswajał się z tą myślą. Pamiętał jak Alicja była w ciąży to minuty z nią nie można było wytrzymać. Bał się ,że każda ciężarna tak ma. Znal parę ,które tak miały. Zwłaszcza te z firmy. Bardzo się cieszył ,że jego żona tak nie ma.
Ula leżała w objęciach ukochanego ciesząc się, że jest niedziela. Dzięki temu mogli dłużej poleżeć nigdzie się nie śpiesząc. Kreśliła wzory opuszkami palców na ramieniu bruneta.
- Dziękuję, że wczoraj ze mną tam poszedłeś. Jestem przekonana, że gdy nasze, Dobrzawiątko’’ się urodzi będziesz cudownym tatą.
Zaśmiał się pod nosem słysząc jak je nazwała.Myślał, że powie, Maleństwo’’ jak zwykła mawiać.
- Naprawdę, tak uważasz?
- Uhm- przytaknęła podnosząc się.
- Skarbie...Nie wstawajmy jeszcze- wymruczał do jej ucha.
Godzinę później jedli jajecznice z szynką przy kuchennym blacie. Ula zagryzała tostami z nutellą i popijała kawą.
Kawa-przełknęło przez myśl Dobrzańskiemu.
Zabrał jej kubek z parującym płynem i wylał do zlewu.
- Ej! Co ty robisz?- podniosła lekko głos
Nie odpowiedział. Umył naczynie pod bieżącą wodą i przygotował dla niej kakao.
Wypiła posyłając mu najpiękniejszy uśmiech jaki do tej pory widział. 
 Ten rozdział wyszedł taki...nie do końca udany. To jest przedostatnia część. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam i przepraszam za długą przerwę. 



piątek, 2 września 2016

,, Spełniony sen'' Miniaturka


,,Heart 
All the hurt will soon be gone 
If you, if you'll just keep on being strong 
You will always be my friend 
So keep on hanging in 
And we'll find love again''

Serce,
cały ból wkrótce zniknie.
Jeśli nadal będziesz tak silne.
Zawsze będziesz mym przyjacielem, 
więc trzymaj się tego
a znów odnajdziemy miłość.

Tłum ludzi wirował na jaskrawym parkiecie. Kobiety w pięknych długich ,lśniących sukniach w objęciach swoich ukochanych. Woń kwiatów z ogrodu unosiła się w powietrzu. Brunetka oparła się o barierkę odwracając wzrok od tańczących par. W błękitnych oczach zagościł smutek. Było tyle ludzi ,których dobrze znała ,ale w tłumie szukała tego jednego.  Tego ,który pozostawił po sobie złamane serce i wspomnienia. W nocy jej usta bezgłośnie błagały o jego powrót. Na nowo pragnęła poczuć jego zapach ,oddech na swojej alabastrowej skórze. Usłyszeć tembr jego głosu ,który wprawiał jej serce w drżenie. Świat bez niego nie miał dla niej sensu. Myślenie o nim było tak naturalne jak oddychanie. Niestety sprawiało ból. Tylko on znał drogę do jej serca. Zranił ją ,oszukał ,ale przyszedł czas gdy zrozumiał ,że kocha. Tkwiąca w swej skorupie i rozpaczy nie umiała dostrzec ,że się zmienił. Był blisko niemal na wyciągnięcie ręki ,a ona jej nie chwyciła. Teraz gdy widzi swojego przyjaciela w objęciach świeżo poślubionej poczuła żal i pustkę ,a może też zazdrość? Dlaczego ona nie może być równie szczęśliwa? Zasypiać przy nim i budzić się widząc jego stalowe tęczówki? Życie to wielka niewiadoma . Nigdy nie wiadomo co może się jeszcze zdarzyć. Niektórzy wierzą ,że szczęśliwe zakończenia zdarzają się tylko w komediach romantycznych i bajkach. Uważając ,że los bywa nieprzewidywalny i niesie za sobą zarówno radość jak i smutek. Jeden człowiek umiera ,a inny się rodzi. Taki jest ten świat. Dziewczyna zacisnęła blade dłonie na barierce gdy subtelna woń tak znajomych perfum uniosła się w powietrzu. Nie odwróciła się nie wierząc w to . Przecież to zapach jego perfum. Tylko czemu akurat teraz je czuję? Serce zaczęło szybciej bić.  Stała na tarasie zapatrzona w dal. Włosy targał wiatr lekko spięte u góry . Odwróciła się niepewnie. W jej oczach na nowo zawitała radość ,ale jednocześnie niepewność i szok. Otworzyła usta ,ale przez suchość w gardle nie potrafiła wypowiedzieć żadnego słowa. Wodził po niej wzrokiem z nutką zachwytu ,obawy i niepewności. Z pewnością nie wiedział czego się spodziewać widząc ją po prawie roku. Nie utrzymywali przez ten czas kontaktu. Wysyłał listy ,ale nie dostał na nie odpowiedzi. Żadnego znaku od niej. On wyjechał z myślą ,że ją stracił bezpowrotnie ,a ona została z przekonaniem ,że zapomniał o niej układając sobie życie na nowo. Ich miłość była jak szkło ,które rozprysło się na milion kawałków i choć je skleją pozostanie rysa. Nie zdawała sobie sprawy ,że wrócił ,bo po prostu nie potrafił bez niej żyć. Postanowił prosić ją o szansę . Nawet jeśli ona miałaby być ostatnią zrobiłby to. Nie zawahałby się. Już nie. Zrobił krok wyciągając dłoń i opuszkami palców dotknął jej policzka. Przymknęła oczy. Ten dotyk był taki subtelny i przywołał wspomnienia. Nie zatarte ,tkwiące wciąż w pamięci.
                                            ****
Podniosła niechętnie powieki ,a uporczywy  dźwięk wwiercaj się w jej mózg. Po dłuższej chwili dotarło do niej ,że melodia budzika nie jest jej. Nie do końca pamiętała co się wczoraj wydarzyło. Próbowała zebrać myśli.
Zabrał dłoń z jej policzka. Podniosła powieki nieśmiało podnosząc wzrok. W jego stalowych tęczówkach szukała tego co czuła ona, gdy bili ,,razem’’ chociaż tak naprawdę to był tylko romans. Tyle ,że nie z jej strony. Ona kochała go bardziej niż deszcz kwiaty . Niż niebo ptaki. Jej serce nie umiało pokochać nikogo innego. W czasie trwania ich ,,związku’’ wierzyła ,że on odwzajemnia jej uczucie i czeka ich wspaniała niczym z sennych marzeń przyszłość. Pomyliła się. Dawał jej wielokrotnie fałszywe nadzieje. Ile było niespełnionych obietnic nie zliczy. Potem starał się to naprawić. Błagał o wybaczenie. Twierdził ,że naprawdę się w niej zakochał . Nie wierzyła mu. Jak uwierzyć komuś ,kto ciągle kłamie? Mimo niezliczonych przepłakanych nocy wciąż kochała. Któregoś dnia nie przyszedł do firmy. To było tuż przed pokazem. Dzwoniła ,ale numer był poza zasięgiem. Nie nagrywała mu się na pocztę głosową. Nazajutrz dowiedziała się ,że wyjechał. Po jakimś czasie przyszedł do niej list. Z czasem w jej pokoju znajdowało się ich całkiem sporo. Wszystkie od niego. Na żaden nie odpowiedziała. W nich wyjawił powody wyjazdu. Napisał o intrydze i miłości. Niestety potem nie nadeszła już żadna wiadomość. Parę razy siedząc przy biurku chwytała długopis i chciała odpisać ,ale zamiast tego ślęczała nad pustą kartką nie przelewając na nią słowa. Raz litery ułożyła się w jedno słowo ,, Marek’’ . Brakowało jej odwagi aby napisać jak bardzo tęskni i żałuje ,że zamiast porozmawiać udają ,że nic dla siebie nie znaczą. Ból i żal ściskał za gardło. Pewnego dnia nie mogła powstrzymać emocji i przelała je na papier ,lecz list na zawsze pozostał na dnie szuflady z śladami łez. Czekała na kolejne ,ale nie nadeszły.Wybaczyła mu ,ale uznała ,że skoro on jest tam ,a ona tu to ich historia miłosna dopiekła końca. Na zawsze pozostanie niespełnionym snem.  
- Ula- jego głos przywrócił ją do rzeczywistości .
- Co tu robisz?- zapytała drążącym głosem
- Wróciłem – odparł patrząc na jej malinowe usta.- Jesteś tu sama czy z . . .
- Sama – odrzekła
- A Piotr?- zapytał z bólem w głosie i nutą zazdrości.
- Nic nie znaczący epizod . Piotr liczył na coś więcej niż przyjaźń ,a ja nie potrafiłam mu tego dać- otworzyła się przed nim. Nie zamierzała kłamać . Przez długi czas oszukiwała siebie ,że zapomni i ułoży sobie z kimś życie. Po przeczytaniu  ostatniego listu wiedziała ,że to niemożliwe. A po ponownym pojawieniu się Dobrzańskiego uświadomiła sobie ,że nie chce dłużej udawać ,że zapomniała i on przestał dla niej istnieć. 
- Myślałem ,że skoro nie odpisywałaś to . . .
- Chciałam ,ale odwaga mnie opuszczała za każdym razem ,gdy za to się zabierałam. Nie bardzo wiedziałam co odpisać. Dlaczego wszystko musi być tak trudne? Nie mogłoby być łatwo i bez zbędnych nieporozumień?  Czy miłość nie może być prosta? Nie mówię tego ,bo jestem optymistką bo ,wierzę w dobre zakończenia. 
- Romantyczką - wtrącił. 
- No tak- przytaknęła - Nie znoszę dramatów ani w życiu ,ani w książkach czy filmach. 
- Zatańczysz?- zmienił temat
- Tak- rzekła podając mu dłoń.
Przez całą niemal noc nie wypuszczał ją z ramion. Tańczyli wirując po błyszczącym parkiecie . Rozmawiali ,śmiali się ,a w pewnym momencie ich usta się zetknęły. Całowali się zachłannie ,gwałtownie na środku sali. Inni wpatrywali się w nich oniemiali.  Pociągnęła go za rękę i wybiegli z budynku. Na zewnątrz lało. W strugach deszczu biegli w stronę zamówionej chwilę wcześniej taksówki. Zajęli miejsce nie odrywając od siebie wzroku. Brunet przysunął się kładąc dłoń na jej udzie . Niewiele się zastanawiając pociągnęła go za koszulę i przywarła do jego ust . Jego dłoń wsunęła się pod sukienkę. Nie odepchnęła go pogłębiając pocałunek. Był on zachłanny ,gwałtowny niemal brutalny. Jej dłonie zaczęły rozpinać jego koszulę.  
                                       *********

- To był sen. Zwykły nierealny sen- powiedziała na głos.
- Zapewniam ,że nie był to sen ,ale miło ,że śnisz o mnie- rzekł lekko rozbawiony jej dezorientacją. Podniosła się gwałtownie uderzając się w wezgłowie łóżka. Skrzywiła się i rozmasowała sobie bolące miejsce nie spuszczając z bruneta wzroku.
- Chyba za dużo wypiłam i mam omamy- mruknęła pod nosem
Zbliżył twarz do niej patrząc jej głęboko w oczy. Mimowolnie jej oddech przyśpieszył ,a z  gardła wyrwał się cichy jęk gdy szybko się odsunął.
- Faktycznie. Nie powinnaś tyle pić – odrzekł  wstając z łóżka i narzucając na plecy bordową koszulę. Wyciągnęła rękę w jego stronę jakby chciała się upewnić ,że on naprawdę tu jest , a nie jest to wytwór jej wybujałej wyobraźni.  Nachylił się i delikatnie pocałował jej usta. Po chwili wrócił z dwoma kubkami . Podał jej jeden ,a sam upił łyk kawy. 
- Co ty mi dałeś?!- krzyknęła oburzona 
- Truciznę - odparł ironicznie i bacznie się jej przyglądał.
- Co?- wrzasnęła prawie wypluwając napój do kubka. 
- Melisa. A ja się tu znalazłam ,bo  pamiętam jak kochaliśmy się w kuchni ,i potem w salonie ,ale.. .
- Zasnęłaś na kanapie- pośpieszył z wyjaśnieniami- Tak naprawdę to nie byliśmy pijani tylko najwyżej zamroczeni - stwierdził upinając łyk aromatycznego płynu.
– Nie powinniśmy byli. Przecież ja. . .- ucięła zasłaniając twarz dłońmi.
- Ja niczego nie żałuję. Kocham cię Ula – ostatnie trzy słowa wyszeptał czule wlepiać w nią spojrzenie szarych oczu.
- Ja też nie- zapewniła - Znaczy nie niczego nie żałuję - poprawiła szybko-  Ale chyba musimy porozmawiać. O tym co było i tym co dalej- dodała niepewnie.
- Na rozmowy i poranki taki jak ten mamy całe życie . Chcę wiedzieć tylko czy nadal .. .
Przerwała mu wstając i kładąc, mu palec na ustach. Odstawił kubek na szafkę i podszedł do okna i czekał, aż powie te dwa najważniejsze słowa. Od dawna o tym marzył. Wrócił aby spróbować od nowa. Przekonać się ,że ma jeszcze u niej szansę ,że ona wciąż coś do niego czuje. 
Wtuliła się mocno w jego ramiona. Objął ją i czuł jak przepełnia go szczęście. Znów był blisko niej. Mógł ją tulić i całować bez obaw ,że go odtrąci .
- Kocham cię Marek. Jesteś moim spełnionym snem- wyszeptały jej wargi.- I nie marzę o niczym innym jak codziennie budzić się obok ciebie. 
Nie wypuszczając ukochanej z ramion pocałował ją w czoło. Następnie schował twarz w jej ciemnych włosach. Chłonąc ich cudownym zapach. 
 Za oknem właśnie słońce wzeszło ,a w ich serca świecił jasny promień miłości. 
*- frag.piosenki Britney Spears- Heart
Witam. 
Następna miniaturka pojawi się na jakąś okazję. Jeszcze nie wiem jaką ,ale jest już napisana. Niedługo wznowię publikację ,, Oznak życia'' albowiem historia zmierza do końca. Dziękuję za waszą obecność i komentarze.  
Ps. Wyjaśnienie; tekst pisany kursywą nie jest snem ,a fragmentem poprzedniego wieczora ,który przypomina sobie Ula. ona myśli tylko ,że to był sen ,a nim nie jest. To wydarzyło się naprawdę. A spełniony sen ,bo śniła o nim ,gdy nie było go obok. Mam nadzieję ,że teraz wszystko jest zrozumiałe. Pozdrawiam serdecznie:)