Mrok rozjaśniało jedynie blade światło
świec. Na środku pokoju stało wielkie małżeńskie łoże z białą pościelą. Za
oknem lekko prószył śnieg, a jego płatki topiły się na szybie. Wiatr kołysał
gałęziami drzew na zewnątrz jakby tańczył w tańcu bez melodii. Brunet koniuszkami palców muska szyję
szatynki. Odgarnia jej długie ciemne włosy wysuwając z nich wsuwki. W pokoju są
tylko oni i ich spragnione, głodne ciała. Dłonie mężczyzny rozplątują wiązania
sukni ślubnej, która opada na podłogę sekundę do niej dołącza biustonosz. W tle
słychać uderzania wskazówek zegara ściennego oraz przyspieszone oddechy. Brunet
ujmuje twarz żony w dłonie złączając wargi w zachłannym, gwałtownym pocałunku.
Nagie piersi przylegają do jego torsu. Szatynka zsuwa z jego ramion rozpiętą
koszulę. Serca biją jak oszalałe. Światło świec oświetla sylwetki dwóch
półnagich ciał.
Kobieta przejmuję inicjatywę popychając
męża na łóżko, czym go zaskakuje. Siada na niego okrakiem mocując się z paskiem
od jego czarnych spodni. Pomaga jej unosząc lekko biodra. W ślad za nimi idą
bokserki. Brunet podnosi się chwytając ustami jej pierś. Ona pojękuje czując
mrowienie w podbrzuszu. Niespodziewanie przetacza ją na plecy. Kobieta oplata
nogami jego pośladki. Jego wilgotne wargi zatrzymują się na lekko zaokrąglonym
brzuchu. Unosi wzrok spoglądając w jej chabry, po czym ponownie wpija się w jej
zmysłowe, miękkie wargi.
- Kochanie… proszę...- szepczę
rozgorączkowana rozchylając nogi.
Jest na skraju wytrzymałości. Chce, aby
w nią wszedł. Teraz, natomiast. Dzieli ją niewielka granica od osiągnięcia
orgazmu. On spełnia jej prośbę. Jednym stanowczym pchnięciem wchodzi w nią.
Nadaje ich ciałom wspólny rytm. Prowadzi ją ku bram rozkoszy. Osiągają
spełnienie niemal jednocześnie. Opadają na poduszki zmęczeni zasypiając wtuleni
w siebie.
****
Nie puszczając jej dłoni opowiadał jej
zabawne historię. W ogóle tryskał dziś energia i dobrym humorem. Dobrzańska
przytuliła się do boku męża obserwując ludzi, świecące kolorowe światełka i
lampy uliczne rozjaśniające miasto spowite w mroku.
- Nie lubię zimy – odezwała się cicho
zgarniając rękawiczką śnieg z ławeczki.
- Ja też- przyznał – Ale dzięki tobie
na nowo polubiłem święta. A to dlatego, że nie muszę ich spędzać sam.
- Wcześniej też nie musiałeś- słusznie
zauważyła – I spędziłeś tylko jedne święta sam.
- Dwa. Wielkanoc również się liczy. Po
za tym, czy ty zawsze jesteś taka dokładna?
- Jeszcze tego nie zauważyłeś?- udała
zdziwienie – Od początku taka byłam
- Wracamy?- zapytał widząc jak drży z zimna,
a jej policzki wyglądały jak świeży buraczek.
- Tak- odrzekła podnosząc się z ławki i ruszyli przed siebie.
- Z tym spacerem to nie był najlepszy
pomysł – odezwał się idąc obok niej.
- No i w dodatku mój- mruknęła
Przystanął składając na jej ustach
delikatny pocałunek, a dalszą drogę pokonani rozmawiając głównie o firmie. A dokładnie o dziecięcej kolekcji. Tak naprawdę to
nie mieli jeszcze żadnych dziecięcych modelów.Oprócz córki krawcowej ,która brała udział w wybiegu. Nie brał pod uwagę innych dzieci pracowników
Febo&Dobrzański. Z uwagi, że wcześniej temat dzieci Marka nadzwyczajnie, w
świecie irytował, chociaż to mało adekwatne słowo. Nie znosił, gdy ktoś mówił o
nich, bo mimowolnie przypominała się mu tragedia sprzed lat.
Nagły wyjazd Aleksa do Włoch zaskoczył
prawie wszystkich pracowników Febo&Dobrzański. Zwłaszcza, że nie przewidywał szybkiego
powrotu. Rozpoczęły się przygotowania do kolejnego pokazu. Ula miała włożyć
ciążową sukienkę zaprojektowaną przez Pshemko. Chętnie się zgodziła, a fotograf
wpadł na pomysł sesji.Był tylko jeden problem. Marek również miał w niej
wystąpić. Ula nie była pewna ,czy mąż się zgodzi. Co prawda stał się bardziej
opiekuńczy i nie mówił tak okropnie o dzieciach. Nawet nie poruszał tego
tematu. Zauważyła, że coś przed nią ukrywa, lecz nie zdobyła się na odwagę by
zapytać.
- Stary, a ty jeszcze tutaj?- Sebastian
z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Jak widać- mruknął Dobrzański – Mam
sporo pracy. Na szczęście poprzedni pokaz okazał się sukcesem. Podliczyłem
koszta i wychodzi nawet, że trochę zaoszczędziliśmy. Ula podsunęła mi, aby
zamienić niektóre dodatki. W planach mam nawiązać współpracę z niemiecką firmą,
a potem...
- Am! - zakomunikowała Róża wkładając
rączkę do buzi. Marek dopiero teraz zauważył, że przyjaciel przyszedł z
dzieckiem na rękach. Ubranym w fioletową sukieneczkę w serduszka. Jasne włoski znacznie urosły i wystawały spod materiałowej ciemno-różowej opaski.
- Viola odwiedziła mnie w pracy, ale
gdzieś pobiegła – wyjaśnił widząc pytający wzrok przyjaciela. Dziewczynka coś
gaworzyła śliniąc przy tym koszulę swojego taty.
W tym momencie weszła do gabinetu Ula,
a telefon Olszańskiego zadzwonił podał dziecko Dobrzańskiej i wyszedł na
chwilę. Ona nie powinna dźwigać- krzyczały jego myśli. Nie potrafił się przełamać, aby samemu wziąć
dziecko. Bał się, ale nie umiał tego sprecyzować.
Sebastian wrócił po córkę zostawiając
ich samych.
- Pa. Słoneczko- powiedziała do małej
machając jej. Marek widział szczęście w oczach ukochanej, gdy patrzyła na małą. Poczuł przyjemne ciepło w sercu wyobrażając sobie ją z ich dzieckiem.
- Ulcia- powiedział cicho wytrącając ją
tym sposobem z zamyślenia. Tajemniczo
się uśmiechała przykładając dłonie do brzucha. Przez ostatni miesiąc mieli mało
czasu dla siebie.
- Mówiłeś coś?- odwróciła się w jego
stronę napotykając szare tęczówki.
- Tak – przytaknął – Ula musimy
porozmawiać – odparł zajmując miejsce na kanapie. Przyłączyła się do niego. Po
tonie jego głosu wyczytała, że to coś poważnego.
- Czy coś się stało?- spytała niepewnie
dotykając jego ramienia. Miał spuszczoną głowę westchnął ciężko.
- Tak i nie – zaczął enigmatycznie
- To znaczy?- dopytywała nic nie
rozumiejąc
Spojrzał jej w oczy i zaczął mówić:
- Kilka lat temu Alicja zostawiła pod
moją opieką dwuletnie dziecko. A właściwie to zmusiła mnie abym tą małą się
zajął. Przekonywała mnie, że postara się załatwić sprawy na mieście jak najprędzej..
Zgodziłem się nie świadomy tego będzie później. Ona pobiegła gdzieś. Niedługo
potem na jaw wyszło, że do kochanka. Zdradzała męża, więc nie jestem w stu
procentach pewien, czy mała była rzeczywiście jego. A wracając do tematu dzieci. Tak naprawdę to niewiele o nich wiedziałem. A w zasadzie nic. Często wpadałem do Alicji, więc Aurelia mnie znała
i rzadko płakała.
Nie przerywała mu oczekując dalszej
jego wypowiedzi.
- Zabrałem ją na plac zabaw, a potem na
lody. Posadziłem przy stoliku i...- przerwał na moment. – Zginęła pod kołami samochodu- wyrzucił jednym
tchem błądząc gdzieś wzrokiem.
- O Boże – wymsknęło się jej i zakryła
usta ręką. – Teraz wszystko rozumiem –
odezwała się po krótkiej chwili. – Powinieneś był mi wcześniej powiedzieć.
- Wiem- szepnął posępnie – Ale nie
wiedziałem jak? To nie było takie proste jakby mogło się wydawać. A najbardziej
obawiałem się twojej reakcji- dokończył.
- Mojej reakcji?- zdumiała się. – Nie
podoba mi się ,że ukrywałeś to przede mną tyle czasu. Rozumiem ,że było ci
trudno. Czasem lepiej komuś się zwierzyć niż tłumić w sobie i tym zadręczać.
Co się stało się nie odstanie.
- Zaskakujesz mnie – uśmiechnął się
blado do niej. – W weekend zabieram cię za miasto. Odpoczniemy ,a przy okazji
odwiedzimy pewne miejsce. Zatrzymamy się tam być może na kilka dni.
- Jakie miejsce?
- Pomyślałem o Janowie Podlaskim. Myślę
,że ci się tam spodoba. Pospacerujemy przy zamku biskupim i zobaczymy stadninę
koni. Możemy też zobaczyć Grotę Naruszewicza ,Dzwonnice Murowaną.
– A przejedzmy się dorożką?- zapytała podekscytowana
- Zobaczymy – odparł z tajemniczym
uśmiechem.
Objął ją ramieniem ,aczkolwiek ta
chwila nie trwała długo.
Spojrzała na zegarek na przegubie ręki.
Zacisnęła nerwowo wargi i poderwała się z kanapy.
- Jesteśmy spóźnieni- oznajmiła
- Gdzie?- zapytał zdziwiony, bo nic na
myśl mu nie przychodziło.
- No jak to. Nie mów, że zapomniałeś o
zajęciach w szkole rodzenia- rzekła przyglądając mu się bacznie.
Spuścił wzrok pod wpływem jej
przenikliwego spojrzenia. Zapomniał.
Półgodziny później dotarli na miejsce.
Przepraszając za prawie godzinne spóźnienie. Nie wspominając, że napotkali po
drodze pewne przeszkody w postaci korków. Kobieta z bordowymi ustami i czarnym
koku kazała im zająć miejsca na macie. Inne ciężarne też były z partnerem, choć
nie wszystkie. Zajęcia zaczęły się krótkim wstępem na temat ćwiczeń w ciąży.
Marek czuł się tu bardzo niezręcznie. W sumie pierwszy raz odważył się
przyjdź do szkoły z żoną. Na poprzednie zajęcia ją tylko podwiózł. Dziś jednak
zebrał się na odwagę i postanowił również uczestniczyć w zajęciach. Rozejrzał
się po pomieszczeniu zauważając dużo kolorach piłek, lalek bobasów i wanienki
oraz inne rzeczy. Na ścianie wisiały zdjęcia przestawiające matki z
niemowlakami i samych dzieci.
*******
Młode małżeństwo zatrzymało się u
stryjka Marka. Mężczyzna o siwych włosach i kraciastej koszuli zaprowadził ich
do przygotowanego wcześniej pokoju. Przez duże okno wpadały blade promyki
zimowego słońca. Białe tiulowe firanki sięgały podłogi o odcieniu orzechowym.
Łóżko stało pod ścianą wielkie z brązową narzutą. W kącie stała stara ciemnobrązowa
komoda ,a na niej trzy kremowe świeczki w świeczniku. Obok drewniany bujany
fotel z niedużą bordową poduszką. Na szafce przy łożu znajdował się pękaty
wazon z sztucznymi żółtymi kwiatami. Przez poręcz łóżka przewieszona było nowe śnieżnobiałe
prześcieradło i koc .
- Jeśli czegoś będzie potrzebować to
zawołajcie. Będę na dole- oznajmił serdecznym tonem i zostawił ich samych.
Szatynka usiadła na brzegu łóżka i
rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu.
Brunet nie do końca tego się spodziewał. Miał wrażenie jakby czas się tu
zatrzymał. Podszedł do okna i wyjrzał przez nie odchylając firankę. Ula stanęła przy nim kładąc dłoń na jego ramieniu i spojrzała na obraz za oknem. Przed nimi roztaczał
się widok na piękny zimowy ogród.
– Kochanie ,może wybierzemy się na
spacer?- zaproponowała
- A nie chcesz odpocząć ? Nie możesz
się przemęczać.
- Nic mi nie będzie. To tylko spacer ,a
świeże powietrze dobrze mi zrobi. Dotlenie się – uspokajała go.
– Przecież nie lubisz zimy – przypomniał jej wcześniejszą rozmowę.
– Tak ,jednakże tu jest naprawdę pięknie- odpowiedziała i pocałowała go w usta.
– Przecież nie lubisz zimy – przypomniał jej wcześniejszą rozmowę.
– Tak ,jednakże tu jest naprawdę pięknie- odpowiedziała i pocałowała go w usta.
Od zajęć w szkole rodzenia zrobił się
przewrażliwiony na punkcie jej ciąży co trochę ją irytowało. Najpierw nie
cieszył się z tego faktu ,a teraz nie pozwala jej nic robić. Na szczęście wciąż
pracowała w firmie . Lubiła tą pracę i pragnęła pracować prawie do końca.
Spacerowali od dobrych paru minut ,gdy
Ula zatrzymała się dostrzegając siwe konie stojące na białej ścieżce nieopodal stadniny.
Śnieg mocno prószył i osiadał na hebanowych włosach jej męża. Gałęzie drzew
kołysały się na lekkim wietrze. Jak zaczarowana wpatrywała się w ten bajkowy
krajobraz.
Z wyjazdu wrócili wypoczęci i pełni miłych
wspomnień. Gospodarze okazali się serdeczni i gościnni. Podane przez starszą
kobietę pierogi z serem ,grochówka ,placki ziemniaczane, kluski śląskie ,pomidorówka
oraz ciasto drożdżowe bardzo im smakowało. Spędzili tam pięć dni. Marek obiecał
żonie ,że mimo panującego tam wystroju i klimatu jeszcze tam pojadą.
*****
Po niedługim czasie ,który upłynął od
ich rozmowy o Alicji. Dobrzański dowiedział się ,że kuzynkę z trudem odratowali
,bo po raz kolejny połączyła alkohol z lekami na depresje. Dotarła też do niego
informacja ,że dzieci są w Irlandii razem z ojcem Mirkiem ,a ona ma ograniczone
prawa rodzicielskie. Alan potrzebował stałej opieki czego nie potrafiła mu
zapewnić. Mirek znalazł ośrodek gdzie zajmują się dziećmi z autyzmem. Marek
współczuł mu. Wiedział ,że on nie byłby w stanie pokochać ani zajmować się
takim dzieckiem. Dowiadując się o ciąży Uli był przerażony. Jednak teraz z
upływem czasu ,gdy ciąża stała się widoczna powoli oswajał się z tą myślą.
Pamiętał jak Alicja była w ciąży to minuty z nią nie można było wytrzymać. Bał
się ,że każda ciężarna tak ma. Znal parę ,które tak miały. Zwłaszcza te z
firmy. Bardzo się cieszył ,że jego żona tak nie ma.
Ula leżała w objęciach ukochanego
ciesząc się, że jest niedziela. Dzięki temu mogli dłużej poleżeć nigdzie się
nie śpiesząc. Kreśliła wzory opuszkami palców na ramieniu bruneta.
- Dziękuję, że wczoraj ze mną tam
poszedłeś. Jestem przekonana, że gdy nasze, Dobrzawiątko’’ się urodzi będziesz
cudownym tatą.
Zaśmiał się pod nosem słysząc jak je nazwała.Myślał,
że powie, Maleństwo’’ jak zwykła mawiać.
- Naprawdę, tak uważasz?
- Uhm- przytaknęła podnosząc się.
- Skarbie...Nie wstawajmy jeszcze-
wymruczał do jej ucha.
Godzinę później jedli jajecznice z
szynką przy kuchennym blacie. Ula zagryzała tostami z nutellą i popijała kawą.
Kawa-przełknęło przez myśl
Dobrzańskiemu.
Zabrał jej kubek z parującym płynem i
wylał do zlewu.
- Ej! Co ty robisz?- podniosła lekko
głos
Nie odpowiedział. Umył naczynie pod
bieżącą wodą i przygotował dla niej kakao.
Wypiła posyłając mu najpiękniejszy uśmiech jaki do tej pory widział.
Wypiła posyłając mu najpiękniejszy uśmiech jaki do tej pory widział.
Już przedostatnia część, ja chcę więcej. ;)
OdpowiedzUsuńWięcej w ostatniej części. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńJustyna
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę Cię objechać, bo najwyraźniej odpuściłaś sobie. Już nawet nie pamiętam, żebyś w poprzednich rozdziałach popełniła tyle błędów co w tym. Aż roi się od nich, a czytelnik wciąż musi się wysilać, żeby cokolwiek zrozumieć. Nie wiem, który już raz powtarzam, żebyś nie wklejała niesprawdzonej treści. Czytający ma ogromny dyskomfort. Przeczytaj to sama raz, drugi i trzeci wolno i uważnie, a zobaczysz jak wiele byków tu siedzi. Nie jestem w stanie wymienić ich wszystkich, bo zajęłoby to mi ze trzy komentarze solidnej długości. Poniżej tylko niektóre:
"No oprócz córki krawcowej, która gościnnie wyszła z jego ukochaną".
Nie rozumiem tego zdania. W ogóle nie wiem, o co w nim chodzi. Córka krawcowej wystąpiła gościnnie na pokazie wychodząc na wybieg z Ulą? Czy o to tu biega?
"Nie podoba mi się ,że ukrywać to przede mnie tyle czasu". - Tu też trzeba wysilić intelekt.
Janów Podlaski się odmienia, więc można śmiało napisać, że "pomyślałem o Janowie Podlaskim".
Popraw błędy, bo to naprawdę obciach, żeby rozdział miał funkcjonować w takiej formie.
Natomiast sama treść jak zwykle znakomita. Piękna scena intymna na początku rozdziału, proces przełamywania się Marka w stosunku do dzieci, jego troska o ciążę Uli i dbanie o jej komfort. Nawet szkołę rodzenia zaliczył, co jest tylko dowodem, że on ulega przemianie. Teraz czekamy na poród i na całkowitą przemianę Marka. Czuję, że będzie pięknie.
Pozdrawiam. :)
Ostatnio odpuściłam...powinnam skupić się na tym opowiadaniu ,a tak do końca nie było.
UsuńDobrzański przechodzi przemianę i staje się lepszy.Teraz bohaterowie wydają się idealni ,ale nimi nie są. Poród będzie i coś więcej.Zakończenie będzie szczęśliwe. Pozdrawiam serdecznie:)
Marek rzeczywiście się zmienia. Dobrze że w końcu przełamał się i powiedział Uli o tym co się stało kilka lat temu. Fajnie że wyjaśniłaś też co się dzieje z Alicją i jej dziećmi. ;) Bardzo jestem ciekawa jak zakończysz to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Nareszcie powiedział jej prawdę ,którą o powinna wcześniej znać.A jak zakończę o tym się przekonasz wkrótce...Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńNo i w końcu ula dowiedziała się dlaczego Marek tak boi się zostać ojcem. Niepotrzebnie to przed nią ukrywał, bo jej reakcja nie była taka jaką się spodziewał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok ;)
Faktycznie inaczej zareagowała niż się spodziewał.Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńWszystko idzie ku dobremu, wszystko się wyjaśnia, wszyscy zdrowi i szczęśliwi. Pytanie brzmi czy coś strasznego się jeszcze nie wydarzy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Nic strasznego się już nie wydarzy.Choć mogło ,ale po co? Więc zapowiada się tylko miłość i szczęście. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń