Strona Główna

sobota, 10 września 2016

,, Oznaki życia'' 29


+ 18
Mrok rozjaśniało jedynie blade światło świec. Na środku pokoju stało wielkie małżeńskie łoże z białą pościelą. Za oknem lekko prószył śnieg, a jego płatki topiły się na szybie. Wiatr kołysał gałęziami drzew na zewnątrz jakby tańczył w tańcu bez melodii.  Brunet koniuszkami palców muska szyję szatynki. Odgarnia jej długie ciemne włosy wysuwając z nich wsuwki. W pokoju są tylko oni i ich spragnione, głodne ciała. Dłonie mężczyzny rozplątują wiązania sukni ślubnej, która opada na podłogę sekundę do niej dołącza biustonosz. W tle słychać uderzania wskazówek zegara ściennego oraz przyspieszone oddechy. Brunet ujmuje twarz żony w dłonie złączając wargi w zachłannym, gwałtownym pocałunku. Nagie piersi przylegają do jego torsu. Szatynka zsuwa z jego ramion rozpiętą koszulę. Serca biją jak oszalałe. Światło świec oświetla sylwetki dwóch półnagich ciał.
Kobieta przejmuję inicjatywę popychając męża na łóżko, czym go zaskakuje. Siada na niego okrakiem mocując się z paskiem od jego czarnych spodni. Pomaga jej unosząc lekko biodra. W ślad za nimi idą bokserki. Brunet podnosi się chwytając ustami jej pierś. Ona pojękuje czując mrowienie w podbrzuszu. Niespodziewanie przetacza ją na plecy. Kobieta oplata nogami jego pośladki. Jego wilgotne wargi zatrzymują się na lekko zaokrąglonym brzuchu. Unosi wzrok spoglądając w jej chabry, po czym ponownie wpija się w jej zmysłowe, miękkie wargi.
- Kochanie… proszę...- szepczę rozgorączkowana rozchylając nogi.
Jest na skraju wytrzymałości. Chce, aby w nią wszedł. Teraz, natomiast. Dzieli ją niewielka granica od osiągnięcia orgazmu. On spełnia jej prośbę. Jednym stanowczym pchnięciem wchodzi w nią. Nadaje ich ciałom wspólny rytm. Prowadzi ją ku bram rozkoszy. Osiągają spełnienie niemal jednocześnie. Opadają na poduszki zmęczeni zasypiając wtuleni w siebie.
                                      ****
Nie puszczając jej dłoni opowiadał jej zabawne historię. W ogóle tryskał dziś energia i dobrym humorem. Dobrzańska przytuliła się do boku męża obserwując ludzi, świecące kolorowe światełka i lampy uliczne rozjaśniające miasto spowite w mroku.
- Nie lubię zimy – odezwała się cicho zgarniając rękawiczką śnieg z ławeczki.
- Ja też- przyznał – Ale dzięki tobie na nowo polubiłem święta. A to dlatego, że nie muszę ich spędzać sam.
- Wcześniej też nie musiałeś- słusznie zauważyła – I spędziłeś tylko jedne święta sam.
- Dwa. Wielkanoc również się liczy. Po za tym, czy ty zawsze jesteś taka dokładna?
- Jeszcze tego nie zauważyłeś?- udała zdziwienie – Od początku taka byłam
- Wracamy?- zapytał widząc jak drży z zimna, a jej policzki wyglądały jak świeży buraczek.
- Tak- odrzekła podnosząc się  z ławki i ruszyli przed siebie.
- Z tym spacerem to nie był najlepszy pomysł – odezwał się idąc obok niej.
- No i w dodatku mój- mruknęła
Przystanął składając na jej ustach delikatny pocałunek, a dalszą drogę pokonani rozmawiając  głównie o firmie. A dokładnie o dziecięcej kolekcji. Tak naprawdę to nie mieli jeszcze żadnych dziecięcych modelów.Oprócz córki krawcowej ,która brała udział w wybiegu. Nie brał pod uwagę innych dzieci pracowników Febo&Dobrzański. Z uwagi, że wcześniej temat dzieci Marka nadzwyczajnie, w świecie irytował, chociaż to mało adekwatne słowo. Nie znosił, gdy ktoś mówił o nich, bo mimowolnie przypominała się mu tragedia sprzed lat.
                                      ****

Nagły wyjazd Aleksa do Włoch zaskoczył prawie wszystkich pracowników Febo&Dobrzański. Zwłaszcza, że nie przewidywał szybkiego powrotu. Rozpoczęły się przygotowania do kolejnego pokazu. Ula miała włożyć ciążową sukienkę zaprojektowaną przez Pshemko. Chętnie się zgodziła, a fotograf wpadł na pomysł sesji.Był tylko jeden problem. Marek również miał w niej wystąpić. Ula nie była pewna ,czy mąż się zgodzi. Co prawda stał się bardziej opiekuńczy i nie mówił tak okropnie o dzieciach. Nawet nie poruszał tego tematu. Zauważyła, że coś przed nią ukrywa, lecz nie zdobyła się na odwagę by zapytać. 
- Stary, a ty jeszcze tutaj?- Sebastian z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Jak widać- mruknął Dobrzański – Mam sporo pracy. Na szczęście poprzedni pokaz okazał się sukcesem. Podliczyłem koszta i wychodzi nawet, że trochę zaoszczędziliśmy. Ula podsunęła mi, aby zamienić niektóre dodatki. W planach mam nawiązać współpracę z niemiecką firmą, a potem...
- Am! - zakomunikowała Róża wkładając rączkę do buzi. Marek dopiero teraz zauważył, że przyjaciel przyszedł z dzieckiem na rękach. Ubranym w fioletową sukieneczkę w serduszka. Jasne włoski znacznie urosły i wystawały spod materiałowej ciemno-różowej opaski. 
- Viola odwiedziła mnie w pracy, ale gdzieś pobiegła – wyjaśnił widząc pytający wzrok przyjaciela. Dziewczynka coś gaworzyła śliniąc przy tym koszulę swojego taty.
W tym momencie weszła do gabinetu Ula, a telefon Olszańskiego zadzwonił podał dziecko Dobrzańskiej i wyszedł na chwilę. Ona nie powinna dźwigać- krzyczały jego myśli. Nie potrafił się przełamać, aby samemu wziąć dziecko. Bał się, ale nie umiał tego sprecyzować.
Sebastian wrócił po córkę zostawiając ich samych.
- Pa. Słoneczko- powiedziała do małej machając jej. Marek widział szczęście w oczach ukochanej, gdy patrzyła na małą. Poczuł przyjemne ciepło w sercu wyobrażając sobie ją z ich dzieckiem.
- Ulcia- powiedział cicho wytrącając ją tym sposobem z zamyślenia.  Tajemniczo się uśmiechała przykładając dłonie do brzucha. Przez ostatni miesiąc mieli mało czasu dla siebie.  
- Mówiłeś coś?- odwróciła się w jego stronę napotykając  szare tęczówki.
- Tak – przytaknął – Ula musimy porozmawiać – odparł zajmując miejsce na kanapie. Przyłączyła się do niego. Po tonie jego głosu wyczytała, że to coś poważnego.
- Czy coś się stało?- spytała niepewnie dotykając jego ramienia. Miał spuszczoną głowę westchnął ciężko.
- Tak i nie – zaczął enigmatycznie
- To znaczy?- dopytywała nic nie rozumiejąc
Spojrzał jej w oczy i zaczął mówić:
- Kilka lat temu Alicja zostawiła pod moją opieką dwuletnie dziecko. A właściwie to zmusiła mnie abym tą małą się zajął. Przekonywała mnie, że postara się załatwić sprawy na mieście jak najprędzej.. Zgodziłem się nie świadomy tego będzie później. Ona pobiegła gdzieś. Niedługo potem na jaw wyszło, że do kochanka. Zdradzała męża, więc nie jestem w stu procentach pewien, czy mała była rzeczywiście jego. A wracając do tematu dzieci. Tak naprawdę to  niewiele o nich wiedziałem. A w zasadzie nic. Często wpadałem do Alicji, więc Aurelia mnie znała i rzadko płakała.
Nie przerywała mu oczekując dalszej jego wypowiedzi.
- Zabrałem ją na plac zabaw, a potem na lody. Posadziłem przy stoliku i...- przerwał na moment.­ ­–  Zginęła pod kołami samochodu- wyrzucił jednym tchem błądząc gdzieś wzrokiem.
- O Boże – wymsknęło się jej i zakryła usta ręką.  – Teraz wszystko rozumiem – odezwała się po krótkiej chwili. – Powinieneś był mi wcześniej powiedzieć.
- Wiem- szepnął posępnie – Ale nie wiedziałem jak? To nie było takie proste jakby mogło się wydawać. A najbardziej obawiałem się twojej reakcji- dokończył.
- Mojej reakcji?- zdumiała się. – Nie podoba mi się ,że ukrywałeś to przede mną tyle czasu. Rozumiem ,że było ci trudno. Czasem lepiej komuś się zwierzyć niż tłumić  w sobie i tym zadręczać. Co się stało się nie odstanie.
- Zaskakujesz mnie – uśmiechnął się blado do niej. – W weekend zabieram cię za miasto. Odpoczniemy ,a przy okazji odwiedzimy pewne miejsce. Zatrzymamy się tam być może na kilka dni.
- Jakie miejsce?
- Pomyślałem o Janowie Podlaskim. Myślę ,że ci się tam spodoba. Pospacerujemy przy zamku biskupim i zobaczymy stadninę koni. Możemy też zobaczyć Grotę Naruszewicza ,Dzwonnice Murowaną.
– A przejedzmy się dorożką?- zapytała podekscytowana
- Zobaczymy – odparł z tajemniczym uśmiechem.
Objął ją ramieniem ,aczkolwiek ta chwila nie trwała długo.
Spojrzała na zegarek na przegubie ręki. Zacisnęła nerwowo wargi i poderwała się z kanapy.
- Jesteśmy spóźnieni- oznajmiła
- Gdzie?- zapytał zdziwiony, bo nic na myśl mu nie przychodziło.
- No jak to. Nie mów, że zapomniałeś o zajęciach w szkole rodzenia- rzekła przyglądając mu się bacznie.
Spuścił wzrok pod wpływem jej przenikliwego spojrzenia. Zapomniał.
Półgodziny później dotarli na miejsce. Przepraszając za prawie godzinne spóźnienie. Nie wspominając, że napotkali po drodze pewne przeszkody w postaci korków. Kobieta z bordowymi ustami i czarnym koku kazała im zająć miejsca na macie. Inne ciężarne też były z partnerem, choć nie wszystkie. Zajęcia zaczęły się krótkim wstępem na temat ćwiczeń w ciąży. Marek czuł się  tu bardzo niezręcznie. W sumie pierwszy raz odważył się przyjdź do szkoły z żoną. Na poprzednie zajęcia ją tylko podwiózł. Dziś jednak zebrał się na odwagę i postanowił również uczestniczyć w zajęciach. Rozejrzał się po pomieszczeniu zauważając dużo kolorach piłek, lalek bobasów i wanienki oraz inne rzeczy. Na ścianie wisiały zdjęcia przestawiające matki z niemowlakami i samych dzieci.
                   *******
Młode małżeństwo zatrzymało się u stryjka Marka. Mężczyzna o siwych włosach i kraciastej koszuli zaprowadził ich do przygotowanego wcześniej pokoju. Przez duże okno wpadały blade promyki zimowego słońca. Białe tiulowe firanki sięgały podłogi o odcieniu orzechowym. Łóżko stało pod ścianą wielkie z brązową narzutą. W kącie stała stara ciemnobrązowa komoda ,a na niej trzy kremowe świeczki w świeczniku. Obok drewniany bujany fotel z niedużą bordową poduszką. Na szafce przy łożu znajdował się pękaty wazon z sztucznymi żółtymi kwiatami. Przez poręcz łóżka przewieszona było nowe śnieżnobiałe prześcieradło i koc .
- Jeśli czegoś będzie potrzebować to zawołajcie. Będę na dole- oznajmił serdecznym tonem i zostawił ich samych.
Szatynka usiadła na brzegu łóżka i rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu.  Brunet nie do końca tego się spodziewał. Miał wrażenie jakby czas się tu zatrzymał. Podszedł do okna i wyjrzał przez nie odchylając firankę. Ula stanęła przy nim   kładąc dłoń na  jego ramieniu  i spojrzała na obraz za oknem. Przed nimi roztaczał się widok na piękny zimowy ogród.
– Kochanie ,może wybierzemy się na spacer?- zaproponowała
- A nie chcesz odpocząć ? Nie możesz się przemęczać.
- Nic mi nie będzie. To tylko spacer ,a świeże powietrze dobrze mi zrobi. Dotlenie się – uspokajała go.
 – Przecież nie lubisz zimy –  przypomniał jej wcześniejszą rozmowę. 
– Tak ,jednakże tu jest naprawdę pięknie- odpowiedziała i pocałowała go w usta. 
Od zajęć w szkole rodzenia zrobił się przewrażliwiony na punkcie jej ciąży co trochę ją irytowało. Najpierw nie cieszył się z tego faktu ,a teraz nie pozwala jej nic robić. Na szczęście wciąż pracowała w firmie . Lubiła tą pracę i pragnęła pracować prawie do końca.
Spacerowali od dobrych paru minut ,gdy Ula zatrzymała się dostrzegając siwe konie stojące na białej ścieżce nieopodal stadniny. Śnieg mocno prószył i osiadał na hebanowych włosach jej męża. Gałęzie drzew kołysały się na lekkim wietrze. Jak zaczarowana wpatrywała się w ten bajkowy krajobraz.

Z wyjazdu wrócili wypoczęci i pełni miłych wspomnień. Gospodarze okazali się serdeczni i gościnni. Podane przez starszą kobietę pierogi z serem ,grochówka ,placki ziemniaczane, kluski śląskie ,pomidorówka oraz ciasto drożdżowe bardzo im smakowało. Spędzili tam pięć dni. Marek obiecał żonie ,że mimo panującego tam wystroju i klimatu  jeszcze tam pojadą.
                           *****
Po niedługim czasie ,który upłynął od ich rozmowy o Alicji. Dobrzański dowiedział się ,że kuzynkę z trudem odratowali ,bo po raz kolejny połączyła alkohol z lekami na depresje. Dotarła też do niego informacja ,że dzieci są w Irlandii razem z ojcem Mirkiem ,a ona ma ograniczone prawa rodzicielskie. Alan potrzebował stałej opieki czego nie potrafiła mu zapewnić. Mirek znalazł ośrodek gdzie zajmują się dziećmi z autyzmem. Marek współczuł mu. Wiedział ,że on nie byłby w stanie pokochać ani zajmować się takim dzieckiem. Dowiadując się o ciąży Uli był przerażony. Jednak teraz z upływem czasu ,gdy ciąża stała się widoczna powoli oswajał się z tą myślą. Pamiętał jak Alicja była w ciąży to minuty z nią nie można było wytrzymać. Bał się ,że każda ciężarna tak ma. Znal parę ,które tak miały. Zwłaszcza te z firmy. Bardzo się cieszył ,że jego żona tak nie ma.
Ula leżała w objęciach ukochanego ciesząc się, że jest niedziela. Dzięki temu mogli dłużej poleżeć nigdzie się nie śpiesząc. Kreśliła wzory opuszkami palców na ramieniu bruneta.
- Dziękuję, że wczoraj ze mną tam poszedłeś. Jestem przekonana, że gdy nasze, Dobrzawiątko’’ się urodzi będziesz cudownym tatą.
Zaśmiał się pod nosem słysząc jak je nazwała.Myślał, że powie, Maleństwo’’ jak zwykła mawiać.
- Naprawdę, tak uważasz?
- Uhm- przytaknęła podnosząc się.
- Skarbie...Nie wstawajmy jeszcze- wymruczał do jej ucha.
Godzinę później jedli jajecznice z szynką przy kuchennym blacie. Ula zagryzała tostami z nutellą i popijała kawą.
Kawa-przełknęło przez myśl Dobrzańskiemu.
Zabrał jej kubek z parującym płynem i wylał do zlewu.
- Ej! Co ty robisz?- podniosła lekko głos
Nie odpowiedział. Umył naczynie pod bieżącą wodą i przygotował dla niej kakao.
Wypiła posyłając mu najpiękniejszy uśmiech jaki do tej pory widział. 
 Ten rozdział wyszedł taki...nie do końca udany. To jest przedostatnia część. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam i przepraszam za długą przerwę. 



10 komentarzy:

  1. Już przedostatnia część, ja chcę więcej. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej w ostatniej części. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  2. Justyna
    Najpierw muszę Cię objechać, bo najwyraźniej odpuściłaś sobie. Już nawet nie pamiętam, żebyś w poprzednich rozdziałach popełniła tyle błędów co w tym. Aż roi się od nich, a czytelnik wciąż musi się wysilać, żeby cokolwiek zrozumieć. Nie wiem, który już raz powtarzam, żebyś nie wklejała niesprawdzonej treści. Czytający ma ogromny dyskomfort. Przeczytaj to sama raz, drugi i trzeci wolno i uważnie, a zobaczysz jak wiele byków tu siedzi. Nie jestem w stanie wymienić ich wszystkich, bo zajęłoby to mi ze trzy komentarze solidnej długości. Poniżej tylko niektóre:

    "No oprócz córki krawcowej, która gościnnie wyszła z jego ukochaną".
    Nie rozumiem tego zdania. W ogóle nie wiem, o co w nim chodzi. Córka krawcowej wystąpiła gościnnie na pokazie wychodząc na wybieg z Ulą? Czy o to tu biega?

    "Nie podoba mi się ,że ukrywać to przede mnie tyle czasu". - Tu też trzeba wysilić intelekt.

    Janów Podlaski się odmienia, więc można śmiało napisać, że "pomyślałem o Janowie Podlaskim".

    Popraw błędy, bo to naprawdę obciach, żeby rozdział miał funkcjonować w takiej formie.

    Natomiast sama treść jak zwykle znakomita. Piękna scena intymna na początku rozdziału, proces przełamywania się Marka w stosunku do dzieci, jego troska o ciążę Uli i dbanie o jej komfort. Nawet szkołę rodzenia zaliczył, co jest tylko dowodem, że on ulega przemianie. Teraz czekamy na poród i na całkowitą przemianę Marka. Czuję, że będzie pięknie.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio odpuściłam...powinnam skupić się na tym opowiadaniu ,a tak do końca nie było.
      Dobrzański przechodzi przemianę i staje się lepszy.Teraz bohaterowie wydają się idealni ,ale nimi nie są. Poród będzie i coś więcej.Zakończenie będzie szczęśliwe. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  3. Marek rzeczywiście się zmienia. Dobrze że w końcu przełamał się i powiedział Uli o tym co się stało kilka lat temu. Fajnie że wyjaśniłaś też co się dzieje z Alicją i jej dziećmi. ;) Bardzo jestem ciekawa jak zakończysz to opowiadanie.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nareszcie powiedział jej prawdę ,którą o powinna wcześniej znać.A jak zakończę o tym się przekonasz wkrótce...Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. No i w końcu ula dowiedziała się dlaczego Marek tak boi się zostać ojcem. Niepotrzebnie to przed nią ukrywał, bo jej reakcja nie była taka jaką się spodziewał.
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie inaczej zareagowała niż się spodziewał.Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Wszystko idzie ku dobremu, wszystko się wyjaśnia, wszyscy zdrowi i szczęśliwi. Pytanie brzmi czy coś strasznego się jeszcze nie wydarzy.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic strasznego się już nie wydarzy.Choć mogło ,ale po co? Więc zapowiada się tylko miłość i szczęście. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń