Strona Główna

wtorek, 29 listopada 2016

,, Ocal moje serce'' 2




Uśmiech zgasł ,gdy zdała sobie sprawę ,że ona tego nie doświadczy. Nie będzie nosiła dziewięć mięsięcy małej kruszynki pod sercem.Nie przerażała ją perspektywa bezsennych nocy ani kolek,szczepień ,karmienia piersią ,przewijania czy kąpieli. Jedynie obawiała się innych problemów. Miała doświadczenie w opiece nad niemowlakiem ,w postaci młodszej siostry Beatki.  Mama ich odeszła tuż po porodzie. A tata nie był w stanie zająć się takim maluchem opłakując śmierć żony. Oprócz Betti miała jeszcze brata. Obecnie rozpoczął studiować filmoznawstwo i wiedzę o nowych mediach.  Bardzo interesował się światem show-biznesu.Chociaż nie od samego początku to go zaciekawiło. Sesje zdjęciowe i udział w pokazach mody. Pojechał do Afryki następnie w Francji i Mediolanie.  W przeszłości nie zastanawiała się nad tematem dzieci. Nie poruszała go z nikim. Po pojawieniu się w jej życiu nieoczekiwanie miłości o jakiej nawet odważyła się, jedynie niegdyś marzyć.  W pewnym momencie przeszło jej to przez myśl. Zwłaszcza ,gdy brunet był w jej domu i świetnie dogadywał się z jej młodszą siostrą albo jak do firmy przyszła kobieta z trójką maluchów.   Mimo niewielkiej wiedzy o maluszkach liczyła ,że kiedyś odnajdzie się w roli mamy. Jeden dzień zniszczył te piękne plany na przyszłość.
 Bez wątpienia Marek byłby super ojcem. Serce przeszył ból na myśl ,że to nie ona da mu najcenniejsze co może dać kobieta. Dla niej drzwi do jego serca są zamknięte.
On nigdy mnie nie kochał. Kłamał. Podły oszust!
Natomiast Piotra nigdy nie widział w roli męża i ojca.

 Tydzień po pokazie zasłabła w gabinecie. Zaniepokojony Marek uklęknął przed nią próbując ją ocucić. Bezskutecznie .Trzymał jej dłoń szepcząc do niej ,że jest silna i wszystko będzie dobrze.Nie odzyskiwała przytomności.  Przerażony chciał zadzwonić po pogotowie ,ale zostawił komórkę w sali konferencyjnej. 
- Ania ! Dzwoń po pogotowie!- krzyknął do nowej asystentki pani prezes.
Anka szybko spełniła jego prośbę i przyniosła butelkę z wodą i pustą szklankę oraz kompres o który również poprosił Dobrzański.
 Podniósł ostrożnie i ułożył na jasnej kanapie. Z czułością odgarnął jej kosmyki ciemnych włosów ,które  zasłaniały lekko  twarz. 
Zmoczył kompres i położył jej na czole. Została z nią brunetka ,a on wyszedł na krótką chwilę .  
Ocknęła się w momencie ,gdy  w drzwiach pojawił się Piotr z małym bukietem.
- Co się stało?- spytała słabym głosem.
- Zasłabłaś - wyjaśniła Ania .
Ula zdezorientowana spojrzała na Piotra i posłała mu nikły uśmiech.
- Dziękuję- wyszeptała .
- Ale  . . .- zaczęła brunetka.
- Możesz już iść. Czuję się dobrze.
Gdy Marek zjawił się w gabinecie był przy niej  Piotr. Ula siedziała na kanapie z szklanką wody nadal blada. Kardiolog dotknął jej policzka na co usłyszeli tylko trzaśnięcie drzwiami.  
- A temu co się stało?- zapytał udając ,że nie  wie co zdenerwowało bruneta.
- Nie wiem- wzruszyła ramionami.
- Dowiem się - rzekła podnosząc się z kanapy.
- Zemdlałaś. Lepiej posiedź chwilę ,bo znowu...- powiedział z udawaną troską.
Tak naprawdę pragnął ją zatrzymać by nie rozmawiała z Dobrzańskim . Jeszcze mógłby wyjawić jej prawdę ,a tego nie chciał.
- On tu był prawda?
- Kto ten Dobrzański?- udał zaskoczonego. - Nikogo tu nie było prócz mnie i Ani. 
- A Marek?- nie dawała za wygraną. 
- Dopiero przyszedł.Jak widziałaś przed chwilą. Może mu się pomyliło i zapomniał ,że nie jest już prezesem. 
Umilkła o nic więcej nie pytając. 
Tylko dlaczego wydaje mi się ,że słyszałam Marka? Najwidoczniej mi się wydawało. 
Piotr zabrał ją do szpitala by zrobiła dokładne badania. Obawa i panika towarzyszyła jej przez cały czas. Lekarka
Od razu wykluczyła ciążę i stwierdziła ,że to stres i przemęczenie. Za to Sosnowski nie odpuszczał i kazał zrobić jej wszystkie możliwe badania. Zdumiało ją to ,ale zgodziła się. Ula zdziwiła nieco reakcja lekarki na podejrzenie przez nią odmiennego stanu.
Przez kilka dni nie dawało jej to spokoju ,więc dla pewności zrobiła dodatkowe badania. W szpitalu w którym pracował Sosnowski. Odkryła szokujący fakt.
Odkąd otworzyła dużą kopertę z wynikami nie rozmawiali o tym głośno. Nie powtórzyła badań nie chcąc na nowo trwać w niepewności i dowiedzieć się ,że wynik jest taki sam. Załamana spędziła wtedy noc w fotelu i obudziła się przed świtem. Za oknem nadal panował mrok ,a ona miała wrażenie jakby minęło co najmniej dwie doby. Wszystko ją bolało z powodu niewygodnej pozycji w jakiej zasnęła. Najbardziej kark i plecy.
Za to pod jej nieobecność Piotr rozłożył się na całym materacu i chrapał głośno. Zezłoszczona i obolała zaparzyła sobie melisy i rozmyślała nad szarą rzeczywistością i swoim związkiem, który głównie opierał się na kłamstwie, niedomówieniach i walce o lepsze jutro. Zamiast budzić się z uśmiechem na ustach ,każdy dzień witała ze tęsknotą kryjącą się w jej sercu. Nie przyznawała się do tego nawet przed samą sobą. Udawała ,że jest silna i liczy się tylko tu i teraz.
Przyjaciele znali ją nazbyt dobrze by w to uwierzyć. Viola przekonywała ją ,że Marek się zmienił i mu na niej zależy.
,, Jedyne na czym mu zależało to te pieprzone weksle i by firma nie upadła.''
Odpowiedziała wtedy blondynce i zmieniła temat. Violetta próbowała ją przekonać ,że się myli i powinna z nim porozmawiać. Viola wiedziała o intrydze od Sebastiana i trochę od Pauliny. 
Do zranionej i upartej Uli nie przemawiały żadne argumenty. Chociaż sama zauważyła ,że nie jest ,, starym'' Markiem zabawiającym się w klubie mamiony obietnicą upojnej nocy z przypadkową kobietą. W ciszy życzyła mu szczęśliwego życia mimo ,że nie z nią będzie je dzielił.
Zmienił się. Praktycznie ,gdy ukradkiem go obserwowała siedział pochylony nad papierami ,nieobecny, zamyślony i przygnębiony. Wołała się nie zastanawiać co jest powodem jego obecnego stanu. Przecież pytała go ,a on powiedział ,że nic. Jedno wielkie ,,nic'' . Rozczarowała ją ta odpowiedzieć. Nie tego się spodziewała. W sumie sama nie wiedziała czego dokładnie.
Napisał do niej list. Do tej pory leżał w pamiętniku nieprzeczytany. Potem skupiła się wyłącznie na przygotowaniach do pokazu. Oprócz jednego razu. Tuż przed pokazem mieli pracować w nocy. Nie przyjechał mimo ,że obiecał. Całą noc pracowała ,aż zmógł ją sen. Obudził ją dźwięk odkurzacza i sprzątaczka wchodząca do gabinetu. Początkowo chciała do niego zadzwonić ,ale zrezygnowała. Spotkała się z Sosnowskim aby zerwać ,ale zamiast tego dała wyciągnąć się na miasto i do kawiarni. Wypiła dobrą kawę i zjadła pyszne ciastko rozmawiając z nim o szpitalu ,pacjentach i jego wyjeździe do Bostonu. Okazało się ,że wyjeżdża tydzień po pokazie FD Gusto. Poprosił ją o towarzyszenie mu w tej
podróży.
                  ******

Popołudnie tego dnia było gorące i duszne. Dwójka młodych ludzi zajęła stolik w wybranej przez siebie kawiarni. Zamówili kawę i ciasto. Kobieta w głowie układała słowa ,które zaraz powie mężczyźnie.
Piotr przerwał tą krępującą ciszę i spojrzał na towarzyszkę z lekkim uśmiechem.
Przeczuwał ,że się zgodzi i raz na zawsze zniknie ten nędzny prezes. Miał nadzieję ,że więcej nie będzie mieszał w ich życiu. Dlatego postanowił zabrać ją ze sobą do Bostonu. Przyda mu się ktoś kto będzie gotował ,sprzątał i dodatkowo umilał noce.
- Za tydzień wyjeżdżam- zaczął i zrobił pauzę kładąc dłoń na jej dłoni.
Zmieszała się lekko i poczuła nieswojo.
- Dostałem jak już wspomniałem kilka dni temu staż w Bostonie- kontynuował.
- Piotr ,do rzeczy- ponagliła go zniecierpliwiona.
- Chcę abyś pojechała tam ze mną - wypalił .
- Ja? Z tobą?- zdziwiła się i przełknęła ślinę. - Niby jako kto?- wbiła w niego przeszywające spojrzenie niebieskich tęczówek.
- Możemy jechać jako przyjaciele. Ula . .. Odetchniesz tam pełną piersią i oderwiesz się od tego tutaj...Nowe miejsce dobrze ci zrobi.
- Piotr. .. - pokręciła głową. - To nie jest wcale dobry pomysł. Mam tu przyjaciół ,rodzinę i. . .Nie mogę ot tak spakować walizek i wyjechać. Poza tym jestem prezesem firmy .
- Zrezygnuj z pracy. Tam znajdziesz o wiele lepszą ,a rodzinę i przyjaciół możesz odwiedzać. Przyjeżdżać na święta i w czasie urlopu.
Chwycił jej dłoń i błagał by się zgodziła.
- Nie ,Piotr
Odsunęła filiżankę z niedopitą kawą i wysunęła dłoń z jego uścisku.
- Chodzi o niego prawda?- spytał niby od niechcenia.
- Nie- skłamała.
- Daję ci czas do namysłu. Jeśli po pokazie nie będziesz chciała jechać pojadę sam . Nie licz ,że ten były prezes zjawi się na pokazie. Ponoć wyjeżdża z Pauliną do Włoch. Natknąłem się na nich przedwczoraj i wyglądali na szczęśliwych i zakochanych.
Nie zauważył ,że po policzkach Uli toczą się łzy. Otarła je szybko i podniosła głowę.
- Nieprawda!- zaprzeczyła. 
Wybiegła z kawiarni zapominając o telefonie zostawiając go na blacie stolika. Sosnowski po oddaleniu się Cieplak sięgnął po niego i przejrzał kontakty usuwając parę numerów. Szczególnie kasując numer Dobrzańskiego . Przejrzał wiadomości i zrobił to samo.
Wyjął kartę i wyrzucił ją do pobliskiego kosza. Uśmiechnął się do siebie i ruszył żwawym krokiem przed siebie wcześniej płacąc kelnerce za kawę i sernik.

Przez niemal cały dzień szukała komórki zastanawiając się ,gdzie mogła ją zostawić. Następnego dnia tuż przed pracą zjawił się w jej domu Sosnowski. Zaskoczona jego niespodziewaną wizytą pozwoliła podwieźć się do pracy.
- Wiesz ,może gdzie mogłam zostawić telefon?- zapytała z nutką nadziei.
Przed spotkanie z Piotrem ostatni raz zadzwoniła do Marka chcąc wiedzieć ,czy zjawi się na pokazie. Niestety usłyszała pocztę głosową. Nagrała mu się i czekała na to ,aż oddzwoni .
- Kurde blaszka!- rzekła po raz setny przeszukując swoją torebkę.
- Może się znajdzie- powiedział udając zmartwionego. W duchu ciesząc się ,że nie zadzwoni do tego frajera.
Wieczorem z sałatką zjawił się w jej gabinecie. Piotr w błyskawicznym tempie pochłonął zawartość pudełka. Za to Ula mieszała w sałatce wyjadając tylko sałatę ,pomidory ,makaron  i starannie omijając kawałki łososia.
 Nie mogła ryb w żadnej postaci.
Marek by o tym pamiętał.
Była mu jednak wdzięczna ,że pomyślał o niej. Żałowała tylko ,że to Piotr ,a nie Marek.
Ponownie odwiózł ją do Rysiowa.
- Proszę- podał jej nieduże pudełko.
- Co to?- zaciekawiła się.
Otworzył za nią czarne pudełko i wyjął nowy telefon.
- Zgubiłaś i pomyślałem ,że  ...
- Dziękuję- cmoknęła go w policzek.
Nim wysiadła odpiął jej pas i musnął jej usta. Zdezorientowana odwzajemniła pocałunek.
Opuściła pośpiesznie samochód Sosnowskiego mając wrażenie ,że ma deja vu .
Znów go ujrzała. W samochodzie dzień przed wigilią. Pocałowała go w przepływie emocji. Przystanęła przy furtce patrząc w ciemną otchłań przed sobą. Przed schodami o mało nie przewróciła się przez ogromny kosz czerwonych kwiatów. 
Zaniosła róże do pokoju i przez całą noc zastanawiała się od kogo są. 
Bo w środku nie znalazła bileciku. 
Rano spytała o to Piotra. Przyznał ,że wysłał wczoraj kuriera z kwiatami ,ale widocznie dotarł dopiero późnym wieczorem. Ula nie uwierzyła mu ,lecz nie drążyła tematu. A Lekarz uważał ją za głupią i łatwo wierną, ale cieszył się ,że łatwo ją oszukać i zmanipulować . 
             ******
Za to ich relacja zaczęła nabierać tempa. Któregoś dnia zrozumiała ,że ona i Marek to przeszłość. Postanowiła dać szansę Piotrowi. Z Markiem rozmawiali od czasu do czasu na tematy związane wyłącznie z firmą. Na prywatne już nie potrafili. Sprzeczali się ,kłócili. Marek uparcie wracał to ich rzekomego romansu. A mianowicie mówił ,że musi jej coś wyjaśnić. Zapomniała ,że mówił ,że chcę być z nią. Potem stwierdziła ,że on nieustannie gra i sam pogubił się w swych kłamstwach. Nie chciała być częścią jego gry. Nie zauważała jaki ból sprawia mu codziennie zwłaszcza pokazując się z Piotrem. Po odejściu z firmy prawie się nie widywali.
 Nie słuchała w ogóle głosu serca ,które wciąż go kochało.
Zrezygnowała z prezesury i z pracy w firmie Febo&Dobrzański. Znalazła inną pracę i wyprowadziła się z Rysiowa.
Piotr odłożył wyjazd do Bostonu i nie on ,a kto inny pojechał na jego miejsce.
Po niespełna czterech miesiącach od wyprowadzki zmieniła po raz kolejny miejsce zamieszkania.
                 ******         

czwartek, 24 listopada 2016

,, Ocal moje serce'' 1



 W kościele brzmiał cicho hymn. Czerwony dywan czekał aż przejdzie po nim panna młoda. Goście z niecierpliwością  czekali na rozpoczęcie ceremonii ślubnej. Niebieskooka szatynka żałowała ,że zgodziła się zostać świadkową na tym  ślubie . Poprosiła ją przyjaciółka ,więc się  zgodziła. Nie myśląc  ,że świadkiem będzie brunet o oczach w kolorze stali. Ten ,który niegdyś sprawił ,że serce pękło na pół. Nie chciała go spotkać i obawiała się sytuacji ,gdy będą ze sobą twarzą w twarz. Odeszła z firmy Febo& Dobrzański aby móc być jak najdalej od niego. Zrezygnowała z pracy ,gdy dowiedziała się o intrydze. Wtedy rozwiały się jej plany na przyszłość z nim. Nigdy nie powinna ich mieć. Karmił złudnymi marzeniami i nadziejami. Zasłonił jej oczy by podążała za nim w ciemności. Była gotowa iść z nim na koniec świata ,lecz on to zniszczył. Wyjechała na mazury by uleczyć złamane serce. Na nowo się odnaleźć.  Poznała tam kardiologa . Zwierzyła się mu wyjawiając to co najbardziej ją boli. W skrócie opowiedziała o rzekomym związku jej z Markiem.  Mimo upływu czasu rana w sercu nie zabliźniła się. Ono wyrywało się do niego niezależnie ,czy tego chciała czy nie. Decyzja o powrocie do F&D  tuż po metamorfozie wcale nie okazała się łatwa.  Zmieniła się dzięki Pshemko ,który uparł się ,że zmieni jej wizerunek. Metamorfoza szatynki wprawiła w zdumienie wszystkich pracowników firmy. Dostrzegła też zachwyt w oczach tego  przez, którego zamknęła serce na miłość i straciła cząstkę siebie. Wiele by dała aby zapomnieć.  
                                   ******* 
Ubrała czerwoną sukienkę do kolan, czerwone szpilki  ,a włosy upięła w luźny kok wpinając  sztuczną czerwoną lilię. Delikatny makijaż ,ledwo widoczny . Nie patrzyła na niego ,chociaż stał obok. W rozpiętym lekko czarnym garniturze spod ,którego wyłaniała się śnieżnobiała koszula. Również nie spoglądał w jej stronę. Trzymała bukiet białych róż. Na środku przy ołtarzu stał ksiądz. Brunet trochę się denerwował i z trudem powstrzymywał się by nie zerknąć na niebieskooką . Blondyn spojrzał na swojego przyjaciela ,a następnie na szatynkę. Wiedział ,że oboje cierpią ,bo nie potrafią już rozmawiać. Organista zaczął grać melodię weselną.  
Ku ołtarzowi zmierzała powoli przyszła panna młoda ,a parę blond loków wysunęło się z misternej fryzury. Pan młody nie mógł oderwać wzroku od ukochanej białej koronkowej sukni do ziemi i welonie dopinanym z tyłu. Z uśmiechem na ustach zajęła miejsce obok przyszłego męża.  
Brunet dyskretnie spojrzał na szatynkę posyłając jej niewinny uśmiech ,ale uciekła spojrzeniem gdzieś w bok.  W jej umyśle i sercu szalała burza. Niezauważalnie wzięła głębszy oddech i wbiła wzrok w czerwony dywan i buty. Z trudnością powstrzymała się by na niego nie spojrzeć ,nie dotknąć. Trudno było zachować dystans ,gdy znajdował się tak blisko. Zwłaszcza ,że uczucie do niego nie umarło. Nadal kochała go jak dawniej ,a nawet bardziej . Wtedy nie przypuszczała ,że ich losy tak się potoczą ,a oni rozpadną. Zamiast kochających serc zostały zgliszcza. Wspomnienie dawnych chwil ,tak szczęśliwych i niezapomnianych wywoływało smutek .  Nie sądziła ,że ją skrzywdzi. Podarował jej najpiękniejsze sny ,które zamieniły się potem w koszmary.  
Uważała ,że wyjazd pomoże jej zapomnieć o wszystkim co było między nimi. Nie pomogło ,a sprawiło ,że myślała o nim jeszcze więcej.  Sądziła ,że nadejdzie dzień ,gdy będą potrafili normalnie porozmawiać i zatrzeć złe wspomnienia .  
Teraz nie umiała znaleźć słów . Nie umiała spojrzeć mu w oczy. Tak naprawdę obawiała się co może z nich wyczytać. Mówi się ,że oczy są zwierciadłem duszy i zdradzają prawdziwe uczucia.  
                           *** 
Zarówno Marek jak i Ula nie bardzo potrafili skupić się na ślubie przyjaciół. Myśleli o tym co ich łączyło. On pewny ,że stracił już szansę na szczęście u jej boku. Ona bojąca się zaryzykować ponownie i niepewna uczuć Marka.  Mimo starań i jego próśb o rozmowę wciąż ich unikała.  
Dobrzański podał przyjacielowi złote obrączki . Symbol miłości i wierności. Poczuł smutek ,gdyż zdał sobie sprawę ,że kobietę którą kocha nad życie jest mu odległa ,pomimo ,że stoi niedaleko niego. A może Ula już mnie nie kocha? Wciąż ją raniłem i oszukiwałem ,więc zasłużyłem by być sam. Teraz mogę tylko na nią patrzeć . Nic więcej.  
Zastanawiało go i jednocześnie zaskoczyło ,że przyszła sama. Wiedział ,że była z Sosnowskim. Nie słyszał o ich rozstaniu. Rozejrzał się po kościele nigdzie nie zauważając doktorka. Nie wiedział albowiem ,czy oni są ze sobą tak na sto procent. 
Zerknął na nią i zauważył ,że jej oczy się zaszkliły. Coś mu mówiło ,że to nie wzruszenie ,a co innego. Inny powód.  Tylko jaki? Przecież powinna być szczęśliwa.  
Ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały . Tym razem patrzyli się na siebie przez dobrych kilka sekund.  
Sebastian i Violetta właśnie przysięgli sobie miłość do końca swoich dni . Pocałowali się z szerokimi uśmiechami opuszczając kościół.  
,, Szczęśliwe małżeństwo to długa rozmowa, która wciąż wydaje się za krótka’’ 
Niespodziewanie Ula odwróciła się i wybiegła z kościoła. Biegła na tyle szybko na ile pozwalały jej szpilki. Makijaż wolno spływał po twarzy niczym farba po płótnie. Goście byli zszokowani ,a najbardziej Marek.  
Nowożeńców obsypano kolorowymi płatkami róż i ryżem. Wsiedli do białego przystrojonego samochodu . Odjechali ,a wszyscy ich machali.  
Dobrzański przeciskał się przez gości w poszukiwaniu Uli. Ludzie powoli rozjeżdżali się w kierunku sali na której miało być wesele.  
Wkrótce brunet został sam nie znajdując ukochanej. Gościom powiedział ,że na zabawę dołączy później. Tak naprawdę nie miał ochoty się bawić. Pragnął tylko porozmawiać z Ulą i wyjaśnić jej nieporozumienia i sprawić by uwierzyła ,że ją kocha. Szczerze i szalenie i jest gotów spędzić z nią resztę swoich dni.  Rodzice twierdzili ,że zapomni ,on wiedział ,że nigdy się tak nie stanie. Powtarzał w myślach jak mantrę ,że będzie tylko ona. Nikt inny. To ona była mieszkanką jego serca i wiedział ,że go nie opuści. Nawet ,jeżeli nie zechce już go w swoim życiu. 
,,Miłość może żywić się najmniejszą odrobiną nadziei ,ale zupełnie bez niej istnieć nie może’’ 
Postanowił się przejść w pamięci mając jej obraz. Z dnia na dzień była dla niego piękniejsza. Sprawiając ,że zapragnął jej dotknąć ,pocałować albo chociaż przytulić. Zdawał sobie sprawę jednak ,że to niemożliwe. Mogłoby być to przez nią źle odebrane.  Pragnął jej obecności ,dotyku ,głosu. Chciał zabrać ją w tyle miejsc, tak wiele jej powiedzieć.  Całować i kochać do utraty tchu.  
Myśli uparcie krążyły wokół niebieskookiej. Wsunął dłonie do garnituru. Niektórzy spojrzeli na niego ,lecz nie zwrócił na to uwagi. Nie liczyły się już inne kobiety. Liczyła się wyłącznie Ula. Jego kochana Uleńka.  
Obawiał się ,że nie chcę go nawet widzieć. Celowo unikała jego spojrzeń. Nagle uświadomił sobie ,że skoro nie miała odwagi by spojrzeć mu prosto w oczy to znaczy ,że coś czuję. Karmił się nadzieją ,że może jest jeszcze szansa. Mimo ,że tydzień temu widział ją całującą się z Piotrem. Dziś przyszła sama ,ale to nie znaczy ,że jest wolna. Świadomość ,że jest zajęta i u kogo innego układa sobie życie napełniała go niewyobrażalnym bólem.  
Szedł dalej czując ciepłe promiennie słońca na twarzy. Drzewa poruszyły się  pod wpływem niewielkiego podmuchu wiatru. Wrześniowy dzień nadzwyczaj był dziś ciepły.  
                                   ****

Siedziała na ławce ,a wszystkie wspomnienia związane z nim powracały. Nogi same zaprowadziła ją w to miejsce. Niegdyś szczególnie ważne dla nich. Ławka na której rozmawiali na rożne tematy. Staw gdzie karmili kaczki i alejką ,którą spacerowali.  Byli tu zarówno w chłodne jak i ciepłe dni. Oczami wyobraźni widziała znów jak spacerują ,rozmawiają ,śmieją się i karmią kaczki. Jak podziwiają przyrodę budzącą się do życia. Przypomniała sobie wigilijny dzień. To od niego zaczęła się historia ich rzekomej miłości.  
Podniosła głowę i objęła wzrokiem pobliskie drzewa. Ich liście miały różne odcienie. Od żółtego po brązowy. Zauważyła małą dziewczynkę ,której prawdopodobnie matka uczyła jeździć na różowo-białym rowerku z koszyczkiem.  Nie przyznawała się ,że Piotr jest zastępstwem za Marka. Obawiając się samotności i nie chcąc wracać do tamtych chwil związała się z lekarzem. Liczyła ,że Sosnowski pomoże jej uwolnić się od przeszłości i zapomnieć o utraconej miłości. Przyniosło to odwrotny skutek. Nie czuła się szczęśliwa ,bo wciąż myślała o Marku.  
Gdy go zobaczyła uczucia wróciły ze zdwojoną siłą. Życie ją nie oszczędzało i stawiało wciąż na drodze Dobrzańskiego. Cierpiała z miłości.  Budząc się dopadała ją szara rzeczywistość ,a świadomość ,że inna może zająć miejsce w jego sercu i w życiu sprawiała ,że rozpadała się na kawałki. Szukała ukojenia ,lecz tylko jego ramiona umiałyby ukoić ten ból . Już ponad rok udawali ,że nic dla siebie nie znaczą. Oddała mu prezesurę i z rezygnowała z pracy w firmie raz na zawsze. Utrzymywała tylko kontakt z Anią i Violą z którymi się zaprzyjaźniła . Nie wypytywała o niego . W jej życiu też zaszło sporo zmian i do dzisiejszego dnia udawała ,że już za nim nie tęskni . Okazało się to nieprawdą. Widok jego sprawił ,że na nowo rozbudziły się jej nadzieje na bycie blisko Marka. Odrzuciła szybką tą myśl . Między nami wszystko skończone. Nie istnieje słowo ,,my''  tylko ,,ja''. Poza tym nie jestem sama. Jest Piotr. 
Podniosła się z ławki ze łzami  w pośpiechu opuszczając park. Nie chciała go tu spotkać jeśli by tu przyszedł. 
                             _______________________________
Witajcie. Od razu wyjaśniam ,że nie porzuciłam opowiadania ,, Bolesna strata'' i będzie ono kontynuowane. Pozdrawiam :).

czwartek, 10 listopada 2016

,, Bolesna strata'' 7



Zatapiała się w bolesną przeszłość ,a serce nie umiało zapomnieć. Myślała ,że marzenia na zawsze pozostaną niespełnionymi.
Chciała zapytać niebios dlaczego zabrali jej ukochaną córeczkę. Coś najcenniejszego co kochała bezwarunkowo. Wiedziała ,że nikt nie odpowie. Pozostanie tylko cisza i pustka. Pamięć nie pozwalała wyrzucić obrazu uśmiechniętej ,małej buzi. Ten obraz towarzyszył jej codziennie ,gdy otwierała oczy. Wtedy docierało do niej ,że ten obraz jest tylko mglistym wspomnieniem zaszufladkowanym w umyśle. Jak stary film przywoływała wspomnienie mając nieco zakrzywiony obraz przyszłości. Stąpała po ruchomych piaskach ,a jej stopy zapadały się z każdym kolejnym krokiem.
Codziennie zamykała się w szczelnej skorupie nie pozwalając nikomu dostać się jego wnętrza. Utraciła szczęście i miłość ,której szukała przez całe życie. Nie wiedziała co to znaczy mieć pełną kochającą rodzinę. Gdy na świecie pojawiła się mała pragnęła dać jej to czego ona nie miała . Ojciec ją kochał ,lecz nie mógł zastąpić mamy. Brakowała jej szczególnie w ważnych momentach jej życia.
- Nie , jesteś w Polsce- odpowiedział nieco zdziwiony jej pytaniem. – Rozmawiałaś przecież z Maćkiem .
- Nie rozmawiałam z Maćkiem . To on mówił nawet nie wiem o czym. Jedynie pamiętam męża  krzyczącego o śmierci ,oskarżającego mnie o zabicie dziecka i pana siedzącego  tu prawie codziennie.
- To w takim razie nie wiesz chyba. ..
- O czym?- przerwała mu nagle mierząc go lekceważącym spojrzeniem.
- Kim jestem i ,że byłaś w śpiączce- wyjaśnił.
Zmarszczyła czoło i przetrawiając informację usłyszane od bruneta.
- Byłam w  śpiączce? -wykrztusiła zszokowana. – Nie rozumiem. Niedawno miałam wypadek i powiedzieli mi ,że… moja córka Emily . . .- urwała biorąc głęboki oddech.- Nie wspomnieli o śpiączce.
- Czy pamiętasz ,że próbowałaś popełnić samobójstwo?- zapytał ,a w jej błękitnych oczach ujrzał rozpacz .
Odwróciła wzrok cicho łkając.
Zacisnął usta zły na siebie ,że wykazał się nietaktem. 
Nie powinien był jej przypominać. 
Brunet milczał ze wzrokiem utkwiony w podłodze  po czym, podniósł na nią stalowe źrenice.
- Przepraszam – rzekł ze skruchą ujmując jej dłoń. 
- Długo byłam nieprzytomna? Jaki jest miesiąc ? – zapytała zmieniając automatycznie temat by nie poruszać bolesnej przeszłości.
- Dość długo - odpowiedział . – Jedenaście tygodni- sprecyzował.
Zamrugała powiekami i zerknęła na niego oszołomiona.
- Nazywam się Marek Dobrzański i od kilku lat jestem prezesem firmy Febo&Dobrzański . Wcześniej firma należała do mojego ojca Krzysztofa i jego wspólnika zmarłego Francesco .
Zginął wraz z żoną Agnieszką w katastrofie lotniczej. Pauliny i Aleksa ich dzieci nie było z nimi. Moi rodzice przygarnęli ich pod swój dach i w ten sposób zyskałem przyrodnie rodzeństwo. Obecnie są we Włoszech. Założyli własny biznes i nie myślą o powrocie. Popełniłem w życiu wiele błędów ,ale o tym opowiem ci może ,kiedy indziej- zakończył i spojrzał na nią .
- Kłamiesz- odparowała oschle.
- Nie , jeżeli mi nie wierzysz to zapytaj Maćka. Z pewnością wpadnie dziś do szpitala. Po co miałbym kłamać?- spojrzał jej w oczy.
 Odwróciła speszona wzrok pod wpływem jego przenikliwego spojrzenia.
- Niech już pan idzie- mruknęła odwracając się do niego plecami.
Obserwował ją przez krótką chwilę widząc ,że na nic zda się siedzenie tu i przekonywanie jej ,że nie kłamie.
- Przyjdę jutro- szepnął cicho podnosząc się z krzesła.
- Nie chcę cię tu więcej widzieć !- podniosła głos . – Nikt nie uwolni mnie od niego – ukrywała twarz w dłoniach.
- Chcę ci tylko pomóc
- Nie chcę niczyjej pomocy- burknęła .- A zwłaszcza twojej – przeszyła go surowym spojrzeniem. - Nie jesteś w stanie przywrócić jej życia .  
Spod przymkniętych powiek spłynęły przezroczyste krople.
Zapadła kilkuminutowa cisza.
- Pójdę już – powiedział w końcu podnosząc się z krzesła. Ujął jej dłoń zostawiając na niej delikatny pocałunek.
- Odpoczywaj, i nie martw się. On tu nie przyjdzie.
                    ******
Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy i oparł głowę o zagłówek. Zatrzymał się na poboczu niedaleko lasku. Księżyc przedzierał się przez chmury ,a wiatr kołysał lekko drzewami. Ciszę przerywało tylko szczekanie gdzieś w oddali psa. Droga była pusta ,którą oświetlały pobliskie lampy i światło księżyca. Tej nocy męczyła go bezsenność. 
Zrobiło się zimno ,więc brunet postanowił wrócić do domu. Przespać się ,a jutro z samego rana zgłosić sprawę usiłowania zabójstwa na policję.
Ranek przywitał mieszkańców Warszawy i okolic porywistym wiatrem i deszczem. Termometr wskazywał ledwie osiem stopni.
Ubrał się ciepło i w pośpiechu wypił kawę . Omal nie zapomniał o teczce z dokumentami.
 Czekał na korytarzu z dobrą godzinę ze wzrokiem utkwionym w podłogę. Marzył by jak najszybciej stąd wyjść i mieć to już za sobą.
- Dzień dobry- męski szorstki głos wyrwał Dobrzańskiego z zamyślenia.
Komisarz Niemczyk zajął miejsce za dużym biurkiem i wskazał dłonią krzesło by mężczyzna usiadł.
- Jak pan wspomniał chce pan wnieść oskarżenie o usiłowanie zabójstwa tak?- policjant wolał się upewnić.
- Tak- przytaknął Dobrzański.
- To poważne oskarżenie- poinformował.
- Mam tego świadomość- odrzekł brunet.
- Dobrze. W takim razie słucham panie Dobrzański – rzucił chłodno.
- Nie wiem od czego zacząć- westchnął ciężko.
- Może zacznie pan od początku- zaproponował .
Marek pokrótce streścił mu nieprzyjemny incydent w szpitalu i wspomniał o wcześniejszym o którym się dowiedział jakiś czas temu. Policjantowi imię Sisinij nic nie mówiło podobnie jak nazwisko Iwanow. Nie był notowany. Jego kartoteka była czysta. Dobrzańskiego mocno to zaskoczyło. Przypuszczał ,że miał chociażby wyrok w zawieszeniu lub drobne przewinienia. 
Komisarz Niemczyk stukał coś na klawiaturze i nie odrywając wzroku od monitora komputera zapytał :
- Ma pan może zdjęcie? To znacznie ułatwiłoby sprawę i pomogło w śledztwie.
Brunet wyciągnął z portfela niewielkie zdjęcie i podał mężczyźnie z rudym wąsem .
-  Dmitrij Anton Zajcew – oznajmił i wprowadził dane do komputera.

                      ****
Osiem tygodni. Tyle udało mu się poświęcić wyłącznie pracy . Załatwił w między czasie bardzo ważne sprawy. Udał się na komisariat zgłosić próbę zabójstwa. Policja miała wystarczająco dość dowodów świadczących o winie Dmitrija by go zamknąć w więzieniu. Marek odetchnął z ulgą ,gdy ten trafił za kratki. Sąd skazał go na dwanaście lat pozbawienia wolności.Nie potrafił  przestać myśleć o tej sprawie.  Niepokoił się nadal o Ulę. Niby była bezpieczna ,ale to go nie uspokajało. Ostatnio nie rozmawiał nawet z Maćkiem i żył wyłącznie kawą i kanapkami z bufetu. Dawno nie jadł ciepłego posiłku ,bo nie robił zakupów. Nie sprawiało mu już przyjemności gotowanie dla samego siebie. 
- Cześć , możemy pogadać?
- Jasne
- Słyszałem o tej twojej Uli- zaczął Olszański rozsiadając się na kremowej kanapie.
- Ona nie jest moja- zaprotestował. – Tylko jej pomagam. Przyjaciołom się pomaga.
Sebastian wybuch śmiechem.
- Stary , znam cię nie od dziś. Chodzisz zamyślony i zaraz po pracy jedziesz do szpitala. Nie wliczając weekendów. Nawet na grilla nie przyszedłeś.
- Nie jeżdżę- zaprzeczył.
- O to nowość- zakpił. – Od kiedy?
- Odkąd mnie wyrzuciła z sali- powiedział patrząc bezmyślnie gdzieś w stronę okna.
- Wyrzuciła cię?- Seba zrobił wielkie oczy. – Maciej rozmawiał przez telefon z kimś mówiąc ,że Ula jeszcze się nie wybudziła.
- Jak to nie wybudziła?- wbił w blondyna przerażone spojrzenie.
- Nie wiem. Ej, ty przypadkiem nie przejmujesz się nią za bardzo?

- Chyba masz rację- przyznał niechętnie przeczesując czarne włosy .
- Problem w tym ,że ja nie potrafię tego tak zostawić. 
- Jej mąż siedzi ,a przy niej  przyjaciele. Odpuść i zostaw ją w spokoju.  Poznasz kogoś normalnego zakochasz się i założysz rodzinę. Po cholerę pchasz się, gdzie cię nie chcą? 
Pamiętasz Angelikę? 
Pokręcił głową. Obaj ,kiedyś mieli mnóstwo kobiet ,zdradzali ,oszukiwali. Sebastian się ożenił i założył rodzinę. Marek odkąd zerwał z Paulą wciąż był sam. 
- Przez nią miałem niezłe kłopoty ,a skończyła w psychiatryku. 
- Do czego zmierzasz ?- spytał ostro prezes. 
- Urszula też tam trafi. Odeślą ją tam po opuszczeniu . . .
- Ula nie jest wariatką- syknął.- Pomyśl jakbyś ty się czuł ,gdyś stracił syna. Nie załamałbyś się? 
Sebastian zamilkł . 
- Upiłbyś się pewnie i udawał ,że wszystko jest w porządku. 
- Po prostu dziwię się ,że pięć lat nie obejrzałeś się za żadną panną ,a tu pojawia się niedoszła samobójczyni i chcesz ją ratować. W dodatku wbrew jej woli. 
- Żałuję ,że tyle ci powiedziałem - burknął Dobrzański trzaskając drzwiami. 
        *****
- Widziałaś ,gdzieś Maćka?- zaczepił asystentkę .
- Wyszedł przed chwilą – odpowiedziała.
- Dzięki- rzucił pospiesznie i pobiegł w stronę wind.
Chciał się dowiedzieć czegoś więcej na temat Uli. To co powiedział Sebastian mocno go zaniepokoiło. Sam się dziwił ,że tak przejmuje się losem tej kobiety.
- Zaczekaj!- zawołał widząc Szymczyka przy samochodzie.
- Śpieszę się do . . .
- Wiem- przerwał mu. – Co z Ulą?
- Miała operację. Usunęli jej guza i powoli dochodzi do siebie.
- Ale się nie obudziła?
- Jeszcze nie- spochmurniał.
                  *****
Dobrzański dotarł do szpitala. Zatrzymał się przed drzwiami sali w której leżała Ula wahając się ,czy wejść do środka.  Przysiadł na twardym krześle i ukrył twarz w dłoniach bojąc się o nią.
Patrycja wyszedł z sali z smutkiem wymalowanym na twarzy. Nie spała od kilku godzin. Dzieci dawno już spały w domu. Zmieniała się z mężem.
- Długo tu siedzisz? -zwróciła się do Marka .
- Obudziła się?- zapytał z nutą nadziei w głosie.
- Tak ,ale na krótko. Nic nie mówiła ,a potem zasnęła.
- Zostanę z nią – zadeklarował.



Najciszej jak umiał zbliżył się do jej łóżka i pochylił lekko całując w czoło.  Przysiadł na brzegu łóżka i ujął jej chłodną dłoń zamykając w swojej. Wyglądała jak niewinnie i krucho. Porcelanowa cera , kilka piegów na nosie ,blade usta i bandaż na głowie ,wychudzone ciało okryte białą pościelą.  
 Poruszyła się nieznacznie i uchyliła ociężałe powieki. Narkoza nadal działała. Napotkała jego zatroskany wzrok. Śliczne ma oczy. Przypominają bezchmurne niebo w Toskanii .  Zrobię wszystko by przywrócić jej uśmiech. 
- Ula . ..
- Co pan tu  robi?- wykrztusiła słabym głosem.
- Jak się czujesz?- zapytał z troską .
- Fantastycznie wprost cudownie- ironizowała.
- Pytam poważnie
Puścił jej dłoń widząc jej chłodny wyraz twarzy.
Nie życzyła sobie jego dotyku ani obecności. Zastanawiał się tylko dlaczego. 
- Tak sobie- odparła beznamiętnie. – Niech pan.. .
- Mam na imię Marek- przypomniał jej. – Mów mi po imieniu.
- Wyjdź!- zażądała  powstrzymując z trudem łzy.
- Ula
-Wyjdź - powtórzyła. 
Spełnił jej prośbę ostatni raz odwracając się w jej stronę.       
                *****
Zdradzę ,że w następnej części Ula wreszcie opuści szpital. Wiem ,że akcja z Rosjaninem potoczyła się bardzo szybko. ..Pozdrawiam serdecznie tych ,którzy zaglądają tu i zostawiają po sobie ślad  jak i  tych niekomentujących również.