Strona Główna

czwartek, 27 grudnia 2018

,,Miłość na święta'' Miniaturka

                          ,,Miłość na święta''

- Ostatnie czy coś jeszcze zostało?- zapytał grzecznie mężczyzna  dźwigając kartonowe pudło.
- Tak. Proszę uważać na schodach nie chcę ,żeby coś się po tłukło.
- Na dwunaste piętro?- chciał się upewnić.
- Jedenaste- odparła bez urazy.
- Przepraszam. Człowiek myśli o wielu rzeczach naraz i potem nie potrafi zapamiętać głupiego numeru piętra.
- Zbliżają się święta ,każdy bywa roztargniony i nieobecny- dodała ze zrozumieniem.
- Wybaczy pani ,że spytam pani będzie mieszkać sama?
Kobietę zamurowało ,gdy usłyszały pytanie. Zamrugała powiekami i zerknęła z ukosa  na mężczyznę ,który wszedł dopiero na pierwszy stopień. Z poprzedniego mieszkania zabrała kilka pudeł. Przyjechała samochodem ,w duchu gratulowała sobie ,że pomyślała o zrobieniu prawka. Niestety rzeczy okazały się zbyt ciężkie ,ale z pomocą przyszedł jej  człowiek ,którego znała z widzenia i zamieniła z nim ,kiedyś kilka słów.




- Dziękuję ,że zgodził się mi pan pomóc ,ale to osobiste pytanie.
- Nie chciałem pani urazić- zaznaczył.- Ma pani rację nie potrzebnie się wtrącam.
- Rozstałam się z chłopakiem dwa miesiące temu ,a teraz chcę się usamodzielnić i mieszkać sama nie z ojcem.
Wniósł powoli ostatni karton. Zaproponował pomoc nieznajomej ,bo gdy ją ujrzał miał ochotę zapytać choćby o imię. Czuł ,że musi ją poznać inaczej zwariuje. Nie wyglądała jak typowa modelka. W jasnym płaszczyku ,ciemnych włosach z ładną figurą wydała się być raczej przeciętna ,ale podchodząc bliżej z miejsca zauroczył się jej chabrowymi oczami ich barwa była tak intensywna ,że miał wrażenie nierealności. Jakby przeniósł się w inny wymiar. Te oczy od razu go urzekły.
Kobieta speszyła się pod jego natarczywym spojrzeniem. Chętnie przystała na jego propozycje wniesienia kilka pudeł na jedenaste piętro. Ogromnie była wdzięczna mężczyźnie ,który bez żadnej namowy zdecydował się jej pomóc.
Podczas przenoszenia kartonów i krótkiej rozmowy przyjrzała się uważnie elegancko ubranemu mężczyźnie. Śmiało mogła rzecz o nim ,,przystojny’’ bez wątpienia znał się też na modzie. Miły ,uczynny i ten uśmiech ,który ją oczarował ,szczególnie te słodkie dołeczki w policzkach. Sprawiał wrażenie pogodnego człowieka. Doskonale zdawała sobie sprawę jak mylne może okazać się pierwsze wrażenie.

                 ****

Ojciec nie potraktował na serio jej wyprowadzki. Przekonywał ją ,że grudzień nie jest odpowiednią porą na tego typu sprawy. Radził jej ,aby poczekała z tym chociaż do wiosny ,gdy będzie cieplej. Uparła się jednak na grudzień i tak dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem mieszkała w nowym miejscu i mieście. Dotąd dojeżdżała tylko do miasta ,a żyła całe życie na wsi. Tam spędziła dzieciństwo. W domu rodzinnym czekało na nią rodzeństwo z ojcem. Po prysznicu przebrała się w dres i zajęła się wypakowaniem przedmiotów ,gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Dzień dobry-rzekł na powitanie.- To pani?- wyjął z kieszeni wisiorek z koniczynką.
- Dziękuję. To pamiątka po mamie. Naprawdę dziękuję- ucieszyła się.- Uporała się pani z pakunkami?- zajrzał jej przez ramie.
- Nie bardzo. Wstyd się przyznać ,ale dopiero wstałam.
- Ja przed godziną. Może w czymś pomóc?- zapytał patrząc jej prosto w oczy. Nie wytrzymała w końcu i spojrzała na swoje puchowe skarpetki ,żeby uniknąć patrzenia w jego stalowo szare oczy.
- Nie ,poradzę sobie. Nie chcę sprawiać panu kłopotu.
- Żaden kłopot. W weekendy nie pracuję ,a planów na dzisiaj nie mam.
- Panie Marku…
- Marek wystarczy- odparł z kurtuazją i ucałował jej dłoń. Poczuła dziwny prąd  przeszywający jej ciało.
 Poznali się przed blokiem. Wychodziła z budynku.
- Nowa lokatorka?
- Powiedzmy. Cały czas się namyślam- odpowiedziała poprawiając szalik.- Nie boi się pan?
- Czego?
- Choroby. Bieganie w takim mrozie w dresie to nie najlepszy pomysł.
- Przyznam ,że nie najlepszy ,ale lubię. Sport to zdrowie jak to mówią- uśmiechnął się.
- W dużych ilościach szkodzi. Ja wolę biegać wiosną jest cieplej i przyjemniej.
- Proszę- wręczył jej kartonik.
- Marek Dobrzański prezes ?- przeczytała na głos.
- Tak. Firma modowa Febo&Dobrzański? Kojarzy pani?
- Znajoma z fitnessu tam ,kiedyś pracowała przed odejściem na macierzyńskie- sięgnęła do torebki po swoją wizytówkę.
- Urszula Cieplak prezes- uśmiechnął się szeroko.
- Jestem prezesem firmy ubezpieczeniowej. Zaczynałam od asystentki ,a po wylewie byłego szefa dałam wymówienie . Później otworzyłam własne biuro.
- Wow. Zdolna bestia z pani.
- Mam uznać to za komplement?
- To był komplement- wyjaśnił.
Dobrze im się rozmawiało. 
W następnym tygodniu wyszli dwa razy na kawę do pobliskiej kawiarki. W nastrojowym, przytulnym lokalu opowiedział  jej więcej o sobie. O pracy w firmie, pokazach i ekonomii. Ula z przyjemnością słuchała cyferkach i kontraktach ,które podpisywał Marek dla dobra firmy.
- Szyjecie piękne stroje dla dam i panów ,a co z młodzieżą?
- Tworzymy ubrania także dla młodzieży i dzieci. Nie ma tu ograniczeń wiekowych. Masz mistrz potrafi wyczarować nie jedno cudo.
- Przyznam się ,że w poprzedniej pracy zajmowałam się reklamą i promocją. Kolekcja projektanta ma swoją stronę w sieci i fanpage? Może tym sposobem przyciągnął by więcej klientek i dotarł do młodych. Oni wciąż siedzą w socjal media. Sklep internetowy widziałam i nawet kupiłam dwie sukienki.
- Naprawdę? Jakie?- spytał wpatrując się w jej oczy znad filiżanki capuccino.
- Ciemno różową i kobaltową. Mówię ci strasznie mi się spodobały i trudno się było mi oprzeć. Kocham też zbierać porcelanowe figurki na szczęście.
Dobrzański roześmiał się.
- Nie przypominam sobie kogoś kogo uszczęśliwiałoby zbieranie figurek. Masz pewnie sporą kolekcje? Każda kobieta kocha ubrania i diamenty i ich to uszczęśliwia albo egzotyczne podróże,drogie drinki.
- No ,ale nie mnie. Jestem inna.
- A co uszczęśliwia cię oprócz figurek i  kolorowych sukienek??- odstawił filiżankę i przyjrzał się jej z uwagą. Nie odwróciła oczu wpatrując się w jego tęczówki. Przystojny, inteligentny z poczuciem humoru tylko pytanie czy bardziej potrzebowała przyjaciela ,któremu może się do woli zwierzać czy chłopaka.
W najbliższym czasie spotkań było znacznie więcej. Któregoś dnia poznała Sebastiana Olszańskiego z jego żoną Violettą Olszańską. Ku zaskoczeniu mężczyzn kobiety się znały. Blondynka od razu zadała jej mnóstwo niewygodnych pytań. Ula nie chciała na nie wszystkie odpowiadać.
Biuro Uli odnosiło sukcesy. Nie próżnowała i wciąż pięła się w górę. Z Markiem zaprzyjaźnili się. Ich znajomość trwała od Grudnia ,chociaż pierwszy raz ujrzała go w Listopadzie ,a teraz mieli czerwiec. Ula nie była gotowa na nowy związek ,a Marek nie naciskał. Dał jej czas pewien ,że prędzej czy później odwzajemni jego uczucie.
Nie pamiętał ,kiedy to się stało ,ale gdy uświadomił  to sobie postanowił jeszcze więcej czasu spędzać z Ulą i próbować się do niej zbliżyć. Był cierpliwy ,bo nie chciał ,żeby dała mu kosza i zwiała. Zależało mu na ich przyjaźni ,ale bardziej pragnął być jej partnerem.
Przychodził do jej biuro i wyciągał ją na lunch. Rozmawiali ,śmiali i chodzili w przeróżne miejsca. Jako przyjaciele wybrali się do wesołego miasteczka. Ula bardzo bała się wsiąść na młyńskie koło ,ale w końcu się odważyła. Jedli watę cukrową ,spacerowali i spoglądali na małżeństwa z dziećmi. W wesołym miasteczko świetnie się bawili.
- Jeszcze ,kiedyś cię tu zabiorę- obiecał Dobrzański.- O ile zgodzisz się ze mną pójść.
- Zobaczymy, zobaczymy- droczyła się z nim.- Wcale taka pewna nie jestem czy jesteś odpowiednim towarzyszem do takiego miejsca.
- A czego mi brakuje?
- Marek- westchnęła Ulka.
- No ,powiedz. Chciałbym się dowiedzieć- próbował dorównać jej kroku ,gdy przeciskali się przez tłum. Ma ułamek sekundy stracił ją  z oczu.
- Marek, tu jestem!- pomachała mu stojąc przy jakimś stoisku z jedzeniem.
- Wracamy?
- Wracamy- potwierdziła po zjedzeniu zapiekanki i poderwaniu się z zielonej ławki. Po kilkunastu minutach Marek zatrzymał się na poboczu polnej drogi gdzie otaczały ich wyłącznie pola i  przydrożna alejka lipowa.
- Dlaczego się tu zatrzymałeś?
- Odpoczynek przed dłuższą podróżą. Jedziemy tam wyłącznie jako przyjaciele.
- Wiem- odparła jakby nieobecna.

W niedziele wieczorem wrócili z Krakowa. Zwiedzili Wawel, pływali łódką ,kupili bilety na kopiec Tadeusza Kościuszki. Wędrówka po kopca nieco ich umęczyła. Z małymi plecakami na plecach pokonywali trasę ,zatrzymując się tylko ,żeby napić się wody i ruszyć dalej. Ula musiała przyznać ,że Marek jak na kogoś siedzącego dużo za biurkiem miał niezłą kondycję to samo mógł powiedzieć Marek o Uli. Widok na panoramę miasta był niesamowity. Ula gratulowała sobie przewidywalności i zabrała mały aparat fotograficzny.

- Kopiec jest monumentem wzniesionym dla uczczenia pamięci Tadeusza Kościuszki.
- Od którego roku?
Od momentu śmierci , Kościuszki czyli 1817 roku, społeczeństwo domagało się właściwego upamiętnienia jego postaci.
- Ale ,że kopiec- Ula nie dowierzała.- Kopiec miał uchodzić za wzór trwałości i niezniszczalności.
- Przecież nic nie trwa wiecznie- wtrąciła swoje spostrzeżenia.- Na czego wzór usypali ten kopiec. Wybacz ,ale jestem nieprzygotowana.
- Na wzór kopców Krakusa i Wandy. 15 września 1820 roku do Krakowa przyjechało wielu polaków ,w tym weteranów powstań.
- Idziemy dalej?
- Jasne. Tylko czekaj poprawie ci ramiączko plecaka ,bo się podwinęło.
- Dzięki.
- Jako ciekawostkę dodam ,że Niemcy planowali go zniszczyć ,ale wyszło jak wyszło. W 1997 roku Kopiec Kościuszki został uszkodzony na skutek potężnych ulew, które w południowej i zachodniej części kraju wywołały tragiczne w skutkach powodzie. By ratować wzgórze, powołano Komitet Honorowy Ratowania Kopca Kościuszki. Kopiec udostępniono zwiedzającym 10 listopada 2002roku.
- Sporo wiesz o tym kopcu- powiedziała z uznaniem.- Na temat wesołego miasteczka też dużo wiedziałeś.
- Lubię fakty historyczne i często czytam przewodniki turystyczne ,a poza tym sporo podróżuje. Jeśli zechcesz ,kiedyś gdzieś cię zabiorę.
- Dokąd?
- Dokąd tylko zechcesz- odparł z rozbrajającym uśmiechem ukazując te urocze dołeczki w policzkach. Uwielbiała jego uśmiech ,kolor oczu, włosów, jego wiedzie i to ,że nigdy z nim się nie nudziła i czuła zawsze bezpiecznie nie zależnie od sytuacji.
- Brzmi jak obietnica- szepnęła.
Turyści się im przyglądali ,ale nie zwracali zbyt wielkiej uwagi zajęci podziwianiem krajobrazu i robieniem zdjęć.
- Udało się- wykrzyknął Dobrzański i kierując się impulsem przytulił Ulę.
- Ja też się cieszę- odrzekła nieco zaskoczona- Wysuwając się z ramion bruneta.

W ciągu pobytu w Krakowie przejechali się jeszcze dorożką, zwiedzili labirynt luster ,który na Uli zrobił ogromne wrażenie. Czas spędzony z Markiem nie uznawała wcale za stracony. Mimo sporych dochodów nie mogła pozwolić sobie na takie atrakcje, bo po rozstaniu skupiła się całkowicie na pracy ,a wcześniej on nie pozwalał jej korzystać z życia ,podróżować ,uczyć się nowych rzeczy. Odżyła dopiero poznając Marka.

                        ****



Ponad dwa lata później…
Boże Narodzenie Marek i Ula spędzali jako szczęśliwi małżonkowie ,którzy z radością wyczekują przyjścia na świat pierwszego dziecka. Choinka w salonie mieniła się tysiącem barw. Marek ubrał drzewka z niewielką pomocą rodziny Uli. Wszyscy zasiedli przy suto nakrytym wigilijnym stole śpiewając kolędy i dzieląc się opłatkiem ,a Ula z uśmiechem na ustach wspominała wydarzenia sprzed roku w ,którym ona i Marek składali sobie przysięgę małżeńską w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Wśród gości byli tylko najbliżsi. Ceremonie zakłóciło pojawienie się byłej narzeczonej Marka ,która zraniła jednego z gości nożem i groziła pannie młodej i młodemu. Krzysztof wezwał policję i pogotowie na szczęście osoba dźgnięta nożem przeżyła. A wesele trwało dalej bez zakłóceń. Ula wolała wspominać tylko dobre rzeczy dlatego często w rozmowie z mężem pomijała incydent z Pauliną.
-  Tu ja z mamą. Spójrz jakie mamy jasne włosy- pokazała zdjęcie Markowi. Usadowił się obok niej na jasnej kanapie i odebrał z jej rąk zdjęcie.
- Faktycznie. Potem ci ściemniały. Mi się podobasz i jako blondynka ,szatynka czy brunetka. Kocham cię i dziękuję ,że pokazałaś mi czym jest prawdziwy rodzinny dom, życie bez kłótni i magia świąt. Boże Narodzenie z Pauliną to był koszmar. ,Każde danie musiało znaleźć się na stole ,ale połowy z nich nie ruszała. Przy stole zachwalała brata i tylko on się dla niej liczył. Manipulowała mną ,szpiegowała i wyrzuciła taką Mariolę ,bo miała podejrzenia co do zdrady.
- Jak w ,każdej napotkanej osobie można widzieć kochankę? Czyż to nie chore? Opowiadałeś mi o niej, ale gdyby nie pojawiła się na naszym ślubie nie poznałabym jej.
- Paulina zawsze wiedziała jak wywołać skandal i niepotrzebną wokół siebie burze. Nie mówmy już o niej. Jak tam nasz synek?
- Dobrze. Trochę rano dawał mi popalić ,ale teraz chyba śpi- odparła kładąc rękę na brzuchu. Marek splótł ich palce i uśmiechnął się.- Cieszę się ,że was mam.Kocham was.
- A my ciebie- położyła mu głowę na ramieniu patrząc na wielką pięknie udekorowaną choinkę stojącą w rogu pokoju.- Też cię bardzo kocham , Marek.
Widząc ,że żona zasnęła spojrzał na ich zdjęcia z wyjazdu do Krakowa oraz innych zakątków Polski i odłożył go na półkę. Przykrył Ulę pledem po czym zszedł na dół gdzie goście szykowali się do odjazdu. Życzył szerokiej drogi i prosił ,aby uważali. Zapakował rodzicom i kuzynce na drogę trochę pierogów z wigilii i świątecznego ciasta.

KONIEC!

niedziela, 23 grudnia 2018

Życzenia świątecznie


Życzę także zdrowia,szczęścia i dziękuję ,że w dalszym ciągu jesteście na tym blogu. Pozdrawiam świątecznie. Justyna. Wesołych Świąt.

sobota, 15 grudnia 2018

,,Gorzka prawda'' Miniaturka 1/2( Singielka)


,, Gorzka prawda’’
Miniaturka 1/
( Singielka)



Dźwięk kosiarki za oknem i  zapach świeżo skoszonej wyrwał ją ze snu. Przejechała ręką po długich jasno- brązowych włosach  w krótkiej koszuli i majtkach podchodząc do otwartego okna. Zamknęła je czując chłód na skórze. Na szafce nie znalazła żadnej wiadomości. Pościel po drugiej stronie była w nienaruszonym stanie. Zatrzymała wzrok na obrazie otrzymanym od kolegi. Stał koło łóżka zapakowany w folię. Strasznie żałowała ,iż kiedyś przystała na taką propozycję. Czuła do siebie wstręt. Teraz nikomu nie pokazała się w negliżu. No poza mężczyzną z którym dzieliłaby życie ,lecz obecnie z nikim się nie spotykała.
 Akt przestawiał ją z ręką na piersiach półleżącą na czerwonej kanapie z odchyloną lekko głową i zamyślonym wyrazem twarzy. Obraz na ścianie był drugim podejściem. Pierwszy jej się nie spodobał. Uznała go za zbyt wulgarny. Pozując nie umiała się rozluźnić. Jej mięśnie były strasznie spięte ,a artysta bez przerwy zwracał jej uwagę. Obrazy miały znajdować się wyłącznie w jej mieszkaniu. Nie zamierzała zostać  rozbieraną artystką , aktorką erotyczną. Granicą między erotyką  a pornografią często się bardzo zaciera.
Kolega ze studiów ASP narzucał się jej proponując  nieustannie pozowanie do aktów , później zapraszał na kawę , wino, do kina. Odmawiała ,bo związana była z kimś innym. Narzeczony poświęcał się w większości pracy  ratując  ludziom życie . Brał nocne dyżury odsypiając w dzień. W nocy siedziała długo w sypialni wpatrując w ich zdjęcie w złotej ramce na komodzie. Rano sama parzyła sobie kawę i robiła śniadanie. Wyczerpany wracał ,zgarniał z talerza grzankę ,kanapkę i nalewając ciemny płyn z ekspresu do kubka połykał w biegu jedzenie i padł na łóżko wypruty z sił. Bez przywitania, żadnego ,, dzień dobry ,kochanie, czy jak się spało?. Komunikowali się ze sobą za pomocą smsów i krótkich rozmów telefonicznych. Z życia seksualnego nie czerpała żadnej satysfakcji.  
Umysł dziewczyny wypełniony był wątpliwościami  dotyczącymi przyszłości z mężczyzną z którym była obecnie związana.  Nie łączyła ich więź emocjonalna ani fizyczna.  Seks był dla Roberta formą rozładowania napięcia za to ona nie czuła się komfortowo idąc z nim do łóżka. Po ,każdym  zbliżeniu szła do łazienki zmywając z siebie jego zapach, a czasami stała tak długo pod prysznicem ,zakręcając wodę ,aż do pojawienia się gęsiej skórki na ciele.
Żar namiętności wypalił się w czasie trwania jej studiów , z każdym rokiem oddali się od siebie coraz bardziej żyjąc niby wspólnie ,lecz osobno. Nie liczył się z jej potrzebami. Najważniejszy był zawsze on. Starała się go zrozumieć. Praca lekarza jest strasznie męcząca , absorbująca i wymaga sporej odporności psychicznej. Nieraz trzeba patrzeć na cierpienie pacjentów, ich bliskich zwłaszcza przekazując im najgorsze wieści.
Dziewczyna wyjęła z szuflady fotografię przestawiającą ją i narzeczonego takich szczęśliwych i zakochanych. Z nostalgią i sentymentem wspominała ich pierwsze randki, nieśmiałe pocałunki i ich pierwsze zbliżenie. Na urodziny zabrał ją na małą wycieczkę nad wodę. Niestety nie przemyślał wszystkiego. Dziewczyna umierała ze strachu ,gdy poszedł do lasu i nie wracał. Ogrzewała skostniałe dłonie przy ognisku rozglądając się z trwogą i sercem walącym jak młot. Zza drzew wyszedł wtedy zwalisty mężczyzna . Przeraziła się nie na żarty.
- Niech panienka nie krzyczy- odezwał się grubym głosem. – Jestem leśniczym. Miron Jankiewicz- przestawił się.
- Nata… Natalia Nowacka- zaszczękała zębami nie podnosząc się z konara na którym siedziała ogrzewając dłonie. – Przyjechałam tu z chłopakiem- wytłumaczyła szybko.- Poszedł gdzieś w stronę lasu i… nie wiem.
- Nie boi się pani dzikich zwierząt? Gwałcicieli? – twarz oświetlał mu słaby płomień z ogniska. Miał gęstą czarną brodę i kapelusz z zadartym czubkiem. W pobliżu  pohukiwała sowa ,a w wodzie ukryte w trzcinie rechotały głośno żaby. Drżała z zimna.
- Kochanie, znalazłem trochę gałęzi- oznajmił Robert zjawiając się z chrustem. – Kto to?- spytał szeptem mając na myśli mężczyznę siedzącego teraz po drugiej stronie ognia w kamizelce i kapeluszu.

Dzwoniący telefon przywrócił Natalię do teraźniejszości. Odebrała słysząc zaspany  aczkolwiek szczęśliwy głos starszej siostry. Elka czuła się spełnioną kobietą mając u boku męża Tomasza i małego synka.
  Nie istniał już Sułkowski. Mieszkała sama z dala od nadopiekuńczej matki czując się cholernie samotna.
- Czy ja dobrze usłyszałam?- mówiła z oburzeniem Nowacka.
- W redakcji jest dziś tylko Maks, Mikołaj, Monika, Malena i Małgośka oraz Patryk. Chyba ,że gdzieś kręci się jeszcze Krzysiek ,bo nie widziałam ani Andrzeja- wymieniała kontynuując rozmowę. 
- Mam wstąpić do redakcji ,, co tam’’ i zrobić zdjęcia do wywiadu przeprowadzanego przez Mikołaja  czy Maksa Woleckiego  czy jakiegoś tam ? Nie mogę sobie przypomnieć ,a Mikołaj jaki? Soliński? Suniecki? Kojarzy mi się ,że jakoś na ,,S''.
- Suszyński - poprawiła błyskawicznie siostrę , Ela. – Mówiłam ci o nim. Maks tak jak Mikołaj należy do przeszłości. A Maks Wojnowski nie Wolecki - dodała na koniec.
- To z Maksem też byłaś?
- Maks to beznadziejny kobieciarz i żałosny przypadek z jego związki nie trwają dłużej niż miesiąc ze mną był w związku dwa miesiące jego rekord. A Mikołaj jest zajęty ,a ja kocham Tomka. Natalia powiedz czemu zrezygnowałaś z pracy w redakcji? Pracowaliście przecież razem.
,, Mikołaj ? kto to jest Mikołaj? ‘’
- Nie mam pamięci do nazwisk ,a minęło sporo czasu- tłumaczyła. - Ela… nie rozmawiajmy o tym- ucięła ,a głos się jej załamał.- Nie chcę mówić o czymś ,co wydarzyło się prawie trzy lata temu , ok.?
- Natka, co się stało? Mam przyjechać?- zaniepokoiła się poważnie Górska. – Bardzo cię przepraszam ,ale Tomek musiał pojechać do mamy i brata. Nie mógł zlekceważyć prośby chorej matki. Nati  naprawdę ,gdybym miała inne wyjście nie dzwoniłabym do ciebie ,ale i tak planowałaś wrócić do redakcji. Ponoć szukasz pracy.
- Ela – wykrztusiła Nowacka.- Poszłabyś tam ze mną?- spytała z obawą.- Albo mogłabym iść sama bez… tego człowieka?- zapytała drżącym głosem.
- Mikołaj cię skrzywdził?
,, Nie pamiętam jego imienia ,ale ...’’


Dziewczyna zaczerpnęła gwałtownie tchu czując kwaśny smak w ustach. Pognała do łazienki opłukując usta. Mdłości ustały. W lustrze odbijał się obraz śmiertelnie bladej młodej kobiety. Łzy rozmazywały staranny makijaż. Usiadła na podłodze chcąc wyrzucić z pamięci wydarzenie sprzed trzech lat.  Myślała ,że uporała się z przeszłością. Przecież uprawiała seks z narzeczonym ,lecz z tyłu głowy wciąż widziała innego mężczyznę ,który obszedł się z nią brutalnie. Niespodziewana się tego po nim. Zaufała mu ,a w zamian została pozbawiona godności, splamiona. Uważała się za trędowatą , unikała jakiekolwiek kontaktu z ludźmi. Rodzina wypytywała ,ale milczała wybuchając zazwyczaj płaczem. Traumatyczne przeżycie ciągnęło się za nią nieustannie. Robert zapisał ją na terapię, poszła na studia powoli odzyskując równowagę ,a dziś zadzwoniła siostra z informacją ,iż ma stanąć twarzą w twarz z osobą odpowiedzialną za całe nieszczęście. Nie wyobrażała sobie spojrzeć tej osobie prosto w oczy. Wybaczenia ani usprawiedliwienia znaleźć dla niego nie potrafiła. Nie zgłosiła sprawy na policję obawiając się ,że policjanci uznając ,że wszystko zmyśliła i nie doszło do aktu przemocy seksualnej , chciała zgłosić gwałt ,ale wycofała się.
- Natalia! Nati!- nawoływała Elka rzucając torbę z kluczami na kuchenną wyspę. Przyjechała do niej najszybciej jak się dało. Zajrzała do sypialni. Blondynka w zielonym żakiecie udała się do łazienki zastając skuloną ,roztrzęsioną siostrę na podłodze. Przytuliła ją z całej siły uspokajająco kołysząc się w tył i przód.
- Boże , co ci jest?  Jesteś chora? Ktoś cię skrzywdził?- zadawała pytania usiłując wyciągnąć coś z rozbitej szatynki. Ta milczała wciąż szlochając.- Ja ci Ela zazdroszczę. Masz Tomka ,który cię kocha. Pracę , wsparcie rodziny, urocze mieszkanie , słodkiego czteroletniego synka. A ja?- ponownie zaszkliły się jej oczy.  Popatrzyła na siostrę wyswobadzając się z mocnego uścisku.
-  Skończyłaś studia , jesteś ładna , ambitna, inteligentna  i znajdziesz miłość swojego życia, a niedługo wrócisz do redakcji…
- Nie wrócę tam- przerwała jej buntowniczo i wstała z podłogi ocierając niezaschnięte jeszcze łzy. – Robert miał ciągle dyżury , nie rozmawialiśmy , nie spędzaliśmy ze sobą czasu. Ratowanie ludzi stało się jego życiowym celem i priorytetem, ja byłam na ostatnim miejscu. Dodatkiem.  Nad morze nie pojechaliśmy ,bo praca , o górach mogę zapomnieć , Węgry , Hiszpania, Kolumbia czy inne państwo ? Zapomnieć ,bo Robert nie zrezygnował z dyżurów.  Rozstaliśmy się. Tak jest lepiej. Mój powrót do redakcji jest pod znakiem zapytania. Wrócę pod warunkiem ,że dziennikarz o imieniu na ,,M’’ złoży wypowiedzenie i wyjedzie daleko  najlepiej na Alaskę albo jeszcze lepiej zdechnie- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Natalia- Elka osłupiała.- Dlaczego życzysz mu śmierci?  Co się z tobą , Natka dzieje?
- Ten człowiek to padlina, zwierzę w ludzkim ciele- ciągnęła dalej.- Nienawidzę go, brzydzę się jego widokiem, wysłałbym go na szubienicę lub na karę śmierci – dodała z święcącymi wrogo tęczówkami.- Zostałam zgwałcona.
Elka cofnęła się oszołomiona przetrawiając tą informację. ,, Zostałam zgwałcona, zostałam zgwałcona , zostałam…’’ huczało jej w głowie. Spojrzała na bladą i trzęsącą się siostrę ubraną w krótkie szorty i jasny szlafrok.
- Przez Maksa czy jednak Mikołaja?- wydukała Górska.- Jesteś pewna ,że to któryś  z nich?
- Jednego z nich.  Przez niego cierpię. Ten człowiek mnie …zniszczył mi życie. Nie umiem zapomnieć… kochając się z Robertem nie czuję się komfortowo… nie umiem osiągnąć spełnienia- zwierzała się z najintymniejszych sekretów.- W nocy prześladuję mnie obraz tej nocy w mieszkaniu… wstydziłam się mówić o tym… nikt nie uwierzyłby…
- Trudno w to uwierzyć , Natalia. Pracuję z nim szmat czasu , byliśmy parą ,co pozwoliło poznać go bliżej i nigdy nie podejrzewałabym go o gwałt. W przeszłości ,gdy zaczęliśmy się spotykać naciskał trochę na seks ,ale nie zmuszał mnie do niczego. Nati tak mi przykro. Przepraszam .
- Za co przepraszasz?- zdumiała się Natalia podchodząc do blondynki. – To on ponosi winę nie ty. Nie zrobiłaś nic złego. Nie mówiłam ci ,bo uważałam ,że to moja wina. Sprowokowałam go, rozbudziłam nadzieję …W końcu do jego mieszkania poszłam bez przymusu ,ale nie sądziłam ,że…- zadrżały jej usta.
Zakryła usta ręką powstrzymując szlochanie. Wspomnienie tej nocy stało się dla niej jak żywe.
- Nie zostawię cię samej. Pójdziemy na policję i złożymy zeznania. On musi ponieść odpowiedzialność karną za swe czyny.  Tomasz poprze nasze zdanie zobaczysz.
                             ****
Natalię dopadło potworne choróbsko i była potwornie przybita. Z gorączką poczłapała do łazienki i rozpłakała się. Znajdowała się w strasznej rozsypce. Elka nigdy dotąd nie widziała siostry w takim złym stanie.
Trzydzieści minut później  Elka wraz z Mikołajem udali się do mieszkania dziewczyny. Blondynka przeszukała pomieszczenia nawołując słysząc jedynie głuchą ciszę. Suszyński rozejrzał się zaciekawiony wnętrzem zmierzając w stronę łazienki. Ela podążyła za nim. Zatrzymał ją. Górska nie przyznała się dziennikarzowi ,iż on był pierwszym podejrzanym ,który zniszczył życie jej siostrze.
- Przysięgam ,że prawda jest inna i ja nie mógłbym po prostu tak skrzywdzić twojej siostry- zapewnił patrząc jej w oczy.
- Wierzę ci , Mikołaj. Skoro nie ty to Maks. A myślałam ,że go dobrze znam.
- Nie tak dobrze jak mnie- zażartował.
- Mikołaj bądź poważny. Natalia jest w totalnej rozsypce.
- Ja spróbuję  z nią pogadać ,a ty zrób jej ciepłej herbaty.
- Nati nie otworzy się przez tobą…- umilkła patrząc na Mikołaja usiłując go zniechęcić.- Myśli ,że jesteś taki sam jak ten ,co ją skrzywdził… Znaczy nie wiem czy ona myśli ,że to ty ,bo nie pamięta imienia. Miała wypadek i po nim wszystko się jej miesza. Wjechała w betonowy słup tuż po tym jak on ją …

- O Boże…
-  Znaliście się, ale ona tego nie pamięta.  Nie wiem czy zapomniała  w jaki  sposób traktujesz kobiety ,ranisz je, oszukujesz i porzucasz. To czas przeszły ,ale  nie mam pojęcia czy moja siostra o tym  wie. 
- To jej powiedz. Nie rób ze mnie potwora.

- Mikołaj o co ci chodzi!- zdenerwowała się. –  Nie robię z ciebie potwora. Mówię jak jest.
-  Ty też mi pomogłaś pamiętasz? Niejednokrotnie. Postawiłaś do pionu ,gdy za bardzo mi odwalało. Po rozstaniu z Sylwią wiele zrozumiałem. Twoje felietony również dały mi wiele do myślenia.
- Ale Mikołaj to delikatna sprawa- zaprotestowała dziennikarka.
- Nie martw się. Nie palnę głupoty będę starał się być taktowny- odrzekł cicho.
 Zauważył uchylone drzwi ,wszedł zastając zapłakaną dziewczynę na podłodze . Trzęsły się jej ramiona, podkuliła nogi podciągając jej po siebie z lękiem unosząc wzrok na mężczyznę.
- Spoko, nie dotknę cię- uniósł wysoko ręce po czym przykucnął bacznie lustrując ją spojrzeniem. – Co się stało?
- Nic, Elka nie przyjechała?
- Przyjechała- potwierdził.-  Poszła zaparzyć ci herbaty. Popsuł się jej samochód więc ją podwiozłem.  Czemu się mażesz?- ukucnął naprzeciwko niej.-  Pamiętasz mnie?
- Chyba. Nie jestem pewna.Ty pobiłeś tego gościa ,który…
- Maksa pobiłem ,bo przespał się z moją dziewczyną.
- To  twój przyjaciel?
- Mój przyjaciel? – zdziwił się mężczyzna nie spuszczając wzroku z zapłakanej dziewczyny.-  Który?
- Masz ich ,aż tak wielu?- odpowiedziała pytaniem. – Maks – wyjaśniła na ułamek sekundy podchwytując jego zdumione spojrzenie.
- Nigdy nie przyjaźniłem się z Maksem. Nie lubię typa. To on prawda?
- Co on?
- No wiesz...zmusił cię...
- Tak...on ..on… mnie zgwałcił- wykrztusiła rozplątując się.
Elka weszła i przytuliła siostrę. Dziennikarz powoli się wycofał i czekał na Elkę w kuchni. Chciał dać im trochę prywatności. Sam nie bardzo wiedział jak się zachować po usłyszeniu o krzywdzie jaką  wyrządził jej facet ,którego znał. Rozczarowało i nieco zszokowały podejrzenia Eli ,że on za tym stoi.Zrobiło mu się żal tej dziewczyny. ,,dziwne uczucie'' pomyślał ,bo nikt nikim szczególnie się nie przejmował oprócz Eli i Tomasza ,bo po ślubie Górski nie widział w nim wroga i ich relacje znacznie się zmieniły. Tomek złagodniał po narodzinach syna. mały był jego oczkiem w głowie ,a od niedawna starali się o rodzeństwo dla niego.
 Lubił też Monikę ,która po urlopie macierzyńskim wróciła na pół etatu do pracy zostawiają Zosię pod opieką matki Andrzeja. Sam skupił się na pracy będąc zastępcą redaktora naczelnego. Tylko nie mógł znieść przemijającego czasu i samotności po rozstaniu z Sylwią nie angażował się już w nowe związki. Znudziło mu się życie podrywacza. Pomyślał nawet ,że się starzeje ,a później ,gdy przestały interesować go kobiety i w ogóle obchodziło go jedynie pisanie artykułów na różne tematy i podróże postanowił udać się do specjalisty i tak zaczął chodzić na zajęcia z coachem ,bo wizyta u psychologa nie pomogła. Na warsztatach jednak nie spotkał bratniej duszy i wciąż był sam ,aż tu pojawiła się Natalia i po namyśle uznał ,że ona ma tak samo dość życia i monotonii jak on i doskonale rozumie czym jest samotność.

Koniec części pierwszej.  
Ps. Do opowiadań o Brzyduli również wrócę jak znajdę tylko wolną chwilę i przepraszam za brak aktywności na Waszych blogach. Pozdrawiam ciepło. 

piątek, 9 listopada 2018

,,Wyspa naszych serc'' Miniaturka





Drzwi windy otworzyły się i ujrzał te niespotykanie niebieskie oczy. Wpatrzone w niego z nieufnością, żalem i niemą tęsknotą. Poluzował krawat robiąc krok w jej stronę.
- Cześć- wydukał z szelmowskim uśmiechem.
Spotkanie jej w firmie rozpaliło malutką iskierkę nadziei w jego przepełnionym rozpaczą sercu. Spuściła wzrok wpatrując się w czubki swoich butów.
Po powrocie czuła niesamowite szczęście ,które błyskawicznie zamieniło się w potok łez i wściekłość. Nie umiała uporać się z własnymi uczuciami. Cierpiała zraniona przez kochaną osobę. Wiele tygodni zajęło jej dojście do wniosku ,że pomimo tego ,co się stało nadal w głębi serca go kocha. Myślała ,ze po czym takim nie ma wybaczenia ,ale gdy zauważyła u niego zmianę,widziała jego starania,przeczytała list postawiła wszystko na jedną kartę. Nie chciała marnować życia na bycie z Piotrem chłopakiem na niby ani wmawiać sobie ,że go ,kiedyś pokocha. Z miłości do Dobrzańskiego wyleczyć się nie umiała więc wolała zaryzykować i być może zyskać szansę na szczęśliwą przyszłość?
- Cześć- chciała go wyminąć ,ale ubiegł ją chwytając leciutko za łokieć.- Ula porozmawiajmy. Zmieniłem się i chcę naprawić…
- Przeszłości nie naprawisz- wyszeptała z bólem.- Nie jestem tą Ulą Cieplak potykającą się o własne nogi i kryjącą się po kątach. Unikającą spojrzeń innych ,bo wstyd jest jej spojrzeć im prosto w twarz- uniosła wzrok.- Że ma romans z szefem. Nie miałam prawa odbierać Paulinie prawa do szczęścia- mówiła cicho ,by nie dowiedzieli się o tym wszyscy pracownicy firmy.
- Niczego nie odebrałaś Ula i nie masz prawa mieć wyrzutów sumienia. Z Paulą nie układało mi się najlepiej i ty nie odpowiadasz za rozpad tego związku ,a ja ,bo ją zdradzałem i dopiero dzięki tobie dorosłem,zmądrzałem i nie chcę nikogo więcej ranić.
- Źle się z tym czułam,że ty wciąż byłeś w oficjalnym związku. Chociaż po zarządzie miałeś to zakończyć. 
- Wiem i przepraszam. Dokończmy tą rozmowę w gabinecie. Tu nie ma warunków- szepnął jej na ucho.
- Prowadź- odrzekła równie szeptem i zauważyła nagłą zmianę w jego oczach. Jakaś iskierka. Czyżby radości? Cieszył się na jej widok?  Pozwolił jej iść pierwszej. Przepuścił ją w drzwiach.
Violetta siedząca przy biurko wytrzeszczyła oczy widząc odmienioną Ulę w czarnej sukience przed kolano i podciętych włosach. Brak okularów, babcinych sweterków, brzydkich spódnic nie pasujących kompletnie do reszty stroju i ta podkręcona grzywka psująca wizerunek.
A jej największym zaskoczeniem było ,że bez przywitania weszła z Markiem do gabinetu. Od momentu złożenia rezygnacji ze stanowiska dyrektora finansowego i wyjścia na jaw intrygi nie chciała słyszeć o Dobrzańskim. Nie wyjechała ,została w domu przeżywając to bolesne rozstanie. Nie wstawała z łóżka, tęskniła, wspominała. Przeglądała zdjęcia, pisała listy nie wysyłając ich. Odcięła się od świata. Głucha była ,gdy znajomi z pracy odwiedzali ją i kazali wyjść z domu.
Nie chciała przepełniona tęsknotą za szarymi oczami. Tymi kochanymi tęczówkami ,w które tak uwielbiała patrzeć ,całować usta ,które niestety kłamały,ale liczyła na to więcej jej nie oszuka. Nie zakpi z jej uczuć po raz drugi. Zapewniał ją ,że wszystko się ułoży. Poradzą sobie. Przezwyciężą to i będą mogli pójść naprzód. Niestety nie odwołał ślubu zaraz po zarządzie. Oszukiwał ,zwodził, kupował prezenty. Mamił obietnicami ,a ona z całych sił pragnęła ,żeby szczerze ją pokochał.  Aby dbał o nią ,troszczył się i był odpowiedzialnym facetem gotowym ,kiedyś założyć z nią rodzinę. 
- Jesteś z kimś?- zapytał moszcząc się na fotelu i patrząc na jej pobladłą twarz.
- Co to za pytanie- obruszyła się.
- Pytam czy po tym wszystkim… czego doświadczyłaś ode mnie i Sebastiana. Tą idiotyczną intrygę. Jesteś w stanie mi zaufać, zapomnieć ,wybaczyć? Być szczęśliwa?
- Dużo pytań. Zapomnieć na pewno nie. Wyrządziłeś mi ogromną krzywdę i Powinieneś mieć tego świadomość. Grałeś perfekcyjnie swoją rolę. W życiu nie pomyślałabym ,że udajesz. Masz talent aktorski czego nie jeden pewnie nie jeden by ci pozazdrościł.
- Wstyd mi. Tak cholernie wstyd za Sebastiana, siebie ,że dałem się namówić ,posłuchałem podszeptów diabła i wykorzystywałem twoje uczucie do osiągnięcia zamierzonego celu. W tym misternym planie nie brał nikt pod uwagę ,że ja mogę się za bardzo zaangażować. Ja sam nie rozwodziłem się nad swoimi uczuciami, pragnąłem je stłamsić ,uśpić  ,ale gdy byłaś blisko traciłem rozum. Pragnąłem słuchać twojego głosu, patrzeć na ciebie , analizowałem nasze rozmowy przed snem, uzależniałem się od ciebie. Twego dotyku, wszystko kojarzyło mi się z tobą.
Ula w oszołomieniu pozwalała Markowi mówić nie przerywając mu. Pierwszy raz od dawna była gotowa poznać prawdę. Z jednej strony obawiała się spotkania z nim ,a z drugiej serce śpiewało radosną pieśń na jego widok.
Schudł ,w oczach czaił się smutek. Od koleżanek z pracy słyszała o powrocie do starych nawyków. Nie wierzyła im ponieważ w dzień ,w dzień stał pod jej oknem. Nie zniechęcił się,gdy nie wyszła na zewnątrz. Przestał być stałym bywalcem klubów. W ogóle tam nie zaglądał.
Rozmawiała z Heleną ,która w trosce o syna odwiedziła ją parę dni temu w ogrodzie i szczerze porozmawiały. Okrywając drugą twarz ukochanego usiłowała go znienawidzić ,wymazać z pamięci. Odciąć się od przeszłości. Zagrzebać niegdyś niespełnione marzenia.
Milczeli wodząc wzrokiem po gabinecie. Zadzwonił telefon. Marek nie odebrał wciąż czekając na słowa z jej ust. Uparcie milczała nie mając odwagi podnieść wzroku. Złożył ręce w piramidkę po czym zagryzł wargi i zerknął na nią dyskretnie.
Pobladła jeszcze bardziej. Z troską podał jej szklankę z wodą. Piła małymi łyczkami.
- Jaką mam pewność ,że mnie kolejny raz nie oszukasz i nie będę odstawiona na boczny tor? Bawidamek nie zmienia się ot tak w statecznego partnera. Nie staje się od razu wymarzonym chłopakiem będącym oparciem, przyjacielem, kimś na kim zawsze można polegać i przy kim jest się bezpiecznym.
- Tak się składa ,że jesteśmy dla siebie stworzeni. Ula ty byłaś niezależnie od pory dnia moją przyjaciółką, oparciem. Wspierałaś się ,gdy mój ojciec leżał po zabiegu na serce w szpitalu. Nie odwróciłaś się ,nie zostawiłaś z problemami. I za to ci dziękuję. Zniszczyłem wszystko ,ale czy nie można by było tego jakoś  naprawić?- zapytał z nadzieją pozwalając sobie na leciutkie muśnięcie jej dłoni. Uniosła wzrok ,w którym malowała się mieszaka uczuć. Zagubienie, czułość, tęsknota ,niepewność i strach. Zaryzykować? Przyszła tu po przeczytaniu od niego listu. Nie pojechała na żagle z Piotrem . Skupiła się na porządkach domowych. Zrobiła Beatce  obiecane naleśniki i ugotowała na kolacje budyń i dodała borówki. Dziewczynka uwielbiała ,gdy Ula gotowała lub przyrządzała desery. Lubiła pomagać przy robieniu sałatek owocowych lub warzywnych. Ula zawsze kazała jej uważać w kuchni zwłaszcza ,że wpadał ktoś niespodziewanie ,a Betti ,kiedyś wystraszyło nagle wtargnięcie Dąbrowskiej i spadła jej na podłogę  blacha z ciastem ,na którym układała owoce.  
Ula bez krzyku posprzątała zapewniając Betti ,że nic się nie stało i wróciły do przerwanych czynności tylko z ciasta nic już nie było i Ula musiała zrobić nowe.
Po wysprzątaniu kuchni poszła odsapnąć w pokoju. Ułożyła się na łóżku układając się na plecach jej umysł przywoływał różne wspomnienia.
Miłość ma wiele barw- pomyślała robiąc się senna.- Niewyraźne, pastelowe, intensywne, ciemne, białe, żałobne.
Znużona zasnęła układając się na boku i zginając lekko nogi. Nie słyszała wołającego ją Jaśka ani Beatki. Ojciec uchylił drzwi po czym widząc pogrążoną w głębokim śnie najstarszą córkę zamknął jej ponownie.

Łódź kołysała się na boki. Spienione fale gwałtownie uderzały raz po raz w kadłub łodzi. Niebo zabarwiło się na grafitowo- hebanowy z elementami granatu. Przerażona spojrzała na maszt i obawiać się złamania uskoczyła w bok w momencie ,gdy uderzył w niego piorun. Panika atakowała ,każdą komórkę ciała kobiety. Kasztanowe włosy od deszczu przykleiły się jej do ubrania i twarzy. Na sobie miała białą koszulę i khaki spodenki. Mężczyzna będący z nią zniknął na chwilę z zasięgu jej wzroku.
- Marek! MareeeeeeK!- usiłowała przekrzyczeć huk fal i piorunów.
Na morzu był sztorm ,a oni znaleźli się sami na środku wielkiej wody bez szansy na ratunek.
,,Zatoniemy, zginiemy’’ – powtarzała z paniką.
Romantyczna podróż w jednej sekundzie mogła zakończyć się tragicznie. Do łodzi zaczęła wlewać się woda. Oglądała ,kiedyś z przyjaciółką Titanica ,ale sądziła ,że ona przeżyje co bohaterowie tego film.
Obudził ją krzyk egzotycznego ptaka. Z trudem podniosła się z piasku usiłując ustalić aktualne miejsce swojego pobytu. Nie udało się jej zlokalizować miejsca. W ustach czuła Saharę ,a jej skóra niemiłosiernie piekła spalona od słońca. Podnosząc się chwiejnie na nogach z powodu wykończenia ujrzała parę palm rosnących w rządku kilka dziwnych ,nieznanych jej drzew, dostrzegła otaczającą ją zewsząd błękitną wodę ,kraba spacerującego po plaży, kilka muszelek. Usłyszała jakiś hałas. Rozejrzała się ,ale nic nie dostrzegła. Rozłożyste liście i wysoka trawa utrudniała jej cokolwiek zauważyć i kogoś wytropić. Obawiała się dzikich zwierząt.
W podartej bluzce, spodenkach i bosych stopach ostrożnie weszła w głąb zarośli. Przypominało jej to dżungle.
Zza drzewa wyszedł mężczyzna na ,którego widok się rozpromieniła. Wpadli sobie w ramiona ,a chwilę później siedzieli na zwalanym dużym drzewie i jedli mango. Dziewczyna opierała stopy o jego udo. Miał spodenki do kolan i podwiniętą koszulę.
- Jesteś moim skarbem, największym darem od losu- mówił wpatrując się w nią. Przestała jeść. Spuściła na dół nogi machając nimi jak mała dziewczynka. Przysunął się i zerwał czerwoną lilię wsuwając jej we włosy.- Bądź moim kwiatem, cudownym ,niepowtarzalnym ,bo ja nie chcę innych ,skarbie. Tylko ciebie najdroższa- pogładził jej policzek i obrazy dookoła niej zaczęły powoli się oddalać.- proszę , nie odchodź- wyszeptała nim obrazy całkowicie się rozmyły.

Obudziła się oszołomiona. Przyłożyła dłoń do czoła upewniając się czy nie ma gorączki. Nie miała. Temperatura była w porządku. Po obudzeniu przygnieciona natłokiem myśli wracała nieustannie do dziwnego snu. W śnie siedziała z Markiem na drzewie zajadając się pysznym mango nad linami i dziką roślinnością ,co dla niej było niesamowite i niepojęte. Do tego oboje byli w doskonałych humorach. Sen uświadomił jej jedno. Nigdy nie przestała go kochać i powoli ,z każdym dniem czuła ,że nie czuje do niego złości, nienawiści ,gniewu ,a przeogromną tęsknotę, dręczące myśli, smutek i obawę przed ponownym zranieniem oraz ciekawość. Zastanawiała się co byłoby ,gdyby dała mu szansę?

                              ****

Z szuflady wyciągnęła złożoną na pół kartkę i rozpoczęła czytanie. Skończyła zalana łzami. Czytała kilkukrotnie. Najważniejszym słowem dla niej było to magiczne ,, kocham’’. Pragnęła je usłyszeć z jego ust i patrzeć na niego ,gdy będzie jej wypowiadał ,aby upewnić się szczerości jego uczuć. Sosnowski stał się w tym momencie nie ważny. Wybrała jego numer. Nie odebrał.
- Pewnie ma dyżur- powiedziała do siebie. – Piotr po dyżurze przyjdź do tej kawiarni w smsie napiszę ci adres. Na godzinę siedemnastą. Będę czekać tylko się nie spóźnij wiesz jak tego nie lubię. , Pa- nagrała mu się na automatyczną sekretarkę.
                                 ****

Sosnowski z jednym żółtym tulipanem zjawił się z półgodzinnym opóźnieniem.
- Witaj- pochylił się nad nią i ucałował policzek.- Proszę- podał jej kwiatka i zabrał się za przeglądanie karty menu. Nie patrzył na nią zajęty wyborem dania.
- Piotr mieliśmy rozmawiać- przypomniała mu.- Ty i ja to nieporozumienie. Wiem. Powinnam wcześniej dojść do wniosku ,że nam nie po drodze. Mamy odmienne zainteresowania, charaktery. Nie masz dla mnie czasu, nic o mnie nie wiesz.
- Jak możesz? Haruje jak wół od świtu do nocy. Jestem lekarzem i nie mogę niańczyć jeszcze ciebie. Myślałem ,że to rozumiesz.- odparł z wyrzutem.
- Doskonale mnie znasz ,a to ciekawe- w jej głosie wyczytał kpinę.- To jakie są moje ulubione kwiaty? Kawa, danie, kolor? Wiesz o czym marzę?
- Jakie to ma znaczenie czy pijesz czarną , z mlekiem albo czy lubisz kurczaka lub indyka?
- A jeśli jestem wegetarianką?
-  Jesteś wegetarianką? To fajnie- mruknął.
- Ty nic nie rozumiesz- burknęła.
 - To powiedz o co ci chodzi? - zirytował się i odłożył kartę. Jedząc nie zwracał na nią uwagi. Zamówił schabowy z surówką i ziemniakami. Uli opadły ręce widząc to. Zamówiła jedynie małe espresso ,bo straciła apetyt.
- My się nie zrozumieliśmy- podjęła próbę rozmowy.
- Ja cię zrozumiałem. Nic więcej nie zamawiasz?- uciął temat i przeskoczył na następny.
- Ale z ciebie burak- stwierdziła.- Rozstańmy się. To koniec. Nie proś o powrót. Nie licz ,że twoje prośby coś zmienią.
- Ula ,ale ja nie zamierzam cię prosić o szansę czy powrót- wykrztusił z pełnymi ustami. Strasznie mlaskał i siorpał kompot ,aż zwrócił uwagę innych gości w restauracji.- Ty draniu- rzuciła ze łzami. Wstała i niewiele myśląc udając się pośpiesznym krokiem do wyjścia. Ogromny ciężar spadł z jej serca. Ulżyło jej i poczuła się naprawdę wolna. Nie sądziła ,że związek z Piotrem tak jej ciążył i ją wykańczał psychicznie.
Przy Marku zawsze była pełna energii. Nie był wampirem energetycznym. Nie wysysał jej sił witalnych niezbędnych do życia. W przeszłości babiarz, cynik, materialista, król życia i dyskotek ,a dziś szanowany szef, człowiek o dobrym sercu, troskliwy i zaradny. Od początku wiedziała ,że to dobry materiał na porządnego człowieka tylko trzeba trochę nad nim popracować ,żeby sam zauważył swoje błędy i zechciał je naprawić.
Dokonała się w nim przemianą ,która nawet ją bardzo zaskoczyła. W takim Marku nieświadomie znowu się zakochiwała. Nienawiść ustępowała miejsca miłości. Jej serce było nią przepełnione i nie umiała z tym walczyć. A może więcej nie zamierzała ,bo wiedziała ,że to w końcu serce wygra tą szaloną walkę.
List upewnił ją w przekonaniu ,że robi dobrze. Po przemyśleniu za i przeciw udała się do firmy mając nadzieję ,że tam go spotka i będą mieli szansę na spokojną rozmowę.  
- Ula- jego ciepły kojący głos przywołał ją do rzeczywistości. Spojrzała na niego przytomniej.Przyznała się do rozstania z Piotrem ,co wywołało szerszy uśmiech na twarzy Dobrzańskiego. Na spotkaniu Piotr był taki obojętny. Zrozumiała jaki popełniła błąd będąc z nim ,chociaż całe szczęście nie na poważnie. Ona liczyła ,że coś z tego będzie i wyleczy się z miłości do Marka. Sosnowski miał być lekarstwem na złamane serce. Okazał się nic nie wartym epizodem w jej poplątanym życiu.
- Skarbie- to czułe słowo wywołało burzę w jej wnętrzu. Usadowiła się na jasnej kanapie. Wziął jej dłoń i ucałował ją nie wypuszczając z e swych dłoni i wpatrując się w nią szarymi oczami.

- Zostaniesz ze mną na zawsze? W każdej porze roku po resztę dni?
- Czy to oświadczyny?- zapytała ze wzruszeniem.
- Na prawdziwe musisz troszkę poczekać ,ale tak. Bardzo cię kocham i chcę byś była moją żoną.
- Zgadzam się.
- Co?
- Tak- szepnęła mu na ucho i usiadła mu na kolanach.Leniwe pocałunki sprawiały obojgu niesamowitą radość. Cieszyli się ,że mają na nowo siebie  Tę chwilę zakłóciło wtargnięcie Violetty. Zapomnieli ,że nie są sami w firmie. zaskoczyła ich obecność Violetty ponieważ inni dawno rozeszli się swych domów ,a sekretarka nigdy się przesilała i nie wyrabiała nadgodzin.Nie wnikali jednak w to skupieni na odzyskaniu siebie. Po jej wyjściu wieść o pogodzeniu Uli i Marka rozeszła się bardzo szybko. Większość im kibicowała w tym rodzice Marka i rodzina Uli. Betti bardzo się cieszyła ,że Marek wejdzie do ich rodziny.
   
kilka tygodni później tak jak obiecał na jej palcu zalśnił przepiękny zaręczynowy pierścionek z błękitnym oczkiem.
 Gdy zapytała dlaczego wybrał akurat ten odparł ,że szukał oczka w kolorze jej tęczówek. Rozanielona i szczęśliwa namiętnie go pocałowała ,a on zmysłowym głosem wyszeptał jej do ucha.- Kocham cię.
- Też cię kocham- chwyciła jego dłoń wstając z ławki w altance. 
 Oświadczył się jej w ogrodzie w otoczeniu zieleni i pięknych kwiatów. Bez niepotrzebnego szumu, światła fleszy i kamer.

 Wesele odbyło się na drugi rok w czerwcu. Oboje wybrali kameralne przyjęcie w gronie najbliższych. Wesele odbyło się w kościele w Rysiowie ,a świadkami była daleka kuzynka Uli ,a świadkiem Marku ku zaskoczeniu wszystkich Aleks ,który przyszedł w towarzystwie Julii. Wybaczył jej zdradę i dał jej szansę. Ula w skromnej białej sukni z białym długim welonem prezentowała się rewelacyjnie i olśniewająco ,nie gorzej prezentował się też pan młody. W eleganckim garniturze i lekko ułożonych na żel włosach przyciągał uwagę gości zwłaszcza kobiet.
Po złożeniu przysięgi marzyli jedynie ,żeby przeżyć jak najwięcej wspólnych lat ,a w noc poślubną po cichutku liczyli ,iż im się poszczęści i za dziewięć miesięcy przywitają na świecie owoc swojej miłości.Niczego nie było im trzeba tylko obecność drugiej osoby i świadomość bycia kochanym.

KONIEC!