Strona Główna

piątek, 26 sierpnia 2022

,, Aniołek " Miniaturka

 



perspektywy Marka
Przychodzę tu codziennie po pracy. Dobrze nie dzień w dzień ,ale gdy tylko mam czas. Parę razy w tygodniu. Zazwyczaj przychodzę tu sam. Mimo że minęły już dwa lata to nadal mam wrażenie jakby wszystko wydarzyło się wczoraj.
Siedzimy z Ulą na korytarzu czekając na ostatnie już USG. Ulka czuje ,że jest coś nie tak. Uspokajam ją mówiąc, że wszystko będzie dobrze i trzymam ją za dłoń. Ona jednak mi nie wierzy. Nie patrzy na mnie tylko na podłogę i przygląda się jasnym kafelkom. Ściska mocniej moją dłoń. Widzę jej zdenerwowanie. Lekarka wyczytuje jej dane. Wchodzę z żoną. Ula niepewnie kładzie się na kozetce. Stoję czekając ,aż lekarka się odezwie ,bo dziś dziwnie Długo milczy po czym słyszymy tą straszną informacje. Nasze dziecko jest martwe. Serduszko się zatrzymało. Jestem w szoku. Do tej pory nie było większych problemów oprócz małej wagi płodu na początku. Wiem ,że Ula miała problem z zajściem w ciążę. Czuję jak nogi robią mi się jak z waty. Siadam na krzesło, które podsuwa mi lekarka. Ula siedzi na kozetce i płaczę .
To nie może być prawda - pierwsze słowa jakie zdołałem powiedzieć. - Nasze dziecko żyję. Musiała się pani pomylić - zbiera się we mnie powoli złość.
Moje maleństwo - Ula wciąż niedowierza kłaszcząc swój duży brzuch. — Pani kłamię . Moja córeczka żyję — wykrzykuje Ula.
Przykro mi — odpowiada lekarka. - Dam państwu skierowanie do szpitala. Trzeba jechać natychmiast.
przykro pani
—prycham . — Nie żyje nasza ukochana córeczka- z nerwów łapię lekarkę za biały kitel.
Marek uspokój się. To nie ma sensu- mówi cicho Ula. Puszczam lekarkę i wychodzę stamtąd z Ulą. Mam dość tego miejsca. Właśnie straciłem coś czego nie miałem okazji jeszcze poznać. Kochałem to makeństwo i zawsze będę kochał. Nasza malutka Oliwka. Zawsze będę o niej pamiętał.
Wychodzę na zewnątrz. Czuję powiew świeżego powietrza. Spoglądam na żonę ,która ma zaczerwienione oczy od płaczu. Patrzy przez moment na mnie ,gdy stoję przy aucie po czym wtula się w moje ramiona i płaczę. Chciałbym ukoić hej ból by była szczęśliwa,ale nie potrafię. Samemu mi chcę się wyć z rozpaczy. To niesprawiedliwe ,że niektórzy nie chcą dzieci to mają ,a my bardzo chcemy i nie możemy. Wiem ,że to bardzo odbije się na naszym związku. Ula jest wrażliwa i długo będzie się podnosić po stracie dziecka. Ja też nigdy nie będę już tym samym Markiem co ,kiedyś.

Na cmentarzu robi się coraz zimniej. Nie zważam to wpatrując się wygrawerowane na nagrobku litery. Bardzo chciałbym cofnąć czas ,aby ten dzień ,gdy oboje z Ulą usłyszeliśmy tą straszną diagnozę nie nastał. Żoną odcięła kompletnie od rzeczywistości. Żyje w swoim świecie. Nie potrafię do niej dotrzeć. Chciałbym wiedzieć co myśli, co czuję. Masz związek wisi na włosku. Kiedyś byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Podróżowaliśmy,jeździliśmy razem na wakacje.
Snuliśmy plany, a teraz każdy z nas snuje się po domu jak cień. Nie rozmawiamy że sobą. Unikamy się. Wyniosłem się z sypialni ,bo Ula na początku nie mogła znieść mojego widoku. Nie wiem dlaczego to jest. Przecież to nie jest moją ani jej wina. Tak się po prostu stało. Unikamy tego tematu ,bo nie mogę patrzeć nacjej łzy. Pokoik przygotowany dla dziecka stoi nadal nie ruszony. Ula tam nie chodzi ,bo budzi w niej to przykre wspomnienia. Byłem z nią u specjalisty. Stwierdził depresje ,ale Ula nie chce przyjmować za bardzo leków. Udaje przede mną, że bierze ,lecz to nie prawda. Coraz częściej kłamie. Łatwo wyprowadzić ją z równowagi. Ja już nie daję rady żyć w tym domu. Nie wiem co robić,bo nie chcę jej zostawiać. Kocham ją nad życie. Nie ważne czy jeszcze będziemy mogli mieć dzieci czy nie i tak chcę przy niej być.

Postawiłem znicz na pomniku. Pomodliłem się chwilę i ruszyłem wąską alejką zauważając pierwsze oznaki jesieni. W powietrzu było już czuć ,że lato dobiega końca.

💙💙💙
Po powrocie do domu zajrzałem do wszystkich pomieszczeń ,ale nigdzie nie mogłem znaleźć Uli. Bałem się już, że coś sobie zrobiła. Zwłaszcza, że jej nastrój zmieniał się ostatnio bardzo szybko. Uchylił drzwi od sypialni i odetchnął z ulgą. Leżała tam w pozycji embrionalnej trzymając zabawkę.




Stałem tak bez słowa nie do końca wiedząc co zrobić. Wyszedłem niezauważony cicho zamykając drzwi.

Z perspektywy Uli
Pragnę odzyskać dawne życie, ale nie wiem jak. Nie potrafię. Mówią ,że tragedię zbliżają ludzi. Ta nas odddaliła. Oboje cierpimy. On stara się być silny i tego nie pokazywać, ale wiem ,że w środku cierpi. Chciałabym podejść do niego pocałować, przytulić, ale zupełnie nie wiem jak zareaguje. Boję się. Każdego dnia budzę się ze strachem. Nie wiem na czym stoję. Wydaje mi się, że zapadam się. Oddalamy się os siebie coraz bardziej. Nie umiem tego powstrzymać. Nie wiem co się z nami stało. Gdzie ta wielka miłość? Wsparcie ? Tyle lat staraliśmy się o dziecko ,a gdy w końcu się udało...straciliśmy je. Boję się porozmawiać z Markiem. Co jeśli on zdecyduje się odejść? Kocham go i nie chcę by odchodził. Tak bardzo tego nie chcę. Jestem wybrakowanym towarem. Nie potrafię dać mu upragnionego dziecka czy on zechce z kimś takim nadal być ? Jeśli zostanie że mną będzie nieszczęśliwy. Marzył o rodzinie. On zawsze lubił dzieci. Dlaczego nie mogę urodzić zdrowego dziecka ?
— Oliwko jeśli mnie słyszysz to wiedz ,że mamusia i tatuś zawsze będą cię kochać. Jesteś naszym aniołkiem. Zawsze nim będziesz. Nigdy o tobie nie zapomnimy - często prowadziłam takie monologi ,gdy nikt mnie nie słyszał.
W momencie ,gdy usłyszałam, że serduszko mojej córeczki nie bije. To moje automatycznie pękło na pół. Nie ma słów by opisać ci czuję rodzic tracąc swoje maleństwo. Zwłaszcza matką, która nosi pod sercem ,a potem musi urodzić martwe dziecko. Mi dali Oliwke tylko na chwilkę bym mogła się z nią pożegnać. Płakałam dotykając jej malutkiej sinej rączki. Miała czarne włoski. Nigdy nie dowiem się jakiego koloru miała oczy ani nie usłyszę jej płaczu ,śmiechu nie wezmę na ręce. To tak strasznie boli. Gdy Marek ją ujrzał powiedział,,zawsze będziemy cię kochać aniolku" . Wtedy po mej twarzy spłynęły łzy. Drugi raz w życiu ujrzałam u mojego męża łzy. Pierwszy, gdy umarli jego rodzice. Zginęli w wypadku. Byliśmy już wtedy po ślubie. Ślub wzięliśmy parę miesięcy po pokazie Fd Gusto ,gdy zdecydowaliśmy się być razem. Wybaczyłam mu jego wcześniejsze przewinienia. Za to on mi wybaczył, moje zachowanie. Piotr wyjechał do Bostonu i więcej go już nie widziałam. Dorota ,która po latach życia w Stanach wróciła do Polski po operacji serca. Okazało się, że operował ją mój dawny znajomy Piotr ,który ma teraz żonę i córkę.
Dorota zaczynała życie od nowa. Rozwiodła się i postanowiła skupić teraz na sobie. Nie mieli dzieci. Tylko ona mogła zrozumieć mój problem ,ale nie rozmawialiśmy na ten temat. Dla mnie chyba było to za wcześnie. Teraz muszę skupić się na ratowaniu mojego małżeństwa. Nie mogę stracić Marka. Potrzebuję go.
Wstałam z łóżka i poszłam poszukać męża. Zastałam niecodzienny widok. Marek siedział w kącie i płakał. Nie wiem jaki był tego powód, ale bardzo chciałam się dowiedzieć ponieważ to rzadki widok.

Marek zwykle udawał twardego i nie okazywał słabości. A bynajmniej nie przy mnie.
— Marek — szepnęłam nie chcąc go wystraszyć. Podeszłam powoli i położy

łam mu rękę na plecach. Wzdrygnął się.
—Marek — powiedziałam lekko głośniej. —Co się stało? Porozmawiamy ?
Spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie. Jakby nie dowierzał, że ja tu stoję przed nim i proszę o rozmowę.
— Dla nas obojga to jest trudne - rzekłam. — Sama nie daję rady. Marek potrzebuję cię. Tylko razem możemy to przetrwa




ć. Pamiętasz jak mnie pocieszałeś ,gdy kolejny raz patrzyłam na test ciążowy z negatywnym wynikiem ?
— Pamiętam.
— Nie chciałeś, żebym się załamywała.
— Ula ,ale...




— Cii— powiedziałam patrząc w jego zapłakane oczy. - Bądź przy mnie. Dajmy sobie szansę . Chyba ,że ty mnie już nie...
—Kocham cię. Nigdy nie przestałem cię kochać tylko nie wiedziałem jak...zacząć ten bolesny dla nas temat. Ty od razu uciekłaś do sypialni albo zamykalas się w łazience i słyszałem twój szloch. Twoje monologi.
— Słyszałeś je ?
—Tak tylko nie wiedziałem czy tam wejść czy nie. Za każdym razem opuszczała mnie odwaga. Tyle razy próbowałem coś zrobić, ale...
Patrzyłam w jego oczy przelnione bólem ,strachem o jutro i ogromną tęsknotą. Doskonale znałam te uczucia ,bo czułam to samo. Marek mocno mnie przytulił, a ja uświadomiłam sobie jak bardzo brakowało mi jego dotyku. Moje łzy moczyły mu koszulę,lecz nie to było teraz ważne. Najważniejsze było, że znów mieliśmy siebie.

Parę minut w kuchni siedzimy w kuchni z gorącą herbatą. Poniewadziałam mu o moich obawach dotyczących naszego związku. Nie zniosłabym rozstania. Wciąż nie mogłam pogodzić się z odejście naszej córeczki, ale wierzyłam, że sobie poradzimy.
—Uważam, że powinnyśmy dać sobie czas ,a potem się zobaczy.
—Marek ,ale...— wielka gula urosła mi w gardle.
— Zamieszkam na razie u Sebastiana, a później coś wynajmę.
— Proszę zostań. Nie wyprowadzaj się. Coś zrobiła, nie tak ?
— Ten dom ,te ściany. Wszystko kojarzy mi się z tym jacy byliśmy szczęśliwi. A ten pokój... Ula nie potrafię dłużej tu być.
— Może sprzedamy dom i zaczniemy od nowa ?- zaproponowałam.
— Myślałem, że nie chcesz i kochasz to miejsce.
— To nieprawda. Wystarczyło zapytać.
— Bałem, gdy zaczynałem jakiś temat...
— Chyba nie byłam gotowa na rozmowę, ani na takie zmiany.
— A teraz jesteś ? - zapytał z nadzieją w głosie patrząc na mnie wyczekująco.
Chciał znać odpowiedź.
— Tak —odpowiedziałam pewnie.

💙💙💙
Z perspektywy Marka
Od tygodnia urządzamy się w nowym domu. Wyjaśniliśmy już sobie wszystko i Ula w końcu zrozumiała, że to niczyja wina ,iż nasze dziecko zmarło. Powiedziałem jej ,że jeśli chce może mieć jeszcze dzieci. Zaproponowała badania. Zgodziłem się. Chciałem się dowiedzieć czy mamy jeszcze szansę zostać rodzicami i okazało się, że tak . Czuję jak życie powoli we mnie wraca. Nigdy nie zapomnimy co nam się przydarzyło, ale będziemy szli naprzód. Bez rozdrapytania starych ran. Nie miałem wcześniej pojęcia, że Ula też chce zmiany. Sądziłem, że cierpi z powodu śmierci naszej córki, a nie też dlatego, że nasz związek nie był już tak silny jak ,kiedyś. Przestaliśmy jadać że sobą posiłki, rozmawiać na ważne tematy i spędzać że sobą czas. Przeważnie schodziliśmy sobie z drogi. Wciąż się mijaliśmy i gdybyśmy się nie opamiętali to nie wiem co byłoby dalej. Pewnie rozwód i całkiem nowy początek, ale dziś wiem ,że nie byłbym szczęśliwy, gdy tak się stało. Kocham ją całym sercem i nigdy nie pozwolę by coś lub ktoś mi ją odebrał. Jest całym moim życiem. Wszystkim co mam.
— kochanie...? — słyszę niepewny głos żony. - Ten pokój jest całkiem pusty myślisz, że mógłby być...- urywa patrząc na mnie niepewnie. W jej oczach widzę obawę i strach. Obejmuję ją ramieniem i patrzymy razem na puste pomieszczenie.
— Pokój dla dziecka ?— pyta.
Ula kiwa głową.
— Jeśli...- urywa ,a w jej oczach pojawiają się łzy. - Nie mogli mieć swoich możemy adoktowac no...chyba ...,że...Ty...
—Tak. Chcę. Jestem na to gotowy. Myślę ,że jestem w stanie pokochać jakieś dziecko ,które potrzebuję domu i miłości.
— Kocham cię — Ula rzuciła mi się na szyję. Dawno nie widziałem u niej takiej radości.

Z perspektywy Uli
Od ponad roku mieszkamy w nowym miejscu. Tu czuję się szczęśliwa i kochana. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko maleństwa. Od jakiegoś czasu staramy się z Markiem o powiększenie rodziny. Dzisiaj czuję, że tym razem będzie inaczej. Oboje już nie możemy się doczekać. Jesteśmy siedem lat po ślubie. Od dawna marzymy o dziecku tylko ja nie potrafię zajść w ciążę. Zaczęliśmy starania mniej więcej dwa lata po ślubie. Gdy w końcu się udało, a potem straciliśmy dziecko to nadzieja zniknęła. Dwa lata były najtrudniejszym okresem w naszym życiu. Zwłaszcza moim ,bo ja myślałam tylko o tym ,a Marek pracował i przebywał między ludźmi. Bardzo chciałbym by rodzice mojego męża nadal żyli. Wiem ci znaczy nie mieć matki. Straciłam ją w momencie ,gdy najbardziej jej potrzebowałam. Ja mam rodzeństwo, ojca ,Alę i przyjaciół, ale mimo tego grona osób nie potrafilam nikomu otwarcie mówić o moich problemach ani prosić o radę. Brakowało mi matki. Wydawało mi się w tamtym czasie ,że tylko ona potrafiłaby mnie zrozumieć. Na szczęście ten trudny czas za mną. Mam wspaniałego męża na ,którym mogę polegać. On jest moim wsparciem i bardzo go kocham.

Wiedziona jakąś myślą kupiłam test ciążowy. Ręce mi się trzęsą. Denerwuję się, że znów będzie rozczarowanie. Wykonuje test po czym czekam kilka minut po czym patrzę i niedowierzam. Do łazienki wchodzi Marek. Nie wiem skąd wiedział gdzie jestem. Zabiera mi test z ręki i patrzy z niedowierzaniem.
— Pozytywny — Mówię.
—Naprawdę —Nie dowierza.
Podnosi mnie ,a następnie śmieje się w głos, jesteśmy tacy szczęśliwi, ale nagle jego uśmiech znika z twarzy. Pewnie przypomniał sobie ,że raz już tak było i źle się skończyło.
Następnego dnia umawiam się na wizytę. Oboje cieszymy się na wieść o ciąży. Na razie nikomu o tym nie mówimy.
Niestety nasza radość nie trwa długo.Mimo oszczędzania się i leczenia tracimy je. Tym razem muszę brać leki na depresje . Po ich odstawieniu podejmujemy ostatnią próbę niestety i ona kończy się źle. Mamy kolejnego aniołka w niebie. Nasz smutek jest ogromny. Już nie potrafię się cieszyć z życia. Nie wiem jeszcze wierzę. Ból wypełnia moje serce. Nie wiem zdołam posklejać tak poharatane serce. Ono chyba nie zniesie już niczego więcej.
Tuż przed dziesiątą różnicą ślubu tracę przytomność. Do domu przyjeżdza lekarz. Chcą zabrać mnie do szpitala na badania. Dzień później przypada rocznica naszego ślubu, a ja jestem w szpitalu. Dowiaduję się, że jestem w ciąży. Ja i mój mąż jesteśmy w szoku. Nie planowaliśmy tego by oszczędzić sobie bólu. Kiedyś bardzo chciałam zostać mamą ,ale nie mogłam zajść w ciążę. Leczyłam się przez kilka lat. Później ,gdy już mogłam zajść to trudno mi było ją utrzymać. Teraz strasznie się bałam, że historia się powtórzy.

Z perspektywy Marka
W obecnej sytuacji jedynie co odczuwam to strach. Muszę wspierać Ulę i wierzyć, że tym razem jest inaczej, ale jak mam ją do tego przekonać skoro sam w to nie wierzę? Bardzo chcę zostać ojcem ,ale nie takim kosztem. Wolnym oszczędzić Uli nerwów. Ona tak bardzo się boi. Kolejne badania wychodzą dobrze. Ciąża nie jest zagrożona, ale Ula jest juz po trzydziesce nie po d2wudzieste i ryzyko większe. Boję się o nią i to dziecko. Ona nie przeżyje kolejnej straty. Dlaczego bóg nas tak każe ? Nie robimy nikomu krzywdy ani nic. Straramy się normalnie żyć. A mimo wszystko los nas nie oszczędza. Mija parę miesięcy. Ula dumnie chodzi z ciążowym brzuszkiem. Liczymy ,że teraz wszystko będzie dobrze.

Kolejny raz udaje się na cmentarz ,aby się pomodlić i pomyśleć. Tak po prostu o życiu, o dzieciach ,które nie poznały tego świata. O dzieciach moich i Uli. Naszej trójce aniołków. Nie wiem kim była ta dwójka, bo utraciliśmy ich zbyt szybko. Nie miałem szansy ich nawet zobaczyć. Widziałem tylko naszą córeczkę. Przysiadam na ławce. Mimo iż nie tego nie chcę łzy same spływają mi po policzkach.
— Ja też tu ostatnio przychodzę —usłyszałem za sobą głos Uli.
— Ty ? - pytam zdziwiony.
— Tak. Jak jesteś w pracy. Teraz też myślała, że w niej jesteś.
— Nie. Dziś nic ważnego już nie miałem to wyszedłem wcześniej. Jutro mam dużo spotkań ,a pojutrze jadę do Szwalni.
—Myślisz ,że kolekcja zaręczynowa się uda?
— Myślę, że tak. To są głównie suknie wieczorowe i szykowne.
— Bo ,prawie każda kobieta marzy by poczuć się jak księżniczka.
—Niestety ja twoją zniszczyłem.
— Nie szkodzi. Ona przypomina mi o tym ,że nie wszystko jest idealne. Znaczy inni tak to by odebrali ,bo dla mnie były idealne. Romantyczne i takie jak chciała, a nawet nie marzyłam o takich w pięknym ogrodzie pełnych kwiatów, w szykownej sukni ,z szampanem i pięknym pierścionku. Najważniejsze jednak jest to ,że o rękę prosiła mnievosoba bez której nie wyobrażam sobie życia. Jesteś miłością mojego życia
— A ty moją - odparłem i wyszliśmy z cmentarza.
💙💙💙
Z perspektywy Uli
Jedenastą rocznicę obchodzimy w trójkę. Mała jest naszym oczkiem w głowie. Od razu ją pokochaliśmy. Bardzo cieszymy się, że jest z nami. Teraz mamy już wszystko. Chcę cieszyć się życiem u boku kochającego męża i opiekować naszą córeczką. Zosia jest spokojnym dzieckiem. Dużo się śmieję. Po Marku odziedziczył dwa słodkie dołeczkami w policzkach. Prawie nie płacze. Ma moje oczy i włosy. Jest śliczna. Nasze cudowne maleństwo.




Oboje z Markiem bardzo ją kochamy i tworzymy szczęśliwą rodzinę.

Miniaturka pisana dawno temu na Wattpadzie.   
Koniec

piątek, 6 maja 2022

,, Mój świat bez ciebie nie istnieje " Miniaturka

 


Żyła w świecie iluzji. Bezgranicznie zakochana starała się nie dostrzegać jego kłamstw ,a on brnął w nie coraz bardziej. Jeśli rozpędzi się karuzela nie sposób jej szybko zatrzymać. Gdy zaczął kłamać maszyna poszła w ruch. A wszystko miało miejsce w magiczny wigilijny wieczór, gdy Marek podwoził ją pod dom ona w przepływie impulsu pocałowała go. Od dawna kochała go skrycie ,lecz nie chciała, żeby to ujrzało światło dzienne. Udawali nawet przed przyjaciółkami, że jest zakochana w swoim wieloletnim przyjacielu Maćku. 

Leżała na łóżku zapisując kolejną stronę w pamiętniku o tym jak kocha Marka Dobrzańskiego. Wierzyła, że z czasem i on pokocha ją tak bardzo jak ona jego. Nie wyobrażała sobie życia bez niego mimo iż on miał narzeczoną i inteligencją nie grzeszył ponieważ wiele zadań powierzał jej. Pamiętała dzień, w którym napisał tylko trzy punkty w parę godzin. Nie wiedziała czy faktycznie tak słabo sobie radzi z funkcją dyrektora od spraw marketingu czy jest po prostu leniwy. Od tamtego czasu zauważyła u niego zmianę. Bardziej przykładał się do pracy. Dziś wypadały walentynki. Nie wiedziała czy ten dzień spędzą razem. Niby od czasu pocałunku byli razem ,ale Marek wciąż był w stałym związku z Pauliną.  

- Hej - rzucił mijając ją w sekretariacie. 

Podeszła do drzwi jego gabinetu poprawiając wcześniej kremową spódniczkę sięgającą kolan i zapukała. Po usłyszeniu cichego proszę weszła do środka. 

- Zrób mi kawy- wydał polecenie ukrywając twarz w dłoniach. - Mocnej- dodał. 

- Stało się coś?

- Mój ojciec dostał zawału po tym co zobaczył przedwczoraj w moim mieszkaniu w czasie ,gdy byłem w pracy. 

- O Boże i co z nim ? - Ula zmartwiła się stanem zdrowia Krzysztofa. 

- Przebywa w szpitalu. Byłem u niego wczoraj i długo siedziałem w szpitalu. 

- Czyli się nie wyspałeś - stwierdziła że współczuciem widząc jak trze zaczerwienione i zmęczone oczy. 

- Spałem trochę nad ranem,ale kanapa nie jest zbyt wygodna. Nie mogę spać w sypialni tam gdzie on spał. W naszym łóżku...

- O czym ty mówisz ?

- Paulina mnie zdradziła. Stop. Nie zdradziła, a zdradza ,bo ma romans z Lwem. Mój ojciec się o tym dowiedział i dostał zawału, bo ujrzał półnagiego mężczyznę w moim mieszkaniu ,a Paula miała na sobie tylko szlafrok. Tak mi powiedział, gdy go odwiedziłem w szpitalu. Czuję się już znacznie lepiej i niedługo go wypiszą. 

- To dobrze- oparła. 

Wciąż stała przy drzwiach . Marek wyszedł z za biurka i zajął miejsce na kremowej sofie. Ula zajęła miejsce obok niego. Położyła mu nieśmiało dłoń na ramieniu. 

- Nie martw się ja zawsze będę po twojej stronie. 

- Nie możesz mi tego obiecać - podniósł na nią wzrok. - Czas może bardzo wiele zmienić. Nie wiesz czy za pięć czy dziesięć lat nadal będziesz po czyjeś stronie albo czy będziesz wtedy kochać tą osobę. Ja myślałem, że Paula jest mi pisana. Każdy mi to mówił, aż w końcu uwierzyłem. Z początku nam się układało, ale z czasem ja nie mówiłem jej już wszystkiego ,by uciec od kolejnej awantury uciekałem w imprezy i przygodny seks. 

- A teraz? Co zamierzasz zrobić?

- Zerwę z Pauliną jutro. Nie mogę z nią być. Nie potrafię z nią być po tym co mi zrobiła. 

- Marek ,ale ty sam nie jesteś bez winy. Zdradzałeś ją od lat ,a ona zawsze dawała ci szansę. 

- To co innego. 

- Wcale nie. Wszystko Marek wraca. Jeśli kogoś zranimy to i ta osoba może nas zranić. 

- Naprawdę w to wierzysz?

- Tak. Naprawdę w to wierzę. Nie jestem sama ,która w to wierzy. Wiola też. 

- Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. Jesteś świetną przyjaciółką.

- Marek ,ale ja myślałam...

- Daj mi trochę czasu. Przykro mi ,ale w tej chwili nie jestem gotowy na nowy związek. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Tylko proszę nie zwalniaj się. To nie jest tak ,że jestem bez uczuć. Po prostu potrzebuję czasu. 

- Dobrze- odparła że spuszczoną głową i szybko wybiegła do łazienki. Rozpłakała się. To co powiedział złamało jej serce. Kochała go ,a on zaproponował jej przyjaźń. Nie potrafiła z niego całkowicie zrezygnować więc zgodziła się na to. Otarła szybko łzy słysząc, że ktoś idzie. 

- Wszystko w porządku? - zapytała Ala z podejrzliwością. 

- Tak. Nie martw się. Wszystko jest ok.

Alicja za bardzo jej nie wierzyła, ale postanowiła nie dopytywać. Ula poszła zaparzyć w końcu kawę o którą prosił wcześniej Marek. 

Ponownie dzisiejszego dnia zapukała do gabinetu i postawiła przed nim filiżankę z kawą. Uniosl głowę znad laptopa. 

- Ula zaczekaj - powiedział, gdy ta była już przy drzwiach. - Mam coś dla ciebie. Wiem ,że nigdzie dziś nie wychodzimy ,bo po pracy jadę do ojca do szpitala, ale mam dla ciebie prezent. 

- Prezent ? Dla mnie ? - spytała zaskoczona. 

- w zasadzie upominek - wręczył jej czekoladki ,a ona podziękowała mu i musnęła ustami jego policzek po czym wyszła z gabinetu. 




Violetta dziwnie na nią spojrzała Jakby co najmniej ujrzała kosmitkę, lecz szybko wróciła do przeglądania kolorowego czasopisma. Ula skupiła się na pracy. 


O siedemnastej wyszła z biura i udała się na przystanek autobusowy. Nigdy nie wychodziła z pracy punktualnie. Przeważnie zostawała po godzinach i pracowała z Markiem albo szli na miasto coś zjeść. Czekając na autobus zadzwoniła do domu. 

- Córcia o której będziesz?

- Niedługo. Za jakoś ponad godzinę. Jestem na przystanku i czekam na autobus. 

- A mówiłaś, że wrócisz prawdopodobnie później. Tak ,ale trochę się zmieniło. A co tam u was ?

- Betti ćwiczy ślaczki ,które jej zadała nauczycielka w zerówce, a Jasiek poszedł na randkę z Kingą. Była u nas pani Ala ,ale już pojechała. Przywiozła sernik. A córciu co tam w pracy ?

- A nic nowego. Aleks chce przejąć firmę ,a Pshemko wpadł w furię i zniszczył swoją kreacje ,bo Violetta zakradła się do jego oracowni i pożyczyła bez pytania suknie. Została przyłapana, gdy oddawała. Dobra nie będę cię zanudzać Tato. Niedługo będę pa. 

- Pa. 

Gdy się rozłączyła akurat nadjechał hej autobus. Wsiadła i stała na środku pojazdu i rozejrzała się za wolnym miejscem. Jedno znalazła, ale gdy ktoś się dosiadł czuła się jak korniszony w słoiku. 

Marzyła, żeby już znaleźć się już w ciepłym domu. W brzuchu jej już burczało, bo miała tyle pracy ,że ostatni raz jadła koło południa w bufecie kanapkę. Przyłożyła twarz do szyby autobusu i patrzyła na obraz za oknem. Wodziła wzrokiem po ulicach widząc rozmyte poprzez krople deszczu  na szybie twarze ludzi. Marzyła by biec przez deszczowe ulice trzymając Marka za rękę uciekając przed deszczem. Wydawało jej się to takie szalone i romantyczne. 

Nim spotrzegła znalazła się w Rysiowie.   Wracała po ciemku do domu ,gdy z zza rogu wyskoczył Maciek. Zlękła się,  bo  myślała, że to jakiś bandzior. Mimo że miejsce gdzie mieszkała uchodziło za dość spokojne.

— Hej , już jestem — zawołała. 

Betti przybiegła i przytuliła się do Uli. Ta pocałowała ją w głowę. 

— Chodź — pociągnęła ją za rękę. — Tata zrobił pyszną zapiekankę. 

— A to dobrze się składa, bo jestem głodna jak wilk— Jakby na potwierdzenie tych słów zaburczało jej w brzuchu. 

— Jak w pracy ? — zapytał ojciec. 

— W porządku tylko jestem zmęczona i jeszcze ta pogoda. 

Józef wstawił na chwilę zapiekankę do piekarnika ,a Ula przeglądała z Betti rysunki dziewczynki. Jaśka nadal nie było w domu. Ula domyślała się, że wróci późno. 


****

Marka czekała jutro trudna rozmowa z Pauliną. Chciał z nią zerwać bez żadnego skandalu. Nie wiedział jak ona na to zareaguje ,lecz nie mógł się wycofać. Ich związek uważał za przeszłość.  Nie widział szansy dla nich.  W dodatku doszedł ostatnio do wniosku ,że Ula jest mu bliższa niż Paulina. Dobrzański postanowił uwolnić się od tego związku i potem pomyśleć nad swoją przyszłością. 

Zdjął granatowy krawat i poszedł pod prysznic. Pauliny nie było w domu. Gdy skończył się kąpać dochodziła dopiero dwudziesta pierwsza ,ale czuł zmęczenie takie zmęczenie ,że bez kolacji położył się spać. Przyłożył tylko głowę do poduszki i zasnął. 


****

Kolejne dni wprowadziły dużo zawirowań w życiu Dobrzańskiego. Zakończył długoletni związek z Pauliną.  Nie miał zamiaru na razie wiązać się z kimś innym. Paula postanowiła wyjechać na czas nieokreślony do Włoch.  Nie pytał jej o powrót. Cieszył się ,że nie robi awantur.  Wreszcie był wolny. 

— Hej Seba — zagadnął wchodząc do gabinetu przyjaciela. — Klub po pracy? 

— Nie mogę. Mam już plany na wieczór. 

— Niech zgadnę Violetta ?

— Tak. Wybieramy się do kina a potem pójdziemy coś zjeść. Może ty też powinneś. 

— Coś zjeść? — Marek nie zrozumiał. 

— Nie. Mógłbyś zabrać gdzieś Ulę. 

— Ale my nie jesteśmy parą. 

— Jako przyjaciel możesz ją gdzieś zaprosić. Pewnie i tak nic do roboty innego nie ma. 

— Rodzeństwem młodszym się zajmuje po wyjściu z firmy. 

— Jasiek prawie dorosły ,a Benia z ojcem może zostać albo tym Maćkiem.

— Betti— poprawił Dobrzański. — Masz rację. Zabiorę ją gdzieś wieczorem. 

Z uśmiechem na ustach opuścił gabinet Olszańskiego i skierował kroki do sekretariatu. 

Ula podała mu dokumenty z który Marek musiał się zapoznać. Wzięła jeszcze te do podpisania. 

Stali blisko siebie prawie stykając się ramionami.  Gdy przypadkiem ich spojrzenia się spotkały czuć było przeskakujące miedzy nimi iskry. 

— Co robisz dziś wieczorem?

— Nic szczególnego. Beatce obiecałam zrobić na kolację naleśniki, a później poczytam jej o przygodach Kubusia Puchatka. 

— A jutro? Bo chciałbym cię gdzieś zabrać. 

— A Paulina nie będzie zła, że ...

— Paula wyjechała, a poza tym już z nią nie jestem. To jak ?

— Może na marcopolo? 

— Ok. 

— Sprawdzę tylko czy jeszcze to grają albo pójdziemy najwyżej na komedię romantyczną. 

— Dobrze ,a na zbliżające urodziny przygotuję coś ekstra. 

— Trzymam cię za słowo — uśmiechnęła się do niego czule. 

Usłyszeli kroki w korytarzu. Marek udał się więc do siebie. 

— A ty co robisz za statue wolności czy posąg ?

— Nie robię za posąg ,Viola. Coś ci się poczucie humoru zepsuło. 

— Nie samo się zepsuło tylko Sebastian mi zepsuł— burknęła Viola. 


Dni mijały, a dla Uli i Marka nadszedł lepszy czas. To właśnie dzisiaj Dobrzański postanowił zaprosić Ulę w jakieś fajne miejsce i powiedzieć jej co do niej czuję. Maj był pięknym miesiącem. Wszystko kwitło, świeciło słońce, lecz wieczory były jeszcze chłodne. 

Przyjechał po nią o dziewiętnastej. Z wrażenia zaniemówił. Miała na sobie piękną czarną suknie , białe bolerko i nie miała  w ogóle okularów. 

— To naprawdę ty Ula ?

— Tak to ja. Pshemko pomógł mi trochę się zmienić. 

— Wyglądasz olśniewająco — wyksztusił będąc pod wielkim wrażeniem jej urody. 

— Ula test teraz księżniczką — powiedziała Betti wybiegając z pokoju i zatrzymując się przy drewnianej poręczy schodu. 

— Wiem — odparł Marek. — A ty nie powinnaś być już w łóżku. 

— Poczekam aż Ula mi poczyta. 

— Kochanie ,ale ja późno wrócę.  Tata ci poczyta dobrze ?— przykucnęła przy małej.

— Dobrze ,ale zrobisz mi jutro naleśniki?

— Zgoda— ustąpiła Ula nie chcąc się kłócić z młodszą siostrą.




***

Z samego rana ktoś zapukała do drzwi. Ula już nie spała i zawiązując szlafrok pobiegła otworzyć. W progu jej domu stał kurier ubrany na czerwono. Podpisała tam gdzie trzeba i odebrała średniej wielkości paczkę.  Od razu poszła z nią do pokoju. Postawiła pudełko na stole. W środku była kartka z wyznaniem miłości oraz piękna wieczna czerwona róża we szkle. Zauważyła, że ona świeci.




Niesamowicie jej się podobała. Od razu zadzwoniła do Marka. 

— Dziękuję za cudowny prezent— zaczęła bez przywitania. 

— Chciałem Ci sprawić tylko przyjemność. 

— Czytałeś małego księcia?

— Znam tą bajkę, a co ?

— To może wpadniesz dziś do mnie na ciasto?

— Czemu nie. Wiesz przecież, że jestem łasuchem. 

— Wiem — zaśmiała się. — Kocham cię. 

— Ja ciebie też. 

Po kilku miesiącach Marek udał się do jubilera by wybrać dla swej wybranki najpiękniejszy pierścionek. Wybrał złoty z białym skromnym oczkiem. Zabrał ją w wyjątkowe miejsce. W maju ogrody wydawały się przepiękne. Zachwycona przyrodą dumnie kroczyła przed nim w różowej sukni ,bo wcześniej kazał jej się wystroić ,bo obiecał, że ma dla niej niespodziankę. Woń kwiatów unosił się w powietrzu. Niebo było błękitne. Nie było na niebie żadnej chmurki. Ula czuła, że dziś wydarzy się coś ważnego. Od dawna marzyła by być z nim na zawsze. Ich historia milosna nie była prosta .lecz oboje uważali, że nie mogą bez siebie żyć. Marek miał ukryty przy sadzawce alkohol. Podał Uli kieliszek z szampanem. Upiła łyk po czy  spostrzegła, że Marek przed nią klęka. Zabłąkany kosmyk zasłonił jej oko. Ogarnęła go i z otwartymi ustami spojrzała na ukochanego. 

— Ula jesteś miłością mojego życia. Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną ?




Chwilkę milczała. Marek się denerwował. Czekał na jej Odpowiedź. 

— Tak,wyjdę za ciebie. Kocham cię. 

Podniósł się z kolan i wsunął pierścionek na jej palec po czym złączyli usta w pocałunku. 


****

Ula denerwowała się czekając na Marka z kolacją rocznicową . Dziś przypadała ich czternasta rocznica. Mimo licznych kryzysów ich małżeństwo nadal było udane. Mieli szczęśliwą rodzinę. Córka wchodziła w trudny wiek. Skończyła właśnie dwanaście lat ,a jej dwa lata młodszy brat tylko ją denerwował. Zaś trzyletnie  bliźniaczki były urocze i wszędzie było ich pełno. Chłopczyk lubił tak jak Marek xzerwowane autka ,a dziewczynka lubiła bawić się ciastem ,gdy lepiła ta pierogi. Ula kochała swoje dzieci ponad wszystko.  W opiece czasami pomagała jej macocha i ojciec. Dzisiaj również dzieciaki były u dziadków oprócz Agnieszki ,która trenowała dziś po południu piłkę nożną, a jej brat był u kolegi. 

Marek z bukietem czerwonych róż wrócił do domu. Przywitał się z żoną. Cieszył się, że spędzą parę godzin sam na sam. Ostatnio nie mieli wiele czasu dla siebie przez domowe obowiązki, dzieci oraz pracę. Dziś nie myśleli o pracy tylko wspominali minione lata popijają wino. Mimo wielu obowiązków zawsze znajdywali chwilę czasu na rozmowę. Ufali sobie I byli sobie wierni mimo iż byli już czternaście lat po ślubie. Razem z czwórką dzieci tworzyli nie idealny ,ale szczęśliwy dom. 

Koniec 



piątek, 29 kwietnia 2022

,,Pokaz FD Gusto" Miniaturka

 Publikuję coś co było na wattpadzie. Od  teraz co piątek pojawi się nowa  miniaturka ,którą publikowałam gdzie indziej. Pozdrawiam serdecznie . 



- Wyjechał ,przepadło - mówiła idąc wzdłuż korytarza w białej sukni ,wktorej miała wystąpić na pokazie.
- Proszę państwa- usłyszała głos Marka i ruszyła prawie biegiem w stronę wybiegu. Przy wejściu Dobrzański podał jej dłoń. Serce biło jej jak szalone. Nie mogła uwierzyć ,że on tu jest.
- Na to właśnie czekaliśmy na te suknie ,wszystkie inne są nieważne ,gdy ma się tą jedyną — słowa ,kierował niby do tłumu ,ale wiedziała ,że tak naprawdę mówi o niej.
–To była ostatnia suknia z kolekcji FD Gusto Pshemko zapraszamy na scenę.
Wszyscy bili brawo ,a Marek i Ula nie odrywali od siebie wzroku . Dobrzański podszedł trochę bliżej.
- Był u mnie Piotr i powiedział mi...
- Co ? - wtrąciła zszokowana Ula i z samej siły przytuliła Marka.
- Powiedział ,że jeślito prawda to cudownie ponieważ ja tez cię bardzo kocham Ula - niechcąco powiedział to do mikrofonu. Nastąpiła chwila ciszy po czym speszona Ula usłyszała piski i oklaski. Marek szepnął jej na ucha ,że mikrofon był włączony. Szczęśliwa Ula spojrzała na Marka po czym złączyli swe usta w długim pocałunku. Stojąc w płatkach z ukochanym mężczyzną czuła się jakby brała ślub. Marzyła o tym odkąd zrozumiała ,że go kocha. Wtedy wydawało jej się to niemożliwe, a teraz byli tu razem . W łazienkach miał odbyć się bankiet ,ale oni wyszli na zewnątrz . Chciała pooddychać świeżym powietrzem. Idąc drogą w białej sukni wzbudzała sensacje. Marek dumnie kroczył u jej boku trzymając ją za rękę. Ktoś podszedł do nich i nawet złożył życzenia dla nowożeńców. Nie wyprowadzali tej osoby z błędu.
Musiała tylko poznać jeszcze całą prawdę . Jak wyglądało to z jego perspektywy. Przyglądała mu się ukradkiem. Czuła ,że jest lekko spięty. Obawiała się tej rozmowy ,ale musiała poznać prawdę. Nogi zaprowadziły ich nad Wisłę. Ważne dla ich obojga miejsce, które wiązało się z wieloma wspomnieniami. Ula oczami wyobraźni znów widziała śmiejącego Marka ,który zabrał jej czerwone okulary i sam je założył. Pokazał gest ręką ,że ma iść. Zachęcał ją ,a ona bez okularów słabo widziała w dodatku było ciemno ,a jedynym światłem było płonące ognisko. Na szczęście, gdy tylko się potknęła otoczył ją opieką podbiegając do niej zaniepokojony i biorąc na ręce. Wspominała ich pocałunki. Na niebie błyszczało miliony gwiazd ,a oni zajęci sobą siedzieli przytuleni grzejąc się przy ognisku. To miejsce zawsze będzie jej się kojarzyło z Markiem. On także przypominał sobie ich randkę nad Wisłą. Usiedli na przewróconym konarze drzewa zupełnie jak wtedy tylko teraz był dzień i świeciło słońce. Wiatr lekko rozwiewał włosy Uli. Chciała je poprawić, ale jej się nie udawało. Marek przyglądał się jej z zachwytem.
- Nie wiem od czego mam zacząć- splótł ręce na kolanach. Ula podciągnęła lekko suknie ślubną do góry by jej nie ubrudzić piaskiem. Niezauważalnie westchnęła.

– Zazwyczaj zaczyna się od początku — wtrąciła kobieta.
– Początek jest nienajlepszy. Wiesz jak to wszystko wyglądało. Nie jestem wcale dumny z tego ,że posłuchałem tak zwanej ,,złotej rady " Sebastiana. Nie wiedziałem ,że to tak się potoczy —zwiesił głowę i patrzył na swoje buty jakby nagle stały się arcyciekawe . Nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy i przyznać jakim był idiotą. Skończonym idiotą.
Ula cierpliwie czekała na ciąg dalszy wyjaśnień. Trochę się denerwowała kładąc dłonie na kolanach i co chwilę poprawiając suknie.
Chciałaby ,kiedyś założyć białą sukienkę na własny ślub. Marzyła o tym odkąd dotarło do niej, że kocha Marka. Niedawno odkryła ,iż jest to miłość jej życia i tylko z nim chce je przeżyć. Nie wyobraża sobie kogoś innego w roli męża i ojca jej dzieci. Z nim chciałaby wiązać przyszłość. Wyjeżdżać na wspólne wakacje , przeżywać wzloty i upadki.
- Spotkaliśmy się przypadkiem przed firmą.
Dałem Ci wtedy dziesięć złoty myśląc ,że na coś zbierasz. Później u Sebastiana złożyłaś dokumenty na moją asystentkę. Otrzymałaś tą pracę ,ale z powodu incydentu z mikrofonem byłem zmuszony cię zwolnić.
- Zmuszony ?- spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem.
- Nie łap mnie za słówka. Po prostu byłem zły to jak postąpiłaś. Tylko ,że tego samego dnia ,a w sumie to był już wieczór zdarzył się wypadek i ty mnie uratowałaś.
- Marek ja nie straciłam pamięci. Doskonale wiem jak to dalej się potoczyło tylko nie rozumiem do czego zmierzasz. Nie możemy tu siedzieć do wieczora - poirytowana Ula podniosła się z pieńkach. Na co Marek błyskawicznie zareagował.
- Usiąść i posłuchaj. Obiecaj, że wysłuchasz mnie do końca.
-- Dobrze tylko byśmy nie musieli siedzieć tu do nocy. Chciałbym pojawić się jeszcze na bankiecie. Ktoś w końcu zacznie nas szukać, że się tak zmylismy bez słowa wyjaśnienia.
- Dzięki temu ,że czułem wdzięczność za uratowanie życia to naprawdę dobrze nam się rozmawiało. Poznając cię bliżej ,gdy już byliśmy przyjaciółmi przestałem osądzać ludzi po wyglądzie. Dostrzegałem w nich więcej. Ty mnie nauczyłas inaczej patrzeć na pewne sprawy. Stopniowo stawałaś mi się coraz bliższa. Wokół ciebie kręciło się wielu ludzi ,ale najbardziej nie lubiłem Szymczyka. Sebastian też zauważył ,że wyjątkowo często pojawia się u ciebie w pracy i wtedy wymyślił, żebym się zakręcił kogo ciebie.
- Słucham ?!- krzyknęła oburzona wstając i nie chcąc słyszeć nic więcej. — Ula proszę cię uspokój się i mnie posłuchaj.
- Marek ,ale to jest okropne —rzekła.
Dobrzański klęcząc na piasku usiłując namówić Ulę by chciała wysłuchać go do końca. Po krótkiej walce z samą sobą spojrzała mu głeboko w oczy i zgodziła się by kontynuował.
- Nie chciałem się zgodzić. Uważałem to za absurd jak Maciej mógłby cię przeciągnąć na swoją stronę. Sebastian namawiał ,a ja w końcu się zgodziłem. Dał mi zestaw różnych prezentów. Wiedziałem ,że ty jesteś inna i ciebie nie można kupić jakimiś prezentami. Zabierałem cię na te randki, dawałem prezenty ,czasem całowałem. Mimo ,że wiedziałem ,że to złamie ci serce. Nie chciałem tego ,ale brnąłem w to dalej. Coś kazało mi to robić.
Po policzkach Uli spłynęły łzy. Słowa Marka bardzo bolały i mimo ,że dzisiaj wyznał jej miłość bała się co dalej może usłyszeć z jego ust.
- Ula ,proszę nie płacz - szepnął unosząc jej podbródek i przyglądając się jej twarzy.
- Bardzo mi na tobie zależy i chcę byś znała prawdę. Nie chcę cię okłamywać. Z każdym dniem ,godziną ,tygodniem nasza relacja nabierała tempa. Powoli zaczynałem do ciebie czuć coś więcej niż przyjaźń. Nie rozumiałem wtedy tych wszystkich uczuć. Nie potrafiłem się ani ich nazwać ani nic. To tu zrozumiałem ,że cię kocham i nic nie muszę udawać. Pokochałem cię za charakter i dobre serce . Na początku przyznaję to była ta durna intryga ,ale potem ja naprawdę zakochałem się w tobie. Bardzo późno to zrozumiałem. Powinnenen wcześniej ,ale dotąd nie znałem takie uczucia. Pisałem Ci w liście, że to co łączyło mnie z Pauliną to nie była miłość.
– Czyli w Spa było naprawdę?
- Tak. Nie mógłbym czegoś takiego udawać. Tam naprawdę byłem szczęśliwy. Czasami wracam do tamtych wspomnień.
– Ja też - przyznała patrząc na niego.
-–Wybaczysz mi ?
– Już dawno ci wybaczyłam tylko nie chcę byś udawał ani mnie oszukiwał.
– Od teraz tylko prawda - odrzekł.
– Nie gadaj tylko mnie pocałuj- pociągnął ją za rękę tak ,że niespodziewanie do niego przyległa. Stali tak nad brzegiem Wisły ciesząc się na nowo sobą . Cudownie przypomnieć było sobie jak smakują pocałunki Marka. Wtuliła się w niego ufnie ,a gdy wysunęła się z jego ramion od spojrzał jej głęboko w oczy i założył kosmyk jej włosów za ucho. Załaskotało ją to.
Zaśmiała się lekko po czym zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem.
Zakochani wrócili na bankiet i bawili się na nim do późnych godzin nocnych. Trochę wypili i tańczyli na parkiecie całując się. Ula lekko chwiała się na nogach. Nie chciała by w takim stanie oglądała ją rodzina więc udała się taksówką do mieszkania Marka. Tam emocje wzięły górę. Marek wolnym krokiem podszedł do niej. Ułamek sekundy patrzyli na siebie bez słowa. Ula zrobiła jeszcze jeden malutki krok tak ,że stykali się ciałami. Czuli na sobie swoje oddechy. Marek odgarnęła jej włosy z karku. Czuła jak opuszki jego palców dotykają jej szyj. Przymknęła oczy czując dreszcz wywołany poprzez jego dotyk. Zapach jego wody kolońskiej unosił się w powietrzu.
– Jesteś taka piękna — szeptał jej do ucha. – Dobra, kochającą, seksowną — wymieniał dalej ,a jej policzki coraz bardziej oblewały się czerwienią. Patrzyła na niego swoimi niebieskimi otrzyma. Widział w nich tęsknotę ,miłość, pożądanie.
Nie potrzebował zachęty. Przywarł do jej ust całując je żarliwie. Powoli kierowali się w stronę łóżka. Nim spotrzegła biała suknia opadła z szelestem na podłogę.

♡♡♡♡♡




Rano otworzyła oczy widząc po drugiej stronie łóżka, uśmiechającego się do niej Marka.
– Dzien dobry — przywitał się Dobrzański – Jak się pani spało ?
– Dobrze ,ale krótko — odrzekła z uśmiechem.
– Chciałbym ,aby każdy poranek tak wyglądał i mieć cię zawsze przy sobie blisko —powiedział, a Ula spojrzała na niego z zaskoczeniem.
– Czy ty mi proponujesz wspólne mieszkanie ?
– Czemu nie.
– Nie sądzisz ,że to za szybko ?
– Czyli nie chcesz ze mną za mieszkać ? — w głosie Marka usłyszała zawód. Nie chciała by był zawiedziony i rozczarowany jej odpowiedzą.
– To nie tak ,że nie chcę z tobą mieszkać. Tylko muszę przygotować na to moją rodzinę, ale wstępnie się zgadzam.
Twarz Marka natychmiast się rozpromieniła. Pocałował Ulę w usta po czym oznajmił ,że idzie przygotowywać śniadanie.
– Kocham cię — krzyknęła zanim wyszedł.
– Ja ciebie też— odpowiedział i zniknął za drzwiami, a Ula szczęśliwa opadła na poduszkę i uśmiechała się do siebie. Dała mu szansę i liczyła na to ,że jej nie zmarnuje. Gdyby nie widziała wcześniej jak się stara. Jak próbuje ją odzyskać i jest zazdrosny o Piotra może by mu tej szansy nie dała ,ale serce podpowiedziało jej by ją dała.  Była bardzo szcześliwa. Zaczynała nowy etap z Markiem. Czuła się jak świeżo poślubiona żona i miała nadzieję ,że kiedyś nią zostanie.

Koniec





czwartek, 13 stycznia 2022

,, Zakręty'' Rozdział 17

                                                    Rozdział 17 

Powoli dojeżdżali na miejsce. Jazda samochodem upływała w miłej ciszy ,którą od czasu do czasu przerywały tylko dźwięki ambulansu lub wozu policyjnego. Przytuliła twarz do szyby i patrzyła na oświetlone ulice ,na przechodniów gdzieś spieszących ,na zakochane pary. Dzisiejszy wieczór miał potoczyć się zupełnie inaczej. Mieli spędzić czas w domu z przyjaciółmi, lecz tamci zachorowali i nici z planów.

- Bez rezerwacji uda nam się coś znaleźć? - zapytała nagle Ula odrywając wzrok od szyby.
- Tak. Sądzę, że znajdziemy miejsce gdzie będziemy mogli dobrze zjeść.
- Myślisz, że ta sukienka tam pasuje ?
- Jak najbardziej - odpowiedział nie rozumiejąc jej wątpliwości dotyczących stroju.
Ula patrzyła na świat za oknem. Szary i ponury ,ale jej serce było szczęśliwe, bo była z człowiekiem, którego od dawna kochała i chciała spędzić z nim resztę swojego życia. Marzyła, że razem z Leosiem stworzą szczęśliwą ,kochającą się rodzinę.
Marek jako dżentelmen otworzył Uli drzwi od samochodu i wyciągnął dłoń, którą ona uchwyciła. Czuła się jakby szła na bal. Nie miała jednak na sobie pięknej sukni a zwykłą jej zdaniem sukienkę i ciepłą kurtkę, bo na zewnątrz było dość zimno. Nie miała pojęcia co Marek kombinuje ,ale ostatnio ciągle robił jej miłe niespodzianki. Cieszyła się z nim ,ale myślała za każdym razem ,że to dzisiaj nastąpi ten wyjątkowy dzień i Marek się oświadczy ,a dni mijały i dalej nic. Nie traciła jednak nadziei ,iż to marzenie ,kiedyś się spełni.
Usiedli w restauracji naprzeciwko siebie. Kelner podał im karty menu. Ula widząc ceny pobladła. Kelner od razu zaproponował szklankę wody.
- Źle się czujesz ? - Zaniepokoił się Marek unosząc wzrok z nad karty.
- Nie. Wszystko jest w porządku. Po prostu trochę zaskoczyły mnie tu ceny.
- Nie przejmuj się. Ja za wszystko zapłacę.
- Ja też bym chciała...
- Rozmawialiśmy już o tym. Jak mały trochę jeszcze podrośnie pójdzie do żłobka. A ty wrócisz to pracy to będziemy dzielić się rachunkami po połowie.
- Marek czy to już postanowione ?
- Nie. Wszystko podlega negocjacji. Tylko musimy rozmawiać. Wiem jak ukrywanie historii z Pauliną i mojej choroby wpłynęło na nasze relacje.
- Masz rację żadnych tajemnic.
Oboje przejrzeli jeszcze raz karty menu i wybrali szaszłyki drobiowo- warzywne ,a na deser szarlotkę z lodami. Zamiast wina wybrali butelkę lekko gazowanej wody mineralnej. Ula ściągała jeszcze pokarm I nie piła alkoholu ,a Marek prowadził auto.
- Pyszne ,ale ...- Ula stwierdziła, że nie powinna się przyznawać, że dla niej to za mała porcja.- Marek - powiedziała cicho. - Marek - rzekła już nieco głośniej. Para siedzącą przy stoliku przy oknie spojrzała na nich.
- Co ? - Spytał wracając do rzeczywistości.
- Gdzie tak odpłynąłeś?
- Myślałem o naszych wspólnych świętach. To będą wyjątkowe święta, bo spędzimy je we trójkę.
- Tu się mylisz. Jasiek z pewnością wpadnie na święta, poza tym jest jeszcze trochę ludzi.
- Kogo masz na myśli? - spojrzał na nią podejrzliwie myśląc, że zaprosi swojego ojca alkoholika i awanturnika. Nie pamiętaj już czy on siedzi za kratkami czy jest na wolności. Wiedział tylko ,że ma ograniczone prawa do Beatki i zakaz zbliżania się do niej. Prawnym opiekunem została Ula ,gdy opowiedziała w sądzie jak wygląda sytuacja w domu. W sądzie wstawił się również Jasiek jako świadek . Kelner zabrał puste talerzy i spytał czy coś jeszcze podać.
- Pierogi ruskie - powiedzieli zgodnie.
- Zaraz podam - odparł z wyuczoną grzecznością młody mężczyzna.
Marek poprawił kwiaty stojące w wazonie na stoliku. Nie umknęło mu ,że młody facet uśmiechnął się zalotnie do jego kobiety. Ula ujrzała minę Marka i natychmiast spoważniała.
- Marek czy ty jesteś o mnie zazdrosny ?
- Nie. Skąd to pytanie ?
- Przecież widzę. Przyznaj się. Nie lubię kłamstwa. Co jak co ,ale ty powinieneś o tym wiedzieć. Znasz mnie nie od dziś.
- No dobra trochę.

Po zjedzeniu pierogów Marek i Ula poszli jeszcze do galerii handlowej i kupili parę rzeczy do domu. Oglądali nową zastawę, bo poprzednia się potłukła przy niedzielnym obiedzie. Kupili też kubki świąteczne ,bo im się spodobały, a niedługo zaczynał się grudzień. Oboje chcieli by te święta były wyjątkowe. Dobrzański miał już nawet pewien plan na nie ,ale nie chciał nic zdradzać ukochanej. Długo chodzili po sklepie ,a zatrzymali się przy porcelanie i kubkach. Marek wybrał kubek dla Uli i jej pokazał. Ula przeczytała napis.
- Ja ciebie też - wyszeptała mu wprost do ucha i pocałowała w policzek. Ula również znalazła idealny jej zdaniem kubek dla swojego faceta. Kupili jeszcze nowe poduszki, pościel i pluszaka oraz kombinezonik dla synka w kolorowe misie. Ula uważała, że ten kombinezon jest słodki i wzięła jeszcze misiową czapeczkę.

Marek tylko wepchnąć widząc jak zachwycają ją co rusz nowe rzeczy ,a szczególnie dla dzieci lub drobiazki do domu

Marek tylko wepchnąć widząc jak zachwycają ją co rusz nowe rzeczy ,a szczególnie dla dzieci lub drobiazgi do domu. Ula kochała bibeloty. Marek średnio ,bo nie lubił za bardzo sprzątać ,ale ustalili ,że razem będą dzielić się obowiązkami domowymi. Tylko jak przychodził z pracy czasami nie chciało mu się już wypełniać tych obowiązków. Ula przymykała na to oko ,ale czasami i tak nie pozwalała bezczynnie siedzieć.
*****
- Jesteśmy - krzyknęli wchodząc do domu i stawiając torby z zapukała na podłodze. Leoś zauważył ich szybko na czworaka podszedł do nich. Marek wziął go na ręce i zrobił z nim karuzele po czym przytulił malca. Leoś dotknął rączką jego policzka i odsunął rączkę.
- Pewnie masz zimną twarz- Skomentowała Ula.
- Był grzeczny ?
- Niestety trochę marudził, ale potem zajęłam go zabawą. A wam udała się randka ?
- Tak udała i jeszcze byliśmy na zakupach - pochwaliła się Ula. - Zuzka masz plany na święta?
- Niech Zuza spędzi je z nami. Proszę, proszę - Betti złożyła ręce jak do modlitwy.
- Dobrze właśnie to mieliśmy zaproponować. Czym będzie nas więcej na święta tym weselej- odparł Marek z wesołością.
- Dobrze zgadzam się. Przyjdę do was na święta. Tylko nie wiem czy ktoś z was nie jest uczulony na sierść kota ?
- Nie - rzekł Marek. - Ula tylko nie może ryb ,ale tak to nikt nie ma uczulenia na coś.
- To dobrze. Wezmę ze sobą Mruczka.
Zuza pożegnała się życząc im miłej nocy. Ula po rozpakowaniu zakupów poszła pomóc Betti w kąpieli myjąc jej długie włosy. Marek w tym czasie siedział z małym na dywanie i bawił się pluszową piłką. Leoś chwytał ją w rączki i rzucał do taty.

*****

Violi nie podobało się ,że Sebastian upatrzył sobie prawie gołą choinkę. Od razu zwróciła mu uwagę. Posłuchał jej i wybrał inne piękne drzewko. 
- Co tak zamilkłaś ?

- Myślałam o naszej biednej Ulce co ona będzie jeść jak nie może ryb.
- Jak to co ? Pierogi ,barszczyk , kutię , paszteciki bezmięsne, krokiety ,kluski z makiem. Może jeszcze coś robią innego na święta. Jest dużo potraw.
- Wiem. Ja też nie mogę wszystkiego przez tą moją cukrzycę.
- Wiem ,Violuś- rzekł ze współczuciem.
- Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko ,że będę u nich na święta?
- Nie. Przecież są prawie twoją rodziną. Za ponad miesiąc bierzemy przecież ślub.
- O cześć ,a co wy tu robicie ?
- Wybieramy choinkę, a wy ? - zwrócił się blondyn do Uli i Marka z dzieckiem.
- My też - odpowiedział razem.
A Viola i Seba zaśmiali się po czym poczekali ,aż ci wybiorą najładniejszą choinkę. Zaczął powoli sypać śnieg.  Olszański z racji tego ,że sam miał już wybraną choinkę poszedł pomóc w wyborze przyjacielowi. 
Przyjaciółki tymczasem rozmawiały o zbliżających się świętach i Ula wyznała Violetcie w tajemnicy ,że Marek prawdopodobnie chce się jej niedługo oświadczyć. Stwierdziła to po jego ostatnim zachowaniu. Uważnie mu się przyjrzała i była pewna, że planuje dla niej niespodziankę. Niestety Ula zapomniała, że Viola to straszna gaduła i plotkara. Mimo to ceniła przyjaźń z nią i wiedziała, że umie też czasami dochować tajemnicy. Dotąd jej sekretów nigdzie nie zdradziła. Mały trochę wiercił się ba rękach Ula. Postawiła go na chwilę na ziemi. Leoś stał przez moment trzymając się nogi mamy po czym puścił ją i zrobił niewielki kroczek chwiejąc się, ale nie upadł.
- Marek patrz !- krzyknęła Ula.
Mężczyzna odwrócił się i ujrzał jak jego mały synek stawia właśnie pierwsze kroczki. Maluch zrobił dwa kolejne po czym zachwiał się i usiadł na pupie. Rodzice natychmiast ze łzami w oczach ze wzruszenia podbiegli do niego. Facet sprzedający choinki też się patrzył.
- Mam piątkę dzieci. Widziałem jak stawiają pierwsze kroki i za każdym razem radość była ta sama- rzekł do Sebastiana. - Dzieci dają tyle radości. Sprawiają ,że czasem zwykle chwilę stają się niezwykle. Teraz mam już Dorosłe dzieci i jest wesoło jak przyjeżdżają ze swoimi połówkami i wnukami. A Pan ma dzieci?
- Jeszcze nie. Za miesiąc biorę z tą oto blondynką - Viola podeszła do Seby - Ślub- dokończył.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia dzieci. Obyście byli tak szczęśliwi jak ja z żoną. Jesteśmy po ślubie już czterdzieści lat- rzekł facet po sześćdziesiątce.
Po zakupie choinek ,każdy udał się do domu. Marek przekraczając próg domu poczuł zapachy dochodzące z kuchni. Beatka słysząc, że wrócili przybiegła do nich i od razu pytała Ulę o ozdoby świąteczne. Wtedy oboje zdali sobie sprawę, że ich nie kupili, a w domu nie mieli rządnych, bo to ich pierwsze święta w tym domu. Zuza została w kuchni ,a oni w czwórkę udali się na świąteczny jarmark. Beatkę zachwycały te wszystkie iluminacje świetlne i białe ulice. Znalazła też kilka ciekawych ozdob. Marek musiał uważać by nie podchodzić bardzo blisko widzących przy stoisku rzeczy ,bo Leoś będący na jego rękach po wszystko wyciągał rączkę i wolał ,, tata daj ". Mijali po drodze wiele par z dziećmi oraz samych dorosłych trzymających się za ręce. Beatka niecierpliwiła się, gdy Ula stała z nią w kolejce po pudełko czerwonych bombek w kształcie gwiazdek.

Poszli się przejść

Poszli się przejść. Wspominali początki znajomości, gdy jako przyjaciele przychodzili do parku i rozmawiali o różnych rzeczach. Znów usiedli na tej samej ławce co ,kiedyś. Znów był grudzień I padał śnieg. Tylko teraz nad stawem Beatka karmiła kaczki ,a w wózku siedział Leoś bawiąc swoją nową zabawką reniferem ,który kupili mu na jarmarku bożonarodzeniowym.
- Marek możesz mi coś obiecać? - Ula spojrzała na niego. Czerwone od mrozu policzki dodawały jej dziecięcego uroku. Zapatrzył się przez moment ba nią tak ,że nie słyszał co mówiła.
- Możesz powtórzyć?
- Znów mnie nie słuchałeś?
- Podziwiałem twoją urodę - rzekł zawstydzając ją. Spuściła głowę.
- Marek obiecasz mi coś?
- Co tylko chcesz, kochanie.
- Obiecaj mi ,że zawsze to będzie nasze miejsce i nigdy nie zapominajmy o tym parku , i kilku innych naszych miejsc ,gdy pojawią się nowe. Chciałabym jeszcze byśmy nigdy nie dali się tak bardzo od siebie by poczuć smak samotności, braku bliskości i nie chcę byśmy, kiedykolwiek przestali że sobą rozmawiać. To byłoby najgorsze.
- Obiecuję - przytulił ją do swojego boku. - Kocham cię- pocałowała go w usta.
- O blee- powiedziała Beatka.
Para zaśmiała się po czym zeszli z ławki stwierdzając ,że jest zimno i pora wracać do domu.

*****
W tle leciały kolędy, a stół zastawiany był już wigilijnymi potrawami. Beatka siedziała w oknie wypatrując pierwszej gwiazdki. Wszyscy wystrojeni z radością oczekiwali już świąt. Helena cieszyła się widząc szczęście w oczach syna. Trzymała na kolanach wnuka , który już chciał wszystko sięgnąć ze stołu. Dobrzański trochę denerwował się tym wieczorem. Bał się, że coś się wydarzy albo ona nagle powie nie. Helena zauważyła to i podała chłopczyka Uli I podeszła do syna ,który stał sam przy choince i patrzył gdzieś w dal. Położyła mu dłoń na ramieniu.
- Nie denerwuj się tak. Na pewno wszystko będzie dobrze. Przecież Ula cię kocha. Jesteś jej miłością życia. Macie dziecko. Wychowujecie jeszcze jej siostrę. Tworzycie piękną rodzinę więc nie rozumiem twoich obaw.
- Mamo ,ale ja ją bardzo zraniłem. Wybrałem wcześniej Paulinę a nie ją - gadali szeptem mimo iż Ula poszła jeszcze przebrać małego, bo zdążył się wybrudzić.
- Wybaczyła ci ,bo cię kocha. Nie wracaj już do tego. Ula jest Ci przeznaczona. Będziecie szczęśliwi zobaczysz.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem.
- Skąd ?
- Matczyna intuicja.
Pocałowała syna w policzek. Beatka wypatrzyła w końcu pierwszą gwiazdkę. Podzieli się wszyscy opłatkiem i jedli słuchając kolęd. Na wigilii zabrakło ojca Uli ,ale dobrze wiedziała, że nie może go zaprosić. Musiała dbać o bezpieczeństwo swojej rodziny. Betti źle zniosłaby jego obecność. Z resztą nie wiedziała czy na przepustkę na święta z więzienia. Nie chciała psuć sobie świątecznego nastroju myślami o ojcu.
- Kochani ,a teraz czas na prezenty ? - zawołał z entuzjazmem Marek. Po kolej czytał prezenty i podał je . Mały siedział na podłodze I zachwycał się piszcząc z radości widząc autko z kolorowymi kuleczkami. Gdy wszyscy odpakowali prezenty. Marek a dłuższą chwilę zniknął. Jasiek poszedł za nim. Po czym Dobrzański wrócił i podszedł do Uli. Kazał jej się ubrać i wyjść na zewnątrz. Jej oczom ukazał się ogród cały oświetlony lampkami. Pod ich nogami skrzypiał śnieg. Na jednym drzewie na czerwonej grubej wstążce wisiała jemioła. Marek nagle klęknął na jedno kolano.
- Ula jesteś moim największym szczęściem. Dzięki tobie wiem co to miłość i rodzina. Przy tobie czuję się lepszym człowiekiem. Chcę do końca życia tak jak dziś dzielić się z tobą opłatkiem, chodzić z tobą na spacery, chcę zasypiać i budzić się przy tobie. A więc czy pozwolisz mi na to wszystko bym był zawsze obok ciebie? Kochanie zostaniesz moją żoną ?
- Tak ,tak- popłakała się ze szczęścia. Wsunął jej na palec piękny pierścionek z białym jak śnieg oczkiem. Wstał z kolan i pocałował ją żarliwie. Zaśmiali się, gdy zobaczyli ,że stoją pod jemiołą.
- To drugi najpiękniejszy dzień w moim życiu - odparła.
- A jaki był pierwszy ?
- Narodziny naszego syna. Kocham cię. Jesteś moim szczęściem- wyznała po czym znów złączyli usta w pocałunku.
- Kochani ,chodźcie do domu ,bo się przeziębicie - na schodach stanęła Helena.
Wszyscy gratulowali im zaręczyn. Rok później w Boże Narodzenie Marek i Ula pobrali w niewielkim kościele. Kościół był piękne udekorowany. Ula miała długą białą suknie. W kościele miała białe sztuczne futerko ,bo na zewnątrz było mroźnie i sypał śnieg. Ula w pięknie upiętych włosach czekała, aż nadejdzie moment przysięgi małżeńskiej i oficjalnie stanie się żoną . Czekała na to od dawna. Stresowała się jednak ,gdy przekraczała próg kościoła. Zdziwiła się, gdy przy drzwiach wejściowych pojawił się Józef. Nie chciała robić afery więc zgodziła się by poprowadził ją do ołtarza przy którym czekał już Marek ,a ich synek był na rękach Violetty Olszańskiej.
JA Marek biorę Ciebie Urszulo Magdaleno za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci."
Po Dobrzańskim przyszła kolej na Ulę.

„Ja, Ula biorę Ciebie Marku za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci."

Ksiądz odpowiedział, gdy złożyli już przysięgę.

„Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego."
Nastąpił wzruszający dla nich obojga moment. Wymieli obrączki i po ogłoszeniu, iż są małżeństwem przypieczętowali to pocałunkiem a wszyscy zgromadzeni goście klaskali. Marek i Ula Dobrzańscy wraz synkiem szczęśliwi opuścili mury kościoła, a nad głowami wirowały płatki śniegu. Beatka szła dumnie za nimi I jako pierwsza złożyła im życzenia ślubne. Później para udała się na świąteczny obiad ,a po obiedzie przyszedł dla Uli i Marka czas na pierwszy taniec. Kołysali się w rytm piosenki o miłości. Nic poza nimi się nie liczyło.

Ich życie było pełne ostrych zakrętów. Nigdy nie należało do prostych. Kiedyś mówił, że trzeba wyjść z tych zakrętasów na proste i im się to udało. Teraz ich droga nie była całkiem pozbawiona zakrętów, ale wiedzieli ,że razem dadzą radę wspólnie podążać tą samą drogą . Tworzyli prawdziwą rodzinę, a trzy lata po ślubie prawdziwą wisienką na torcie była ich malutka córeczka Lenka.
Żyli długo i szczęśliwie.

Żyli długo i szczęśliwie

Koniec


,, Zakręty'' Rozdział 16

                                      Rozdział 16

Dobrzański zauważył kwiaciarnie i udał się tam.

- Dzień dobry . Szukam kwiatów.
- To dobrze pań trafił- odparła z uśmiechem. - A dla kogo mają być?
- Dla ukochanej.
Dziewczyny, narzeczonej, dziewczyny czy kochanki- ekspedientka była bardzo bezpośrednia.
- Dziewczyny - odpowiedział.
- Jakaś rocznica ,urodziny ?
- Nie. Ma to być najpiękniejszych bukiet jaki pani ma. Cena nie ważna. Wyjątkowy bukiet dla wyjątkowej i cudownej kobiety. Ona jest miłością mojego życia. Chciałbym by dała mi jeszcze jedną szansę. Zraniłem ją i chcę by mi wybaczyła. Wiem ,że mnie kocha inaczej by przecież ode mnie odeszła, prawda? A nie odeszła. Mieszkamy razem ,mamy synka.
- To czemu pan jej się nie oświadcza. Co te ludzie mają w głowach. Żyć tak na kocią łapę - pokręciła głową.
- Każdy ma wybór.

- Ja tam tych młodych nie rozumiem

- Ja tam tych młodych nie rozumiem. Schodzą się rozchodzą. Niby kochają potem okazuje się, że nie. Pobierają ,a nie minie rok i rozwód. Kiedyś to były czasy. Ludzie się łączyli na dłużej, a nawet na całe życie, a nie na chwilę. Zmieniają partnerów, partnerki jak te rękawiczki.
Marek nie chętnie słuchał wywodu starszej kwiaciarki. Zwłaszcza, że za nim stały już dwie osoby czekające, aż ich obsłuży.
- A kocha pan ją ?
- Najbardziej na świecie.
- W takim razie czerwone róże.
-Dobra biorę cały kosz- rzucił bez zastanowienia ,chcąc już stamtąd wyjść.
Kwiaciarka myślała, że się przesłyszała, ale Marek wcale nie żartował. Zamówił kwiaty na jutro.
Szczęśliwy ruszył na poszukiwanie Uli. Znalazł  ją oglądającą jakieś kamyki. Widział, że poprosiła o dwa a ekspedientka zapakowała je w dwa małe pudełeczka. Ula schowała je do torebki, schyliła się by podnieść nosidełko, które na moment postawiła na podłodze i zauważyła Marka. Jak zwykle wszedł tak cicho, że nie słyszała.
- Możemy wracać?
- A pójdziemy coś zjeść?
- A na co nasz ochotę?
- W sumie nie wiem. Tu są chyba tylko fastfoody , sushi i cukiernia.
- Niedaleko jest fajna restauracja.
- Mam iść tak ubrana ?
- A czemu nie ?
- Dobra- zgodziła się.
Synka zabrali ze sobą bo nie mieli go dziś z kim zostawić. Mały siedział na kolanach Uli i zabierał rączkami deser mamy. Leon nabierał na paluszek malinowy sos i wkładał do buzi i posmarował sobie nos na co Marek się uśmiechnął zauważając to. Postanowił, że następną wizytę w restauracji zaplanują i zostawią z kimś synka by spędzić czas tylko we dwoje. Dobrzański marzył o takiej chwili. Mimo lekkich krągłości wydawała mu się piękna zwłaszcza teraz jak tłumaczyła ich synkowi ,że nie można tak robić i próbowała wytrzeć mu rączki wyjmując z torebki chusteczki nawilżające.
****

Nazajutrz Ula poszła otworzyć kurierowi

Nazajutrz Ula poszła otworzyć kurierowi. Tam spotkała ją ogromną niespodzianka. Podpisała co trzeba i odebrała ogromny kosz czerwonych róż. W środku był bilecik.
Dla miłości mojego życia i osobie najbliższej mojemu sercu Uli. Jesteś dla mnie całym światemTwój kochający Marek.
Kurier już poszedł, a ona stała nie mogąc uwierzyć, że Dobrzański jest takim romantykiem.
Ula ledwo mogła unieść kosz, który dostała. Marek zszedł akurat na dół. Zauważył, że Ula nie może podnieść prezentu więc jej pomógł.
- Witaj kochanie - przywitał się pocałunkiem .
- Marek naprawdę nie musiałeś. Pewnie to było bardzo drogie.
Mężczyzna nie odpowiedział tylko wniósł do środka kosz po czym zrobił sobie kawę i usiadł przy stole.
Ula wciąż zachwycała się bukietem ,który dostała. Usłyszała płacz dziecka i zajrzała do niego.
- Cześć śpiochu- Powiedział Marek widząc wchodzącą do kuchni Beatkę. Ziewając wzięła sobie miskę i pojemnik z płatkami trochę je rozsypując.
- Ciepłe mleko czy zimne ?
- Może być ciepłe. A gdzie jest Ula ?
- Poszła do Leosia ,bo płakał.
- To kto mi uczesze włosy?
- Sama nie potrafisz tego zrobić?
- Nie. Warkocza akurat nie umiem.
- Jak Ula przyjdzie to ci zrobi ,a teraz wcinaj śniadanie - rzekł zalewając czekoladowe płatki gorącym mlekiem.

******
Violetta przeglądała katalog z sukniami ślubnymi i zastanawiała się, którą wybrać. Wybór sukni do łatwych nie należał. Planowała niezbyt duże wesele. Marzyła, żeby wszystko było idealne tak jak jej pierścionek na palcu ze szmaragdowym oczkiem. Nie mogła uwierzyć, że niedługo poślubi Sebastiana, a Ula będzie jej świadkową na ślubie. Wertowała kolejne kartki katalogu i spojrzała na narzeczonego ,który siedział na kanapie oglądać mecz piłki nożnej. Zawsze się nudziła, gdy to robił, lecz zaakceptowała fakt ,iż jej przyszły mąż ogląda mecze. Cieszyła się, że znalazła kogoś kto mimo choroby będzie przy niej i będzie ją wspierał. Sebastian początkowo bawidamkiem zmienił się w odpowiedzialnego partnera. Sięgnęła po komórkę.
- Hej kochana . Co porabiasz ?
- Szukam przepisu na obiad. Przejrzałam już kilka ,ale wciąż nie wiem co zrobić. Chcę by to było smaczne i jednocześnie wykwintne.
- Może żeberka w miodzie albo zapiekana kaczka w sosie śmietanowym. Chyba ,że planujesz coś bezmięsnego.
- Nie. Planuję podziękować Markowi za kwiaty i zrobić mu niespodziankę. Wiem ,że niedziela byłaby lepszą, lecz może czwartek też jest dobrą opcją ?
- Czemu nie. A ktoś jeszcze przyjdzie ?
- Może byś wpadła z narzeczonym ?
- Tylko zapytam Sebę, ale pewnie się zgodzi.
- To jesteśmy umówione. Kolacja o dziewiętnastej?
- Pasuje.
Ula po chwili uświadomiła sobie ,że nie co na siebie włożyć. Nie wiedziała też czy mały o tej godzinie będzie już spał. Ostatnio późno zasypiał.
- Jak Leoś ?
- Lepiej. Już nie gorączkuje. Ma już parę ząbków i na razie nie pojawił się żaden nowy. Ząbkujące dziecko to koszmar ,ale wiem ,że będę jeszcze przez to przechodzić z drugim dzieckiem.
- Jesteś w ciąży?
- Nie. W niedalekiej przyszłości chciałabym mieć jeszcze córeczkę. Nie mówiłam Markowi jeszcze o tych planach ,ale myślę ,że też będzie chciał mieć drugie dziecko. Leona kocha ponad wszystko. Bardzo się zmienił. Z Betti też ma dobry kontakt.
Ula przygotowała kolację dla przyjaciół. Znalazła przepis na pieczeń rzymską i postanowiła ją zrobić. Przebrała się w fartuszek w truskawki i zaczęła sprawdzać czy ma wszystkie produkty. Niestety nie miała. Szybko napisała do Marka ,który niedługo miał być w domu. Odpisała natychmiast i napisał, że kupi rzeczy ,które napisała mu w smsie. W treści wiadomości było jeszcze wyznanie miłosne. Leoś siedział w krzesełku jedząc maliny. Zgniatał je mając brudne rączki. Przekładał z rączki do rączki i wycierał w siebie. Beatka siedziała przy dużym stole kończąc rysunek na konkurs plastyczny.
- Pięknie - pochwaliła Ula siostrę całując ją w czoło.
- Starałam się, bo chcę wygrać ten konkurs tylko w klasie jest taka Monika i ona ślicznie rysuje. Chyba lepiej ode mnie - dziewczynka posmutniała.
- Na pewno wygrasz. Ten rysunek jest naprawdę niesamowity.
- Serio?- dziewczynka poweselała i schowała rysunek do papierowej teczki.
Ula skupiła swą uwagę na małym. Wyjęła go z krzesełka i poszła umyć oraz przebrać w inne ubranko.
- Tata ,tata! - krzyczał mały, gdy go zanosiła do łazienki.
- Tata jest jeszcze w pracy. Niedługo będzie.
♡♡♡♡
Ula stroiła się przed lustrem czekając na pojawienie się gości. Marek bawił się z synkiem w salonie, a ona zakładała kolczyki przed lustrem. Poprawiła jeszcze odrobinę makijaż i wygładziła sukienkę. Zeszła na dół i jej ukochany zaniemówił z wrażenia.
- Nie podoba ci się ? - spytała z obawą. - Jak coś mogę się jeszcze przebrać. Violi I Seby jeszcze nie ma.
- Nie ma takiej potrzeby. Wyglądasz przepięknie- musnął ustami jej policzek.
Leoś bawił się na macie edukacyjnej tylko chwilami spoglądając na rodziców.
- Przepraszam za spóźnienie. Już go zabieram - powiedziała pospiesznie Zuza.
Zdjęła płaszcz i położyła na oparciu szarej kanapy. Wzięła malca na ręce. Marek i Ula nic nie mówili tylko dziwnie się jej przyglądali. Telefon Uli zawibrował. Odczytała sms'a ,że Viola jest chora.
- Viola i Seba nie przyjdą. Rozchorowali się.
- To w sumie nie potrzebnie przyszłam.
- Zuza czekaj - powiedział Marek. - Skoro już tu jesteś, to może zaopiekujesz się naszym synkiem ,a my wyjdziemy na miasto ?
- Dobrze. A o której wrócicie?
- Szczerze mówiąc nie wiem ,ale pewnie późno.
- Bawcie się dobrze - rzekła Zuza trzymając malca na rękach. - Pomachaj mamie i tacie.
- Pa mały szkrabie - Ula pocałowała synka w czółko, wzięła płaszcz i wyszła.
Zanim Ula wsiadła do auta spojrzała w gwieździste niebo. Niech gwiazdy nam dzisiaj sprzyjają - pomyślała.