Strona Główna

czwartek, 13 stycznia 2022

,, Zakręty'' Rozdział 17

                                                    Rozdział 17 

Powoli dojeżdżali na miejsce. Jazda samochodem upływała w miłej ciszy ,którą od czasu do czasu przerywały tylko dźwięki ambulansu lub wozu policyjnego. Przytuliła twarz do szyby i patrzyła na oświetlone ulice ,na przechodniów gdzieś spieszących ,na zakochane pary. Dzisiejszy wieczór miał potoczyć się zupełnie inaczej. Mieli spędzić czas w domu z przyjaciółmi, lecz tamci zachorowali i nici z planów.

- Bez rezerwacji uda nam się coś znaleźć? - zapytała nagle Ula odrywając wzrok od szyby.
- Tak. Sądzę, że znajdziemy miejsce gdzie będziemy mogli dobrze zjeść.
- Myślisz, że ta sukienka tam pasuje ?
- Jak najbardziej - odpowiedział nie rozumiejąc jej wątpliwości dotyczących stroju.
Ula patrzyła na świat za oknem. Szary i ponury ,ale jej serce było szczęśliwe, bo była z człowiekiem, którego od dawna kochała i chciała spędzić z nim resztę swojego życia. Marzyła, że razem z Leosiem stworzą szczęśliwą ,kochającą się rodzinę.
Marek jako dżentelmen otworzył Uli drzwi od samochodu i wyciągnął dłoń, którą ona uchwyciła. Czuła się jakby szła na bal. Nie miała jednak na sobie pięknej sukni a zwykłą jej zdaniem sukienkę i ciepłą kurtkę, bo na zewnątrz było dość zimno. Nie miała pojęcia co Marek kombinuje ,ale ostatnio ciągle robił jej miłe niespodzianki. Cieszyła się z nim ,ale myślała za każdym razem ,że to dzisiaj nastąpi ten wyjątkowy dzień i Marek się oświadczy ,a dni mijały i dalej nic. Nie traciła jednak nadziei ,iż to marzenie ,kiedyś się spełni.
Usiedli w restauracji naprzeciwko siebie. Kelner podał im karty menu. Ula widząc ceny pobladła. Kelner od razu zaproponował szklankę wody.
- Źle się czujesz ? - Zaniepokoił się Marek unosząc wzrok z nad karty.
- Nie. Wszystko jest w porządku. Po prostu trochę zaskoczyły mnie tu ceny.
- Nie przejmuj się. Ja za wszystko zapłacę.
- Ja też bym chciała...
- Rozmawialiśmy już o tym. Jak mały trochę jeszcze podrośnie pójdzie do żłobka. A ty wrócisz to pracy to będziemy dzielić się rachunkami po połowie.
- Marek czy to już postanowione ?
- Nie. Wszystko podlega negocjacji. Tylko musimy rozmawiać. Wiem jak ukrywanie historii z Pauliną i mojej choroby wpłynęło na nasze relacje.
- Masz rację żadnych tajemnic.
Oboje przejrzeli jeszcze raz karty menu i wybrali szaszłyki drobiowo- warzywne ,a na deser szarlotkę z lodami. Zamiast wina wybrali butelkę lekko gazowanej wody mineralnej. Ula ściągała jeszcze pokarm I nie piła alkoholu ,a Marek prowadził auto.
- Pyszne ,ale ...- Ula stwierdziła, że nie powinna się przyznawać, że dla niej to za mała porcja.- Marek - powiedziała cicho. - Marek - rzekła już nieco głośniej. Para siedzącą przy stoliku przy oknie spojrzała na nich.
- Co ? - Spytał wracając do rzeczywistości.
- Gdzie tak odpłynąłeś?
- Myślałem o naszych wspólnych świętach. To będą wyjątkowe święta, bo spędzimy je we trójkę.
- Tu się mylisz. Jasiek z pewnością wpadnie na święta, poza tym jest jeszcze trochę ludzi.
- Kogo masz na myśli? - spojrzał na nią podejrzliwie myśląc, że zaprosi swojego ojca alkoholika i awanturnika. Nie pamiętaj już czy on siedzi za kratkami czy jest na wolności. Wiedział tylko ,że ma ograniczone prawa do Beatki i zakaz zbliżania się do niej. Prawnym opiekunem została Ula ,gdy opowiedziała w sądzie jak wygląda sytuacja w domu. W sądzie wstawił się również Jasiek jako świadek . Kelner zabrał puste talerzy i spytał czy coś jeszcze podać.
- Pierogi ruskie - powiedzieli zgodnie.
- Zaraz podam - odparł z wyuczoną grzecznością młody mężczyzna.
Marek poprawił kwiaty stojące w wazonie na stoliku. Nie umknęło mu ,że młody facet uśmiechnął się zalotnie do jego kobiety. Ula ujrzała minę Marka i natychmiast spoważniała.
- Marek czy ty jesteś o mnie zazdrosny ?
- Nie. Skąd to pytanie ?
- Przecież widzę. Przyznaj się. Nie lubię kłamstwa. Co jak co ,ale ty powinieneś o tym wiedzieć. Znasz mnie nie od dziś.
- No dobra trochę.

Po zjedzeniu pierogów Marek i Ula poszli jeszcze do galerii handlowej i kupili parę rzeczy do domu. Oglądali nową zastawę, bo poprzednia się potłukła przy niedzielnym obiedzie. Kupili też kubki świąteczne ,bo im się spodobały, a niedługo zaczynał się grudzień. Oboje chcieli by te święta były wyjątkowe. Dobrzański miał już nawet pewien plan na nie ,ale nie chciał nic zdradzać ukochanej. Długo chodzili po sklepie ,a zatrzymali się przy porcelanie i kubkach. Marek wybrał kubek dla Uli i jej pokazał. Ula przeczytała napis.
- Ja ciebie też - wyszeptała mu wprost do ucha i pocałowała w policzek. Ula również znalazła idealny jej zdaniem kubek dla swojego faceta. Kupili jeszcze nowe poduszki, pościel i pluszaka oraz kombinezonik dla synka w kolorowe misie. Ula uważała, że ten kombinezon jest słodki i wzięła jeszcze misiową czapeczkę.

Marek tylko wepchnąć widząc jak zachwycają ją co rusz nowe rzeczy ,a szczególnie dla dzieci lub drobiazki do domu

Marek tylko wepchnąć widząc jak zachwycają ją co rusz nowe rzeczy ,a szczególnie dla dzieci lub drobiazgi do domu. Ula kochała bibeloty. Marek średnio ,bo nie lubił za bardzo sprzątać ,ale ustalili ,że razem będą dzielić się obowiązkami domowymi. Tylko jak przychodził z pracy czasami nie chciało mu się już wypełniać tych obowiązków. Ula przymykała na to oko ,ale czasami i tak nie pozwalała bezczynnie siedzieć.
*****
- Jesteśmy - krzyknęli wchodząc do domu i stawiając torby z zapukała na podłodze. Leoś zauważył ich szybko na czworaka podszedł do nich. Marek wziął go na ręce i zrobił z nim karuzele po czym przytulił malca. Leoś dotknął rączką jego policzka i odsunął rączkę.
- Pewnie masz zimną twarz- Skomentowała Ula.
- Był grzeczny ?
- Niestety trochę marudził, ale potem zajęłam go zabawą. A wam udała się randka ?
- Tak udała i jeszcze byliśmy na zakupach - pochwaliła się Ula. - Zuzka masz plany na święta?
- Niech Zuza spędzi je z nami. Proszę, proszę - Betti złożyła ręce jak do modlitwy.
- Dobrze właśnie to mieliśmy zaproponować. Czym będzie nas więcej na święta tym weselej- odparł Marek z wesołością.
- Dobrze zgadzam się. Przyjdę do was na święta. Tylko nie wiem czy ktoś z was nie jest uczulony na sierść kota ?
- Nie - rzekł Marek. - Ula tylko nie może ryb ,ale tak to nikt nie ma uczulenia na coś.
- To dobrze. Wezmę ze sobą Mruczka.
Zuza pożegnała się życząc im miłej nocy. Ula po rozpakowaniu zakupów poszła pomóc Betti w kąpieli myjąc jej długie włosy. Marek w tym czasie siedział z małym na dywanie i bawił się pluszową piłką. Leoś chwytał ją w rączki i rzucał do taty.

*****

Violi nie podobało się ,że Sebastian upatrzył sobie prawie gołą choinkę. Od razu zwróciła mu uwagę. Posłuchał jej i wybrał inne piękne drzewko. 
- Co tak zamilkłaś ?

- Myślałam o naszej biednej Ulce co ona będzie jeść jak nie może ryb.
- Jak to co ? Pierogi ,barszczyk , kutię , paszteciki bezmięsne, krokiety ,kluski z makiem. Może jeszcze coś robią innego na święta. Jest dużo potraw.
- Wiem. Ja też nie mogę wszystkiego przez tą moją cukrzycę.
- Wiem ,Violuś- rzekł ze współczuciem.
- Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko ,że będę u nich na święta?
- Nie. Przecież są prawie twoją rodziną. Za ponad miesiąc bierzemy przecież ślub.
- O cześć ,a co wy tu robicie ?
- Wybieramy choinkę, a wy ? - zwrócił się blondyn do Uli i Marka z dzieckiem.
- My też - odpowiedział razem.
A Viola i Seba zaśmiali się po czym poczekali ,aż ci wybiorą najładniejszą choinkę. Zaczął powoli sypać śnieg.  Olszański z racji tego ,że sam miał już wybraną choinkę poszedł pomóc w wyborze przyjacielowi. 
Przyjaciółki tymczasem rozmawiały o zbliżających się świętach i Ula wyznała Violetcie w tajemnicy ,że Marek prawdopodobnie chce się jej niedługo oświadczyć. Stwierdziła to po jego ostatnim zachowaniu. Uważnie mu się przyjrzała i była pewna, że planuje dla niej niespodziankę. Niestety Ula zapomniała, że Viola to straszna gaduła i plotkara. Mimo to ceniła przyjaźń z nią i wiedziała, że umie też czasami dochować tajemnicy. Dotąd jej sekretów nigdzie nie zdradziła. Mały trochę wiercił się ba rękach Ula. Postawiła go na chwilę na ziemi. Leoś stał przez moment trzymając się nogi mamy po czym puścił ją i zrobił niewielki kroczek chwiejąc się, ale nie upadł.
- Marek patrz !- krzyknęła Ula.
Mężczyzna odwrócił się i ujrzał jak jego mały synek stawia właśnie pierwsze kroczki. Maluch zrobił dwa kolejne po czym zachwiał się i usiadł na pupie. Rodzice natychmiast ze łzami w oczach ze wzruszenia podbiegli do niego. Facet sprzedający choinki też się patrzył.
- Mam piątkę dzieci. Widziałem jak stawiają pierwsze kroki i za każdym razem radość była ta sama- rzekł do Sebastiana. - Dzieci dają tyle radości. Sprawiają ,że czasem zwykle chwilę stają się niezwykle. Teraz mam już Dorosłe dzieci i jest wesoło jak przyjeżdżają ze swoimi połówkami i wnukami. A Pan ma dzieci?
- Jeszcze nie. Za miesiąc biorę z tą oto blondynką - Viola podeszła do Seby - Ślub- dokończył.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia dzieci. Obyście byli tak szczęśliwi jak ja z żoną. Jesteśmy po ślubie już czterdzieści lat- rzekł facet po sześćdziesiątce.
Po zakupie choinek ,każdy udał się do domu. Marek przekraczając próg domu poczuł zapachy dochodzące z kuchni. Beatka słysząc, że wrócili przybiegła do nich i od razu pytała Ulę o ozdoby świąteczne. Wtedy oboje zdali sobie sprawę, że ich nie kupili, a w domu nie mieli rządnych, bo to ich pierwsze święta w tym domu. Zuza została w kuchni ,a oni w czwórkę udali się na świąteczny jarmark. Beatkę zachwycały te wszystkie iluminacje świetlne i białe ulice. Znalazła też kilka ciekawych ozdob. Marek musiał uważać by nie podchodzić bardzo blisko widzących przy stoisku rzeczy ,bo Leoś będący na jego rękach po wszystko wyciągał rączkę i wolał ,, tata daj ". Mijali po drodze wiele par z dziećmi oraz samych dorosłych trzymających się za ręce. Beatka niecierpliwiła się, gdy Ula stała z nią w kolejce po pudełko czerwonych bombek w kształcie gwiazdek.

Poszli się przejść

Poszli się przejść. Wspominali początki znajomości, gdy jako przyjaciele przychodzili do parku i rozmawiali o różnych rzeczach. Znów usiedli na tej samej ławce co ,kiedyś. Znów był grudzień I padał śnieg. Tylko teraz nad stawem Beatka karmiła kaczki ,a w wózku siedział Leoś bawiąc swoją nową zabawką reniferem ,który kupili mu na jarmarku bożonarodzeniowym.
- Marek możesz mi coś obiecać? - Ula spojrzała na niego. Czerwone od mrozu policzki dodawały jej dziecięcego uroku. Zapatrzył się przez moment ba nią tak ,że nie słyszał co mówiła.
- Możesz powtórzyć?
- Znów mnie nie słuchałeś?
- Podziwiałem twoją urodę - rzekł zawstydzając ją. Spuściła głowę.
- Marek obiecasz mi coś?
- Co tylko chcesz, kochanie.
- Obiecaj mi ,że zawsze to będzie nasze miejsce i nigdy nie zapominajmy o tym parku , i kilku innych naszych miejsc ,gdy pojawią się nowe. Chciałabym jeszcze byśmy nigdy nie dali się tak bardzo od siebie by poczuć smak samotności, braku bliskości i nie chcę byśmy, kiedykolwiek przestali że sobą rozmawiać. To byłoby najgorsze.
- Obiecuję - przytulił ją do swojego boku. - Kocham cię- pocałowała go w usta.
- O blee- powiedziała Beatka.
Para zaśmiała się po czym zeszli z ławki stwierdzając ,że jest zimno i pora wracać do domu.

*****
W tle leciały kolędy, a stół zastawiany był już wigilijnymi potrawami. Beatka siedziała w oknie wypatrując pierwszej gwiazdki. Wszyscy wystrojeni z radością oczekiwali już świąt. Helena cieszyła się widząc szczęście w oczach syna. Trzymała na kolanach wnuka , który już chciał wszystko sięgnąć ze stołu. Dobrzański trochę denerwował się tym wieczorem. Bał się, że coś się wydarzy albo ona nagle powie nie. Helena zauważyła to i podała chłopczyka Uli I podeszła do syna ,który stał sam przy choince i patrzył gdzieś w dal. Położyła mu dłoń na ramieniu.
- Nie denerwuj się tak. Na pewno wszystko będzie dobrze. Przecież Ula cię kocha. Jesteś jej miłością życia. Macie dziecko. Wychowujecie jeszcze jej siostrę. Tworzycie piękną rodzinę więc nie rozumiem twoich obaw.
- Mamo ,ale ja ją bardzo zraniłem. Wybrałem wcześniej Paulinę a nie ją - gadali szeptem mimo iż Ula poszła jeszcze przebrać małego, bo zdążył się wybrudzić.
- Wybaczyła ci ,bo cię kocha. Nie wracaj już do tego. Ula jest Ci przeznaczona. Będziecie szczęśliwi zobaczysz.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem.
- Skąd ?
- Matczyna intuicja.
Pocałowała syna w policzek. Beatka wypatrzyła w końcu pierwszą gwiazdkę. Podzieli się wszyscy opłatkiem i jedli słuchając kolęd. Na wigilii zabrakło ojca Uli ,ale dobrze wiedziała, że nie może go zaprosić. Musiała dbać o bezpieczeństwo swojej rodziny. Betti źle zniosłaby jego obecność. Z resztą nie wiedziała czy na przepustkę na święta z więzienia. Nie chciała psuć sobie świątecznego nastroju myślami o ojcu.
- Kochani ,a teraz czas na prezenty ? - zawołał z entuzjazmem Marek. Po kolej czytał prezenty i podał je . Mały siedział na podłodze I zachwycał się piszcząc z radości widząc autko z kolorowymi kuleczkami. Gdy wszyscy odpakowali prezenty. Marek a dłuższą chwilę zniknął. Jasiek poszedł za nim. Po czym Dobrzański wrócił i podszedł do Uli. Kazał jej się ubrać i wyjść na zewnątrz. Jej oczom ukazał się ogród cały oświetlony lampkami. Pod ich nogami skrzypiał śnieg. Na jednym drzewie na czerwonej grubej wstążce wisiała jemioła. Marek nagle klęknął na jedno kolano.
- Ula jesteś moim największym szczęściem. Dzięki tobie wiem co to miłość i rodzina. Przy tobie czuję się lepszym człowiekiem. Chcę do końca życia tak jak dziś dzielić się z tobą opłatkiem, chodzić z tobą na spacery, chcę zasypiać i budzić się przy tobie. A więc czy pozwolisz mi na to wszystko bym był zawsze obok ciebie? Kochanie zostaniesz moją żoną ?
- Tak ,tak- popłakała się ze szczęścia. Wsunął jej na palec piękny pierścionek z białym jak śnieg oczkiem. Wstał z kolan i pocałował ją żarliwie. Zaśmiali się, gdy zobaczyli ,że stoją pod jemiołą.
- To drugi najpiękniejszy dzień w moim życiu - odparła.
- A jaki był pierwszy ?
- Narodziny naszego syna. Kocham cię. Jesteś moim szczęściem- wyznała po czym znów złączyli usta w pocałunku.
- Kochani ,chodźcie do domu ,bo się przeziębicie - na schodach stanęła Helena.
Wszyscy gratulowali im zaręczyn. Rok później w Boże Narodzenie Marek i Ula pobrali w niewielkim kościele. Kościół był piękne udekorowany. Ula miała długą białą suknie. W kościele miała białe sztuczne futerko ,bo na zewnątrz było mroźnie i sypał śnieg. Ula w pięknie upiętych włosach czekała, aż nadejdzie moment przysięgi małżeńskiej i oficjalnie stanie się żoną . Czekała na to od dawna. Stresowała się jednak ,gdy przekraczała próg kościoła. Zdziwiła się, gdy przy drzwiach wejściowych pojawił się Józef. Nie chciała robić afery więc zgodziła się by poprowadził ją do ołtarza przy którym czekał już Marek ,a ich synek był na rękach Violetty Olszańskiej.
JA Marek biorę Ciebie Urszulo Magdaleno za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci."
Po Dobrzańskim przyszła kolej na Ulę.

„Ja, Ula biorę Ciebie Marku za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci."

Ksiądz odpowiedział, gdy złożyli już przysięgę.

„Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego."
Nastąpił wzruszający dla nich obojga moment. Wymieli obrączki i po ogłoszeniu, iż są małżeństwem przypieczętowali to pocałunkiem a wszyscy zgromadzeni goście klaskali. Marek i Ula Dobrzańscy wraz synkiem szczęśliwi opuścili mury kościoła, a nad głowami wirowały płatki śniegu. Beatka szła dumnie za nimi I jako pierwsza złożyła im życzenia ślubne. Później para udała się na świąteczny obiad ,a po obiedzie przyszedł dla Uli i Marka czas na pierwszy taniec. Kołysali się w rytm piosenki o miłości. Nic poza nimi się nie liczyło.

Ich życie było pełne ostrych zakrętów. Nigdy nie należało do prostych. Kiedyś mówił, że trzeba wyjść z tych zakrętasów na proste i im się to udało. Teraz ich droga nie była całkiem pozbawiona zakrętów, ale wiedzieli ,że razem dadzą radę wspólnie podążać tą samą drogą . Tworzyli prawdziwą rodzinę, a trzy lata po ślubie prawdziwą wisienką na torcie była ich malutka córeczka Lenka.
Żyli długo i szczęśliwie.

Żyli długo i szczęśliwie

Koniec


8 komentarzy:

  1. Kolejny raz miłość pokonała przeciwności. Ula i Marek są szczęśliwym małżeństwem. Czasami zakręty drogowe rozjeżdżają się na jakiś czas, ale w końcu trafiają do jednej drogi.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich droga nie była łatwa, ale wreszcie trafili na swoją wspólną drogę i będą nią iść przez życie. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Justyna, póki co, nie jestem w stanie skomentować aż tylu rozdziałów. Po prostu brakuje mi czasu na czytanie. To duży błąd wkleić aż tyle tekstu. Pisałam Ci kiedyś, żebyś wklejała równolegle na obydwa blogi, wtedy byłoby łatwiej. Na pewno przeczytam, ale kiedy wstawię komentarz, naprawdę nie wiem.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. No jakoś dałam radę. Najpierw o treści. To bardzo ładne opowiadanie i bardzo emocjonalne. Można było się wzruszyć, uronić łezkę, ale też denerwować się poczynaniami niektórych. Mnie na początku drażniło niezdecydowanie Uli. Sprawiała wrażenie, że sama nie wie, czego tak naprawdę chce. Marek też nie był święty, bo miał trochę tajemnic przed Ulą. Na szczęście po tych wszystkich perypetiach postanowili stworzyć rodzinę i choć początkowo było pod górkę zwłaszcza z rozwodem Marka, to jednak w końcu uwolnił się od Pauliny. Zakończenie takie, jak lubię. Ślub i pełnia szczęścia.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Rozwód Marka się przeciągnął, bo nie planowałam by na końcu był z Ulą. Miałam inny pomysł na zakończenie, które mi się zmieniło zanim zabrałam Sue za ostatnie rozdziały. Teraz z pewnością planuję przerwę. Blog na razie będzie istniał ,ale jeśli będzie płatny Gmail to nie wiem. Chciałbym jednak go zostawić by móc do niego wracać, gdy przestanę już pisać.
      Wiem ,że lubisz szczęśliwe zakończenia. Ja mam dość dramatów i smutku w serialu dlatego postawiłam na szczęśliwych bohaterów. Niech chociaż w tej historii cieszą się miłością i ciepłem rodzinnym. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Harrah's Cherokee Casino Resort - Mapyro
    Harrah's Cherokee Casino Resort is a 5-minute 남양주 출장샵 walk from Harrahs Cherokee Casino and is open daily 24 hours. The casino features more than 2,300 slot and video Free WiFi: 7.8 Rating: 8.4/10 · ‎25 reviews · ‎Price range: room rates from $180 per night (USD) - We Price 진주 출장샵 Match!What are the check-in and check-out times at febcasino Harrah's Cherokee Casino Resort?Is Harrah's 영천 출장샵 Cherokee 강릉 출장안마 Casino Resort pet-friendly?

    OdpowiedzUsuń