Rozdział 15
Nabrała na widelec makaron i czekała ,aż Marek rozpocznie rozmowę. Jego talerz był już pusty. Przyglądał się jak ona je ,a Ulę to trochę peszyło, że tak wnikliwie się jej przygląda.
- Jestem brudna? - spytała ,gdy uśmiechnął się lekko.
- Nie ,tylko tak śmiesznie marszczysz nos.
- Bo mnie swędzi. Ten sos jest trochę ostry ,a zawsze tak reaguje po ostrych daniach ,że swędzi mnie nos i głowa mimo ,że mam czyste włosy.
- Ula przecież nie podejrzewam ,że mogłoby być inaczej.
- No tak ,ale ja nie mam przecież domu. Nie mogę wrócić do Rysiowa. Wspominałam ci o tym wielokrotnie.
- Znam twoją trudną sytuację życiową. Ustaliśmy już, że chcę być tu mieszkała ze mną.
- Wiem ,ale to trudniejsze niż wcześniej mi się wydawało- przyznała mając na myśli Paulinę ,ale o tym wolała głośno nie mówić.
- Pewnie pomyślisz, że osoba ,która przebywa w psychiatryku i bierze leki to można łatwo coś rozwiązać. W momencie zawierania małżeństwa jednak nie przebywała w szpitalu ani nie była pod opieką psychiatry. Dziecko ,które ma Paulina jest nie moje. A twoja siostra jeśli tylko będzie mogła to z nami zamieszka. Tylko dowiedz się, kiedy opuszcza ten ośrodek to pojedziemy tam razem i ją odbierzemy.
- Dobrze i dziękuję, że mi pomagasz. Mam nadzieję, że damy radę w czwórkę mieszkać pod jednym dachem. Nie wiem czy...
- Dzieciaki cię lubią więc z Betti nie powinno być problemu.
- Tylko przy moich problemach...
- Jakich problemach?- Ula zaczęła być podejrzliwa. - Masz jakieś problemy ?
- Tak ,ale panuję nad tym. Spokojnie. To nic poważnego.
- To dobrze -ucieszyła się. - A sprawa twoich leków?- Nie dawała za wygraną.
Marek chwilę milczał patrząc na nią i marszcząc brwi.
- Brałeś przy mnie jakieś leki - mówiła wkładając naczynia do zmywarki. - Tylko nie mów, że zapomniałeś.
- Ach te- przypomniał nagle sobie. - To leki na wyciszenie.
- Wyciszenie ?
- Mam stwierdzoną nerwicę.
Dzięki nim jestem spokojniejszy i nie mam ataków paniki. Związek z Pauliną do łagodnych nie należał. Cieszę się, że to wszystko już za mną i nie muszę się z nią już widywać. Nie mam z nią nic wspólnego. Uwolniłem się w końcu od niej. Nie jestem już z nią. Leki biorę już od kilku tygodni.
- Nie przerwałeś ich przypadkiem ?
- Owszem. Najpierw brałem mniejszą dawkę ,a potem stopniowo musiałem ją zwiększyć jak mój stan się pogorszył. Obecnie jest lepiej. Niedługo idę do specjalisty i dowiem się czy muszę je dalej brać.
- Uważaj jednak co bierzesz. W domu mamy małe dziecko.
- Wiem o tym - odparował. - Mówisz tak jakbym był ćpunem.
- Wcale nie- automatycznie zaprzeczała.
- Jesteś przewrażliwiona na punkcie małego odkąd spadł Ci z łóżka- wytknął jej błąd.
- Nie spadł tylko jakoś z turlał się, ale przecież nic mu nie było tylko się wystraszył i rozpłakał. Przysnęło mi się, a to każdemu może się zdarzyć.
Postanowił się z nią nie kłócić więc szybko zmienił temat.
-Na szczęście mam spokój z Pauliną. Zniknęła w końcu z mojego życia.
- Rozwiodłeś się ? - niedowierzała.
- Tak . Rozwiodłem się. Nie jestem już mężem Pauliny - powiedział i położył obrączkę na stole, bo do tej pory zapomniał zdjąć.
Serce jej cieszyło się słysząc te słowa. Usiedli na kanapie i włączyli film.
Gdy leciały napisy końcowe zauważył, że Ula zasnęła. Sięgnął po szary pled leżący na oparciu kanapy i przykrył nim kobietę. Odgarnął jej kosmyk z czoła i patrzył jak śpi. Na jej zaróżowione policzki. Uśmiechnął spoglądając na dłoń bez obrączki. Czuł dziwną lekkość. Odetchnął z ulgą ,gdy otrzymał w końcu rozwód. Kilka rozpraw , co chwilę nowe pomysły Pauliny a to jakiś spadek , to wyznawanie miłości, kłamanie ,że ich pożycie się nie skończyło. Później kłamanie ,że jest ojcem jakiegoś jej dziecka.
Dopiero tych zawirowaniach ,gdy sąd w końcu dowiedział się wszystkiego i dokładnie sprawdził ,że małżeństwo Marka i Pauliny przestało istnieć. Oparł głowę o kanapę i na chwilę przymknął oczy. Szybko zasnął.
- Cześć śpiochy - zawołała Zuza wchodząc do mieszkania bez pukania. - Byłam w pobliżu i pomyślałam, że wpadnę.
- O Boże Leoś- Ula zerwała się ba równe nogi.
- Siedź. ja pójdę - odrzekł Marek I udał się do pokoiku synka.
Kuzynka kwadrans później dostała ważny telefon i musiała jechać. Wybiegła z mieszkania jak torpeda. Ula nie miała pojęcia o co chodzi.
Dobrzański po kilkunastu minutach wszedł z chłopczykiem na rękach do pokoju Uli. Stała przed szafą i przykładała do siebie czarną sukienkę, odłożyła ją i wzięła inne ubranie również czarne Odłożyła ją nie zauważając, że nie jest w pomieszczeniu zupełnie sama. Z wieszaka zdjęła drugą czarną suknie.
- Może założyłabyś coś w innym kolorze ? Czemu nosisz czarne ubrania ?
- Nie widzisz jak wyglądam ? Jestem gruba.
- Nie jesteś. - zapewniał siadając na łóżku z malcem ,który patrzył co robi Ula.
- Wiem ,że schudłam, ale nie wróciłam jeszcze do wagi sprzed ciąży. Niestety te ciuchy kupiłam dawno i nie są na mnie dobre.
Odwiesiła z powrotem na wieszak w ciemnym kolorze sukienki. Znalazła białą bluzkę i postanowiła ją założyć.
- Weź Violę na zakupy.
- Marek ,ale ja nie pieniędzy. Ubrania są bardzo drogie a nie chcę... z resztą ja nie znam się na modzie. Nigdy się nie znałam. Nie wiem co zrobię. Albo wiem. Poproszę o pomoc moją kuzynkę. Marek ty mnie słuchasz ?
Dobrzański nie odpowiadał spoglądając na synka ,który leżał sobie na brzuszku na łóżku i się śmiał, gdy brunet udawał, że coś mu idzie po nodze.
- Coś mówiłaś? - spojrzał na nią.
- Cały czas gadam a ty w ogóle nie słuchasz.
- Dobra. Ubierz się, a ja zaraz wracam i jedziemy.
- Najpierw zjedzmy śniadanie ,a potem pojedziemy tam gdzie chcesz.
- Zgoda- popatrzył na nią z łobuzerskim uśmiechem.
- Tylko nie kombinuj za dużo- dała mu pstryczka w nos.
- Obiecuję- musnął lekko jej usta. Odwzajemniła pocałunek. Wyszedł, a malec został pod jej opieką.
Zastanawiała się czy coś znaczył dla niego ten pocałunek i czy jest jeszcze dla nich jakaś szansa. Ciągle ktoś lub coś stawało im na przeszkodzie do szczęścia. Nie zapomniała smaku jego ust i była pewna ,że nigdy nie zapomni. To było dla niej cudowne uczucie znów to poczuć. Przebrała się jasną bluzkę I niebieskie dżinsy. Tak zeszła do kuchni zastając już Marka przy stole. Zjedli razem francuskie tosty ,a mały jadł kaszkę w krzesełku. Marek siedział na tyle blisko ,że mógł go karmić. Dni mijały, a Ula i Marek wciąż byli tylko współlokatorami ,którzy wychowują razem dziecko. Ula nie potrafiła zapomnieć wcześniejszych krzywd Marka. Poza tym Marek uważał ją ciągle za złą matkę i jej się czepiał. Wielokrotnie Ula chowała się w łazience płacząc. Bała się mu zaufać ,gdy na każdym kroku ją ranił. Dla synka był idealny. Czuły i troskliwy .lecz w stosunku do niej był inny. Czasami odnosiła wrażenie, że tylko Leona kocha ,a nie ją. Nie proponował by byli razem. W ogóle na temat związku nie rozmawiali. Byli przyjaciółmi. Poza jednym pocałunkiem nic więcej się nie wydarzyło miedzy nimi.
♡♡♡
Kilka miesięcy później...
Pojechali do firmy i weszli razem z małym na rękach. Pracownicy byli nieco zdziwieni takim widokiem. Ula zostawiła Leona z dobrą znajomą Elą ,a sami poszli do pracowni Pshemko. Beatka była w szkole. Od niedawna mieszkała z nimi. Miała problemy z poruszaniem się w dalszym ciągu dlatego chodziła o kulach. Ula sporo schudła ,znów miała pracować w Febo&Dobrzański, a mały miał iść od następnego tygodnia do żłobka. Marek chciał zbliżyć się bardziej do Uli ,lecz ona wciąż zachowywała dystans. Raz się przytulała po czym mówiła, że to tylko przyjacielski przytulas. Nawet jak go pocałowała to powiedziała, że to tylko emocje i musi je bardziej kontrolować. To ostatnie powiedziała już pod nosem ,do siebie . Marek usłyszał to i wiedział, że kocha go ,lecz boi się do tego przyznać. Zależało mu na niej więc nie drążył tego tematu. Chciał z nią być. Długo już czekał na nią I powoli tracił nadzieję, że coś z tego będzie. Ich relacje ostatnio były jakby cieplejsze i patrzyła na niego z błyskiem w oku. W sercu bruneta znów zrodziła się nadzieja.
- Co was do mnie sprowadza ?
- Ważna sprawa- rzekł Marek.
- Ja nic nie wiem - powiedziała widząc pytający wzrok krawcowej.
Marek odszedł na bok pomówić z projektantem. Po czym Pshemko kazał iść Uli do pomieszczenia ,którego nie znała. Okazało się, że jest to magazyn i są tam stare kolekcje. Na wieszakach było pełno ubrań.
- Wybierz sobie co chcesz - szepnął Marek do ucha Uli stojąc tuż za nią.
- Miłość wisi w powietrzu - powiedział cicho projektant.
Iza nie skomentowała słów mistrza.
- Marek jak to mam wybrać ubrania ?
- Normalnie. To są bardzo dobre ubrania. Jak widzisz są tu od długiego czasu i się na nie kurzy ,bo moda ciągle się zmienia i ludzie nie kupują starych kolekcji.
- No chyba ,ze nie chcesz ,ale sama ostatnio mówiłaś o oszczędzaniu i nie chciałaś nowych ubrań. Jak zechcesz możesz wybrać się z Violą na zakupy. Ona z pewnością ci coś doradzi. W końcu to specjalistka od wydawania kasy.
- Zakupoholiczka. To się zgadza. Nikt nie zna się bardziej niż ona. No może tylko przez internet zamawia źle dobrane biustonosze ,ale co do innych rzeczy to się zna.
- Z pewnością się zgodzi.
- Napewno-potwierdziła Ula. - Marek a nie można utworzyć jakiegoś sklepu z starymi kolekcjami albo coś? Pewnie jest sporo osób, które by się tym zainteresiwały. Przecież i tak korzystają z tych aplikacji z używaną dobrą odzieżą albo szukają zniżek. A takie ciuchy mogą być po obniżonej cenie. Może ktoś mógłby zaprezentować te ubrania ? Porobiło by się parę zdjęć i wstawiło do internetu.
- Ula jesteś genialna- Marek spojrzał na nią z dumą po czym wycisnął na ich ustach mocnego całusa.
Ula przestawiała Markowi dalszą część nowego pomysłu. Iza i Pshemko słuchali uważnie kobiety.
Po czym Ula wybrała kilka ubrań , Marek wziął jeszcze parę. Miłość dodawała Uli skrzydeł. Widziała jak Marek na nią patrzy i dzisiaj był taki wesoły. Zawsze chciała go takiego widzieć a nie tylko raz na jakiś czas. Po zabraniu ubrań pojechali z małym do galerii handlowej. Mały szybko wyrastał więc musieli mu dokupić kilka rzeczy. Gdy Ula chodziła z małym w nosidełku szukając czegoś ładnego do ubrania. Marek poszedł zupełnie w innym kierunku.
Zauważył kwiaciarnie .
- Dzień dobry . Szukam kwiatów.
- A dla kogo mają być?
- Dla ukochanej.
- Jakaś rocznica ,urodziny ?
- Nie. Ma to być najpiękniejszych bukiet jaki pani ma. Cena nie ważna. Wyjątkowy bukiet dla wyjątkowej i cudownej kobiety. Ona jest miłością mojego życia. Chciałbym by dała mi jeszcze jedną szansę.
- A kocha pan ją ?
- Najbardziej na świecie.
- W takim razie czerwone róże. Dobra biorę cały kosz.
Kwiaciarka myślała, że się przesłyszała, ale Marek wcale nie żartował. Zamówił kwiaty na jutro.
Szczęśliwy ruszył na poszukiwanie Uli. Znakazł ją oglądającą jakieś kamyki. Widział, że poprosiła o dwa a ekspedientka zapakowała je w dwa małe pudełeczka. Ula schowała je do torebki, schyliła się by podnieść nosidełko, które na moment postawiła na podłodze i zauważyła Marka. Jak zwykle wszedł tak cicho, że nie słyszała.
- Możemy wracać?
- A pójdziemy coś zjeść?
- A na co nasz ochotę?
- W sumie nie wiem. Tu są chyba tylko fastfoody , sushi i cukiernia.
- Niedaleko jest fajna restauracja.
- Mam iść tak ubrana ?
- A czemu nie ?
- Dobra- zgodziła się.
Synka zabrali ze sobą bo nie mieli go dziś z kim zostawić. Mały siedział na kolanach Uli i zabierał rączkami deser mamy. Leon nabierał na paluszek malinowy sos i wkładał do buzi i posmarował sobie nos na co Marek się uśmiechnął zauważając to. Postanowił, że następną wizytę w restauracji zaplanują i zostawią z kimś synka by spędzić czas tylko we dwoje. Dobrzański marzył o takiej chwili. Mimo lekkich krągłości wydawała mu się piękna zwłaszcza teraz jak tłumaczyka ich synkowi ,że nie można tak robić i próbowała wytrzeć mu rączki wyjmując z torebki chusteczki nawilżające.
- Daj ja poprowadzę. Po tych lekach niewizdomo czy nie zaśniesz za kierownicą.
- Ula przecież ty wieki nie jeździłaś autem.
- Tego się nie zapomina.
- Ale...
- Żadnego ,ale. Dawaj kluczyki - rozkazała mu.
Ula wiem ,że źle cię traktowałem, oszukiwałem, ale jest jeszcze dla nas jakaś szansa?- zapytał nie chcąc jej dać prowadzić auta.
- Marek no nie wiem - przygryzła wargę. Dawno chciała dać już mu szansę,ale wolała potrzymać go trochę w niepewności.
Z rezygnacją podał Uli kluczyki. Wsiadła za kierownicą i ruszyła przed siebie.
- A nie zechcesz znaleźć kogoś ładniejszego?
- Dla mnie liczysz się tylko ty - powiedział. Mógłbyś się bardziej postarać -Pomyślała złośliwie.
- Kocham cię co nam zrobić byś mi wybaczyła?
- Nic. Marek ja już ci wybaczyłam- spojrzała mu w oczy.
- Uważaj na drogę - rzekł wystraszony. - Naprawdę?
- Widzę, że się starasz.
Między nami różnie się układało. Gdy się Rozwiodłeś z Pauliną. Marek ja widzę, że się starasz.
Dobrzański obawiał się, że Ula powie coś w stylu zostańmy przyjaciółmi. Pragnął z nią być. Kochał ją i ich synka. Pomagał w opiece nad nim. Ostatnio zawoził też do szkoły Beatkę i dobrze się z nią dogadywał mimo że dziewczynka po traumie ,którą przeszła była nieufna i zamknięta w sobie. Mieszkając z siostrą powoli się otwierała. Czasami wpadała Zuza ,która uwielbiała Leosia i wciąż przynosiła mu nowe zabawki mimo iż Ula prosiła by tego nie robić, bo ma ich całkiem sporo.
Nie mówię nie ,bo nie jesteś mi obojętny. Kocham ciebie i jestem gotową na nowy rozdział w naszym wspólnym życiu .
- Cieszę się, że tak mówisz , kochanie - ostatnie słowo dodał już ciszej. Patrzył na nią z miłością, gdy prowadziła auta. Na jej skupioną twarz ,ładny profil i lekko zaróżowione od zimna policzki. Mały spał w foteliku zmęczony podróżą ,a oni właśnie dojeżdżali do domu. Wzięła małego i zaniosła do środka. Ostrożnie rozebrała niebieską kurteczkę i posadziła go na krześle. Marek na rozgrzanie zrobił im herbatę z kurkumą, imbirem i miodem. Dobrzański postawił przed Ulą kubek ,gdy ta wróciła z pokoiku ich synka. Upiła kilka łyków i z uśmiechem spojrzała na Marka. Zważając na to ,że są sami wyjął jej kubek z rąk obstawiając na kuchenny stół i objął w pasie przyciągając ją do siebie. Stali na środku kuchni patrząc sobie prosto w oczy. Dzieliło ich kilka centymetrów od pocałunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz