Rozdział 11
Koło południa Marka zaskoczył widok synka w nosidełku bawiącego się gryzaczkiem i Uli parzącej kawę. Przetarł oczy ,bo wydawało mu się, że śni i oni nie są tu naprawdę. Na patelni smażyła się jajecznica ,a mały na widok Marka uśmiechnął się.
- Cześć słoneczko - powiedział Marek do synka przykucając przy nosidełku.
- A jesteś już trzeźwy ?— spytała z obawą
- Ula byłem pijany ,ale już wytrzeźwiałem. Głowa też już mnie nie boli. Dzięki za tabletki i wodę.
- Nie ma za co. Może dzisiaj zostaniesz w domu ? - spytała niepewnie nakładając jajecznice na talerz.
- Mogę zostać ,a co masz jakieś plany ?
- Nie mam planów. Moja siostra leży w szpitalu ciężko pobita przez mojego ojca.
Na twarzy Marka pojawił się szok.
Ula postawiła kubek z gorącą kawą.
— Martwię się o nią. Tam nie jest bezpieczna. Nie mam dokąd jej zabrać. Ojciec wciąż pije ,a małą się nie zajmuje. Ostatnio zamknął ją samą w pokoju ,bo nie chciała zjeść kolacji. Dąbrowska do mnie dzwoniła. W sumie nie wiem stąd ma numer.
Marek upił łyk kawy i zaczął kaszleć.
- Uważaj gorąca
Ula podeszła do niego i mocniej poklepała po plecach. Kaszel ustał.
— Dziękuję — uśmiechnął się z wdzięcznością. — Znów ratujesz mi życie— Marek spojrzał na stół po czym przeniósł wzrok na Ulę.
-A ty nie jesz ?
- Jadłam wcześniej i jakbyś nie zauważył zrobiłam zakupy. W lodówce było tylko światło i ketchup.
- To dlatego ,że ja zamawiam albo jem u Seby i Violi. Chociaż im przejadła mi się już zupa pomidorowa, krem z pomidorów i sałatka z pomidorami. No i te nadziewane pomidory.
- Czyli ogólnie masz dość pomidorów i wszystkiego co jest z nich zrobione ?
- Niestety tak. Szkoda, że nie przerzuciła się na jakieś inne warzywo.
- Pomidory mają akurat dużo zastosowań w kuchni. Ale porozmawiam z nią. A tobie mogę coś ugotować. Lubię przygotowywać posiłki dla innych.
- Może pierogi. Twoje są najlepsze pod słońcem.
Ula zarumieniła się słysząc taką pochwałę z ust Dobrzańskiego.
Nagle przypomniał sobie o czym mówiła wcześniej.
- Twój ojciec pobił dziecko ? - Marek był w szoku jak można coś takiego zrobić. On nie wyobrażał sobie by miał uderzyć, kiedykolwiek synka. Pomyślał ,że trzeba pomóc siostrze Uli. Nie mógł tak po prostu zostawić tej sprawy.
- Musimy do niej jechać.
- Marek ,ale piłeś wczoraj.
- Ale to nie będę prowadził tylko ty - odparł patrząc na jej wielkie zdziwienie malujące się na twarzy.
- Dawno nie jeździłam. Może jednak pojadę autobusem ?
- Zawiozę cię wieczorem jeśli się boisz ,że piłem.
- Ok.
Po kolacji Marek wstawił naczynia do zmywarki. Leoś spał w nosidełko w salonie. Ula go pilnowała oglądając komedię na wielkim telewizorze plazmowym.
Gdy Marek wrócił do salonu ,Ula spała na kanapie. Przykrył ją kocem i patrzył jak śpi.
Marek wziął nosidełko i umocował je w samochodzie. Ula zerknęła jeszcze na synka i na Marka po czym ruszyła w kierunku szpitala. Dawno nie prowadziła auta i odczuwała z tego powodu lekki stres. Po zdaniu prawo jazdy nie miała za co kupić auta. Po paru metrach stres minął. Marek wciąż z tyłu głowy miał sprawy związane z rozwodem. Nie wiedział z jakiego powodu Paulina nie pojawiła się na rozprawie. Ula zatrzymała się czekając na zielone światła. Marek położył dłoń na jej dłoni, ale speszył się, gdy na niego spojrzała znad okularów. Jej spojrzenie było intensywne. Dostrzegł w nich uczucie.
- Marek ,prosiłam cię.
- To dla mnie trudne ,Ula - odrzekł patrząc na nią w taki sposób, że miękły jej kolana. Cieszyła, że akurat siedzi ,bo gdyby stała byłoby o wiele gorzej. Światło zmieniło się na ziele ,a oni ruszyli dalej. Ich synek spał.
- Marek jesteś mężem Pauliny - przypomniała mu. - Nie chcę wplątywać się w romans z żonatym. Wiem ,że wcześniej popełniliśmy błąd ... ten romans.
- Żałujesz ?
- Oszukałeś mnie. Ciągle to robisz. Nie możemy być razem. Nie mogę być z oszustem.
- Ula ,pozwól mi...
- Nie , Marek. Dokonałeś już wyboru. Ja nie mogę wciąż wchodzić z buciorami w twoje życie.
- Patrz na drogę, bo jeszcze się rozbijemy.
- Przecież patrzę. Marek ja nie będę czekać na ciebie w nieskończoność. Wiem ,że mamy synka.
- Ula możemy stworzyć prawdziwą rodzinę.
- Nie możemy ,a co jeśli zmienisz zdanie i nas zostawisz ?
- Ula...
- Przestań. Wysiadaj - rozkazała.
- Ale?
- Już !
Marek widząc jej wybuch bez słowa wysiadł z auta ,a Ula położyła głowę na kierownicy i rozpłakała się. Po chwili wyszła z auta i spojrzała na Marka. Patrzył przed siebie zamyślony.
- Jaką mam pewność, że więcej nie odejdziesz ? - zapytała ledwo słyszalnie.
- Nie chcę nigdy odchodzić. Wiem ,że mi nie wierzysz ,ale kocham cię - powiedział głośno.
- Co ?
- Słyszysz? Kocham cię i chcę z tobą być. Ty i Leoś to cały nasz świat.
- Chyba muszę się przejść - powiedziała i ruszyła polną drogą. Znajdowali się poza obrzeżami Warszawy. Marek
Wziął z fotelika Leosia. Szedł obok niej w ciszy i rozglądał się po okolicy. Szli tak ,aż dotarli do lasku. Podał synka Uli. Ten zaczął lekko popłakiwać.
- Działka na sprzedaż - przeczytał na głos. Wyjął komórkę i zaczął coś wpisywać. Odszedł kawałek by zadzwonić. Po kilku minutach wrócił z zniewalającym uśmiechem na ustach. Ula zmarszczyła brwi trzymając małego na rękach.
- Ogłoszenie jest nadal aktualne.
- Jakie ogłoszenie ?
- O sprzedaży działki. Dzwoniłem pod ten numer i właśnie powiedziałem, że się zastanowię i odzwonię.
-Marek mów jaśniej ,bo nie rozumiem. Jaka działka?
- Ta obok ,której stoimy. Może być w przyszłości naszym domem. Mielibyśmy dom niedaleko lasu co ty na to ?
- Nie mogę się w tej chwili na to zgodzić. Po za tym mamy ważniejsze sprawy niż zakup działki. Twój rozwód, moja siostra leży w szpitalu. No i ja nie mogę mieszkać wiecznie u Seby i Violi. Zgadzają się, bo mają dobre serce i chcą pomóc, ale...
- Obiecuję, że załatwię tą sprawę z mieszkaniem i rozwodem. O to się nie martw. Daj mi jeszcze trochę czasu - podszedł po niej bliżej i pocałował w czoło. - Wszystko się jakoś ułoży tylko musisz mi zaufać.
- Postaram się, a teraz jeździć do szpitala.
Ruszyli przed siebie rozmawiając o mało istotnych rzeczach. Ula postanowiła nie drążyć więcej tematu rozwodu. Postanowiła poczekać na rozwój wydarzeń i nie skreślać całkowicie Marka.
Przebudziła się nagle i rozejrzała po pomieszczeniu. Była sama. Nosidełko stało na podłodze puste. Wystraszyła się. Szybko sięgnęła po okulary, które leżały przed nią na kawowym niewielkim stoliku. Nasunęła je na nos i ogarnęła ją panika ,że jej synka nie ma. Zapukała do sypialni Dobrzańskiego. Nikt jej nie otworzył. Nie usłyszała proszę ,ale mimo to weszła do środka. Uśmiechnęła się na widok Leosia śpiącego z tatą na łóżku. Oni byli jej sensem życia. Wszystkim co kochała. Niestety nie mogła całkowicie należeć do ich świata. Marek miał szansę być dobrym ojcem ,ale nigdy nie przekona się czy równie dobrym byłby partnerem. W tej chwili to Paulina jest jego żoną i to z nią ma prawo dzielić sekrety. Wiedziała ,że mieszkają osobno. Wielokrotnie słyszała o rozwodzie ,ale dopóki nie zobaczy dokumentu z sądu o rozwiązaniu małżeństwa to nie uwierzy. Po jej policzku popłynęła łza, za nią kolejna. Otarła je. Nie chciała teraz płakać. Wycofała się z sypialni i wróciła do salonu. Z powrotem położyła się na kanapie i próbowała zasnąć.
Co prawda miała obawy ,że nie będzie on wolny i nie stworzą kochającej się rodziny ,o jakiej zawsze marzyła. Nie ufała mu ,ale nie potrafiła wyrzucić go z serca.
W jej relacji z synkiem stopniowo nadchodził przełom. Nie bała się już brać go na ręce i się nic zajmować. Zniknął lęk ,który towarzyszył jej zaraz po jego urodzeniu. Powoli przyzwyczajała się do nowej roli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz