Rozdział 12
Dobrzański siedział z laptopem w łóżku i dziecięce mebelki. Planował je kupić do pokoiku Leona. Trafił na łóżeczko turystyczne ,które mu się spodobało. Zadzwoniła komórka. Na ekranie pojawił się nieznany numer. Postawił mimo to odebrać.
— Dzień dobry rozmawiam z Panem Markiem Dobrzańskim ?
— Dzień dobry ,tak to ja. Słucham ,o co chodzi ?
— Nazywam się Cezary Wasiński i jestem lekarzem psychiatrą . Dzwonię w sprawie pani Pauliny. Podała pana jako osobę pierwszego kontaktu. Mówiła, że pan jest jej mężem.
— Tak jestem jej mężem ,ale rozwodzimy się. Paulina nie wstawiła się na rozprawę.
— Pani Paulina jest na leczeniu. Zatrzymała ją policja ,gdy chodziła w bieliźnie po mieście i groziła, że sobie coś zrobi. Policja przywiozła ją tutaj. Gdy tu trafiła miała przy sobie aparat ,który jest na komisariacie. Znajdują się tam pana zdjęcia jak wychodzącego z nosidełkiem i jakąś kobietą że szpitala.
— Śledziła mnie ? — zdziwił się. — Czy mogę ją odwiedzić?
— Niestety nie. Pani Paulina jest na silnych lekach. Reaguje na ludzi bardzo źle. Stanowi zagrożenie dla innych pacjentów więc jest w izolatce. Poza tym
Jest uznana za niepoczytalną. Dźgnęła nożem niewinną osobę ,która obecnie przebywa w szpitalu.
Marek zamarł słysząc takie wieści.
Lekarz powiedział mu o zaburzeniach Pauliny. W końcu rozłączył się mając po prostu dość informacji o Paulinie.
— Cholera jasna — powiedział głośno do siebie.
— Marek stało się coś? — Do pokoju wpadła natychmiast Ula.
— Paulina jest w szpitalu psychiatrycznym i wygląda na to ,że z niego nie wyjdzie przez najbliższych kilka lat. Nie wiem co jej się stało. Całkiem oszalała. Może to moja wina ?
— Marek nie obwiniaj się — podeszła do niego i usiadła obok na łóżku. — Mój związek z nią był pomyłką. Może oszalała przez moje zdrady? To jak ją traktowałem ? Boże, ale ze mnie sukinsyn— ukrył twarz w dłoniach mając wyrzuty sumienia z powodu swojego dawnego życia.
— Najważniejsze, że zrozumiałeś, że robiłeś źle — odparła kładąc mu rękę na ramieniu. Spojrzał na nią z wdzięcznością, że go nie potępia. Cieszył się, że była obok.
— Marek, a co z nami ? — zapytała cicho.
— Wiesz ,że nic nie mogę ci obiecać, bo nadal jestem mężem Pauliny. Niepotrzebnie brałem z nią ślub ,lecz czasu nie cofnę, a ona nie chcę dać mi rozwodu— wymsknęło się mu spojrzał na Ulę i poczuł coś dziwnego. Czuł się lepiej ,gdy była obok. Nie wiedział ile potrwa sprawa rozwodowa. Wolałby, żeby jak najszybciej.
— O czym myślisz ?
— Niczym istotnym — rzucił obojętnie. - Dobra ,uciekam do pracy- pocałował ją w czoło i w locie wziął granatową marynarkę z oparcia krzesła.
********
Marek pochłonięty był sprawami firmowymi. Na jego biurku piętrzyły się dokumenty ,a on nie dawał już rady. Jakiś czas temu dał ogłoszenie na asystentkę ,ale żadna z dotychczas zgłaszających swoją kandydaturę nie nadawała się na to stanowisko. Przeważnie brakowało jej odpowiednich kwalifikacji albo doświadczenia. Sebastian przeglądał setki CV ,ale gdy przychodził z nimi do przyjaciela ten kręcił nosem ,bo nikt mu nie odpowiadał. Olszański wracał zwykle do swoich obowiązków martwiąc się ,że w końcu jego przyjaciel zostanie bez asystentki.
Prawdą było ,że Marek szukał asystentki podobnej do Uli Cieplak. Skromnej ,lojalnej ,pracowitej z wysokimi kwalifikacjami. Żałował ,że nie może zatrudnić Uli ,bo zajmowała się małym dzieckiem poza tym sama odeszła z firmy. Wpadł na pomysł ,że zatrudni stażystkę. Co prawda nie będzie znała się na robocie ,ale może wiele się nauczyć ,a w ten sposób ,gdy staż się skończy jego syn będzie już większy i będzie mógł pójść do żłobka ,a Ula wróci do firmy. Postanowił jej o tym powiedzieć wieczorem.
—Marek znalazłem ci idealną asystentkę - rzekł Olszański przyprowadzając do gabinetu Marka jakąś młodą dziewczynę. - Zuza jest świeżo po studiach. Nie pracowała jeszcze w firmie odzieżowej ,ale szybko się uczy. A my teraz mamy dużo roboty przed zbliżającym się pokazem.
—Dzień dobry—powiedział Marek wstając od biurka i zapinając guzik od marynarki.—Marek Dobrzański- wyciągnął dłoń.
—Zuzanna Maciejczyk —podała mu dłoń ,a on lekko uścisnął.
—Witamy na pokładzie. Violetta oprowadzi cię po firmie.
—Dobrze panie Marku. Ula mówiła ,że z pana dobry człowiek.
—Ula? Ula Cieplak ?
—No tak. Jestem jej kuzynką. Przyjechałam tu z Krakowa. Niedawno odezwała się do mnie.
Marek był w szoku. Ula nigdy nie wspominała mu o kuzynce. W ogóle nie rozmawiali o jej dalszej rodzinie. Myślał ,że oprócz ojca alkoholika ,brata w Anglii , małej siostry i teraz synka to nie ma nikogo. A nagle okazało się ,że posiada jakąś dalszą rodzinę.
— Zna pan Ulkę ?
—Tak ,ale to skomplikowane. I mała prośba. Proszę mi mówić po imieniu. Tu wszyscy mówią sobie na ,,ty''
— Dobrze. To jakie jest moje pierwsze zadanie ?- zapytała z uśmiechem.
—Zrób mam kawy— poprosił Dobrzański i usiadł na kanapie.
Po jej wyjściu Sebastian zajął miejsce na kanapie obok przyjaciela. Seba rozsiadł się wygodnie.
—Stary ja nie miałem pojęcia ,że to kuzynka Uli. Miała bardzo dobre CV więc uznałem ,że się świetnie nada na to stanowisko.
—Seba ja myślałem o stażystce ,bo chciałem by Ula wróciła do firmy ,gdy tylko mały podrośnie.
—Przecież Ulka może wrócić tu już jako twoja żona i współwłaścicielka firmy.
—Seba ,aż tak dalekich planów nie mam.
— Chyba zamierzasz się z nią ożenić no chyba ,że łączy was tylko dziecko.
—Nie gadaj głupot- oburzył się Marek. — Zależy mi na niej i na dziecku. Tylko nie mam jeszcze rozwodu z Pauliną ,a to znacznie komplikuje sprawę.
—Mówiłeś ,że się z nią rozwiedziesz.
—Paulina przebywa w szpitalu psychiatrycznym i nie mam jak nawet z nią pogadać ,bo nie dostałem zgody na widzenie. Zupełnie jak w więzieniu.
—To ona jest na oddziale zamkniętym ?—Olszański nie krył zaskoczenia.
—Na to wygląda.
Dalszą rozmowę przerwało wejście nowej asystentki z kawą. Postawiła na stoliku i zabierając tacę szybko wyszła. Nie musiał jej nikt o tym mówić jak to bywało w przypadku Violetty ,która nadal tu pracowała ,lecz dziś wzięła dzień wolny ,bo miała wizytę u lekarza diabetologa. Po wypiciu kawy wrócili do pracy.
*****
Ula z minuty na minutę coraz bardziej się denerwowała. Zerkała na zegar ,a Marka wciąż nie było w domu. Mówił przez telefon ,że wróci późno i by nie czekała z kolacją. Zachowywali się jak małżeństwo z wieloletnim stażem ,a nie byli nawet w związku. Mieszkali razem i wychowywali dziecko ,ale nic poza tym. Kobieta wiedziała ,że jej stan psychiczny nie był najlepszy podczas ciąży i sporo przybrała na wadzie. Niestety nie mogła teraz schudnąć. Bardzo chciała wrócić do wagi sprzed ciąży ,bo nieczuła się dobrze z tymi dodatkowymi kilogramami. Po prostu wstydziła się wyjść z domu w takim stanie.
—Cześć—usłyszała z holu.- Już jestem !- zawołał.
—Cześć—odpowiedziała całując go w policzek.
—Gdzie mały ?—spytał zdejmując płaszcz i wieszając go na wieszaku.
—Śpi. Długo nie mogłam go uśpić. Chyba ma gorączkę- zagryzła wargę.
—Ulka nie przejmuj się. To pewnie nic groźnego. Zaraz zobaczę czy ma gorączkę.
—Może pojedźmy do lekarza albo zamówmy wizytę do domu- widząc jej zdenerwowanie ,zadzwonił po lekarza rodzinnego.
Półgodziny później w domu Dobrzańskiego zjawił się Andrzej Mruczek. Ula uśmiechnęła się pod nosem ,gdy usłyszała nazwisko ukrywając się za plecami Marka. Brunet zaprosił go do środka i przyniósł małego. Lekarz usiadł na kanapie i osłuchał małego ,który nie chciał grzecznie leżeć tylko machał rączkami uderzając o stetoskop.
—Chłopcu nic nie jest- odparł lekarz.- To tylko lekki katar —dodał i wypisał receptę na kropelki dla małego.
—A co jeśli mu się pogorszy?
—Wtedy proszę dzwonić- położył na stoliku wizytówkę.
Gdy wychodził podszedł do Marka i powiedział.
—Proszę uspokoić żonę. Małemu naprawdę nic nie jest. Młode matki czasem są przewrażliwione.
—Czy to minie?
—Tak. Przy drugim albo trzecim dziecku zwykle mija ,ale są nadopiekuńcze matki. Takim nigdy nie przechodzi.
—Ula szybko straciła matkę i zajmowała się młodszym rodzeństwem w tym młodszą siostrą ,gdy ta była niemowlakiem.
— Niech pan będzie dla niej wyrozumiały. Pańska żona wydaje mi się ,że doszła jeszcze po porodzie.
— Dobrze. Do widzenia— pożegnał się Marek i zamknął drzwi.
Dobrzański nie chciał wyprowadzać lekarza z błędu. Poczuł miłe ciepło wokół serca ,gdy Andrzej nazwał Ulę jego żoną.
*********
Dziewczynka leżała tyłem do drzwi. Nie zareagowała na głos lekarki. Jedzenie stało na stoliku w ogóle nie ruszone. Po jej rumianych policzkach leciały łzy ,których nie miała siły otrzeć ponieważ jej ręce pokrywały bandaże. Tak jak siedemdziesiąt procent jej ciała. Beatka znajdowała się na silnych lekach przeciwbólowych i zapalnych. Niedawno się obudziła ,ale nie było z nią kontaktu. Ojciec zgotował jej prawdziwe piekło. Ciało dziewczynki pokrywało mnóstwo siniaków i zadrapań oprócz tego miała poważniejsze obrażenia. Zagrożenia życia jednak nie było.
—Betti ,kochanie—wyksztusiła Ula podbiegając do łóżka siostry.— Co on ci zrobił ? Biedne maleństwo— pogłaskała ją po głowie. Ta skuliła się i nie chciała nawet na nią spojrzeć.
— Mam was zostawić same?—odezwał się dotąd milczący Marek.
— Zostań— padło z ust Uli.
Marek wziął krzesło i usiadł trochę dalej od łóżka. Beatka w końcu odwróciła głowę w ich stronę. Próbowała się ruszyć ,ale nie mogła. Ula poprawiła jej poduszkę.
—Betti potrzebujesz czegoś?- spytał spokojnym głosem Marek.
—Sok pomarańczowy—odparło dziecko.
—A ty Ula coś potrzebujesz ?
— Kup jej taki w kartoniku ze słonką wtedy łatwiej jej będzie pić. Może jeszcze jakieś owoce by się przydały zawsze to źródło witamin.
—Po drodze widziałem takie gazetki o pupilach ? No wiesz takie czasopisma dla dzieci - wyjaśnił.
— Dobry pomysł —poparła Ula.
Po wyjściu mężczyzny przyszła salowa. Ula poprosiła by przynieś dziecku ciepły posiłek ,a ona pomoże jej zjeść.
— To dziecko nie chce jeść. Dlatego trzeba ją dokarmiać kroplówką i nie ma siły na nic- odparła zrzędliwie grubsza kobieta.
— Mimo wszystko spróbuję- Wzroku Uli było coś takiego ,że salowa nic nie powiedziała tylko wyszła.
Marek wrócił z całą siatką zakupów. Zauważył ,że Ula zasnęła przy łóżku siostry. Ostrożnie podszedł do szafki i ułożył tam rzeczy. Kupił małej pluszowego różowego misia z czerwoną kokardką. Miał nadzieję ,że się ucieszy, gdy zobaczy zabawkę. Brunet podszedł do Uli dotykając leciutko jej ramienia. Spojrzała na niego zaspana. Wziął jej beżowy płaszczyk i otaczając ramieniem skierowali się do wyjścia. Musieli od Sebastiana i Violetty odebrać Leosia. Mieli nadzieję ,że był grzeczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz