Strona Główna

czwartek, 28 marca 2024

,, Jeszcze raz" Rozdział 4

  Ula ja nie wiem czy to dobry pomysł. Nie wiadomo czy on chcę z tobą pracować — Kasia próbowała ją przekonać od dobrych paru minut ,że powrót do firmy Febo&Dobrzański po latach to zły pomysł. 

— Dowiedziałabym się wtedy czegoś więcej. Skoro on udaje ,że mnie nie zna to ja też mogę. Nie wiem jak mógł okazać się taką świnią ,żeby porzucić mnie bez słowa. 

Gdyby powiedział, że to koniec ,bo mnie nie kocha to by bolało . Cierpiałabym ,ale nie czekała na niego mając nadzieję, że wróci. Nie powiedział, że to koniec ani nic. Wyjechał w delegacje i z niej nie wrócił — mówiła drżącym głosem, bo wciąż ją to bolało. Upływ czasu nie sprawił, że zapomniała o złamanym sercu. 

— Twoja historia mi jakoś nie pasuje. Coś tu nie gra. Czy aż tak dobrze grałby zakochanego ? 

— Nie wiem. Niektórzy potrafią świetnie udawać. Był przecież z Pauliną, gdy go poznałam ,a ponoć to rodzice namawiali go na ten ślub.

— Mówiłaś, że odwołał.

— Niby tak ,ale nie wiem czy to prawda. Ostatnio już nic nie wiem.

— Za dużo analizujesz. Nie myśl już o tym ,bo tylko się zadręczasz— spojrzała na Ulę ze współczuciem.

—Myślałam ,że że mną był z miłości. Boże jaka ją byłam głupia— ciągnęła dalej Ula

— Nie wiesz co wydarzyło się w tych Włoszech. 

— Właśnie tego chcę się dowiedzieć.  Poznać prawdę niezależnie jaka ona by nie była. 

— Jesteś pewna ? — spytała Kaśka przyglądając się Uli. 

— Tak — odparła Ula. — Jeśli się nie dowiem to nie da mi spokoju. Muszę to wiedzieć.

— Ula ,ale po co ci to ? Marek to przeszłość. Zostawił cię, bo przestraszył się odpowiedzialności jak to facet. Gdyby było inaczej dawno być się czegoś dowiedziała. 

— Jasne dołuj mnie bardziej— rzekła urażona i wyszła do łazienki by nie rozpłakać się przy przyjaciółce. 


Pół godziny później siedziały z kieliszkiem czerwonego wina i rozmawiały o pracy.

— W poprzedniej czułam się jak intruz. W korporacyjnym świecie trudno o przyjaźnie. Zaś w FD zawsze inna była atmosfera.  

— Dobrze ,że nam z tą przyjaźnią wyszło.

— No tak...ale w sumie dlaczego odchodzisz z firmy ?

— Zawsze marzyłam by pracować we Francji. Wydawałam na kursy francuskiego i teraz czuję ,że właśnie nadszedł ten moment ,żeby ruszyć w świat— powiedziała z entuzjazmem. Rozsiadając się wygodniej na kanapie. Kaśka odstawiła pusty  kieliszek na szklany niewielki stolik,prowadząc dalej swój monolog. Ula siedziała z nogami podciągniętymi pod samą brodę i słuchała o planach i marzeniach przyjaciółki. Cieszyła się jej szczęściem, ale sama również chciała zaznać szczęścia. Po chwili zdała sobie sprawę, że skończą się spotkania przy kawie , rozmowy o pracy i nie tylko. Posmutniała.

— Ula nie martw się.  Będę dzwonić,  pisać maile lub pogadamy na Skypie. 

— Nie mam Skype — odparła nieśmiało Ula patrząc na swe nieumalone paznokcie od nóg. Nie przepadała za noczesnością. W pracy dostasowywała się do noczesnych czasów, ale w domu nie. Bardziej lubiła siedzieć na balkonie z książką niż laptopem.




Marek trzymał w dłoniach zdjęcie nieznajomej. Patrzył na jej ładną twarz ,na zaróżowione policzki piegi na nosie. Nie potrafił powiedzieć kim jest niebieskooka młoda dziewczyna. 




Sięgnął po wielką książkę na półce i wyjął kolejną fotografię. Na odwrocie był napis. ,, Dla Marka ,żeby nigdy o mnie nie zapomniał , twoja na zawsze Ula. 

—  Co za paradoks. A ja zapomniałem— szepnął do siebie. 


Marek podrapał się po potylicy czuł się nieco zaklopotany ,gdy do pokoju wszedł kuzyn i przyglądał mu się uważnie.

— Kim jest ta dziewczyna z fotografii ? — zapytał Rafał. 

— Nie wiem. Niedawno spotkałem spotkałem ją na ulicy.  A  dzisiaj  przypadkiem odwiedziłem ją w mieszkaniu. 

— Przypadkiem odwiedziłeś ?— kuzyn nie wierzył w słowa Marka. 

— Szukałem Kasi tylko ,że ona mieszka pod jedenastką ,a Ul...a... chwila— spojrzał jeszcze raz na zdjęcie. — To była ona. 

— Jaka ona ? Pamięć ci wróciła. 

— Niezupełnie. Widziałem  ją tylko przez chwilę, ale wiem ,że to była ona. 

— Może to jakaś dawna znajomą?

— Nie sądzę— odparł w myślach będąc pewien ,że to coś więcej skoro tak napisała. Może to moja była dziewczyna? 

— Jestem przekonany ,że to było coś więcej. Nie trzymałbym jej zdjęcia jeśli nic by nie znaczyło.

— Nie wiesz kim jest ,ani nie masz jej numeru telefonu. 

— Poczekaj.Mam zapisane numery na karcie ,bo przecież nie zmieniałem numeru. 

Przejrzał listę kontaktów i tam znalazł numer do Uli. Spojrzał na zdjęcie i na datę, kiedy było zrobione. Wiedział ,że kilka tygodni przed wypadkiem. 




— Skąd masz jej zdjęcie? 

— W pamięci zewnętrznej trochę zostało.

— Szkoda ,że twoja się skasowała — Marek posłał mu mordercze spojrzenie. 

— Dobra ja nic już nie mówię — podniósł ręce w geście pokojowym. 

— Co zamierzasz zrobić?

— Jeszcze nie wiem. Muszę poznać prawdę. Tylko nie wiem 

—Coś wymyślę. Może jeszcze się spotkamy. 

— A jeśli nie ?

Z twarzy Marka zniknął uśmiech ,a w oczach zgasła nadzieja. Przyjaciel dziwił się, że nagle chce opoznać tożsamość dziewczyny ze  zdjęcia.  Marek nie wiedział dlaczego nie pozbył się zdjęć ani jej numeru. Od dawna nie korzystał z tych rzeczy.

— Skoro myślisz o kobietach to znaczy ,że wracasz do żywych.

— Ja nie mam nastroju wysłuchiwać twoich durnych komentarzy. Straciłem tyle czasu. Jeśli ,kiedyś miałem dziewczynę to ona z pewnością ma już ułożone życie z kimś innym.


Rafał nie rozumiał Dobrzańskiego. Od tamtego wydarzenia sprzed lat zmienił się nie dopoznania. Nie był już tym samym Markiem. Stał się zupełnie kimś innym. Rodzina musiała poznać go na nowo.




Ula sprawdzając oszczędności zastanawiała się  czy powinna mimo wszystko wracać do firmy ,z której kiedyś odeszła ,bo nie mogła znieść tego ,że wszyscy pytają ją o Marka. Nic nikt nie wiedział. Byli pewni ,iż ona dowie się jako pierwsza ponieważ jest narzeczoną. Z początku faktycznie myślała ,że sprawa szybko się wyjaśni ,lecz w końcu zdecydowała się na odejście. Tam wszystko przypominało jej o Marku. Sądziła, że nie rady na niczym się skupić. Zwłaszcza, że inni zaczęli mówić o jego niepotwierdzonej śmierci. Znalazł się na liście osób zaginionych ,ale po pewnym czasie sprawa ucichła,a Ula straciła nadzieję, że jeszcze go ujrzy. Marzyła o tym ,każdego dnia i nocy. Teraz ,gdy dowiedziała się, że żyje było jej trudno oswoić się z myślą, że jednak żyje. 



środa, 20 marca 2024

,, Jeszcze raz " Rozdział 3


 krótki moment wróciła do szczęśliwych chwil ,które dzieliła z nim. Wspominała uśmiech ,którym ją obdarzał , czułe gesty. Żyła w przekonaniu ,iż to ten jedyny ,bratnią duszą, lecz później coś poszło nie tak. 

Z zachwytem patrzył na jej włosy muskane wiatrem i słońcem. Na jasne refleksy na  jej ciemnych kosmykach. Zatrzymali się pod drzewem gdzie skradł jej soczystego całusa. Ujął delikatnie jej twarz w swoje dłonie i delektował się jej ustami jakby były słodką czekoladką. Zawsze powtarzał, że jest słodka mimo iż buntowała się na to określenie. 

— Używasz owocowych balsamów więc jesteś słodka — argumentował. — I te piegi na nosie. 

—  Nie lubię ich. 

— A ja kocham w tobie wszystko— znów ją pocałował. 

— Tak ? — zapytała udając, że mu nie wierzy. 

— Tak — potwierdził

— A ja kocham jego dołeczki— niechcący wypowiedziała to na głos.

— Idziemy na zapiekanki ?

— Czemu nie — odparł na jej propozycje. 

Usiedli na ławce w parku jedząc zapiekanki i patrząc na pływające w stawie kaczki. Wiedziała, że  musi zadzwonić do ojca ,bo robiło się późno, a on zawsze nie mógł zasnąć martwiąc się o córkę. Wielokrotnie powtarzała mu ,że jest już dorosła, ale nie słuchał. Od lat chorował na serce. Właszcza po odejściu ukochanej żony Magdy.  Tracąc  jedną z najbliższych osób wpadł rozpacz. Codziennie siadał przy stole w kuchni i wyjmował nalewkę. Patrząc na zdjęcie zmarłej żony nalewał kolejny kieliszek. W takich chwilach wchodziła Ula Zabierając mu butelkę i kieliszek po czym odstawiając na miejsce. Kazała mu iść spać. Starała się ukryć problemy ojca przed małoletnim bratem. Uczyła się i zajmowała domem. W głębi przeżywała pierwsze rozterki sercowe. W końcu los się do niej uśmiechnął. Jednak wszystko okazało się pomyłką. Poznając Marka myślała,że będzie inaczej. Beatka nigdy jej nie poznała. Ula zastępowała jej mamę. 


Mieli wiele wspólnych planów. Wszystko układało się pomyślnie . Myślała ,że wygrała los na loterii ,lecz czas zmienił wszystko.  Jej pozostały tylko mgliste wspomnienia. 

Świętowali ukończenie  jej studiów. Bardzo pragnęła je zdać by ojciec był z niej dumny. Chciała poprawić status  finansowy rodziny. 

Szczęście malowało się na ich twarzach. Nic nie zapowiadało tego ,co nadeszło później. 


Idąc alejkami parkowymi  wciąż w głowie miała wspomnienia minionych lat. Serce wciąż tęskniło tak samo jak pierwszego dnia ,gdy nie wrócił. Nie zadzwonił, nie zjawił się też następnego dnia. Po prostu zniknął. Uczucia z tamtego dnia wciąż były jak żywe. 

— Ludzie tak po prostu nie znikają. Nie rozpływają się w powietrzu — stwierdziła Violetta

— Ludzie nie ,ale Marek zniknął. Nie wiem co się z nim stało. Próbowałam go odnaleźć ,lecz bezskutecznie. Czekałam cierpliwie ,aż któregoś dnia zapuka do mych drzwi. 


Pragnęłam tylko rzucić się w jego ramiona by ukoić ból jak sprawiło mi twoje zniknięcie. Od tamtego dnia nic już nie jest takie samo. Wszystko zmienił czas. Nie wiem czy ,kiedykolwiek poczuje jeszcze ciepło twych ramion. W nich był mój dom ,moja przystań. Bez ciebie wszystko straciło dawny smak. Moje serce zawsze będzie przy tobie ,chociaż twoje mnie już nie pamięta. 

— Ula powiesz wreszcie coś ? Mówisz ,że Marek zniknął, ale może tylko wyjechał?

— Porzucając pracę, nie informując rodziców? Zostawiając mnie ? Przecież wydawało mi się  że jest szczęśliwy że mną . Planowaliśmy wspólne życie. 

— Ula nie wiem co mam odpowiedzieć. 

— Po prostu... nie pojawił się na lotnisku. Znaczy , w dniu wyznaczonego powrotu. Nikt go nie widział. Pokazywałam zdjęcie i dowiedziałam się, że był tam ale trzy dni wcześniej.  Szukałam informacji o katastrofach ,ale samolot ,którym leciał do Włoch bezpiecznie wylądował. Poleciałam nawet tam ,lecz nie dowiedziałam się nic ciekawego. Nie korzystał z karty więc musiał płacić gotówką. 

Nie było go w tym dniu na lotnisku co miał wracać, a jego telefon milczał. Miał wyłączony ponieważ ...detektyw nie był w stanie go na mierzyć. Nigdzie w tym dniu się nie logował. 

— Znasz włoski ? Nie wiedziałam. Ula czy ty byłaś, aż we Włoszech szukając Marka ? Nie uważasz ,że przesadzasz i on nie chciał być znaleziony ? Poza tym to chyba obsesja kogoś tan szukać. 

— Ty byś nie szukała Seby ,gdyby zaginął ? Nie zawsze w takiej sytuacji myśli się logicznie ,a ja chciałam go tylko znaleźć. Całego i zdrowego.

— A ja ci powtarzam ,że on może wcale tego nie chciał. Może chciał zacząć nowe życie? 

— Słucham ? Przepraszam — spuściła głowę i dalej podążała ścieżką parkową nie słuchając monologu szalonej blondynki ,której dawno nie widziała. 

— Marek wrócił niedawno. Wygląda jakby nikogo nie poznawał i wszystkiego uczył się na nowo. Rozmawia tylko z rodzicami. Wda do niego też jakiś Rafał ponoć jest z rodziny. 

— Rafał? — ożywiła się Ula. — Nie wspominał nigdy o nikim takim — odpowiedziała całkiem poważnie. 

— Może nie znałaś go wystarczająco dobrze. Może nie chciał być go znalazła. Może się ukrywał mając nadzieję, że zapomniałaś o nim ? 

Ula zgromiła ją wzrokiem. 

— Dobra ,już dobra. Nic nie mówię. Może powinniście się spotkać?

— Mogę ci pomóc jeśli chcesz. 

— Dziękuję jesteś najlepsza — Ula spontanicznie uściskała Violettę. 


Po rozmowie z Violettą wróciła do domu błądząc myślami. Wracały do niej wspomnienia z sprzed lat. Nie potrafiła wymazać ich z pamięci. Nie ułożyła sobie na nowo życia, bo nikt nie był wstanie zastąpić ,, jej Marka ". W  bezsenne noce rozmyślała co by było. Czasami tworzyła alternatywne scenariusze do wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości. Wiedziała, że nazywane jest to myśleniem kontrfaktycznym. Terapia nie uleczyła jej złamanego serca. Czuła, że straciła go już na zawsze. W jej sercu nie było już nawet iskierki nadziei. Niedawne  spotkanie nie należało do udanych. Poczuła smutek ,iż ich historia tak się potoczyła. Siedząc na jasnej pościeli otworzyła szufladę w nocnej szafce i wyciągnęła stare fotografie na ,których są szczęśliwi i uśmiechają się do aparatu. Wyciągnęła jedno z nich i opuszczkami palców pogładziła jego twarz. Na zdjęcie spadło kilka kropel. Nie potrafiła dłużej tłumić płaczu. 


Usłyszała ciche pukanie. Otarła nerwowo łzy i schowała pod poduszkę fotografię.

— Przepraszam chyba pomyliłem mieszkania— rzekł speszony Dobrzański. 

— Szukasz kogoś ? Może ci pomogę — natychmiast wstała z łóżka znajdując się naprzeciw niego. Marek odsunął się lekko i spuścił wzrok. Nie wiedział kim jest dziewczyna ,którą tu spotkał.

— Przyszedłem do Kasi. Zostawiła na moim biurku bez wyjaśnienie swoje wypowiedzenie. Seba prosiłbym się dowiedział...

— Przepraszam nie przestawiłem się. Marek Dobrzański — wyciągnął dłoń.

— Urszula Cieplak— odparła z ukłuciem sercu nie podając mu ręki. 

— Kasia mieszka numer dalej. Z pewnością trafisz ,a teraz wyjść. 

Stał patrząc na nią i nic nie rozumiał. 

— Wyjść stąd!— krzyknęła że łzami w oczach. 

Posłuchał nic nie mówiąc. Wciąż nie wiedział o co chodziło tej kobiecie. Nie mógł zapomnieć jej wyrazu twarzy ,fdg ujrzała go poraz pierwszy. 


*****

— Płakałaś ? — spytała przyjaciółka 

— A nie widać — odburknęła Ula. — Ja go Kasia spotkałam. Znowu. Dzisiaj. Udawał ,że mnie nie zna. Co za świnia ,a dalej go kocham. 

— Kogo ? — blondynka nie wiedziała o co chodzi. 

Mieszkały na tym samym piętrze w kamienicy i ciągle się odwiedzały. Były jak siostry. Cieplak od razu złapała dobry kontakt z sąsiadką. 

— Mojego Marka. Znaczy od dawna on nie jest mój, ale umiem przestać go tak nazywać. 

— Rozmawialiście? — Kaśka usiadła obok Uli. 

Ta cicho westchnęła i pokręciła głową. 

— Niestety nie — powiedziała ledwo słyszalnie. — Nie nazwałabym  tego rozmową. Chciał wiedzieć dlaczego odchodzisz z pracy. 

— Nie dopytywałam, ale słyszałam, że był zagranicą. Dwa miesiące temu ,a w pracy jest od kilku dni. 

— Skoro odeszłaś . Może ja się zatrudnię? Z poprzedniej mnie wyrzucili ,a z czegoś muszę żyć. 


******



wtorek, 12 marca 2024

,, Jeszcze raz " Rozdział 2


  Totalnie się zmienił ?— zacytowała Ula, Violettę. — Co masz na myśli ?

—  Zachowuje się zupełnie inaczej. Nie jest tak wesoły jak w czasach ,gdy był z tobą. Nie umiem ci dokładnie tego wyjaśnić, ale taki pogrążony we własnych myślach. Zagubiony a może nieobecny. 

— Jesteś pewna ,że mówisz o tym Marku?

— Przecież innego nie znam — oparła nie rozumiejąc o co Uli chodzi. 

— Nie wiem co ja mu takiego zrobiłam, że po tym co nas łączyło nie powiedział nawet cześć. Przecież my nie byliśmy pokłóceni ,gdy rozmawialiśmy ze sobą w dniu ,w którym zniknął. 

— Może ma jakieś problemy albo cię nie poznał po latach. 

— Po dziesięciu czy dwudziestu mógł nie poznać, ale nie minęło aż tyle. 

Violetta nie wiedziała co powiedzieć przyjaciółce. Sebastian nie kazał nikomu mówić, że Marek cierpi na amnezję i nie wiadomo czy ,kiedykolwiek odzyska pamięć. 


Przeszłość 

Pewnego dnia Ula wstała wcześniej niż zwykle. Za oknem powoli wstawał dzień. Słońce unosiło się nad drzewami gdzieś w oddali. Ubrała biały szlafrok w małe róże i z filiżanką kawy poszła do ogrodu. Usiadła na wiklinowym fotelu podziwuajac piękno przyrody. Na trawie  w blasku słońca iskrzyła rosa. Upiła łyk aromatycznej kawy i wyciągnęła z kieszeni telefon stawiając na chwilę filiżankę na odwróconej skrzynce na jabłka. 

— Hej — powiedziała do słuchawki. 

— Część, kochanie — odpowiedziała jej zaspany głos. — Stało się coś, że tak wcześnie dzwonisz. Marek ziewając podniósł się do pozycji siedzącej lekko pocierając zaspane oczy. Ula żałowała ,że nie może go teraz zobaczyć. 

— Nic się nie stało tylko chciałam cię usłyszeć. 

— Czy ty musisz być takim porannym ptaszkiem ? Jak ty to robisz ,że wstajesz tan wcześnie. Przecież wczoraj pracowaliśmy do późna. Powinnaś się wysypiać. Dbać o siebie. Brałaś lekarstwa? Jadłaś śniadanie?

— Marek ją chcę żyć normalnie jak inni. Nie jadłam jeszcze śniadania. 

— Musisz jeść ,bo znów zemdlejesz. Nie mówię ci tego ,żeby cię wkurzyć. Tylko się martwię. 

— Nie musisz jestem już dużą dziewczynką i doskonale daje sobie radę. 

— Wiem ,wiem ,ale znajdzie się trochę miejsca dla mnie? Pani niezależna?

— Oczywiście.  Już nie mogę się doczekać jak razem zamieszkamy. 

— Ja też. Będziemy wspólnie jeść śniadania. 

Ula uśmiechnęła się na myśl, że niedługo będzie miała go blisko siebie. 

***

Teraźniejszość 

Violetta przyglądała się milczącej Uli. Szły przed siebie ,a Ula znów przed oczami miała sceny z przeszłości. Nie umiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości bez niego. 


,,To kolejny świt i nowy cel

A nadzieja sprawia, że się chce

Jesteśmy gotowi, żeby wstać i dalej swoje robić

Może dziś, może tak miało być

Może dziś opłaci się iść jeszcze dalej

i wytrwale patrzę

Na każdy dzień jak na nowe szanse" 


Przejeżdżali przez stromy most. Za nimi niebo pokryte w całości czarnymi chmurami. Dziewczyna spojrzała w prawą stronę i zobaczyła błyskawice ,która przeszyła horyzont. Zrobiło się ciemno ,a na maskę samochodu spadły pierwsze grube krople. Uderzały coraz mocniej. W niebieskich oczach pojawił się strach. Czuła, że się dusi. Nie mogła złapać tchu. Zamknęła oczy...Jej oddech stał się świszczący. Brunet siegnął jedną ręką do skrytki i podał jej inhalator. Wzięła go drążącą ręką. Błyskało się coraz mocniej. Na moment zrobiło się jasno. Spojrzała na twarz swojego ukochanego. W jego oczach widziała bezgłośne ,, wszystko będzie dobrze". Po czym   Ściana deszczu zasłoniła wszystko niczym kurtyna...


— Ula, zasnęłaś?— rzekła Viola do zamyślonej Uli. 

— Nie , wspominam. 

— Marek pewnie znajdzie nową miłość i założy rodzinę  To co was łączyło już nie wróci. Musisz się w końcu z tym pogodzić. On już cię nie chce. Nie wspominał o tobie ani nic. Ula minęło pięć lat odkąd się widzieliście. Wasze uczucie dawno umarło. 

Ula przełknęła głośno ślinę. Zastanawiała się czy faktycznie tak jest. Może powinna zacząć od nowa z kimś innym. Nie była tylko pewna czy potrafi. Wciąż pamiętała jego twarz tym po przebudzeniu. 

— Violetta ty masz rozdwojenie jaźni? Najpierw twierdzisz ,że coś jest nie tak. Niedawno wrócił, a teraz ,że ma kogoś? Coś przede mną ukrywasz albo znowu kłamiesz. Bierzesz leki ?

— Nie. Karmię piersią a wcześniej byłam w ciąży. Nie przyjmuję leków. Nie chodzę do psychiatry ani psychologa. Nie potrzebuję — rzekła wzburzona.

— Spokojnie. Po prostu coś mi nie zgadza. 

— Sama sobie z nim porozmawiaj — Viola nadal była nadąsana. 


*****

Życie toczyło się dalej. Nie było w jej życiu już Marka. Zniknął niespodzewanie bez pożegnania. Ula czuła, że coś złego  wydarzyło się w przeszłości. Nie wierzyła w jego nagle odejście. Słyszała o zaginięciach ,ale wciąż miała nadzieję na jego powrót. Serce znów się ożywiło na jego widok. Na razie wiedziała tylko jedno. Marek żyje. 

Kochała faceta ,który rozpłynął się jakby w powietrzu. Szukała go ,lecz nikt nic nie wiedział. Z rodzicami w ostatnimi czasy w ogóle się nie kontaktował. Gdy nie drugi dzień milczał jego telefon zaczęła odczulać lęk. 


Przezłość


Tydzień później siedziała na szpitalnym łóżku trzymając w dłoniach komórkę, która wciąż milczała. Próbowała się z nim skontaktować, ale bezskutecznie. Łzy wolno spływały po bladej piegowatej twarzy.

— Proszę nie płakać. Wszystko wróciło do normy. Proszę unikać stresu i brak regularnie leki. 

— Jak mam być spokojna? Mój narzeczony od  ponad tygodnia nie daje znaku życia!

— Proszę nie krzyczeć.

— Może coś mu się stało, a jestem tutaj? 

— W takim stanie pani mi nie pomoże. Pewnie nic mu nie jest. 

— To dlaczego nie zadzwonił ,nie napisał ?

Ula spuściła wzrok nie wiedząc co odpowiedzieć obracała wciąż w dłoniach telefon.

— Może jest u kochanki. Dużo słyszałem takich historii. 

— Pan jest bezczelny. Marek nie zrobiłby mi nigdy takiego świństwa. Nie mój Marek. Mieliśmy przecież niedługo razem zamieszkać, a potem miał być nasz ślub. Tam musiało się coś stać. Czuję to— złapała się za serce i zaczeka znów szybciej oddychać . Przed utratą przytomności powiedziała jeszcze jego imię. 


***

Teraźniejszość 

Leżąc na łóżku oglądała album. Fotografię przestawiały ich krótkie chwilę szczęścia. Nie pamiętała, który raz się nimi katuje. Nic nie było w stanie  uśpić jej bólu po jego zniknięciach. Tęsknota z biegiem lat stała się jeszcze silniejsza. Niestety co przywołała w pamięci ich obraz na  szyi zaciskała się gruba obręcz przez, którą traciła oddech. Tak było od dawna. Niedawno objawy ustały.  W połączeniu z jej chorobą były zagrożeniem życia. Pragnęła żyć pełnią życia ,ale on zabrał jej tlen potrzebny do życia. Nie umiała bez niego żyć. Nie miał kto nad nią czuwać. On chronił ją przed złem tego świata. Był Hej ostoją, jej przystanią. Bez niego czuła się jakby pływała w morzu podczas sztormu nie mogąc dobić bezpieczne do brzegu. Wyjęła by zapisać parę słów w pamiętniku, lecz zmógł ją sen.


 



czwartek, 7 marca 2024

,, Jeszcze raz " Rozdział 1

Cała historia jest wattpadzie. Postanowiłam dodać to opowiadanie także tutaj. Na razie jestem w trakcie pisania czegoś nowego,ale nie będę jeszcze zdradzać co to będzie. Pozdrawiam 


 Przystając przy fonfannie wróciła wspomnieniami do najpiękniejszych chwil w jej życiu. Wtedy jej serce przepełniała miłość. Dzisiaj tylko ogromna tęsknota. Tak bardzo chciała znienawidzieć go ,lecz wciąż tak bardzo go kochała. Pęknięte serce biło dalej ,lecz jego już nie było przy jej boku. Wciąż łapała się na tym ,że przez sen wypowiada wciąż jego imię. Ostatnie co zapamiętała zapach róż,które jej podarował przed wyjazdem. Zabrał ją na małą wycieczkę i mówił, że ma niespodziankę. Przyjechali na miejsce. 

Zawiązał jej oczy i powoli wyprowadził z samochodu. 

- Marek ja nic nie widzę.

- Kochanie teraz ja będę twoimi oczami. Nic się nie bój. Ufasz mi?- zapytał Dobrzański. 

- Ufam - odpowiedziała pewnie i pozwoliła się prowadzić. 

Chwyciła mocniej jego ciepłą dłoń. 

- Jeszcze chwila - powiedział zatrzymując się na moment. Słyszała brzdęk kluczy. 

- Poczekaj - nim się zorientowała porwał ją na ręce i gdzieś wniósł. 

- Możesz postawić mnie na ziemi ,wariacie ?- zapytała z uśmiechem.

- Tak- zdjął jej opaskę z oczu.

- Co to za dom ?

- Nasz.

- Nie bardzo rozumiem - spojrzała na niego zaskoczona ,a on się uśmiechał. 

- To będzie nasz dom ,w którym zamieszkamy po naszym ślubie. 

- Nasz dom ?- ledwo wyksztusiła, bo wzruszenie odebrało jej głos. 

- Tak, kochanie - rzekł i ją pocałował. 

- A będę mogła je urządzić?- spytała,gdy oderwała się od jego ust. 

Nie mogła uwierzyć,że to wszystko dzieję się naprawdę. Długo kochała go w tajemnicy widując go na uczelni. Nie był nią w tamtym czasie zainteresowany. W końcu pogodziła się, że on nigdy nie będzie z nią. Spotykał się wtedy z dziewczyną o wrednym charakterze ,która dokuczała innym. Nie była prymuską ,ale za taką się uważała. 

Ula  skupiła się na nauce ,ale chłopak na ,którego wcześniej nie zwracała uwagi miał problemy z matmą. Postanowiła mu zaproponować pomoc. Później zostali parą. Dąbrowska czyli jego matka już planowała ich wesele mimo iż nie byli nawet zaręczeni ani nie mieszkali razem. Rozstali się, gdy wyszły jego zatargi z prawem. Nie czekała, aż wyjdzie z więzienia. Dąbrowska uważała, że to przez nią a nie kradzieże i włamania trafił do więzienia. 

Później jej ojciec poznał Alicję, która pracowała w Febo&Dobrzański. Potrzebowali asystentki dyrektora do spraw marketingu. Dziewczyna słysząc nazwisko nie chciała się zgodzić, ale potrzebowała pilnie pracy. Pragnęła opuścić dom rodzinny i zacząć życie gdzie indziej. Praca w firmie zbliżyła ją do mężczyzny poznanego na studiach. 


******


Tak bardzo chciała wrócić do tamtych słonecznych chwil ,gdy po obejrzeniu domu poszli się przejść na spacer do pobliskiego lasku. Był chłodny wiosenny dzień, ale świeciło słońce. Wraz z jego odejściem miała wrażenie, że zgasło. Jak szybko pojawił się w jej życiu tak szybko z niego zniknął, a ona wciąż nie mogła wymazac z pamięci ich wspólnie spędzonych chwil. Kiedyś był dla niej całym światem ,promykiem słońca w tej szarości dnia. Teraz pozostały tylko wspomnienia,które kiedyś wyblakną jak fotografie przestawiające ich szczęśliwych i zakochanych. Czas nie ukoił ran w jej sercu.

Dzięki rodzinie i przyjaciełom

jakoś się trzymała, lecz miała momenty ,że totalnie się rozklejała. Nie pracowała już w firmie na Lwoskiej. Odeszła z tamtąd już dawno. Nie chciała by wszystko jej tam przypominało jego. A właściwie jego brak. 

- Ula co ty tu robisz ?

- Wyszłam na spacer i po prostu szłam przed siebie- odrzekła.- Nadal tu pracujesz ?

- Tak. Oboje tu pracujemy. Ja i mój mąż. 

- Wyszłaś za mąż ,ale kiedy ?

- Po twoim odejściu z firmy. Uprzedzając twoje kolejne pytania za Sebastiana Olszańskiego,który właśnie pojechał po Victorię. 

- Victorię ?

- Victoria przez V i jedno C to moja dziesięciomiesięczna córka. Jest w żłobku. Wróciłam do pracy ponad miesiąc temu. Wcześniej pomagała moja teściowa. A co u ciebie ?

- Od niedawna mieszkam w Warszawie i pracuję w biurze rachunkowym. Nie mam faceta ani dzieci jeśli o to chcesz pytać.

- Nikogo nie poznałaś? Nie słyszałaś, że tego kwiatu jej pół świata. 

- A trzy czwarte gówno warte- zdenerwowała się Ula. 

- No wiesz ty...język ci się wyostrzył. 

- Możliwe - przytaknęła Cieplak. 

Co mi daję tę pół świata skoro nie ma przy mnie tego jednego mi przeznaczonego ? Wiem ,że nikogo już nie pokocham tak jak Marka. 


- Mam chwilę przerwy. Może pójdziemy do parku się przejść, bo tu wszyscy na nas się patrzą.

- Dobrze- zgodziła się Ula. 

Rozmawiały tak dłuższy czas. Viola wciąż opowiadała o swojej małej córeczce i Sebastianie. Pozazyla na telefonie zdjęcia małej. 

- O tu spójrz. Jak robiłam to zdjęcie mała miała osiem miesięcy. Ula uśmiechnęła się widząc małą słodką blondyneczkę z pucowatymi po Sebastianie policzkami. 


- Pokażę ci jeszcze drugie zdjęcie. Na nim jest trochę młodszą, ale tak ładnie się uśmiecha i ma na sobie tą sukieneczkę w panterkę. Panterka to mój ulubiony kolor.

- To nie kolor tylko wzór- poprawiła ją. - A może wpadniesz do nas ? Podaj mi numer telefonu to...

- Nadal mam ten sam numer. Nie zmieniałam. 

- Naprawdę?

- Tak. 

- Szkoda ,że wcześniej tego nie wiedziałam.

- Wystarczyło sprawdzić. Może,kiedyś wpadnę, ale nic nie obiecuję.



A może ty ciągle go kochasz ?

- Kogo ? - Ula udawała, że nie wie o kim jest mowa.

- Dzień Dobry- minął je bez słowa i poszedł dalej.

- Dzień do...- Uli ścisnęła się gardło widząc przed chwilą mężczyznę swego życia. - Marek!

Nie zareagował. Zrobiło się jej przykro ,że nawet się nie zatrzymał. 

Chciała za nim pobiec ,ale jej ciało było jakby sparaliżowane. Nie mogła nic wysztusić ,a w głowie miała prawdziwą gonitwę myśli.

- On chyba cię nie poznał - ciszę przerwała Violetta. 

- Niestety nie ,ale ja go poznałam. 

- To dlaczego zanim nie poszłaś ?

- I co miałam powiedzieć ? Cześć tu Ula. Jestem twoją byłą narzeczoną, pamiętasz mnie ?

Violetta nie widziała co odpowiedzieć. Było jej żal dawnej przyjaciółki. Żyła w przekonaniu ,że ta ułożyła sobie życie na nowo. Od tamtych wydarzeń minęło już sporo czasu. 

- Może jeszcze się spotkacie- Viola próbowała pocieszyć Ulę. 

- Byliśmy tacy szczęśliwi. A może tylko tak mi się wydawało? Może czegoś nie zauważyłam? Jakiś znaków? 

- Musisz poznać prawdę. 

- Tylko jak ? Zniknął nagle bez słowa i nigdy nie wrócił. A teraz mija mnie jak zupełnie obcą osobę. 

Spojrzała na pierścionek Violetty i poczuła, że pod jej powiekami gromadzą się łzy. Swojego pierścionka nie wyrzuciła. Nie potrafiła. Miała go nadal w szufladzie swojego biurka w pokoju. 

- Przyszłaś do Marka ?

- To on wrócił?- Ula zrobiła wielkie oczy. - Kiedy ,jak ? Dlaczego dopiero teraz ?

- Nie wiem. Wrócił, ale jakiś inny. To już nie jest ten Marek Dobrzański co ,kiedyś. Totalnie się zmienił. 

- Co masz na myśli?


Poszli na spacer do lasku. Świeciło wtedy słońce i był ciepły wiosenny dzień. Przywiózł ją tu by pokazać jej dom.