*- Zmieniona wersja pierwszego opowiadania na tym blogu czyli dalsze Losy Uli i Marka.
Ps. Osoby ,które czytały tą historię i wiedzą jak się kończy. Zmianie ulegną ,tylko początkowe rozdziały ,a zakończenie się nie zmieni. Pozdrawiam :).
Rozdział 1
Ps. Osoby ,które czytały tą historię i wiedzą jak się kończy. Zmianie ulegną ,tylko początkowe rozdziały ,a zakończenie się nie zmieni. Pozdrawiam :).
Rozdział 1
,,Jeśli kiedyś zabraknie nieba, życie będzie piekłem.’’
Wyswobodziła się z ramion ukochanego lekko zmieszana. Setki oczu było zwróconych ku nim.. Dopiero po dłuższej chwili dotarł do niej sens słów wypowiedzianych przez Marka. Piski i oklaski ucichły. Mężczyzna wpatrywał się w nią ,jakby była najdroższym skarbem. Nic oprócz niej nie miało znaczenia. Tak długo czekał ,aż ponownie zasmakuje jej ust. Usłyszy ten czuły ,ciepły głos szepczący dwa najpiękniejsze słowa.
- Kocham cię- odparła cicho wtulając się w jego szyję.
Uderzyła ją woń męskich perfum. Zapachu za którym tyle tęskniła.
Pocałował ją namiętnie i pogładził jej policzek.
Oczy obojga jaśniały szczęściem. Nic nie mogło zniszczyć tej pięknej chwili.
Chwilo trwaj!- brzmiał głos szatynki w głowie.
Niecierpliwie czekał ,aż Ula przebierze się z sukni ślubnej. Podrapał się po brodzie i rozejrzał się widząc inne zakochane pary.
- No ,stary niezłe show zrobiłeś- odezwał się Olszański podchodząc do przyjaciela. Viola stała obok trzymając dłoń blondyna.
- Wcale tego nie planowałem… znaczy chciałem wyznać miłość ,ale nie by wszyscy słyszeli.
- Nie wiedziałeś ,że mikrofon jest włączony?- zdziwił się Sebastian.
Marek zaprzeczył ruchem głowy.
- Najważniejsze ,że mi wybaczyła i czeka nas przysłowiowe ,, żyli długo i szczęśliwe’’.
- Ja wiedziałam. . .- wtrąciła Violetta. – Od dawna wiedziałam ,że ty i Ulka się kochacie.
- Skąd?
Wzruszyła ramionami.
- To się wie. Wpatrzony byłeś w nią jak w zdjęcie.
- Obrazem- poprawił ją Olszański.
- Tak ,tak – przytaknęła . – I ona w ciebie też – dodała.
- Naprawdę?- Marek uniósł brew.
- Co naprawdę?- zapytała wygładzając granatową sukienkę i poprawiła naszyjnik.
Spojrzał na nią i zamarł. Przed nim stała przepiękna kobieta do której wyrywało się jego serce.
- Mówiłam Markowi ,że wiedziałam ,że wy będzie w końcu razem. Pasujecie do siebie jak Roman i ta no.. .
- Julia – podpowiedziała Ula. – Romeo nie Roman- poprawiła ją.
- Zapomniałam ,dasz wiarę?- Kubasińska użyła jednej z swoim ulubionych powiedzonek.
Zapadła kilkuminutowa cisza.
Viola pociągnęła gdzieś Sebastiana zostawiając zakochaną parę samą.
Brunet zamknął Ulę w swoim ramionach i wyszeptał do ucha:
- Ślicznie wyglądasz ,ale mam nadzieję ,że ujrzę cię jeszcze ,kiedyś w białej sukni .
- Może- odpowiedziała lakonicznie i uśmiechnęła się.
****
Od pokazu minęły trzy tygodnie. Ula wspominała co wydarzyło się tuż po nim. Marek wyznał jej miłość. Marzyła o tej chwili od dawna ,ale bała się do tego przyznać. Nie wierzyła ,że to się spełni. Była pewna ,że Marek wyjechał z Pauliną do Włoch i już się nie spotkają ,a ich drogi rozejdą się na zawsze. A ona nie powie jak bardzo za nim tęskni i chce ,aby był przy niej. Wybaczyła tą całą intrygę ,chociaż musiała przyznać ,że łatwo nie było. Próbowała zapomnieć i żyć dalej . Ułożyć sobie życie bez niego ,lecz nie wyszło. Najważniejsze dla niej to ,że pojawił się na tym pokazie. Dla niej. Dostrzegła iskierki w jego szarych oczach ,gdy spojrzał na nią. Znajdowała w nich wszystko co pragnęła ujrzeć. Miłość ,pożądanie ,tęsknotę i niepewność. Nie namyślając się wiele wtuliła się ufnie w jego ramiona. Odnalazła szczęście ,które zgubiła ,gdzieś po drodze. Długo się całowali nie mogąc się sobą nacieszyć. Nie zważając na widownie. Ludzie klaskali i gwizdali. Oni mieli w oczach łzy . Tyle pustych i szarych dni będących udręką ,bo nie potrafili szczerze ze sobą rozmawiać, dobiegły wreszcie końca.
Na bankiecie zachowywali się jak nowożeńcy ,którzy tańczą swój pierwszy taniec. Oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła powieki chcąc nacieszyć się jego bliskością. Wciąż obawiała się ,że gdy tylko otworzy oczy jego już nie będzie. Zniknie ,a ona znów pozostanie sama ze swoją tęsknotą i smutkiem duszonym w sobie. Sebastian za to tańczył niemal cały bankiet z Violettą. Nie szczędzili sobie też czułości. Gdy czuli zmęczenie siadali przy stole ,by coś zjeść .
Piosenka zmieniła się na jeszcze wolniejszą. Zrobiło się naprawdę późno ,a Ulkę bolały już nogi od wysokich szpilek. Zdążyła przebrać się już w długą w malinowym odcieniu sukienkę . Rozpuściła podpięte wcześniej włosy. Marek szeptał jej co chwilę coś do ucha ,a ona uśmiechała się.
- Szkoda ,że zdjęłaś już tą suknie- odezwał się prowadząc ją do stolika . Melodia właśnie dobiegła końca i postanowili odpocząć.
- Musiałam- przyznała z nutą żalu.- Jest naprawdę ładna- dodała .
- Na ślub Pshemko na pewno przygotuje piękniejszą – odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Ślub?- zdziwiła się i sięgnęła po kieliszek białego wina.
- Umh- przytaknął wkładając do ust koreczka.
- Nie uważasz ,że aby za wcześnie na takie rozmowy?- spytała patrząc mu prosto w oczy.
- Owszem- przyznał . – Ale ja myślę o przyszłości.
- Ja również ,lecz najpierw nacieszmy się tym ,że jesteśmy razem.
- Mówisz tak jakbyśmy za moment mieli się rozstać.
- Być może dlatego ,że wciąż nie mogę uwierzyć ,że nie wyjechałeś i tak się to potoczyło. Wiesz ja straciłam nadzieję na to ,że będziemy razem.
- Ja też – przyznał. – Bez ciebie straciłem ochotę by żyć.
- Nie mów tak!- zaprotestowała. –Przecież nigdy nie przestałam cię przecież kochać.
- Szkoda ,że nie miałem o tym pojęcia- rzekł smętnie. – Z resztą na horyzoncie pojawił się ten doktorzyna.
- Jesteś zazdrosny?
- A mam powody, by być?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie ,nie powinieneś- powiedziała wolno. – Z nim skończone.
******
Oparła się o barierkę i wpatrywała w atramentowe niebo i dużą srebrną kulę oświetlającą jej sylwetkę. Włosy unosiły się na wietrze ,a w dłoni ściskała kieliszek z białym winem.
- Zamarzniesz tu- usłyszała zatroskany znajomy głos.
Nie odwróciła się stojąc nieruchomo. Luźny kosmyk opadł jej czoło.
Brunet objął ją w pasie i wtulił twarz w pachnące truskawkami włosy.
Ujrzeli spadającą gwiazdę i pomyśleli życzenie.
- Ta noc jest wyjątkowo piękna- odezwała się wytrącając go z zamyślenia.
- Cudowna- wyszeptał.
Odwróciła głowę by spojrzeć mu w oczy.
- Tej nocy chciałbym zadać ci pewne pytanie- ciągnął niepewnie.
Niespodziewanie uklęknął i wyjął z kieszeni pierścionek .
Znieruchomiała wpatrując w niego z oszołomieniem. W niebieskich oczach zabłysły łzy.
- Ulka ,pragnę przy tobie spełnić resztę swoich dni. Co dzień rano mówić jak bardzo cię kocham. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz panią Dobrzańską?
- Tak !- wykrzyczała i podała mu szczupłą dłoń.
Spojrzała na pierścionek z małym białym oczkiem w księżycowym świetle.
Podniósł się z kolan i przylgnął do jej ust.
Z pasją oddawała jego pocałunki i zarzuciła mu ręce na ramiona .
Serce przepełniała euforia. Uniósł ją lekko błądząc dłońmi po karku i plecach. Odgarnął włosy i musnął skórze na szyi. Zadrżała i przymknęła powieki mrucząc cicho.
***
Przycisnął ją do swojego torsu i pocałował w małżowinę uszną. Zaśmiała ,bo przed momentem opowiadał jej zabawną historię. Nie zauważyli ,że winda się otworzyła.
Kubasińska chrząknęła. Marek lekko się zmieszał odsuwając od ukochanej ,a ona zarumieniła i zerknęła kątem oka na Dobrzańskiego.
- A to co?- Viola wskazała na dłoń Cieplak. Kobieta wyciągnęła do niej rękę i pochwaliła się pierścionkiem zaręczynowym.
- Bierzemy ślub- wypalił Dobrzański .
- Śliczny- zaszczebiotała Kubasińska ściskając mocno Ula i całując ją w oba policzki ,a następnie pogratulowała Markowi.
- No ,stary szybki z ciebie Bill – rzekł Olszański dołączając do Violi i czule ją obejmując .
- Wiem ,ale ją bardzo ją kocham- odparł i na potwierdzenie swoich słów pocałował dziewczynę.
- Też cię kocham Cebulku- wyszeptała blondynka i przylgnęła do ust mężczyzny.
Inni pracownicy przechodząc przyglądali się im ,a Viola pociągnęła Ulę do łazienki by tam swobodnie jej opowiedziała o zaręczynach. Niemal ją nosiło by się dowiedzieć jak najwięcej szczegółów.
Markowi odkąd Ula mu wybaczyła nie za bardzo chciało się pracować. Zważając ,że pragnął się nią nacieszyć i najchętniej nie wypuszczałby ją z ramion. Tkwiła w nim obawa ponownej straty. Mimo wszystko na jego ustach pojawił się uśmiech. Sebastian gdzieś pobiegł.
Czas płynął nieubłaganie. W następnych dniach Dobrzański zajął się szukaniem domu dla niego i Uli. Mieszkanie na Siennej wydawało mu się zdecydowanie za małe na zamieszkanie we dwójkę . Przypuszczał ,że po ślubie długo nie będą tylko we dwoje. Pragnął założyć z nią rodzinę i by odziedziczyły jak najwięcej cech charakteru po niej. Zdecydowanie nie po nim ,bo w dzieciństwie do najgrzeczniejszych dzieci nie należał ,a szczególnie w wieku nastoletnim. Rodzice łatwo z nim nie mieli .
Opierając się plecami o ukochanego i jedząc popcorn dziewczyną zawładnął nagły niepokój. Dobrzański wyczuł ,że Ula się spięła i coś jest nie tak. Spędzali dziś jeden z nudniejszych wieczorów oglądając jakąś zagraniczną komedię. Dramaty wprawiały ich w nostalgiczny i niemal depresyjny nastrój ,a horrorów nie lubiła Ula. Za to na kino akcji się nie zdecydowali ,a romantyczne odrzuciła szatynka na samym początku z niewyjaśnionych powodów.
- Marek?- zaczęła z wahaniem.
- Tak, kotku?
- Zastanawiam się czy twoja mama mnie zaakceptuje. Wiesz ,bo znacznie różnię się od Pauliny. Przecież sam widzisz różnice. Nie jestem wyrafinowana ,bezpośrednia ,odporna na krytykę , bezwzględna ,chorobliwie zazdrosna. Nie uznaje dążenie do celu za wszelką cenę. Mam zasady ,których się trzymam i źle odnajduję się w towarzystwie. Zaliczyłam mnóstwo wpadek. Z niektórych się dziś śmieje ,bo mam do tego dystans ,a niektóre wydają mi się żałosne. Nie lubię brylowania na salonach i za każdym razem czuję ,że zaraz coś sknocę.
- Nie sknocisz. Pokochałem cię dlatego właśnie ,że byłaś inna. Miałaś swoje zdanie ,zasady i przepraszam ,że dla mnie musiałaś je łamać. Brzydziłaś się kłamstwem ,a wciągnąłem cię w to całe bagno i samemu było mi znacznie bliżej do diabła niż do anioła.
Odsunęła się i wyprostowała się i usiadła obok by móc spojrzeć w oczy.
Ujął jej twarz w dłonie.
- Kocham cię. Słyszysz? Chcę być z tobą i tylko to jest naprawdę ważne. A moją mamą się nie przejmuj. Oczarujesz ją i będziemy żyć długo i szczęśliwie.
Pocałowała go i ufnie wtuliła ,a na ekranie pojawiły się białe napisy końcowe.
*****
W tym czasie Sebastian z Violą opuścili kino po wieczornym seansie. Najpierw dyskutowali o fabule filmu ,wątku głównym i pobocznym oraz bohaterach. Olszańskiemu niezbyt podobała się historia przedstawiona w filmie. Zaś blondynka była zachwycona zwłaszcza ,gdy zakończyło się ślubem. Mężczyzna nie mógł uwierzyć ,że dał się wyciągnąć do kina i zapłacić za bilety na coś tak tandetnego. Bohaterowie nie zrobili na wrażenia. Drętwi ,sztuczni ,amatorzy czyli jednym słowem porażka.
Wstąpili do baru przepełnionymi ludźmi. Krzyki i głośne rozmowy ludzi zagłuszały ich własne słowa. Śmierdziało olejem ,frytkami i rybą oraz spoconym gościem ,który wepchnął się im w kolejkę .
- Seba oszalałeś . Ja mam jeść w tym syfie? Czy ja wyglądam na kogoś ,kto jada w takich miejscach? Pomyliłeś mnie z frytką?! Mam wyglądać jak pączek w miodzie?- wrzeszczała i wbiła w niego rozwścieczone spojrzenie.
- Violuś . . .
- Nie Violuj mi tutaj. Zabierz mnie stąd ,bo… Nie ręczę za siebie!
- Hej Lalunia – zagadnął napakowany facet z przesiąkniętą potem koszulką.
- Nie Lunia ,a na pewno ,nie twoja. Kupo tłuszczu!- krzyknęła udając ,że się go nie boi.
- Smarkula. Zabieraj sobie tego chłoptasia.
Violetta miała już mu coś odpalić i zacisnęła dłonie w pięści ,aż złamała sobie jeden paznokieć.
Sebastian ująwszy ją za łokieć wyprowadził ją na zewnątrz. Liczył ,że chłodne powietrze dobrze jej zrobi.
Wciągając gwałtownie powietrze do płuc i zawijać nerwowo jasny kosmyk na palec lustrowała twarz ukochanego nie rozumiejąc dlaczego tak ,a nie inaczej się zachował.
Uliczne latarnie rzucały słabe światło na ich sylwetki. Milczeli. To zdumiało blondyna ,bo Violi nigdy usta się nie zamykały.
*******
Dotknął jej kasztanowych włosów rozsypanej na białej poduszce by przekonać się ,że to nie sen. Zasnęła po tym jak parę razy kochali się namiętnie. Nie zdążyli zjeść kolacji nie mogąc nacieszyć się swoją bliskością. Dali się porwać namiętności. Serca przepełnione były miłością i niesamowitą radością. Stęsknieni i niezaspokojeni.
Zasnął rozmyślając o wspólnych losach. Niedalekiej przyszłości.
Rankiem przyniósł słodkie bułeczki ,twarożek ,truskawki , sok ,dżem ,jajko i czerwoną różą.
Usiadła owinięta białą pościelą i przyjrzała się śniadaniu. Uśmiechnęła i podała mu wprost do ust truskawkę. Jedli wspólnie się karmiąc i nie szczędząc sobie czułości.
- Jesteś taka słodka- wymruczał po odstawieniu tacy całując jej szyję.
- Marek. ..
- Cii . ..
- Spóźnimy się do pracy…
- Nie zaszkodzi się spóźnić ,a poza tym to ty jesteś panią prezes.
- No, właśnie i wypadałoby dawać dobry przykład innym pracownikom- odrzekła podnosząc się.
- Pół godzinki- wymruczał jej do ucha .
- Pół godzinki- powtórzyła – I ani minuty więcej.
- Słowo harcerza.
Dała mu sójkę w bok.
- Ał. Za co?
- Miałeś już nie oszukiwać- odparła zatapiając się w jego źrenicach.
- A co takie powiedziałem?- spytał niewinnie.
- Nie byłeś harcerzem.
- Dla ciebie mogę być nawet jednorożcem w zbroi.
- Co?- zdumiona rozszerzyła oczy. Dotknęła ręką jego czoła.
- Nie masz gorączki- oznajmiła poważnie.
- Jestem zdrów jak ryba i za chwilę mogę…
- Zamilcz rycerzu- roześmiała się.
- To cię bawi?
- Uhm- przytaknęła. – Bardziej twoja mina – dodała.
Zachłannie zaatakował jej wargi i gładził ramiona…
*****
Pokonywali drogę w kojącej ciszy. Ula rozmyślała o przeszłości i ich wspólnie spędzonych chwilach w czasach ,gdy nie dane było im bycie razem. Musieli stwarzać pozory ,że nic oprócz spraw zawodowych i przyjaźni ich nie łączy. Serce rozpadało się jej na milion kawałeczków ,które wbijały się boleśnie i powodowały ,że cierpiała. Znosiła to w imię miłości. Uczucia silnego i niezachwianego mimo burzy huraganów jakie przechodzili co dnia. Czuła się jak na polu bitwy ,gdzie musi walczyć by przeżyć. Walczyła o prawdę ,o ludzi i miłość. Jego miłość.
Ranił ją widok innych rąk oplatających jego smukłe ciało. Odwracała wtedy wzrok lub spuszczała głowę by nie zauważył bólu w jej oczach. Jednak on nic nie zauważał. Z początku nawet głębokiego uczucia przejawiającego się, w każdym najdrobniejszym geście. Łudziła się ,że on któregoś dnia ją pokocha. Ujrzy w niej prawdziwą kobietę ,a nie przyjaciółkę czy asystentkę.
Wiernie trwała przy nim w lepszy i gorszy czas. Pocieszała ,wspierała. Rozumiała go czytając z jego oczu ,twarzy niczym otwartej księgi. Łączyła tę dwójkę telepatyczna nić. Tylko Marek nie odkrył wszystkich jej sekretów. Największego ,że serce dziewczyny należy do niego.
Z niej błękitnych tęczówek biła dobroć i niewinność ,zaś z jego zagubienie, obłuda i egoizm.
Pomimo tak wielu różnic ,sprzeciwień i jego serca spowitego mrokiem pokochała go jak kwiaty deszcz.
Wreszcie ją coś uległo zmianie. Dawał jej drobne prezenty ,czasem pocałował. Pragnęła więcej ,ale starała się zachować cierpliwość. Wisła i Spa. Dały niezapomniane chwilę ,a sercu dodały skrzydeł.
Bez niego wpadała w dół. Zatracała się w nicości. Wylała ocean łez. Z całych sił usiłowała zabić tą miłość. Daremnie. Ona jak bumerang wrócała ,gdy w pobliżu pojawiał się on .Rana otwierała się na nowo i krwawiła. Otrząsnęła się z tych myśli. To nie pora by zanurzać się non stop w przeszłości.
Brunet obserwował ukradkiem zamyśloną twarz ukochanej i sam też wspominał początki ,ile razem przeszli.
Nie sądził ,że po czymś takim zdolna będzie mu wybaczyć i zbliżyć się do siebie. W głowie zaświtała jemu pewna myśl.
***
Pewnego dnia zabrał ją na przejażdżkę. Ula podekscytowana nie potrafiła spokojnie usiedzieć na miejscu i nieustannie pytała ,czy to już. Zapatrzył samochód i pochylił się by poprawić jej zawiązaną na oczach czarną opaskę. Obszedł auto i ujął jej dłoń.
- Ostrożnie- ostrzegł ją i poprowadził dalej w głąb posesji.
Niepewnie stawiała kroki w wysokich czarnych szpilkach i ciekawa była co przygotował dla niej ukochany.
Zaprowadził ją do przestronnego pocieszenia przez duże okno wlewało się światło słoneczne. Rozświetlało beżowe ściany i orzechowe meble. Część została już wniesiona do środka.
Stanął za nią i omiatając jej szyję oddechem powolutku odwiązał opaskę i odsłonił jej oczy.
- O jejku!- zawołała.
Kolejno podchodziła do mebli i dotykała ich gładkiej powierzchni i szorstkich ,ostrych zakończeń.
Poprowadził ją po dalszej części domu. Rozglądała się w skupieniu i zachwycie. Dużą jasna kuchnia z najnowszych sprzętem. Przestronna łazienka z brodzikiem i wanną . Poukładanymi w kostkę kolorowymi ręcznikami . Podłoga i ściany wyłożone turkusowymi płytkami.
Sypialnia wprawiła ją w oszołomienie. Wielkie małżeńskie łóżko z baldachimem z tiulowymi zasłonkami niczym z bajki o Królewnie.
Przystanęła przy oknie ,gdzie znajdowały się drzwi prowadzące na taras. Nie mogła uwierzyć ,że jest w takim cudownym miejscu i czemu Marek ją tu zabrał.
- I jak ci podoba?- spytał Dobrzański przytulając się do jej pleców.
- Ten dom jest śliczny ,wspaniały ,po prostu… brak mi słów.
- I jest nasz.
- Słucham?- wykrztusiła i zamrugała gwałtownie powiekami stając teraz z nim w twarzą w twarz.
- Kupiłem go z myślą o naszej wspólnej przyszłości- wyjaśnił.
Nie dowierzając rzuciła mu się na szyję.
- Kocham cię. Najbardziej na świecie.
- Ja ciebie też – odpowiedział tuląc ją do siebie.
- Zrobiłeś mi niesamowitą niespodziankę .
- To nie wszystko.
Pokazał Uli małe pomieszczenie ,które miało być ,kiedyś pokoikiem dla małego szkraba.
Wzruszona Cieplak rozmarzyła się. Na razie stało tu tylko drewniane łóżeczko z misiem leżącym na sienniku.
Oczami wyobraźni ujrzała piękny domek ,ogródek pełen kwiatów . Poranki i wieczory wtulona w męskie ramiona. Wschody i zachody słońca. Była niepoprawną romantyczką ,ale rzadko się do tego przyznawała.
Widziała szkraba biegającego po ogrodzie i krzyczącego ,,Mamusiu’’ . Jak jej mąż bierze dziecko na ręce i wygłupia się z nim ,a ono piszczy i śmieje się głośno. Zobaczyła Marka jako czułego ,opiekuńczego tatę. Ich gorące noce…
- Ula, słyszysz mnie?
- Będziesz cudownym tatą- wyszeptała wciąż fantazjując.
Dobrzański nie mógł uwierzyć co usłyszał. Przyglądał się podejrzliwie narzeczonej. Zapatrzeni nie zwracają na nic uwagi.
- Jak to będę cudownym tatą?
- Ale masz minę- zaśmiała się i natychmiast spoważniała. – Nie jestem w ciąży. Myślałam o tym jak już będziemy po ślubie i . . .
- A ty zostaniesz cudowną mamą. Nasze dzieci będę śliczne – wszedł jej w słowo.
W ciągu najbliższych kilku dni zamieszkali w nowym miejscu. Rodzina Uli przyjęła to całkiem dobrze ,ale Dobrzański musiał zapewnić Józefa i Alicję ,że więcej nie skrzywdzi dziewczyny.
Ula przyznała się rodzinie ,że jest z Markiem bardzo szczęśliwie i planują wspólną przyszłość. Józef pogratulował im zaręczyn i z lekką obawą i nieufnością przyjął do swojej rodziny juniora Dobrzańskiego nazywając go ,,synem’’. Najbardziej zawiedziona i niepocieszona była Beatka. Błagała by Ulcia się nie wyprowadzała. Pytała kto będzie robił jej ulubione naleśniki. Jasiek też na szczęśliwego tymi wieściami nie wyglądał ,aczkolwiek przyjął to ze spokojem.
,,Ty już cierpiałaś przez niego i nie chcę by to się powtórzyło’’- rozbrzmiewały słowa ojca w umyśle Uli. Odpowiedziała mu wtedy. ,,Tato, Marek więcej mnie nie skrzywdzi. Zrozumiał swój błąd’’
,,Żebyś miała rację, córeczko. Ja się po prostu martwię’’
,,Wiem’’- odrzekła mu.
Młodzi przekonani byli ,że świat leży u ich stóp i nic nie jest w stanie zniszczyć szczęścia ,bo prawdziwa miłość pokona ,każdą przeszkodę.
- O czym rozmyślasz?- zapytał zerkając na nią kątem oka prowadząc samochód.
- O życiu- odparła lakonicznie. – O tym ,że w jednej sekundzie może wszystko ulec radykalnej zmianie.
- A konkretnie?- dopytywał.
- Nasza przyszłość jest niepewna jak domek z kart. Próbuję się przekonać ,że nie popełniam błędu ,ale wewnątrz mnie tkwi taka obawa. Boję się ,że coś lub ktoś nas rozdzieli.
- Nic takiego się nie stanie- zapewnił. – Przy mnie możesz być bezpieczna.
- Jestem- uśmiechnęła się nikle.
- Masz jakieś wątpliwości co naszej miłości?
- Nie- pokręciła głową z dezaprobatą.
****
Ula podeszła do ukochanego siadając mu na kolanach. Marek zaczął bawić się jej ciemnymi włosami ,siedząc na bujanym fotelu. Odwróciła głowę i pocałowała krótko Marka. Na mężczyznę podziałało to zachęcająco. Pociągnęła go za rękę w stronę sypialni z figlarnym uśmiechem.
Kilkanaście minut później zakochani leżą w swoich objęciach i prowadzą cichą rozmowę na mało istotne tematy. Zapewniając się jednocześnie o uczucia. Marek pogładził czule włosy ukochanej i nie walcząc ze zmęczeniem szybko zasypiają.
Ze snu bruneta budzi dzwoniąca komórka. Brunet z niechęcią i zaspaniem odbierał telefon. Spojrzał na śpiącą słodko Ulę i opuścił sypialnie by jej nie obudzić.
Jest dziewiąta piętnaście. Dotąd wstawał wcześniej ,ale dzisiaj miał ochotę poleniuchować z ukochaną.
Rodzice Marka zaprosili go na dzisiejszy obiad na czternastą . Uzgodnił z matką szczegóły i potwierdził przyjście wraz z Ulą. Przekonany był ,że nie będzie miała nic przeciwko ,że podjął decyzję za nią.
Gdy wrócił do sypialni Ula już nie spała. Siedziała otulona pościelą i uśmiechała się lekko.
- Kto dzwonił?- zaciekawiła się.
- Mama. Zaprosiła nas dziś na obiad.
- Co powiedziałeś?- dopytywała przygładzając potargane włosy.
- Zgodziłem się. Mam nadzieję ,że nie masz nic przeciwko?- zapytał niepewnie.
- Nie , znaczy mam. Mogłeś mnie uprzedzić ,a tak nie mam co na siebie włożyć.
- Jak zawsze- mruknął pod nosem ,aby nie słyszała.
- Na którą?- wbiła w niego niebieskie spojrzenie.
- Czternastą- odrzekł.
- Och…
- Zrobisz mi kawę?- Ula zrobiła śmieszną minę.
- Oczywiście ,kochanie- odparł całując ją w usta.
Nie skończyło się na jednym niewinnym pocałunku. Pod długim czasie wreszcie odkleili się od siebie i Ula zaczęła szukać stroju ,który będzie pasował na rodzinny obiad. W tym czasie Marek zaaplikował sobie mocną kawę i przejrzał pocztę ,a następnie wszedł na portal biznesowy.
***
Ula pochyliła się nad stolikiem i zajrzała mu przez ramię. Omiótł go owocowy zapach jej szamponu do włosów. Odwrócił głowę i wpatrywał się w niebieskie tęczówki patrzące na niego z miłością. Nagle odsunęła się i podwinęła włosy by je spiąć.
- W rozpuszczonych wyglądasz znacznie lepiej- wyszeptał przy uchu dziewczyny. Znajdował się tuż za nią. Wyjął z rąk spinkę i objął w pasie.
- Kochanie . ..
- Mamy czas.
- Nie mamy- powiedziała i podeszła do ekspresu by zaparzyć sobie kawę i zajęła się przygotowaniem naleśników. Marek powrócił do przeglądania i czytania portalu ,ale co chwilę spoglądał na poczynania kulinarne Uli.
Zapach smażonych naleśników wypełnił kuchnię. Marek oderwał się od laptopa wyłączając go i odkładając na bok.
Ula postawiła przed nim naleśniki z owocami. Jedli w milczeniu posyłając sobie miłe uśmiechy.
- To jest przepyszne- pochwalił Marek .
- Dziękuję. Starałam się –uśmiechnęła się delikatnie i nałożyła na swój talerz kolejnego naleśnika.
- Mógłbym je jeść codziennie.
- Szybko by ci się znudziły – odparła .
- Twoje jedzenie nigdy mi się nie znudzi. A pierogi to niebo w gębie- zachwalał mężczyzna.
- No ,weź- zarumieniła się. – Nie słodź mi tak ,bo pomyślę ,że coś nabroiłeś i …
- Ja? No co ty. Jestem grzeczny.
- Nie zawsze taki byłeś.
- Myślałem ,że mi wybaczyłaś ?- zdziwił się.
- Wybaczyłam- potwierdziła. – Ale nie zapomniałam – dodała.
- Przepraszam – rzekł ze skruchą.
- Nie wracajmy do tego- zakończyła dyskusję.
Zanim zjawili się u seniorów Dobrzańskich.
Zadzwonił Sebastian obwieszczając ,że zamierza oświadczyć się Violetcie. Marek był zaskoczony ,ale pogratulował mu i życzył powodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz