Strona Główna

niedziela, 29 czerwca 2014

12.,, Razem a osobno''


Do leżącej na zimnej posadzce Uli podbiegł Marek zaniepokojony jej utratą przytomności. Kobieta otworzyła  pomału oczy ,chciała wstać ale jej nie pozwolił. Podeszła też Violetta . Dobrzański odszedł kawałek od kobiety i wyjął komórkę miał już dzwonić ale Viola pomogła wstać Uli a ta podeszła do niego i powiedziała ,że jej nic nie jest i to tylko przemęczenie. Jednak on nie bardzo w to wierzył. Józef uprzedzał go ,że ostatnio Ula nie wyglądała najlepiej i nie czuła się za dobrze . Sam zdążył się o tym przekonać. Wyszli ze sklepu wszyscy w trójkę. Wsiedli do samochodu. Marek podwiózł Violettę do domu a sam z Ulą pojechał do Rysiowa. Oboje milczeli od czasu do czasu tylko wymieniali ,krótkie spojrzenia. W końcu przerwał ciszę.
- Ula ja wiem ,że wcale dobrze się nie czujesz i oszukujesz mnie i siebie
- Skąd ci przyszło do głowy ,że kłamię?
- Po prostu wiem
- Chyba za dobrze mnie znasz
- Ale nie rozmawiajmy o tym
- Dlaczego mamy nie rozmawiać
- Nie chce o tym z tobą rozmawiać
- Ty nie chcesz rozmawiać ze mną o tym dziecku bo sądzisz ,że ten Oskar to taki ideał a nawet faceta dobrze nie znasz i zastanów się z kim chcesz być ...
- Przesadziłeś , Ja już wybrałam i na pewno to nie jesteś Ty
- Właśnie widzę ale nie pozwolę aby obcy facet wychowywał potem moje dziecko
- Jeśli tak to zabiorę ci prawa rodzicielskie
- Ula !!! Nie przesadzaj , możemy jeszcze się dogadać
- Nie sądzę , z Tobą nigdy już nie będzie normalne
- Przecież sama nie chcesz aby było dobrze
- Mam dość, chce wysiąść!!! Natychmiast!!!
- Nie !!!
- Zatrzymaj się!!! Słyszysz !!!
- Nie zatrzymam się ale pojedziemy gdzieś
- Ja nie chce z Tobą już nigdzie jechać !!!
- Ale pojedziesz i nie denerwuj się tak ,zaszkodzisz i sobie i dziecku
- W takim razie gdzie jedziemy ?
- Niedaleko
- A konkretniej ?
- Mówię w pobliżu ,niedaleko
- Jak nie chcesz powiedzieć to nie
- Cierpliwości za chwile się dowiesz
Zaparkował samochód nie daleko przychodni i pomógł jej wysiąść z auta. Rozejrzała się i nie rozumiała dlaczego ją tu zabrał. przecież mówiła ,że jej nic nie jest.
- Po co mnie tu przywiozłeś?
- Po to by sprawdzić czy naprawdę ci nic nie jest
- Przecież ci już mówiłam
- Chodź
Chwycił jej dłoń i poszli w kierunku wejścia do przychodni. Zatrzymał się przy recepcji i podał dane Uli. Recepcjonistka zapisała i kazała im iść w kierunku gabinetu ginekologa i położnika Mariusza Niemczyka. Poszli w kierunku gabinetu wskazanego przez kobietę z recepcji. Na korytarzu siedziały dwie kobiety . Obie były już wysoko w ciąży jedna około szóstego miesiąca a druga ósmego albo początek dziewiątego.Ula usiadła na krześle.
- Która z pań jest ostatnia do doktora Niemczyka?
- Ja - odezwała się kobieta w długich czarnych włosach
Marek usiadł obok Uli .Widział ,że się denerwuję w pewnym momencie złapała go odruchowo za rękę.
- Dziękuję ,że zostałeś bo sama bym tu nie przyszła
- Nie ma za co,wiem
- Mam nadzieję,że nic mi nie będzie bo już za tydzień ślub Sebastiana i ...
- Violetty
- Właśnie
- A ja mam suknie?
- Przecież kupiliśmy dzisiaj
- Racja
- Ula? wszystko na pewno dobrze
- Nie ,chyba nie
- Co się dzieję?
- Znów to samo
- Co?
- Rozmazany obraz, nie widzę wyraźnie
- Musisz to powiedzieć lekarzowi
- Nie mówiłam nikomu ale ostatnio gorzej widzę i mam takie mroczki przed oczami
- Dlaczego nie powiedziałaś?
- Bo.. Bo .. bałam się ...
- Ciii.. będzie dobrze
Przytulił ją widząc ją wystraszoną i zapłakaną. Siedzieli tak chwilę .Nie wiedziała dlaczego powiedziała prawdę jak się czuję ale zdała sobie sprawę ,że on i tak jej by nie uwierzył jakby powiedziała ,że ,, wszystko jest w porządku''. On już więcej nie pytał po prostu przy niej był i chciał być zawsze. Nie chciał aby coś się jej stało bo wtedy i jego życie straciło by sens. Jej przyjaciół już męczyło to ,że tak długo nie odzyskuję pamięci ale widocznie był jakiś poważniejszy powód dla ,którego nie mogła sobie przypomnieć. Nie była w pełni świadoma tego co dzieję się wokół niej. Z każdym dniem jej stan był coraz poważniejszy i nie zapowiadało to szybkiego powrotu do zdrowia. Wszyscy się o nią martwili bo jej stan był poważny a dziecko też miało małe szanse na przeżycie. Jednak była nadzieja ,że z tego wyjdzie . A nadzieja umiera ostatnia ale ona się bała tak bardzo się bała ,że może jej się coś stać i dziecku.Nie mogła powstrzymać łez ,które mimowolnie spływały jej po policzkach. I nagle przez myśl jej przeszło czy Oskar ,, Też martwił by się o nią i był z nią gdyby nie wyjechał tak jak Marek''.Pomyślała znów o Oskarze . Wydawało jej się ,że tęskni za nim.
- Pani Urszula Cieplak- przeczytał lekarz wychodząc z gabinetu lekarskiego
Wstała z krzesła i razem z Markiem podeszła do lekarza .
- Pani Urszula tak?
- Tak
- Zapraszam - wskazał na drzwi i weszli do środka
- A Pan to?
- Marek Dobrzański
- Mariusz Niemczyk ginekolog i położnik
Usiedli a lekarz spojrzał w kartę pacjentki. Zadał im parę pytań .
- Dobrze,w takim razie proszę się położyć na kozetce i zrobimy USG.
Ula usiadła na wskazanym przez ginekologa miejscu i spojrzała na Marka stojącego przy drzwiach. Chciał już nacisnąć klamkę gdy...
- Zostań
- Naprawdę?mogę?
- Tak
Podszedł do niej usiadł na krześle obok .Ona położyła się na kozetce bała się on złapał ją za rękę .Lekarz posmarował brzuch żelem i przejechał urządzeniem delikatnie a na ekranie pojawiło się ,, ich dziecko''. Oboje wpatrywali się w ekran wzruszeni cały czas trzymając dłoń w dłoni. To wywołało u nich wielkie emocje.
- Pan jest Ojcem ?
- Tak
Lekarz wytarł brzuch pacjentki z żelu  i odłączył urządzenie. Podał jej do ręki zdjęcie USG. Uśmiechnęła się do zdjęcia nadal mając łzy w oczach. Jednak mina lekarza mówiła ,że coś jest nie tak. Ula dopiero po chwili spoważniała widząc minę lekarza i Marka ,któremu też nagle zniknął uśmiech z twarzy.
- Może Pani już ubrać bluzkę z powrotem i tu zaczekać a ja porozmawiam z Panem Markiem.
- Dobrze- odpowiedziała trochę zaniepokojona
Mariusz usiadł za biurkiem ręką wskazując krzesło aby Dobrzański usiadł.
- Panie Doktorze czy coś nie tak z dzieckiem?
- Niestety nie mam dobrych wieści
- To znaczy?
- Niepokojące jest to ,że dziecko rozwija się za wolno
- Jak to za wolno?
- Serce bije wolno ,słabo a płód nie rośnie mimo trzeciego miesiąca zatrzymało się na drugim jeśli będzie tak dalej ...
- Co dalej?
- Pani Ula nie donosi ciąży
- Dziecko umrze?
- Jeśli nic się nie zmieni ,to tak
- To niemożliwe !!!
- Zrobimy wszystko co się da ale proszę mi powiedzieć czy Pani Ula miała jakiś wypadek?
- Tak ,miała
- Jak dawno to było
- Około miesiąca temu
- Czy miała poważne obrażenia
- Straciła pamięć i straciła wzrok ale odzyskała po operacji
- Czy nastąpiło krwawienie ?
- Tak, gdy ją znalazłem miała mnóstwo krwi a lekarze zatrzymali krwotok
- Jak doszło do wypadku ?
- Wpadła pod samochód
- Może mieć to poważny uszczerbek na zdrowiu jej i dziecka
- Czy da się coś zrobić
- Powinna leżeć
Ula ubrana usiadła obok Marka on spojrzał na nią z smutkiem w oczach i strachem ,że może ją stracić. Lekarz chwilę milczał.
- Coś jest nie tak?
- Musi pani zrobić kompletne badania
- Dlaczego?
- Czy ostatnio miała pani jakieś niepokojące objawy oprócz zaników pamięci i utraty wzroku?
- Tak , głowa, często mnie boli
- Jaki to jest rodzaj bólu?
- Rwący i silny a potem ustępuję
- Czy odczuwa wtedy pani mdłości?
- Tak, nic nie mogę jeść ,mam tak cały czas
- Była Pani z tym u lekarza?
- Nie ,myślałam ,że to typowe dla kobiet w ciąży
- Mdłości tak ale te bóle głowy i rozmazany obraz oraz zaniki pamięci wskazując coś o wiele poważniejszego.
- Co mi jest?
- Tego jeszcze nie wiem, musi Pani wypisać skierowanie do szpitala
- Ale ja nie chce iść do szpitala
- Tam zrobią pani tomografię głowy, ekg serca i pobiorą krew do analizy
- Czy to konieczne?
- Tak
- Ula słuchaj lekarza a wszystko będzie dobrze- rzekł Marek
- A co z dzieckiem ?
- .....
- Proszę mi powiedzieć
- Dobrze , nie będę dłużej Pani trzymał w niepewności , nie jest dobrze z dzieckiem rozwija się za wolno ale teraz jest za wcześnie stwierdzić dlaczego i czy potem będzie dobrze. Serce pracuje dość wolno.
- Czyli może ono umrzeć?
- Niestety tak
- Tylko nie to !!! Nie!!!
-Spokojnie Ulka urodzisz zdrowe dziecko zobaczysz
- Tak myślisz?
- Ja w to wierze , nasze dziecko musi żyć
Złapał ją za rękę bo widział jej lęk gdy dowiedziała się ,że z nią i dzieckiem nie jest zbyt dobrze ale najbardziej bała się je stracić.
- Życze pani wszystkiego dobrego
- Dziękuję
- A Pan niech dba o żonę
- Dobrze , Do widzenia
Wzięła zdjęcia i schowała do torebki .Ubrała płaszcz i wyszła z Markiem przed przychodnie. Padał śnieg i było zimno . Nie stali długo wsiedli do samochodu.

,, Złap się mnie ,jeśli będziemy upadać ,upadniemy razem i razem będziemy umieli się podnieść ''
Tymczasem...
Violetta chodziła po domu. Nie mogła już się doczekać już dnia ślubu ,kiedy ubierze białą sukienkę i będzie mówić przysięgę małżeńską. Nie miał być to ślub kościelny tylko w urzędzie stanu cywilnego. Suknia wisiała w szafie ale pod kluczem aby Sebastian jej nie widział . Viola w to nie wierzyła w jakieś przesądy ale teraz wolała jednak nie kusić losu. Sebastian też się denerwował w końcu to ważny dzień i dla niego i dla niej. A do sylwestra zostało niewiele. Kubasińska stała w kuchni ze szklanką soku marchwiowego gdy usłyszała jakiś hałas. Przestraszyła się a szklanka wypadła z ręki i uderzyła o podłogę rozbijając szkło w drobny mak.
- Viola?
- A to Ty
- A kogo się spodziewałaś?
- Ależ mnie wystraszył
- Zrobiłem zakupy
- A co dobrego kupiłeś?
- O to co prosiłaś
- Dziękuję jesteś kochany Sebulku
Położył torby z zakupami na stole a ona podeszła i złożyła na jego ustach czuły pocałunek.
- A ogórki kupiłeś?
- tak
- A lody ?
- Też
- Pączki
- Zapomniałem
- To idź kup- powiedziała siadając na kanapie w salonie
- Dobrze, zaraz wracam
Sięgnęła po pilota od telewizora w celu poszukania czegoś co ją zainteresuję ale nie wiele było ale jej uwagę zwrócił program o ekologicznych matkach. Usiadła wygodnie jedząc lody oglądała. Nie słyszała nawet gdy jej narzeczony wrócił do domu.
- Hej już jestem
Odpowiedziała mu cisza bo ona uważnie śledziła program w telewizji.Wypakował resztę zakupów i poszedł do salonu siadając na kanapie obok niej.
- Co oglądasz?
- A taki program
- Ciekawy ?
- Trochę, a ty tak szybko wróciłeś
- No ,jak widzisz
- Kupiłeś te pączki?
- Tak są w kuchni
- Przyniesiesz?
- A ty ?
- Nie widzisz ,że oglądam?
- No ,dobra pójdę
Przyniósł pączki  i usiedli razem gdy się skończył program Viola już spała przykrył ją więc kocem i poszedł pod prysznic. Był zmęczony i postanowił się wcześniej położyć.

Marek i Ula mijali właśnie Warszawę ale żadne z nich nie powiedziało ani słowa oboje byli myślami gdzie indziej. On myślał o Uli co będzie dalej i o dziecku. Tak bardzo chciał aby wszystko się ułożyło aby dziecko urodziło się zdrowe i ona była zdrowa oraz aby odzyskała pamięć i wróciła do niego. Bardzo chciał usłyszeć od niej słowa ,,że go kocha i chce z nim być'' ale wiedział ,że na to musi poczekać mieć nadzieję ,że przyjdzie taki dzień ,kiedy to od niej usłyszy. Chciał aby mogli razem planować przyszłość. Ona myślała o dziecku bo tak bardzo się bała ,że je straci i o Marku nie zwracała aż takiej uwagi dlaczego jej pomaga i cały czas ją wspiera nie umiała go sobie przypomnieć tego co było wcześniej. Nawet nie pamięta jak go poznała i czy naprawdę go ,kiedyś kochała. Teraz wątpiła w to wydawał jej się świetnym przyjacielem i przy nim czuła się bezpiecznie ale nie czuła nic więcej do niego. A przede wszystkim nie myślała o nim w ten sposób jako o partnerze. Tęskniła za Oskarem gdy dzwonił zawsze na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Pamięta jak przyszedł do szpitala szybko zdobył jej sympatię a gdy go pocałowała czuła coś tak jej się bynajmniej zdawało. A gdy próbowała przypomnieć sobie Marka zawsze zaczynała boleć ją głowa. I teraz nagle pojawił się ból gdy tak rozmyślała. Spojrzał na nią a ona nie patrzyła na niego .Nie chciała aby widział ,że jest coś nie tak. Ciało jej słabło a ból nie ustępował zaczęła boleć ją szyja. Wszystko zaczęło się nasilać. Po chwili obraz zaczął być zamazany potem widziała jak za mgłą aż w końcu widziała czarną otchłań.
- Marek!!!!!
Zwolnił widząc ,że coś jest nie tak dojeżdżali prawie do jej domu.Światła w jej domu były pogaszone było dość późno. Złapała go nagle za ramienia . Wystraszył się jej nagłą reakcją.
- Marek!!! ja...Nie ..widzę
- Co? Jak to nie widzisz?
- Nic ..niewidzie - mówiła drżącym głosem
- Spokojnie Ulka
Zatrzymał samochód pod domem z numerem osiem. Siedzieli chwilę.
- Jak to nie widzisz? zupełnie nic?
- Nic
- Nawet mnie?
- Marek ja się boję..tak bardzo się boję..
- Twój tata i rodzeństwo pewnie śpią
- Nie powiesz im ,że źle się czuje?
- Ale przecież tego nie da się ukryć
- Nie chce aby się martwił i chyba nie chce wracać do domu
- Ale jest późno a ja miałem Cię odwieść zaraz po zakupach
- On nie może się dowiedzieć ,że coś jest nie tak...nie może
Rozpłakała się jeszcze bardziej.Miała odpięty pas bo zrobiła to wcześniej ale nie miała siły wysiąść, nie chciała wysiąść . Nic nie widziała. I bolała ją głowa. Ból nie ustępował. Marek patrząc na nią był coraz bardziej zaniepokojony. Nie wiedział co a robić. Nie chciał aby cierpiała. Dotknęła ręką schowka a potem siedzenia sprawdzając czy Marek nadal jest w samochodzie czy nie bo nie odzywał się przez chwilę. Gdy natrafiła ręką na jego ramię nie wiele myśląc przytuliła się . Potrzebowała tego bała się teraz zostać sama. Nadal nic nie widziała. Pogładził jej plecy ręką pocieszając ją. Jego ubranie było mokre od jej łez. Siedzieli tak jakiś czas. Nic nie mówiąc .Ból głowy po mału ustępował i znów widziała ale nadal nie wyraźnie. Wszystko było jak za mgłą. Odsunęła się od niego.
- Jesteś super przyjacielem
Nic nie odpowiedział trochę go to zabolało odpalił silnik i ruszył w kierunku Warszawy. Ona nie wiedziała gdzie jadą. Miasto było ładnie oświetlone wszędzie były jeszcze łapki świąteczne i choinki. Witryny sklepowe nadal przedstawiały hasła reklamowe zachęcające do kupowania ozdób świątecznych. Patrzyła przez szybę znów widziała . Barwy ,kolory ,światła ale po chwili nie wiedziała gdzie się znajduję.
- Gdzie my jedziemy?
- Do mojego domu, skoro nie mogłaś zostać w Rysiowie a do twojego Ojca zadzwonię jutro rano. Dziś przenocujesz u mnie.
- Co to znaczy?
- Jak to nie wiesz?
- Ja będę u ciebie w domu a dom w Rysiowie ..
- Ula o czym ty mówisz?
- O domu ,nocy...
- Jest noc a jutro odwiozę Cię do domu jeśli o tym mówisz
- Moje rzeczy...
- Dam ci piżamę chociaż powiem ,że kilka rzeczy jeszcze zostało jak mieszkaliśmy razem
- To my mieszkaliśmy razem?
- Tak, przed wypadkiem
- Jakim wypadkiem ?
- Tym ,który miałaś
- Dawno
- Jakiś czas temu
- Aha, znaczy kiedy?
Nie odpowiedział zadawała coraz to dziwniejsze pytania i miał wrażenie ,że jest z nią gorzej. Jej chwilowa utrata wzroku , silny ból głowy a teraz traciła logiczne myślenie. Nie była taka jak dawniej ten wypadek mógł na zawsze zostawić ślad w jej życiu. Stan jej był jej poważny a ciąża zagrożona i powinna leżeć ale znał ją i wiedział ,że ona nie potrafi nic nie robić. Chociaż teraz nic jej już nie wychodziło nawet proste czynności sprawiały trudność.

Iza nie mogła spać bo mały ciągle płakał. Jej mąż spał mocnym snem a ona słysząc płacz dziecka wstała ubrała szary szlafrok i wyszła z sypialni. Poszła w kierunku pokoju dziecięcego. Weszła uchyliła drzwi jej synek leżał w łóżeczku płacząc i podkulając nóżki. Podeszła bliżej i wzięła go na ręce siadając w fotelu ,który stał nieopodal łóżeczka. Sięgnęła po butelkę ,która stała na szafce nocnej. Sprawdziła czy herbatka koperkowa nie jest za zimna. Była jeszcze ciepła bo niedawno ją zaparzała. Podała dziecku wypiło wszystko. Po czym uspokoiło się i zasnęło. Mały od wczoraj miał kolkę. Odstawiając butelkę wstała z fotela z niemowlęciem na ręku i ułożyła go w łóżeczku. Przykryła kocykiem i włożyła smoczek do buzi. Odeszła cicho od łóżeczka aby go nie obudzić i wyszła lekko zamykając drzwi. Wróciła do sypialni i położyła się obok męża zdejmując szlafrok i kładąc go na krześle. Położyła się gasząc łapkę nocną.
- Mały śpi?
- Tak, dałam mu herbatkę i śpi
- Nie był głodny?
- Nie całą godzinę temu go karmiłam
- To dobrze
- Śpijmy już
- Racja
Zasnęli. Mały też spał.

Marek i Ula dojechali do jego domu. Pomógł jej wysiąść ,otworzył drzwi i weszli do środka. On udał się do kuchni a ona usiadła na kanapie w salonie nawet nie zdjęła płaszcza. Co nie uszło uwadze Marka.
- Zdejmij to bo będzie ci za gorąco
- Zimno mi
Podszedł do niej zdjął jej płaszcz i powiesił w korytarzu a następnie podał jej ciepły koc. Wzięła i przykryła się nim usiadła podkulając nogi objęła je rękami i siedziała nic nie mówiąc nadal było jej zimno. Usiadł koło niej i podał jej jeszcze drugi koc okrywając ją nim. Parzyła na niego uważnie tak jakby był najważniejszy na świecie. Czego od kompletnie nie rozumiał. Chciał wstać ale ona chwyciła go za rękę.
- Jesteś moim mężem tak?
Spojrzał na nią nic nie rozumiejąc. Nie wiedział co powiedzieć. Kompletnie go zaskoczyła. Bardzo chciał być jej mężem ale nie był ale nie wiedział czy mówić jej o tym czy nie.
- Ja..znaczy.. nie
Teraz to ona kompletnie nic nie rozumiała .Nie pamiętała co było wcześniej. W tej chwili nie pamiętała nawet świąt Bożego Narodzenia a dopiero wczoraj się skończyły.
Przysunęła się do niego ich twarze były bardzo blisko dzieliły ich tylko centymetry. On miał ogromną ochotę ją pocałować ale wiedział ,że nie powinien tego robić .Dotknęła swoimi ustami jego warg a on natychmiast wstał . Spojrzała na niego nie wiedząc o co chodzi. Nie pozwolił na pocałunek chociaż sam tego pragnął.
- Kocham Cię - rzekła
Stał wpatrując się w nią jak zahipnotyzowany na jego twarzy pojawił się chwilowo uśmiech i zaskoczenie. Był zmieszany nie mógł wykonać żadnego ruchu czuł się jak sparaliżowany . Kilka razy otworzył usta ale kompletnie nie wiedział co powiedzieć.W jednej chwili chciał powiedzieć ,że również ją kocha ale coś go powstrzymywało.
- Jak ty masz na imię?
Spojrzał na nią uważniej teraz już nie miał ochoty się śmiać teraz zaczął się niepokoić jej stanem zdrowia.
- Jak to nie pamiętasz? jestem Marek
- To nie ciebie kocham
- O czym ty w ogóle mówisz? spytał zdezorientowany
- O nas .. znaczy o no.. zapomniałam ...jak on ma na imię?
- Kto ?
- Mój mąż
- Ale ty nie masz męża
- Mam
- Ula co ci jest?
- Kim ty jesteś ? ja Cię znam?
- Znasz mnie długo
- Nie pamiętam
-Bo straciłaś pamięć
- Nieprawda ty nigdy nie byłeś w moim życiu
- Byłem Ulka a dowodem na to jest nasze dziecko ,które za kilka miesięcy przyjdzie na świat
- Jakie dziecko? o czym ty mówisz?
- Jesteś w ciąży
- Nie jestem
- Ula.. Kochanie..
- Coś ty powiedział?
- Ula
- Nie to drugie
- Nic nie ważne
- Ty mnie kochasz?
- Ula zbieraj się jedziemy do szpitala
- Kochasz mnie?
- Ubierz płaszcz bo na zewnątrz jest zimno
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie
- Kochałem
- To znaczy... ,że... ty...już..
Zaczęła nagle płakać on już nie miał siły na to wszystko. Dziwne objawy utrata świadomości ,pamięci ,bóle głowy chwilowe utraty wzroku to wyglądało bardzo poważnie i bardzo się o nią bał. Nagle stanęła na środku salonu i nie chciała zrobić ani kroku dalej. On kazał jej już wychodzić a ona nie ruszyła się z miejsca. Chciał podejść do niej ale powstrzymała go.
- Nie idź tam jest przepaść
- Jaka przepaść?
- Czarna otchłań
- Nic tam nie ma
- Jest
Zrobił kilka kroków w jej stronę ona parzyła na niego ze strachem.Dotknął jej ramienia podchodząc blisko. Odsunęła się nagle.
- Nie dotykaj mnie
- Chodźmy już
- Nie!!!!
Gdy stał obok szybkim krokiem minęła go i chciała iść do drzwi ale był szybszy. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie i wpił się w jej usta z namiętnością. Gdy nie oddawała pocałunków wystraszył się ale potem zaczęła oddawać pocałunki. Po chwili oderwali się od siebie a ona spojrzała na niego. Zdjęła płaszcz on również i poszli do salonu usiedli na kanapie.
- Jesteś głodna ?
- Trochę tak
- A na co masz ochotę ?
- Na zapiekanki
- Zapiekanki?
- Byłeś ,kiedyś tam ze mną ?
- Tak
- Byliśmy wtedy parą?
- Nie
- Przyjaciółmi?
- Można tak powiedzieć ,znaliśmy się wtedy krótko gdy zabrałaś mnie wtedy na zapiekanki po tym jak Paulina przykuła mnie kajdankami różowymi w moim gabinecie nagiego a ty wtedy się zjawiłaś bo wróciłaś bo zapomniałaś dokumentów nad ,którymi miałaś siedzieć po pracy bo były bardzo ważne a wcześniej byłaś na randce z Adamem Turkiem ale wróciłaś wtedy do firmy .Rozpięłaś mi kajdanki podałaś ubrania śmiecąc się przy tym jak ja się ubierałem. I poszliśmy wtedy na zapiekanki opowiedziałaś mi wtedy ,że twoja mama zmarła jak byłaś w liceum i musiałaś robić rodzeństwu kanapki a ja wtedy opowiadałem ,że zawsze dostawałem zrobione przez mamę z logiem firmy na papierze śniadaniowym a ty wtedy się śmiałaś. Potem wróciliśmy do firmy i pracowaliśmy razem nad projektem a potem poprosiłem o kawę ale jak przyszłaś chyba już spałem bo nie pamiętam co było dalej. Wiem ,że przykryłaś mnie marynarką a gdy się obudziłem siedziałaś na fotelu. Odwiozłem Cię do domu.
- Naprawdę tak było? i ty to wszystko pamiętasz?
- Pamiętam każdy dzień spędzony z Tobą to były cudowne chwile
- Czyli mnie kochasz
- Bardzo Cię kocham
- To dlaczego... nie ..
- Pytasz dlaczego nie jesteśmy razem?
- Tak
- Nie chciałaś być ze mną
- Marek ja ... nadal Cię nie pamiętam ...znaczy...wydaję mi się ,że to co mówisz jest prawdą ale... Nie wiem tego do końca...Ja nie wiem ..co czuję czy to jest to... Nie wiem co dalej...Czy nasze dziecko przeżyję i co ze mną jest nie tak... teraz czuję się w miarę dobrze ...ale jeszcze chwilę temu nie wiedziałam kim jestem ,kim ty jesteś i gdzie się znajduję... Nie wiem jak to się wszystko stało...ale proszę Cię ...ze względu na wszystko jeśli mnie kochasz ...a wierzę ,że tak...ja nie mogę na razie powiedzieć tego samego bo... sama nie wiem co czuję...I czy to z tamtym jest naprawdę...przy nim nie czułam się bezpieczna jakby do końca..ale coś czułam nie umiem tego nazwać...

- Ula nie zostawię Cię samej z tym wszystkim i jeśli chcesz będę przy Tobie a zobaczysz ,że wszystko się ułoży...Nasze dziecko musi żyć i od teraz jesteś pod moją opieką jutro rano wezmę z Rysiowa kilka twoich rzeczy. Zostaniesz u mnie tak długo jak będziesz chciała. Tylko proszę Cię o jedno bardzo Cię kocham i nie chce aby ci się coś stało musisz leżeć ja wszystkim się zajmę wezmę kilka dni wolnego. A ty o nic się nie martw tylko proszę nie rozmawiaj z Oskarem więcej.

- Jesteś... wspaniały ...naprawdę dziękuję ci za wszystko...
Po tych słowach szczerze się roześmiał. Wstał na chwilę z kanapy i poszedł do kuchni. Zrobił herbatę i kanapki i ułożył wszystko na tacy i wrócił to salonu stawiając na stoliku. Wzięła kanapkę z talerzyka . Usiadł koło niej. Obiecała ,że nie będzie odbierać połączeń od Oskara więc tego nie robiła chociaż raz odebrała gdy pojechał do sklepu. Chciała wrócić do domu jak tylko będzie się trochę lepiej czuła. Marek zadzwonił do Józefa następnego dnia rano po tym jak zabrał ją do siebie. Zabrał jej kilka rzeczy bo miała zostać u niego na trochę. Nie na stałe bo na to się nie zgodziła twierdząc ,że ma chłopaka. Spała w jego sypialni a on spał w innym pokoju. Miał nadzieje ,że wszystko jeszcze będzie dobrze ,że ona sobie przypomni a na świat przyjdzie zdrowe dziecko i stworzą szczęśliwą rodzinę. Skończył się film Ula wstała z kanapy .
- Późno się zrobiło idę spać
- Ja też chyba zaraz pójdę- powiedział wyłańczając telewizor. Podniósł się z kanapy i swoje kroki skierował w kierunku kuchni.
- Dobranoc Marek
- Słodkich snów Ula
Wzięła prysznic ,przebrała się w piżamę i położyła się. Leżała tak nie mogąc zasnąć przewracając się z boku na bok . W końcu po dwóch godzinach męczenia się z bezsennością wstała założyła szlafrok i nie zapalając światła .W całym domu panował mrok. W domu była całkowita cisza. Była pewna ,że Marek śpi dlatego szła cicho i powoli aby go nie obudzić. Chciała dojść do kuchni aby wziąć coś do picia ale nie orientowała się gdzie dane pomieszczenie się znajduję .Trochę znów bolała ją głowa  i czuła zmęczenie ale nie mogła zasnąć ani uleżeć. Szla do momentu aż potknęła się o coś robiąc przy tym duży huk i brzdęk rozbitego szkła...
Ciąg Dalszy Nastąpi...

sobota, 28 czerwca 2014

Miniaturka ,,Jeszcze wszystko się ułoży''

Usiadła na sali szpitalnej czekając na lekarza, ale na korytarzu żaden się nie przyszedł. Siedziała jeszcze chwilę, gdy ujrzała, że ktoś zmierza w jej kierunku, gdy była bliżej poznała, że to Paulina Febo. Ta z niechęcią podeszła do niej.
- Co pani tu robi?
- Ja przyszłam do Marka... Ja muszę wiedzieć czy mu nic nie jest... - Powiedziała z płaczem Ula
- Nie pani sprawa i proszę opuścić szpital- rzekła ostro Paulina.
- Pani nie rozumie, ja muszę się z nim zobaczyć- Ula nie dawała za wygraną.
- Czy do pani nic nie dociera, Marek podał lekarzom mój numer i nie życzy sobie pani tutaj- skłamała.
- Pójdę, ale muszę najpierw się dowiedzieć czy mu nic nie jest
- Ale pani jest uparta, nic mu nie jest, ale robią jeszcze badania i niedługo go wypiszą
- Jak teraz pani wie, to może pani już iść
- Wyjdę pójdę jeszcze tylko do łazienki
Cieplak nie zamierzała opuścić szpitala nie zobaczywszy się z Markiem. Nie pozwoli ,aby to wstrętne babsko jej w tym przeszkodziło. Febo nie znosiła Uli i to było widać gołym okiem. Zamierzała też odzyskać Dobrzańskiego i sprawić ,żeby zapomniał o tej prostaczce. Paulinie nie tyle zależało na brunecie ,co na pieniądzach i życiu w luksusie. Nie chciała odpuszczać sobie tak dobrej partii. Dzięki seniorom Dobrzańskim naiwnie uwierzyła ,że przeżyją razem z Markiem wiele wspólnych lat i zarządzać będą firmą. Plany na świetlaną przyszłość popsuła jej pojawiająca się nagle z znikąd brzydula . Liczyła ,że Markowi przejdzie zauroczenie i stworzą idealny związek od nowa. Nie zdając sobie sprawy ,że on nigdy nie przestanie kochać Uli.

Marek siedział na łóżku z zabandażowaną głową lekarze robili mu jeszcze badania, ale nic poważnego mu się nie stało. Ale on był załamany sądził, że jeśli Ula dowie się o wypadku to przyjdzie go odwiedzić albo porozmawiać, chociaż przez chwilę. Patrzył w nieokreślony punkt przed sobą nagle usłyszał lekkie skrzypnięcie drzwi i spojrzał w ich kierunków, bo myślał, że to, ona''. Jednak drzwi otworzyły się szerzej i weszła Paulina nie był zadowolony z jej wizyty. Podeszła do jego łóżka i usiadła chciała go pocałować, ale odsunął się. Spojrzała na niego i wstała z łóżka.
- Jak się czujesz?
- Lepiej- odpowiedział nie przekonująco. 
- Przynieś ci coś?- spytała udając troskę. 
- Nie, a Ula była?
- Ta Cieplak?- Wymówiła z pogardą. 
- Pytam czy Ula była w szpitalu albo dzwoniła?
- Nie, nie było jej- odparła szybko.
- Jadę teraz do Aleksa zajrzę do ciebie jeszcze później
- Dobrze- mruknął niechętnie. 
Gdy wyszła poczuł lekką ulgę. Pomyślał, że teraz będzie miał chwilę spokoju i będzie mógł pomyśleć. Załamało go trochę to, że Ula nie przyszła go odwiedzić i, że nawet nie zadzwoniła spytać o jego stan zdrowia. Położył się i nie wiedział nawet, kiedy zasnął .
                                          *******
Ula wyszła z łazienki i szła korytarzem tabliczka informacyjna u góry, mówiła’’, że ten korytarz prowadzi do sali intensywnej terapii. Poszła w tym kierunku, ale zatrzymał ją lekarz.
- Przepraszam a pani, do kogo?- spytał lekarz zwracając się do młodej kobiety.
- Szukam Marka Dobrzańskiego- odpowiedziała.
- Pani jest kimś z rodziny?- dopytywał.
- Jestem...- zawahała się. – Jestem jego narzeczoną.
- Sala numer dwadzieścia siedem.
- Czy jest przytomny?- Zaniepokoiła się stanem pacjenta.
- Tak, w tej chwili śpi, ale może pani wejść
- Długo będzie musiał zostać w szpitalu?
- Zrobimy jeszcze resztę badań i jeśli będę dobre to Pan Marek wróci do domu.
- Dziękuję- uśmiechnęła się czując ulgę. 
                                       💙💙💙
Poszła w kierunku sali numer dwadzieścia siedem i otworzyła lekko drzwi. Spał był blady na głowie miał bandaż. Usiadła na łóżku i spojrzała na niego z czułością. Martwiła się o niego. Był dla niej najważniejszy. To przez ten wypadek zrozumiała, że nie może być z Piotrem, bo nie jego kocha. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby go stracić. Nie teraz, nie nigdy.
- Tak bardzo się o ciebie bałam i martwiłam, przyjechałam tu, bo musiałam cię zobaczyć. Dowiedzieć się czy nic ci nie jest.Paulina nie chciała mnie wpuścić i powiedziała, że sobie nie życzysz mnie tutaj, ale to od ciebie chciałam usłyszeć, że mam sobie pójść i, że to koniec. Przecież nas od dawna nie ma, ale ja nie przeżyłabym gdyby ciebie zabrakło i dzisiaj dopiero to sobie uświadomiłam, bo ja cię Marek nadal bardzo kocham i jeśli ty czujesz to samo to powiedz abym została, chce zostać przy tobie zawsze, jeśli tylko tego chcesz. Mówiła mając nadzieję, że słyszy jej słowa. Nie przebudził się był na silnych lekach nasennych cały czas spał. Nie wiedząc nawet, kiedy zasnęła również i ona.
Gdy otworzył oczy zdziwił go widok śpiącej na łóżku Uli. Dotknął jej ręki, na co ona podniosła głowę i spojrzała na Marka widząc, że on również na nią patrzy. Milczeli przez chwilę, po czym Ula przerwała ciszę.
- Marek- powiedziała z radością sama dziwiąc się swojej reakcji. Wstała pomału z łóżka i stanęła przy oknie nie patrząc w jego stronę jakby bała się tego, co raz jej powie. W sumie nie spodziewała się, co chce jej powiedzieć i będzie to coś, czego nie będzie chciała usłyszeć. Chciała, tak bardzo pragnęła usłyszeć od niego, że jeszcze nie wszystko stracone i, że jeszcze mogą być razem, bo on ją nadal kocha i, że to, co było w liście było prawdziwe. Doskonale wiedziała, że tak nie wie skąd, ale miała pewność, że pisał szczerze to, co naprawdę czuje. Minęło trochę czasu, a ona traktowała go źle i teraz miała wyrzuty sumienia, że tak go traktowała, że nie pozwoliła mu dojść do głosu. Chciała, aby móc cofnąć czas, abyśmy mogli być szczęśliwi.
,  Przez wszystkie łzy stracone łzy
Pytam znowu Ci
ę czy ty jeszcze ciągle kochasz mnie....
Odpowiedz czy jeszcze kochasz mnie 
Wci
ąż czekam na te słowa z twoich ust..
Ja ca
łą prawdę znać, nie chce kłamstw...
- Ula?
- Tak?- Spytała odwracając się w jego stronę i robiąc krok w kierunku jego łóżka.
- Usiądź proszę musimy porozmawiać- powiedział bez emocji
Spełniła jego prośbę nic nie mówiąc usiadła na brzegu łóżka i spojrzała na niego wyczekująco.Podniósł wzrok i ich spojrzenia spotkały się.- To prawda? 
- Ale co?- Spytała nie bardzo rozumiejąc, co ma na myśli
- To, co powiedziałaś jak spałem..To, że ty..ko...- jąkał się brunet.
- Kocham cię –wyznała .
Uśmiechnął się i chciał już chwycić jej dłoń, ale ją cofnęła nie rozumiał, dlaczego przecież darzy go uczuciem a nie chce jego dotyku.
- Marek ja nie wiem czy dalej jestem dla ciebie ważna i proszę nie trzymaj mnie w niepewności i jeszcze jedno zerwałam z Piotrem...Nie mogłabym z kimś, kogo nie kocham, ale jeśli ty nic..To odejdę, ale chce abyś był szczęśliwy...
                                        💖💖💖
- Ulka bez ciebie nie będę szczęśliwy ty jesteś sensem mojego życia i dzięki tobie szary świat nabiera barw tęczy a twoje oczy są jak niebo i tylko w nich widzę to, co chce widzieć a to jest piękne.Nauczyłaś mnie cieszyć się z małych rzeczy, pomagać innym i, że nie należy żyć w kłamstwie. Pamiętam  twoje słowa, jak się kogoś kocha to nie można tak po prostu przestać, nawet, jeśli ta osoba  robi złe rzeczy kłamie oszukuję nawet, jeśli zdradza to i tak się ją kocha, bo taką osobę też można kochać, ale trzeba wierzyć, że ta osoba się zmieni...'' .Ty wierzyłaś we mnie wtedy a ja cię zraniłem, kłamałem, ale potem naprawdę cię pokochałem i wiedziałem, że nikogo już tak nie pokocham. Miałem nadzieję, że mi, kiedyś wybaczysz, ale byłaś chłodna, niedostępna a potem pojawił się Piotr i wtedy straciłem nadzieję...·
- Czyli to znaczy, że...- ucięła obserwując twarz ukochanego.
- Kocham cię Ula – powiedział w końcu.
Teraz już nie umiała zachowywać dystansu usiadła bliżej i wtuliła się w jego ciepłe ramiona tak bardzo jej tego brakowało, tęskniła za nim.Za bliskością  za jego zapachem. Znów poczuła się bezpieczna. Po chwili odsunęli się od siebie.Spojrzał jej głęboko w chabrowe oczy ich twarze dzieliły centymetry. Zamknęła oczy po chwili na swoich wargach poczuła smak jego słodkich ust., Gdy poczuł, że nie odwzajemniła pocałunku otworzył oczy  i spojrzał na nią uważnie.Nim zdążył zareagować zaczęła z czułością oddawać pocałunki było w nich namiętność tęsknota i uczucie. Gdy wreszcie oderwali się od siebie spojrzeli na siebie, po czym uśmiechnęli się. Wiedząc, że od teraz ich życie nabierze blasku i zaświeci tysiącem barw.  

Koniec .

poniedziałek, 2 czerwca 2014

11. ,, Wśród licznych dróg nadziei ''

              ,, Wśród licznych dróg nadziei''




Minęły święta Bożego Narodzenia. Nie dla wszystkich były one wesołe.  Viola z Sebastianem planowali swój ślub ,który miał odbyć się w Sylwestra.  Wiele rzeczy było jeszcze nie gotowych. Ula miała zostać świadkową a Marek świadkiem oboje mimo wcześniejszych protestów zgodzili się.  Józef martwił się o córkę ,która już trochę lepiej wyglądała ale nadal nie ustąpiły bóle głowy o ,których nie mówiła nikomu . Nudności i wymioty tez nie ustąpiły mimo prawie czwartego miesiąca. Cały czas próbowała wszystkim wmówić ,że nic jej nie jest . Ojciec,Jasiek,Beatka martwili się o nią również Viola, Seba ,Ala ,Ania ,Maciek ale również Marek. Tak jak jej obiecał nie pojawił się u niej w ostatnim czasie,nie pisał,nie dzwonił . Chociaż nie raz chciał to zrobić ale powstrzymywał się . Wiedząc ,że to nic nie pomoże. Święta spędził u rodziców bo nie chciał sam siedzieć w domu w ten świąteczny czas. Paulina również tam była ale dla niego była to przeszłość . Z resztą ona układała sobie życie już z kimś innym.  Oskar kilka razy rozmawiał z Ulą przez telefon.  Majka nie zjawiła się na świętach u Cieplaków jak mówiła wcześniej. Miała przyjechać z Tomkiem ale ona złapała anginę i musiała zostać w domu aby szybko wrócić do zdrowia. Nie poinformowała niestety o tym Uli ale ta dawno o tym już nie pamiętała. Zapominała wiele rzeczy i czasem czegoś kompletnie nie rozumiała. Nie miała nigdy takich problemów przed wypadkiem. Tęskniła za Oskarem chociaż każdy mówił ,że nawet go dobrze nie zna był tylko w szpitalu i zjawił się tak niespodziewanie . Nie wierzyła w żadne słowa Marka ,który ją ostrzegał przed nią. Nie widziała jego uczucia chociaż wiedziała o nim nie wierzyła w nie a ona sama zagubiła się i sama nie jedną noc przepłakała nie mogąc sobie przypomnieć zdarzeń z poprzedniego roku ale również z dnia na dzień coraz mniej rozumiała świat ,który ją otacza i ludzi . Sama siebie nie rozumiała czasami traciła świadomość gdzie się znajduję ale nikt oprócz niej tego nie wiedział. Często zapominała o dziecku ,które nosiła pod sercem.   Viola powiedziała Sebastianowi ,że jedzie do Uli bo chce wybrać już kwiaty, suknię ślubną i kilka innych rzeczy.  Marek postanowił spotkać się z Sebastianem iść kupić garnitur na ślub Sebastiana i Violi .
Po jakimś czasie...
Viola właśnie pukała do drzwi Uli ale nikt jej jeszcze nie otworzył. Pomyślała ,że nikogo może nie ma w domu . Jasiek był u Kamili.  W końcu drzwi otworzyła Ula zdziwiła się bo nie pamiętała blondynki.
- Ty jesteś Viola tak?
- Violetta Kubasińska przez V i dwa T
- Rozumiem, zapraszam do środka
Viola weszła do mieszkania Cieplaków ściągnęła płaszcz i powiesiła go na wieszaku. Weszła po kuchni . Ula nastawiła czajnik z  wodą  na herbatę . Blondynka usiadła przy stole .
- Dzień Dobry Panie Józefie
- Dzień Dobry
- Zabieram dziś Ulkę na miasto
- Jak to na miasto? Ula powinna zostać w domu ,odpoczywać
- Ja też jestem w ciąży a latam to tu to tam jak ten konik normalnie
Ula spojrzała zdziwiona na Violę potem na Ojca nic nie rozumiejąc. Nie pamiętała powiedzeń jakie używała blondynka. Józef wstał od stołu i pokroił ciasto .
-  A dlaczego wybieramy się na miasto?spytała Ula
- Jak to ? Nie pamiętasz? W sylwestra biorę ślub z Sebastianem
- A no tak i mam być świadkową ,całkiem o tym zapomniałam
- Świadkowa też musi jakoś wyglądać
- Córcia ale nie jestem pewny czy powinnaś jechać do miasta ,ostatnio bardzo źle wyglądałaś a w wigilię dopiero wróciłaś ze szpitala.
- Nic mi tato nie będzie, nie traktuj mnie jak małe dziecko
- Ja będę jej pilnować obiecuję
- Byłbym pewniejszy gdyby kto inny z Tobą pojechał
- Kto niby miałby ze mną jechać?
- Marek
- Tylko nie on
- Dlaczego?spytał Józef
- No właśnie? To nie jest zły pomysł dodała Viola
-  Ja uważam inaczej
-  Córcia ja nie chce dla Ciebie źle ale po prostu martwię się o twój stan zdrowia , pomyśl też o dziecku a Marek to odpowiedzialny człowiek i gdybyś z nim pojechała czuł bym się spokojniejszy. Ula słuchała słów Ojca ale nie wiedziała o co dokładnie mu chodzi. Nie miała ochoty na spotkanie z Markiem zwłaszcza że to ostatnie było dla niej niezrozumiałe. Głowa znowu zaczęła ją boleć. Ale nie chciała tego po sobie poznać że coś jest nie tak.
- Dlaczego muszę jechać z nim?
- Inaczej zostaniesz w domu, nie chce abyś narażała swoje zdrowie i dziecka
- Ulka coś ty taka uparta ? wtrąciła się Viola
- O co wam chodzi?!!!
- Ula nie denerwuj się - powiedział Ojciec
- Dlaczego krzyczycie? Ulci coś się stało?spytała Beatka wchodząc do kuchni
- Nie , Tylko twoja siostra nie chce się zgodzić - powiedziała Viola
- Na co nie chcesz się zgodzić Ulcia?
- Na nic, pójdę do siebie
- A miasto? herbata na stolę?
- To Ulcia jedzie do Warszawy?
- Tak  po moją suknię ślubną
- Ale super, Mogę jechać z wami?
- Nie Beatko- odparł Ojciec
- Skoro mamy jechać to się zbierajmy
- Ula miałaś nie jechać z Markiem ,żeby Ojciec był spokojniejszy a wiesz ,że jemu nie wolno się denerwować. Ona po tych słowach usiadła na krześle zrezygnowana nie czuła się za dobrze ale lepiej niż ostatnio. Towarzyszyły jej tylko bóle głowy i mdłości.  Viola widząc ,że Ula siedzi jeszcze wzięła kolejny kawałek ciasta i kolejny. Wszyscy obecni w kuchni tylko patrzyli jak je. Nic nie mówili . Nagle Józef wstał od stołu i wyszedł do pokoju gościnnego. Wybrał numer Marka Dobrzańskiego . Odczekał  chwilę bo nikt nie odbierał. W końcu po drugiej stronie słuchawki usłyszał męski głos.
- Marek Dobrzański słucham?
- Dzień Dobry Panie Marku z tej strony Józef Cieplak
- Stało się coś? Coś z Ulą? spytał wystraszony Marek
- Nic się nie stało ale dzwonię do Pana bo mam prośbę
- Proszę mówić
- Chciałbym aby Pan przyjechał
- Ale jak to teraz?
- Jeśli Pan ma czas i może byłby wdzięczny
- Oczywiście Panie Józefie zaraz będę
- Tylko jest jedna sprawa
- Słucham
- Miałem kupić garnitur na ślub Violetty i Sebastiana bo jestem świadkiem i...
- To nawet dobrze się składa bo Ula właśnie z Violą mieli się wybrać ale boję się o Ulę bo ostatnio tak źle wyglądała i byłbym spokojniejszy gdyby pojechała z Panem.

- Rozumiem, I dziękuję za zaufanie , nie ma problemu zaraz będę - Marek ucieszył pomyślał ,że to szansa ,że może jeszcze nie wszystko stracone.  Wziął szybko portfel kurtkę i kluczy i szybko wyszedł z domu. Wsiadł do samochodu i z uśmiechem ruszył w stronę Rysiowa. Mimo ,że go nie pamięta i może nawet nie wie czy coś czuję to i tak cieszył się ,że ją znów zobaczy. Tęsknił za nią mimo ,że widział ją nie tak dawno. Dla niego to cała wieczność.  Phemko wpadł do domu Olszańskiego ten nie spodziewał się jego wizyty zupełnie . Ale szybko wyszedł bo Sebastian wyrzucił go z domu bo robił wielkie zamieszanie o to ,że nikt nie poinformował go o ślubie i nie zaprosił. Sebastian tłumaczył się tym ,że ślub miał być późni ale Viola nalegała bo jest w piątym miesiąca ciąży i boi się ,że potem w nic już nie wejdzie. Viola ciągle nie mogła przyzwyczaić się do tego ,że przytyła. I wiele ubrań musiała wymienić na nowe. On nie może już czasami znieść jej huśtawek nastroju. Do jej ciągłego gadania po woli już się przyzwyczaił. Marek zatrzymał samochód przy numerze numer osiem i wysiadł z samochodu. Po drodze postanowił jeszcze kupić bukiet różnych róż.  Zapukał lekko do drzwi.  Józef nie owił Uli ,że dzwonił do Marka . Viola domyślała się ale tym razem siedziała cicho. Ula postanowiła więc otworzyć bo Viola rozmawiała z jej Ojcem a Beatka poszła do swojego pokoju.  Jasiek jeszcze nie wrócił od Kamili ale owił ,że będzie dopiero wieczorem bo idą do kina.  Otworzyła drzwi zaskoczona niespodziewana się jego w progu swego domu. W ręku trzymał kolorowy bukiet , lekko się uśmiechał patrząc na nią. Zapadła między nimi krepująca cisza.  



- To dla Ciebie- powiedział podając jej bukiet
- Dziękuję - Wzięła bukiet
- Co tu robisz?
- Ja.. Byłem w okolicy..I.. jakoś...- plątał się w słowach ale nie chciał jej mówić ,że to jej Ojciec zadzwonił by przyjechał .
- Byłeś w okolicy z kwiatami ? spytała zdziwiona przyglądając się mu uważnie na co on jeszcze bardziej się zmieszał .
- Chciałem... Po prostu przyjechałem i tyle- dodał bez namysłu
- Tak po prostu przyjechałeś tak ? Jakoś nie wierzę
- W to ,że Ula ja ...
- Przestań - Nagle przerwała mu , wtedy pojawił się jej Ojciec i zaprosił go do środka.  Wstawiła kwiaty do wody i wróciła do kuchni gdzie siedział już Marek i rozmawiał z jej Ojcem. Zaskoczyło ją to bo i Viola gadała bez przerwy. Śmiali ale ucichli gdy usiadła obok Marka.
- Możemy wreszcie jechać? zapytała zdenerwowana
- Jedziemy tylko dokończę kawę - odpowiedział
- Jak w takim tęmpie będziesz pił to na pewno zdążymy- rzekła
- Ula co ci się tak śpieszy?
 Nie odpowiedziała pociągnęła za rękę i wyszli z kuchni. Ubrał  szybko kurtkę ,szal i pomógł jej ubrać płaszcz i gdy byli już na schodach wróciła się mówiąc ,że zapomniała torebki. Marek czekał na nią w samochodzie ,Viola również czekała siedząc w samochodzie. Po chwili oboje dostrzegli Ulę. Usiadła z przodu obok Marka. Zapiął jej pasy i wolno ruszyli w stronę Warszawy. Ulice były lekko zaśnieżone ale nie padał śnieg ale było mroźno. Nagle zauważył ,że mimo ogrzewania Uli jest zimno . Zatrzymał na chwilę samochód na poboczu i z bagażnika wyjął koc i położył Uli na kolanach. Viola tylko popatrzyła na nich nic nie mówiąc a potem gadała z Sebastianem przez komórkę a potem z Gośką jej koleżanką. Dawną przyjaciółką. Zawsze do niej dzwoniła gdy miała potrzebę wygadania się ale od przemiany to Ula była jej przyjaciółką. Violi było szkoda ,że ona nic nie pamięta i nawet nie potrafiła sobie wyobrazić jak to jest pamiętać rodzinę a pracę ,znajomych i byłego narzeczonego i jej wielką miłość nie pamiętać. Każdy nie tracił jeszcze wiary ,że pewnego dnia wszystko sobie przypomni.
- Ja ,kiedyś tu byłam  prawda ?-spytała Ula
- Tak , Ula pamiętasz? Spojrzał na nią ale ona patrzyła na niego jakby szukała odpowiedzi na postawionej przed chwilą pytanie.
- Byłam tu z Tobą ? Teraz Marek zatrzymał samochód na poboczu uważnie przygładając się Uli.
- Pamiętasz? Mnie pamiętasz ?nas?
- Nie, Marek ale to miejsce wiem po prostu ,że tu byłam
- To dobry znak - uśmiechnął się Marek
- Dlaczego nie jedziemy? spytała Viola
- Bo wysiadamy
- Jak to tu?
- Tak
- Ale tu nic nie ma
Jednak Marek nie słuchał narzekań Violi tylko odpiął pas Uli ,która nie wiedziała dokąd idą ale starała się nie wypytywać tylko zaufać Markowi. Nagle stanęła co zauważył i szybko złapał ją za rękę.
- Źle się czujesz?Może odwiozę Cię do domu?
- Nie, Wszystko w porządku
- Na pewno?
- Tak ,chodźmy
Weszli do miłej restauracji a Viola udała się za nimi. Usiedli przy stoliku i wzięli karty dań do rąk. Była to ta sama restauracja gdy byli jeszcze na randce  jak Ula nosiła okulary i była jego asystentką  i potem pojawiła się Paulina.  Ula rozglądała się po restauracji wydała się jej znajoma chociaż nie pamiętała dlaczego akurat tu przyszli i czy ta restauracja  coś dla nich znaczyła w przeszłości. Viola zamawiała śmiało dania i kelner już przyniósł jej pierwsze zamówienie. Marek również wybrał gołąbki z ziemniakami i ciepłą herbatę. Tylko Ula nic wybrała.  On wspominał ich wtedy randkę i wszystkie chwilę ,które kojarzyły się z nią.  Kubasińska machała mu przed oczami aby wybrać go z letargu ale to nie pomogło. Nadal był zamyślony.
,,Co robić, gdy nie ma Cię?
Co robić, gdy o Tobie śnię?
Twoje oczy raz ujrzane
Były jak gwiazdy rozbłyskane
Dotyk Twych dłoni i uśmiech na Twarzy
Był taki jak każdemu czułość się marzy
Tańczyliśmy krótką chwilę
A ja pamiętam aż tyle
Twe oczy, Twe usta, Twój zapach cudny
Lecz coś nas rozdzieliło- to czas okrutny
Ten zapach, błysk w oku i pamięć o Tobie
Pozwolą mi zawsze być myślami przy Tobie''
- Ja chyba zamówię tylko herbatę z cytryną - odezwała się Ula
- Musisz cos zjeść - zaprotestował nagle
- Ale ja nie mogę jeść
- Dlaczego? Nadal dręczą Cię mdłości?
- Tak i mam już tego dość
- Nie powinnaś ich już mieć
- Marek ,nie rozmawiajmy proszę o tym
- Zamówię ci coś a jak będziesz się źle czuła to odrazu mów, pojedziemy do lekarza,musisz teraz o siebie dbać i uważać na siebie.
- Nie jesteś na mnie zły za ostatnią naszą rozmowę?
- Nie ,Nie rozumiem dlaczego tylko kłamałaś
- O czym mówisz?
- Chyba nie chcesz powiedzieć ,że nie pamiętasz tego?
- No nie zupełnie ...znaczy..
- Ula ? pamiętasz czy nie pamiętasz ? Zapominasz również wydarzenia ,które miały miejsce niedawno?
- Nie...Znaczy.. czasem.. tak- Nie wiedziała czy mu o tym powiedzieć czy nie ale postanowiła ,że powie.
- To nie dobrze , znaczy ,że coś jest nie tak -rzekł Marek i trochę się zaniepokoił
Kelner przyniósł Uli naleśniki bo zamówił je Dobrzański . Po mału zabrała się za ich jedzenie. Jednak jej organizm znów nie przyswoił jedzenia i dostała silnych torsji.  Zaniepokojony jej nagłym wyjściem poszedł za nią. Viola została przy stoliku.  Nie mógł jej znaleść wreście usłyszał płacz  . Zapukał do drzwi za ,którymi była jego była narzeczona. Nie otworzyła . Nacisnął klamkę i nim zdarzył coś powiedzieć wtuliła się w niego. Nie wiedział zareagował jej nagłym przypływem emocji pomyślał ,że to może hormony.  Gdy się uspokoiła odsunęła się od niego i spojrzała załzawionymi oczami. Podał jej chusteczkę i chwycił ja za rękę i stanęli przy lustrze.  Wytarła twarz i oczy i blado uśmiechnęła się.
- Coś się stało? mogę ci jakoś pomóc ? spytał uważnie na nią patrzył żal mu jej było widząc  ją w takiej stanie.
- Nic takiego , po prostu ja już mam dość tego wszystkiego -znów zaczęła chlipać . Dotknął jej ramienia pocieszając ją .
- C iii , wszystko będzie dobrze
- Tak myślisz? spytała nagle podnosząc na niego wzrok
- Ja to wiem ,że będzie dobrze a mama nie może tyle płakać bo dzidziuś będzie smutny - zażartował a ona mimo wszystko uśmiechnęła się.
- Dziękuje jesteś super przyjacielem - powiedziała nie zdając sobie sprawy jak go zabolało to słowo przyjaciel. Ale nie chciał tego po sobie poznać. Zapłacili rachunek i wyszli wszyscy we trójkę z restauracji i pojechali do salonu sukien ślubnych aby Viola mogła wybrać a Ula kupić sobie sukienkę jako świadkowa też potrzebowała nowej sukienki. Weszli do salonu.






- Witam Państwa zwróciła się Właścicielka Salonu do Marka ,Uli i Violi wchodzących do salonu.
- Dzień Dobry , my szukamy sukienki ślubnej - odezwał się Marek
- To ,która z pań wychodzi za mąż ?
- Ja - odezwała się Viola
- A jak się Pani nazywa?
- Violetta Kubasińska przez V i dwa T
Marek i Ula spojrzeli na siebie po czym roześmiali się. Właścicielka nie wiedziała o co chodzi.
- Kiedy ma pani wyznaczoną datę?
- Rodzę w maju
- Pytałam o pani datę ślubu
- 31 grudnia
- To bardzo mało czasu
- Dlatego już dziś chce wybrać suknię
- Ma pani jakieś jej wyobrażenie jak powinna wyglądać?
- Tak mam tylko nie wiem czy w nią wejdę
- Mamy również suknię ślubne dla kobiet w ciąży
- Uważa pani ,że ja jestem gruba?
- Nie
- A Państwo to jej rodzina?
- Nie, to jest jej przyjaciółka a ja jestem jej narzeczonym
- Państwo też niedługo biorą ślub?
- Nie mamy jeszcze daty - mówił Marek
- My w ogóle nie mamy - szepnęła Ula i obrzuciła Marka srogim spojrzeniem
- Cii- ale możemy mieć - szepnął jej do ucha tak aby Właścicielka nie słyszała .
Po trzech   godzinach...

Viola  wybrała suknię dla siebie i dodatki oraz welon. Byli w trzech salonach i w ,każdym spędzili około godziny.  Marek i Ula musieli jeszcze wstąpić do innego sklepu a bardziej salonu z sukniami wieczorowymi bo taka była potrzebna Cieplak a Dobrzańskiemu potrzebny był garnitur lub marynarka jako świadek dobrze musiał się prezentować. Zostały jeszcze inne sprawy. Kwiaty, sala do wynajęcia ,serwetki ,naczynia i dekorację, dania i tort. Ale tym wszystkim miał się już zająć Sebastian. I pozostała jeszcze sprawa obrączek. Kościół i ksiądz już byli zamówieni oraz hymn ,który będzie grany do ślubu.

  Marek i Ula oraz Viola weszli  do salonu sukien wieczorowych.

Ula wybrała dla siebie czerwoną sukienkę , Marek ciemną marynarkę i krawat oraz białą koszulę a Viola zamiast doradzać swojej przyjaciółce gadała  z Gośką .  Nagle zadzwonił Uli telefon stanęła trochę dalej aby Marek nie słyszał rozmowy.
- Cześć Kochanie tęskniłem za Tobą - rzekł Oskar
- Ja za Tobą też
- Niedługo się zobaczymy
- Jesteś w Polsce?
- Nie ,ale wracam po nowym roku
- To wspaniale
- A gdzie ty teraz jesteś mówisz jakoś ciszej
- Teraz jestem w salonie sukien wieczorowych a właśnie wyszłam z ślubnych , nie martw się nie jestem sama jest ze mną Viola i Marek
- Ula !!! Co ty robiłaś w salonie sukien ślubnych?bierzesz ślub?
- Nie ,no coś ty
- Z Markiem ,przecież mówiłaś ,że to skończone...
- Zazdrosny jesteś?Nie masz prawa , Marek to tylko mój przyjaciel a za mąż wychodzi moja przyjaciółka .
- Dobrze, przepraszam poniosło mnie , gniewasz się ?
- Nie ,ale następnym razem jak czegoś nie wiesz to nie mów odrazu
- A jednak jesteś zła
- Może i ta... nagle upuściła telefon.,który trzymała w ręku i upadł na podłogę. Straciła równowagę i...    Ciąg Dalszy Nastąpi...
                                  
                                     






10. ,, Morze utraconej miłości "

   ,, Morze utraconej miłości ''  

              Marek jechał przed siebie nie chciał wracać jeszcze do domu .  Myślał o Uli . Nie rozumiał jej zachowania . Zachowywała się bardzo dziwnie i jak nie ona.  Mimo wszystko jej słowa zabolały go. Nie chciał tylko przyjaźni. Kochał ją i chciał przy niej być. Obiecał jej ,że nie będzie się już narzucać chociaż nie łatwe to. Poczuł ból gdy usłyszał ,że kocha kogoś innego. Martwił się też jej stanem zdrowotnym. Wiedział ,że coś jest nie tak. Chociaż dopiero co wyszła ze szpitala. Niepokojące były te bóle głowy i inne objawach o ,których jeszcze nie wiedział. Jechał dolej przed siebie. W końcu zatrzymał samochód koło parku . Dawniej chodził tutaj z Ulą to był ich park i ,,ich ławka''.  Teraz pozostały wspomnienia. Wspominał to co wydarzyło się tego wieczoru. Usiadł na ławce nie wiele było widać park był ciemny . Poczuł na sobie drobne płatki śniegu ,które otulały ziemie swoim zimowym płaszczem. Było zimno ale nie przejmował się tym. Patrzył na spadające płatki śniegu i ciemne konary drzew. Czuł pustkę jaką pozostawiła po sobie. Przypomniały mu się jej ciepłe,słodkie wargi i ,, pocałunek  przed pożegnaniem'' tak to nazwał.




 ,, Pocałunek czym jest?
Przysięgą dwóch tak
Paktem...najściślejszym.
oto cel,koniec
a zarazem początek...
Różowym płomieniem zapalonym nad ,,i "
mojej miłości,szeptem warg
aby ucho pojęło
naszą potęgę miłości .''


Ula nie wiedziała kto dzwoni o tej porze. Wstała od stołu i wyszła z pokoju gościnnego udając się do swojego. Usiadła na łóżku i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Cześć Ulka
- Kto mówi ?
- Violetta Kubasińska
- Nie znam
- Ulka nie pamiętasz mnie?
- Nie
- Pracowaliśmy razem w firmie Febo&Dobrzański ja byłam sekretarką a ty asystentką prezesa Marka Dobrzańskiego.
- I co w związku z tym ?
- Przyjaźniliśmy się potem ...
- Do rzeczy ,po co pani dzwoni
- Chciałam żebyś była świadkową na moim ślubie
- Co takiego? ja mam być świadkową na pani ślubie?
- Nie pani, tylko Viola.
- Dobrze Viola , nie wiem muszę się zastanowić
- Dam ci czas ,trzeba kuć beton póki gorący
- O czym ty gadasz , chyba żelazo
- Jak zwal tak zwał ,ważne, że wychodzę za mąż
- To gratulację  ,Cześć
- Wesołych Świąt
- Wesołych.
Ula zdjęła buty i położyła się na łóżku.  Wpatrując się w sufit.  Przymknęła powieki ,Chciała zasnąć ale nie mogła. Wciąż myślała o wydarzeniach z przed kilku godzin. Coraz bardziej denerwowało ją to ,że nie może sobie nic przypomnieć. Mimo wszystko lubiła Marka i trochę żałowała słów ,które powiedziała. Powiedział jej ,żę ją kocha ale ona nie mogła powiedzieć tego samego. Czuła ,że jest jej bliski ale to za mało żeby z nim być. Myślami była z Oskarem ale ten pocałunek wywołał jakiś zamęt w jej głowie. Nie chciała teraz o tym myśleć. W końcu zmęczona zasnęła.  Nie przebrała się nawet.
Marek zmarzł siedząc tak w parku i rozmyślając. Nie wiedział ile czasu upłynęło czy kilka godzin czy minut. Wiedział tylko ,że jeśli zaraz nie pójdzie zamarznie. Śnieg już nie padał ale zrobiło się mroźnie. Wyszedł z parku nie było widać żadnej żywej istoty. Pomyślał ,że musi być bardzo późno. Wsiadł do samochodu włączył ogrzewanie i ruszył.  Gdy wrócił do domu przebrał się ,wziął prysznic i poszedł spać. Jednak leżał na łóżku a sen nie przychodził. Wciąż miał w głowie rozmowę z Ulą. Nie chciał ,żeby to był koniec. Ale chciał aby była szczęśliwa. W końcu sen  go znużył.
Sebastian i Violetta już dawno spali przytuleni do siebie. Byli razem szczęśliwi. Chociaż Sebastian czasem nie mógł z nią wytrzymać. Dużo gadała i miała zachcianki . Często odwiedzał sklep czasem zdarzało się to w nocy. Jednak teraz spała spokojnie wtulona w niego. Sebastian chciał na światka Marka ale nie wiedział czy się zgodzi. Jeszcze go nie pytał. Nie mieli też ustalonej daty ślubu chcieli to zrobić po świętach. Teraz nie było na to czasu. Viola też nie wiedziała czy Ula się zgodzi być świadkową na ich ślubie skoro nawet jej nie pamięta. Viola słyszała o wypadku Uli ale nie sądziła ,że nie odzyskała jeszcze pamięci. Nie spodziewała się tego zupełnie. Ale skoro jej nie pamięta to Marka też nie może pamiętać . zdała sobie sprawę po odłożeniu telefonu zanim zasnęła.
Ala pozmywała naczynia po kolacji wigilijnej pożegnała się z Jaśkiem i Józefem i pojechała do domu. Beatka dawno już spała nikt nie musiał jej nawet czytać bajki była zbyt zmęczona dzisiejszym dniem. Wszyscy byli zadowoleni z prezentów jakie dostali chociaż były skromne. Ula nie mogła wrócić do pracy ze względu na stan swojego zdrowia. Pracowała dopóki nie wydarzył się ten wypadek. Nikt już nie obwiniał za niego Marka. Ale wszyscy widzieli jak ten wypadek ją zmienił a może nawet przekreślił normalne życie. Nie wróciła do zdrowia i z ,każdym dniem było gorzej. Bardzo schudła chociaż była w ciąży jej ciało nie miało blasku. Radość ,którą miała ,kiedyś też zniknęła. I zniknęła również miłość do Marka. Nie było już uczucia. Nie działał już na nią jak ,kiedyś. Mogła z nim normalnie rozmawiać i nie brakło jej tchu. Jego słowa też nie robiły na niej wrażenia. Stał się jej obojętny mimo, że tak się starał nie umiała w nim dostrzec nikogo więcej jak przyjaciela. Ale coś miał w sobie co ją przyciągało ją do niego i nie umiała tego nazwać ani określić
Rodzice Marka byli zawiedzeni ,że ich syn nie był na kolacji wigilijnej. Była Paulina z Johnem ,którego poznała jakiś czas temu i są parą. Wigilia upłyneła w miłej atmosferze. Był również Psemko . Zofia przygotowała pyszne potrawy wszyscy zjedli je ze smakiem.  Wszyscy poszli późno spać ale nie przejmowali się tym bo jutro nikt nie idzie do pracy.
 Następnego Dnia
Ula otworzyła po mału oczy. Przeciągnęła się na łóżku i chciała sięgnąć już po okulary ale ich ostatnio przecież nie nosiła. Usiadła na łóżku. Spojrzała na zegar było prawie południe. Miała tej nocy bardzo dziwny sen ale też realistyczny. Śnił się jej Marek lecz nie był to wesoły sen.

                                             Stała przy Ulicy nie mogąc ruszyć się z miejsca . On stał po drugiej stronie gdy nic nie jechało podeszła do niego. Chciała się do niego przytulić ,coś powiedzieć ale nie mogła wypowiedzieć żadnego słowa. On też nic nie mówił tylko patrzył wprost w jej oczy. W jego oczach wyczytała ból i smutek,którego nie mogła zrozumieć. W końcu podszedł do niej troszkę bliżej musnął jej policzek swoimi ustami odsunął się. Ona stała nie rozumiejąc kompletnie nic . To pożegnanie Kocham Cię -powiedział i oddalił się. Chciała coś powiedzieć ale słowa utkwiły jej w gardle. Nie potrafiła go zatrzymać. Odszedł.  I w tym momencie obudziła się.
Nie rozumiała co miał znaczyć ten sen. Wolała teraz o nim nie myśleć. Spojrzała na telefon. Miała trzy nieodebrane połączenia od Oskara postanowiła ,że później oddzwoni. Ubrała szlafrok i poszła do kuchni.
- O córcia wstałaś a już myślałem ,że będę musiał Cię budzić - powiedział Józef gdy Ula weszła do kuchni. Usiadła na krześle sięgając na bułkę z koszyka ,który stał na stole. Wzięła nóż i zaczęła smarować masłem.
- Długo spałam ale dziś święta- odpowiedziała Ula na wcześniejszą odpowiedź Ojca. Posmarowała bułkę położyła na niej wędlinę i ugryzła kawałek. Ojciec postawił przed nią kubek gorącej herbaty.
- A Beatka i Jasiek jeszcze śpią?
- Nie Beatka jest na podwórku z Maćkiem lepią bałwana a Jasiek umówił się z Kamilą.
- A no tak
- A jak ci się córcia spało?
- A dobrze czemu pytasz?
- Co zaszło między Tobą a Markiem wczorajszego wieczoru?
- Nic, On mnie pocałował ale dla mnie to nic nie znaczy
- Powinniście porozmawiać, wyjaśnić
- Jakbym pamiętała co było wcześniej to tak
- Dobrze ,nie będę Cię męczył idę zobaczyć czy Beatka ulepiła tego bałwana
Józef wyszedł z kuchni . Została sama z myślami. Nie wiedziała co znaczy sen z poprzedniej nocy. Myślała dziś o Marku więcej niż dotychczas aż do momentu gdy złapał ją ostry ból głowy i światło zaczęło ją razić. Upiła łyk herbaty i sięgnęła po tabletkę ale ból nie ustępował. poszła się położyć wszystko wirowało jak w karuzeli. Ostrość obrazu była niewyraźna,rozmyta. Kolory się zlewały w jedność tworząc dziwną konstrukcję barw . Zbyt jaskrawych jasnych rażących oczy i mózg. Traciła świadomość gdzie jest czy w swoim pokoju czy w zupełnie obcym miejscu. Po chwili nie pamiętała ostatnich kilku minut. Poczuła strach i ogarnęła ją panika. Nie wiedziała co się z nią dzieję .Chciała wstać ale jej ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Po więcej niż pół godziny objawy ustąpiły ale nadal jej ciało odmawiało posłuszeństwa a umysł nie przyswajał niektórych informacji. Zaczęły boleć ją mięśnie. Widziała niewyraźnie ,rozmazane obrazy.
Beatka ulepiła bałwana a teraz z Maćkiem rzucali się śnieżkami .Józef przyglądał się im. Trafili również niego. Maciek próbował złapać Beatka a ta uciekała przed nim aż wpadła w zaspę. Dołączył do nich Jasiek ,który wrócił od Kamili. Bawili się wszyscy na śniegu.
Wstał ubrał się i poszedł zjeść śniadanie chociaż niezbyt miał na nie ochotę.  Wziął kurtkę i postanowił się przejść . Szedł przed siebie śnieg lekko padał doszedł do parku. Usiadł na ławce i przyglądał się dzieciom bawiącym się w parku w świąteczny dzień. Pomyślał ,że tak mogłoby wyglądać życie jego i Uli za kilka lat gdyby dala by mu szansę.  Nie wiedział ile czasu minęło potarł ręce bo zmarzł i poszedł do domu. Zaparzył sobie gorącej herbaty i usiadł na kanapie włączając telewizję nie znalazł jednak nic ciekawego ,wszędzie rodziny przy stołach z dziećmi,prezenty ,choinka i wspólne śpiewanie kolęd. W końcu wyłączył telewizor i stanął przy oknie obserwując zimowy świat za oknem. Poczuł się samotnie choć samemu trudno było się do tego przyznać. Wziął więc klucze i kurtkę i wsiadł do auta i wolno ruszył w wybranym przed siebie kierunku. Nie mógł dłużej siedzieć sam w domu w święta... Zatrzymał się w miejscu do ,którego zmierzał. Wysiadł z auta i zadzwonił do drzwi...      Ciąg Dalszy Nastąpi...