Zapraszam na kolejną część. Na zmianę w relacjach Uli i Marka trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
,, Oznaki życia’’
,, Oznaki życia’’
,, Czyny są owocami, słowa są liśćmi.’’[angielskie przysłowie]
Przez moment żadne z nich nie
powiedziało ani słowa. Kobieta analizowała biegł wydarzeń w dniu pożaru. Pamięta
wszystko do momentu, gdy zaczęła płonąć podłoga. Nic więcej nie była w stanie
sobie przypomnieć. Była tylko czarna otchłań i pustka. Podniosła wzrok na mężczyznę,
który spoglądał teraz na swoje zabandażowane dłonie. W jej głowie nagle zaświtała
pewna myśl.
- To nie ty mnie uratowałeś- Powiedziała
jednym tchem. Podniósł głowę i rzucił jej zaskoczone spojrzenie. Nie zwracając
na niego uwagi kontynuowała
- Gdybyś wszedł do płonącego mieszkania...Nie
wyszedłbyś z tego cało lub byłbyś w znacznie gorszym stanie niż jesteś teraz-
Wyjaśniła a w oczy jej się zaszkliły.
- To prawda- Przytaknął i wstał z
krzesła. Krążył po sali zastanawiając się jak opowiedzieć jej całą prawdę.
Ponownie zajął miejsce na krześle i zaczął mówić.
- Maciej wszedł do płonącego budynku
nie zważając na niebezpieczeństwo. Gdy dotarł do twojego pokoju byłaś nieprzytomna,
więc podał mi ciebie przez okno i kazał uciekać. Potem, gdy byłem już dość daleko dom wybuchł.
To była najgorsza noc w moim życiu. Przeżyłem chwilę grozy i strasznie się bałem...
- O mnie?- Zapytała z nadzieją i
nutą entuzjazmu w głosie.
- Nie. O Maćka i siebie- Odparł a ona
czuła jakby ktoś wymierzył jej policzek. Spuściła wzrok. Nie takiej odpowiedzi
się spodziewała.
- Ula?- Zaniepokoił się jej brakiem
reakcji. Leżała na boku i patrzyła w jakiś nieokreślony punkt przed sobą. O Maćka i siebie- Powtarzała sobie w myślach. O ja głupia łudziłam się, że o mnie. Nie ma, co marzyć. Przecież ja dla
niego nic nie znaczę. Po co ratował mnie z tego cholernego pożaru. Mogłam zginąć . . . A tak zostałam bez niczego i zupełnie
nie wiedząc, co dalej.
Poduszka coraz bardziej stawała się
mokra od nadmiaru mokrych kropel, które spływały po twarzy.
- Idź sobie- Krzyknęła przez łzy, bo
cały czas czuła jego wzrok na sobie. Pragnęła zniknąć. Potrzebowała chwili samotności,
aby się uspokoić. Marek wstał z krzesła i położył się na swoim łóżku. Kurwa znowu coś schrzaniłem. A może
przeżywa ten pożar? W końcu nie ma gdzie się podziać i jeszcze ta jej siostra.
Mam nadzieję, że nie przyjdzie znowu tu z tysiącem pytań, bo chyba wyskoczę przez
okno.
Leżąc na szpitalnym łóżku czuła się
samotna. Brakowało jej obecności Maćka. Zawsze był, kiedy go potrzebowała.
Mogła na niego liczyć. Podnosił ją na duchu, rozweselał lub opowiadał adekwatne
cytaty. Ta cisza, która panowała teraz w sali stawała się powoli nie do
zniesienia. Próbowała zasnąć, ale jak na złość sen nie chciał nadejść. Nie
czuła zmęczenia. Spojrzała na zabandażowane dłonie i przywołała w pamięci obraz
pokoju w ogniu. Kilka łez spadło na poduszkę. Po godzinie drzwi się otworzyły i
weszła lekarka zmieniając kroplówkę a po chwili przyniosła talerz z dwiema kanapkami z serkiem i sok w szklance ze słonką. Ula nie tknęła kanapki.
Pielęgniarka pomogła jej tylko napić się wody, o, którą ta poprosiła a potem
zajęła się drugim pacjentem.
****
- Uli nie ma. Poszła chyba do bufetu-
Rzucił lodowato, gdy mała blondynka usiadła na łóżku. W dłoniach miała brązowego
misia. Podszedł do szafki i zaczął
pakować rzeczy do torby.
- Poczekam – Odparła machając nogami i
rozglądając się po białej sali.
- A nie wolisz poczekać gdzie indziej?-
Dopytywał
- Nie.
Dlaczego chce pan abym poszła?- Zapytała nagle podnosząc wzrok na
mężczyznę. Odwrócił się w jej stronę.
- Bo nie lubię dzieci i takich marud
jak ty- Mruknął składając koszulę i wkładając ją do torby.
- Nie jestem marudą Pan jest głupi-
Dobiegł go dziecięcy głos. Zacisnął ręce w pieści. Posłał jej nienawistne spojrzenie.
Dziewczynka rozpłakała się.
- Cześć. Nie w porę?- Usłyszał głos przyjaciela,
który przekroczył próg sali. Brunet spojrzał na niego i ręką zaprosił, aby
wszedł do środka. Olszański zajął miejsce na łóżku i spojrzał nagle na płaczącą
dziewczynkę, która podniosła wzrok, w jej niebieskich oczach dominował smutek.
- Violetta zgubiła się w szpitalnym
labiryncie?- Zapytał z ironią Dobrzański rzucając ukradkowe spojrzenie dziecku.
- Dlaczego twoja córka płacze? Co jej
powiedziałeś?- Zaniepokoił się Sebastian i podszedł do małej podając jej chusteczki,
aby otarła twarz.
- To nie jest, moja córka’’. Ile razy
mam ci powtarzać, że nie mam dzieci?- Podniósł głos brunet i oparł się o nocną szafkę,
na, której leżała jakaś książka i gazety.
- Dobra, dobra żartowałem
przecież. Ale mógłbyś mieć.
- Jezu a ty znowu o tym – Wywrócił
oczami i pokręcił głową. Nie mógł już słuchać przyjaciela, który ciągle
ostatnio gadał o dzieciach. Jakby innego tematu nie było. Tylko
dzieci i dzieci.
Sebastian usiadł koło małej, która
uśmiechnęła się do niego nieśmiało powiedziała jak ma na imię i zaczęła
opowiadać o Uli i chorej mamie.
- Betti – Powiedziała Ula i przytuliła
do siebie siostrę jak długo jej nie widziała. Spojrzała na nią przestraszona a
potem pocałowała w czoło. Mężczyźni patrzyli na to jak oniemiali.
Olszański wymknął się po cichu z sali. Pomyślał, że będą chcieli
porozmawiać i jego obecność tutaj jest zbędna.
- Coś się stało?- Zaniepokoił się Marek.
Przyglądając się tej scenie nagle zdał
sobie sprawę, że on nigdy nikogo tak nie kochał. Miłością czystą, bezwarunkową.
Nie tęsknił, nie martwił się o kogoś. Będąc z Kaliną myślał, że będą razem. Nie
zastanawiał się nad ich przyszłością. Było im po prostu dobrze razem a potem
zaczęli się oddalać od siebie. Dopiero teraz uświadomił sobie, że to, co do
niej czuł nie było prawdziwą miłością.
On nawet nie wierzył, że coś takiego istnieje.
Rozważania Uli w tym momencie były
podobne. Zastanawiała się czy pozna jeszcze, kiedyś prawdziwy smak miłości. Czy
otworzy serce i podda się temu uczuciu, które ją zniewoli? Porwie w nieznane i
pokaże jej, że świat ma tysiące barw tylko trzeba nauczyć się je dostrzegać. Przypomniały się jej sny, w, których główną
role grała ona z Markiem. Uśmiechnęła
się błogo a brunet w zamyśleniu odwzajemnił jej uśmiech.
,,You're the first face that I see
And the last thing I think about
You're the reason that I'm alive
You're what I can't live without
And the last thing I think about
You're the reason that I'm alive
You're what I can't live without
Jesteś pierwszą twarzą jaką widzę
i ostatnią rzeczą o której myślę
Jesteś powodem dla którego żyję
Jesteś tym, bez czego nie mogę żyć ‘’
i ostatnią rzeczą o której myślę
Jesteś powodem dla którego żyję
Jesteś tym, bez czego nie mogę żyć ‘’
Niepewnie do niego podeszła. Jej wzrok
spoczął na lekko rozpiętej szarej koszuli, spod, której wyłaniały się drobne
czarne włoski. Widząc jej wzrok uśmiechnął się zawadiacko a na jego policzkach
pyszniły się te urocze dołeczki. Ma czarujący uśmiech. Ta koszula idealnie
pasuje do koloru jego oczu.- Błądziła myślami. Zrobiło się jej gorąco a
rumieńce wypłynęły na jej bladą twarz. Przez moment patrzyli na siebie. Miała
ochotę wtulić się w jego ramiona i zapomnieć o całym świecie, ale wiedziała, że
nie powinna. Nie mogła pozwolić sobie na taka poufałość. Już raz się popisała
rzucając mu się na szyję i nie było to dobrze przez niego przyjęte.
- Byłam w bufecie chciałam kupić sobie kawę,
ale gdy się odwróciłam Betti nie było przy stoliku. Przestraszyłam się, że coś
się jej stało. Na szczęście jest cała i zdrowa. Dziękuję, że ją przypilnowałeś.-
Wyszeptała biorąc głęboki oddech. Stał zdecydowanie za blisko. Odsunęła się w obawie , że za chwilę zrobi coś głupiego. Poprawiła okulary, które miała na nosie.
- Ale ja...
- Nic nie mów
- Ula chciałem cię przeprosić za to, co,
kiedyś ode mnie usłyszałaś. Jest mi głupio, że tak cię potraktowałem. Wybaczysz
mi?- Spojrzał z nadzieją w jej oczy.
- Nie wiem – Odpowiedziała obojętnym tonem. W tej chwili zapomniała już o
tym przykrym incydencie ,ale niestety on znowu jej o tym przypomniał.
- Ulcia idziemy do Maćka?- Niecierpliwiła się dziewczynka podchodząc do
nich. Ula przykucnęła przy niej.
- Tak . Za chwilkę pójdziemy- Powiedziała przełykając ślinę . Przymknęła
powieki czując wzbierające się pod nimi łzy. Szymczyk wybudził się ze śpiączki
,ale jego stan był nadal bardzo poważny. Rany goiły się bardzo wolno i Ula
obawiała się ,że konieczny będzie przeszczep skóry. Dobrzański kierowany impulsem przygarnął
dziewczynę do siebie a ona uspokajała się w jego ramionach. Chce być silna a jest taka krucha
i bezbronna gdy dotyka ją coś złego. – Przeszło mu nagle przez myśl i sam się zdziwił
. A jeszcze bardziej
tego ,że ją przytulił.
*********
Pokaz został przesunięty na późniejszy termin. Nikt nie spodziewał się
tego ,że Dobrzański wyląduję w szpitalu i jego asystent również. Seniorzy
Dobrzańscy byli wstrząśnięci informacją o pożarze i ,że ich jedyny syn mógł zginąć. Nie znali szczegółów ,bo Marek nie chciał o tym mówić. Nie pojmowali też dlaczego ratował jakoś nieznajomą dziewczynę. Przypuszczali ,że coś do niej
czuje . Violetta nieco ubarwiła tą historię i FD krążyły różne plotki. Modelki
jednak były jeszcze w większym szoku gdy dowiedziały się o zerwanych
zaręczynach Marka z Kaliną . Podwójnym zaskoczeniem było to ,że planowali
dziecko a teraz tak po prostu się rozstają.
Jedynie Alex cieszył się z nieobecności juniora Dobrzańskiego.
Mężczyzna przeczesał dłonią włosy i spojrzał na ekran komputera i uśmiechnął
się do siebie . Wiedział już co zrobić aby pokaz się nie odbył. Czekał teraz aż w jego gabinecie pojawi się
Turek. Zlecił mu kilka zadań na dziś.
********
W innej części firmy trwały właśnie przymiarki kreacji do nowej kolekcji.
Pshemko nad wszystkim czuwał aby było dopięte na ostatni guzik. Fotograf instruował modelki jak mają się ustawiać aby zdjęcia dobrze wyszły.
- Iga rozluźnij ramiona- Rzucił fotograf . Zmieniła pozycję ,ale to nie
było jeszcze to. Podszedł do niej i pokazał jak ma się ustawić. Była tu nowa i to był jej pierwsza sesja do pokazu. Nigdy jeszcze nie chodziła po wybiegu. Stresowała się ,bo bała się ,że nie pójdzie w
tym pokazie a bardzo jej zależało.
- Pomyśl o czymś miłym i przyjemnym – Polecił mężczyzna . Iga na moment zapomniała o obiektywie
skierowanym na nią i rozluźniła się. Rozpuściła długie blond włosy. Fotograf był zadowolony z efektu zdjęć. Potem
przyszła pora na pozostałe modelki ,ale ich nie musiał już instruować. Były znacznie dłużej w tym zawodzie iż studentka farmacji ,która chciała sobie dorobić do studiów.
******
To właśnie dzisiaj miała opuścić
szpital. Dalsza hospitalizacja nie była konieczna. Rany po poparzeniu zagoiły
się. Cieszyła się, że nie ma już tych
okropnych bandaży na ramionach, dłoniach, szyi. Na klatce piersiowej miała
jeszcze opatrunek, ale niedługo będzie mogła go zdjąć. Lekarz przepisał jej maść,
która musi smarować ranę. Marek również nie miał już bandaży. Rany nie były na
tyle głębokie, aby pozostawić szpecące blizny. Ula spojrzała na zegar. Za godzinę w szpitalu
miała się pojawić Benita. Siostra jej mamy,
u, której miała teraz zamieszkać. To ona zajmowała się Beatką podczas pobytu
Uli w szpitalu.
Spacerowała korytarzem po drodze
odwiedziła mamę, która powoli wracała do zdrowia. Lekarze mówili, że z każdym
dniem jest coraz lepiej. Ona też zauważyła tą wyraźną poprawę. Wolnym krokiem udała się w kierunku wyjścia z
budynku. Miała już dość tego miejsca. Tutaj śmierć zaglądała ludziom w oczy, wkradała
się pod ich pościel. Zabierała radość życia, energię i ich ostatni oddech.
Oparła się o metalową barierkę. Wiatr rozwiewał jej włosy, w różne strony.
Czuła się jakby stała nad przepaścią i wystarczy jeden krok, aby upaść.
Spojrzała na niebo. Było szare i zanosiło się na deszcz. Przeprosił mnie. Chyba naprawdę żałuję, że mnie tak nazwał. Może powinnam
dać mu drugą szansę? Dziś rano tak fajnie nam się rozmawiało. Opowiadał mi o firmie,
Sebastianie, Violetcie i Pshemko, który ma swoje humory. Dlaczego przez tyle czasu nie odwiedziła go
narzeczona? Pokłócili się? Czy chodzi o coś innego? Chciałabym lepiej go poznać,
ale on tak niewiele mówi o sobie. Czyżby coś ukrywał? Zresztą, po co miałby mi
o tym mówić? Kim dla niego jestem
znajomą, przyjaciółką?
Ocknęła się z zadumy i spojrzała przed
siebie. Z oddali wyłoniła się postać niewiele starszej od niej matki kobiety, która do niej pomachała i zmierzała w jej
kierunku.