Strona Główna

sobota, 6 lutego 2016

,, Oznaki życia'' 11

Zapraszam na kolejną część. Z koszmarem sennym  Dobrzańskiego w tle. Wreszcie wyjaśnia się sen Uli.  Marek od palanta do bohatera. Nie zabijcie mnie za ten rozdział !!! To wydarzenie odciśnie piętno na niektórych  . . .Ps. Mimo ,że od dawna miałam to wydarzenie zaplanowane pisząc je nagle zabrakło mi słów...Ale na szczęście udało mi się to napisać. 
,, Oznaki życia’’
Rozdział 11

- To koniec. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Gdy wrócę ciebie ma tu nie być- Powiedziała lodowatym tonem i położyła na szafce pierścionek zaręczynowy i  wybiegła z pokoju. Czuła, że musi iść się przewietrzyć. Brakowało jej tchu. Jej zielone oczy napełniły się łzami.  Nie przypuszczała, że w taki sposób się to zakończy. Sześć lat ich związku.  Miała tyle marzeń i planów, ale teraz nie mają już znaczenia. Nie spełnią się. Mieszkanie należało do niej, więc to on powinien się wyprowadzić.  Jeszcze w czasie studiów ojciec zapisał na nią to mieszkanie. Jako jedynaczkę zawsze ją rozpieszczał. Mama była bardziej surowa i bardzo zorganizowana. Lubiła wszystko planować i była pedantką. Nienawidziła jak w domu było brudno. Kalina odziedziczyła to po mamie, która miała niemieckie korzenie.  Widziała ją kilka dni temu będąc w Chicago.  Lea i Marcel przeprowadzili się tam pięć lat temu. Ale często dzwonili do córki.
                                                      ************
Wyjął z szafy walizki i spakował swoje rzeczy. Kończył kolejny etap w swoim życiu. Jego trzeci związek okazał się porażką. Nigdy żadnej z tych kobiet tak naprawdę nie kochał. Z początku tak mu się wydawało, ale to było tylko złudzenie.   Spojrzał na zdjęcie na szafce nocnej. Kobieta na fotografii wydawała mu się teraz całkiem obca.  Moje życie to porażka. Związek z Kaliną był jedną wielką maskaradą. Po co z nią byłem?  Jeszcze raz omiótł wzrokiem pomieszczenie zanim je opuścił.
,,Sam teraz pewnie widzisz że 
z poczucia winy nie da się 
zbudować nic na dłużej 
tylko domek z kart 
co jeśli szczęście minie cię 
spętane ręce widząc twe 
czy warto iść pod prąd 
odpowie tylko serca głos ‘’
Włożył walizki do samochodu i odpalił silnik.  Zatrzymał się w hotelu. Długo nie mógł zasnąć.  W końcu zapadł w głęboki sen.
Przekraczał nieznany tunel. Wszędzie panował mrok i głucha cisza. I szedł głębiej tym narastał w nim niepokój. Powietrze zgęstniało. W powietrzu unosił się specyficzny zapach. Mało wyczuwalny, ale z każdym oddechem stawał się silniejszy. Zerwał się silny wiatr. Tajemniczy zapach nie znikał teraz stawał się jakby słodkawy. Mężczyzna przeczesał dłonią swoje hebanowe włosy.  Ziemia pod bosymi stopami stawała się cieczą. Czuł, że stąpa po czymś miękkim i lepkim. Potknął się o wystający korzeń. Gdy się podniósł tunel zniknął i pojawił się ciemny las. W oddali usłyszał wolno grającą dziecięcą pozytywkę, która Grala coraz szybciej i szybciej. Zasłonił uszy dłońmi, aby tego nie słyszeć, ale dźwięk w wwiercał mu się w mózg. Dotknął ust po poczuł, że po jego wardze spływa strużka krwi. Liście zaszeleściły. Poczuł czyjś dotyk na ramieniu i zamarł z przerażenia. Postać była w czarnym płaszczu i jedynie, co widział wyraźnie to jej oczy. Intensywnie niebieskie. Pod wpływem spojrzenia czuł zimne dreszcze i z trudem oddychał.
- Wsłuchaj się w tą melodię i weź głęboki oddech – Usłyszał kobiecy głos. Miał wrażenie, że skądś go zna. Wszystko zaczęło wirować. Dźwięki się mieszały. Wycie wiatru, pozytywka i fortepian.  Nagle zrobiło się całkiem jasno.
- Błagam ja nie chce umierać- Powiedział drżącym głosem. Kobieta nie spuszczała z niego wzroku. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego twarzy. Jej dłonie były przerażająco zimne.
- Jeszcze możesz wszystko zmienić. Ranisz ludzi, którzy cię kochają. Znajdujesz się w krainie śmierci. Nikt, kto tu trafia nie wychodzi żywy.
-Kim jesteś? – Zapytał ze ściśniętym gardłem. Miał uczucie jakby się dusił.
- Jestem twoim drogowskazem. Twoje serce jest zimne jak lód. Nigdy nikogo nie kochałeś. Od zawsze bałeś się samotności -Gdy mówiła nastała idealna cisza. 
- To rzeka kłamstw. Nie wierze w ani jedno twoje słowo.Czarna zjawo.
- Nie jestem zjawą.  Jestem czarnym aniołem niosącym śmierć i cierpienie, bo twoje serce jest puste i zimne, ale gdy zaczniesz czuć i czynić dobro stanę się białym aniołem miłości. 
Postać w czarnym płaszczu podeszła do niego i pocałowała jego usta. Zamknął oczy.Gdy się odsunęła poczuł metaliczny smak. Bezwiednie dotknął ręką swoim warg. Gdy podniósł powieki kobieta zrzuciła czarny płaszcz i stanęła przed nim w białej sukni w dłoniach trzymała zawinięte niemowlę. Odsłoniła je lekko i zobaczył jak robi się sine.
- Ula?- Wyszeptał ze łzami w oczach. Po dłoniach kobiety zaczęła spływać krew. Dostrzegł, że po jego dłoniach również.  Spojrzał głęboko w jej oczy, które z błękitu przeradzały się w ciemną otchłań.  Znów poczuł ten budzący lęk zapach. Usłyszał przerażające dźwięki jakby ludzi wydających ostatnie tchnienie tuż przed postrzałem.  Dziecko upadło na ziemię a po chwili widział już kości. Wyciągnął do Uli dłoń, ale gdy ją chwycił zaczęła zamieniać się w czarny proch. Upadł na ziemie czując ostry ból w klatce piersiowej. Dusił się nie mógł oddychać.  Przerażany otworzył oczy. Dotknął ust a potem odkrył kołdrę i pobiegł do łazienki. Zauważył sińce pod oczami. Opłukał twarz zimną wodą.  Jednak to nic nie pomogło. Nadal miał wszystkie obrazy ze snu. Ten sen był tak realistyczny. Czuł silny ból głowy jakby w coś się uderzył. 
Dopiero teraz zaczęło do niego docierać, że padło za dużo słów i nie da się ich cofnąć. Nie tak planował zakończyć tego związku. Jak zwykle wszystko zepsuł. Próbował sobie przypomnieć moment w, którym zaczęło wszystko go drażnić. Przestało się wszystko liczyć.  Odsunął od siebie ludzi i zaczął traktować ich jak wrogów.  Szybko się ubrał w dresy i wziął pieniądze i poszedł pobiegać. Pomyślał, że wstąpi do sklepu po coś do picia. Gdy znalazł się w parku dojrzał kilka par spacerujących i dzieci. Chciał na chwilę oderwać się od dręczących go myśli..  To tylko głupi sen. To tylko senny koszmar. On nic nie znaczył. – Powtarzał w myślach.Zmęczony opadł na ławkę i spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiąta. 
- O cholera- Zaklął. Od godziny powinien być w firmie.  Jednak wcale nie miał ochoty pojawiać się w pracy ani żadnym innym miejscu.  Słowa z nocnego koszmaru wwiercały mu się w mózg.  Poderwał się z ławki i biegiem ruszył ku wyjściu z parku. 

Dwudziesty pierwszy październik !!!
Siedział przy biurku i bawił się bezmyślnie telefonem.  Podpisał kilka dokumentów ,które przyniosła mu Violetta.  Prawie z nikim dziś nie rozmawiał.  Od paru dni dręczyły go koszmary. Przeprosił już wszystkich pracowników za swoje zachowanie. Nie krzyczał już na Olszańską ,która spodziewała się dziecka. Odkąd dowiedział się ,że jest całkiem zdrowy już na nikim się nie wyżywał. Długo go to dręczyło. Zdradził Kalinę kilka tygodni temu a niedawno dowiedział się ,że jest nosicielką wirusa HIV. Bał się ,że on też jest chory ,ale trzy dni temu odebrał wyniki ,które wykluczyły całkowicie wirusa.  Spokoju nie dawało mu jednak  to jak potraktował Ulę. Chciał ją przeprosić ,ale bał się ,że go zignoruje.  Drzwi nagle otworzyły się na oścież.
- Mogę?- Spytał niepewnie Szymczyk wchodząc do środka. Nie uzyskał odpowiedzi . Prezes nadal bawił się telefonem.
- A ty jeszcze tutaj?- Zapytał zdziwiony Marek i wskazał ręką kanapę.
- Pracowałem i nawet nie zauważyłem ,że już tak późno –Wyjaśnił siadając na kremowej kanapie.  Spojrzał na zegar i zamarł.
- Stało się coś?
- Właśnie odjechał mój ostatni autobus do Rysiowa .
- A samochód?- Dopytywał prezes
- Dopiero w piątek odbieram z warsztatu
- Podwioze cię- Zaproponował Dobrzański . Maciek nie mając innego wyjścia zgodził się ,ale zastrzegł aby Marek nie jechał za szybko.
                                                       **********
Zmęczona wróciła do domu i przebierając się w piżamie położyła się.  Światło zaczęło mrugać a potem zgasło.  Poczuła dziwne ukłucie w sercu i strach. Potem zapadła w głęboki sen.  Przebudziła się niespodziewanie w nocy. Usłyszała trzask drewna i poczuła dym.  Powietrze zgęstniało. Otworzyła drzwi od pokoju i wtedy poczuła falę gorącego powietrza. Odruchowo cofnęła się do tyłu. Chwyciła za klamkę od okna ,ale nie chciała puścić.  Ogień nie wdarł się jeszcze do pokoju , ale wiedziała ,że niewiele brakuje.
Wzięła do rąk lampkę nocną i z całej siły uderzyła w okno. Szkło  się posypało.  Jeden odłamek wbił się jej w dłoń gdy  dotknęła ramy. Ciemna strużka krwi pociekła po jej dłoni. Włosy przykleiły się do twarzy. Drzwi od pokoju zaczęły płonąć. Ogarnął ją paniczny strach.  Na szczęście Beatka nocowała dziś u koleżanki kilka ulic dalej.  Podłoga zamieniła się w  ognistą tarcze. Ze ściany spadł nadpalony obraz.
                                                        **********
Gdy zatrzymali się przed jego bramą  Szymczyk odwrócił głowę i zobaczył ,że z poddasza domu jego przyjaciółki wydobywa się dym.  Wysiedli z samochodu.  Maciek złapał Marka za ramie.
- Dzwoń po straż. dom Uli się pali- Wykrztusił. Brunet widząc nie zastanawiając się wiele zadzwonił po straż i pogotowie podając wszystkie dane ,które dyktował mu mężczyzna.
- Gdzie ty idziesz?- Krzyknął Dobrzański gdy ten wbiegał już na podwórze Cieplaków. Marek pognał za nim. Maciek podbiegł do drzwi i je wyważył.  Uderzył go strumień  gorącego powietrza. Wszystko znajdowało się w ogniu. Dym szczypał go w oczy. Zasłonił usta lekko szalikiem i szedł dalej przedzierając się przez płomienie. Czuł jak parzą mu skórę . Jednak najważniejsze było aby uratować Ulę.  Marek został na zewnątrz czekając na przyjazd straży pożarnej . Krokwie trzaskały gdy języki ognia wdarły się pod dach.
,,Z głębi siebie wołam cię 
otwórz oczy, zobacz mnie 
każdy oddech boli wciąż 
ściska gardło, boję się’’

 - Ratunku!!!Na pomoc !!!!- Zaczęła krzyczeć co chwilę łapiąc oddech. Z każdą chwilą oddychało się coraz trudniej. Dym wdzierał się jej do płuc.  Oczy łzawiły tak mocno ,że prawie nic nie widziała.  Kaszlała próbując złapać powietrze.   Maciej wyważył nogą drzwi i wszedł do pokoju. Ula straciła przytomność upadając na łóżko. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie.
- Marek!!!-Krzyknął mężczyzna ten podbiegł do okna i podał mu nieprzytomną dziewczynę.
- Maciek!!!Maciek!!!!- Wrzeszczał gdy ten był w pokoju. Ściana ognia odcięła mu dostęp do wyjścia.
- Ratuj ją!!!Uciekaj!!!- Wrzasnął Szymczyk ostatkiem sił. Dobrzański rzucił się biegiem do opuszczenia podwórka.                          ,,Otul mnie, śnie, sobą okryj mnie 
                                              nie zostawiaj samej 
‘’

Gdy był już po drugiej stronie ulicy . Upadł słysząc głośny wybuch. Wszystko uniosło się w powietrzu. Nie zostało już nic. Wszystko spłonęło i rozpadło się na kawałki. Unosił się tylko gęsty czarny dym. Z oddali usłyszał dźwięk syren. Po kilku nastu minutach przyjechała straż i rozciągnęli  węże.  Marek ze łzami w oczach i brudną od sadzy twarzą tulił do siebie nieprzytomną Ulę. Próbował ją ocucić ,ale bezskutecznie . Piekły go ręce ,ale wciąż do niego nie docierało co się stało.  Był w szoku. Postrząsał  nią aby się obudziła. Bał się ,że nie żyje. Przyjechało pogotowie. Podłączyli kobietę pod butle z tlenem. Marek nagle osunął się na ziemię. Maciej zginął w płomieniach. Ludzie powybiegali z domów na ulicę.  Zobaczyli ruiny domu Cieplaków.  Marek i Ula zostali przewiezieni do szpitala. Rysiowanie byli wstrząśnięci tą tragedią zwłaszcza gdy usłyszeli od strażaków ,że jedna osoba zginęła w pożarze. 

15 komentarzy:

  1. Smutne i tego się nie spodziewałam.Po jakie lich uśmierciłaś Maćka? Taka pozytywna postać.
    Co to jest klamka nocna?
    Marta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie po jakie licho uśmierciłaś Maćka.Mógł być ciężko ranny a nie zginąć w tak okrutny sposób. Marek przynajmniej zmienia się , ale to małe pocieszenie w stosunku do tego co stało się z Szymczykiem. Oby nie było już takich nie miłych niespodzianek.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co jeśli prawda się okaże inna? Wszystko idzie w jakimś kierunku i nie powiem czy dobrym czy złym. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Marek zaczyna zastanawiać się co jest nie tak w jego życiu i chyba zaczyna docierać do niego, że zmiany są konieczne. Szkoda mi tak pozytywnej postaci jak Maciej, ale podejrzewam, że było to konieczne, że ta tragedia zbliży do siebie Ulkę i Marka, którzy będą musieli (szczególnie Ulka) się z nią uporać.
    Fajnie się czyta Twoje prace, bo nie rozwlekasz opisów, dużo się dzieje i chce się wiedzieć, co dalej. Czytania nie ułatwiają natomiast błędy czy powtórzenia, nad którymi radziłabym trochę popracować.
    Czekam co będzie dalej, pozdrawiam ;) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek zaczyna analizować swoje życie i dochodzić do jakiś wniosków. Zerwanie Kaliny ,obawa ,że ma wirusa HIV i te koszmary dały mu dużo do myślenia. Dzięki za wpis . Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Oby informacje o jednej zmarłej osobie w pożarze były tylko plotkami. Ja dalej żywię nadzieję, że Maciek sekundę przed wybuchem uciekł z domu.
    Marek zastanawia się nad swoim życiem. Skończył się jego trzeci związek. To już czas na jakieś przemyślenia. Czas na zmiany!
    Pozdrawiam Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam jeśli chodzi o Maćka. Właśnie ludzie myślą ,że zginął w pożarze. A jak jest na prawdę? Czy zdążył uciec w ostatniej chwili? Marek będzie miał jeszcze trochę czasu na przemyślenia. Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Wstrząsające. Jak mogłaś uśmiercić Maćka i to w tak okrutny sposób? Przecież chłopak spłonął żywcem, a więc umierał świadomie. Okrutne.
    Marek miał sen motywujący. Nie chcę napisać, że proroczy, bo taki nie był, ale właśnie motywujący i uświadamiający mu jak wiele złego wyrządził do tej pory ludziom. którym na nim zależało. Ten sen i ten pożar na pewno go odmienią, a przynajmniej tak myślę. Trochę mi to przypomina "Opowieść wigilijną" Dickensa i jej bohatera Ebenezera Scrooge’a, który dokonał przemiany w ciągu jednej nocy i zmienił się ze zgorzkniałego starca w dobrego człowieka dzięki trzem duchom. Markowi wystarczy być może ten niesamowity koszmar senny i pragnienie, żeby uratowano Ulę. Fizycznie i psychicznie nie wyjdzie bez szwanku z tej opresji. W duszy szaleje mu burza, a ciało zapewne nosi ślady poparzeń.
    Ta część jest niesamowita i genialnie napisana. I gdyby nie ta ogromna ilość błędów, których już nie chce mi się wymieniać, bo znowu zajęło by mi to ze trzy długie komentarze, to zaprezentowałabyś naprawdę super wysoki poziom.
    To nie ja powinnam wytykać Ci błędy, ale to Ty sama powinnaś je wyłapać czytając rozdział przed dodaniem. Ty działasz jak żywioł. Kończysz pisać i wklejasz kompletnie bez korekty. To poważny błąd, bo czytasz nasze komentarze i wiesz, że nie tylko ja dostrzegam te byczki, ale też i inni czytający. Już po raz drugi czytam o "pieżamie". Skąd Ci się w ogóle wzięło takie słowo, bo ono nie istnieje w słowniku polskim? Odzież do spania to PIŻAMA i tak jest od zawsze.
    Natknęłam się jeszcze na zdania, których nie mogę pominąć, bo już któryś raz dostrzegam pewną niekonsekwencję w pisaniu. A oto ona:

    "O cholera- Zaklął. Od godziny powinien być w firmie. Jednak wcale nie miał ochoty pojawiać się w pracy ani żadnym innym miejscu. Wstał z ławki i pobiegł dalej. Słowa z nocnego koszmaru wwiercały mu się w mózg. Poderwał się z ławki i biegiem ruszył ku wyjściu z parku."

    Niekonsekwencja polega na tym, że Marek najpierw wstał z ławki i pobiegł dalej, by sekundę później ponownie poderwać się z niej i ruszyć biegiem w kierunku wyjścia z parku. Drugi przykład to zdanie:

    "Wzięła do rąk lampkę nocną i z całej siły uderzyła w okno. Szkło się posypało. Jeden odłamek wbił się jej w dłoń gdy dotknęła ramy. Ciemna strużka krwi pociekła po jej ramieniu."

    Skoro odłamek szkła wbił jej się w dłoń, dlaczego krew leciała z ramienia?
    To powinnaś poprawić, bo brzmi bezsensownie. Już nie wspominam o tych wszystkich "e" zamiast "ę", klamce nocnej (poprawione) i innych rzeczach.
    O ile treść rozdziału jest na jak najwyższym poziomie, to jego poprawność leży i kwiczy. A mogło być tak pięknie...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na temat Maćka nic już nie powiem. A odnośnie Marka to on miał ten koszmarny sen ,który śnił mu się przez równe sześć nocy przez co chodził do pracy niewyspany. Marek musi się jeszcze wiele nauczyć.I uratował Ulę nie zupełnie z własnej woli ,bo to Maciek pierwszy rzucił się biegiem w stronę jej domu. Tak z pewnością zanim pojawiłaby się straż zginęłaby . Bez szwanku nikt nie wyjdzie tego pożaru.
      Ps. Nie uważam ,że moje opowiadania mają wysoki poziom. Raczej przeciętny.Znam osoby ,które piszą o wiele lepiej i na wyższym poziomie. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Szkoda, że tak się nie doceniasz. Gdyby nie te błędy, każdy Twój rozdział byłby prawdziwą perełką. Błędy rzutują na jakość przekazu i znacznie obniżają poziom nawet najpiękniejszej treści. Ja już dawno Ci pisałam, że ten blog mógłby być najlepszy ze wszystkich blogów o Brzyduli. Trochę więcej wiary we własne możliwości i trochę więcej cierpliwości przy korygowaniu tekstu, a tak się stanie.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. HEJ! Założyłam nowego bloga - jeśli lubicie tego typu opowiadania - zapraszam również do mnie. Będzie mi bardzo miło.
    Ja z chęcią będę zaglądała na Twojego bloga :)
    http://opowiadaniazycieukrytewslowach.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw powiedz o czym jest twój blog i podaj link ,bo po tej nazwie nie mogę go znaleźć. Owszem lubię blogi o różnej tematyce. Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. zatkało mnie, nie wiem co napisać , Maciek przyjaciel Uli i jedyna osoba na której mogła zawsze polegać , czemu go uśmierciłaś !!? B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo się dowiesz ,ze ostatnie zdania w opowiadaniu są tylko mistyfikacją. Pozdrawiam :)

      Usuń