Zapraszam na kolejną część. Z koszmarem sennym Dobrzańskiego w tle. Wreszcie wyjaśnia się sen Uli. Marek od palanta do bohatera. Nie zabijcie mnie za ten rozdział !!! To wydarzenie odciśnie piętno na niektórych . . .Ps. Mimo ,że od dawna miałam to wydarzenie zaplanowane pisząc je nagle zabrakło mi słów...Ale na szczęście udało mi się to napisać.
,, Oznaki życia’’
Rozdział 11
- To koniec. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.
Gdy wrócę ciebie ma tu nie być- Powiedziała lodowatym tonem i położyła na
szafce pierścionek zaręczynowy i
wybiegła z pokoju. Czuła, że musi iść się przewietrzyć. Brakowało jej
tchu. Jej zielone oczy napełniły się łzami.
Nie przypuszczała, że w taki sposób się to zakończy. Sześć lat ich
związku. Miała tyle marzeń i planów, ale
teraz nie mają już znaczenia. Nie spełnią się. Mieszkanie należało do niej,
więc to on powinien się wyprowadzić.
Jeszcze w czasie studiów ojciec zapisał na nią to mieszkanie. Jako
jedynaczkę zawsze ją rozpieszczał. Mama była bardziej surowa i bardzo
zorganizowana. Lubiła wszystko planować i była pedantką. Nienawidziła jak w
domu było brudno. Kalina odziedziczyła to po mamie, która miała niemieckie
korzenie. Widziała ją kilka dni temu
będąc w Chicago. Lea i Marcel
przeprowadzili się tam pięć lat temu. Ale często dzwonili do córki.
************
Wyjął z szafy walizki i spakował swoje
rzeczy. Kończył kolejny etap w swoim życiu. Jego trzeci związek okazał się
porażką. Nigdy żadnej z tych kobiet tak naprawdę nie kochał. Z początku tak mu
się wydawało, ale to było tylko złudzenie.
Spojrzał na zdjęcie na szafce nocnej. Kobieta na fotografii wydawała mu
się teraz całkiem obca. Moje życie to porażka. Związek z Kaliną był
jedną wielką maskaradą. Po co z nią byłem? Jeszcze raz omiótł wzrokiem pomieszczenie
zanim je opuścił.
,,Sam
teraz pewnie widzisz że
z poczucia winy nie da się
zbudować nic na dłużej
tylko domek z kart
co jeśli szczęście minie cię
spętane ręce widząc twe
czy warto iść pod prąd
odpowie tylko serca głos ‘’
z poczucia winy nie da się
zbudować nic na dłużej
tylko domek z kart
co jeśli szczęście minie cię
spętane ręce widząc twe
czy warto iść pod prąd
odpowie tylko serca głos ‘’
Włożył walizki do samochodu i odpalił
silnik. Zatrzymał się w hotelu. Długo
nie mógł zasnąć. W końcu zapadł w
głęboki sen.
Przekraczał nieznany tunel. Wszędzie
panował mrok i głucha cisza. I szedł głębiej tym narastał w nim niepokój.
Powietrze zgęstniało. W powietrzu unosił się specyficzny zapach. Mało wyczuwalny,
ale z każdym oddechem stawał się silniejszy. Zerwał się silny wiatr. Tajemniczy
zapach nie znikał teraz stawał się jakby słodkawy. Mężczyzna przeczesał dłonią
swoje hebanowe włosy. Ziemia pod bosymi
stopami stawała się cieczą. Czuł, że stąpa po czymś miękkim i lepkim. Potknął
się o wystający korzeń. Gdy się podniósł tunel zniknął i pojawił się ciemny
las. W oddali usłyszał wolno grającą dziecięcą pozytywkę, która Grala coraz
szybciej i szybciej. Zasłonił uszy dłońmi, aby tego nie słyszeć, ale dźwięk w wwiercał
mu się w mózg. Dotknął ust po poczuł, że po jego wardze spływa strużka krwi.
Liście zaszeleściły. Poczuł czyjś dotyk na ramieniu i zamarł z przerażenia. Postać
była w czarnym płaszczu i jedynie, co widział wyraźnie to jej oczy. Intensywnie
niebieskie. Pod wpływem spojrzenia czuł zimne dreszcze i z trudem oddychał.
- Wsłuchaj się w tą melodię i weź
głęboki oddech – Usłyszał kobiecy głos. Miał wrażenie, że skądś go zna.
Wszystko zaczęło wirować. Dźwięki się mieszały. Wycie wiatru, pozytywka i
fortepian. Nagle zrobiło się całkiem jasno.
- Błagam ja nie chce umierać-
Powiedział drżącym głosem. Kobieta nie spuszczała z niego wzroku. Wyciągnęła
rękę i dotknęła jego twarzy. Jej dłonie były przerażająco zimne.
- Jeszcze możesz wszystko zmienić.
Ranisz ludzi, którzy cię kochają. Znajdujesz się w krainie śmierci. Nikt, kto
tu trafia nie wychodzi żywy.
-Kim jesteś? – Zapytał ze ściśniętym
gardłem. Miał uczucie jakby się dusił.
- Jestem twoim drogowskazem. Twoje
serce jest zimne jak lód. Nigdy nikogo nie kochałeś. Od zawsze bałeś się
samotności -Gdy mówiła nastała idealna cisza.
- To rzeka kłamstw. Nie wierze w ani
jedno twoje słowo.Czarna zjawo.
- Nie jestem zjawą. Jestem czarnym aniołem niosącym śmierć i cierpienie,
bo twoje serce jest puste i zimne, ale gdy zaczniesz czuć i czynić dobro stanę
się białym aniołem miłości.
Postać w czarnym płaszczu podeszła do
niego i pocałowała jego usta. Zamknął oczy.Gdy się odsunęła poczuł metaliczny
smak. Bezwiednie dotknął ręką swoim warg. Gdy podniósł powieki kobieta zrzuciła
czarny płaszcz i stanęła przed nim w białej sukni w dłoniach trzymała zawinięte
niemowlę. Odsłoniła je lekko i zobaczył jak robi się sine.
- Ula?- Wyszeptał ze łzami w oczach. Po
dłoniach kobiety zaczęła spływać krew. Dostrzegł, że po jego dłoniach
również. Spojrzał głęboko w jej oczy, które
z błękitu przeradzały się w ciemną otchłań.
Znów poczuł ten budzący lęk zapach. Usłyszał przerażające dźwięki jakby
ludzi wydających ostatnie tchnienie tuż przed postrzałem. Dziecko upadło na ziemię a po chwili widział
już kości. Wyciągnął do Uli dłoń, ale gdy ją chwycił zaczęła zamieniać się w
czarny proch. Upadł na ziemie czując ostry ból w klatce piersiowej. Dusił się
nie mógł oddychać. Przerażany otworzył oczy. Dotknął ust a potem
odkrył kołdrę i pobiegł do łazienki. Zauważył sińce pod oczami. Opłukał twarz
zimną wodą. Jednak to nic nie pomogło.
Nadal miał wszystkie obrazy ze snu. Ten sen był tak realistyczny. Czuł silny
ból głowy jakby w coś się uderzył.
Dopiero teraz zaczęło do niego docierać,
że padło za dużo słów i nie da się ich cofnąć. Nie tak planował zakończyć tego
związku. Jak zwykle wszystko zepsuł. Próbował sobie przypomnieć moment w,
którym zaczęło wszystko go drażnić. Przestało się wszystko liczyć. Odsunął od siebie ludzi i zaczął traktować
ich jak wrogów. Szybko się ubrał w dresy
i wziął pieniądze i poszedł pobiegać. Pomyślał, że wstąpi do sklepu po coś do
picia. Gdy znalazł się w parku dojrzał kilka par spacerujących i dzieci. Chciał
na chwilę oderwać się od dręczących go myśli..
To tylko głupi sen. To tylko senny koszmar. On nic nie
znaczył. – Powtarzał w myślach.Zmęczony opadł na ławkę i spojrzał na
zegarek. Dochodziła dziewiąta.
- O cholera- Zaklął. Od godziny
powinien być w firmie. Jednak wcale nie
miał ochoty pojawiać się w pracy ani żadnym innym miejscu. Słowa z
nocnego koszmaru wwiercały mu się w mózg.
Poderwał się z ławki i biegiem ruszył ku wyjściu z parku.
Dwudziesty pierwszy październik !!!
Siedział przy biurku i bawił się bezmyślnie
telefonem. Podpisał kilka dokumentów
,które przyniosła mu Violetta. Prawie z
nikim dziś nie rozmawiał. Od paru dni
dręczyły go koszmary. Przeprosił już wszystkich pracowników za swoje zachowanie. Nie krzyczał już na Olszańską ,która spodziewała się dziecka. Odkąd dowiedział się ,że jest całkiem zdrowy już na nikim się nie wyżywał. Długo go to dręczyło. Zdradził Kalinę kilka tygodni temu a niedawno dowiedział się ,że jest nosicielką wirusa HIV. Bał się ,że on też jest chory ,ale trzy dni temu odebrał wyniki ,które wykluczyły całkowicie wirusa. Spokoju nie dawało mu jednak to jak potraktował Ulę. Chciał ją przeprosić ,ale bał się ,że go zignoruje. Drzwi nagle otworzyły się na oścież.
- Mogę?- Spytał niepewnie Szymczyk wchodząc
do środka. Nie uzyskał odpowiedzi . Prezes nadal bawił się telefonem.
- A ty jeszcze tutaj?- Zapytał zdziwiony
Marek i wskazał ręką kanapę.
- Pracowałem i nawet nie zauważyłem ,że
już tak późno –Wyjaśnił siadając na kremowej kanapie. Spojrzał na zegar i zamarł.
- Stało się coś?
- Właśnie odjechał mój ostatni autobus
do Rysiowa .
- A samochód?- Dopytywał prezes
- Dopiero w piątek odbieram z warsztatu
- Podwioze cię- Zaproponował Dobrzański
. Maciek nie mając innego wyjścia zgodził się ,ale zastrzegł aby Marek nie
jechał za szybko.
**********
Zmęczona wróciła do domu i przebierając
się w piżamie położyła się. Światło
zaczęło mrugać a potem zgasło. Poczuła
dziwne ukłucie w sercu i strach. Potem zapadła w głęboki sen. Przebudziła się niespodziewanie w nocy.
Usłyszała trzask drewna i poczuła dym.
Powietrze zgęstniało. Otworzyła drzwi od pokoju i wtedy poczuła falę
gorącego powietrza. Odruchowo cofnęła się do tyłu. Chwyciła za klamkę od okna
,ale nie chciała puścić. Ogień nie wdarł
się jeszcze do pokoju , ale wiedziała ,że niewiele brakuje.
Wzięła do rąk lampkę nocną i z całej
siły uderzyła w okno. Szkło się
posypało. Jeden odłamek wbił się jej w
dłoń gdy dotknęła ramy. Ciemna strużka
krwi pociekła po jej dłoni. Włosy przykleiły się do twarzy. Drzwi od pokoju
zaczęły płonąć. Ogarnął ją paniczny strach. Na szczęście Beatka nocowała dziś u koleżanki
kilka ulic dalej. Podłoga zamieniła się
w ognistą tarcze. Ze ściany spadł
nadpalony obraz.
**********
Gdy zatrzymali się przed jego
bramą Szymczyk odwrócił głowę i zobaczył
,że z poddasza domu jego przyjaciółki wydobywa się dym. Wysiedli z samochodu. Maciek złapał Marka za ramie.
- Dzwoń po straż. dom Uli się pali- Wykrztusił.
Brunet widząc nie zastanawiając się wiele zadzwonił po straż i pogotowie podając
wszystkie dane ,które dyktował mu mężczyzna.
- Gdzie ty idziesz?- Krzyknął
Dobrzański gdy ten wbiegał już na podwórze Cieplaków. Marek pognał za nim. Maciek
podbiegł do drzwi i je wyważył. Uderzył
go strumień gorącego powietrza. Wszystko
znajdowało się w ogniu. Dym szczypał go w oczy. Zasłonił usta lekko szalikiem i
szedł dalej przedzierając się przez płomienie. Czuł jak parzą mu skórę . Jednak
najważniejsze było aby uratować Ulę. Marek
został na zewnątrz czekając na przyjazd straży pożarnej . Krokwie trzaskały gdy
języki ognia wdarły się pod dach.
,,Z głębi siebie wołam cię
otwórz oczy, zobacz mnie
każdy oddech boli wciąż
ściska gardło, boję się’’
otwórz oczy, zobacz mnie
każdy oddech boli wciąż
ściska gardło, boję się’’
-
Ratunku!!!Na pomoc !!!!- Zaczęła krzyczeć co chwilę łapiąc oddech. Z każdą
chwilą oddychało się coraz trudniej. Dym wdzierał się jej do płuc. Oczy łzawiły tak mocno ,że prawie nic nie
widziała. Kaszlała próbując złapać
powietrze. Maciej wyważył nogą drzwi i
wszedł do pokoju. Ula straciła przytomność upadając na łóżko. Wszystko działo
się jakby w zwolnionym tempie.
- Marek!!!-Krzyknął mężczyzna ten
podbiegł do okna i podał mu nieprzytomną dziewczynę.
- Maciek!!!Maciek!!!!- Wrzeszczał gdy
ten był w pokoju. Ściana ognia odcięła mu dostęp do wyjścia.
- Ratuj ją!!!Uciekaj!!!- Wrzasnął
Szymczyk ostatkiem sił. Dobrzański rzucił się biegiem do opuszczenia podwórka. ,,Otul mnie, śnie, sobą okryj mnie
nie zostawiaj samej ‘’
nie zostawiaj samej ‘’
Gdy był już po drugiej stronie ulicy .
Upadł słysząc głośny wybuch. Wszystko uniosło się w powietrzu. Nie zostało już nic.
Wszystko spłonęło i rozpadło się na kawałki. Unosił się tylko gęsty czarny dym. Z oddali usłyszał dźwięk syren. Po kilku nastu minutach przyjechała straż i rozciągnęli węże.
Marek ze łzami w oczach i brudną od sadzy twarzą tulił do siebie
nieprzytomną Ulę. Próbował ją ocucić ,ale bezskutecznie . Piekły go ręce ,ale wciąż
do niego nie docierało co się stało. Był
w szoku. Postrząsał nią aby się
obudziła. Bał się ,że nie żyje. Przyjechało pogotowie. Podłączyli kobietę pod
butle z tlenem. Marek nagle osunął się na ziemię. Maciej zginął w płomieniach. Ludzie powybiegali z domów na ulicę. Zobaczyli ruiny domu Cieplaków. Marek i Ula zostali przewiezieni do szpitala. Rysiowanie byli wstrząśnięci tą tragedią zwłaszcza gdy usłyszeli od strażaków ,że jedna osoba zginęła w pożarze.
Smutne i tego się nie spodziewałam.Po jakie lich uśmierciłaś Maćka? Taka pozytywna postać.
OdpowiedzUsuńCo to jest klamka nocna?
Marta.
Nikt tego się nie spodziewał.Pozdrawiam :)
UsuńWłaśnie po jakie licho uśmierciłaś Maćka.Mógł być ciężko ranny a nie zginąć w tak okrutny sposób. Marek przynajmniej zmienia się , ale to małe pocieszenie w stosunku do tego co stało się z Szymczykiem. Oby nie było już takich nie miłych niespodzianek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
A co jeśli prawda się okaże inna? Wszystko idzie w jakimś kierunku i nie powiem czy dobrym czy złym. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :)
UsuńMarek zaczyna zastanawiać się co jest nie tak w jego życiu i chyba zaczyna docierać do niego, że zmiany są konieczne. Szkoda mi tak pozytywnej postaci jak Maciej, ale podejrzewam, że było to konieczne, że ta tragedia zbliży do siebie Ulkę i Marka, którzy będą musieli (szczególnie Ulka) się z nią uporać.
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta Twoje prace, bo nie rozwlekasz opisów, dużo się dzieje i chce się wiedzieć, co dalej. Czytania nie ułatwiają natomiast błędy czy powtórzenia, nad którymi radziłabym trochę popracować.
Czekam co będzie dalej, pozdrawiam ;) M
Marek zaczyna analizować swoje życie i dochodzić do jakiś wniosków. Zerwanie Kaliny ,obawa ,że ma wirusa HIV i te koszmary dały mu dużo do myślenia. Dzięki za wpis . Pozdrawiam :)
UsuńOby informacje o jednej zmarłej osobie w pożarze były tylko plotkami. Ja dalej żywię nadzieję, że Maciek sekundę przed wybuchem uciekł z domu.
OdpowiedzUsuńMarek zastanawia się nad swoim życiem. Skończył się jego trzeci związek. To już czas na jakieś przemyślenia. Czas na zmiany!
Pozdrawiam Andziok :)
Nie potwierdzam i nie zaprzeczam jeśli chodzi o Maćka. Właśnie ludzie myślą ,że zginął w pożarze. A jak jest na prawdę? Czy zdążył uciec w ostatniej chwili? Marek będzie miał jeszcze trochę czasu na przemyślenia. Pozdrawiam :)
UsuńWstrząsające. Jak mogłaś uśmiercić Maćka i to w tak okrutny sposób? Przecież chłopak spłonął żywcem, a więc umierał świadomie. Okrutne.
OdpowiedzUsuńMarek miał sen motywujący. Nie chcę napisać, że proroczy, bo taki nie był, ale właśnie motywujący i uświadamiający mu jak wiele złego wyrządził do tej pory ludziom. którym na nim zależało. Ten sen i ten pożar na pewno go odmienią, a przynajmniej tak myślę. Trochę mi to przypomina "Opowieść wigilijną" Dickensa i jej bohatera Ebenezera Scrooge’a, który dokonał przemiany w ciągu jednej nocy i zmienił się ze zgorzkniałego starca w dobrego człowieka dzięki trzem duchom. Markowi wystarczy być może ten niesamowity koszmar senny i pragnienie, żeby uratowano Ulę. Fizycznie i psychicznie nie wyjdzie bez szwanku z tej opresji. W duszy szaleje mu burza, a ciało zapewne nosi ślady poparzeń.
Ta część jest niesamowita i genialnie napisana. I gdyby nie ta ogromna ilość błędów, których już nie chce mi się wymieniać, bo znowu zajęło by mi to ze trzy długie komentarze, to zaprezentowałabyś naprawdę super wysoki poziom.
To nie ja powinnam wytykać Ci błędy, ale to Ty sama powinnaś je wyłapać czytając rozdział przed dodaniem. Ty działasz jak żywioł. Kończysz pisać i wklejasz kompletnie bez korekty. To poważny błąd, bo czytasz nasze komentarze i wiesz, że nie tylko ja dostrzegam te byczki, ale też i inni czytający. Już po raz drugi czytam o "pieżamie". Skąd Ci się w ogóle wzięło takie słowo, bo ono nie istnieje w słowniku polskim? Odzież do spania to PIŻAMA i tak jest od zawsze.
Natknęłam się jeszcze na zdania, których nie mogę pominąć, bo już któryś raz dostrzegam pewną niekonsekwencję w pisaniu. A oto ona:
"O cholera- Zaklął. Od godziny powinien być w firmie. Jednak wcale nie miał ochoty pojawiać się w pracy ani żadnym innym miejscu. Wstał z ławki i pobiegł dalej. Słowa z nocnego koszmaru wwiercały mu się w mózg. Poderwał się z ławki i biegiem ruszył ku wyjściu z parku."
Niekonsekwencja polega na tym, że Marek najpierw wstał z ławki i pobiegł dalej, by sekundę później ponownie poderwać się z niej i ruszyć biegiem w kierunku wyjścia z parku. Drugi przykład to zdanie:
"Wzięła do rąk lampkę nocną i z całej siły uderzyła w okno. Szkło się posypało. Jeden odłamek wbił się jej w dłoń gdy dotknęła ramy. Ciemna strużka krwi pociekła po jej ramieniu."
Skoro odłamek szkła wbił jej się w dłoń, dlaczego krew leciała z ramienia?
To powinnaś poprawić, bo brzmi bezsensownie. Już nie wspominam o tych wszystkich "e" zamiast "ę", klamce nocnej (poprawione) i innych rzeczach.
O ile treść rozdziału jest na jak najwyższym poziomie, to jego poprawność leży i kwiczy. A mogło być tak pięknie...
Pozdrawiam.
Na temat Maćka nic już nie powiem. A odnośnie Marka to on miał ten koszmarny sen ,który śnił mu się przez równe sześć nocy przez co chodził do pracy niewyspany. Marek musi się jeszcze wiele nauczyć.I uratował Ulę nie zupełnie z własnej woli ,bo to Maciek pierwszy rzucił się biegiem w stronę jej domu. Tak z pewnością zanim pojawiłaby się straż zginęłaby . Bez szwanku nikt nie wyjdzie tego pożaru.
UsuńPs. Nie uważam ,że moje opowiadania mają wysoki poziom. Raczej przeciętny.Znam osoby ,które piszą o wiele lepiej i na wyższym poziomie. Pozdrawiam :)
Szkoda, że tak się nie doceniasz. Gdyby nie te błędy, każdy Twój rozdział byłby prawdziwą perełką. Błędy rzutują na jakość przekazu i znacznie obniżają poziom nawet najpiękniejszej treści. Ja już dawno Ci pisałam, że ten blog mógłby być najlepszy ze wszystkich blogów o Brzyduli. Trochę więcej wiary we własne możliwości i trochę więcej cierpliwości przy korygowaniu tekstu, a tak się stanie.
UsuńPozdrawiam. :)
HEJ! Założyłam nowego bloga - jeśli lubicie tego typu opowiadania - zapraszam również do mnie. Będzie mi bardzo miło.
OdpowiedzUsuńJa z chęcią będę zaglądała na Twojego bloga :)
http://opowiadaniazycieukrytewslowach.blog.pl/
Najpierw powiedz o czym jest twój blog i podaj link ,bo po tej nazwie nie mogę go znaleźć. Owszem lubię blogi o różnej tematyce. Pozdrawiam :)
Usuńzatkało mnie, nie wiem co napisać , Maciek przyjaciel Uli i jedyna osoba na której mogła zawsze polegać , czemu go uśmierciłaś !!? B.
OdpowiedzUsuńNiedługo się dowiesz ,ze ostatnie zdania w opowiadaniu są tylko mistyfikacją. Pozdrawiam :)
Usuń